Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

MM-

On się rozwodzi i zaczyna związek ze mną

Polecane posty

A początkowo może się kwasić bo będzie się bał. Później w miarę oswajania zmienia podejście, my nasze macierzyństwo mamy dane z natury, natomiast męźczyźnis ię go uczą.... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do Wszystkich
Anouk, to wszystko, co napisałaś, ja już tysiące razy obmyslałam. W końcu skoro decyduje się na związek z nową kobietą, to "idzie na całość", czyli chce zaczynac wszystko na nowo, od zera, bez kontynuowania "starego życia". Nie chciałabym po prostu, by doszło do tego, że, akurat w tym przypadku, nasze dziecko, przyszłoby na świat tylko dklatego, że matka, czyli ja, je chciałam, a ojciec był tylko dawcą nasienia. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Nie chcę, by musiał się na to dziecko godzić dla mnie. Chce, niech ma, ale ja jestem przeciwny. Mam takie obawy. Może wyolbrzymiam, ale z tego co już poczytałam na tym forum, wszystkie mamy do tego skłonności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do wszystkich : szczera prawda:P z tym wyolbrzymianiem, poczekaj, może też potrzebuje czasu, żeby przemyśleć, byleby nie za długo nie byłby to czas stracony:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ajsza
Witam Wszystkich Ja poznałam tego mojego całkiem przypadkiem. Na początku żeby mnie nie spłoszyć nie przyznał się do tego że jest 11 lat starszy i jest po rozwodzie-powiedział mi wtedy że ma 27 –ja mam 21. On jest 2 lata po rozwodzie- rozwiódł się, bo była żona zdradziła go z jego najlepszym kolegą-jest nie ufny podobnie jak ja- ale chce być ze mną, zależy mu na mnie i mówi że mnie kocha. Ja tez chce być z nim ale mam wiele wątpliwość- wiem z czym się to wiąże – nie wiem czy dam rade stawić temu czoło. Obawiam się reakcji rodziny jak im powiem że jestem z rozwodnikiem..... Nie wiem już, co mam myśleć..... Nie wiem co zrobię dobrze a co źle....... Pozdrawiam Wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Przede wszystkim nie zastanawiaj się zbytnio nad tym, co powie rodzina. Ona jest bardzo ważna, ale jak by nie patrzeć, zycie jest Twoje. Kiedy ja poznałam mojego męża miałam 26 lat, a on 35 i troje dzieci na karku. Kończył sprawę rozwodową, która ciągnęła się przez prawie 4 lata, a to tylko dlatego, że była żona chciała wyciągnąć maksymalnie dużo kasy. Poza tym był w połowie sprawy o stwierdzenie nieważności małżeństwa, niby z nadziejami, ale rzecz jasna, nie było to w 100% pewne. O dziwo rodzina nie była zszokowana. Do tego stopnia, że teraz BABCIA, a to już istny cud, sama mówi mi, jaki to dobry człowiek itp. Mama też za nim obstaje. Tak więc rób swoje, jeśli tylko sercem i rozumem jesteś na tak. Rodzina może być przeciwna, albo przynajmniej mieć wątpliwości. Trudno im się dziwić, kochają Cię, a każdy dla swojego dziecka chciałby księcia z bajki. Ale prawdopodobnie jak go poznają, zrozumieją , że dokonałaś słusznego wyboru.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ajsza, słuchaj siebie i swoich uczuc, a nie otoczenia. Ty z nim będziesz żyła, nie rodzina. Jeżeli jest to To, to do swojej miłości przekonacie wszystkich, tylko Ty musisz być pewna swoich uczuć:) Wapliwości mogą się pojawiać, normalne, tylko im mniej ich, tym większa pewność, większa frajda. Jak poznałam mojego męża, był jeszcze żonaty, choć małżeństwo osiągnęło fazę dna. Ale wiedziałam, że to TEN, od początku. I martwiłam się zdaneim rodziny, ale wiedziałam, że muszą się pogodzić. I tak sobie szczęsliwie żyjemy już czas jakiś:) Wsłuchuj się w siebie i we własne emocje, a nie rad innych....bo wiesz, jak jest z \"dobrymi radami\" ciotek........ :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ajsza
Dzięki Barba i Anouk wiedziałam że jeśli pogadam z kimś kto to przeżył będzie mi troszkę lżej!! Nikt o tym nie wie, że on jest rozwodnikiem (zapomniałam jeszcze napisać ze na 2 córeczki) –troszkę mnie to męczy, że dusze to w sobie ale tak postanowiłam i mam nadzieje że dobrze robię. Chce najpierw aby go wszyscy poznali i się przekonali do niego a po jakimś czasie opowiem im o wszystkim. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
