Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

MM-

On się rozwodzi i zaczyna związek ze mną

Polecane posty

oooops, no bo tam kiedyś pisała dziewczyna o podobnym niku no cóż pomerdało mi się coś w tej mojej łepetynie, przepraszam za zamieszanie:) żalutku prawdziwy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odpowiadam na zadane mi pytanie: TO JA JESTEM KOBIETĄ Z PRZESZŁOŚCIĄ i mój obecny mąż pogodził z tym do tego stopnia, że zaadoptował moje dziecko z pierwszego związku. I wiem, że dzieje się tak w wielu związkach. Razem również mamy dziecko. W momencie slubu ze mną był bezdzietnym kawalerem. Zadaję pytanie do bezdzietnych drugich żon lub kandydatek na drugą żonę: Czy wy zdobyłybyście się na taki gest w waszym związku i zaakceptowały dziecko męża (partnera) jako swoje? Sądzę, że jednak nie, a jesli już to niewiele z Was. Więc czyżby faceci byli lepsi, mniej zazdrośni o naszą, kobiecą przeszłość? Pytam bez złośliwości, z ciekawości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
anouk - to ja z tego rozkrzyczanego topiku, ten poprzedni czarny wpis z godz. 21:27 pochodzi od osoby, która ukradła mi pomarańczowego żalutka, a teraz zamieniając \"l\" na \"I\" czasem sie jeszcze pode mnie podszywa. Pozdrawiam cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w tym kiosku - to znaczy że jednak nie znasz sytuacji, gdy mąż ma dzieci z pierwszego małżeństwa, jesteś w tej komfortowej sytuacji, że to nie Ty musiałaś sie dostosować - tylko Twój partner. A to już zupełnie inna bajka więc nie próbuj oceniać tych kobiet, które musiały się z tym niełatwym niekiedy aspektem życia ukochanego mężczyzny uporać, pogodzić, poukładać. aaa, gratuluję porządnego faceta - na serio i bez cienia złośliwości. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miłość ojcowska
"wiesz co cieżko to wszystko pogodzic..bo każda chciałaby byc tą"jedynę" a tu niestety miłość trzeba dzielić...tzn my obdarzamy naszych facetów całkowita miłością , oni dzielą ją na ta ojcowską..." Jak będziecie mieli wspólne dziecko to też będzie musiał tak dzielić. Miłość do Ciebie i milość ojcowska. Tez wtedy będziesz oburzona i zazdrosna? A jeśli nie - to czym miłość ojcowska do tamtego dziecka różni się od milości ojcowskiej do Waszego dziecka? Jest dla jednego i drugiego w takim samym stopniu ojcem. Wiem,że większośc z Was jeszcze nie ma dzieci ale chyba potraficie sobie taką sytuację wyobrazić. Jak ja się cieszę, że moja next jest w porządku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w tym wypadku
zasadnicz różnica tkwi nie w dziecku, tylko w tym, kto jest jego matką - to takie jasne. Przecież dziecko z pierwszego związku - jest dla drugich żon - obce, nie oszukujmy się. i to zupełnie inna sprawa mieć dziecko z facetem - i wtedy, kiedy on am dziecko z inną kobietą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miłość ojcowska
Dziękuję, bo właśnie potwierdziłaś, to do czego zmierzałam. Przecież wiem, że tu nie chodzi o to, że facet dzieli miłość miedzy swoją kobietę a dziecko (to z pierwszego małżeństwa) Kwestia rozdzielności tych dwóch miłości jest jasna. Chodzi tylko i wyłącznie o chorą zazdrość otę pierwszą żonę, to dziecko się nowej pani kojarzy z tym, czego nie może odżałowac, że już była kiedyś w życiu jej męża kobieta, która choćby przez jakiś czas była ważna A z tą obcością dziecka też bym dyskutowała. Pewnie że to nie krewny. Ale ja bym nawet o dzieciach mojej przyjaciółki nie powiedziała że są mi obce. Są mi bliskie, bo są częścią bliskiej mi osoby. A co dopiero o dziecku mężczyzny którego kocham.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
