morning-coffee 3 Napisano Kwiecień 27, 2023 Był podobny temat w dyskusji ogólnej, ale tam jakoś cicho tak jak i na innych forach w necie, więc spróbuję tu. Są może wśród nas kobietki, które się zmagają z tym genetycznym badziewiem? Jak się leczycie i jak żyjecie na co dzień? Zależy mi, żebyśmy wymieniały się tu swoimi historiami i doświadczeniami. Można też wyrzucić z siebie wszystko, co na sercu leży Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
mica.21 2 Napisano niedziela o 19:25 Hej, cześć i czołem. Wiem, że dobre dwa lata opóźnienia, ale może droga autorko przeczytasz moje żale Mam 23 lata (w tym roku kończę 24) i też mam ZT. Niezły z tego shit szczerze powiedziawszy. Jak byłam dzieckiem było wszystko miodzio - byłam tylko ciutkę drobniejsza od rówieśników, ale nikt nie zwracał na to uwagi za bardzo i mi też to jakoś nie przeszkadzało. Potem brałam hormon i zaczęły się kompleksy, nie jest źle bo mam 161 cm, ale to właśnie wtedy docierać do mnie zaczęło że nie będę jak inne dziewczyny/kobiety. Trochę głupio pokazywać mi się z rodzicami, bo jestem najniższa z rodziny, więc widać, że coś jest nie tak ze mną. Zdiagnozowano mnie jak miałam 6 lat, więc jak na tamte czasy stosunkowo szybko i niedługo potem dali mi hormon. Mam niedosłuch (kolejny shit na maxa, bo aparaty słuchowe są cholerne i zawsze widoczne!!!), Hasimoto (idzie znieść na luzie - jedna mała tabletka dziennie, dietka do tego i się człowiek trzyma) no i oczywscie brak jajników - łykam hormony i jakoś to idzie, ale świadomość że nigdy nie będzie się mamą (choć marzyłam o tym jako dziecko, kiedy jeszcze nie byłam tego wszystkiego świadoma) jest straszne. A co robię?Jestem na 4 roku lekarskiego aktualnie, no bo coś w życiu robić trzeba, choć szczerze to zmęczona jestem już udowadnianiem innym, że jestem coś warta ze swoją chorobą, a przez chorobę zawsze dość sporo od siebie wymagałam - zawsze byłam wzorową uczennicą z paskiem wygrywającą konkursy różne, choć na przekór zawsze lepiej szły mi ścisłe przedmioty niż humanistyczne. W związku z jakimś chłopem nigdy nie byłam i zapewne już nigdy nie będę - mam zahamowania przez to świństwo jakim jest ZT, więc nawet nie próbuje, bo też ile przecież zdrowych i ciepłych kobiet jest do wyboru zamiast mnie np. (choć jak byłam dzieckiem niektórzy ludzie zaczepiali mamę i mówili że jestem śliczna). Cholernie ciężko jest też patrzeć jak rówieśniczki wychodzą za mąż, rodzą dzieci, zakładają rodziny, a mi to nigdy nie będzie dane, ale cóż - jeśli będzie trzeba to uszczęśliwię się jakimś zwierzaczkiem jak pójdę na swoje żeby smutno nie było. Zrobiłam się nawet trochę cyniczna przez to wszystko. Mam młodszą o ponad 8 lat siostrę i też ciężko było mi patrzeć jak ona normalnie się rozwija i rośnie a ze mną wieczny problem był, ale mamy dobre relacje. Konkludując - no jest ciężko, bo niestety nasze społeczeństwo to ciemnogród, nie jestem szczęśliwa z tą chorobą w ogóle. A, no i staram się wspierać organizacje prozwierzęce i schroniska jak tylko mogę - od 9 lat jestem też wegetarianką. Co do wsparcia - rodzice dość konserwatywni (dla nich liczy się schemat udanego życia to mąż, żona, dwójka dzieci, pies i dom na kredyt) więc wsparcia w nich nie mam zbyt wiele (jak nie możesz mieć dzieci to sobie adoptuj - żaden problem), ale mam za to wsparcie w dziadkach o dość postępowych poglądach, którzy akceptują moje wybory życiowe i w przyjaciółce, która też nie jest zdrowa, spędziła pół życia w szpitalach na operacjach i też nie moze mieć dzieci, więc mamy podobne problemy i się naprawdę dobrze rozumiemy. To dzięki nim nie rozpadłam się totalnie. Nie rozpowiadam ludziom o swojej chorobie bo po co. Pozdrowionka - jak chciałabyś się skontaktować to dam namiary na mój ig albo tt . Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
mica.21 2 Napisano niedziela o 19:54 PS. Aha, jeśli chodzi o ginekologa to leczę się prywatnie. Nie mam już siły i psychiki, żeby iść do ginekologa na NFZ i do jakiejś kliniki ze studentami (choć sama jestem studentką medycyny - a to dzięki strasznym lekarzom w jeszcze straszniejszym szpitalu na Polnej w Poznaniu), jednak już dawno nie byłam, jakaś niechęć mam do lekarzy tej specjalizacji teraz i jakoś nie mogę się zmusić. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach