Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

czuję że nienawidzę

nienawidzę moich rodziców - za każdym razem jak znowu to poczuję,wpiszę to tutaj

Polecane posty

Gość do czuje ze nienawidze
oni chyba nie poswiecali ci wcale czasu; gdyby tak bylo to wiedzieli by o tobie rozne rzeczy i nie posadzali o to, czego nie bylo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jedyny sposób to zamieszkanie w akademiku, ale raczej go nie dostane, mieszkam za blisko (30 km). A poza tym, musialabym tam byc od ponidzialku do piatku, moj chlopak studiuje zaocznie, praktycznie bysmy sie nie widzieli, a ja wole znosic to wszystko i moc sie z nim spotykac niz znow sie z nim rozstac (przez moj wyjazd nie widzielismy sie rok).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do czuje ze nienawidze
ja nie mialam wcale chlopaka - nie liczac tego, co chcial sie zenic, bo byl spod Wawy i rodzina go naciskala, że on stary kawaler, bo ma 30lat. Kochal sie w innej, ale chcial się chajtac ze mną, bo myslal, że posag będzie. Unikalam mezczyzn, bo widzialam jaka gehenne przechodzila matka, ktora byla wymeldowana przez 5lat w nieznane, gdy byla ze mna w ciazy, bo rodzice ja wyrzucili z domu a moj ojciec az tak jej nie ufal, że jej nie zameldowal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do autorki topicu -----> szczerze współczuję, myślę ze kiedys w zyciu bedziesz zmuszona do terapii zeby się od tego oderwac, bo to wszystko zostaje jednak w srodku. W Twojej sytuacji najlepsze by było jednak wyprowadzenie się z domu - wiem, ze dzienne studia nie sprzyjają mozliwosci podjecia pracy, ale nie pomyslalas na przyklad o akademiku? Moja kolezanka wyprowadzila sie na studiach z domu, mieszkala na akademiku, ktory opacala ze stypendium (miala stupendium socjalne - ze wzgledu na dochody w rodzinie, bylo wprawdzie bardzo male, ale po pierwszym roku dostala tez stupendium naukowe, bo dobrze sie uczyla - i to juz byly lepsze pieniążki), dodatkowo udzielała dzieciakom korepetycji (kilka godzin w tygodniu) i powiem ci, ze SAMA sie utrzymywala i nieraz miala wiecej kasy niz ci, co dostawali z domu! Tak więc mozliwości jednak są, tylko trzeba naprawdę chcieć zmienić swoją sytuację, aTwoja naprawdę wymaga zmiany! Powodzenia zycze! Wyrwij się stamtąd jak najszybciej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zartujesz - dokladnie, upokorzenia slowne sa niesamowicie bolące :( a czy mnie znali i poswiecali mi czas? hmm... jak wrocilam z matury nawet nikt nie spytal mnie o wyniki (tylko siostra). moj ojciec nie wie nawet, na jakie studia zdaję. nie bardzo ich to obchodzi, cóż :( Serdecznie współczuję wszystkim, którzy też mają takich kiepskich rodziców :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ta moja kolezanka tez mieszkala 30 km od miasta, ale akademik dostala. Odległosc nie zawsze ma znaczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zartujesz
Do autorki >>> wiesz co, pomyslalm sobie , ze masz rację, nienawidz ich ile sil, byle sobie ulzyc, jesli ci to rzeczywiscie pomaga. I nie daj sie, dziewczyno, nie daj sie, i uciekaj od nich w miare mozliwosci, jak najdalej! Ja tez bardzo wsplółczuje takim mlodym, ze oprocz , ze tak powiem swoich "wiekowych" problemów, mają takich starych na glowie co to potrafią zatruc zycie na maksa. Ja juz jestem na szczescie starą krową, psychike mialam zrypaną ostatecznie dzieki "domowi rodzinnemu", przeszlam przez ciezką depresje, cieciek zyl, i zazywanie lekow psychotropowych, bo jak mowisz niby bylam "silna psychicznie" (?) Skądże! po prostu w pewnym momencie powiedzialam sobie ze nie będe sie szmacic w ten sposob, dosc mi "dobrego" w zyciu zrobili, zebym miala byc ich chlopcem do bicia. A potem mamuska przyjezdza, n "no a jak ze tak coreczko, dlaczego ty nam to robisz, przeciez czego ci brakuje.., jak moglas o nas nie pomyslec!." A oni o mnie mysleli????? QQQQQwa! tylko milosci ni brakowalo, zwyklego