OJ! oj! oj ! Widzę, że panie „bezdzietne” zupełnie się pogubiły, a panie określane jako drugie przestały rozmawiać (bo nie widzą sensu). Kochane! Macie rację, że ciężko jest pogodzić się z sytuacją, gdy nasz ukochany deorganizuje nam wspólne z nim życie. Nie sądzę, abym kiedykolwiek przystała na ot takie tam „mam chęć na spotkanie z dzieckiem”. To typowe zagranie egoisty. Moim zdaniem wypadałoby chociaż uprzedzić własne dziecko o tym, że się do niego wybieram. Może ono jest u koleżanki na urodzinach? A może na spacerze z mamą i może nie ma ochoty na spotkanie z dochodzącym ojcem? No nestety, ale facet musi to zrozumieć, że podjął jakąś decyzję, że musi być konsekwentny w tym, co robi. No, bo przecież nasz ukochany podjął decyzję – jest z nami. Odchodząc od swojej byłej, odszedł od dziecka. Mało, zaczął mieszkać z nami, czyli musi liczyć się z naszym zdaniem. Dalej. Jasne, że nikt nie ma obowiązku kochać dzieci swoich partnerów z poprzednich związków. Wydaje mi się, że ta miłość przyjdzie z czasem i nie do dziecka z poprzedniego związku, a po prostu do dziecka. Ale ta miłość nie pojawi się bez dziecka. Proponuję, wręcz naciskać na wspólne spotkania, czyli ja, on i jego dziecko. To maleństwo musi wiedzieć, że Ty jesteś kobietą jego taty, którą on kocha. Uwierzcie mi ono też jest ciekawe nowej rodziny swojego taty, naprawdę. Pozdrawiam cieplutko wszystkie drugie i pierwsze, które muszą zdać sobie sprawę z tego, że wspólne dziecko to nie powód do traktowania faceta jako własności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alonic, bardzo mi sie to podoba, co napisałaś. Też wydaje mi się, że dzieci kochanego mężczyzny są z nami w pewien sposób złączone, są częścia naszego życia i chodzi według mnie w tym wszystkim o to, żeby jakoś to tak poukładać. Żeby były jasne i czytelne reguły gry i wszyscy się z nich wywiązywali. Ojciec, matka i nowa żona lub nowy mąż, jednocześnie uwzględniając interes i chęci dziecka. Jak w każdej sferze zycia. Pozdrawiam z bolącą głową:( Żalutku, podziwiam Twojego prześladowce za upór i to, że się JEJ nie nudzi (bo dla mnie nie ma raczej wątpliwości, że to któraś z Twoich antagonistek z poprzedniego topiku). Szkoda tylko, że w tak głupi sposób marnuje swoją energię życiową. i cieszę się, że to Ty, bo lubiłam Cię czytać. Ale tamten topik to była jedna wielka masakra...:( Pozdrawiam gorąco.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trzymać się dziewczyny i pamiętać o sobie! Głowa do góry! Buziaki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc dziewczyny.....jest jak jest i nie chce sie juz nad ta sytuacja zastanawiac, bo popadam w jakies doly. wierze, ze jesli sie chce to wszystko moze sie dobrze ulozyc. a my chceci mamy. i poki co jest dobrze, a na takie normalne zwyczajne relacje pomiedzy mna i jego dziecmi trzeba czasu. teraz kazde z nas sie troche boi, bo jest to nowa sytuacja. byc moze i mnie.....u mnie to jest tak , ze im mniej mysle o calej sytuacji i ewentualnych problemach tym jest lepiej. przeciez nie ma co martwic sie na zapas. a przy okazji wymyslac , a wyobraznia czasami potrafi niezle zadzialac. niestety negatywnie podkrecajac. dobrze, ze jest ten topik i ze mozna w spokojny sposob podzielic sie swoimi odczuciami odnosnie tak specyficznego zwiazku. a kto w tym kiosku....nie wiem po co sie tu wypowiadasz , ale kazdy moze. jednak nic do dyskusji nie wnosisz. i sa to zupelnie inne sytuacje. a gdybanie nie sa mi potrzebne, bo wiem w jakiej sytuacji jestem. to na razie tyle pozdrowienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam was moje koleżanki :) U mnie za oknem mały mrozik i śnieżek i wygląda na to, że zima wraca, a szkoda !! buuuuu Alonic- zgadzam się z tobą, tylko że ja nie mam okazji, ani możliwości do poznania jego córki i sorry ale tak \"wirtualnej\" osoby poprostu nie potrafię polubić zaakceptować w pełynym tego słowa sensie. wiem że gdzieś ona jest żyje sobie i tyle . Ale nie mam do niej żadnych bardziej sprecyzowanych uczuć. a kto w tym kiosku - nie wiem o co ci chodzi , próbuję cię zrozumieć ale twoje posty są jakieś pokręcone. Wyjaśniam, czy twój facet pierze ubranka twojego dziecka, uczy go literek, sikać do nocnika, gotuje mu zupki i je przeciera ??? i czy on zajmuje się twoim dzieckiem tak jak kobieta ?? Oj chyba nie on jest tylko adopcyjnym (prawdziwym ojcem), który gra w piłkę i tp. i to ty wykonujesz te \"niewdzięczne czynności\" Więc postaw się na naszej teoretycznie sytuacji, że naszi faceci przyprowadzają pewnego dnia swoje pociechy i mówią będziesz dla nich jak matka. Twój facet zaakceptował taką sytuację od początku, a ty nam każesz gdybać co by było gdyby on nagle chciał mieszkać i z dzieckiem i z nami ? Gdyby nie było ex (umarła, wyjechała na stałe) to podejrzewam, że większość z nas przygarnełaby ich dzieci jak własne, ale na naszą niekorżyść ich matki żyją i jątrzą i psują wszystkie relacje ojca z dzieckiem, a w moim przypadku jeszcze zabrania kontaktów małej ze mną ( ex twierdzi że jej córka nie musi rozumieć spraw poniżej pasa). Więc z jaką ja mam osobą doczynienia ? raczej ona inteligencją emocjonalną nie grzeszy! Więc może ty postaw się na naszym miejscu i pomyśl co byś czuła do dziecka swojego faceta, którego byś nigdy nie widziała , a on znikałby bez uprzedzenia cie o tym kilka razy w roku do ex , aby pobyć ze swym dzieckiem. Ciekawe co ty być czuła, i czy byłabyś taka wyrozumiała i dobroduszna. Ach szkoda mi słów . Pomyśl za nim następnym razem rzucisz kamieniem. Piszesz, że jesteś kobietą z przeszłością, a co z biologicznym ojcem twojego dziecka ????? Pozdrawiam cieplutko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Część mi się jakość dziwnym trafem skasowała , ale nie mam teraz czasu tego wyjaśniać mam nadzieję że post jest logiczny. Znowu mam dużo pracy. buuuuuu A rozmowa wczoraj się odbyła, jestem usatysfakcjonowana. Będzie sprawa u uregulowanie widzeń i sprawa o stwierdzenie nieważności. I jeszce jedno do a kto w tym kiosku- zapytałam właśnie mojego faceta co czuł do dziecka mojej poprzedniczki ( mieszkał z nią i jej córką rok) traktował jak dziecko znajomych nie jak swoje, jej ojciec żyje i ona miała z nim kontakt i na mojego mówiła wujku, a nie tato, więc ona tez go traktowała jak kogoś nie do końca bliskiego. Razem chodzili do kina i na spacery ale on jej nigdy nie pokochał, a jak rozstał sie z jej matką to nawet za małą nie tęsknił. Więc nie tylko my mamy kłopot z akceptacją dzieci naszy partnerów, ale inni też. Pozdrawiam cieplutko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tak to zwykle bywa i już
To napisała była żona ,w odpowiedzi na pytanie drugiej " czy można ułożyć poprawne stosunki między dziećmi męża a nową rodziną męża" Pierwszaaa Współczuję Ci sytuacji. Ale pamiętaj że nigdy nie będziesz ich matką a jedynie macochą. W relacji macocha-dzieci męża z pierwszego związku zawsze będzie istniec konflikt interesów, praktycznie nierozwiązywalny. Dla ciebie zawsze to będą cudze dzieci a ty dla nich zawsze tą która jest powodem ropadu ich domu. Nawet jeśli poznaliście się po rozwodzie ich ojca. Zatem energia i serce, które wkładasz w nie to rzucanie grochem o scianę bo one zawsze będą niewdzięczne i w skrytości wrogie. Wybaczcie ale nie wierzę że na dłuższą metę można sobie ułożyc dobre stosunki w tej relacji. Więc warto zadbać o siebie i swoje dzieci jeśli się ma. Rozmawiałam z wieloma kobietami, które są macochami i podzielają moje zdanie. Sama też mam doświadczenia w tym względzie. Pozdrawiam Chyba teoria tej od kiosku runeła ! No cóż życie to nie bajka !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dziewczyny, u mnie znowu pada snieg, jak ja mam dosyć już tej zimy. Zaczynam byc juz nią bardzo zmęczona i przez to chyba łapię jakieś dziwne dołki. Chcę nawiązać do kwestii, dzieci powiem tak - kobiety są zawsze bardziej zazdrosne o potomstwo z ex - ponieważ mają instynkt macierzyński znacznie wiekszy niz mężczyźni. Ponieważ to kobieta nosi pod sercem dziecko przez tyle miesięcy, zrozumiałe jest ze inaczej do tego podchodzi niż mężczyzna, który w tym całym procesie jest dawcą nasienia i wkład który wnosi do spłodzenia potomstwa zamyka się w akcie