Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mamusia_Wojtusia

MÓJ PORÓD - złe wspomnienie

Polecane posty

Gość Doktorka
Kasa , kasa i jeszcze raz kasa. Jak nie masz kasy i rodzisz w państwowym to lepiej nie rodzić, niestety. Mnóstwo moich znajomych ma takie przykre doświadczenia porodowe ktore rodzily w panstwowych szpitalach, jedna to malo co nie znalazla sie na tamtym swiecie tylko dlatego ze lekarz stwierdzil ze nie bedzie miec cesarki (mimo iz takie bylo zalecenie ginekologa prowadzacego ciaze) bo on nie ma czasu na takie fanaberie, i podczas produ naciskal jej z calej sily na brzuch. Na szczescie przezyla po cieszkich perturbacjach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annah
Moj synek bedzie mial 2 latka,a ja moj porod pamietam doskonale...Przez cala ciaze czulam sie wysmienicie,dbalam o siebie i w ogole,a pod koniec chodzilam do szkoly rodzenia.Taka szkola to fajna sprawa...bole zaczely sie o 9 rano,ale byly krociutkie,wiec sobie oddychalam,spacerowalam,wzielam prysznic...i nie uwierzycie,ale zdazylam jeszcze tego samego dnia kupic samochod!!!Musialam go jeszcze zatankowac i pojechalam na shella i przy kasie zlapal mnie juz taki konkretny skurcz-kasjer sie pyta,czy mnie cos boli,a ja z usmiechem,ze nie,ze jade wlasnie rodzic!!!wyobrazacie sobie jego mine?!zaczely mu sie trzasc rece i pomylil sie w wydawaniu reszty :) w szpitalu bylam o 19,samo przyjecie do szpitala mile,przy badaniu okazalo sie,ze mam rozwarcie na 4 palce,wiec calkiem ladnie...bylam bardzo pozytywnie nastawiona,wiedzialam,ze bedzie bolalo,ale pomyslalam,ze to przeciez tylko kilka godzin i bede tulic synka... polozna podlaczyla mi kroplowke,co jakis czas do niej wstrzykiwala,ja spacerowalam po sali,skurcze byly coraz mocniejsze,i to cale oddychanie co ucza na szkole rodzenia,diabli wzieli,bo bol jak cholera...ale bardzo pomagalo mi krecenie tylkiem tak jak hula-hop :) pewnie wygladalo to smiesznie,ale ulga przeogromna i glowka latwiej schodzi do kanalu rodnego-tak mowila polozna.Jak sie zaczely bole parte-bylam ledwo zywa...poloznej pomagala salowa,ktora przysypiala na fotelu,a ja darlam sie w nieboglosy.Maluszek byl juz w kanale rodnym,a ja nie mialam sily go wypchnac....a wystarczyloby pewnie jedno porzadne parcie....ale nie mialam sily...i te dwie krowy rzucily mi sie na brzuch i wypchnely synka!!!rezultat tego byl taki,ze ja mialam zlamane zebro,a synek krwiaka w nadnerczu i wybroczyny na calym cialku!!!byl caly siny...strasznie to wygladalo...do tej pory mam potworne wyrzuty sumienia,ze nie potrafilam urodzic synka.Bylismy w szpitalu 10 dni,bo krwiak nie chcial sie wchlonac,maly dostawal antybiotyki i cala mase innych lekarstw.Na szczescie wszystko dobrze sie skonczylo,maly rosnie jak na drozdzach i jest zdrowy jak ryba. Ale chyba nie zdecyduje sie na drugie dziecko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciao
Ja rodziłąm dwa razy i oba porody wspominam mile ... Przy pierwszym bóle zaczeły mi sie w domu , pojechałam do p.ginekolog przyjeła mie natychmiast ( pełne rozwarcie i główka na wieszku) bóle parte zaczeły sie w gabinecie ...hihihi ( taksówkarz bardziej spanikowany od mojego męża) wpadłam do szpitala i tam na mie już czekali w dwie sekundy zebrał sie personel ,jedne położne odbierały poród a w miedzy czasie inneprzebierały mie ...po 15 min urodziłam śliczną i do tego w czepku córeczke ..... mąż bez fartucha i obuwia ochronnego wszedł i przecioł pępowine ... zdjęcie juz mieliśmy w trójke....Położne były tak miłe i fajne .. z uśmiechem na twarzy N drugi dzień w odwiedziny przyszła owa p. dr z mezem który prodził moja ciaze ..śmiała sie ze szalona kobieta jestem .... Drógi poród miałam wywoływany ponieważ lekarzowi nie podobała sie moja opuchlizna .Mój lekarz czekał na mie już od rana na izbie przyjęc , gdy już sie pojawiłam zajoł mi sale i wydał polecenie że mam dzisiaj rodzić . Były przy mie dwie położne ...jedna wyznaczona p .Małgosia druga bo nie miała co robić - p. Ania ( a w miedzy czasie w sali obok też dziewczyna była pod kroplówką - ona miała swoją położną) Pani Ania bardzo o mie dbała ...co chwila przychodziłą , sprawdzała rozwarcie . skórcze , bardzo radosna i wesoła kobieta .... gdy zaczynały sie skórcze pomagała jak mogła ( niw chciałam środków przciwbólowych) , przyszedł mawet mój lekarz i mie zbadał oczywiście mąz został wyproszony , gdy zaczeły sie już skórcze co minute położne już sie zbierały a gdy usłyszałam mamy tu " skurczową " usłyszałąm że w sali obok też już rodzi ... .Moja p. Ania cały czas już przy mie była , nie odchodziła na kroki cały czas masowała szyjke bo były już bóle parte a nie było rozwarcia pełnego ... w rezultacie porozrywałam sie ( ale to nie była wina położnej ani lekarza ) bo nie miałam siły już pszec .. podłączyli mi tlen lekarz dwa razy nacisnoł brzuch i wyszła główka która była owinięta pępowiną i do tego jeszcze ją zacisnełam ( ach jak wspomne ten momęt ..) położna cały czas mówiła co sie dzieje i co robi .... w końcu udało sie wyjąć dzidziusia ale ono nie płakało ..... po oczyszczeniu i wielokrotnym oklepywaniu no i moim krzyku " Angelika nie rób mi tego !!!" dzidzius zaczoł płakac ....Niestety mężowi nie udało sie tym razem przeciąć pępowiny bo jak lekarz powiedział nie dałam mu szansy .....( szybki poród , pępowina i mój ścisk - lekarze musieli interweniować ) Mój lekarz pomimoże zszedł z dyżuru cały czas był w kontakcie z lekarzem który mie przejął ....Ten właśnie lekarz mie zszywał ...niedy bym nie przypuszczała że z niego taki kawalarz ..... ja zamiast cierpiec z bólu śmiała sie do łez ... oczywiście sąsiadka obok też urodziła i z mojej sali przeszedł do niej ... aby ją zszyć ... Na sali poporodowej położne pozwoliły jeszcze mi zjeść ostatni raz pizze ...Mąż oczywiście natychmiast pojechał do sklepu po bombonierki i kawe ....Przecierz p. Ania nie musiała koło mnie tak skakać ... Polecam ten szpital .... Ul Kościuszki w Płocku ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamusia_Wojtusia
do CIAO: Napisz, gdzie i kiedy rodziłaś (w którym roku)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość terefere
Mamusuiu_Wojtusia - ciao napisała , nasamym dole - też nie zauważyłam - wielki plus dla SZPITAL W PŁOCKU UL.KOŚCIUSZKI

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamusia_Wojtusia
Dzięki terefere - starość nie radość wzrok siada ;) W każdym razie warto powtórzyć nazwę szpitala :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość terefere
