Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Laxi

Stany lękowe Nerwiec Zespoły natręctw

Polecane posty

Do Maxin- wiem doskonale jak to jest z hipochondrią. Ja choruje na nią od 7 lat. Teraz moge napisać że jestem, prawie, na dobrej drodze do ozdrowienia. Ale zajęło mi to milion lat harówy, strachu, napadów lęków że za chwile to już napewno jest ten koniec..... Mnóstwo badań, i każde napewno było nie właściwe,a każdy lekarz to dureń bo nie poznaje się na chorobie. No cóż, hipochondria tak ma. Jedyne lekarstwo.... dobry psycholog, TEN TOPIK co powtarzam każdemu i przy każdej okazji. dzięki dziewczynom z topika udało mi się odżyć, przypomnieć sobie jak to jest kiedy mozna śmiać się do łez, kiedy rano wstajesz i wiesz że nie zakręci się w głowie, że nie masz walenia serca, nie masz raka, zakrzepów żylnych i każdego objawu z ulotki instrukcji skutków ubocznych branych obecnie leków :) .Ale to zajmuje dużo treningu, pomocna dłoń jest wskazana jak najbardziej. Pamiętaj że nie jesteś sama z tym problemem, niestety większość dziewczyn chorych na hipochondrie pisze już rzadziej (ja również niestety- choć czytam codziennie ), ale napewno znajdziesz tu pomocną dłoń. Przepraszam za chaotyczne bazgroły, ale kiedy miałabym się zastanawiać nad każdym słowem to wyszła by tylko wyuczona formułka od psychologa :P Trzymaj się kochaniutka. Ja trzymam kciuki za Ciebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do Elenni napady lęku wszystkie to znamy ...wyrzuty sumienia , obwinianie sie za wszystko , przepraszanie , branie na siebie odpowiedzialności , pracy ponad własne siły ...hmmm ta przesądnośc u mnie też wyniesiona z domu od mamusi , która codziennie tłumaczyła i opowiadała swoje sny ..no i moje również. Zapisz się kochana do psychologa na rozmowe ,tak z kasy chorych , może wystarczy ci tylko psycholog :)...pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lori_ams***
Witam. Mam ogromną prośbę do Was dziewczyny. często tu zaglądam, ale mało piszę.....ale teraz to już chyba chwytam się wszystkiego czego mogę..............jestem hipohondrykiem i chciałabym z kims o tym porozmawiać. Naprawdę jestem cała w lęku.....dobrze to wie ten kto też przez to przechodzi. Poprostu lęk mnie pochłania.....to przerażające. Pomóżcie mi...błagam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lori_ams***
....do tego dochochą stany lękowe......nie tylko, ale bardzo bardzo często związane ze stanem zdrowia................:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hejka ;))) Nie przeczytałam jeszcze postów, bo właśnie wróciłam z wakacji - tych, których sie tak bałam. W końcu nie ruszałam się z domu od jakichś 5 lat a każda wspominka o wypadzie powodowała paniczne ataki lęku brrrrrrrrrrrrrr. Więc tak: Dzień przed wyjazdem byłam juz spakowana i przygotowana na najgorsze - xanax szedł jak woda i ataczki też :((( Przemogłam się i powiedziałam że nie ma odwrotu - jeśli mam tak kopnąc w kalendarz to choć ze świadomością, że próbowałam...... żyć. I wiecie co? Było cudownie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pierwszy dzień minął mi pod znakiem lęku, ale las, woda, kózki, króliczki, koniki, kajaczki - nie miałam czasu na ataki, choć ciągle się bałam. Brałam głębokie wdechy i muwiłam sobie, że nic nie może mi się stać, bo to \"bezpieczne miejsce\". Oczywiście seroxat brałam regularnie ale xanax był niepotrzebny :D Wziełam go tylko przed wyjazdem na drogę, i na powrót do domu, choć wcale nie chciałam wracać. Było tam tak cudownie............... czułam że żyje normalnie jak wszyscy. Pływałam na kajakach, chodziłam na spacery do lasu, bawiłam się z dzieciakami na placu zabaw, karmiłam kozy i................ jeździłam konno choć już nie sądziłam, że jeszcze kiedyś to zrobię - zwłaszcze, że miałam 10 lat przerwy. Miałam tylko jeden atak i to właśnie w stajni. Nie bałam się, czy jeszcze to umiem, że mogę zlecieć albo się połamać, tylko tego co będzie jak mnie złapie gdy będę już jeździć. Osiodłałam konika (wszystko pomerdałam oczywiście) i czekałam na wyjście z boksu i właśnie wtedy się zaczęło :((( Trzymałam konia i nagle zrobiło się gorąco, skóra zaczęła mnie palić, nogi zdrętwiały, serce chciało wyskoczyć a gardło ścisnęło się tak że ani oddychać ani połykać ślinę no i powykrącało mi paluszki i zrobiło się jasno w oczkach jakby mi ktoś fleszem po nich walnął. Koń oczywiście to poczół i przejął władzę w boksie. Jeszcze w życiu tak się nie zmobilizowałam - modliłam się do Boga i siebie coby mi przeszło, bo przed stajnia czekała rodzinka z aparatami coby uwiecznić tą chwilę a ja umierałam na sianie. Wiecie - nie pamiętam jak udało mi się wyjść, wsiąść na konika i ruszyć - pomroczność jasna jak nic, ale gdy doszłam do siebie było juz wspaniale :))) Myśle, że moje ciałko robiło to wszystko co trzeba automatycznie, bo choć to brzmi nieprawdopodobnie mnie jako mnie przy tym nie było. Znajomi nic nie zaóważyli i cicho sza lepiej żeby nie wiedzieli. Następnego dnia pojechałam w teren :D Było naprawdę cudownie i za nic nie chciałam wracać i pewnie to złośliwość losu, ale tak jak wtedy bałam się wyjechać, tak teraz bałam się wracać do domu i nie chciałam tego. Tam żyłam a tu znów chodzę jak śnięta mucha i źle się czuję :((( Myśle, że to idealne miejsce na nasze spotkanie, bo mam nadzieję, że jiedyś do niego dojdzie - podeśle wam foty!!! Jak się rozpakuję to poczytam co się tu działo Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Laxi, ale ci zazdroszcze tych wakacji, a przede wszystkim koników. Kocham konie. Ja tez jezdzilam konno , wprawdzie tylko na ujezdzalni, nigdy nie mialam odwagi wypuscic sie dalej ( chociaz byly organizowane wypady w teren) , ale wspominam ten czas z rozrzewnieniem :) . I bylo to z 11 lat temu ( nie mialam wtedy jeszcze nerwicy, mam ja jakies 5 latek, wczesniej przesadzilam troche z tymi dziesiecioma latami) , ale do dzis wspominam okrzyki instruktora \" palce do konia, pięty w dół\" hahaha :D . Ile ja bym dała , zeby jeszcze raz pojezdzic. Na razie wiem, ze to niemozliwe. Ja w przeciwienstwie do ciebie najbardziej balabym sie , ze spadne i zabije sie, albo co gorsze bede kaleka do konca zycia, no coz ten rodzaj nerwicy ( hipochondria) . Ostatnio zauwazylam, ze moja nerwica objela nie tylko mnie sama , ale tez losy moich najblizszych. Wlasnie tez z mezem wybieramy sie na upragnione, \" wymarzone\" wakacje. Nie bylismy na urlopie z 3 lata juz. Mąz cieszy sie jak glupi, a ja sie modle, zeby byla paskudna pogoda. Przynajmniej wtedy nie bedzie mógl sie kapac w jeziorze i sie nie utopi:0 . Tego boje sie najbardziej, bo ja plywac nie umie i nie zamierzam wchodzic do wody :( . Sylvi - kochaniutka , dziekuje i nie uciekaj stąd!!!!! Mam wrazenie, ze rozumiesz mnie jak nikt dotąd 🌻 . Ciesze sie, ze jestes na dobrej drodze do wyzdrowienia i mam nadzieje, ze zechcesz mi doradzic cos niecos jeszcze. Mam nadzieje, ze kiedys bedziemy mogly razem smiac sie z naszych schiz :) . Kochane JESTESCIE MI POTRZEBNE!!!!!!!