przyjemnego seksu. Zrozumiałe dla mnie jest to, że kobiety chcą być tą jedyną i fakt, iż mają dziecko z mężczyzną ukochanym bardzo duzo dla nich znaczy - to bliskosć, czułość, i radośc. Wiem, ze niektóre z was piszą tutaj, że wasz mężczyzna nie kochał swojej byłej zony, że nie chciał dziecka i ze nic do niego nie czuje. Dla mnie jest to trudne do zrozumienia, bo nawet najtwardsze serce mięknie na widok maleństwa, a dodatkowo mój światopogląd na temat ojcostwa ukształtowany jest w dużej mierze dzieki postawie i zachowaniu mojego Miłka. Powiedział mi kiedyś, że dla niego moment spłodzenia dziecka jest najbardziej magicznym, gdzy dwoje ludzi kochając się patrzy sobie w oczy dając początek nowemu życiu. Wiem, jak dzieci kocha i jak chciałby je mieć, często rozmawia o tym ze mną i nawet kupił juz bajki na płytach dla naszych dzieci (choć one dopiero w planach są ;-) Powiedział mi również, że nie może się doczekac jak będzie dotykał mojego wielkiego brzucha, całował, rozmawiał z maleństwem i przytulał sie do mnie. Myslę, że nie o sam czas spędzany z dzieckiem kobiety są zazdrosne, ale właśnie o te chwile, które ukochany spędzał z ex gdzy tego dziecka się spodziewali. Nie wiem czy uwierzyłabym facetowi, który twierdzi, że nic do dziecka nie czuje i że nic go to dziecko nie obchodziło gdy sie dowiedział, że będzie...moze nie chcą sprawiać wam przykrości wiedząc, że te tematy są dla was tak bolesne i trudne? To trudna sytuacja wiem, ale może czasami warto sie zastanowić przede wszystkim nad własnym zachowaniem. Powiem wprost - nie podoba mi sie to, co niektóre dziewczyny piszą i kropka. Ni można dziecka traktować jak wroga. Co innego jest starac się i ponosic porazki, co innego nic nie robić i narzekać. Niektóre ex bywaja wredne i perfidne - to wiem - nie wyobrazam sobie gdyby mój miłek miał z nią dziecko - batalie w sądzie trwałyby chyba latami, bo utrudniałaby widzenia na złość jemu. Zdaję sobie sprawę, ze budowanie relacji z dzieckiem z poprzedniego związku jest bardzo ciężkie, ale moze warto chociaż spróbować? Matka jest dla niego autorytetem, ale znam przypadki, gdzie dzieki wytrwałości i serdeczności udało się przełamać impas i dzieciaki wolały spedzac czas z nową rodziną taty niż z matką, która nastawiała je przeciwko nowej rodzinie ex. To dojrzałość ludzi dorosłych kształtuje rozwój i zachowanie dziecka. Bądźcie ponad to, co złe i nie dajcie sie sprowokować ex, nie łapcie dołów tylko starajcie się znaleźdź własna drogę do swojego serca i serca dziecka. Calineczka - wiem, że ty dziecka nie znasz, ale może znajdziecie jakis pomysł na to, byś je poznac mogła? \" a on znikałby bez uprzedzenia cie o tym kilka razy w roku do ex , aby pobyć ze swym dzieckiem. Ciekawe co ty być czuła, i czy byłabyś taka wyrozumiała i dobroduszna\" - przyznasz chyba, ze to nie wina dziecka, a tego, jak postępuje twój mężczyzna... i chyba z nim powinnaś sobie tą kwestie wyjaśnić? po drugie \" Więc postaw się na naszej teoretycznie sytuacji, że naszi faceci przyprowadzają pewnego dnia swoje pociechy i mówią będziesz dla nich jak matka\" - nie zostałas chyba w takies sytuacji postawiona, skoro nie widziłaś na oczy tego dzieciaka - nie rzucam kamieniem Calineczko- próbuję zrozumieć i być obiektywna. Każda z nas ma swoje racje, inne realia w których przyszło nam sie odnaleźć ale skoro w tym tkwimy, to chyba jest i był nasza świadoma decyzja, prawda? Jak napisała nasza Anouk - podstawa jest wzajemny szacunek, cierpliwosć i spokój. Ninke - trzymam kciuki za Ciebie i podziwiam Cię bardzo za dojrzałość. Tak trzymać! Wszystkim wam życzę, by ułozyło sie u was jak najlepiej :-) :-) :-) się rozgadałam...;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Konefffka......wiesz, ja to mysle , ze czasami brak mi wlasnie tej dojrzalosci i czuje sie sama jak dziecko. czuje , ze stoje w miejscu i boje sie robic jakichkolwiek krokow do przodu. a tyle planow mielismy. a ja troche tak sie wycowuje. to jest takie czekanie i przygladanie sie na to co czas przyniesie. jestem jak widz w teatrze. zycie jest naprawde pelne niespodzianek. nie przypuszaczalam, ze bede w takim zwiazku. a jednak od momentu poznania cos mnie ciagnelo do niego i chcialam z nim byc bez wzgledu na wszystko. a gdy juz tak jest , ze mozemy byc razem to ja sie boje, boje sie tego, czy ta jego przeszlosc pozwoli nam zyc szczesliwie. rownoczesnie nie chce byc z kim innym. i znowu zbyt duzo mysle o tej mojej sytuacji. nie ma co teoretyzowac, zycie wciaz dostarcza wielu niespodzianek. pozdrawiam goraco