Przeczytałam cały temat - naprawdę warto go podtrzymać i kontynuować - sama jeszcze nie rodziłam ,ale dla takich kobiet jak ,ja informacje tego typu to bardzo ważne informacje. Bede kolejną osobą która bardzo popiera podawanie informacji pozytywnych i negatywnych o KONKRETNYCH szpitalach. Mamusiu-Wojtusia - ja pewnie z racji tego ,że nie rodziłam nie jestem dobra osoba do odpowiedzi ,aby odpowiedzieć na Twoje pytanie ,ale czuje to mniej więcej tak - nie uważam ,żebys była przewrazliwiona. Rodząć WŁASNE DZIECKO nie kupujesz kolejnej pary butów - wiec masz prawo być przewrażliwiona .Masz prawo rządać informacji - masz prawo nie wiedzieć . To personel szpitala jest od tego ,aby udzielić informacji ,a Ty masz prawo zapytać. A'propos opinii własnej mamy - słuchajac wspomnień mojej powinnam nigdy nie zdecydować się na poród .Ale to było ładnych n-lat temu.Od tego czsu sporo się zmieniło. I wbrew pozorom trochę zależy też od nas i od naszej wiedzy i decycji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość masakra
Chociaz jestem facetem, to was dobrze rozumiem. Chamstwo w szpitalach jest na maksa. I to nie tylko do kobiet,chociaz kobiety maja chyba gorzej. To wynika z calkowitego braku szacunku do pacjenta i dodatkowo sklada sie jeszcze do tego brak szacunku facetow-lekarzy do kobiet. Do zalozycielki topiku - powinnas strzelic goscia w pysk i wyjsc natychmiast. Myslisz ze do faceta odwazyl by sie tak powiedziec? Nie, bo balby sie ze dostanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamusia_Wojtusia
Właśnie tak powinnam zrobić, MASAKRO! Ale mnie tak zatkało... To jest tak jak w sytuacji, gdy nagle na ulicy przechodzący obok Ciebie niespodziewanie łapie cię za rękę, wyłamuje ją i rząda portfela. Zwykle z przejęcia zamieramy posłusznie i nawet nie krzyczymy o pomoc... Dlatego chiałabym, żeby kobiety, które doświadczenie narodzin maja przed soba, przygotowały sobie formułkę własnej reakcji (lub męża) na podobną sytuację niekompetencji personelu medycznego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mamusiu Wojtusia - tak się składa, że będę rodzić w Siemianowicach. Jakby tu powiedzieć, czuję się mocno zaniepokojona. :O W tym momencie czuję niezły kołowrót. Czy mogłabyś skontaktować się ze mną na e-mail? (mam w opisie) Mam parę pytań a nie chcę zaśmiecać wątku. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Divi-ne
rodziłam dość dawno - pierwszego synka w Namysłowie woj,opolskie - troskliwa opieka, czysto i serdeczność personelu - był to mój pierwszy poród i mam dobre wspomnienia - właśnie z uwagi na postawę lekarzy, położnych i serdecznej salowej - grubej sympatycznej kobiety, pozwololi mi na kontakty z mężem (wtedy to było nie di pomyślenia) natomiast drugiego synka urodziłam w Kluczborku - i to był horror mąż przywiózł mnie o 23 bo odeszły mi wody - jakaś kobieta - potem się okazało że to salowa (!) wypełnila formularze, zabrała mi ubrania, dała tą ohydną koszulę co nawet pupy nie zakrywa i kazała mi się położyć na porodowym łóżku - wysokie a nawet nie pomogła mi na nie wejśc ! Po czym wzięła koc i nawet na mnie nie spojrzawszy poszła spać!!! Leżałam sama skowycząc coraz głośniej do 6 rano!!! Nikt się nie pojawił - ani lekarz ani pielęgniarka!! Chciało mi się do toalety ale bałam się złazić z tego wysokiego łózka bo czułam że nie ustoję! Rano zmienił się personel - powiedziałam roztrzęsiona tej jak się okazało połoznej że nikogo od wczoraj tu nie było - ta biegiem zabrała się do roboty - przylazł jakiś konował i 40 minut później urodził się mój drugi syn na szczęcie to krzepki chłopak ale do dziś mnie szlag trafia gdy mi się to przypomni...Na oddziale był brud, koty kurzu po kątach na całe piętro - oddział położniczy i ginekologia - tylko jeden prysznic! Nie wpuścili męża - bo higienia a po kątach łaziły karaluchy... To wszystko zależy od ludzi! Teraz są zmiany w tutejszej służbie zdrowia ale dopóki takie osoby jak wtedy będą pracować - to nic się nie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ciao
