Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Smutenka

KOBIETY A PROBLEMY W ZWIAZKU

Polecane posty

Jest mi bardzo bliskie Szklanko to co napisalas w ostatnim swoim posice. Dla wlasnej harmonii, bez kompulsji uleczania, ale za to z radoscia, ze ten ktos doznaje choc chwilowej ulgi. Sciskam po raz chyba 3 dzis. To chyba za duzo jak na Ciebie.:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Już pisałam Szklance na tlenie :) Zblizają się Święta Świadomego Narodzenia... Refleksje mam kosmiczne... pełne usmiechu, radości, szczescia, spełnienia.. jakże inne niż dotychczasowe kiludziesięcioletnie... gdzie nadzieja była tylko nadzieją... bez pokrycia... eee...co ja fanzolę... własnie się pokryła :D ❤️ zmykam spać 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czseść Szklaneczko! Wyszłam z tymi projekcjami, bo ja pierwszego męża tak postrzegalam, jak Ty teraz. Też wydawało mi się, że nieprzypadkowo się spotkaliśmy. Bardzo go kochałam, Tak na prawdę pożegnalam go dopiero prawie 13 lat po jego śmierci. W sumie on był normalny, to ja mu robiłam jazdy. Mialam nierozwiązany problem z dzieciństwa. Dzisiaj wiem, że to ja projektowalam na niego swoje problemy, wymyśliłam sobie faceta na nowo. I on nieborak nie mógl temu sprostać. Za to mój drugi mąż ma problemy jak z piekła do Teksasu. I to on mi robi jazdy. Po prostu się odwrociło.I w sumie chyba powinnam mu być wdzięczna, bo musiałam się przyznać do swojej bezsilności i słabości. No i zaczęłam wiele rzeczy rozumieć, musiałam zacząć sama rozwiązywać swoje problemy. Stanęłam mocno na swoich nogach, polegam na sobie. Sama sobie daję miłość i wsparcie (no prawie). Podoba mi się to,co robi Radosnka. Ona po toksycznym związku zajęła się sobą i dopiero gdy dojrzeje, będzie mogla się otworzyć na normalnego faceta. I to, że nie zdecydowala się na dziecko z chorym facetem. Taka odpowiedzialność mi imponuje. Powoli lecz pewnie. Ja też do tego dorosłam i zaczynam realizować. No i fajnie. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
*Co za obłuda* Tak... jestem ateistką... nigdy nie twierdziłam, że jest inaczej. Choć kiedys, Chaber mnie zapytała, czy jestem ....... (nie pamiętam o jaką wiarę chodziło, przepraszam) a ja napisałam, że nie, że jestem ateistką (co oznacza w końcu niewierzącego), potem dodałam, ze to nie jest właściwe słowo, bo ja wierzę, tylko jestem bezwyznaniowa :) Nie wycieram sobie nieczego świętami... choć dla Ciebie tak to wygląda... (przypomina mi się mój synek wciskający kapciuszki do szuflady i nie mogacy ich tam zmieścić ;) ) może dlatego, ze jesteś wyznawca jednej religii... a innych religii nie tolerujeesz... moze jesteś fundamentalistką, może uwazasz wiarę np. katolicką za jedyną i słuszną... jesli tak jest u Ciebie to moze być powodem dla, którego tak piszesz... o mnie. Ale to nadal jest Twój problem, nie mój. Choć kazda wiara z założenia ma być tolerancyjna... więc moja wiara we własne mozliwosci...akceptuje i rozumie tych, którzy wierzą w konkretną religię... bo religie poprzez wiarę w jednego Boga prowokują ludzi do wiary w siebie... choć nie zawsze tak się dzieje, czasami przesłanie bywa źle zrozumiane, albo Ci co przekazują szukają wyznawców, a nie szczęścia w każdym człowieku. Akceptuję i rozumiem równiez fundamentalistów... tych którzy zabijaja czy też zabijali w imię religii... co nie znaczy, że popieram... ale to, ze tacy sa, nie nie jest ich winą, tylko środowiska, regionu świata, w którym przyszło im się urodzić i zyć.... a dodatkowo może byli za slabi, zeby sie temu przeciwstawić i znaleźć swoją własną drogę, która nie pochodziłaby od nikogo, od niczego... byłaby tylko wewnętrzna potrzebą bycia sobą. A może taka jest ich Karma...doświadczyć uzależnienia, uzaleznienia, kóre zabija w nich dobro i kieruje gniew w kierunku tego, czego nie potrafią zrozumieć. A co do świątecznego misterium, nastroju, tradycji ... uczestniczylam w tym od dziecka... bo w takiej rodzinie się wychowałam... świeta zawsze rodziły nadzieję i to w tych, którzy sa związani z konkretną wiarą jak i tych , którzy sa bezwyznaniowi. Chcesz mi powiedzieć, ze nie miałam prawa do nadziei... nie miałam prawa do refleksji... (?) Czy po prostu znów Twoja niechęć do mnie wzięła górę nad dobrem człowieka wierzącego, które w sobie nosisz... (?) Święta to czas gdy ludzie oddalają od siebie złe nastroje, chca ze wszech miar przeżyć choc raz w roku łagodność, spokój, poczuć aromat miłości między ludźmi... A potem przez cały rok pamietaja o tym... i chcieliby przezywac takie świeta na codzień... szukają tego szczęścia... W rodzinach bardzo mocno celebrujących czas świąteczny, gdzie wszelkie obrzędy traktowane są w sposób bardzo poważny i z duzym pietyzmem... myslę, że większość uczuć przelewa się na kościół... i na wydarzenie Bożego Nardodzenia (które na dobra sprawę miało miejsce w innym czasie) zapominają o sobie i całą radość przelewają w to ważne dla nich święto... oddają siebie Panu... Ale dziekuję za Twój glos w sprawie... Moja obłuda... Twoja obłuda... a może po prostu inne spojrzenie na świat... Pozdrawiam ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Renta To, co dajesz, wraca do Ciebie...dlatego Tobie się \"odwróciło\". A resztę napiszę na \"życie po toksycznym związku\". Nie chcę tutaj nadużywać cierpliwości Radosnki. To ma być topik o lekturach. Jeżeli chodzi o lektury, to ja, równo prawie, 2 lata temu, wzięłam do ręki \"toksyczną miłość\". Byłam na wigilii u brata (raczej bratowej :) ), i zaszłam sobie do ich biblioteki...oczywiście, nie myślisz chyba, że akurat przypadkiem znalazłam tę książkę...:D Internet znałam raczej z nazwy wtedy, o \"kafeterii\" nie miałam pojęcia. I wpadła mi w ręce od razu taka perła...Szybko się odnalazłam, jako patologiczna osoba, żeby było trudniej - raz - jako \"nałogowiec miłości\", a częściej jako \"nałogowiec unikania bliskości\". 13 grudnia napisałam smsa, który miał zerwać mój związek, a 25 zaczęłam czytać, że działałam według znanego (dla Pii) schematu : zerwać, zanim z Tobą ktoś zerwie. Ze strachu przed odrzuceniem, który jest najgorszym koszmarem dla kogoś o niskiej wartości. Ale Pia nie pisała...że pomiędzy 13, a 25 grudnia, przeżyję koszmar,związany, jak myślę z buntem mojej duszy.:). Ona mnie tak ładnie prowadziła. Dopóki nie zaczęłam słuchać rad mojego ego :) :D. Teraz się cieszę z tego, że tak się to wszystko potoczyło. MÓJ BOŻE...(cokolwiek to znaczy)...musiałam tego doświadczyć, teraz o tym wiem.......i dziękuję. Zapraszam rentę na topik o życiu po toksycznym związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
*Co za obłuda* Fakt niewiele wiem... dlatego pisze w sposób mocno gdybający... dając przykłady, a nie stwierdzając fakty... Tak samo jak Ty nie wiele rozumiesz ze mnie... ale dość duzo potrafisz wykazac zaangazowania w dopisywanie swoich wniosków na mój temat... I z uporem dziecka, które chce koniecznie udowodnic koledze, że Jego kanapka jest niesmaczna... bo nie robiła tej kanapki Jego mama... tylko ktos mu całkowicie obcy... ... wiesz... i tak ma dla Ciebie bardzo wiele podziwu dla Twojego uporu, w umniejszaniu mojej osobie... i choć powtarzałam Ci wielokrotnie, że jest mi to zupełnie obojetne... to jednak Ty wciąż doswiadczasz siebie na mnie, szukając jakiegoś słabego punktu, który mnie dotknie, sprawi przykrość... Więc próbuj... jest to widocznie Ci potrzebne... szukasz słabości we mnie... bo szukanie słabosci w sobie wydaje Ci się rzeczą zbędną... Ty szukasz słabości... a ja przekonuje się, że nie jesteś w stanie mnie zranić... nadal Ci jestem za to wdzięczna... Ok. szukajcie a znajdziecie, proście a będzie wam dane... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z okazji świąt i Nowego roku chcę Wam przekazać Przykazania Leszka Kołakowskiego Po pierwsze przyjaciele. A poza tym: Chcieć niezbyt wiele. Wyzwolić się z kultu młodości. Cieszyć się pięknem. Nie dbać o sławę. Wyzbyć się pożądliwości. Nie mieć pretensji do świata. Mierzyć siebie swoją własną miarą. Zrozumieć swój świat. Nie pouczać. Iść na kompromisy ze sobą i światem. Godzić się na miernotę życia. Nie szukać szczęścia. Nie wierzyć w sprawiedliwość świata. Z zasady ufać ludziom. Nie skarżyć się na życie. Unikać rygoryzmu i fundamentalizmu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
... nie szukać szczęścia?? Że niby samo Nas znajdzie?? No OK... jak tak to poczekam ;-) Zdrowych i Wesołych Świąt :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Emocje bolą jak jasna cholera. Mówi Wam to ktoś, kto latami je tłumił. Ja uwalniam je, ale po trochu, bo pod nimi można polegnąć. Polecam lekturę na uwolnienie się od emocji z przeszłości \"Gdybyś miał przed sobą rok życia Stephena Levina rozdzial \"przebaczenie\" Na nauczenie się płaczu i rozlużnienia polecam \"Miłość, seks i serce\" Lowena. Tam podane są ćwiczenia fizyczne i pozycje, jak pobudzić się do płaczu a potem (ugruntować) rozlużnić ciało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To ja mam tez kilka \"nakazan - przykazan\": UZYWAJ DOWCIPU BY BAWIC NIE RANIC. MAI8CZ SIE SLUCHAC.OPKAZJA CZASAMI PUKA BARDZO CICHO. NIGDY NEI ZAPOMINAJ, ZE NAJWIEKSZA EMOCJONALNA POTRZEBA CZLOWIEKA JEST POTRZEBA AKCEPTACJI. PAMIETAJ, ZE BLYSKAWICZNY SUKCES WYMAGA ZAZWYCZAJ 15 LAT PRZYGOTOWAN. KIEDY JESTES W DOSKONALYM NASTROJU POWIADOM O TYM SWOJA WLASNA TWARZ. NIE WYPOWIADAJ GROZBY JESLI NIE MASZ JEJ ZAMIARU SPELNIC. TRZYMAJ SWOJE DZIECKO ZA REKE NAJCZESCIEJ JAK SIE DA. ANI SIE OBEJRZYSZ A PRZESTANIE CI NA TO POZWALAC. NIE PRZEZYJ SWOICH PIENIEDZY. NIE MYL DOBROCI ZE SLABOSCIA. PAMIETAJ, ZE TWOJ CHARAKTER JEST TWOIM PRZEZNACZENIEM.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
RENTA11 - kupilam wczoraj \"Gdybyś miał przed sobą rok życia Stephena Levina. Niestety \"Radykalnego wybaczania\" nie bylo. Chcialam tez jedna ksiazke Louise Hay, nie mieli ta co chcialam, ale wybralam dwie ine. Na razie jeszcze czytam Barbary De Angelis \"Czy znasz sekrety kobiet\", ale jak skoncze to sie za, ktora z tych wezme. ;-) Teraz moge takie czytac, mam spokoj przy ktorym latwiej mi sie otworzyc. Ewa z Raju, nie moge znalesc te "Wedrowki dusz", szukalam na portalu gdzie wysylaja za granica, i dwa razy tytul podawalam by mi ktos przywiozl z Polski, niestety nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Radosnka! W \"Gdybys mial przed sobą rok życia\" dla mnie najważniejszy był rozdzial o przebaczeniu. W moim życiu bylo dużo tragedii i śmierci. Nie umialam tego zalatwić, pożegnać w odpowiednim czasie, bo było tego za dużo w ciągu kilku lat. No i gdzieś od 2 lat załatwiam i żegnam niezakończone sprawy i ludzi z przeszłości. Daje mi to duże uwolnienie od zaleglych emocji i pozwala jakoś pełniej czuć i żyć.Robiłam treningi oddechem i byłam raz na ustawieniach Hellingera. No i lektury, jak ta tutaj i \"Uzdrowienie emocjonalne\" Ruskana. Jest dużo lepiej sięgam coraz dalej i głębiej, aż po problem dla mnie pierwotny i podstawowy - odrzucenie. Myślę, że byłoby mi łatwiej, gdybym miała zdrowy związek, a mój chory tylko gmatwa i zaciemnia obraz. I nie zajmuję się tym, czym powinnam czyli j.w., lecz dupkiem, od ktorego coraz dalej odchodzę emocjonalnie. A jeszcze miesiąc temu wydawało mi się to niemożliwe. Jak to trzeba dojrzeć do każdego rozwiązania. Dzisiaj się zastanawiam, czy to była naprawde miłość, czy po prostu strach, jak pisała Prezent. Ciekawe pytanie. Mrowkowska! Ja czytalam tą książkę Japończyka o wodzie. W sumie wystarczy dobry artykul (kiedyś byl gdzieś publikowany), bo założenie fajne i może słuszne, lecz książka rozwlekła. Chyba jest to zgodne z zasadą, że dostajemy to, co wcześniej daliśmy. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Renta 11 czy te \"ustawienia Hellingera\" Ci pomogły?? To dość kosztowne jak dla mnie i nie wiem czy warto.... Daj znać Jak nie tu to na maila :) Lepszego 2007 życzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kredka! Wcześniej miałam trening z oddychaniem i tam juz wyszły pewne emocje. Na ustawienia Hellingera ja byłam wewnętrznie gotowa, wczesniej coś o nich słyszałam. Ja tam poszłam załatwić sobie sprawę śmierci mojego pierwszego męża, ktorego nie moglam się pozbyć z myśli. Jestem raczej sceptyczna co do pewnych rzeczy. Najpierw obserwowalam i byłam w ustawieniach innych (było tylko kilka osob i to była konieczność). Nie wiem, czy rzeczywiście czulam ustawienia innych, czy byłam manipulowana. W pierwszy dzień psycholog probowal zrobic mi ustawienie. I nic, zero. Psycholog powiedział, że czasami tak bywa.Jednak Ci, ktorym wyszło przeżywali to głęboko. I było to bardzo wzruszające. Na drugi dzień na końcu sprobowalam znowu, chyba się wyluzowalam......i poszło. Trwało to ponad godzinę. Nigdy w życiu tak strasznie nie plakałam i nie wyłam z bólu. Ta psycholog to dobrze prowadziła. Czułam się bezpiecznie. Byłam w szoku. Ale ja wiedzialam, po co tam idę i co chcę załatwić. To było wspaniale przeżycie, choć tak bolalo. Udało mi się \"puścić\" ten problem. Od tego czasu to jeszcze wychodziło ze mnie powoli. Dzisiaj mam spokój w tym temacie i jestem bardzo wolna, co do tamtych odczuć. Potem przeczytalam książkę \"Bez korzeni nie ma skrzydel\" Bertolda Ulsamera. Ustawienia tak ogolnie to chyba wprowadzają lad i harmonię i taki porządek w życie. Twoi przodkowie są za Tobą, a dzieci przed. Mogą pokazać Ci obraz Twojej rodziny, nawet taki, o którym nie masz pojęcia. Mnie uporządkowały pewien temat, innym uczestnikom też, a jeszcze innym pokazały obraz ich rodziny. Byłam tylko raz i dla mnie było to potrzebne przezycie. Może najpierw poczytaj książkę jakąś na ten temat. W \"Zwierciadle\" chyba na listopad, czy grudzień jest artykuł o tym. Wcześniej też pisalam tutaj o Hellingerze. Nie umiem Ci dać konkretnej rady. Wybacz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martisha**
Dziewczyny czy ktoras z Was ma ebooka "MIŁOSNA OBSESJA czyli Syndrom Marylin Monroe" - E. Święcicka Macavoy i moglaby mi przeslac? bede po stokroc wdzieczna mynameislucka@gmail.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeczytałam dzisiaj to forum ,i widzę że dużo osób pisze tutaj i na forum o przemocy psychicznej.Znalazłam tu tyle ciekawych tytułów że spisałam je i postaram sie je przeczytać.Jestem przez te swoje problemy tak uwięziona że świat mi się zamyka .Ciasnota umysłowa i schematy w uciekaniu przed problemami.Zobaczyłam to przed chwilą u siebie ,nigdy taka nie byłam.To znaczy nie byłam ileś lat temu.Jestem przerażona ja się uwsteczniam ,nawet nie stoję w miejscu.Biorę się za swój intelekt.A ja myślałam o sobie że coś wiem ,bo czytam gazety książki ,ale widać nie takie mądre.Bardzo mało obcuję z ludzmi bo nie pracuję,widocznie to ma wpływ na mnie.Internet mam od pół roku.Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OD PELNEJ SZKLANKI
3. Człowiek, który nie wierzył w miłość chciałbym opowiedzieć teraz bardzo starą przypowieść o człowieku, który nie wierzył w miłość. Był to zwyczajny człowiek, taki jak ty lub ja, wyróżniał się jednak sposobem myślenia. Sądził, że miłość nie istnieje. Nieraz próbował ją odnaleźć. Przyglądał się ludziom wokół siebie. Stracił mnóstwo czasu, sporą część życia poszukując miłości, po to tylko, by stwierdzić, że nie istnieje. Gdziekolwiek był, rozpowiadał na prawo i lewo, że miłość jest wyłącznie wymysłem poetów, wynalazkiem religii, która posługuje się nią do manipulowania słabymi umysłami, do zdobywania nad nimi kontroli i wymuszania wiary. Mawiał, że wiara nie jest niczym rzeczywistym i dlatego żaden człowiek jej nie odnajdzie, nawet jeśli usilnie jej poszukuje. Człowiek ten był bardzo inteligentny i przekonujący. Przeczytał mnóstwo książek, zgłębiał wiedzę w najlepszych uniwersytetach i stał się szanowanym naukowcem. Potrafił przemawiać w każdym miejscu przed dowolną publicznością, zawsze z miażdżącą logiką. Propagował pogląd, że miłość jest jak narkotyk, wprawia w krótkotrwały uzależniający błogostan. Można się bowiem chorobliwie uzależnić od miłości. A co się stanie, jeśli zakochany nie dostanie swojej codziennej dawki miłości, tak jak narkoman potrzebujący swojej codziennej działki? Udowadniał, że większość relacji między kochankami przypomina związek narkomana z dealerem. Ten, kto pożąda bardziej, przypomina nałogowca, a ten, komu mniej zależy, postępuje jak dealer. Kochanek, który ma mniejszą potrzebę miłości, kontroluje cały związek. Mechanizm zjawiska jest bardzo jasny i łatwy do prześledzenia, ponieważ w związku niemal zawsze jest ten, kto kocha bardziej, i ten, kto pozwala się kochać i tylko wykorzystuje tego drugiego, kto daje jej lub jemu całe serce. Pojąwszy, w jaki sposób ci dwoje sobą manipulują, na czym polegają wszystkie ich akcje i reakcje, zauważymy, że są niczym narkoman i dealer. Uzależniony, czyli ten, kto jest w potrzebie, żyje w ciągłym