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona ma większy problem
do nie wiem on nie może przywieść swoich dzieci do nas, bo ex sie nie zgadza , bo to ponoć godzi w jej honor czy coś takiego. Jaki co drugi wekend ? no co ty od kiedy ona mieszka z dzieciakami w łodzi to mąż może je widywać co drugi dzień albo wcale tak to sobie sprytnie ona wymyśliła , a on jest ślepy i nie widzi manipulacji z jej strony .nie mam już siły bo ile można myślałam że potrwa to miesiąc może pół roku i wszystko sie jakoś wyjaśni a tu nic.Mówiłam mu o możliwości widywania dzieci nawet przez cały co drugi wekennd, ale ona się nie zgadza, bo uważa że skoro ona po rozwodzie nie ułożyła sobie życia to on też może się trochę dla dzieci poświęcić. Tylko że to trochę to jest większa połowa jego i naszego tygodnia i w związku z tymi ciągłymi wyjazdami o kiladziesząt km mamy mniej pieniędzy bo benzyna nie tanieje tylko drożeje ale ona uważa że jej dzieciom ojciec sie należy tak często jak to tylko możliwe .Ok ale czy moim dzieciom sie ojciec nie należy?? to nie ja znalazłam sobie kochanka i nie ja wywaliłam męża z domu tylko ona , a teraz taki numer. Kurde kobiety co ja mam robić to jakiś koszmar, już nie daję sobie z tym rady, młodszy synek 4 lata ciągle pyta dlaczego tatusia ciągle nie ma w domu, i dlaczego od jakiegoś czasu nie może chodzić 2 razy w miesiącu do macdonala? Na pierwsze pytanie odpowiadam że tatuś dużo pracuje żebyśmy mieli więcej pieniążków a na drugie jakoś malucha zbywam bo nie wiem jak to dziecku powiedzieć, że ma 2 rodzeństwa przyrodniego i jego kochany tatuś wydaje na nie 3/4 swojej pensji. Pomocy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, tak ,tak życie to nie zabawa. a szkoda. Te ciągłe myśli, co dalej, jak dalej bedzie, jak on to rozwiąże, jak ja to pogodzę. Tyle pytań i żadnej sensownej odpowiedzi. Teraz myślę, że to przez powrót zimy, ale wiem, że sama się oszukuję, bo to coś więcej niż biały puszek.Gonitwa myśli znowu mnie dopadła, zawsze tak jest jak z nim rozmawiam o naszej rodzinie o naszych dzieciach. Czasami chcę aby jego córka mieszkała z nami i poznała kiedyś nasze dzieci, aby zobaczyła, że sie kochamy, a czasami nie dopuszczam myśli o jej istnieniu. Najgorsze, że to trwa już 3 lata i ja sobie z tym definitywnie nie poradziłam. To bardziej mi przeszkadza niż cokolwiek innego. Zawsze byłam pełna energii i wiary w lepsze jutro , a teraz czuję sie jak w labiryncie, nie wiem co mnie spotka za rogiem i czy ta droga jest tą do celu czy wręcz przeciwnie. Coraz częściej myślę o rozstaniu, on to czuje i bardzo się stara, ale ja tak nie chcę. Chcę aby była jasność, której nic nie może zakłócić. Pozdrawiam cieplutko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Celineczko: pragnę ci donieść, że mój mąz nie był tylko - jak to nazwałas \"adopcyjnym ojcem\", ale własnie jest ojcem prawdziwym. Nigdy nie rozróżniał dzieci (moje, twoje), jak trzeba było (ja np. w pracy) to i zupki przecierał, i dupki podcierał - obydwojgu. W ciągu prawie 20 lat, jakie już ze sobą spędziliśmy, nigdy nie powiedział o mojej córce - twoje dziecko, zawsze jest NASZE. Wyjasniam również co jest z biologicznym tatusiem. Rozstalismy się, jak nasza córcia miała roczek. Nigdy nie wykazywał chęci odiwedzin czy sprawowania opieki. Więc jak mój obecny małżonek wystapił do sądu o adopcję, to