pierwszy poród miałam we wrześniu 2002 roku , drugi w maju 2004

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwszy poród w Katowicach - właściwie całkiem naturalny, tylko po tym jak mi wody odeszły, a akcja nie nasiliła się specjalnie - dostałam kroplówkę (po 4 godzinach od odejścia wód). Akcja całkiem nieregularna, właściwie jeden wielki skurcz, a nie co kilka minut. Cały czas byłam z mężem, (poza chwilami badań - rozmasowywanie szyjki, żeby się rozwierała szybciej - MAKABRA), który mi ciągle masował krzyż - bez niego chyba bym umarła. Chwila wytchnienia w wannie z ciepłą wodą - jak już mogłam do niej wejść, ale zaraz zaczęły się bóle parte. I tak po 10 godzinach od kiedy zaczęły się prawdziwe bóle urodziłam ślicznego synusia. Byłam trochę nacinana i przy zszywaniu dostałam znieczulenie. Generalnie było super. Acha i oczywiście robili mi lewtywę, ale wg mnie na szczęście :)))))))))))))))) Drugi poród - Sosnowiec. Ponieważ po terminie - byłam od kilku dni w szpitalu, zanim nadszedł czas, gdy rano przyszła moja lekarka mówiąc, że dziś urodzę. Pomimo sprzeciwu ordynatora(nic się ze mną nie działo), przeforsowała swoje zdanie (dzięki jej za to, bo w domu czekał mój pierorodny i źle znosił rozłąkę; ja zreszta też). Po rozmowie lekarki z położną ustalono, że to będzie dziś i kropka. Dostałam kroplówkę i chodziłam, zeby coś się zaczęło:efekt:lekkie skurcze. Potem coś jeszcze do tej kroplówki i zastrzyk. Miałam urodzić o 14-tej - tak twierdział położna - świetna i miła zresztą! O 13-tej przyszedł lekarz i powiedział, że raczej dziś nie urodzę (totalna załamka:((((() Przyszła położna i juz się bałam rozmasowywania szyjki, a ona powiedział, ze nie będziemy się \"bawić\" i zupełnie bezbolesnie przebiła mi pęcherz płodowy - wody były trochę zielone. Wtedy znów zaczęła się \"jazda\". Za chwilkę kolejny zastrzyk i zostawiła nas samych, ale za chwilę mąż za nią pobiegł, bo już rodziłam - trwało 5 minut i urodziłam przed 14 -tą. Generalnie super. Tylko po nie dostała dzidziusia od razu, jak w Katowicach, tylko po dwóch godzinach dopiero. No i panie na oddzile różne były. Jedna szczególnie perfidna - na nocnej zmianie. Czyli wszystko od ludzi zależy:))))))))))))))))))))))))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwszy poród w Katowicach - właściwie całkiem naturalny, tylko po tym jak mi wody odeszły, a akcja nie nasiliła się specjalnie - dostałam kroplówkę (po 4 godzinach od odejścia wód). Akcja całkiem nieregularna, właściwie jeden wielki skurcz, a nie co kilka minut. Cały czas byłam z mężem, (poza chwilami badań - rozmasowywanie szyjki, żeby się rozwierała szybciej - MAKABRA), który mi ciągle masował krzyż - bez niego chyba bym umarła. Chwila wytchnienia w wannie z ciepłą wodą - jak już mogłam do niej wejść, ale zaraz zaczęły się bóle parte. I tak po 10 godzinach od kiedy zaczęły się prawdziwe bóle urodziłam ślicznego synusia. Byłam trochę nacinana i przy zszywaniu dostałam znieczulenie. Generalnie było super. Acha i oczywiście robili mi lewtywę, ale wg mnie na szczęście :)))))))))))))))) Drugi poród - Sosnowiec. Ponieważ po terminie - byłam od kilku dni w szpitalu, zanim nadszedł czas, gdy rano przyszła moja lekarka mówiąc, że dziś urodzę. Pomimo sprzeciwu ordynatora(nic się ze mną nie działo), przeforsowała swoje zdanie (dzięki jej za to, bo w domu czekał mój pierorodny i źle znosił rozłąkę; ja zreszta też). Po rozmowie lekarki z położną ustalono, że to będzie dziś i