strachu, że mógłby nie dostać następnej dawki miłości czy narkotyku. Myśli: „Co zrobię, gdy mnie zostawi?" Z kolei lęk wywołuje zaborczość. „To moje!" Uzależniony staje się bardzo zazdrosny i wymagający ze strachu, że nie dostanie następnej dawki. Dealer kontroluje i manipuluje tym, kto potrzebuje narkotyku, podając mu większe czy mniejsze dawki lub w ogóle odcinając mu dostawę. Ten, kto jest w większej potrzebie, poddaje się całkowicie, podporządkowuje, gotów jest zrobić wszystko, byle uniknąć odrzucenia. Tymczasem nasz bohater nie ustawał w objaśnianiu wszystkim dookoła, dlaczego miłość nie istnieje: „To, co ludzie nazywają miłością, jest tylko związkiem opartym na strachu i kontroli, wykorzystywaniu przewagi. A gdzie szacunek? Gdzie wreszcie miłość, o której tyle mówią? Nie ma miłości. Młodzi ludzie przed obliczem Boga, rodziny i przyjaciół składają sobie nawzajem mnóstwo obietnic: pozostać ze sobą na zawsze, kochać się i szanować, być razem na dobre i na złe. Obiecują miłość i poważanie i jeszcze wiele innych rzeczy. Najbardziej zdumiewające jest to, że naprawdę wierzą w te obietnice. Ale zaraz po ślubie, tydzień później, miesiąc czy kilka miesięcy, okazuje się, że nie dotrzymują żadnej z nich. To, co widzimy w małżeństwie, to walka o władzę, o to, kto kim będzie rządził. Kto będzie dealerem, a kto uzależnionym. Kilka miesięcy później widać, że szacunek, jaki sobie przysięgali, ulotnił się. Widzimy urazy, emocjonalne toksyny, zauważymy, jak ranią się nawzajem, stopniowo, dzień po dniu, jak to narasta coraz bardziej, aż w końcu nawet nie wiedzą, kiedy miłość się kończy. Pozostają ze sobą, ponieważ boją się samotności, opinii innych ludzi, a także wyroków swoich własnych wewnętrznych sędziów. Ale czyż to jest miłość?" Mężczyzna zwykł dowodzić, że widywał wiele starych małżeństw o trzydziesto-, czterdzieste-, pięćdziesięcioletnim stażu, które szczyciły się tym, że przeżyły razem te wszystkie lata. Ale kiedy mówią o swoim związku, wcześniej czy później padają słowa: „Wytrwaliśmy w małżeństwie". To oznacza, że jedno z nich podporządkowało się drugiemu. W pewnym momencie na przykład ona się poddała i postanowiła przetrzymać cierpienie. Ten, kto miał silniejszą wolę i mniejszą potrzebę bycia z tym drugim, wygrał wojnę. Ale gdzież jest ten płomień, który nazywają miłością? Traktują się przecież nawzajem jak swoją własność: „Ona jest moja", „On jest mój". Człowiek ciągnął dalej. Rozprawiał o wszystkich powodach, dla których wierzył, że miłość nie istnieje, i gorąco przekonywał: „Ja już przeszedłem przez to wszystko. Nikomu więcej nie pozwolę manipulować moim umysłem i w imię miłości rządzić moim życiem". Jego argumenty były całkiem logiczne, toteż przekonał wielu ludzi, że miłość nie istnieje. Pewnego dnia spacerował po parku i tam, na ławeczce, zobaczył piękną kobietę, która płakała. Jej płacz wzbudził w nim ciekawość. Usiadł obok i spytał, czy mógłby jej w czymś pomóc. Zainteresował się, dlaczego płacze. Jakież było jego zdumienie, kiedy odpowiedziała, że płacze, bo miłość nie istnieje. „To zdumiewające! - zawołał. - Kobieta, która wierzy, że miłość nie istnieje?!" Oczywiście zapragnął dowiedzieć się czegoś więcej. „Dlaczego mówisz, że miłość nie istnieje?" - spytał. „To długa historia - odparła. - Wyszłam zamąż bardzo młodo i byłam pełna miłości, wszystkich tych złudzeń, nadziei, że będę dzielić życie z moim mężczyzną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OD PELNEJ SZKLANKI
dzielić życie z moim mężczyzną. Przysięgliśmy sobie lojalność, szacunek i poważanie i stworzyliśmy rodzinę. Ale wkrótce wszystko się zmieniło. Byłam oddaną żoną, troszczącą się o dom i dzieci. Mój mąż robił karierę, a sukces i opinia innych ludzi stały się dla niego ważniejsze od rodziny. Stracił szacunek do mnie, a ja do niego. Raniliśmy się nawzajem i pewnym momencie zrozumiałam, że go nie kocham, a on nie kocha mnie. Ale dzieci potrzebowały ojca i to było moje usprawiedliwienie i powód, żeby zostać i zrobić wszystko dla utrzymania rodziny. Teraz dzieci dorosły i odeszły. Nie mam już wymówki, żeby z nim zostać. Nie ma między nami szacunku, nie ma czułości, nawet uprzejmości. Na domiar złego wiem, że nawet jeśli