anouk- chyba gdzies się nie zrozumiałysmy - ja narazie godze się na bycie druga kobieta mojego kochanego. Bo jeszcze nie jest rozwiedziony. Ale druga jestem tylko ze stanu faktycznego , bo w sercu wiem że zajmuję miejsce wcale nie drugie...Teraz zanim wszystko znajdzie swój finał i będzie rozwód to jestem w takim układzie. Fajnie byłoby się poznac jak by juz był po fakcie, ale przecież miłość nie wybiera. Jesteśmy razem szczęśliwi i to najważniejsze. Z dnia na dzien kocham go bardziej , bo bardziej go poznaję..Wiem że na wszystko potrzeba czasu, a ja chciałabym od razu...trochę poczekam.... Mam gorsze dni, gdzie wymyślam i wyolbrzymiam - totalnie wszystko....ale chyba pewny niepokój wpisany jest tu.. pozdrawiam- cieszę się ze powyżej poruszony został temat dzieci , bo też myślałam nad nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ajsza, jestem zdanie, że prawda zawsze mniej boli niż kłamstwo i kręcenie. Ja bym tego nie taiła przed rodzicami..... Póżniej będzie szok i będą mieli ppretensje do Ciebie, że im nie powiedziałas, że nie masz do nich zaufania. Lepeij stopniowo uświadamiać, ale żeby wiedzieli od razu, a nie na końcu. Mogą się czuć dość głupio w sytuacji, gdy wszyscy wiedzą, a oni nie. Nie wiem, jakie masz relacje z rodziną i bliskimi, ale mówiłabym prawdę......... Generalnie mówienie prawdy jest jedną z najlepszych w życiu spraw. Tylko nie wszystkich na to stać. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do ktosia: rozumiem Cię:) ale chyba ważne jest, żeby przedsięwziął odpowiednie kroki: sprawa, przeprowadzka, bycie z Tobą tak jak zazwyczaj są ze sobą ludzie. hmmmmm....tak normalnie i na codzień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
Anouk , nie mieszka on juz z zona od roku, mieszka z rodzicami , do póki się nie rozwiedzie nie chce z nim mieszkać, narazieniech uporządkuje swoje życie. dopiero wtedy mozemy realizowac nasze plany. Choc są one w głowie jasno poukładane- priorytetem nmusi stac się rozwód sfinalizowany , dopiero zbudujemy coś RAZEM

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Droga Ajsza. Od początku graj z rodziną w otwarte karty. Ja tak zrobiłam, choc może było mi lżej, bo byłam od Ciebie nieco starsza. Co prawda nie wiem za wiele o Tobie, przypuszczam, że jesteś już samodzielna pod względem finansowym itd. Rodzina musi zrozumieć, że łączenie się z rozwodnikiem to nie koniec świata. My jeszcze żyjemy i mamy się, jak widać, dobrze. szczerze mówiąc, gorszym dla nich przyżyciem może (ale nie musi) być fakt posiadania dzieci. Mogłabym się na ten temat dużo rozpisywać. Rodzicom jest w jakiś sposób przykro, że ich dziecko nie ma wszystkiego po raz piererwszy ze swoją druga połówką. Choć i to zależy od podejścia rodziców i samych zakochanych. Nie można generalizować. Jesli chodzi o Ciebie, to z doświadczenia wiem, a ma ono już w sumie grubo ponad dwa lata, że najciężej jest zaakceptować dzieci. One są ciągłym przypomnieniem o przeszłości. Choć i tu dużo zależy od podejścia męża, samych dzieci, ale głównie od Ciebie. Są obawy, o których pisała "Do wszystkich", że mąż będzie miał obawy, opory przed zakładaniem rodziny. Ajsza, decydując się na wspólne życie z tym człowiekiem miej to wszystko na uwadze, ale niech Cię to nie zniechęca. Z tym naprawdę da się żyć, choć, z autopsji wiem, że czasem bywa ciężko. Ale nie od razu Kraków zbudowali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam, widze, ze duzo napisalyscie. temat dzieci i prawdy jest istotny i nad tym sie czesto zastanawiam. jego dzieci nie znam, gdyz nie moge znac poniewaz jest w trakcie rozwodu i jego jeszcze zona o mnie nic nie wie. zreszta w to co jest miedzy nimi czy raczej czego nie ma miedzy nimi nie ingeruje. choc moze wygladac , ze ingeruje, gdyz gdy juz mnie znal zdecydlowal zlozyc pozew. w temacie prawdyi klamstwa. tez wyznaje zasade, ze lepiej i latwiej po porostu mowic prawde. i sobie ta prawde mowimy. jego rodzice, siostra wiedza o nas, ze jestesmy razem i kochamy sie i jest to zaakceptowane. gorzej jest z moja rodzina gdyz tu ukrywam