przytulenia mnie, pocalowania, nie krytykowania, pochwalenia! A gdzie tam! A jak po latach wygarnelam matce te wszystkie jej teksty, to wiesz co zrobila??? Wyparla sie wszystkiego! Ona , widzisz, juz nic takiego nie pamieta! Zalala sie łzami i zaczeła mnie oskarzac o niewdzięcznosc, jak smiem tak mowic, w ogole co to za bzdury ja tutaj wygaduje,!!?? i w ogole , ze chyba sobie to wszystko wymyslilam! Fajnie, nie?! Na szczescie moje dziecko ma fajnych rodzicow! trzym sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żartujesz - dzięki, przykro mi, że musiałas przejśc przez takie coś, ja też mam zamiar być lepszą mamą dla moich dzieci niz moja matka była dla mnie. kiedyś probowalam sie buntowac przeciwko temu, co mowia, klocic sie, ze nie maja racji... ale to nie ma najmniejszego sensu.... tak sobie mysle, ze oni chyba musza byc cholernie nieszczesliwi sami z soba, nie wiem... wlasnie po raz kolejny uslyszalam wyzwiska, bo do mlodszej siostry powiedzialam \"nie przejmuj sie\" jak ja zwyzywala matka przed chwila, gdy siostrzyczka probowala podlac kwiatka i wylala wode na ziemie :( wiec dostalo sie nam obu :( znowu czuje, ze jej nienawidze :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja za moimi
tak bardzo tesknie i tak bardzo ich kocham, mieszkamy niestety daleko od siebie i nie często sie widujemy. Dałabym im gwiazdkę z nieba gdybym tylko mogła. Ta bardzo mi ich brakuje :(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dobrze że o tym mowicie
"Czuję, że nienawidzę" - Współczuję Ci i rozumiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Arana
Fika - Mika To nie jest tak, że dziewczynie żle, a uczepiła sie domu i siedzi i sie żali. Nie bede pisać skąd to wiem, ale jest wdzięczna że ma chociaż gdzie mieszkać i co jeść. Nie nienawidzi swoich rodziców naprawdę tylko siebie, chciałaby się im usunąć, odejść, nie przeszkadzać. Czuje że jest złą osobą, wszystkiemu winną, bez wiary w siebie, nie potrafiącą wymienić swojej zalety, za to wadami posypie jak z rękawa- tyle się nasłuchała! Do autorki topiku: To nie wina dziecka.Z początku nie znaczny brak miłości, zrozumiania i akceptacji wytworzył barierę ochronną. Mimo że pokrzywa kwitnie-nie zrywa się jej...Małe, duże, coraz większy brak więzi spowodował ostudzenie Twoich gorących zapałów co do nich i oziebienie stosunków. Tak na magnesach, jak bieguny jednoimienne odpychacie się od siebie...i teraz pytanie metafora: Czy osoby które nie pałają do siebie sympatią są w stanie się polubieć, albo czy najgorsi wrogowie są w stanie się zaprzyjaźnić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zartujesz
Arana>>>> nie mozesz tak myslec, zeby sie usunąc i zniknąc i zeby nie przeszkadzac swoim rodzicom. Wem, ze jak sie wysluchuje przez cale dziecinstwo teksty typu: zebys wreszcie zdechła, albo, przeklinam ten dzien kiedy przyszlas na sten swiat, albo, zaraz jak walne w ten durny łeb zebys sie krwią zalała, - to jasne , pierwsze co przychodzi do głowy to ze jestes intruzem we wlasnym domu, ze skoro nikt cie tutaj nie chce, to po kiego ja tu jeszcze siedze?! Bo takich slow sie nie zapomina nigdy. Ja osobiscie po stokroc wolalabym zzeby matka mnie wtedy uderzyla, niz sluchanie w kolko w roznych wariantach takich upokorzen. Polatach , mimo ze zdajesz sobie sprawe, ze to byly niby "tylko" slowa wypowiedziane w gniewie, to i tak wlecze sie za tobą jak jakies echo "jestes do niczego, dno, nic nie potrafisz" , a czy z taką motyuwacją mozna w doroslym zyciu cos zdialac? jeszcze samemu? Ale nie wolno sie zlamywac, zobaczysz poznasz w zyciu fajnych ludzi, ktorzy powiedza ci, ze jestes naprawde wartosciowym czlowiekiem, i postaraj sie tego w sobie nie podwarzac, tylko uwierzyc w to, bo jesli ktos obcy ci tak powie, to napewno tak jest! Autorko>>>>> ja wlasnie dlatego nie czuje zadnej nienawisci, ze zrozumialam, ze rodzice tak naprawde nie ze mną mają problem, tylko ze sobą, nawet mi ich bylo czasami szkoda, ze tacy dorosi a tacy glupi i niedojrzali. Mają pewnie jakies niespelnione marzenia, niezrealizowane ambicje, byc moze , rowniez jakies uray psychiczne, ALE czy ich dzieci są temu winne???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez corka
a ja boje sie,ze nigdy nie odwaze sie miec dziecka. Ten brak poczucia bezpieczenstwa caly czas jeszcze we mnie tkwi, ten brak oparcia w rodzinie. Wszyscy faceci wydaja mi sie infantylni i naiwni, bo nie przezyli tego co ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jejku! Przeczytałam ten topik przed chwilą w całości i nie wiem co powiedzieć. Mogę chyba tylko powiedzieć że bardzo mi przykro :( Naprawdę. Z moimi rodzicami też nie mogę powiedzieć żeby było różowo ale i tak nie sądzę aby było aż tak źle jak Wy tu opisałyście. Mój ojciec jest alkoholikiem, tzn. teraz się juz zmienił. Obecnie bardzo rzadko zdarza mu sie cos wypic ale kiedyś jego pijaństwo strasznie niszczyło mi życie i to nieraz ciągi alkoholowe trwały do dwóch miesięcy codziennego picia, gdzie niemalże normalką było puszczanie muzyki na cały regulator o pierwszej, drugiej w nocy, interwencje policji, karczemne awantury, bicie mamy kiedy na niego podnosiła głos, wyzwiska, rozbijanie szyb... Wyrosłam na nieśmiałą, zalęknioną kobietkę, odizolowaną od ludzi. Ale czy to była wina mojego ojca? Uważam ze nie. Cały czas czuję że to moje zalęknienie jest raczej winą mnie samej a nie okoliczności. Bo są ludzie którzy przeżyli duzo gorsze rzeczy ode mnie a mimo to są śmiali, przebojowi i dochodzą do czegoś w życiu. Naprawdę do mojego ojca czuję zero nienawiści. Całe to jego potworne zachowanie zrzucam na karb jego alkocholizmu bo po trzeźwemu jest jak najbardziej Ok. Nigdy mi złego słowa o mnie nie powiedział. Uderzyć mnie moze mu sie i zdarzyło ale i tak to była rzadkość i i tak pod wpływem szału alkoholowego co po trzeźwemu nigdy mu się nie zdarzyło. Owszem w trakcie awantur, kiedy nie mogłam się spokojnie uczyć do matury rzeczywiście czułam silną nienawiść i pragnęłam żeby umarł. Jednak to było chwilowe uczucie. Bo jeśli widzę że ktoś się zmienił i nie powtarza negatywnych zachowan bez przerwy to nie ma sensu czuć do rodzica nienawisci. Obecnie mój ojciec praktycznie nie pije i jest wszystko w jak najlepszym porządku. Mieszkam z rodzicami i jest mi tu dobrze. Z mamą też nie zawsze było różowo. Zdarzały się czasem ostre kłótnie w których padało z jej strony zdanie w stylu: \"Gdybym cofnęła czas to bym was nie urodziła...\" (mam jeszcze brata). I przyznaję ze przejmowałam się tym bardzo i nosiłam w sobie wiele miesięcy. Ale tez potem się zorientowałam ze ona wogole tych słów potem nie pamiętała i zrozumiałam ze palnęła to zdanie pod wpływem emocji i w rzeczywistosci jest to nieprawdą bo na codzien jest bardzo troskliwą matką. Zdarzało mi sie tez usłyszec ze nie nadaję się do tego czy tamtego i rzeczywiscie to boli ale zdarzało się tez usłyszeć pochwałę i kocham moich rodziców. Mieszkam dalej z nimi mimo swoich 24 lat. Jednak autorce topiku współczuję baardzo, bo moja sytuacja jest inna. Jeśli coś się kiedyś zdarzało złego a potem było wszystko Ok to wtedy łatwo zapomnieć urazy. Natomiast jeśli mijają lata, a dziecko cały czas jest krzywdzone i nie ma żadnej nadziei na poprawę to jest to największa chyba patologia a jedynym wyjściem ucieczka. Autorka topiku ma problem bez przerwy az po dzis dzien. I moim zdaniem to jest gorsza patologia niz np. ojciec alkoholik ktory mimo ze robi straszny syf to jednak potrafi powiedziec swojemu dziecku ze je kocha i ze zyczy mu jak najlepiej, bo mi to ojciec potrafił powiedzieć. Autorko topiku musisz przetrzymać to wszystko i przeć do przodu przed siebie. Trzymaj się mocno swojego chłopaka i ucz się na studiach jak najlepiej. Za parę lat otworzy Ci się droga do wolności, a jeśli bedziesz miała szczescie, odwagę, spryt i silną determinacje to może nawet wcześniej. Życzę Ci dużo wytrwałości, cierpliwości i abyś nie traciła pogody ducha. Kiedyś założysz własną rodzinę i wszystko będzie wyglądać zupełnie inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzymaj się ciepło i bądź dzielna! Powtarzaj sobie ciągle że wszystko będzie dobrze, ze musi być dobrze bo jesteś silna i sobie poradzisz. Trzymam za Ciebie kciuki! 🌼 🌼 🌼 Twój chłopak ma wielkie szczęście! W takich trudnych rodzinach wychowują się w wielu przypadkach bardzo wartościowi ludzie ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do autorki topiku wiesz jak to wszystko czytam, to doslownie lzy mi sie kreca w oku. czuje sie tak jakby ktos wiedzial o mnie wszystko i to tu opisal. mam dokladnie to samo, tyle samo lat, tez rok bylam za granica. u mnie plusem jest to ze moj chlopak moze do mnie przychodzic, ale matka ciagle mi dokucza ze on to ze on tamto a jest niesamowicie dobrym czlowiekiem (moj chlopak) moi rodzice najchetniej ulozyliby mi zycie od a do z. tez chce sie wyprowadzic, i mysle ze zrobie to troszke szybciej niz w ciagu 5 lat, bo ja wybieram sie na studia zaoczne, bo brak mi juz sil. eh, nawet nie chce sie wyzalac i mowic w kolko tego samego. jedno jest pewne mamy rodzicow o bardzo konserwatywnych pogladach, ktorzy nie rozumieja naszych potrzeb i tego ze w sumie mozemy juz decydowac za siebie. 3maj sie i nie poddawaj i uwierz ze ludzie sa z natury dobzi... ja poprostu nie reaguje juz, nie naprawiam, na krzyki i odzywki nauczylam sie nie odpowiadac. byl czas kied odpowiadalam cynizmem, ale wtedy wpadaja w furie i dochodzi do rekoczynow. jestem pewna ze nie dalam im powodow do takich zachowan, poprostu zawsze bylam niedoskonala, brzydka gruba, nieuk (mimo bardzo dobrych stopni, i ponoc ladnego wygladu) byly chwile gdy nienawidzilam juz siebie, bo zaczynalam w to wszystko wierzyc.... strasznie zamotane to co napisalam, ale trudno pozbierac to wszystko. dobrze ze mam wspanialego chlopaka. on i jego matka sa dla mnie ostoja w trudnych chwilach. dasz sobie rade, wbrew pozorom jestes bardzo silna !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autora topiku
jak byłam młoda to byłam zbuntowana nie wiem ile ty masz latale też myślałam że nienawidze rodziców.....kiedy wyszłam za mąż przez jakś miesiąc nieodzywałam i nie pokazywałam się do nich ....nagle zaczeło mi ich brakować nie ze względu finansowych .....tak poprostu ....a więc spieszmy się kochać ludz tak szyko odchodzą ....Mnie rodzice już zmarli i teraz wiem jak mi ich brakuje:( teraz tylko zostały wspomnienia i łzy a musze ci powiedzieć że aniołów nie miałam :( pozdrawiam i przemyśl to :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wariaciczka - doskonale Cię rozumiem. ja na studia zaoczne nie pojde, bo zawsze marzylam o dziennych, a poza tym moj wymarzony kierunek nie bardzo moge studiowac zaocznie. wiesz, dobrze, ze mamy takich cudownych chlopakow, moj chlopak to najlepsza \"rzecz\" jaka mnie w zyciu spotkala. Trzymaj sie i tez badz silna! do autora topiku - wiem. dlatego nie odetne sie calkowicie od moich rodzicow, chce utrzymywac kontakty z nimi kiedys - ale tak minimalnie. i np wiem juz teraz, ze NIGDY nie zostawie mojego dziecka samego z moja matka - po prostu nigdy. Nie pozwole, zeby wyrzadzila krzywde jeszcze mojemu dziecku. ja bylam rok za granica, i brakowac mi ich zaczelo dopiero po kilku miesiacach (ale kontakt utrzymywalam caly czas). bylo mi tam bardzo ciezko, chcialam wrocic po pol roku - moja matka mi nie pozwolila, powiedziala, ze ona mi do domu wrocic nie pozwala, ze mam tam zostac i pracowac - doslownie tak to powiedziala. wrocilam miesiac temu, jestem w trakcie wyrabiania sobie badan sanepidowskich i skonczylam kilka dni temu kurs obslugi kasy fiskalnej - chce znalezc sobie prace na wakacje, ale ona chyba nie zauwaza, ze naprawde szukam tej pracy, od miesiaca codziennie slysze ze jestem leniem, pasozytem, itp itd..., bo nie pracuje. Znowu sie rozpisalam.... wiesz, to jest tak, ze ja po prostu chce utrzymywac ten naprawde minimalny, konieczny kontakt, zeby moc wreszcie zaczac normalnie zyc, nie sluchajac w kolko jakim smieciem jestem :( chce o tym wszystkim zapomniec, a odwiedzajac czesto moich rodzicow i jakby \"wybaczajac\" im to wszystko wroce do tego samego, bo oni sie nigdy nie zmienia, a wiesz dlaczego? Bo oni nie widza nic zlego w swoim postepowaniu, wg nich tacy powinni byc rodzice dla swoich dzieci :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o la la
