SowaJoanna 0 Napisano Czerwiec 14, 2023 Dzień dobry, generalnie uważam, że z narzeczonym tworzymy całkiem fajną parę, względnie ok wychodzi nam rozwiązywanie konfliktów, czasami jest lepiej, a czasami gorzej jak u każdego, jest między nami dość dużo sporów, ale zazwyczaj udawało nam się dochodzić do jakiegoś porozumienia. Nie możemy się natomiast porozumieć w ogóle co do organizacji wesela - nie jest sporne to, że oboje chcemy coś zorganizować, tak aby móc pocelebrować z najbliższymi tę okazję. Mój narzeczony pochodzi ze wsi, gdzie organizuje się duże wesela przy udziale dzieci, z disco polo i dewolajem (ten dewolaj to jest taka przenośnia tego przaśnego remizowego klimatu). Ja natomiast cały czas miałam wyobrażenie wesela nieco bardziej z klasą, mała ilość osób, głównie bliskich przyjaciół i najbliższej rodziny, bez disco polo, dzieci i tego dewolaja, o którym pisałam wyżej - trochę takie eleganckie przyjęcie ślubne, ale z tańcami, bez tych obrzydliwych zabaw około północy i tej całej otoczki. Tych punktów spornych jest dużo więcej, ale nie będę wdawać się już w szczegóły. Próbowałam namówić narzeczonego, żebyśmy zrobili właśnie wesele w tym klimacie, a także zaś żeby nie zapraszać gości z dziećmi (dzieci w rodzinie mojego narzeczonego są wychowywane w zasadzie bezstresowo, jako ósmy cud świata, więc są niewyobrażalnie rozwydrzone i atencyjne, obawiam się że zepsują mi i moim gościom zabawę, a przy okazji coś zniszczą, a poza tym z uwagi na ich zachowanie - po prostu nie znoszę przebywać w ich towarzystwie). Narzeczony odpowiedział mi, że bez dzieci on nie widzi możliwości organizowania wesele w ogóle, bo jego rodzina jak dostanie zaproszenie bez dzieci to się obrazi, a on nie chce generować konfliktów. Moja wizja wesela, za które przecież ja też mam zapłacić i które ma sprawić i mi i jemu radość, jest mniej istotna niż to czego żąda rodzina mojego faceta. Próbowałam pójść na jakieś kompromisy itd., ale w zasadzie co do wesela i jego organizacji mój narzeczony nie widzi jakiejkolwiek możliwości pójścia na kompromis, jego postawa jest roszczeniowa, że mają być dzieci, ma być disco polo i dewolaj (no bo dzieci muszą coś zjeść, a dewolaj się sprawdzi najlepiej). Coś tam się porozumieliśmy co do częstotliwości puszczania tego przeklętego disco polo, gdzie rzekomo poszedł mi na ustępstwa, bo chyba jedna na 5 piosenek ma być disco polo (co mnie wybitnie nie satysfakcjonuje, bo nie chcę zapamiętać mojego własnego wesela jako przaśnej potańcówki z pijanym wujkiem Andrzejem który śpi na stole, a w tle leci Zenek). Względnie też ustaliliśmy listę gości, która oboje nas satysfakcjonuje (poza tymi dziećmi oczywiście). W zasadzie to jeżeli się nie podporządkuję, to ślubu nie będzie (a co najmniej wesela jakiegokolwiek). Kłótni na ten temat pomiędzy nami było tyle, że jak tylko zaczynam rozmowę o tej imprezie i żeby to jakoś ogarnąć, to narzeczony ucina temat, zamyka się w sobie, ewentualnie zaczyna krzyczeć, że mam mu dać spokój. Ja też już w całym moim sfrustrowaniu tematem powiedziałam mu, że skoro żąda zaproszenia dzieci, to proszę bardzo - ale ja w tym nie będę uczestniczyła, żadnych zabaw z tymi potworkami, żadnych zdjęć i niech sobie radzi sam i tłumaczy rodzinie, czemu odmówiłam jakiejkolwiek integracji. Ale to też nie jest