Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Laxi

Stany lękowe Nerwiec Zespoły natręctw

Polecane posty

Hej - jak chcesz pogadać, to napisz do mnie laxi@vp.pl Coś poradzimy :D A ja - dobra poddałam się :((( i idę do przychodni, bo coś mi sie widzi, że z tym przeziębieniem to nie wygram, choć witamin to mam już pewnie w organiźmie tyle, co nigdy w życiu. Niech mi zaaplikują jakiś szybciutko działający antybiotyk, bo ile można. Choć w sumie to miła odmiana przy nerwicy - zachorować na coś, co można szybko wyleczyć i na co są skuteczne tableteczki. Wysłali człowieka na księżyc, psa w kosmos (biedna Łajka-sadyści jacyś, powinni trafić do łagrów) a nie znaleźli cudownej tableteczki dla Nas. Skandal ;)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć Dziewczynki 👄 Witaj Laxi:) Wiesz co, ja już napisałam 1 licencjata i 2 magisterki komuś, miałam jeszcze gorzej chyba, bo to moje koleżanki były i ŻADNYCH informacji nie dostarczały, musiałam wszystko sama zrobic plus nawet kontaktować sie z promotorem w ich imieniu. Ale mam to za sobą, już wszystkie studia pokończyły:) A najśmieszniejsze jest w tym to, że ja sama mam tylko licencjat, bo juz na dokończenie studiów magisterskich mnie nie było stać.. No ale mam dwa cudze tytuły mgr na koncie;P Tylko co mi z tego.. Dziwny nicku, badania zawsze tak czy siak dobrze zrobić, jeśli w końcu przebadana na wszystkie możliwe strony wiesz już, że to nie ciało, tylko dusza potrzebuje pomocy, to czas zacząć działać w tym kierunku. Cieszę się, że już piątek, mieszkanko posprzątam i wieczorem w końcu poleżę w wannie, zrelaksuje się jak mi się uda i w ciszy pobędę trochę.. A potem obejrzę kolejny raz świetny film \"25 godzina\":) W przyszły weekend pracuje od rana do wieczora, nagodziny mi zapłacą, więc skorzystam. Przydadzą sie pieniążki, tylko nie wiem, jak zniosę 12 dni pracy nieprzerwanie.. 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ło matko z tym licencjatem to juz lekkie przegiecie , ja tyz sie męcze i właściwie juz troche napisałam ale u nas w tej wiosce dalej nie moge znalężc materiałów , a na necie tez pustynia czeka mnie jeszcze część badawcza ....szkoda gadać znowu bombardują nas ptasią grypą , tak sobie mysle ze ta nasza \' człowiecza\' daje popalić a co dopiero jakies inne paskudztwo jejku mam wielka nadzieje że nie skonczy sie to dla nas tragicznie w ogóle tez samopoczucie do dupy , oczywiście zwalam wszystko na pogode cześc laseczki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie ja własnie \"wracam\" po ostrej chorobie...ehhhhhh ale z drugiej stroni Laxi to fakt miła odmiana , powyłam z bolu ale dostałam leki i po tygodniu przeszło jak reka odja - co za radosc! (choroby oczywiscie nikomu nie zycze - tylko zdrówka!) pozdrawiam serdecznie !!🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No ja się wysiedziałam 1,5 h w przychodni - sama radość ale antybiotyk mam :P i mam nadzieję, że teraz to juz z górki :P A co do tego licencjata, to chętnie też poszłabym pogadać z promotorem, może by mnie oświecił :P ale by się z lekka ździwił, bo ja jestem dziewczynką, a na liście ma chłopca ;))) Czesia i masz racją, w tym zadupiastym mieście dostać jakieś materiały - to graniczy z cudem. Co tydzień mam maraton po czytelniach i bibliotekach i wiecznie słyszę: \"wypożyczona, nie ma i nie wiedzą kiedy będzie\" Materiałowa pustynia no normalnie !!! Ale nic - życze Wam babeczki spokojnej i cieplutkiej nocki a jutro błogiego lenistwa w łóżeczku z gorącą czekoladą i ulubioną książką ;)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość witam Was chlipiąco
bo mam katar - ale jak widze to norma o tej porze roku. Laxi - dużo zdrowia i szybkiego powrotu do formy :-) Kurczę, powiedzcie jak pokonać lęk przed wizytą u psychiatry? Mam ogromną ochotę pójśc, bo męczę się okrutnie ze sobą, ale ten lęk przed otwarciem sie... Pozdrawiam wszystkich!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wystraszona23