prawde i pomimo , ze go znaja to nie wiedza, wszystkiego o nim czyli tego , ze jest w trakcie rozwodu. nie mowie bo jestem daleko od rodziny i tez nie chce zeby niepotrzxebnie sie zamartwiali.ja tego po prostu nie potrafie teraz tego powiedziec, bo wiem , ze bylyby straszne uprzedzenia do niego i wiele slow skierowanych do mnie. zastanawialismy sie w jaki sposob powiemy mojej rodzinie o nas i powiemy tylko niech juz bedzie po rozwodzie. niestey czy wczesniej czy poznie bym to wszystko powiedziala to i tak beda mieli do mnie zal i pewnie troche czasu uplynie niz to przyjma i zaakceptuja fakt , ze jestesmy razem , bo sie kochamy. wole za duzo nie mysle co przodu , wazne jest co jest teraz a przyszlosc i tak pokaze co bedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ajsza
Może macie racje....nie mam pojęcia jak rodzice zareagują. Obawiam się, że mogą mi postawić jakieś warunki, pewnie na początku będą mi mówić aby sie z nim rozstałam- ze jestem młoda i znajdę sobie jeszcze faceta- ale nie ma takiej opcji!! Prawda będzie trudna- ale wiedziałam że jeśli się zdecyduje na związek z Nim nic nie będzie łatwe. Dzięki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szczerość, szczerośc i jeszcze raz szczerość. Ja kiedyś próbowałam podobnie do Ciebie \"podejść\" rodziców i bardzo tego teraz żałuję. Bo może nie jakoś tak strasznie, ale coś zepsułam w naszych relacjach, zmniejszyłam w ich oczach zaufanie - i z tego powodu ciągle mi przykro. Szybko wyprotowałam sprawę, naprawdę szybko (po kilkunastu dniach), ale niesmak,że od razu nie powiedziałam pozostaje. Nie warto popełniać błędów już popełnionych...... ninke...piszesz o szczerości, a działa tylko w stronę jego rodziny:( Wiem, że odległość zmienia relacje.....ale ...... :) pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wlasnie meczy mnie to , ze ukrywam przed rodzina fakt , ze jestem z facetem , ktory sie rozwodzi. ale nie chce by oni zamartwiali sie ta cala sytuacja, bo bedac daleko ja martwilabym sie o nich. wole gdy wiedza , ze jestem szczesliwa, bo jestem, ale byc tak spokojnie szczesliwa to jednak ten jego papierek musi byc. a moze tez nie mowie tego , bo nie wiem jak to wszystko sie zakonczy. chociaz nie boje sie o nas i wiem , ze bedziemy razem i poukladamy wszystko tak by zyc szczesliwie. wiem , ze w mojej wypowiedzi sa jakies sprzecznosci. w tej sytuacji w ktorej jestem nie jest dobry czas na powiedzenie wszystkiego. pozdrowionka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
a ja nigdy nie kłamałam.... Zawsze jawnie i otwarcie mamie mówiłam jaką sytuacje ma mój "chłopak" ale ponieważ najpier poprostu sie kumplowalismy , zdołała się do niego przekonać- jako do dobrego człowieka. Bo przecież to że "rozwodnik" "dzieciaty" to nie swiadczy o jego charakterze....a może i swiadczy....chmmm ,ale nie należy przyczepiać łatki do osobowości , bo przeciez kocham jego teraz nie jego przeszłość!! Czy gdyby był w normalnej sytuacji kochałabym go bardziej??.........nie sądzę :) on jest poprostu MÓJ KOCHANY...mama widzi jak promienieję i jestem szczęśliwa, do tego jest mi łatwiejbo gdy mam trudne dni moge z nią porozmawiać.Widzi że się martwię czasami i rozmawiamy o tych moich "problemikach". Czytałam artykuł w Claudii- fajny jest - mamie też pokazałam- powiedziała- widzisz to nawet dobrze,są plusy- to było dla mnie budujące.Spytała tylko czy mnie nie przeszkadza i nie będzie przeszkadzało że on ma dziecko ,które zawsze obecne będzie w naszym życiu,choć nie jest ono moje...Sama nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale jednoznaczna by być nie mogła , więc nie jestem w stanie jej udzielić. To ważne nie kłamać, o wiele łatwiej jest wtedy żyć....nie mówiłam za to koleżankom,nadal nie mówie, tylko przyjaciólka wie, bo to tak lepiej narazie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak to niestety jest , ze czesto latka \'\'rozwodnik\'\' jest postrzegane negatywnie. a tak swoja droga to mam kolezanki , ktore sie rozwiodly i znalam tych ich facetow i niestety swietoszkami to oni nie sa i ich zachowanie podobac sie nie moze . stad sama mam objekcje jesli chodzi