znajdę kogoś innego, historia się powtórzy, ponieważ miłość nie istnieje. Nie ma więc sensu szukać czegoś, co nie istnieje. Dlatego płaczę". Świetnie rozumiejąc rozterki swej rozmówczyni, objął ją i powiedział: „Masz rację. Miłość nie istnieje. Szukamy miłości, otwieramy serca, pozwalamy dominować drugiej osobie tylko po to, by znaleźć egoizm. To boli, nawet jeśli sądzimy, że nie damy się zranić. Nieważne, jak wiele mamy za sobą związków. To samo powtarza się za każdym razem. Po cóż więc szukać miłości?" Byli do siebie tak podobni, że zaprzyjaźnili się. To był wspaniały związek. Szanowali się i nigdy nawet nie próbowali się poniżać. Uszczęśliwiało ich wszystko, co robili razem. Nie było w nich zawiści i zazdrości, nie było przymusu ani zaborczości. Ich związek stawał się coraz pełniejszy. Uwielbiali być ze sobą, ponieważ każde spotkanie oznaczało świetną zabawę, a kiedy się rozstawali - tęsknili do siebie. Pewnego dnia mężczyznę, gdy był poza domem, naszła przedziwna myśl. „A może - rozmyślał - to, co czuję do niej, to miłość? Jest to tak inne od tego, co czułem kiedykolwiek przedtem! To nie jest to, o czym mówią poeci, ani to, co głosi religia, ponieważ nie jestem za nią odpowiedzialny. Niczego od niej nie biorę, nie potrzebuję opieki z jej strony, nie muszę winić jej za moje niepowodzenia ani przerzucać na nią swoich nieszczęść. Po prostu dobrze nam razem, lubimy się nawzajem. Szanuję jej sposób myślenia i odczuwania. Ani trochę mi nie ciąży, nie muszę się Szczęście nigdy nie przychodzi z zewnątrz. o nią martwić. Nie czuję zazdrości, kiedy jest z innymi ludźmi, nie czuję zawiści, kiedy odnosi jakiś sukces. Może miłość jednak istnieje, tylko nie jest taka, jak nam się wydawało?" Ledwie się doczekał powrotu do domu, by z nią porozmawiać i zwierzyć się ze swych szalonych myśli. Gdy tylko zaczął mówić, rzekła: „Wiem, co chcesz powiedzieć. Już dawno temu też naszły mnie takie myśli, ale nie chciałam się nimi z tobą dzielić, bo wiem, że nie wierzysz w miłość. Miłość chyba istnieje, tylko jest czym innym, niż sądziliśmy". Postanowili zostać kochankami i zamieszkać razem, i ku ich zdumieniu nic się nie zmieniło. Nadal się szanowali, pomagali sobie nawzajem i byli coraz bardziej zakochani. Każde głupstwo sprawiało, że czuli się szczęśliwi. Serce mężczyzny wypełniło tyle miłości, że pewnej nocy zdarzył się wielki cud. Patrzył na gwiazdy i odnalazł najpiękniejszą. Jego miłość była tak wielka, że gwiazda spłynęła z nieba wprost w jego otwarte dłonie. Potem stał się drugi cud: jego dusza połączyła się z gwiazdą. Był niewymownie szczęśliwy i ledwie mógł się doczekać, kiedy pobiegnie do kobiety i złoży gwiazdę w jej dłoniach, aby dowieść swojej miłości. Wręczył jej gwiazdę, lecz kobieta zawahała się. Choć był to ledwie moment zwątpienia, gwiazda ześliznęła się między palcami, upadła i potłukła się na milion drobnych kawałeczków. Teraz stary człowiek znów przemierza świat, przysięgając, że miłość nie istnieje. I jest stara piękna kobieta, która czeka w domu na mężczyznę, roniąc łzy za rajem, który miała w dłoniach i który straciła przez jeden krótki moment zwątpienia. Tak się kończy historia o człowieku, który nie wierzył w miłość. Lecz kto popełnił błąd? Co poszło nie tak? Błąd leżał po stronie mężczyzny, ponieważ myślał, że może dać kobiecie swoje szczęście. I mylił się, składając je w jej rękach. Szczęście bowiem nigdy nie przychodzi z zewnątrz. Był szczęśliwy miłością, która pochodziła od niego. I ona była szczęśliwa z powodu miłości, która z niej emanowała. Jednak kiedy powierzył jej swoje szczęście, potłukła gwiazdę, bo nie mogła za nią odpowiadać. To nieważne, jak bardzo go kochała, nie mogła go uszczęśliwić, ponieważ nie wiedziała, co jest w jego głowie. Nie mogła poznać jego oczekiwań, ponieważ nie mogła poznać jego snów. Kiedy szczęście pochodzi z twego wnętrza i jest rezultatem twojej miłości, ty sam jesteś za nie odpowiedzialny. Nigdy nie zdołamy przerzucić na kogoś odpowiedzialności za własne szczęście. Jeśli swoje szczęście złożysz w dłoniach drugiej osoby, ona wcześniej czy później je potłucze. Jeśli dasz jej swoje szczęście, może je odrzucić. Natomiast kiedy szczęście pochodzi z twego wnętrza i jest rezultatem twojej miłości, ty sam jesteś za nie odpowiedzialny. Nigdy nie zdołamy przerzucić na kogoś odpowiedzialności za własne szczęście, tymczasem pierwsze, co robimy podczas ślubu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OD PELNEJ SZKLANKI