Wspolczuje...choc bylam w podobnej sytuacji..z tym ze dla mnie tyranem byl ojciec, mamy nie bylo bo wyjechala zagranicę by zarobic na zycie, ojciec odkad pamietam pil i wyzywal nas a i zdarzylo mu sie podniesc na nas reke. Trwalam w tym 16 lat, po tym czasie do skonczenia liceum mieszkalam u babci ktora byla wcale nie gorszym tyranem. Skonczylam szkole i wyjechalam do innego miasta oddalonego 150 km, nie zaczelam studiow bo nie bylo mnie stac na to mimo ze pracuje, wynajelam mieszkanie i jakos zyje...z dala od piekla ktore zafundowal mi ojciec i babka, jest roznie raz lepiej raz gorzej,ale budze sie z przeswiadczeniem ze moge robic to na co mam tylko ochote i nie musze liczyc sie ze zdaniem despoty. Na studia zdaze pojsc, poczekam na lepsza sytuacje materialna. Moja mama ulozyla sobie zycie z innym czlowiekiem- dobrym i szczerym, ciesze sie z tego...Tobie zycze determinacji w dazeniu do celu, skoncz studia, znajdz prace (na poczatek nie musi to byc praca w Twoim fachu) i zyj na wlasny rachunek...odzyjesz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie tak zioram na to forum, strasznie fajnie ze ten topik sie pojawil, jakos tak mi lzej (paradoksalnie) sie zrobilo, ze nie tylko ja mam tak dziwnych starszych. moj tata tez kiedys byl wiec bylo to dodatkowe pieklo. pamietam jak kiedys moja mama byla w szpitalu, a on nie byl stanie napisac mojemu mlodszemu bratu usprawiedliwienia. byl swiadomy tego co robi, ale stwierdzil ze paluszek go boli i ja mam to zrobic, wiec tak majac jakies13 lat pisalam bratu usprawiedliwienie do szkoly... dziwne to bylo dla mnie wtedy. ale nie o tym mowa. bo pomijajac wszystkie ich klotnie, niedoszle rozwody i co najwazniejsze ich podjescie do wychowywania, potrafia byc kochani. szkoda tylko ze tak krotko. przykladowo mam teraz 20 lat, 21 rok koncze w pazdzierniku. tata ma dziwne zasady. o 22 wylaczanie komputera i do spania... czasem musze sie tlumaczyc ze chce cos obejrzec w tv... zawsze musi byc posprzatane w domu aleee... mimo tego ze faktycznie sprzatam, zawsze jest wsyzsko zle, bo nie tak jakby on tego chcial. eh, takich chorych rzeczyjest pelno, musze sie meldowac kiedy wychodze dokad z kim i kiedy wroce (i tak rzadko to robie) a jak sie spoznie jest znowu darcie. czasem \"zapominam\" wziac telefonu zeby uniknac dzwonienia do mnie i denerwowowania, bo deszcz pada i gdzie ja jestem. jak bylam mala np.... czesto chorowalam, bo mialam slaby uklad odpornosciowy, ciagle zastrzyki itd itd. a dziecko jak to dziecko, nie dopatrzy, zle czapke ubierze albo nie ubierze na w-fie sie spoci i przeziebi... i zmierzam do tego ze za kazde chorobsko, przeziebienia zazwyczaj darli sie na mnie, nie bylo ze ktos mi wspolczuje, czy tak jak moim kolezankom przyniesie obiad do lozeczka, jogurcik, witaminki... na mnie sie wydzierali, ze to moja wina ze jestem chora itd itd. pamietam ze czesto strzepywalam z termometru temperature zeby nie wiedzieli ze mam goraczke.... (smieszne nie? dzieci zwykle nabijaja ja, zeby nie isc do szkoly) tak samo jak autorka, jak cos zgubilam bylo darcie, jak potargalam to samo. jak mi sie popsul odkurzacz w domu (taki stary grat ktory jest do dzis..... nie cierpimy biedy ale zawsze go mozna naprawic) to wychodzilam z domu i jednoczesnie balam sie wrocic i nie wrocic. poza tym tysiace slow niemilych niestety. zawsze mnie uwazali za taka roslinke, ze kazdy mna steruje, nigdy nie moglam miec wlasnego zdania. tzn moglam ale jesli bylo zgodne z ich zdaniem. teraz nie pasuje im szkola do ktorej ide bo wymyslili ze chlopak kazal mi tam isc i tak jest ciagle, paranoja :( ja juz mam tak dosc, ze nawet nie mysle o dziennych studiach i wymarzonym kierunku (z reszta przeciez i tak sie tam pewnie nie nadaje) stwierdzilam ze na nauke mam cale zycie. wiec moge jeszcze kiedys tam isc ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zartujesz