👄🌻👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Maxim no to strasznie jesteśmy do siebie podobne ;))) Nerwica 5 lat. Hipochondria. 10 lat temu hasałyśmy na konikach.......... no i nerwica Gdy ja zaczęłam jeździć też zdrowa byłam jak rydz i nie przypuszczałam, że kiedyś może być inaczej. Wszystko było takie proste i oczywiste i miało tak być wiecznie........... Na tym krótkim wypadzie, mimo, że lęk towarzyszył mi 24h/dobę przez chwilę poczułam się tak jak wtedy-tak normalnie i właśnie to, co dla innych jest czymś najzwyklejszym na świecie, dla mnie było niesamowite wręcz mistyczne. To przykre, że ludzie których mijałam codziennie nie zdają sobie sprawy jakie cholerne mają szczęście. Te kilka chwil czołam jakbym zrzuciła z pleców ogromny, nadludzki ciężar i poczułam się wolna.......... Teraz wróciłam do rzeczywistości i plecak z nadludzkim ciężarem znów wrócił na moje plecy, ale życzę Ci żebyś na urlopie też go zrzuciła i poczuła tą wolność - wolność od nerwicy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heja :) Laxi kochana dzięki za fotki... Zwierzaki cudne ;) U mnie w domu też się już mini zoo robi- do psa i kota doszło jeszcze kociątko- taki wariat, że ledwo się pozbierać można.. ale ile radości :D moje wakacje w tym roku to same terenówki i praktyki ale też się ich wszystkich strasznie bałam i w sumie tylko raz tak naprawdę coś mnie złapało.. zobaczymy jak jeszcze będzie na praktyce w gimnazjum.. brr 👄👄👄buziaki Misiaki 👄👄👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kociacek - oj też bym chciała małego kociacka ... :P Takie żyte złoto w domku. A co tu tak puściutko? Ja jutro znów jadę do Posmyka-ale tylko na kilka godzin pochasać sobie konno po lasach - choć według pani pogodynki aura nie będzie sprzyjać brrrrrrrrrrrrrr ale co tam :P W domu ciągle źle się czuje i jest mi źle - xanax leci itd. Troszkę się boję tej jutrzejszej jazdy, panika mnie już dopada, ale wierzę, że jak będę już na miejscu wszystko będzie dobrze. Buziaki Kochaniutkie ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć kobietki! Dawno się nie odzywałam,ale jestem własnie na urlopie i zaczęłam od gruntownych porządków w mieszkaniu,no wiecie,pranie,prasowanie,zmiana firan,mycie okien,pichcenie obiadków.Normalka jak to na urlopie.Odpoczywam,a w sobotę jadę na tydzień nad jezioro,to samo nad którym w zeszłym roku po raz pierwszy złapała mnie nerwica.Brrr. Ze zdrowiem u mnie różnie,ale jestem coraz bardziej wściekła,bo doktor leczy mnie z nerwicy dotyczącej pracy,a ja popadam w drugą związaną ze swoim wyglądem.Po tej cholernej mianserinie przytyłam chyba ze 6 kg i końca nie widać.Jem niewiele,głównie jogurty,płatki,zupki itp,biegam 2 razy w tygodniu,jeżdżę na rowerze ,robię ćwiczenia w domu i co co dzień to większy ze mnie się robi potwór.Tak wygląda leczenie depresantami.Ostatnio też robiłam sobie badania i prawie wszystko jest dobrze,oprócz tego,że spada mi białko(po mianserinie,ale