Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

nusia1

BPD- Borderline..kto żyje z taką osobą? jak z nimi żyć?

Polecane posty

jestem panną- z 5 letnim stazem.. pisze zeby sie wygadać..nie chce porad o treści: odejdź póki nie macie slubu..bo i tak nie dam rady:( poza tym miłosc nie polega na tym aby uciekac gdy pojawią sie problemy- ale by sie wspierac i wspólnie je rozwiązywac.. zycie bez niego było jeszcze bardziej szare..własciwie - jakbym w ogłóle nie zyła. a znim- czasem pięknie, czasem okropnie. dzis zdecydowałam sie bo przeczytałam pewną rzecz i mój ukochany ma chyba ten syndrom: BORDERLINE..:( http://bpd.szybkanauka.net tez przezył odejscie ojca a jego matka ciągle płakała- to musiało miec wpływ na małe dziecko... nasza histroria zaczęła sie pięknie..poznalismy sie jeszcze na studiach- wielka miłosc!!( taka dojrzalsza..nie pierwsza..) pierwsze lata było cudownie..ale kiedy otworzył własną działalnosc- duzo sie zmieniło..w jego zachowaniu.. ogólnie pasuje do niego 90% cech osób z borderline.. ma te słynne ataki złości( mysle ze zaczęły dawac o sobie pod wpływem stresu:( ) . dochodzi do tego zazdrośc- niezdrowa! wyolbrzymianie faktów, podejrzenia, zazdrosc o moją rodzine, przyjaciółki.. stroni od ludzi, a gdy juz go wyciągne- szybko sie nudzi, bawi komórką.. nie ma swoich przyjaciół. prowokuje kłotnie- np. ze gdzies byłam za długo, lub śmiałam sie do kogoś...i potrafi męczyc temat czasem godzinami..:( a pod koniec juz nie chce mnie sie nic- jedynie spać.. odpływają mi siły.. wszystko ma barwy białe- czarne..bo wszyscy faceci to śmieci, do pięt mu nie dorastają, a kobiety to kurwy...żadna nie jest warta uwagi..tylko ja jestem inna..(i tu boje sie ze kiedys minie faza fascynacji- idealizowania- bo juz jest bardziej upierdliwy- i co wtedy?) w nasze kłótni nie ma wygranych- czasem płacze, lub odchodze.rzadko on przyznaje sie do winy sam- czesciej gdy mu to powiem ze powinien.. u niego występuje tzw. acting- out.. nie lubi nikogo..nikt mu nie jest potrzebny... uwaza ze jest najlepszy na świecie..ciągle mi to powtarza- ze jak nie widze tego to mam sie rozejrzec kto po ulicach chodzi.. ma słabą pamięć- nie pamieta czegos co mówiłam 3 godz. wczesniej.. potrafi być bardzo czuły a za 20 minut- cos mu sie przypomni i mnie zaczepia:( kazdą próbe dotarcia do niego- traktuje jako - atak! i od razu zaczyna sie kontra...( rzadko kiedy słucha do konca- ale wtedy nic nie mówi i jest smutny..) postrzega świat emocjami nie faktami- z igły zawsze potrafi zrobić widły.. jest egocentryczny, nerwowy, ironiczny... czasem wydaje mnie sie ze limituje moją cierpliwość:( a gdy sie popłacze to jest miły- nagle zmienia mu sie humor..( choc zdarzyło sie powiedzieć -nie becz!..) Gdy chce mu powiedziec cos miłego- to czasem przyjmuje ale często słysze - nie ściemniaj mnie... Najgorsze są jednak te zmienne nastroje!!on potrafi w jednym dniu byc słodki - za 2 godziny zły- potem za 20 minut znowu kochany i pod wieczór znowu zły... czasem nie mam juz siły na takie zmiany nastrojów... jestem zmęczona..ale są te PIĘKNE nirmalne dni... pomóżcie mi- poradzcie jak postępowac z kims takim?? co robic gdy jest zły? uspokajać? zejsc z drogi? bo kłocic sie nie wolno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PASTUCH GAZOWY