kropka. Dostałam kroplówkę i chodziłam, zeby coś się zaczęło:efekt:lekkie skurcze. Potem coś jeszcze do tej kroplówki i zastrzyk. Miałam urodzić o 14-tej - tak twierdział położna - świetna i miła zresztą! O 13-tej przyszedł lekarz i powiedział, że raczej dziś nie urodzę (totalna załamka:((((() Przyszła położna i juz się bałam rozmasowywania szyjki, a ona powiedział, ze nie będziemy się \"bawić\" i zupełnie bezbolesnie przebiła mi pęcherz płodowy - wody były trochę zielone. Wtedy znów zaczęła się \"jazda\". Za chwilkę kolejny zastrzyk i zostawiła nas samych, ale za chwilę mąż za nią pobiegł, bo już rodziłam - trwało 5 minut i urodziłam przed 14 -tą. Generalnie super. Tylko po nie dostała dzidziusia od razu, jak w Katowicach, tylko po dwóch godzinach dopiero. No i panie na oddzile różne były. Jedna szczególnie perfidna - na nocnej zmianie. Czyli wszystko od ludzi zależy:))))))))))))))))))))))))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porodzianka
Można by opowiadać dlugo ale w skrocie- pielegniarka na patologii sie zlitowala , i w tajemnicy dala mi sandopart pod język. Poprzedniego dnia mialam kroplowkę, ktora nie zadzialala a przy niej lewatywa, golenie no i glodówka calodniowa. Ponieważ kilka prob wywolywania nie poskutkowalo straciłam wiarę w to ze urodze naturalnie przed zaplanowaną cesarką na następny dzień. tego dnia jadlam jak najęta i jak tylko skonczyłam ssac sandopart zaczely się bóle porodowe. Niemal ciągle z króciutkimi przerwami. Zaprowadzono mnie szybko piętro wyżej na porodowkę. Tam stwierdzono, że akcja porodowa jest za szybka i dali zastrzyk na spowolnienie. potem przyszla położna inna, ktora masowala mi macicę żeby skolei akcję przyspieszyć. Bóle parte nie były bolesne, ale najgorsze było to, że kazali mi 2 "powstrzymać się" od parcia! A to było silniejsze ode mnie i dalabym wówczas wszystko by moc sobie "pocisnąć". Nigdy w życiu nie mialam do czynienia z taka silną potrzebą. Jak już mi pozwolili to byłam wniebowzięta, że mogę sobie popchać i ulżyć potrzebie. Po 2 skurczach córeczka 3.800 pojawila się na świecie. Bylam radosna i szczęśliwa i bardzo podekscytowana, choć nogi trzęsły mi się jak galareta. Byłam z siebie dumna, że wszystko trwało łącznie około 2 godzin, że wytrzymalam beż zadnych środkow przeciwbólowych i że w sumie nie było wcale tak źle jak mówią. Byłam nastawiona na coś znacznie gorszego - a ty mila niespodzianka. Wtedy jeszcze nie byłam świadoma co mnie czeka. SZYCIE!!!! Nie dali mi żadnego znieczulenia! Jak szyli w środku, to rzeczywiście nie bolało, bo nerwy były rozciągnięte, ale im bliżej wyjścia tym gorzej. Z każdym kolejnych szwem coraz bardziej wbijalam sobie paznokcie w dlonie, choć podczas calego porodu trzymalam się dzielnie. Myślaląm, że wyrwę barierki z łózka! Co za bół!!!! dopiero teraz blagałam o jakieś znieczulenie, ale stwierdzili, że to już końcowka, i że się nie oplaca. Łzy leciały mi jak grochy, gryzlam sobie reke żeby nie wrzeszczeć. Lekarza nie było wogóle!!! Szwy mialam załozone rozpuszczalne i w dzień wyjścia ze szpitala, gdy wreszcie odwazylam się oddać stolec - popękały mi. Nikomu się jednak nie przyznalam, bo stwierdzilam, ze drugi raz tego nie przeżyję, tym bardziej, że miejsce to bylo całe obolale. Pojechalam do domu - zroslo się samo ale trwało dlugo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słuchajcie
Kobietki - podawajcie namiary na te szpitale - inaczej topik traci jedną z ważniejszych funkcji - mianowicie informacyjną .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porodzianka