rozwiązanie, bo jeżeli mielibyśmy faktycznie być małżeństwem, to robienie sobie na złość nie jest metodą rozwiązywania konfliktów. Prawdę mówiąc w ogóle odechciało mi się cokolwiek organizować, skoro wesele za które mam zapłacić niemałe pieniądze, ma być zorganizowane tak, żeby rodzina mojego narzeczonego się dobrze bawiła, a ja i moja część gości już jesteśmy nieistotni. Samo wesele jednak nie jest takim problemem, to w sumie tylko jedna impreza, gdzie nawet jak nie będę zadowolona i nie będzie to ślub moich marzeń, to jakoś sobie z tym dam radę, najwyżej będzie mi jakiś czas przykro. To co mnie martwi najbardziej, to kwestia tego, że skoro przy tak błahej kwestii jak wesele, narzeczony nie jest w stanie pójść na kompromis - tylko muszę spełniać jego żądania (i zapewne jego matki i ojca, ale to już jest kwestia na osobny post), to jak mam wierzyć że dogadamy się w kwestiach istotniejszych - pracy, nieruchomości, ewentualnego posiadania dzieci, wychowania tych dzieci, miejsca zamieszkania itd. Czy da się w ogóle funkcjonować dalej w związku, w którym nawet zorganizowanie ślubu i wesela jest kwestią tak konfliktogenną, nasze wizje są tak różne, a narzeczony nie chce w zasadzie z czymkolwiek pójść mi na rękę. Czy ktoś się spotkał z podobnym problemem? Czy macie może jakieś metody na rozwiązywanie takich konfliktów? Czy powinnam pójść narzeczonemu na rękę żeby sobie organizował wszystko po swojemu? Ale jak raz się złamię i zrobimy wszystko tak jak on tego żąda, to obawiam się, że dalej w tej relacji będę już tylko pod pantoflem, czego absolutnie nie chcę. Poza tym będzie mi strasznie szkoda pieniędzy na wesele, z którego mam ostatecznie być niezadowolona. Jestem już trochę podłamana. Ślub rzekomo jest jednym z szczęśliwszych wydarzeń w życiu, a ja mam dosyć jeszcze zanim zaczęliśmy na dobre coś organizować. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Anielika 213 Napisano Czerwiec 16, 2023 Jak bez dzieci, to bedziesz miala przy okazji jego rodzine z glowy, bo nie przyjda na wesele Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Janbravo 6 Napisano Czerwiec 20, 2023 Konpromis, ale definicja tego słowa twoerdzi, że obie strony mają pójść na pewne ustepstwa pod jakimś względem, a Ty jak sama napisalas: dzieci nie lubisz (tych ktore mają byc zaproszone) i ma ich nie być i tyle. Więc jak nie chcesz iść na kompromis, nie oczekuj że narzeczony pójdzie na Twoje widzimisie pod kazdym względem. Podpowiem jedną mądrość "życiową": im więcej planujesz, dopieszczając wszelkie aspekty wesela, w glowie piszesz scenariusze kto gdzie ma byc o ktorej godzinie i w jakim stanie, tym gorzej świadczy o Tobie. Wesele to ma być chwila, która zapamietasz do końca życia, daj się ponieść tej chwili, pozwol swoim gosciom zająć się tym, aby było miło, tak aby wszyscy bawili się tak jak lubią, a nie tak jak Ty sobie życzysz, bo do końca zycia bedziesz pamietala tylko to, że wujek Andrzej wypil o dwa kieliszki za dużo, a kolezanka czy kuzynka miala kolor ...enki taki jakiego Ty nie chciałaś widzieć na swoim weselu. Wybacz, ale w moich oczach takie imprezy to tylko fałsz i chęć pokazania się. No i Twoje podejście apropos "albo bez dzieci albo slubu i wesela nie bedzie" świadczy tylko o tym, że jesteś mega zarozumiałą osobą, nie myślisz szerzej niz tylko o sobie, nie myslisz o rodzinie swojej i narzeczonego, która to ma dzieci i dostanie zaproszenie na slub i wesele pod warunkiem że pojawią się "bez dzieci". Dziecko to nie zabawka, która odstawia się w kąt i wychodzi na imprezę (okey sa takie rodziny gdzie dziecko wiecej czasu spedza z dziadkami, ciotkami i sasiadami niz z rodzicami, bo oni sobie imprezuja), dzieciom tez trzeba tej swiat pokazywać, obyczaje, zachowania, zasady, tradycje, a nie tylko odpalic psi patrol. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Marta ostojska 8 Napisano Lipiec 3, 2023 Zawsze są konflikty co do wesela, a jak się jeszcze rodzice wtrącą jednej czy drugiej strony to już wgl masakra. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
pati1236 6 Napisano Lipiec 15, 2023 Dnia 14.06.2023 o 11:30, SowaJoanna napisał: Dzień dobry, generalnie uważam, że z narzeczonym tworzymy całkiem fajną parę, względnie ok wychodzi nam rozwiązywanie konfliktów, czasami jest lepiej, a czasami gorzej jak u każdego, jest między nami dość dużo sporów, ale zazwyczaj udawało nam się dochodzić do jakiegoś porozumienia. Nie możemy się natomiast porozumieć w ogóle co do organizacji wesela - nie jest sporne to, że oboje chcemy coś zorganizować, tak aby móc pocelebrować z najbliższymi tę okazję. Mój narzeczony pochodzi ze wsi, gdzie organizuje się duże wesela przy udziale dzieci, z disco polo i dewolajem (ten dewolaj to jest taka przenośnia tego przaśnego remizowego klimatu). Ja natomiast cały czas miałam wyobrażenie wesela nieco bardziej z klasą, mała ilość osób, głównie bliskich przyjaciół i najbliższej rodziny, bez disco polo, dzieci i tego dewolaja, o którym pisałam wyżej - trochę takie eleganckie przyjęcie ślubne, ale z tańcami, bez tych obrzydliwych zabaw około północy i tej całej otoczki. Tych punktów spornych jest dużo więcej, ale nie będę wdawać się już w szczegóły. Próbowałam namówić narzeczonego, żebyśmy zrobili właśnie wesele w tym klimacie, a także zaś żeby nie zapraszać gości z dziećmi (dzieci w rodzinie mojego narzeczonego są wychowywane w zasadzie bezstresowo, jako ósmy cud świata, więc są niewyobrażalnie rozwydrzone i atencyjne, obawiam się że zepsują mi i moim gościom zabawę, a przy okazji coś zniszczą, a poza tym z uwagi na ich zachowanie - po prostu nie znoszę przebywać w ich towarzystwie). Narzeczony odpowiedział mi, że bez dzieci on nie widzi możliwości organizowania wesele w ogóle, bo jego rodzina jak dostanie zaproszenie bez dzieci to się obrazi, a on nie chce generować konfliktów. Moja wizja wesela, za które przecież ja też mam zapłacić i które ma sprawić i mi i jemu radość, jest mniej istotna niż to czego żąda rodzina mojego faceta. Próbowałam pójść na jakieś kompromisy itd., ale w zasadzie co do wesela i jego organizacji mój narzeczony nie widzi jakiejkolwiek możliwości pójścia na kompromis, jego postawa jest roszczeniowa, że mają być dzieci, ma być disco polo i dewolaj (no bo dzieci muszą coś zjeść, a dewolaj się sprawdzi najlepiej). Coś tam się porozumieliśmy co do częstotliwości puszczania tego przeklętego disco polo, gdzie rzekomo poszedł mi na ustępstwa, bo chyba jedna na 5 piosenek ma być disco polo (co mnie wybitnie nie satysfakcjonuje, bo nie chcę zapamiętać mojego własnego wesela jako przaśnej potańcówki z pijanym