opierając sie na tym co piszesz to myślę zę cokolwiek zrobisz będziesz swego rodzaju ofiarą bo to Ty weźmiesz na siebie (i chyba cały czas bierzesz) odpowiedzialność za wasz związek.. nie twierdzę ze jemu mniej zależy ale jesli jest taki jak opisujesz to nie potrafi dokonać właściwej oceny sytuacji.. hmmmmm, najlepsza byłaby praca nad sobą (nie piszę psychoterapia ale to w gruncie rzeczy to samo) ale zeby zacząc coś w sobie zmieniać trzeba rozpoznać i zrozumieć w czym leży nasz problem w relacju z sobą samymm i otoczeniem... jeśli do jakiegoś zrozumienia siebie nie dojdzie to bedzie tak trwało.. i tylko od Ciebie będzie zależec czy sie skończy czy nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no własnie o to chodzi- ze on twierdzi ze mnie kocha! ja to widze! wiem, czuje... najbardziej na świecie! i potrafi byc naprawde wspaniały! kiedy jest sobą...bo kiedy wchodzi jego drugie \"ja\" to kończy sie piekno dnia... no i to prawda ze nie potrafi racjonalnie oceniać sytuacji....czasami...bo nie zawsze... nigdy nie wiadomo jednak kiedy bedzie maiał - \"tę chwilę\" to jak piekło i niebo..ogień i woda...dzień i noc... ja staram sie pracowac nad sobą w ten sposób ze nie biorę juz tego tak do siebie..oddzielam sie od niego murkiem...ale wychodzi mi to 5 razy a za 6 płacze..i jest mi źle.... do tego nie potrafie wymazać przepięknych 4 lat mojego życia..tych najpiękniejszych:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PASTUCH GAZOWY
może być tak ze będziesz czekała całe zycie na "tę chwilę" o d jednej chwili do drugiej.. pytanie jest takie: czy istnieje szansa na to żeby ON zrozumiał ze MA problem? bo jesli taka szansa jest znikoma to pozostaje czekanie na chwile albo odejscie. pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przeraziłam się
bo ten opis pasuje do mnie, ale z jednym wyjątkiem nie miałam jakichś traumatycznych przeżyć w dzieciństwie (no chyba żen ie pamiętam ) ale jestem własnie taka rozchwiana , popadam ze skrajności w skrajność , niesamowite nononoon

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Psycholog konieczny
Musisz go namówić na wizyte, albo idź z nim :-D, bo moim zdaniem on sam, ani wy sobie nie poradzicie :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magicelle
ja mysle ze nie. To normalny wrazliwy czlowiek. zna swa wartosc nie lubi jak ktos nim poiat itd. Tul go mow z nim okazuj czucie:) a bedzie dobrze:) rozmawiaj ale nic na siłe kiedy tego obje bedziecie chcieli:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Też coś o tym wiemm
Przeczytałam i mam wrażenie że mój chłopak jest bardzo podobny. Może nie posiada wsztskich wymienionych cech ale wiele. No i przeżył w wieku 17 lat śmierć ojca co miało na niego bardzo duży wpływ. Jeśli o mnie chodzi to staram sie przeczekać te jego wybuchy złości. Często pomaga. Po prostu nie dawać mu argumentów do dalszej złosci, chciaż czasem sam je sobie wymyśla. Staram sie patrzeć na niego jak na osobę która sama nie moze poradzic sobie z własnymi emocjami i dlatego stara sie je wyładować na mnie. Nie chodzi tu o to aby patrzeć na niego z litoscią, ale żeby pamiętać że to jego zachowanie wynika z jakis wewnętrznych problemów a nie z cech charakteru. Nie wiem czy to wszystko co napisałam ma sens....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobietka.a
Wiatm Piszę sobie na innym forum, ale do was zajrzałam. Mój facet to borderline, jestem z nim od 8 lat. Teraz ma 25 lat i od jakiś 2-3 lat jest coraz gorzej. Wszystkie cechy określane jako typowe dla borderline są jego cechami. Ja już nie mam siły, jak zmieniłam już swoje życie, jak już mu schodzę z drogi, ale przecież nie mogę się zupełnie zatraacić. Życie z nim to huśtawka nastrojów, nie wiadomo kiedy wpadnie we wściekłość, najmniejsza rzecz go wyprowadza z równowagi. Raz mówi, że kocha ponad życie, a zaraz wykrzykuje w najgorszych obelgach jak mnie nienawidzi. Gdu jest dobrze, to czuję, że jest do mnie przyssany. Bardzo wrażliwy na swoim punkcie, nie można nawet "źle" na niego się popatrzeć, bo zaraz krzyczy i wyolbrzymia wszystko, że się z niego naśmiewam (ja czy ktoś inny - to bez znaczenia). Kiedyś się spóźniłam na autobus to pociął się