tymczasem pierwsze, co robimy podczas ślubu w kościele, to wymiana obrączek. Kładziemy gwiazdę na cudzej dłoni, spodziewając się, że partner nas uszczęśliwi. Nie ma znaczenia, jak bardzo kogoś kochasz i tak nigdy nie będziesz taki, jakim chciałby cię widzieć twój partner. To błąd, który większość z nas popełnia na początku każdego związku. Budujemy poczucie szczęścia w oparciu o partnera, a szczęście nie na tym polega. Składamy obietnice, których nie możemy dotrzymać i z góry skazujemy się na niepowodzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OD EWY Z RAJU
"Potęga podświadomości" *** Jak traktoweać trudnych ludzi. Na świecie jest niestety, wiele trudnych ludzi. Nieuzytość, niezyczliwość a nawet kłótliwość i zgorzknienie wobec ludzi i swiata to tylko oznaka chorej duszy. Tego rodzaju szkody psychiczne wywodza się częstokroć [warto zwracac uwage na słowa uzywane, tu nie ma uogólnień, sa tylko przedstwaione zarysy] z dzieciństwa, bywaja tez wrodzone lub dziedziczne. Nikt rozsądny nie robiłby komus zarzutu z tego, że cierpi na grużlicę. Równie niestosowne jest potepianie człowieka umysłowo lub psychicznie chorego . Nikt nie zywi pogardy ani nienawiści do kaleki - a ludzie psychicznie kalekich jest wielu.. Trzeba im okazac współczucie i zrozumienie. Rozumiec wszystko, to znaczy wynaczać. ZZZ drugiej strony nie pozwalaj nikomu, aby Cie wykorzystywał lub narzucał swoja wole wybuchem gniewu, spazmami czy udawanym atakiem serca. tego rodzaju ludzie to tyrani; próbują z robic z Ciebie niewonoka swoich humorów. Uprzejmie ale stanowczo im odmawiaj. uległość nie popłaca. Nie daj sie wrobić w popieranie samolubstwa, zaborczosci i nieopanowania takich ludzi. Rób zawsze to, co słuszne. Przyszedłes na świat, żeby realizowac swoje największe zdolnosci i aby dochować wierności wiecznym prawdom i wartościom duchowym. A człowiek ogarniety nienawiścią, zazdroscią albo innymi negatywnymi uczuciami jest chory na umysle i duszy. Harmonia wszechświata budzi w nim sprzeciw. To własnie ludzie spokojni i pogodni budza w nim dezaprobatę. Zazwyczaj krytykuje on i oczernia własnie tych, którym cos zawdzięcza. Najchetniej wszystkich upodobniłby do siebie. Kiedy to weźmiesz pod uwage, łatwo ci bedzie uniknąć takiej postawy i zachowac spokój w razie, gdyby spotkal cię tego rodzaju atak. Polecam jeszcze raz książkę "Powiedz życiu tak" Ewy Foley. Spokojna, pogodna, napisana bardzo przystępnym językiem. Bez udziwnień. Dająca raz, ze wgląd w mnogośc sytuacji, którym jestesmy poddawani, ale równiez, którym sie poddajemy. Sa tez przedstwione rózne techniki radzenia sobie z wlasną emocjonalnością. Mozna znaleźć cos prostego, albo bardziej wyrafinowanego Ksiązka emanuje ciepłem i nadzieją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Człowiek, który nie wierzył w miłość\" skąd ten tekst?? z jakiej książki?? powalił mnie na łopatki :O doskonały!!! Pozdrawiam noworocznie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"...Tak wielu z nas zostalo nauczonych warunkowej milosci. Wierzymy zatem, ze musimy zasluzyc na milosc. Czujemy, ze nikt nie pokocha nas, jesli nie bedziemy miec swietnej pracy, poprawnych stosunkow z innymi ludzmi, figury modelki. To nonsens. Nie musimy zaslugiwac na prawdo do oddychania. Jest nam ono dane przez Boga, dlatego, ze istniejemy. To samo dotyczy prawa, by kochac i byc kochanym. Sam fakt, ze istniejemy, oznacza, ze jestesmy godni milosci. Nie musze zasluzyc na milosc. Mozna mnie pokochac poniewaz istnieje. Inni odbijaja tylko milosci, ktora mam dla siebie...