A ja dopiero będąc w związku oduczylam się co to znaczy mieć "ciche dnie". w domu po awanturze zawsze była cisza. Cisza ktora nieczego nie wyjaśnia, nie rozwiązuje problemu, tylko go pogłębia. Jak załozyłam swoją rodzinę, to, czego sama najbardziej sie przestraszylam, ze pierwszą moją reakcją na jakąś kłotnie z facetem bylo :" nie odzywam sie do niego, zobacze ile tak wytrzyma, koniec , kropka, bede milczec tydzien". To wlasnie obrazek, wzorzec z mojej rodziny, z mojego dzieicnstwa. Na szczescie moj facet byl na tyle wyrozumialyjm (i jest) i ciepliwym ( z rodziny mial zupelnie innewzorce i dla niego to bylo niepojęte), ze olewal po prostu te moje "ciche dni" co mu staralam sie narzucac i przychodzil do mnie i mowil "misiaczku to, misiaczku tamto" ,albo mnie rozsmieszal; na to ja twardo - cisza. A ze z natury tez nie jestem jakims baranem upartrym , to mi szybko [przechodzilo. I dzięki Bogu! Inny odruch z dziecinstwa ( od tego z kolei moje dziecko mnie oduczylo): jak sie ma "zly" dzien, to pozwalasz sobie na niewinnych ludziach (a szczegolnie na dziecku) sie rozladowac. Przy czym jak zdarzalo mi sie tak zrobic, to w tym samym momencie zdawalam sobie sprawe ze to jakis chory odruch! i zaczelam to kontrolowac. A sytuacja byla taka: slusze halas, wchodze do pokoju i widze ze talerz z jedzeniem spadł ze stolu, potłukł sie i reszta jedzenia lezy na dywanie. wiec mowie, nie przejmuj sie , myszek, zaraz to posprzątam. Ale prosze cie, jak jesz w tym pokoju (oglądając telewizor), to nie wyglupiaj sie, nie wkładaj nog na stol i nie skacz po kanapie> . Ok, mamusiu. Za chwile przybiega i krzyczy ze wlasnie butelka z sokiem mu sie wylala na dywan, bo nie byla zakrecona. Skomentowalam to odpowiednio, ale nie za ostro.i poszlam sprzątac. w tym momencie myszek bawil sie pilką i kopnął nią prosto w kwiatek stojący na podłodze. Oczywiscie cała ziemia z doniczki sie wysypała. No i pękłam po prostu. Jak sie rozdarłam!!!!!!!!!! On sie obrazil, rozplakal i poszedł do siebie. Ja oczywiscie wsciekła, ze ....nie powiem. Za jakis czas jak emocje opadly wchodze do niego i mowie ze bardzo go przepraszam , ale przeciez kilkakrotnie powtarzalam i o tym jedzeniu i o pilce i ze w ogole nie lubie jak on je przed telewizorem itp. I ze sie zdenerwowalam, bo chyba mialam prawo w tej sytuacji? - pytam go. A on" ale mamus, dlaczego tak mnie skrzyczalas ( i caly czas jeszcze plakal), nie krzycz juz na mnie, prosze cie" Gardlo sama juz mialam scisnięte, wstyd mi bylo jak cholera i sie go pytam: Myszek, powiedz mi co bys zrobil na moim miejscu? jak by twoj syn tak sie zachowal?" A on (myslalam ze umre ze smiechu!) mówi cały czas chlipiąc " Dałbym mu duzego klapsa!" W koncu uśmialismy sie razem z tej calej sytuacji i mimo ze zdarza mi sie podniesc na niego glos, to robie to pod kontrollą, i jesli bylam niesprawiedliwa, to zawsz go przpraszam. nie wiem dlaczego, ale chcialo mi sie wam to opowiedziec. :) trzymajcie sie wszyscy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 40letnie babsko