tamten po prostu się na to zgodził i zrzekł się dobrowolnie swoich praw rodzicielskich. Moja córka ma zmienioną metrykę, w której jest napisane, że jej ojcem jest obecny mój małżonek. Nosi jego nazwisko i od początku mówiła do niego tato. Gdy się poznaliśmy miała 5 lat, znała i zna do dziś swojego biologicznego ojca. Ale dla niej ojcem jest mój obecny mąż. Wiele kobiet, mając dzieci z poprzniech związków, często stawia warunki nowym facetom - bierzesz mnie razem z moim dzieckiem. I wielu się na to godzi. Więc stawiam pytanie - czy facet może powiedzieć to samo swojej nowej (bezdzietnej) partnerce? Czy ona się na zgodzi tak naturalnie, jak to przyjmują faceci???? Odpowiadam - NIE. I to własnie było moim celem. Uświadomienie niektórym, że przeszłość zawsze będzie się za nami ciągnąć, niezależnie od płci. A że niektórzy tego nie rozumieją, to trudno.... Potem efektem są takie i podobne topiki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a kto w kiosku nie wiem, może i się naraże, ale pewne specyficzne biologiczno-psychiczne cechy kobiet wpływaja na ich stosunek do dziecka partnera z poprzedniego związku. Koneffka o tym już tu pisała:) to kobieta jest w ciąży, to dziecko jest w niej itp. Mężczyzna jest niejako z boku tych magicznych obrządków, nie uczestniczy w nich całym sobą, bo to w końcu nie on nosi dziecko. Biologia wydaje mi się, że odgrywa tu ogromne znaczenie, te hormony, które zmieniają naszą osobowość:) Wydaję się mi i nie tylko mi:P,(poszukam jakieś badania na ten temati dam dokładniejszy przypis) że mężczyźni łatwiej akceptują dziecko nieswoje jako swoje. osobiście też znam taki przypadek, że mąż zaadoptował córkę swojej żony z pierwszego małżeństwa, nawet zwlekali z decyzją o drugim dziecku, żeby mała poczuła się pewnie:) Tylko, że i pragnę to tu podkreślić, takie zachowanie to nie standard, ale wyjątek. I nie ma co stawiać jednostkowych przykładów jako normy. A to, że przeszłość się ciągnie to jasne jak słońce i wydaje sie mi, że nikt tego tutaj nie neguje. Tylko wszyscy zastanawiają się jak godzić nieco sprzeczne interesy. I jeszcze jedno, nie obrażaj tych, którzy tu piszą, tylko dlatego, że się z Tobą nie zgadzają. Twoje ostatnie zdanie jest po prostu niesmaczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Calineczko! Twój mężczyzna musi Ci w tym pomóc. Zgadzam się z Tobą, że ciężko jest polubić kogokolwiek wirtualnego, jeśli nawet się z nim nie pisze :) Więcej wiary w to wszystko i cierpliwości, pamietaj że ta sytuacja to także nowośc dla Twojego faceta. Ułoży się, zobaczysz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Anouk Wiesz, no nie wiem czy to akurat jest w kwestii biologii, ta akceptacja, która tak od razu rodzi sie u mężczyzn a kobiety mają z tym problem. Pewnie jakis tam wpływ ma. Ja myślę, że to troszeczkę też od nas samych zależy. Wystarczy chcieć. Przykładem jest mój męzczyzna, który poczatkowo miał wątpliwości, co do swojej osoby. Uważał, że nie potrafi być ojcem ani dla swojego dziecka ani dla mojejgo. Bo dla swojego jest dochodzącym ojcem - jesli pani mama pozwoli, a dla mojego nie jest, bo ciągle mają problem, co by się dogadać. Pytałam: ale o co chodzi???? Minęło troche czasu, nie zadaje juz takich pytań. Bo mój przyszły mąż wie, że jest ojcem dla naszego dziecka, wkrótce ma je przysposobić, zaraz po naszym ślubie. Wie też że jest ojcem dla tamtego malucha, z którym te stosunki są coraz bardziej normalne (rzadziej zależą od humoru ex).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