\" Louis L Hay \"Zycie - reflekcje na temat naszej drogi zyciowej\" ---------------------------------------------- ZYCIE JEST O WIELE LATWIEJSZE, KIEDY ZACZYNASZ UFAC, ZE WSZECHSWIAT DBA O CIEBIE, ZE WSZYSTKO CO CI SIE PRZYDARZA, JEST DLA CIEBIE A NIE PRZECIWKO TOBIE. TRUDNOSCI NIE SA BOLESNA LEKCJA TO COS CO POTRZEBUJEMY DO UZDROWIENIA I ROZWOJU Colin C. Tipping \"Radykalne Wybaczanie\" ------------------------------------------------------- \"...Wiele osob popada w cos w rodzaju zobowiazaniowej klaustrofobii w rezultacie rozwodu lub ciezkich przezyc towarzyszacyc rozstaniu z ukochana niegdys osoba. Trudno sie temu dziwic. Tacy ludzie wiedza doskonale ile bolu i smutku moze kosztowac ofiarowanie komus wszystkich swoich uczuc. Jedna z moich przyjaciolek ujela to tak: \"Mam dobrowalnie sie pakowac znowu w to samo? Dziekuje! Wystarczy mi to, co przeszlam!\" To nie milosc ani nie zobowiazanie sprawiaja nam tyle bolu, ale to, ze skladamy je komus zupelnie nieodpowiedniemu. Unikanie zobowiazan uczuciowych dlatego, ze juz kiedys przyprawily kogos o cierpienie jest tak samo absurdalne ja decyzja: \"nigdy juz nie zjem az do konca zycia\" - po zatruciu w kiepskiej restauracji. Nastepnym razem nalezy ostrozniej wybierac lokal. Rozsadny wybor milosny nie przynosi nam udreki ani bolu serca, taki wybor sprawia, ze zwiazek staje sie zrodlem radosci. I jeszcze raz powtarzam, ci z nas ktorzy popelnili w zyciu najwiecej bledow milosnych maja tez najwieksze szanse na szczesliwy wybor partnerow. Pod warunkiem, ze dzieki tym bledom potrafia juz teraz rozpoznawac ludzi, z ktorymi laczy ich prawdziwa zgodnosc. My ci najciezej doswiadczeni mamy jeszcze te przewage, ze dobrze znamy skutki lekcewazenia potencjalnych konfliktow lub niedoinformowania partnerow o swoich potrzebach. \" Barbara De Angelis \"Czy bedzie z nas dobrana para\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"...Zycie jest seria zmian. Osoby sztywne i nie potrafiace myslec elastycznie czesto sie lamia, gdy zawieje wiatr zmian. Ci, ktorzy sa jak wierzby, gna sie i przystosowuja do zmian. Gdy upieramy sie przy starym, Zycie przechodzi obok nas, a my zostajemy w tyle. Tak jak wygodniej jest miec gietkie cialo, tak samo wygodniej jest zyc z gietkim umyslem. Jestem otwarta na to, co nowe, na zmiany. kazdy moment stawia przede mna wspaniale, nowe szanse, bym mogla stac sie bardziej soba. Daje sie unosic Zyciu...\" \"... Kiedy mam problem a mamy je wszyscy natychmiast mowie: Z TEJ SYTUACJI WYNIKNIE TYLKO COS DOBREGO. DA SIE JA LATWO ROZWIAZAC DLA NAJWYZSZEGO ] DOBRA WSZYSTKICH ZAINTERESOWANYCH. WSZYSTKO JEST DOBRZE. JESTEM BEZPIECZNA. Powtarzam to stwierdzenie bardzo czesto. Mnie pozwala sie ono uspokoic a Wszechswiatowi znalesc najlepsze rozwiazanie. Czesto dziwie, sie, jak szybko mozna rozwiklac problem z korzyscia dla wszystkich. Kazdy problem ma jakies rozwiazanie, Wszystkie doswiadczenia sa dla mnie okazja do nauki i rozwoju. Jestem bezpieczna\" \"...Kazdy czlowiek w moim Zyciu stanowi odbicie jakiejs czesci mnie samej. Ludzie, ktorych kocham, odbijaja moje strony pelne milosci. Ci, ktorych nie lubie, odbijaja to, co wymaga uzdrowienia. Kazde doswiadczenie w Zyciu jest dla mnie szansa na rozwoj i uzdrowienie. Ludize w mym zyciu sa naprawde moim odbiciem. To daje mi okazje, zeby sie rozwijac i zmieniac...\" \"... Leki i watpliwosci to jedeynie mechanizmy opozniajace, ktore uniemozliwiaja nam osiagniecie tych wszystkich dobrych rzeczy, na ktorych nam zalezy w zyciu. Dlate pozwol im odejs. Wybieram teraz uwolnienie sie od wszystkich niszczacych obaw i watpliwosci. Akceptuje siebie i tworze spokoj w sercu i umysle. Jestem kochana i jestem bezpieczna...\" \"...Jestem stale swiadoma swoich mysli. Jestem jak pasterz stada owiec - jesli jedna zbacza na manowce, z miloscia sprowadzam ja z powrotem. Kiedy zauwazam, ze pojawia sie mysl nienawistna czy zla, swiadomie zastepuje ja przyjemna i pelna milosci. Wszechswiat zawsze wspiera kazda mysl i kazde przekonanie, jakie wybieram. Mam nieograniczony wybor tego, co moge myslec. Wybieram rownowage, jarmonie i spokoj i te wartosci wyrazam w swoim Zyciu...\" \"... Jesli nie mamy konkretnych oczekiwan, nie spotka nas rozczarowanie. Ale gdy kochamy siebie i wiemy, ze przed nami rozciaga sie jedynie dobro, wtedy nie ma znaczenia, co sie nam przydarza, bo wszystko to sluzy naszemu zyciowemu spelnieniu. Swobodnie i z miloscia pozwalam unosic sie Zyciu. Kocham siebie. Wiem,z e za kazdym zakretem czeka mnie tylko dobro...\" Louise L. Hay \"Zycie\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×