Do dzisiaj mam problemy z moimi,niby wykształceni,wszystko ok,ale nie do zniesienia. Wszystko chcą wiedzieć,wiecznie się wtrącają,organizują mi czas,a jak odmawiam są smiertelnie obrażeni,dodam ,ze nadal są samodzielni a ojciec pracuje. Nie dosc,ze zatruli mi młodośc i dzieciństwo to jeszcze teraz żyć mi nie dają.Przez dwa lata nie miałam telefonu stacjonarnego i było duzo lepiej,co mnie pokusiło? Mieszkamy niestety w jednej miejscowości,a oni nadal poruszają się samochodem-tak przeklęta cywilizacja:) Tak naprawdę to jestem wkurzona na maxa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeczytałam cały topik i jestem zdruzgotana. Do tej pory żyłam sobie w przekonaniu,że takie patologie zdarzają się sporadycznie,a tymczasem okazuje się,że mnósto ludzi ma takie problemy...serdecznie i szczerze współczuję. Z autopsji na szczęście tego nie znam,ale z innego żródła (związane ze studiami) tak,dlatego jestem w stanie dobrze Was zrozumieć. Do autorki topiku: ja myślę,że tego nie można tak zostawić. Na Twoim miejscu zwróciłabym się o pomoc np. do psychologa,kuratora rodzinnego czy innego fachowca w tej dziedzinie,może ktoś taki trafi do Twoich rodziców,skoro Twoje próby rozmowy kończą się wymachiwaniem nożem przez ojca. Wiem,że Ty sobie poradzisz,ale co z Twoją malutką siostrą? Jeśli tak to zostawisz,to jej też zniszczą psychikę,stłamszą osobowość...widziałam na własne oczy,do czego może prowadzić takie wychowanie. Rozumiem,że jest Ci bardzo ciężko,ale prawda jest taka,że jeteś jedyną osobą,która może pomóc Twojej siostrze uniknąć takiego piekła albo chociaż spróbować to zrobić. Jeżeli czujesz się na siłach,to spróbuj porozmawiać z rodzicami w trochę inny sposób - nie robiąc im wyrzuty w stylu \"czemu robicie tak a nie robicie inaczej,nie widzicie,że mnie to rani itd. \" tylko zapytaj ich dlaczego zdecydowali się na posiadanie dzieci,jak wspominają własne dzieciństwo,na jakiej podstawie wybrali swoje metody wychowawcze,czego od dzieci oczekują,na jakich ludzi chcą ich wychować,czy chcą,żeby były szczęśliwe... Jestem w 100% pewna,że oni mają problemy ze sobą,może jakieś niespełnione ambicje,traumatyczne doświadczenia w dzieciństwie,podobne wychowanie itd. i teraz przenoszą to na Was. Dlatego jakiś fachowiec powinien im pomóc to zrozumieć;niech wreszcie pojmą,jaką krzywdę zrobili Tobie i robią Twojej siostrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żartujesz - masz swietnego synka :) ja z kolei kiedyś zauważyłam u siebie, że jak moja mała siostrzyczka mnie zdenerwuje, to od razu mówię \"jesteś głupia!\", nawet jak nic zlego nie zrobila. Przerazilo mnie to :0 Teraz juz od bardzo dawna tak nie powiedzialam i mam nadzieję, ze nie powiem. jestem zupelnie inna od moich rodzicow (charakterologicznie), ale takich \"wzorów postepowania\" się chcąc nie chcąc nauczyłam :( Więcej takich rzeczy na szczescie u siebie nie zauwazylam, i mam nadzieje, ze ich nie ma i nie będzie. wariaciczka- jak ja np. chcialabym cos obejrzec w tv, o jakiejkolwiek porze, a moj ojciec jest w domu, to czesto jest tak, ze np. nikt nie chce nic ogladac, a mimo to ja nie moge. Dlaczego? \"Bo to jest MOJ dom, MOJ telewizor i nie bedziesz nic ogladac!\". Tak samo jest z komputerem, jedzeniem (!). Ja tez cokolwiek bym nie robila, to zawsze bedzie zle - zle posprzatane, zle umyte, zle odkurzone. Albo czepianie sie, ze ja nic w tym domu nie robie (a np.codziennie odkurzam, myje naczynia i sprzatam kuchnie, zawsze to ja robie pranie). Pozniej sie ucze (przygotowuje do egzaminow wstepnych) i spotykam z chlopakiem. Nie wiem, czy to za malo, to takie podstawowe rzeczy, i jest raczej czysto wszedzie. Teraz moj ojciec chodzi do pracy na noc, i od rano do ok. 14 spi. Jak sprzatam, to wstaje i wydziera sie, ze go budze i mam przestac. Jak wstanie po tej 14 to mowi ze wszedzie jest syf i ze nie posprzatalam. Jeszcze taki głupi przykład, ostatnio cala kuchnia byla wysprzatana, i nagle slysze jak moj ojciec zaczyna sie drzec na mnie z kuchni - ze zostawilam po sobie szklanke i nie umylam. Powiedzialam, ze to nie ja. Co uslyszalam? \"I jeszcze k... pyskuje!\". I tak jest zawsze :( Co do studiów - ja tez zakladam, ze nigdzie sie pewnie nie dostane, poza jedna uczelnia, na ktorej egzaminy nie sa takie trudne moim zdaniem. Ale probuje tez gdzies indziej - nawet jesli sie nie dostane, to chce sprobowac, jestem bardzo ambitna, a zarazem cholernie w siebie nie wierze :( Ale z moich marzen nie zrezygnuje przez nich, jzu za duzo przez nich stracilam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez córka