alonic, to wszystko jest ze sobą powiązane, ale przecież nie jesteśmy zakładnikami naszej biologii. Całe życie się socjalizujemy, do każdej sytuacji. :) I tym radosnym akcentem (jak wiele mozna się nauczyć) kończę na dziś:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do: ona ma większy problem. Przepraszam, że Cie pomięłam. No jasne, że nie można tak na oślep walić w kierunku tylko jednych dzieci. Nie może Ci jakaś kobieta zza światów dyktować, że tam facet ma byc na zawołanie. Nieprawda, to twój facet ma byc na zawołanie, a ona niech se poszuka jakiegos co to będzie gwizdac na niego. Musicie to jakos poukładać, przeciez i Ty cierpisz i Wasz syn cierpi... Oj oj no koniecznie coś ustalcie. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam Panie, pozwólcie że przerwę milczącą obserwację i wtrącę swoje trzy grosze: wydaje mi się że problem z dzieckiem mężczyzny leży nie tylko w biologii kobiety ale i w tym że zwykle to dziecko nie zostaje z ojcem i nie ma tak że mężczyzna mówi „bierzesz mnie i moje dziecko albo nic” ale ono pozostaje na marginesie życia pary, aktualna partnerka nie ma wpływu ani na wychowanie tego dziecka ani na kontakty swojego mężczyzny z nim, czasami (mamy tu taki przypadek) nie może nawet go obejrzeć, powoduje to że zupełnie niepotrzebnie jej myśli krążą wokół tego dziecka (jeżeli widzenia związane odbywają się z kontaktem z ex to i o niej się myśli), a że my mamy skłonność do wynajdowania sobie możliwości katastrofy nakręcamy się nieświadomie same i to niewinne niczemu dziecko zaczyna dla nas być zagrożeniem... jestem pewna że gdyby nie to że celineczka nie ma żadnego wpływu na kontakty swojego mężczyzny z dzieckiem, w tej sprawie nie są partnerami, jak wychodzi sprawa dziecka to ona zostaje odsunięta na drugi plan to ta bezsilność, którą sobie wprawdzie uświadamia ale nie potrafi jeszcze nazwać ma największy wpływ na jej stosunek do dziecka; jestem pewna że również mąż \'a kto w tym kiosku\' wykazywałby pewne objawy zazdrości gdyby ona wychodziła z domu do dziecka które ma z innym, nie byłoby tego dziecka na miejscu i kontakty z poprzednim mężczyzną byłyby konieczne i częste

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Celineczko, kilka słów.... Jakoś ostatnio mam strasznie duo spraw, że zaniedbałam się na forum;) Celineczko, nie wiedziałam, że tak dziwnie wyglądają układy Wasze w sprawie jego córki, i jego z dawną żoną. To faktycznie super komplikujące i stawiające Ciebie na pozycji podrzędnej. Nie chodzi o to, żebyś jej matkowała. Chodzi jedynie o to, żebyś miała możliwość poznania córki. Jeżeli mała Cię nie zna, żona ma dowolną rękę w kształtowaniu jej opinii o Tobie, i pośrednio o Twoim uukochanym. Rozumiem, że ex jest rozżalona, ale wydaje mi się, że klasycznie gra dzieckiem. Szczerze: dla mnie to dziwne, że dziecko nie może zobaczyć gdzi i jak mieszka tata? I mam takie pytanko, pewnie naiwne, może jest jakąs osoba, której ex ufa i szanuje i która mogłaby z nia porozmawiać, że źle robi? Znam podobną sytuację i dopiero \"interwencja\" osoby z rodziny ex wpłynęła na jej decyzję, bo kobieta zupełnie się pogubiła.... Oj ciężko macie, ale przede wszystkim porozmaiaj ze swoim mężczyzną, żeby tak brutalnie nie wyłączał Cię ż tak ważnych aspektów jego życia. Bo szczerze (teraz miałam chwilkę, żeby spokojnie mwszystko poczytać) trochę niezbyt fair wobec Ciebie postępuje. Zawsze lepiej dogadać się niż regulować wszystko przez sąd, tyle tylko, że w przypadkach rozwodzących się małżonków to herkulesowe zadanie. Celineczko, uściski:) Bądź dzielna i wyrozumiała, ale tłumaczi ucz mężczyzne swojego:) jak sobie kiedyś popisałyśmy :) Dla reszty również.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No cóż chory klimat w jakim jestem chyba już taki pozostanie, bo rodzice ex uważają ją za bóstwo i nie będą się jej przeciwstawiać ,bo ona jest jedynaczką rozpuszczoną i córkę mojego też tak próbuje wychować ( wiem to z opowiadań), ona wychowała się w czasach pewexów i jako jedyna na całym osiedlu miała wszystko z takich sklepów lub zachodnie i uważa, że jej dziecko powinno żyć na takim samym poziomie co ona w jej wieku. Ona też w pewnym sensie wychowywała się bez ojca bo on był na kontrakcie za granicą , więc sądzi, że jej córce będzie lepiej jak będzie miała droższe ubranka w zamian za brak kontaktów z ojcem. Ja powoli