nożem na rękach żebym widziała, jaki ból mu zadałam, teraz nie tnie się, ale gryzie, ma pełno rozgryzionych ran na rękach, niszczy rzeczy, nie zależnie czy to coś wartościowego, czy to coś z czym wiążą się wspomnienia, czy to jest moje czy jego. Teraz jak jest w szale to mnie bije, kopie, gryzie, nic do niego wtedy nie dochodzi, ma dziki wzrok, po prostu amok. Nie znosi najmniejszej krytyki, Ciągle uważa, że go zdradzam, wszędzie węszy podstęp. Próbuje mnie kontrolować, gdzie z kim się spotykam, o czym ropzmawiam itd... ale ja nie mogę nigdy się dowiedzieć gdzie jest, co robi, bo wtedy zaczyna wrzeszczeć że mu nie wierzę, że jaka ze mnie kobieta, i wyłacza telefon. Zmienia ciągle znajomych, ja to nazwałam "etap następnej fascynacji" co rusz ma nowego kolegę, przejmuje wtedy jego zachowania, jego słowa, gesty, wtedy ja jestem na dalszym miejscu, poświęca się dla tego kogoś, aż do czasu gdy jest mały zgrzyt, wtedy kolega jest całkowicie skreślony z listy. Czasami jakaś "przyjaźń" się odnawia, ale to po roku, dwóch i już nie jest tak emocjonalna. Gdy się pokłócimy to szaleńczo jeździ samochodem, wszczyna bójki z obcymi ludźmi, staje się zaczepny, sięga po narkotyki. Nie panuje nad sobą. Wiele, naprawde bardzo wiele cech mogę tu przytaczać... Ja już nie mam siły z nim być, jest coraz gorzej, już próbuję z nim rozmawiać spokojnie, nie reagować na jego zachowania, ale jak zacznie mnie wyzywać od najgorszych za nic wtedy nie wytrzymuję. Czy zejdę mu z drogi czy nie - i tak będzie awantura. Naprawde próboiwałam na tysiące sposobów ratować związek, wiem, że mój facet jest chory, ale nawet on nie chce pójść po poradę do lekarza, nigdzie. Ja już umiram przez niego. Chcę odejść, a nie potrafię. Co robić, jak postępować, czy da się uratować, czy mam cierpieć przez resztę życia?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bylam z takim facetem
ponad 3 lata, z czego w sumie 2 lata to juz koszmar, tez doszlam do wniosku ze ma to samo co napisalas, do tej pory mam z nim czasem kontakt, powiedzialam mu o tym, mowilam zeby sie leczyl, zeby udal sie do specjalisty, on twierdzi ze mu nic nie jest, kiedys tylko juz po naszym rozstaniu poznal podobna do niego dziewczyne i wtedy zrozumial jak ciezko zyc z takim czlowiekiem, nie wytrzymali ze soba 3 miesiecy. A ja? Niestety bylam juz u kresu wytrzymalosci psychicznej, a jak poszlam do pracy to jeszcze gorzej sie zrobilo, wiadomo zazdrosc, ciagle klotnie, dzwonil do mnie po 40 razy na dzien i mnie po prostu zameczal, bo mialam prace wyjazdowa. Stalo sie to nie do zniesienia, i pewnego dnia powiedzialam dosc, niestety nie poradze Ci nic dobrego, bo wiadomym jest ze osoby z tym zaburzeniem powinny sie leczyc i to od razu u psychiatry (tak gdzies czytalam), wtedy moze daloby sie wytrzymac z nimi na dluzej, ale bez leczenia to ciezko bedzie, ja postanowilam skonczyc, rozstalam sie z nim, zyje sobie teraz bezstresowo i jest super, i widze ilu jest fajnych chlopakow na swiecie, bez takich zaburzen. A i jeszcze jedno: osoby z tym zaburzeniem wydaja sie pozornie atrakcyjne dla innych i latwo uzalezniaja od siebie partnerow swoje "ofiary", ja niestety mam w sobie cechy ofiary i naprawde ciezko sie wyzwolic z takiego zwiazku, wiem o tym, z moim bylym przezylam jednoczesnie i najpiekniejsze i najgorsze chwile bycia we dwoje, byl taki skrajny, ale wiem tez ze nie mozna pamietac tylko tego co dobre, bo osoby z tym zaburzeniem potrafia byc naprawde czasem czule, dobre do granic, zeby po chiwili wszystko zniszczyc, a my ofiary uzalezniamy sie od dobrych chwil. Niestety wiem ze rada jest tylko jedna: albo leczenie, albo dajcie sobie spokoj, na pewne rzeczy nie ma miejsca w zwiazku partnerskim i jesli chcecie czekac az stanie sie cos zlego to czekajcie, powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bylam z takim facetem
jeszcze slowo do kobietki powyzej: dziewczyno co Ty jeszcze z nim robisz? uciekaj poki mozesz! chcesz zeby tak wygladalo cale Twoje zycie? moj az do takich rzeczy sie nie posuwal a i tak zmeczyl mnie psychicznie okropnie i postanowilam poszukac kogos normalnego, dziewczyny zdajcie sobie z tego sprawe ze jestescie ofiarami i wiecie ze ofiary sie uzalezniaja od swoich oprawcow? tak samo jest w rodzinach np alkoholikow, ciezko sie z tego wyzwolic, ale da sie, ja sie i tak ciesze ze udalo mi sie z tego wyjsc bez pomocy specjalisty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upppppppppppppppppa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobietka.a
Byłam z takim facetem, ja chyba też niedługo będę mogła tak podpisywać się jak ty. Za dużo mi dał popalić ten mój, juz nie rozpaczam tak strasznie jak jeszcze z 5 miesięcy temu, już dłuższe są przerwy w niewidywaniu sie, coraz częstsze kłótnie. Ja już nie daje rady Na dodatek on strasznie jest zżyty ze swoją matką. Ostatnio chciała mnie wkopać w jakies sprawy finansowe (dosyć długa historia, więc nie będę pisać), bo ona ma kłopoty finansowe, nabrała kredytów i ma trudności ze spłacaniem, a że ja mam bardzo doba pracę i myślała, ze dla niej będę kłamać, więc spróbowała sfałszować mój podpis. Niestety (dla niej) wyszło wszystko na jaw, policja się o tym dowiedziała, a ona jeszcze chciała mnie wkopać, żeby swój tyłek bronić.... No i teraz nagadała swojemu synkowi, że przeze mnie (!) wyrzucili ja z pracy i nie ma jak spłacić kredytów. No i synek stanął w obronie mamusi, mimo ewidentnie wiadomo, że robiła matactwa i sama na siebie bat nakręciła.Ale wiadomo jak w przysłowiu... ktos tam zawinił, a cygana powiesili. No i juz nawet moja noga tam nie stanie w tym patologicznym domku, a mój niech żyje sobie z mamusią i dalej niech wkrecają innuch i obgaduja. Wisi mi to. Wiem doskonale, że mój za jakieś pare dni bedzie wariować za mną i tęsknić, ale ja już nie mam siły wchodzić w jego rodzinkę. Próbowałam mu pomóc, ze wszystkich sił, jak to moja przyjaciółka powiedziała, że zrobiłam dla niego i tak za dużo, że żadna inna by tyle nie zrobiła, a on ani razu nie wykorzystał szansy. Jestem już zmęczona, słaba i bez chęci. A jeszcze ta historia z jego matką - ewidentna jej wina, a mój chociaż to widzi (bo na poczatku się przyznał, że matka źle zrobiła) to teraz na mnie najeżdża, że taka chamka ze mnie, że jego mamusi nie kryłam. I na nic moje tłumaczenia, że tak się nie robi, że to było oszustwo, że jego stara wciągnęła mnie w to i nawet przez chwile nie pomyślała o konsekwencjach o mnie, że mogłabym mieć wielkie kłopoty w pracy (jestem kierowniczka działu finansowego), a nawet mogłabym stracic pracę, a mam na utrzymaniu dziecko, a na mojego przeciez liczyc nie mogę, bo nie pracuje itd...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak to czytam
to odnosze wrażenie że tez jestem Bordeline ..........ale doczytalam sie kiedys że podobne objawy przejmuje mozg po pourazowym doznaniu. JAko dziecko to przezylam i nie wiem ale te zmiany nastroju to dziwne podenerwowanie to mnir przeraża ja jestem ciągle rozdrazniona. Leczylam się na depresje ale czy to napewno to skoro dalej tkwie w jakiejs matni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak to czytam
i jeszcze jedno często odnosze wrażenie że powinnam byc sama bo nie potrafie akceptowac innego człowieka tłumacze to niedopasowaniem ale ja chyba naprawde nie potrafie im dłuzej razem tym bardziej mnie drazni jego slowa zachowanie wszystko i najchetniej zapomnialabym o jego istnieniu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Greggg
Hmmm ostatnio zacząłem sie interesowac tym tematem i niestety musze powiedziec ze znaleziony opis w internecie zgadza sie w99% ze mna... Teraz wiem dlaczego jestem taki prze....y do zycia dla drugiej połowy.... zawsze jest to samo... dwa długie zwiazki.... kazdy rozpadł bo dokładnie tak samo postąpiłem..... rozwaliłem je swiadomie... szukajac czegos lepszego..... Nawet nie wiecie jakie to trudne.... pozornie moze jestem normalny ale w srodku to istna burza... Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak to czytam
to wiem że choroba emocji jest straszna ja to myslę że w nas często choruje dusza i latwiej wyleczyc skaleczony palec niz skaleczona dusze a dusze kaleczą nam rodzice od dziecka potem szkola i srodowisko więc samo od siebie to nie przychodzi tylko w wyniku splotu okoliczności więc świadomośc tego może jedynie pomoc bo starmy sie wtedy zapanowywac nad tym.prynajmniej ja usiłuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobietka.a
Ja już próbowałam swojego jakoś uspokajać, próbowałam postępować zgodnie z tym co napisali jak należy postepować z osobami z BPD, i nic nie pomogło Gdy krzyczał, gdy wpadał w szał, spokojnie słuchałam a potem przytulałam, uspokajałam, mówiła jak bardzo go kocham, że nie ma nikogo innego tylko on, całowałam i widziałam ze się uspokaja, ale za chwilę wystarczyło, ze ktoś do mnie zadzwonił juz był podejrzliwy, juz stawał się nerwowy. Wariactwo. On zawsze mógł robic prawie wszystko, a ja byłam kontrolowana na każdym kroku, nawet przymykałam na to oczy, bo przeciez nic złego nie robiłam, ale pomimo, że nie dawałam mu powodów do zazdrości to i tak mnie oskarżał. Ja wiem, że osoby z BPD są ciężkie we współżyciu, ale ja przecież też mam uczucia, też chcę dobrze i szczęścliwie żyć, nie chcę żeby mnie wyzywał od najgorszych, chcę mieć dobre życie. Dlaczego miałabym ciągle być dobra, spolegliwa, bo on wariuje, bo nie potrafi panować nad sobą? Nawet nie chce się leczyć, to dlaczego ja mam poświęcać się cała? Jestem człowiekiem i szacunek mi się należy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przeczytałem trochę tego
tekstu i zdałem sobie sprawę, że to tak jakby o mnie (na pewno o mnie).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobietka.a
powiedz sam, jak z wami postępować? Ja już jestem w takiej kropce, że chce odejśc po 8 latach od swojego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przeczytałem trochę tego
Powiem Ci, że całego tekstu nie czytałem (ale na pewno przeczytam, może mi jakoś pomoże), więc nie wiem, czy się wszystko będzie zgadzać, ale powiem Ci jaki jestem. Nie mam dziewczyny. Kiedyś miałem, ale nie wytrzymała ze mną. Nie wiem, czy jakakolwiek dziewczyna będzie w stanie ze mną wytrzymać. W obecności ludzi dość często się uśmiecham, ale to tylko dlatego, aby nie zobaczyli jaki jestem naprawdę. Jeśli mam komuś podać jakieś informacje o sobie (np. co lubię jeść, o której chodzę spać), to traktuję to jako atak na moją prywatność. Do ludzi sam nie zagadam. Potrafię tylko odpowiadać na pytania (oczywiście nie wszystkie - patrz wyżej). Samobójstwo też oczywiście próbowałem popełnić, ale nie wyszło. Przyjaciół nie mam. Nie wiem, co jeszcze mogę dodać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bordelinka
Ja niestety cierpie na to i powiem Ci tylko jedno, on Cię na pewno kocha, ale i z całą pewnością nie wierzy w ten związek. Ja mam to samo, zero przyjaciół, uważam,że jestem najlepsza a za chwile łapie takiego doła,że mam ochote sięzabić. Za dużo ,żeby pisać, ale powiem Ci jedno, jeśli on nie zrozumie,że ma taki problem i nie zacznie się leczyć Twoje życie z nim zawsze tak będzie wyglądało :( Musisz do niego dotrzeć, może porozmawiaj z nim na ten temat-on na 100% się wścieknie i powie,że nie masz racji, ale w końcu to do niego dotrze i moze mu życie uratujesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobietka.a
wiesz, cos z tym jest z tym odpowiadaniem na pytania. Jak ja czy ktoś inny spyta się mojego o jakieś proste rzeczy, o film, o cokolwiek, to od razu da sie zauważyć, że odpowiedź jest dkla niego kłopotem. Innym odpowie nawet z uśmiechem, ale na tyle go znam, że wiem, że to jest wymuszony usmiech, ale jak ja zapytam to na mnie juz wtedy zaczyna krzyczeć, zaczyna się denerwować, zaraz zmienia temat. zawsze myslałam, że ma tak niską samoocenę siebie, że boi się skompromitować jakąś wypowiedzią. A wcale tak nie jest, bo jest inteligentny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziara

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobietka.a
Bordelinko, rozmawiałam z nim o tym, dałam mu dużo do przeczytania, powiedziałam, ze bedziemy razem z tym walczyć. On na poczatku jak usłyszał o tym, potem przeczytał i zdał sobie sprawę że to wypisz wymaluj o nim, na początku był lekko poirytowany, potem zaskoczony, a potem go olsniło. Jak to pwoeidział, że czuje się jakby został obdarty i wszystko o nim zostało uzewnętrznione, że nie wiedział, że ktoś to nazwał po imieniu. Ale on nie zgodzi sie leczyć, nie wiem dlaczego, ale jest w nim cos takiego, że dop psychologa nie pójdzie, bo uważa że tam chodza degeneraci i psychopaci. Na nic moje tłumaczenia, że tam chodzi po porade każdy kto ma problem, nawet ja byłam kilka razy po poradę. Że lekarz to lekarz. Tak bardzo go kocham, ale to juz chyba nie ma szans. Ile razy się rozstawaliśmy, to potem wracał, płakał, na kolanach klęczał, że tylko ja, że żyć beze mnie nie umie. Ależ ile można dawać szans, ileż można wytrzymywać obelg, pobić??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziara
czy jak ktoś ma borderline to ma możliwość znalezienia pracy a potem jej utrzymania przez dłuższy okres?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobietka.a
Dziara, nie wiem, ale mój facet dostawał kilka razy pracę, niby dbał o nią, ale zawsze go wyrzucali i wtedy wpadał w depresję. Kiedyś mi się przyznał, że on nie może u kogoś robić, bo nie bedzie mu nikt mówił co ma robić i nikt nie będzie go pouczał. Juz ja sobie wyobrażam, jak wyzywał jednego czy drugiego w pracy, jak wpadał we wściekłość. I jestem raczej pewna, że dlatego go zwalniali, jednak on nigdy mi się nie przyznał do winy, zawsze w innych upatrywał winę, no i kłamał podając powody zwolnień - że jakieś grupowe zwolnienia ze względu na podatki, albo że firma padła, a potem dowiadywałam się, że tylko on został zwolniony, a firma super egzystuje i się rozwija.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobietka.a
i jeszcze jedno - on wręcz panicznie boi się wojska, robi wszystko, żeby go nie wzięłi, nawet zaczął studia, opłacił, ale ani razu nie poszedł na wykłady. Innym razem wymyslił bardzo złą sytuację rodzinną, i o dziwo uznali mu. Kiedys pwiedział mi, że on nie może pójść do wojska, bop mnie wtedy straci, a innym razem, że nikt mu nie będzie rozkazywał, bo ich tam pozabija.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziara
to chyba nie ma sensu żebym szukał pracy ledwo studia skończyłem...i to nie dlatego że były jakoś wybitnie cięzkie...tylko raz miałem je rzucać...potem jednak zmieniałem zdanie...czasem uwżałem że skończę ze sobą więc nie ma sensu się uczyć...innym razem jeszcze coś innego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobietka.a
Dziara, a czy masz zdiagnozowane BPD? Jeśli nigdy nie próbowałeś pracować, to skąd wiesz czy nie podołasz. A zreszta nie wszystkie cechy charakterystyczne dla BPD się ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×