doktor mnie też nie uprzedziła),to jeszcze coś może zaczynać się z niedoczynnością tarczycy.Wyniki tarczycy w normie,ale górnych granicach.Nie wiem czy to już trzeba iść do endokrynologa,czy jeszcze poczekać? I powiedzcie mi,co mam zrobić,żeby cholera schudnąć,bo mianserinki już nie wezmę za nic w świecie.Fuj.Chyba zapiszę się na terapię.Może to przyniesie lepsze efekty. Czy któraś z Was wie,jak wygląda terapia grupowa,bo nie wiem na jaką ewentualnie się zdecydować,zważywszy,że jestem raczej nieśmiała.Oj się rozpisałam za wszystkie czasy.Całuski dla Was wszystkich dziewuszki,bez Was świat z nerwicą byłby koszmarem nie do przetrwania.To forum to dla mnie taki promyk słońca,na zachmurzonym niebie.To peany na cześć Matki Założycielki!Całuski!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochanie, koniecznie podeślij nam foteczki z tego jeziorka :) A i podeślij mi na adresik imail Twój adresik, to podeślę Ci moje fotecki Kochaniutka. Buziaki 👄 Ps. Ja dziś przespałam cały dzionek, bo wczoraj zapodałam sobie xanaxik i tak mnie zcięło, że chłop załamany, nic nie porobione itd. No ale takie są uroki mojego \"nędznego żywota\" ;)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co jest Kobitki??????????????? Wszystkie się urlopujecie ???????? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ech.. ja sie nie urlupuje :o ja sie remontuje :o oraz powoli zbieram sile na \"gimnazjum-decydujace starcie\" poza tym dzielnie znosze tesciowa i fanaberie mojej mamy no i jeszcze czytam ksiazke polecona przez doktorka: \"toksyczni rodzice\". na horyzoncie tylko jedna przyjemnosc- fryzjer!! na szczescie uwielbiam chodzic do fryzjera :D:D:D usciski kochaniutkie, biegne liczyc narozniki w kuchni ;) :o 🌻🌻🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wreszcie wróciłam do Was po dłuższej przerwie spowodowanej padniętym komputerem :( .Mam nadzieje że już nie zrobi takich niespodzianek i bedę mogła częściej do Was zajrzeć. Miłego dłuuugiego weekendu 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agataaa18
Ja chyba tez powinnam wybrac sie do psychologa...bo tez miewam napady leku(np.budze sie z taki dziwnym uczuciem...chce mi sie płakac...powody sa rózne m.in lek przed samotnościa.Wczoraj na przykład bawiłam sie ze znajomymi.Powinnam obudzic sie i byc zadowolona z imprezy a nie myslec o samotnosci i bac sie jej.Poza tym czesto wydaje mi sie ze ktos z moich znajomych tak naprawde nie przepada za mna i mnie obgaduje...wciaż mam wrazenie ze ktos mnie musi NIE lubic.To dziwne ale ludzie musza mi naprawde okazywac swoja sympatie inaczej zaraz wydają mi sie nieprzyjazni i zamykam sie w sobie(przed nimi). Niektórzy mówia ze sie zmieniłam...ze jako dziecko byłam bardziej radosna, zywiołowa i zabawowa...a teraz...hmm juz w wieku 7-8 lat zaczełam sie mniej usmiechac i byłam powazna.Czasem wydaje mi sie ze to przez ojca..ale to chyba nie moze byc to, bo przeciez nawet go nie pamietam.Ale jak byłam w tym roku u babci to ona jak zwykle wspominała jakim ja to byłam słodkim dzieciakiem itd Przypomniała mi jak ojciec mówił na mnie ksiezniczka(w koncu jedyna córka)-to akurat troche pamietam.To znacznie podnosiło moja samoocene.Pózniej juz nikt tak na mnie nie mówił :-( Babcia mówiła ze po jego smierci miałm nerwice(czy cos takiego) i ze budziłam się w srodku