mialam kiedys chlopaka - ciagle gadal cuda na swoja matkę, ojciec byl the best; potem okazalo się, że jego ojciec nie liczyl się z jego matką. Po latach ten sam facet troche mi pomogl (on juz mial 2 dzieci z inną kobietą, r patologicznej rodziny) - blagal ja, żeby nie usuwala dziecka, teraz przechodzac przez ich osiedle widzę obydwoje i jego szczesliwą zonę. Jest mi tak potwornie zal, ze odwarzyl się zalozyc rodzinę a ja na to nigdy się nie zdobędę :( Jeszcze zrobil mi przykrość, bo stwierdzil, że "jestes wrogo nastawiona do nich" i dlatego nawet zdjec z dziecinstwa, ktore nosi ze soba nie chcial mi pokazać. A to wszystko w ramach zalotow po latach....i prób rozwodzenia się z żoną. Zemscil sie po latach za to, ze czegos ode mnie oczekiwal wiele lat temu i nie dostal.Nadal nie wiem, co zrobilam nie tak, ale po latach okropnie sie ze mna obszedł, najpierw uslyszalam "nie mogę się pogodzic, że mialem tak wczesnie dziecko i nie z toba" a potem "zrobie wszystko, zebys zalowala zes mnie nie chciala". Ja jeszcze teraz placę za bledy rodzicow, pewnie nigdy nie zalozę rodziny /nie chce byc wiezniem przy swoim dziecku uwiazanym w domu/ a im się powodzi jak zadko komu.Mógl chcociaz sie nie mscic za swoje niespelnione oczekiwania.Nie chcialam nigdy go skrzywdzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez córka
dobrze, ze chociaz tamtej kobiecie poprawilo się dzięki temu, że mu nie wyszedl skok w bok. Jego matka byla nieszczesliwa, ale zona mojego bylego umiala sobie z nim poradzic: nie jest przynbajmniej ostatnim psychopatą skoro kocha swoje dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hej powiedzcie cos jeszcze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość refresh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zartujesz
Napiszę, napiszę! ;) wariaciczko: powiedzialas ze często chorowałaś w dziecinstwie? na co? może na anginę? to wbrew pozorom powazne pytanie!jesli mozesz to odpowiedz intense: masz rację co do siostry autorki topiku, ona faktycznie moze byc w gorszej sytuacji, aczkolwiek nie jestem tego do konca pewna,bo...ja tez taką jestem młodzszą siostryczką (siostra jest starsza ode mnie o 10 lat), i teraz, jak my sobie wylewamy te zale (od czasu do czasu przy wierkach sentymentalnych), to ja sie dowiaduje ze ona miala z rodzicami jeszcze gorzej ode mnie! Ją za wszystko winili, jesli ja cos spaprałam, poszlam na dwor do kolezanek i nie wrocilam w pore - tez jej sie obrywalo, jesli mi kazano posprzątac a ja tego nie zrobilam - to tez do niej pretensje itd itd. A pozatym, ja mialam o tyle lzej, ze ona jako starsza opowiadala mi jak sobie stara sie radzic z pewnymi sytuacjami,jakby uczyla mnie zycia. W rezultacie ja bylam mlodsza, a wiedzialam tyle co ona, wiec poki mieszkalam w domu to radzilam sobie znacznie lepeij ze swoimi rodzicami niz ona! Mlodsi mimo wszystko mają , wydaje mi sie., wieksze poczucie bezpieczenstwa, bo wiedzą ze przynajmnije starszy brat, siostra, nie pozwolą by ich skrzywdzono. No ale moze sie mylę!?;) "czuję że nienawidzę"; no straszne po rpostu rzeczy tu opowiadasz! nikt mi nie powiedzial nigdy ze to nie moj telewizor i nie moj dom, nawet sobie nie wyobrazam jakbym zareagowala w takiej sytuacji?! Ja na szczescie mialam (juz jako 13 latka) swoj pokoj , taki maly azyl, sluchawki na uszach, jakas piekna książka i nic mnie nie obchodzilo. A jesli to nie jest twoj dom, to po co tam sprzątasz? pierzesz? dbasz o niego? Zrobili z ciebie pomoc domową? to niech zaplacą! A jesli wliczają to w koszty twojego utrzymania, to niech sie odczepią od ciebie i nie każą ci pracy na gwałt szukac! COs za cos?! Nie wiem czy w takiej sytuacji, jak mowi intense, rozmowa z nimi cokolwiek da. ;( trzymajcie sie cieplo i bezpiecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×