aha, zboczyłam z tematu; mianowicie chcialam powiedzieć coś o pani sprzataczce na porodowce. Dla wyjaśnienia: 1 prysznic na całe piętro w jednym pomieszczeniu z dwoma ubikacjami, przy czym tylko jedne mialy drzwi, a drugi stal na środku. Jak ja chodziłam po korytarzu ze skurczami to młoda dziwewczyna miala zrobioną lewatywę i miala ją przetrzymać kilka minut, także spacerując. Już chciala skorzystać z wc, gdy wyprzedzil ją ten gruby babsztyl ze szmatą i zamknąl jej drzwi przed nosem mówiąc ochryplym i lekceważacym glosem: 'chwileeeeeeeczkęęęęęę". Młodziutka dziewczyna grzecznie się wycofala ale z każdą minutą coraz bardziej przedreptywala z nogi na nogę i trzymala się za brzuch. Wyobrażalam sobie jak się czuję ; nie dość, ze skurcze, to jeszcze musiala powstrzymywać tą lewatywę. Zapukala do wc, otorzyla drzwi i powiedziala sprzataczce, że musi natychmiast do toalety, a babka do niej tym samym tonem: ' Nie widziiiiii???? Jeszcze nie skonczylaaaaaammmmmm sprząąąątaaaaaaać" i zamknęła jej drzwi na klucz! Dziewczyna byla juz prawie zielona i zaczela plakać i szeptać, że juz nie wytrzyma. normalnie we mnie coś wstąpilo; jak można tak upokarzać człowieka!!??? Podlecialam do tych drzwi i zaczelam walić w nie pięścią, i wrzeszczeć, zeby baba otworzyla natychmiast( ,zresztą czekalam nastepna w kolejce do wc, ale nie było to aż tak pilne). Baba lekceważąco powiedziala; "zaaaraaaaaaaaaaaa" i dalej nie otwierala. powiedzialam tej dziewczynie glośni, tak żeby sprzataczka w środku to słyszala: weź i tu się zalatw na korytarzu, przecież tobie nic nie zrobią a ona bedzie to musiala sprzątać" hehe poskutkowało i babsztyl otworzyl natychmiast! Kilka godzin wczesniej ten sam babsztyl wydzieral się na kobiete, ktorej wody odeszly na schodach, że jak nie pójdzie na kibel albo na łożko to ona da jej ścierkę i sama po sobie bedzie sprzątać! obrzydliwy był ten babsztyl!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a potem dziwią się w naszym
kochanym kraju,że coraz mniej dzieci się rodzi!:0 jestem załamana po tym, co tu przeczytałam :( nie jestem jeszcze mamą ale planuję wkrótce ciążę i ....paraliżuje mnie strach! Nie przed bólem(bo przez to niestety każda musi przejść) ale przed szpitalem i przede wszystkim jego personelem! :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dffd
porodzianka gdzie rodzilas????????/ kiedy>??????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Alexa29
dlatego najwazniesze miec przy sobie douczonego męża w tych sprawach ktory nie daje sobie dmuchac w kaszę...no i w kieszeni jakiś grosik...bo niektore kobitki piszą...moj lekasz...no własnie czyli wtedy jest troche inna sytuacja bo cały czas jest lekarz prowadzący i ma kontrolę...gorzej jak kobitka jedzie w ciemno...dlatego ja miałam przygotowana kasę...niestety trzeba...i przede wszytkim najwazniejsza jest dobra położna:) Gdynia...w tej chwili tylko jeden szpital...położne oki...lekarze w miarę...sytuacja nieciekawa, bo za duzó osób na salę..4 ubikacje i 2 prysznice....pielegniarki...dużo do zyczenia choc zdarzają się milutkie..ale fakt jest taki ze za wysoko głowy noszą i mają w dupie pacjentki...wiec najlepiej się nastawic bojowo:)....a porody rodzinne - kto pierwszy ten lepszy trzeba miec farta zeby trafić...ja miłam ale dziewczyna ktora przyjechała 10 min po mnie rodizła na sali ogólnej.....chociaz wspomnę ze sa dwie sale:różowa i niebieska...ale chyba za niezłą kasę i dla "lepszych":(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zlaolimpia