nocy bo miałam zle sny.Przy tym powiedział ze sie mna opiekowała( była ze mna w poradni bo sie przestraszyła).J a tego nie pamietam...Ale wciaz wydaje mi sie ze jestem inna osoba niz mnie ludzie postrzegaja.Zawsze chciałm byc w centrum uwagi.Jako dziecko tanczyłam i spiewałam przed rodziną(zawsze chciałm wystapic w przeczkolu do opolu hehe) a teraz np. na weselu uciekam przed kamera.Mój brat mówi ze jestem dzikus bo na kasecie wogóle mnie nie ma a jak juz jestem to odwrócona i milczaca(od razu milkłam jak podchodziła kamera).Wiecie moze czy poradnie psychologiczne sa darmowe??czy za wszystko trzeba płacic a jesli tak to ile??Moze psycholog by mi pomógł...(czasem chodze na jakies imprezy ale potrafie sie bawic tylko wsród starych znajomych...a na imprezy chodzi sie przeciez po to by poznac nowych znajomych a ja sie boje nawiazywac nowe kontakty...boje sie odezwac.Czasem ktos mnie zagada ale strach przed tym ze sie zbłaznie paralizuje mnie...albo zaczne sie jąkac albo cos innego.Nie potrafie tez w takich sytuacjach patrzec rozmówcy w oczy...i jak ja mam znaleść sobie faceta? :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agataaa18
z topiku wyczytałam ze niektórym psycholog powiedział ze nie moze im pomóc.Dlaczego?przeciez od tego jest.Wtakim razie ja chyba nie pójde do psychologa bo nie chce usłyszec;''nie moge pani pomóc'' przeciez to by była dla mnie załamka.Poza tym nie chce zeby ktos przepisywał mi leki.Mam takiego jednego sasiada(ale on jest bardzo chory)...lekarze i rodzina faszeruja go lekami i co z normalnego chłopaka zrobił sie brak człowieka.Nie gada i wogóle wydaje sie nie obecny.Czasem tylko powie cos z sensem.Nie chce zeby ktos dał mi leki po których bede np spac.Psycholog powinien rozmawiac i umówic sie na nastepna wizyte (sesje...kurde orzeciez tyle lat studiował!!!to czego ich tam ucza tylko listy leków!!!).Wiem ze chyba mój najstarszy brat jezdzi do innego miasta do psychologa.Nigdy o tym z nim nie gadałam.On ma juz własna rodzine.Nie wiem czy nadal chodzi...raz tylko usłyszałamod od jego zony cos na ten temat ...ale ona go nie rozumie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny! Poczytałam trochę ten Wasz topick z zapartym tchem szczerze mówiąc. Po pierwsze dlatego, że to, co Wam się rpzytrafia jest takie inne od tego co mam na codzień, a po drugie dlatego, że boję się iż sama u siebie obserwuję początki czegoś niepokojącego... gdy przeczytałam wypowiedź Laxi \"Trzymałam konia i nagle zrobiło się gorąco, skóra zaczęła mnie palić, nogi zdrętwiały, serce chciało wyskoczyć a gardło ścisnęło się tak że ani oddychać ani połykać ślinę no i powykrącało mi paluszki i zrobiło się jasno w oczkach jakby mi ktoś fleszem po nich walnął.\" to tak jakbym czytała o sobie. Dzieje się tak ze mną w autobusach, gdy jeżdżę dłużej. Pierwsze ataki miałam w kościele, póżniej jednak tylko autobusy. Moze ktoś pwoiedzieć, że to dlatego, że było duszno, duzo ludzie itd, albo, ze za mało jadłam na śniadanie - Możliwe. Jednak teraz za każdymr azem gdy wsiadam do autobusu i muszę stać, to ogarnia mnie strach i myślę tlyko o tym kiedy mnie to dopadnie. Staram się robić wszystko aby do tego nie doszło. Skupiam się na owidoku za oknem, oddycham głęboko ale nie zawsze działa. SDo niedawna myślałam, ze wystarczy iż jadę z kimśi z nim