wujkiem Andrzejem który śpi na stole, a w tle leci Zenek). Względnie też ustaliliśmy listę gości, która oboje nas satysfakcjonuje (poza tymi dziećmi oczywiście). W zasadzie to jeżeli się nie podporządkuję, to ślubu nie będzie (a co najmniej wesela jakiegokolwiek). Kłótni na ten temat pomiędzy nami było tyle, że jak tylko zaczynam rozmowę o tej imprezie i żeby to jakoś ogarnąć, to narzeczony ucina temat, zamyka się w sobie, ewentualnie zaczyna krzyczeć, że mam mu dać spokój. Ja też już w całym moim sfrustrowaniu tematem powiedziałam mu, że skoro żąda zaproszenia dzieci, to proszę bardzo - ale ja w tym nie będę uczestniczyła, żadnych zabaw z tymi potworkami, żadnych zdjęć i niech sobie radzi sam i tłumaczy rodzinie, czemu odmówiłam jakiejkolwiek integracji. Ale to też nie jest rozwiązanie, bo jeżeli mielibyśmy faktycznie być małżeństwem, to robienie sobie na złość nie jest metodą rozwiązywania konfliktów. Prawdę mówiąc w ogóle odechciało mi się cokolwiek organizować, skoro wesele za które mam zapłacić niemałe pieniądze, ma być zorganizowane tak, żeby rodzina mojego narzeczonego się dobrze bawiła, a ja i moja część gości już jesteśmy nieistotni. Samo wesele jednak nie jest takim problemem, to w sumie tylko jedna impreza, gdzie nawet jak nie będę zadowolona i nie będzie to ślub moich marzeń, to jakoś sobie z tym dam radę, najwyżej będzie mi jakiś czas przykro. To co mnie martwi najbardziej, to kwestia tego, że skoro przy tak błahej kwestii jak wesele, narzeczony nie jest w stanie pójść na kompromis - tylko muszę spełniać jego żądania (i zapewne jego matki i ojca, ale to już jest kwestia na osobny post), to jak mam wierzyć że dogadamy się w kwestiach istotniejszych - pracy, nieruchomości, ewentualnego posiadania dzieci, wychowania tych dzieci, miejsca zamieszkania itd. Czy da się w ogóle funkcjonować dalej w związku, w którym nawet zorganizowanie ślubu i wesela jest kwestią tak konfliktogenną, nasze wizje są tak różne, a narzeczony nie chce w zasadzie z czymkolwiek pójść mi na rękę. Czy ktoś się spotkał z podobnym problemem? Czy macie może jakieś metody na rozwiązywanie takich konfliktów? Czy powinnam pójść narzeczonemu na rękę żeby sobie organizował wszystko po swojemu? Ale jak raz się złamię i zrobimy wszystko tak jak on tego żąda, to obawiam się, że dalej w tej relacji będę już tylko pod pantoflem, czego absolutnie nie chcę. Poza tym będzie mi strasznie szkoda pieniędzy na wesele, z którego mam ostatecznie być niezadowolona. Jestem już trochę podłamana. Ślub rzekomo jest jednym z szczęśliwszych wydarzeń w życiu, a ja mam dosyć jeszcze zanim zaczęliśmy na dobre coś organizować. Ja miałam podobnie i powiem ci coś czego nie posłuchasz,bo kochasz narzeczonego,ale uciekaj. Taki związek,gdzie mama tata są zbyt ważni,a twoje zdanie się nie liczy nie będziecie szczęśliwi i wiele razy będziesz chciała się od męża i jego rodziny uwolnić. Napisze ci teraz jak było u mnie. Moim marzeniem był skromny ślub we dwoje,ale maż chciał jak to nazwał "pokazówkę dla rodziny". Okej zgodziłam się i to było dla mnie naprawdę okej. Miał zaprosić tylko mamę,chrzestna i dziadkow, ja tak samo rodzice i chrzestni,ale przyszło co do czego matka jego się wtrąciła,że będzie jeszcze jej jedna siostra okej, później maż chciał znajomych okej. Więc ja też