Ja rodziłam w Częstochowie w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym (popularnie zwanym Parkitką). Pojechaliśmy zmężem do szpitala kiedy skurcze były co pięc minut. Teraz uważam, że było to trochę za wcześnie, ale dzięki temu zdążyliśmy na salę porodów rodzinnych bo w tymże szpitalu jest tylko jedna taka sala. Polożne na nocnej zmianie byłyokropne. Ja byłam pierwszą pacjentką na ich nocnym dyżurze, więc nie przyjęły mnie ze zbyt duzym entuzjazmem. Dobrze, że ze mną był mąż bo on pilnował wszytkiego....Podczas babania lekarz chamsko wsadził mi rękę w pochwę i "grzebał"tam jak by szukał skarbów, bół jak cholera. Mówię mu, że mnie boli a on na to że całe życie boli...nokoments...całeszczęście że mężą nie wypraszali i zawsze był przy mnie. Jako, że przyjechaliśmy do szpitala o pierwszej w nocy to nie mieliśmy ze sobą nic do picia..a te krowy na mije pytanie czy mogę dostać coś do picia, powiedziały że kuchnia jest otwarta od szostej rano...Jak mi założyła wenflon( takie soć do czego podłączają kroplówkę) to potem miałam siniaki chyba przez dwa tygodnie..Na szczęście koszmar nocny się skończył. Położne na rannej zmianie były o niebo lepsze niz te klementyny w nocy. Przyniosły wode do picia, mało tego nawet dały mi taką specjalną herbatkę na polepszenie laktacji.. Ale najlepiej było jak zaczęłą się akcja porodowa. Lekarz który odbierał poród nie był moim lekarzem prowadzącym ( mój musiał wyjechać na jakiś sympozjum czy coś takiego), wziął męża na srtonę i powedział, że jak chce mieć "dobry poród" to musi mu zapłacić 300 złotych a dla położnych po 100( a były dwie). Jak to usłyszałam to mnie totalnie zatkało. Męża z resztą też. Jak już doszliśmy do siebie, to od razu mąż poszedł do ordynatora i złożyłskargę na ginka. Ordynator bez niczego przyjął skargę. W czasie porodu nie było mi wolno chodzić, miałam zrobioną lewatywę a jeżeli chodzi o podawanie leków i informowanie pacjentkę o ich dziłaniu to było tylko jedno hasło, że zaraz dostane "narkotyk" i będzie mi się kręciło w głowie i będzie mi niedobrze. Słowo "narkotyk" to dosłowny cytat...Jak już dostałam ten "narkotyk" to miałam się wysikać do basenu, a że nie mogłam to położna wydarła sie na mnie że jak sie nie wysikam to mnie zacewnikuje i tyle. Jak odeszły mi wody to oczywiście położnej nie było blisko tylko mąż musiał szukać krowy po całum oddziałe, przyszli jak już miałam skurcze parte. i dopiero wtedy zaczęli przynosić cały sprzet do rodzienia dzieci...Jakie było wiekie zdziwienie lekarza, jak został wezwany do ordynatora na dywanik...potem jeszcze przyszedl przed końcem dyżuru do mnie na salę i pytał się czy mąż to jeszcze przyjedzie czy nie bo on jes to osiemnastej a polożne do dziewiętnastej. W odpowiedzi usłyszał, że mąż pojechła na policję zgłosić doniesienie o probie przekupstwa...Myślałam, że spadnę z łóżka ze śmiechu jak zobaczyłam jego minę. Od tej pory był dla mnie bardzo miły:) Mam nadzieję, że nie rozpisałam się za bardzo. Pozdrawiam serdecznie i nie dajcie sie...:):):):

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia_26
ja juz pisze. rodziłam na pl. starynkiewicza w Wawie. Baaardzo dobrze wspominam poród. Znaczy się, bolało strasznie, ale to przecież normalne. Najwazniejsze, że miałam fachowa opiekę.połozono mnie do szpitala, bo ktg nie było najlepsze (po prostu maleństwo spało w tym czasie). sprawdzali, badali, ale wszystko bylo ok. polozyli na patalogii. nastepnego ranka lekarz zaprosiła mnie na porodowke na test oksytocynowy. podano mi kroplowke i zaczelo sie. Byl ze mna moj maz ukochany tyle ile mogl. Rozwarcie postepowalo bardzo dobrze, ale okazalo sie,ze glowka jakos inaczej lezy. byly dwie panie dr. Jedna mloda, ktora proponowala, zebym lezala jeszcze, bo nie widac przeciwskazan: niech rodzi anturalnie. Druga byla starsza kompetentna osoba i powiedziala, ze nie beda sie znecac nade mna i dzieckiem. zdecydowala ze cesarskie bedzie za chwilke. i bylo. po 4 godzinach zdecydowala o cesarskim. wtedy maz juz nie mogl byc ze mna, ale bylo dobrze. pozniej spedzilam chyba 4 dni jeszcze w szpitalu i bylo w porzadku. wspominam dobrze cala obsluge ze soprzataczkami wlacznie i pozdrowienia dla wszytskich mamus, ktore mialy do czynienia z tym szpitalem. Calus.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość majkal
do góry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łojojojku
Odechciało mi się dzieci:0 Twarda jesteś ZłaOlimpio, ja bym chyba posmarowała w łapę:( A może ktoś wie coś o szpitalach w Kielcach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość meduza63
o Kielcach ni ale ja nie o tym..poród to najpiękniejszy ból..mam 2 synów wiem coć o tym ..warto było!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łojojojku
Pozostaje mi wierzyć Ci na slowo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość meduza63
pierwszego syna rodziłam 10 godzin,drugiego zaczęłam w korytarzu pogotowia nie ma na to reguły ale już ci pisałam warto już dziś nie pamiętam tego bólu ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosia_26
moja pani ginekolog zawsze mowi: "Ból porodowy to jedyny ból w życiu kobiety, który ma sens". Jak taaak strasznie bolało, to ciągle myslałam o tych słowach. Dziś wiem, że miała rację. powodzenia rodzące.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do góry
piszcie dziewczyny!!! Bardzo ciekawy temat!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anka_wrocław
już pisałam na ten temat w innym topicu.:) ale powtórzę.Ogólnie sam poród był ok w sensie opieki położnej i lekarzy.Mogłam się drzeć ile wlazło i nikt nie miał mi tego za złe.Położna miła dziewczyna młodsza ode mnie pomagała mi jak tylko mogła aby poszło szybciej.Za to pobyt na oddziale po porodzie to istny koszmar:| Lekarz prowadzący oddział wpadał jak po ogień zaglądał pod kołdrę oceniał wzrokiem stan dróg rodnych i leciał dalej.Ani be a ni me do pacjentki na temat stanu zdrowia.Ja wszystkiego dowiadywałam się jak pielęgniarki przychodziły żeby zaserwować mi zastrzyk , pigułkę lub kroplówkę.Kiedy po 4 dniach i nieprzespanych nocach poprosiłam o wypisanie mnie na własne żądanie lekarz potraktował mnie jak małą dziewczynkę i podyktował treść oświadczenia.Treść brzmiała w taki sposób że poczułam upokorzenie.A chciałam wyjść do domu bo anemię mogłam dalej leczyć u boku męża i teściowej.Gdyby to było coś poważniejszego nie protestowałabym aby dłużej zostać..Pielęgniarki też bywały różne: jedne konkretne i miłe inne nawet nie zajrzały do sali jeśli nie było potrzeby:|Nikt mi nie pomógł dostawić córeczki do piersi , nikt nie pokazał jak odciągnąć pokarm.Ogólnie : nie planuję kolejnej ciąży.Boję się powtórki z rozrywki:)A co do szpitala: rodziłam we Wrocławiu w Klinice akademickiej na ul Dyrekcyjnej.Po porodzie prowadził mnie doktor Tomiałowicz:|Nie polecam tej placówki ze względu na personel oddziału połozniczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×