rozmawiam zeby nie dosżło do tego, lecz ostatnio jechałam z koeżanka i nagle poczułam, że mniebierze. Na szczęście zwolniło się miejsce... Przeraża mnie to tym bardziej, ze niedługo zacznie się rok szkolny a ja rozpocznę studia w mieście oddalonym od mojego o ok 50 min drogi autobusem, zwykle zatłoczonym... Boję się. Jak na ironię, zaczynam studiować psychologię :P może dowiem się czegos wiecej na ten temat. Pozdrawiam Was wszystkie gorąco i zyczę wszystkuego co najlepsze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Och te nasze nieszczęsne autobusy. Zastanawiam się, co w nich jest, że w większości zaczyna się właśnie od nich. Doktorki powinni to rozpatrzyć, bo widzę tu sporą prawidłowość, że 90% nas ma pierwszy atak właśnie w nich o potem 99.9999..% nawet nie myśli, żeby do nich wsiąść. Też to widzicie ?????????? Zwłaszcze gdy przypomnę sobie początki choroby, no i początki topiku - autobusy nas połączyły :P Ja w środę zrezygnowałam z wypadu na basen do TarnoskichGór, bo bym cholerka musiała PKS-em jechać - o co to to nie!!!!!!!!!!!!! A i tak się tak nastresowałam dzień przed (bo myślałam, że jednak dam radę), że gdy pora odjazdu już minęła, a ja nadal byłam w domu i powinno mi teoretycznie przejść, to ja na rzęsach chodziłam z telepawką i co..... proch. Facet załamkę przeżył, bo na jakiś sexik liczył a ja po xanaxie gdzie usiadłam tam spałam-włącznie z kibelkiem. Tak to się bidna nastresowałam przed tym autokarem, że dwa dni, mimo, że nie pojechałam dochodziłam do siebie. Jak mój facet znajdzie sobie pannice na boku - to chyba powinnam to zrozumieć i przyjąć ją z otwartymi ramionkami-bo ja ostatnio totalny flak :((( Ups....... rozpisałam się - mykam spać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej laseczki!! ja juz po wakacjach , niestety choc nie chciałabym narzekac to pogoda była frajerska i musieliśmy szybciej wracac , bowiem co robic z dzieckiem nad morzem kiedy leje jak z cebra mielismy 2 dni pogody hihihihih , a ja tak lubie siedziec w morzu..... przestałam brac leki ..... i czuje sie tak jak w okresie kiedy je brałam czyli zero różnicy ogólnie na wierzch wypłyneła depresja , płacze , jest mi smutno , mam mysli o śmierci , zero pozytywów , ach.....a miało byc tak pieknie .....wakacje ..słońce ....plaża ...i ja usmiechnięta ....... a najgorsze jest że....chyba nie kocham juz swojego męża , i nawet nie będe pisać jakie mi mysli do głowy przychodzą to taki fajny gościu.....a mnie ciągle drażni i mam go dosyc i co ja mam zrobic.....chyba pod prad tylko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czolem :) wiecie co, mnie pks-y nie przerazaja.. co innego komunikacja miejska.. brr i faktycznie o wiele gorzej jest kiedy nie ma miejsca siedzacego.. telepawka jak nic.. scisk w gardle- etam swietnie to znacie. w sumie to chcialam tylko Agacie odpowiedziec :) psycholodzy lekow nie przepisuja- to robia psychiatrzy.. poza tym mozesz uzyskac porade za friko i kiedy nie jestes zadowolona z terapeuty to zawsze mozesz poszukac nowego- rzadko zdarza sie, ze od razu trafisz na tego wlasciwego (to prawie tak jak z facetem.. hehe ;) ) buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kontra - święte słowa - jak z facetami. Zanim się trafi na \"tego\" to sporo czasu mija, ale i tak prawdopodobieństwo znalezienia dobrego psych. jest większe od znalezienia \"tego jedynego\" :P Czesia - ja też to mam i podobne myśli mi łazą po głowie - masz rację - razem podepnijmy sie pod prąd, może nam się w tych główkach przejaśni ;))) Ostatnio nawet zwierzałam się przyjaciółce i była przerażona tym co mówię - skwitowała \"odbiło Ci\" I pewnie miała rację, ale co poradzę, że on mnie tak drażni brrrrrrrr Choć życie bez niego było by też brrrrrrrrrrrr Mam nadzieję, że te porypane myśli mi przejdą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może choć troche Was pociesze. Kiedy miałam stany depresyjne non stop, to też jedyne mysli na temat mego męża i małżeństwa były tylko jedne- wszystko to beznadzieja, mąż mnie nie kocha, nie rozumie. Jedyne co pomoże to rozwód, albo..... (odpukać). Teraz wiem że to nie moje myśli a depresji. Kocham męża nad wszystko na świecie i teraz dopiero wiem,że dzięki Bogu, kiedy jestem (chyba) zdrowa wszytko się zmieniło i świat jest piękny i o wiele lepszy. To nie jest wina naszych mężów i narzeczonych że tak ich postrzegamy. To nasza wyobraźnia, nasz umysł płata nam takie świństwa. Nie poddawajcie się !!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MONALISA21
Czesc..mama to samo co Wy....nerwice...trwa to juz od kwietnia 2005 roku...jedna z Was tutja kOntra radzila mi zebym wybrala siew do psychiatry..ale ja nie jestem co do tego tak bardzp przekonana..moze sie boje...a moze mam nadzieje, ze w koncu to mi samo przejdzie///jak mam zyc..brac leki?nie wiem..;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochaniutka - nerwicka to poważna choroba, która nie leczona, może całkowicie wywrócić Twoje życie do góry nogami. To, że ktoś się leczy u psychiatry, nie znaczy, że jest chory psychicznie - zobacz, my przeciez jesteśmy normalne :P Taka wizyta to nic strasznego, a jeśli pójdziesz, to sama się przekonasz, że na korytarzu czekają nie osoby w kaftanach, tylko zupełnie normalni ludzie, którzy się uczą, pracuję, mają rodziny i wszystko jest z nimi oki. Ja też się bałam i byłam zaskoczona widokiem kolejki-ludzie tacy jakich spotykasz w autobusach, na ulicach....... Nerwica to coraz powszechniejszy problem i coraz więcej ludzi decyduje się o nim mówić głośno i nie ma się czego wstydzić idąc do psychoatry. A oni naprawdę pomagają. To tak jak z grypą. Nieleczona powodyje powstanie komplikacji. Najpierw wszystko wydaje się wrócić do normy i nagle okazuje się, że a to serducho szwankuje, a to coś innego............. tak samo jest z nerwicą. Trzeba ją leczyć!!!!!!!!!!!!!!!! A leki - nie wszystkie to psychotropy, i tylko po niewielkiej ich liczbie czuje się jakieś \"odjazdy\". Większości z nich wpływu na nasze zachowanie w ogóle się nie odczówa - podobnie jak z witaminami, antybiotykami - nic nie czujesz, a one i tak robią w organiźmie swoje i naprawiają to co się popsoło! Powinnaś skonsultować się z lek. Powodzenia. A ja cały dzień spędziłam w szpitalu z córeczką przyjaciółki. Ma 6 lat. Biedastwo podłaczona do kroplówki.......... brrrrr Ale kocham tą Księżniczkę i nawet noszenie jej przez godzinę po korytarzu (choć leciutka to nie jest i myślałam że umre, bo ile można) sprawia mi przyjemność. I jak się przytula i mówi Kocham Cię ciociu - no to normalnie płaczę. Zrobiłam jej na główce masę malutkich warkoczyków, poprzyczepiałam do nich kolorowe malutkie pomponiki :))) Wygląda ślicznie i bardzo jej się podobało. Biedactwo ciągle wymiotuje................. Jutro też idę na cały dziń, bo Aga musi iść do pracy. Ale cieszę się na to, bo Kocham tą Księżniczkę i gwiazdkę z nieba bym jej dała. Buziaki!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ech... nerwiczka daje znac o sobie.. bleh! obudzilam sie dzis o 4:45 i koniec kropka.. serce bum bum potelepalam sie zawodowo.. :o nie lubie tej choroby.. upierdliwa jest na maxa. a juz mialam nadzieje, ze mi do wyzdrowienia niedaleko. :( a tu takie cos. kicha nad kichami!! do tego jeszcze przyjaciolka hipochondria.. caly czas mi sie wydaje, ze na serce umre.. palce w lewej dloni mi mrowieja.. dusznosc, kaszel-typowe objawy choroby serca... i co ja moge?? ja wiem, naprawde WIEM, ze to tylko nerwobole.. i co z tego?? ja bym nowa glowe chciala.. za bardzo mam w niej niepoukladane. grrr koniec wypocin. jade wkrotce do pani doktor, sie wyzale ;) usciski 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też poproszę o nową, czyściutką główkę!!!! Wczoraj w szpitalu, przy Oliwce (tej dziewczynce) nie miałam wyjścia i zapodałam sobie xanax :((( Miałam pietra, bo jak tu się dzieckiem zajmować i ciągle absorbować jego uwagę będąc na haju, ale tak mnie złapało nosząc Oliwkę po korytarzu, gdzieś na wysokości pokoju pielęgniarek a sanitariatem że zastanawiałam się, czy się do respiratora nie podpiąć :((( Lekarze tam caty niemili a właściwie chamy do kwadratu, że o pielęgniarkach nie wspomnę (chyba ktoś tam zapomniał, że do unii weszliśmy i komunistyczne zasady prężnie się tam rozwijają-nie odzywaj się, o nic nie pytaj, bo nawrzeszczą na Ciebie i nie zawracaj im głowy a broń Boże nie proś o pomoc), że aż na samą myśl, że proszę ich o pomoc, bo atak mam ciary przechodzą. Zastanawiałam się, czy się z Oliwką nie zamienić i nie walnąć na to jej łóżeczko podpinając się do kropluwki. Modliłam się żeby zasnęła i dała mi troszkę odetchnąć - czego oczywiście nie zrobiła i nigdy nie robi mówiąc : \"ja nie śpie w dzień jak jest widno\" Histeria przy zastrzyku - godzina noszenia na rękach tam i z powrotem. Czopek - jawny sprzeciw i 40 minutowa negocjacja na leżance. Oczywiście pielęgniarka się tym nie zajmie - sama zejdź do apteki, kup czopki i poinformuj władze wyższe, że misja wykonana. Dziś mam wolne :))) Potem do soboty od 15 do ok. 24-1 szej, aż aga skończy pracę. Nie przypuszczałam, że opieka nad dzieckiem to taka cięzka praca. Ale wiecie - całe to zmęczenie i nawet traumatyczna walka z atakami w takiej stuacji, gdy nie wolno sobie na nie pozwolic nie liczą się gdy te małe rączki obejmują Cię i mówią Kocham Cię ciociu. Daltego mimo nażekań robię to z przyjemnością - dla tej małej chwilki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć no to teraz ja wszystko jest do dupy...ani spać ani jeść,komputer zżarł mi wcześniej całą wiadomość ,którą napisałam,ogólnie telepawka na całej linii ,szczękościsk ,lęki -ciągi całe chyba i samotność ...jak to jest że kiedy zaczynam myślec przyszłościowo typu plany,języki ,praca,wyjście z leków ,to spadam w dół gdzie juz tylko myślę o następnej chwili , godzinie i spowrotem zaczynam od nowa od byle jakiej myśi że będzie lepiej ,potem tabletki różne , ble

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×