chciałam zaprosić moje ciocie i wojków z rodzinami(mój tata ma 8 rodzeństwa),ale nie wyobrażam sobie żeby rodzina męża była cała plus koledzy,a ja swojej nie zaprosiłam. Mąż nie miał nic przeciwko większej liczbie gości,ale ja chciałam i myślałam,że tak będzie jak ustaliliśmy,że to będzie tylko przyjęcie weselne do 20-22 i koniec,a mąż i jego mamusia,że nie bo tyle gości zaprosiłam,bo wszyscy tak robią. Na sali weselnej,która mi się nie podobała powstrzymywałam się tylko żeby się nie popłakać,a oni jak idealna para wszystko wybierali,ustalali, tam dowiedziałam się, że moje wesele będzie do rana na co powiedziałam,że wolę do 22,ale oni swoje. Później zaczełam płakać,probowałam rozmawiać z mężem,a on co zrobił? Wyszedł. Na to ja po przemyśleniu tego wziełam walizki( na codzień mieszkaliśmy za granicą,ale przyjechaliśmy w odwiedziny do jego mamy) i chciałam udać się zdała od tego domu i od tej rodziny,ale wyszła mamusia,która zaczęła trzymać mi walizki, do tego zadzwoniła do narzeczonego i mojej matki, jeszcze groziła mi policja i stwierdziła,że coś brałam( wypiłam jedną porcję whyski taka typową) ja na to żeby dzwoniła,bo nic złego nie robię,chce wyjść z jej terenu i zamówić taxi do hotelu tyle. W końcu wyszarpałam się, jedna walizkę,która trzymała już zostawiłam i poszłam na przystanek zamówić taxi. Mój mąż podjechał z kolegą,to powiedziałam,że ja tam nie wrócę,a on spytał czy może pojechać że mną do hotelu. Zgodziłam się niestety. Pojechał ze mną,ale wesele nadal miało być takie jakie zaplanował z matką. Wiele razy chciałam odejść,ale zawsze płakał,zatrzymywał mnie,jego rodzina mnie obrażała,a on nic na to. Ostatecznie dowiedziałam się,że bierze amfetamine. Wtedy miał być koniec,ale pojechał na prywatne leczenie do Polski i znowu z tęsknoty uległam,ale ślub już wzięliśmy tylko my dwoje i świadkowie bez wesela i przełożyliśmy na wcześniejszy termin. Teraz jest czysty,sprawdzałam. Nie piję,nie ćpa,ale nie jestem szczęśliwa,a wręcz przeciwnie. Do jego rodziny nie jeżdże,jeździ sam,ale oni zawsze będą w tle,zawsze jego rodzina będzie święta,a ja będę wariatką. Jestem teraz co gorsza z nim w ciąży. Nie odbiore dziecku ojca,nie chce dopuścić dzieci do teściowej i jego rodziny,ale wiem,że nie mogę mu tego zabronić. Czasem warto poczekać na tego właściwego faceta,który nie będzie patrzył na rodzinę. To ty masz być jego rodzina,a do mamusi,to można jechać na obiad,a nie pytać jak organizować ślub,później całe życie. Moja rada uciekaj! Jestem w 100%pewna,że nigdy w takim małżeństwie nie będziesz szczęśliwa i to nie chodzi o wesele,bo to tylko jeden dzień,ale o całe życie,które będzie podobnie wygladało. Moim zdaniem w takiej sytuacji już tak naprawdę nic nie pomoże. Jak ma charakter maminsynka,to nie będzie odpowiednim facetem do życia. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
pati1236 6 Napisano Lipiec 15, 2023 Jeszcze co do wesela bez dzieci,to też uważam,że jeśli ktoś chce przyjść,to przyjdzie. Przecież są babcie,ciocie,koleżanki zwłaszcza w sobotę myślę,że nie powinno być problemu żeby ktoś na weekend zajął się dzieckiem. Wiadomo są wyjątki np. jak dziecko jest bardzo małe i trzeba karmić piersią no,ale nie wszyscy muszą być,jednak większość jak chce to przyjdzie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach