Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
morning-coffee

Zespół Turnera

Polecane posty

Był podobny temat w dyskusji ogólnej, ale tam jakoś cicho tak jak i na innych forach w necie, więc spróbuję tu. Są może wśród nas kobietki, które się zmagają z tym genetycznym badziewiem? Jak się leczycie i jak żyjecie na co dzień? Zależy mi, żebyśmy wymieniały się tu swoimi historiami i doświadczeniami. Można też wyrzucić z siebie wszystko, co na sercu leży :classic_smile:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Hej, cześć i czołem. Wiem, że dobre dwa lata opóźnienia, ale może droga autorko przeczytasz moje żale 😉 Mam 23 lata (w tym roku kończę 24) i też mam ZT. Niezły z tego shit szczerze powiedziawszy. Jak byłam dzieckiem było wszystko miodzio - byłam tylko ciutkę drobniejsza od rówieśników, ale nikt nie zwracał na to uwagi za bardzo i mi też to jakoś nie przeszkadzało. Potem brałam hormon i zaczęły się kompleksy, nie jest źle bo mam 161 cm, ale to właśnie wtedy docierać do mnie zaczęło że nie będę jak inne dziewczyny/kobiety. Trochę głupio pokazywać mi się z rodzicami, bo jestem najniższa z rodziny, więc widać, że coś jest nie tak ze mną.  Zdiagnozowano mnie jak miałam 6 lat, więc jak na tamte czasy stosunkowo szybko i niedługo potem dali mi hormon. Mam niedosłuch (kolejny shit na maxa, bo aparaty słuchowe są cholerne i zawsze widoczne!!!), Hasimoto (idzie znieść na luzie - jedna mała tabletka dziennie, dietka do tego i się człowiek trzyma) no i oczywscie brak jajników - łykam hormony i jakoś to idzie, ale świadomość że nigdy nie będzie się mamą (choć marzyłam o tym jako dziecko, kiedy jeszcze nie byłam tego wszystkiego świadoma) jest straszne. 
A co robię?Jestem na 4 roku lekarskiego aktualnie, no bo coś w życiu robić trzeba, choć szczerze to zmęczona jestem już udowadnianiem innym, że jestem coś warta ze swoją chorobą, a przez chorobę zawsze dość sporo od siebie wymagałam - zawsze byłam wzorową uczennicą z paskiem wygrywającą konkursy różne, choć na przekór zawsze lepiej szły mi ścisłe przedmioty niż humanistyczne. W związku z jakimś chłopem nigdy nie byłam i zapewne już nigdy nie będę - mam zahamowania przez to świństwo jakim jest ZT, więc nawet nie próbuje, bo też ile przecież zdrowych i ciepłych kobiet jest do wyboru zamiast mnie np. (choć jak byłam dzieckiem niektórzy ludzie zaczepiali mamę i mówili że jestem śliczna). Cholernie ciężko jest też patrzeć jak rówieśniczki wychodzą za mąż, rodzą dzieci, zakładają rodziny, a mi to nigdy nie będzie dane, ale cóż - jeśli będzie trzeba to uszczęśliwię się jakimś zwierzaczkiem jak pójdę na swoje żeby smutno nie było. Zrobiłam się nawet trochę cyniczna przez to wszystko. Mam młodszą o ponad 8 lat siostrę i też ciężko było mi patrzeć jak ona normalnie się rozwija i rośnie a ze mną wieczny problem był, ale mamy dobre relacje. Konkludując - no jest ciężko, bo niestety nasze społeczeństwo to ciemnogród, nie jestem szczęśliwa z tą chorobą w ogóle. A, no i staram się wspierać organizacje prozwierzęce i schroniska jak tylko mogę - od 9 lat jestem też wegetarianką.  Co do wsparcia - rodzice dość konserwatywni (dla nich liczy się schemat udanego życia to  mąż, żona, dwójka dzieci, pies i dom na kredyt) więc wsparcia w nich nie mam zbyt wiele (jak nie możesz mieć dzieci to sobie adoptuj - żaden problem), ale mam za to wsparcie w dziadkach o dość postępowych poglądach, którzy akceptują moje wybory życiowe i w przyjaciółce, która też nie jest zdrowa, spędziła pół życia w szpitalach na operacjach i też nie moze mieć dzieci, więc mamy podobne problemy i się naprawdę dobrze rozumiemy. To dzięki nim nie rozpadłam się totalnie. Nie rozpowiadam ludziom o swojej chorobie bo po co. Pozdrowionka - jak chciałabyś się skontaktować to dam namiary na mój ig albo tt ☺️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

PS. Aha, jeśli chodzi o ginekologa to leczę się prywatnie. Nie mam już siły i psychiki, żeby iść do ginekologa na NFZ i do jakiejś kliniki ze studentami (choć sama jestem studentką medycyny - a to dzięki strasznym lekarzom w jeszcze straszniejszym szpitalu na Polnej w Poznaniu), jednak już dawno nie byłam, jakaś niechęć mam do lekarzy tej specjalizacji teraz i jakoś nie mogę się zmusić. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×