Witajcie.Przeczytałam tylko pierwszą strone ale juz wiem ze dobrze trafiłam.Jestem załamana.Pisze to i rycze jak bóbr.Co sie ze mna stało...nie wiem czy ktos mi tu pomoze...Nie wiem od czego zacząć. Zaczęło sie nagle, zupełnie nie spodziewanie.Sytuacja troszke podobne do Laxi.Jestem od 7 miesięcy szczęsliwą mężatką, zawsze uśmiechnięta, radosna, pełna energi, z ogromnym poczuciem humory.Mozna by powiedzieć ze moje zecie było naprawde niedalekie do ideału...Az nagle...nie wieadomo skąd.Lęk.Ogromny, straszny, potworny,paralizujący.O co? nie wiem!!!!I nie wiem do dziś.Pierwszy raz był okropny bo kompletnie nie miałam pojęcia co sie dzioeje.Leżałam juz w łóżku i nagle drgawki, zimne poty, a w umysle...po prostu nie do opisania...największy z możliwych strach i lęk, o to co sie ze mna dzieje.Na nastepny dzień ryk i ciągłe poczucie ze coś jest ze mna nie tak i poczucie bezradności.Po kilku powtórkach w wielkim strachu wpisanie w internet "lęki, depresje".Liznęłam nieco informacji i ciut lepiej mi sie zrobiło...tak jakby, ze nie jestem sama, ze moze to uleczalne itd.... Mineło od tamtego czsu jakieś 2 miesiące i nie wiem jak to ze mna jest.Są dni, nawet kilka dni pod rząd, ze jest zupełnie normalnie, tak jakby to sie w ogóle nie zdarzyło.A jak o tym pomysle to traktuje to jako zupełna przeszłość.Az tu nagle nie wieadomo skąd znów to na mnie spada!!!przygnębienie, obnizenie nastroju, czarne myśli nie wiadomo skąd i o co.W ostatkach sił staram soebie tłumaczyc ze to nie ma sensu, ze nie mam powodów do smutku a wtedy jest jeszcze gorzej bo nagle uswiadamiam soebie ze nie jestem w stanie nad tym zapanowac i mam poczucie innosci i ze zawiodałm wszystkich bo bede nienormalna albo wyladuje w psychiatryku!To jest na[prawde okropne!!!!!!Myśle ze ten kto coś podobnego przyeżył wie o co mi chodzi.nie potrafie dokładnie opisac tego stanu bo sama nie wiem co sie wtedy ze mna dzieje.jeszcze wczoraj myslałam ze skończyło sie na dobre, az tu późnym wieczorem, znów to samo...jakbym miała umrzeć...boze.... Czuje dokładnie tak jak napisała Laxi.Czuje ze coś lub ktoś zabrał mi moje normalne zycie, które tak bardzo kochałam.Ze nigdy juz nie będę taka jak byłam, ze to sie nigdy nie skończy bo nie da sie tego wyleczyć jak grypy!Bo to jest część mojej głowy.Mojego umysłu.Jest mi okropnie źle.Najbardziej źle jak tylko mozecie soebie wyobrazic.Najgorsze jest to ze nikomu o tym nie powiedziałam.Cos wspomniałam mężowi, ale wiem ze nikt tego nie zrozumie.Tzn ze pomyslą ze po prostu mam dołek psychiczny albo cos takiego.A to zupełnie coś innego!To cos nad czym nie panuje i czego okropnie sie boje.Boje sie wieczorów, bo wtedy to sie nasila najbardziej.Cierpie ze nie moge jak dawniej obejrzec jakiegos filmu i spokonie zasnąc wieczorem przy boku meza.To okropne.Pomóżcie.Prosze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wystraszona23
ludziki, odezwijcie sie, napiszcie cos...ja cały czas czekam...tak bardzo potrzebuje kogoś kto mnie zrozumie i powie ze nie jestem nienormalna i jest szansa ze jeszcze bede normalna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No pewnie, że nie jesteś nienormalna !!!!!! Gdyby tak było, to nie siedziałybyśmy teraz przed netem, tylko układały klocki w ślicznusich białych kaftanikach w pokoju wyłożonym materacami :P Jest nas masa - masaaaaaaaaa I pewnie, że odzyskasz swoje życie - może nie będzie już takie jak do tej pory, ale to nie znaczy, że będzie gorsze - będzie po prostu inne. Ja choruję już bardzo długo i mogę powiedzieć, że nauczyłam się z tym żyć. Nauczyłam sie oszukiwać własny umysł, żeby wszystko było oki i mogę powiedzieć, że prawie jest. Nerwica i stany lękowe mają też dobre strony - choć brzmi to nieprawdopodobnie, ale uczą patrzenia na świat inaczej- dostrzegania tego co naprawdę ważne. Wiem, że teraz czujesz się okropnie. Wiem, że te \"ataki\" to coś nie do opisania, coś strasznego, czego nie pojmie nikt, kto przez to nie przechodził. Ale uwierz mi, że z czasem można nad tym zapanować. Pojawiają się, ale juz wiesz co robić, żeby szybko poszły sobie w cholerę. Musisz koniecznie iść do psychiatry. Zacząć się leczyć- to nie przechodzi samo i potrzebna jest pomoc fachowca. Będzie dobrze i musisz uświadomić sobie, że mimo iż o tej chorobie się nie mówi i jest kojażona z \"nerwami\"-co oczywiście nie wiele ma wspólnego, to nie jesteś sama. To co się dzieje z Tobą, przechodzi masa ludzi - a ta świadomość bardzo pomaga. Nie wiem, czy Cię jakoś pocieszyłam, ale zaglądaj tu. Teraz muszę lecieć, ale wpadnę tu wieczorkiem. Glowa do góry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie dziewczynki (bo chłopczyków nie widać) stare i nowe Laxii i Czesia jak tam zdrówko ??? Czesiunka życzę ci natchnienia do pracy i współczuje, bo mnie to chyba nikt by nie zmusił do nauki, moja praca mi totalnie wystarcza. hej wystraszaona 23 , scenariusz u mnie byl bardzo podobny, lęk i to że nie ma poczucia szczęścia i zadowolenia , myśli że powinnam być szczęsliwa a nie jestem ,czarne myśli , brrr pewnie choroba psychiczna brrrrr, no i naganianie tym samym lęku...jak dobrze cie rozumiem i współczuję , mnie nic nie przekonywało ,że to nerwica nawet lekarz taka byłam oporna na tłumaczenie , bo przecież nerwica wydaje się banalna a ja mam takie lęki i myśli, a mówi sie że wszyscy teraz są znerwicowani, to takie przeciez banalne ..nie , a tu coś takiego, mąż mnie też nie rozumiał , dopiero od niedawna jak sam zaczął miec róznie stany depresyjne to powiedział że teraz mnie rozumie. Wystraszona 23 i inni z podobnymi problemami- pisz kiedy tylko masz ochotę , pomyśl o lekarzu , który na pewno może pomóc, może wytłumaczyć , moze jakies leki takie wspomagacze , musisz sama podjąć decyzje , a u nas kącik otwarty 24 godz. na dobę pozdrawiam wszystkich wrażliwców:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wystraszona23
dziękuje za odzew.Dzis troche lepiej...od wczoraj jestem troche przeziebiona wiec leze w łóżku od wczoraj wieczór.W sumei to sie zastanawiam czy to nie wymówka zeby lezec i nic nie robić... Dziekuje wam ze napisałyście cokolwiek. Ejla...własnie w tym rzecz, ze mnie sie wydaje, ze cokolwiek lekarz mi powie, i jakich leków by mi nie dał, to i tak nie pomoze bo to pewnie coś takiego co tylko mi sie przytrafiło i juz zawsze bede nienormalna i strace całe moje zycie, męza którego tak strasznie kocham, i w ogóle wszystkich zawiode.mam wrazenie ze to nigdy nie minie na dobre.Ze juz NIGDY nie będę potrafiła tak jak wczesniej cieszyc sie zyciem.Ehh.... Laxi, dziękuje.Z tym psychiatrom...to ja nie wiem jak powiedziec o tym mojemy męzowi...boje sie ze nie zrozumie, ze bedzie krecił nosem...a tego bym nie przezyła.Wiem ze to on w duzym stopniu sprawia ze czesto poprawia mi sie chumor.A poza tym...obawiam sie ze moge byc w ciązy... I dlatego mój strach sie potęguje bo zastanawiam sie po 1 czy takie stany psychiczne nie maja wpływu na płód a po 2 ze jak nawet pójde do lekarza to co on mi da jesli bede w ciązy.A 9 miesiecy w takiej rozsypce to ja nie wytrzymam.Na pewno nie.Narazie biore deprim...on chyba nie szkodzi...ale pomagac tez nie pomaga.Boze...nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy ze moge o tym pisac i wiem ze ktoś choć po częsci mnie rozumie.Dziekuje, i napiszcie coś jeszcze do mnie, prosze... Pozdrawiam Was wszystkie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słoneczko - musisz iść do lekarza - koniecznie!!! Jeśli masz chwilowe obawy przed psychiatrą, idź do psychologa. Zapewniam Cię - DAJĘ CI SŁOWO,że to z czym się zmagasz, nie jest tak jak myślisz \"wyjątkowym przypadkiem, który tylko Ty masz i nie da się tego wyleczyć\". To nie jest nic nadzwyczajnego, mimo że wydaje Ci się, że pewnie jesteś beznadziejnym przypadkiem. 99% pacjętów psychiatrów w przychodniach, to ludzie tacy jak Ty, ja i cała reszta forumowiczek. I wszyscy chodzą do nich z jednego powodu - nerwica, depresja i stany lękowe. Też się bałam. Bałam się powiedzieć znajomym, bałam się iśc do psychiatry, ale musiałam to zrobić żeby odzyskać życie. Po pierwszej wizycie u psychiatry rozpłakałam się, baaaa beczałam jak dziecko, ale nie z przerażenie itd. tylko ze szczęścia, bo pierwszy raz od baaaardzo dawna zdałam sobie sprawę, że ktoś naprawdę wie co mi jest, że to co się ze mną dzieje nie jest niczym nadzwyczajnym i że masa ludzi na to choruje i najważniejsze, że nie jestem nienormalna. Ulgę jaką wtedy poczułam nie da się porównać z niczym. Wreszcie ktoś mi uwierzył, wiedział co mi jest i znał leki, które mogą mi pomóc. Musisz być w dobrej formie, czuś sie dobrze, żeby Twoje dziecko było zdrowe-to bardzo ważne, więc musisz się przemóc i zacząć się leczyć, bo im szybciej Cię zdiagnozują, tym szybciej z tego wyjdziesz. Ja poszłam do lekarza o 1,5 roku za późno i bardzo tego żałuję :((( Z jakiego jesteś miasta ???? Może dziewczyny poradzą Ci dobrego psychologa i psychiatrę. Napisz skąd jesteś. A to, jak powiedzieć mężowi ? Wiem, czujesz się winna, że nie tryskasz radością i życiem......... to poczucie winy, że nie jesteśmy takie \"cudowne\" jak kiedyś to normalne przy tej chorobie. Trzeba porozmawiać z bliskimi, ale trzeba to zrobić bardzo rozsądnie i powoli. Najpierw musza zrozumieć na czym polega choroba i co się z Tobą dzieje- to bardzo ważne. Ja swojego chłopaka wprowadzałam w to, co mi jest pół roku. Znajomych też coś koło tego, ale robiłam to można powiedzieć podstępem i bardzo powoli, żeby przełamać stereotyp \"psychicznego\". Udało mi się. Wszyscy załapali dokładnie o co chodzi i wiele osób równiez dziś wspomaga się psychologiem. Pisz, postaram się Ci jakoś pomóc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wystraszona23
Laxi...jak dobrze ze jesteś!Pokłony dla Ciebie za to ze załozyłaś ten topic.Dzis tez nie jest najgorzej ze mną...W sumie to są takie takie momenty...np. leze w łóżku ogladam sobie filmy na komp. zeby czymś zająć umysł.I w sumie wszystko jest ok.I nagle nie wiadomo czemu i skąd zaczyna mi leciutko wirowac w głowie, odczuwam takie jakby lekkie spadanie...ale naprawde bardzo delikatne i juz po chwili wszystko widze w czarnych barwach,powraca poczucie beznadziejności,stachu,niechęci i bezradności.Ale dzis i tak to rzadko i słabo daje o sobie znać.Powiedz mi kochana jak Ty sobie z tym radzisz, opowiedz mi wszystko jak było u Ciebie...jakie były poczatki terapi i w ogóle wszystko... Ja jestem za Szczecina...jesli ktos ma jakiegos lekarza godnego polecenia to z będę wdzięczna za namiary.I jak to jest z takim psychiatrą?On ze mna pogada, przepisze leki i cześć czy bede chodzić do niego 2 razy w tyg??Wiesz...nie ukrywam ze martwi mnie tez strona finansowa...bo wszystko musiałabym brać od meza póki co...:( No a psycholog...z jednej strony mysle ze fajnie do psychologa, bo bez leków i w ogóle...ale z drugiej mysle, ze zadna "gadka" mi nie pomoze.Ze potrzebuje jakis bardzo silnych leków...Najdziwniejsze jest to ze jak jest w miare ok i o tym sobie mysle, to wydaje mi sie ze psycholog sam mi pomoze a nawet ze moze sama sobie poradze...Ale jak mnie "TO" nachodzi to mysle ze tego nawet leki nie powstrzymają...Tez tak miałaś??? Wiesz, zawsze byłam osobą bardzo empatyczną, wnikliwą, zawsze intrygowała mnie psychologia i ludzkie zachowania i reakcje.Zawsze bardzo wnikałam w głąb siebie i rozkminiałam ...układałam...mysle sobie czy to wszystko nie wzięło sie własnie od tego...ze tym nadmiernym wnikaniem, mysleniem i rozkminianiem nie uruchomiłam jakiejś części mojego umysłu...wiem ze to głupie ale takie mam wrazenie... Teraz np. tez staram sie byc sama dla siebie lekarzem,staram sie w tych lepszych momentach wnikac w to co czuje podczas tych złych, czego tak naprawde sie boje, skąd ten strach mógł sie wziąść, kiedy najczęsciej mnie to nachodzi i jakie moga byc przyczyny tej pory a nie innej...boze...sama dla siebie jestem psychologiem:) Twoje wypowiedzi są dla mnie jak lek dla mojej duszy...mam wrazenie ze tak bardzo mnie rozumiesz choć zupełnie mnie nie zansz...a to ze piszesz ze wiele ludzi tak ma jak ja...hhmm...To faktycznie troche mnie uspokaja.Troche.Pozdrawiam Cie, pozdrawiam i czekam cały czas na następną Twoja łagodszącą wypowiedź:)🌼 dla Ciebie. ps. z góry przepraszam za literówki ale pisze jak w jakimś amoku:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć dziewczyny:) u mnie też nie za wesoło bo mnie znowu lęki dopadły ,ale seroxacik jest i połóweczkę biorę ,wiem że tak mam ,że to nerwica ale nawet po tylu latach człowiek sie do tej cholery nie przyzwyczai i nie zaakceptuje. wystraszona 23 możesz zrobic test ciązowy nie będziesz się wtedy nie potrzebnie martwić , a deprecha i nerwica może dopaść, jak grypa powiedzmy, wszystkich nawet tych najbardzieej zatwardziałych na pozór z grubą skórą hipopotama, nie bój sie powiedzieć mężowi , to trudne udawać, niech przynajmniej on wie, może pomóc , częściej przytulić , w końcu też i po to ma się męża , na dobre i złe, widzę to po moim mężu , teraz lepiej się rozumiemy , gdy i jemu zaczęło cos doskwierać. Laxii ....brakowało nam Ciebie , dobrze że wróciłaś👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wystraszona23
Hej ejla:) Dzieki.Test zrobie jutor, obiecuje.Dziś nie wychodze z domu bom jeszcze chora.Pecherz mi siada i jeszcze to gardło...wwryyy... Ejla, a jak to jest u Ciebie???Z czym sie borykasz, z jakim lekiem??? No a jak piszesz ze nawet po kilku latach to wraca to mam ochote od razu sie powiesic.....czyli jednak nie jest to uleczlne???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
... niektórzy maja nerwice od dziecka , niektórzy chodzą z nerwica nie okreslając jej , bo nawet nie zdaja sobie sprawy ze ją mają , po prostu są lękliwi unikają różnych sytuacji ,ja wiem ze byłam zawsze nadwrażliwa i wszystkim sie przejmowałam , przeżywałam wszystko podwójnie miałam takie dzieciństwo , którego nie chcę wspominać , o lękach trudno pisać bo każda ma z nas inne , ale zauważ że jest to lęk przesadzony , wyolbrzymiony , stan lękowy , mówisz ze się boisz , czyli już w jakiś sposób nazywasz ten stan Każdy ma swoją droge , na pewno rozmowa z fachowcem to dobre podejście do sprawy , ja sama byłam takim niedowiarkiem , i wydawało mi sie ze pewnie to nie to tylko wszystko inne i nikt nie jest mi w stanie pomóc .Po pierwsze jest mnóstwo ludzi borykajacych sie z tym problemem , i nie jesteś żadnym wyjątkowym przypadkiem ,po drugie nigdy droga nie jest prosta tak jak wszystko wokół :) A teraz zmykam do pracki .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja mam zapalenie zatok, czy cuś takiego hi,hi ;P Następne prochy do łykania :P Seroxat mi się skończył :((( a nie ma kto iść do apteki 😭 Katastrofa na całej linii. Jutro chyba sama powędruję, bo już jakieś mroczki mnie łapią (tydzień bez seroxaciku) Mam jeszcze całe dwa opakowania xanaxu, ale leżą - nie biorę go już od dawien dawna, ale tak na czarną godzinę niech będzie :P Na sobotę mam oddać kumplowi rozdział tej jego pracy licencjackiej, a nawet nie zaczęłam brrrrrrr Chyba naiwnie myślę, że samo się napisze :P Czekam na przypływ weny twórczej ale coś kiepsko mi to czekanie idzie ;))) Nie znam nikogo w Szczecinie, ale koszt takiej wizyty u dobrego psychiatry to od 50 do 100 zł. miesięcznie. Ja chodzę raz w miesiącu, raz na dwa miesiące ale przez te wszystkie lata tak dobrze mnie już poznał, że teraz wpadam po receptę i popycham z nim pierdoły - dosłownie, no chyba że wydarzy się coś niezwykłego. Zresztą ile można mówić o atakach :((( Ostatnio rozmawialiśmy o jego kocie :P Psychiatrzy to w większości fajni ludzie a strach przed wizytą jest baaaaardzo przesadzony. Siadasz sobie za biurkiem, jak u normalnego lekarza a na pytanie \"co Panią do mnie sprowadza?\" mówisz wszystko co Ci leży na sercu. Zupełnie jakbyś normalnemu lekarzowi ogólnemu opowiadała objawy przeziebienia. Lekarz przeważnie daje Ci się wygadać, a kiedy skończysz zada Ci kilka pytań uzupełniających i po bólu. Wyjaśni Ci co się z Tobą dzieje - to bardzo, bardzo pomaga. Ja pierwszy raz trafiłam na \"nie tego lekarza\" to znaczy taki był z niego specjalista psychiatrii jak ze mnie ginekolog :P Tabletek przepisał mi masę, a do mnie wciąż karetki przyjeżdzały. Ale następny do którego trafiłam był i jest fantastyczny. Mogę śmiało powiedzieć, że najlepszy w moim mieście. Strasznie cięzko się do niego dostać i jak tak sobie do niego chodzę już od kilku lat, mogę powiedzieć, że w poczekalni spotkałam już połowę Częstochowy :P A jak ja sobie z tym radzę? Najważniejszą rzeczą dla mnie było wmówienie mi przez lekarza, że w trakcie takiego \"ataku\" nie umrę, bo tak się czułam, jakby to był już koniec. Długo trwało zanim mu uwierzyłam. Ale gdy w końcu wbiłam sobie do głowy to, że \"to zaraz przejdzie i nic sie nie stanie\" było lepiej. To znaczy ataki nadal miałam ale nie były już tak straszne i jakoś umiałam sobie z nimi radzić. Nawet dziś zaóważam, że gdy coś zaczyna się dziać, tak skutecznie sobie utrwaliłam tą myśl, że jakby automatycznie włącza się w mojej głowie zdanie \"nic Ci nie będzie, tylko spokojnie, zaraz Ci przejdzie i wszystko będzie dobrze\" Oczywiście stan w którym zgłosiłam się do lekarza był już makabryczny i karetki byłu u mnie w domu raz w tygodniu. Nigdy nie poradziłabym sobie sama. Myślę, że ocalił mnie odpowiedni zestaw leków. 6 miesięcy czekałam aż zaczną działać tak jak bym chciała. No ale tak już te prochy działają, że na rezultaty czeka sie dośc długo. To nie tak jak w przypadku np. antybiotyków, że po tygodniu wszystko mija jak ręką odjął. W przypadku tych leków czeka się na rezultaty bardzo długo i to, co jest strasznym błędem zniechęca pacjętów jeśli nie widzą poprawy po tygodniu czy dwóch. Trzeba je brać systematycznie przez długi okres. Ale jedno mozna powiedziec, że potrafią zdziałać cuda. Naskrobie coś jeszcze, ale musze mykać, bo główka mi pęka od tych zatok. Buziaki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wystraszona23
Hej, fajnie ze jestes:) Ja tez przeziebiona i to ostro...współczuje i rozumiem:) Co do tego co napisałaś, to powiem Ci, ze nawet sobie sprawy nie zdajesz jak bardzo mi pomogłaś.Fakt ze nie jestem sama, ze to nie jest tak rzadkie jak mi sie wydawało i to ze mozna mi pomóc juz udrowiły mnie w połowie:)Tak przynajmniej sie czuje...A z tym umieraniem...to az mnie ciarki przeszły...bo ja miałam tak samo...To była najgorsza rzecz jaka mi sie przytrafła w tym wszystkim.Nie do opisania. W każdym razie, uswiadamijąc sobie, ze to "normalna" choroba, do wyleczenia a nie jakiś opętanie czuję sie duzo lepiej.Miałas racje ze to bardzxo ważne zeby to sobie uświadomić.I dziekuje Ci za to.W mojej głowie teraz walka, Stanu lekowego i zdrowego rozsądku.Choc cały czas sie boje ze mnie on opuści i znów sie zacznie... Teraz wydaje mi sie ze dałabym "temu" rade ale jak to przychodzi to NIC nie pomaga... Zastanawiam sie, jakie były u Ciebie początki, czy tez tak miałaś ze był okres ze było prawei całkiem normalnie z Tobą i nagle dzień w którym jest powiedzmy "atak" i po nim kilka dni roztrzesienia, myslawy, lęku...a potem znów dobrze przez jakiś czas... a potem znów to samo!Czy moze było tak ze jak juz Cie chwyciło to juz nie odstepowało na krok??? Ciekawa jestem...I dlaczego tak późno poszłaś do lekarza? A jak wzywałaś karetke to co mówiłaś???I co Ci mówili Ci z pogotowia? Wybacz ze tak wypytuje....eehh...az mi głupio tak pytac ale wole wiedzieć w razie czego.Dziękuje jeszcze raz i czekam ponownie na Twoja odpowiedz jak na zbawienie:)Buźka wielkie i zycze miłego, uśmiechnietego wieczoru!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, ja też byłam (i mam nadzieję, że nadal jestem, choć pewnie juz nie w takim stopniu) tzw. duszą towarzystwa. Poczucie humoru - ponadprzeciętne :P Mnie złapało nagle. Pamietam to do dziś, bo ten dzień zmienił całe moje życie. Jechałam autobusem do gazowni. To sporo przestanków. Byłam z chłopakiem z którym się wtedy spotykałam - śmialiśmy się, wygłupialiśmy itd. Nagle zrobiło mi się niedobrze. W pierwszej chwili pomyślałam, że może coś mi zaszkodziło i czymś sie zatruła, ale z kazdą chwilą było gorzej. Chciało mi się wymiotować, zrobiło się strasznie gorąco (a to był luty), zrobiło mi się jasno przed oczami. Sama nie wiem jak dotrwałam do końca jazdy, ale kiedy wysiedliśmy juz nie mogłam iść. Nogi mi się uginały i miałam wrażenie, że to koniec. W gazowni weszłam do toalety. Chciałam zwymiotować, ale nic z tego. Dostałam drgawek a całe ciało paliło mnie jakby mnie ktoś przypiekał na ruszcie. Nie zwracając uwagi na to co mówi Maciek i jak ludzie się na mnie patrzą rozebrałam się do podkoszulki, zostawiając wszystko w toalecie i wyszłam na mróz. Pamiętam, że płakałam i nie wiedziałam co się dzieje i za nic na świecie nie chciałam wejść z powrotem do budynku. Maciek chciał wracać i ciągnął mnie na przystanek, ale ja nie mogłam się ruszyć a myśl, że mam wsiąść do autobusu powodowała że dosłownie mnie paraliżowało. Zadzwonił po taksówkę, ale do niej też nie chciałam wsiąść. Chciałam po prostu zamknąć oczy i żeby to wszystko przeszło. Nie wiem jak udało mu się zaciągnąc mnie do samochodu. W domu wziełam validol na serce i amol i połozyłam się spać. Długo nie mogłam zasnąć a sen był jakiś niespokojny. Obudziłam się następnego dnia jak po ciężkim zatruciu pokarmowym. Kilka dni dochodziłam do siebie. Po tym wydarzeniu bałam się wsiąść do jakiegokolwiek autobusu. Zawsze miałam klaustrofobię, ale teraz nie mogłam nawet przejśc obok przystanku autobusowego. Dużo płakałam, bo nie wiedziałam co się dzieje. Byłam u lekarza, ale oczywiście po badaniach nic nie znaleźli. Wyniki świetne. Następny atak i to było przerażające miałam w domu. Był wieczór i byłam już w piżanie. Najpierw poczułam straszny ścisk w gardle i chęć wymiotów a potem to straszne palenie skóry. Myślałam - i tu się nie śmiej - że będę ta jedną z osób, które uległu niewyjaśnionemu samospaleniu. Skóra paliła mnie żywym ogniem. Dostałam strasznych drgawek, których nie mogłam opanować. Moja siostra, która najpierw latała z mokrymi szmatami, żeby mnie obłożyć czymś chłodnym, teraz trzymała mnie za ręce. I co mnie jeszcze bardziej przestraszyło płakała nie wiedząc co się dzieje. Widziałam przerażenie w jej oczach. Kazałam zadzwonić po karetke. Przyjechali, dali mi jakiś zastrzyk i wszystko minęło, prawie błyskawicznie. Po tym wydarzeniu zaczęły się szczegółowe badania. Miałam już dość, Chodziłam od lekarza do lekarza i nikt nie umiał mi powiedzieć, co mi jest. Wykluczyli wade serce, niedoczynnośc tarczycy i dziesiątki innych chorób a mój stan się tak pogorszył, że nie mogłam już wyjśc przed klatkę. Nigdzie nie mogłam iśc, nic zrobić. Nawet przejście z pokoju do kuchni stało się czymś trudnym. Do lekarzy mnie wozili. Wszędzie jak starą babcię prowadzano mnie za rączkę i nadal nikt nic nie wiedział. Neurolog, kardiolog i inni specjaliści od różnych chorób rozkładali ręce. A karetki nadal kursowały. Kiedyś jedna lekarka z karetki zapytała mnie, czy jestem zarejestrowana w poradni zdrowia psychicznego? Zaprzeczyłam i nawet mnie to oburzyło. Ale zaczełam główkować, wetrować książki i internet i ............. postanowiłam iśc do psychiatry. Wiedziałam, że jestem normalna, ale skoro nik inny nie wie co mi jest............ Gdy tylko opowiedziałam psychiatrze co się dzieje, uśmiechnął się i powiedział, że tak-dobrze trafiłam. Naprawdę poryczałam się u niego, bo wreszcie ktoś mógł odpowiedziec na moje pytania i wreszcie ktoś wiedział, co mi jest. Dlatego to tak długo trwało, bo niestety lekarze ........... brak mi słów, chyba przesypiają wykłady o stanach lękowych itd. To makabryczne i niewybaczalne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich :-) Dawno nie zaglądałam dlatego że byłam bardzo zajęta!!27 wracam do pracy i musiałam porobic badania!!A wcześniej moja cała rodzinka chorowała-najpierw mąż miał coś w rodzaju grypy tylko że trwało to tylko 2 dni potem przyszła moja kolej na to samo paskudztwo +wymioty a potem jednocześnie córcia przeziembiona i synek miał biegunke!! Wiecie trzy dni temu przeszłam swego rodzaju sprawdzian-musiałam sama pojechac na badania bo mój luby nie chciał ze mną pojechac bo się pokłóciliśmy i wiecie co...pojechałam wróciłam i nic złego się nie stało!!! Jestem tym zachwycona !!! Pokazałam i sobie i mężusiowi że nie jestem od nikogo zależna i dam sobie zawsze rade!!! Laxi kiedy czytałam o początkach twojej choroby to tak jakbym czytała relacje z własnego życia!!!Mnie też po raz pierwszy dopadło w ałtobusie tyle że ja wytrzymałam tylko 2 przystanki i wysiadłam a mąż z dziećmi pojechał dalej a ja szłam na piechote na przystanek pks żeby jechac na wieś do mamy!!Ale i tak nie pojechaliśmy bo mi było tak słabo i tak panicznie się bałam wsiąśc do autobusu!!Do domku wróciłam na piechotke tak wykończona i psychicznie i fizycznie że mało nie padłam!!Całą drogę miałam odruchy wymiotne a i tak nie zwymiotowałam!!Do dzisiaj nie wiem co to wywołało!!! wystraszona23 ja też jestem ze szczecina lecz nie moge Tobie polecic żadnego psychiatry czy psychologa dlatego że nie chodze do lekarzy tylko sama walcze z chorobą!!Postaram się dowiedziec od kolegi który u psychiatry i psychologa leczy swoje stany lękowe i podam Ci nazwiska na forum! A jeśli byś chciała ze mną pogadac to pisz na maila aga1315@buziaczek.pl lub gg 4977118 często bywam na niedostępnym ale zawsze odpisuje na wiadomości :-) POzdrawiam was wszystkie i życzę dużo zdrówka i samych ciepłych dni :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No fantestycznie, że sama wszyściutko załatwiłaś :D Ja z autobusami miejskimi nie mam już problemu :P Ale pamiętam, jak pierwszy raz udało mi się przejechać całą trasę samej. Boże jaka byłam szczęśliwa. Nie mogłam uwierzyć, że mi sie udało. Coś, co do tej pory robiłam bez ....... bez problemu, co inni ludzie robią setki razy dziennie, a dla mnie, dla mnie to było prawdziwe coś!!! Jak nauka chodzenia :D Tak samo jak dzieciak cieszyłam się, gdy pierwszy raz pojechałam z koleżanką na stację benzynową - jej samochodem, to znaczy innym niż moim :P Siedziałam na tylnym siedzeniu, gapiłam sie w okno i nie mogłam uwierzyć, że to potrafię uradowana jak dzieciak w wesołym miasteczku, który pierwszy raz w życiu jedzie na kolejce. To niesamowite, że dorosły człowiek może być tak szczęśliwy wykonując pozornie normalne rzeczy :D Ale dosyć tych wspominek. Praca licencjacka - POMOCY 😭

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość halo gdzie Wy jesteście

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość halo gdzie Wy jesteście
tęsknię i czekam na nowe wpisy- lękomanka ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
helllo??? co słychac? Aga? Ivisia? Ejla ? Kontra? Laxi? i Wszyscy piszacy lub czytajacy ?;-) pozdrawiam Was serdecznie!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć laseczki :-) Dawno nie wpadałam bo wiecie to załatwianie powrotu daje mi troche w kość!!!Ale jestem szczęśliwa że wracam do pracy!!! Czasem nachodzą mnie wątpliwości czy dam sobie rade po 3,5 roku przerwy ale w sumie jestem bardzo optymistycznie nastawiona do powrotu!!! Przedwczoraj z mężem byłam nawet w hipermarkecie długo chodziliśmy i jak zwykle w hipermarketach w szczecinie...wystaliśmy się w kolejce do kasy....ale co najważniejsze nic złego mi się nie działo-żadnych zawrotów głowy czy duszności czy bicia serca!!!:-) Ale za to ostatnio nie wiem dlaczego ciągle robi mi się gorąco!!!A zawsze byłam zmarźlakiem który nawet w mieszkaniu chodził z lodowatymi dłońmi i stopami a teraz ciągle mi jest za ciepło!!! Co o tym myślicie???Dlaczego to mogło się tak diametralnie zmienić? Dziewczyny napiszcie co u was bo ciągle o was myśle i zastanawiam się co u was słychac! DOLKA DZIĘKI ZA POZDROWIENIA :-) CIEBIE RÓWNIEŻ GORĄCO POZDRAWIAM I WSZYSTKIE FORUMOWICZKI TAKŻE Trzymajcie się cieplutko :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc!!! super ze wracasz do pracy !!!!!!!! co do objawów Aga, to wydaje mi sie ze w nerwicy bardzo sie zmieniaja - u mnie co pare dni cos innego . Raz bol głowy, serca, dusznosc - wieczorem albo zimno albo uczucie goraca. Nie jest to tak nasilone jak dawniej wiec da sie wytrzymac bez leków . Moge spokojnie jezdzic autobusami ale ...miejskimi - trasa 3 godzinna jest niestety jeszcze bez szans . Tłumy ludzi juz tak nie przerazaja aczkolwiek....staram sie długo nie przebywac w takich miejscach -czyli pod tym wzgledem dobrze nie jest .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prosze laxi
czy ty masz tego lekarza w Czestochowie ?czy moisz o innym miescie bo jestem zainteresowana

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kama75
Witam dawno mnie nie bylo bo niewiem oczym pisac przeciesz nie bede pisac jedno i to samo ale przest ten okres co nie pisalam troche sie zmienilo nie mialam zawrotow glowy tak nasilonych jak zawsze i nie byly codzienie ale zas sa najbardziej wieczorem mam takie krecenie ze szkota gadac i zas leki a wczoraj przebieralam dziecko i podnioslam go na rece i nagle bol miedzy lopatka a kregoslüpem i boli mnie do tej pory tylko teraz cale plecy . Do tego dochodzi caly czas mysl ze stanie mi serce albo ze dostane zawalu bardzo szybko sie mecze wszystko robie zwielkim wysilkiem kiedys bylam pelna energi dzis nawet mi sie niechce sie malowac i strojic caly czas tylko mysli choroby i czy serce jest zdrowe nogi tez mam z przeproszeniem do dupy nie idzie tego okreslic sa dziwne jak by cieszkie dziwnie mi sie chodzi wiecie ja sie tak boje chcialabym byc zdrowa zeby mi nic nie bylo ciekawe kiedy to sie skonczy moj moz powiedzial ze stalam sie dziwaczka ale to nie moja wina ze nie daje sobie rady jestem slaba psichicznie na choroby i boje sie smierci narazie znikam ale sie odezwe narazie pa POZDRAWIAM WSZYSTKICH.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maya27
witam wszystkich . kama mam to samo czasami jak mi sie kreci w glowie glownie po metrze bo niemoge tego znisc to jak ide wydaje mi sie ze wszyscy to widza ze inaczej ide, mam problem schodzeniem po schodach w dol i wtedy zawsze cos wymyslam ale niezwrocic na siebie uwage ale pewnie to moje wymyslone bardziej zwraca niz bym nic nierobila.moj chlopak mowi ze rozumie co przechodze ale watpie,niemial takiego krecenia tylko o wiele zminimalizowane objawy zwiazane ze sztucznym swiatlem , wiec w sumie czuje sie niezrozumiana i sama z tym problemem ale probuje jakos sobie radzic,dostalam leki ale niechce ich brac aby sie nie uzaleznic i chce zajsc w ciaze wiec to byloby wykluczone kontynowanie tego leczenia,ale tez bym chciala aby bylo tak jak dawniej,czyli normalnie ale co zrobic chyba musze z tym zyc moze kiedys minie.pozdrawiam wszystkich i zycze wytrwalosci.papa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×