mam to wszystko gdzieś ...... . Tak poprostu zaczynam uważać, że to mnie nie dotyczy i zaczynam robić i myśleć tak jakby tej małej nigdy na świecie nie było. Wiem, że niektórym wyda się to okropne, ale ja już straciłam nadzieję na normalizację w tej sferze i jakoś się z tym powoli oswajam. Tylko czasami robi mi się żal tej małej, że traci coś z życia swego ojca, ale to już inna historia. A po ostatniej rozmowie z moim dochodzę do wniosku, że on tą małą co raz mniej lubi i powoli przestaje za nią tesknić. No niestety widząc to i ja powoli odsuwam od siebie wizję jej istnienia. Postanowiłam skupić się na naszym wspólnym życiu i naszych planach i co ma być to będzie. U mnie dzisiaj znowu strasznie zimno, mam już dość tej zimy, kiedy będzie w końcu wiosna ?? tak bardzo brakuje mi słońca i cipła, że chyba wybiorę się na solarium. Pozdrawiam cieplutko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Calineczka, odezwij się. Wiem, że to dośc trudne jest ustalić coś tak od zaraz. To wymaga jakiś nakładów cierpliwości od nas drugich... no niestety. Ale, przynajmniej moim zdaniem, facet nie może sobie ot tak wyskakiwać z widzeniami. Musi to ustalac z nami, musi brac pod uwagę nasze mysli i odczucia, bo to też jest nasze zycie. Poza tym tamta pani tez tak nie może sobie coś wymyslać, bo ma taki kaprys. Sznujmy się ot co.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anouk , widziałam że się tam udzieliłaś co o tym sądzisz? chodzi mi o ten grzech ? jak to w końcu jest ,bo mój nowy proboszcz twierdzi ,że to nie jest takie proste i nie każdy grzeszy? wg. niego ja z moim nie , bo nie mamy jeszcze cywilnego ani dzieci i jesteśmy jeszcze poprawnymi katolikami? http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3196994 Ale coś mi się wydaje, że skoro sex przedmałżeński jest grzechem, to czy sex przed stwierdzeniem nieważności jego małżeństwa nie jest ? Wiem , wiem, że ile osób tyle teorii, ale ty ostatnio byłaś bardzo blisko tego tematu, otarłaś się o taką sytuację. I jak to jest z tym ojcem chrzestneym i byciem świadkiem na czyimś ślubie. Bo ja będąc już z moim byłąm za świadka u mojego brata i jak powiedziałam do księdza, który udzielał im ślubu ,że żyję w nieformalnym związku i czy to aby nie przeszkadza , to on odparł, że kościół otwiera sie na nowe nurty w wierze i on nie widzi problemu w tym. Bądż co bądż wizja grzechu śmiertelnego za związek z rozwodnikiem nie bardzo mi się podoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
alonic, widzisz ja chciałam aby ten temat raz na zawsze zakończyć czyli ustalić co i jak i kiedy, ale wielce szanowna ex ma inne zdanie na ten temat, i tak jak jest sama (czytaj jak nie ma żadnego faceta), to wydzwania z pretensjami, że mój za żadko odwiedza małą, ale jak juz tylko kogoś ma to zaczyna się jazda w druga stronę, żeby mój dał jej spokój, bo ona chce sobie ułożyć życie i aby się odwlił od niej i jej dziecka i tylko płacił alimenty a nawet żeby zrzekł się prawa do dziecka( nie wiem czy on tak poprostu mógłby to zrobić ale chyba nie jest to takie proste) . Alonic, ex mojego to wyjątkowa osóbka i z równie wyjątkowym charakterkiem. Zycie z moim dzięki niej często nabiera niestety często zagmatwany tor.To przypomina jazde kolejką górską tyle tylko,że bilety dostaje w ostatniej chwili i nie mogę z tej jazdy zrezygnować. Wobraż sobie, że w ubr na sylwestra ja ,mój i mój brat z bratową bawimy sie w pubie w najlepsze a tu nagle o 1 w nocy ona wysyła sms z treścią że córeczka życzy tatusiowi szczęśliwego nowego roku, a w tym roku nawet nie pozwoliła aby mój przed świętami z małą poszedł do kina, bo jej córka ma nowego tatusia. Alonic to jest naprawdę chore ja nie przesadzam i moje wzburzenia na topiku nie wynikają ze złej woli tylko z chorych zagrywek ex. pozdrawiam cieplukto :) a czytałaś może już ten topik o potępieniu takich jak ja , za związek z rozwodnikiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×