o facetow po przejsciach. ja faktycznie nie znam zadnego rozwiedzionego faceta , ktory bylby w porzadku. pamietam jak moja mam kiedys o rozwiodzionych mowila, ze jak by byl co wart to zona by od niego nie odeszla. u mnie to on odszedl od niej ale jakie to ma znaczenie. wina za rozpad malzenstwa jest po rowno. a wszystkich jedna miarka nie mozna mierzyc. jednak warto byc ostroznym. Kochanie twierdzi , ze ze mna , przy mnie zachowuje sie zupelnie inaczej niz zachowywal sie wczesniej. potrafi przytulic, rozmawiac, byc czuly, dobry i taki zakochany i szczesliwy. przy tamtej zly nie byl ale uczuc bylo brak. on sam, jego rodzina widza , ze jest inny gdy jestesmy razem . a ja tak mysle, czy ludzie rzeczywiscie potrafia sie zmienic. partrzac po sobie to ja tez roznie sie zachowuje w stosunku do roznych osob. niektore osoby wywoluja we mnie zachowania pozytywne, a inne zdecydowanie negatywne. a my faktycznie dzialamy na siebie w sposob szczegolny. czas wszystko pokaze i mam nadzieje, ze nie zawiode sie na nim, pomimo jego przejsc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaskocze Was, ja i mój mąż szykujemy sie do ślubu kościelnego. Będziemy my i świadkowie i nasz znajomy ksiądz. To już niebawem :) Spytał czy nie można by tego załatwić, ja powiedziałam, że nie ma problemu, poszliśmy do naszego znajomego księdza i za 3 tygodnie będę ślubowała mu wierność i uczciwość małżeńską. Wiem, że bardzo mu na tym zeleży, więć co mi szkodzi :) Robię to dla niego, żeby miał to, co mu potrzeba. Zreszta jak Tusk może, to ja nie mogę.............. Musze sobie tylko sprawić jakiś strój z kapeluszem.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
GRATULACJE!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co u Was?????? Jak nastawienie do zycia......... Chcę Wam tylko przypomnieć, że bycie rozwodnikiem/ rozwódką to nie stygmat w naszym społeczeństwi.....to do ninke.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzieki, raczej on jest przykładem... A ja tego, że dla ukochanej osoby robi się wszystko byleby tylko była szczęśliwa....bo dla mnie kościelny NIC nie zmiania. Wiem, że mu zależało na przystępowaniu do komunii itp. Ja się od tego zawsze trzymałam z dala i było mi to obojętne, ale jak chce...to nie wolno mi odmawiać, prawda?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
prawda :):):):) dla kochanego warto wszystko , a z miłości to juz wogóle :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
U nas po staremu. Mąż ma małe problemy wychowawcze z synem. Brak mu konsekwencji i dlatego syn go nie szanuje. A moje tłumaczenia na nic. Poza tym ja niestety nadal grzebię w przeszłości i wracam do pomysłu pójścia do psychologa, czyli osoby, która by z boku na trzeźwo popatrzyła na moje - nasze życie i oceniła to wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no to przypomne
ten topik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MM chociaz nie wiem czy
jeszcze tutaj zaglada na ten topik...nie wiem jak rozwinela sie Twoja sytuacja, ale to ze facet przyznaje sie ze nie jest jeszcze pewien wszystkiego na 100% lub ze ma stracha przed kolejnym powaznym krokiem, nie znaczy ze Cie nie kocha...jedno jest pewne, jest z Toba szczery, a o takich dzisiaj bardzo trudno! Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdziwiona76
poznałam go kiedy wyprowadził się i wniósl tydzien wcześniej pozew o rozwód, ona wtedy też chciała tego , nie mieli dzieci więc była to kwestia czysto formalna , na pierwszej rozprawie potwierdzili chęć rozowdu , my wtedy zaczelismy byc razem a ona jak się dowiedziła wycofała wszystko i podaje mnie jako powód rozwodu , unika rozpraw by mu nie dac rozwodu, pies ogrodnika sama nie chciała ale ułożyć mu życie nie chce dać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość korin
a istnieje możliwość że ma dowody na wasze spotykanie? czy tylko pomówienia na wasz temat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niespodzianka
witam, załuję ze nie mam internetu w domu, chciałabym z Wami czesciej popisac, nie mam czasu przeczytac wszystkich tekstów w pracy ale zamierzam to zrobic, bo chciałabym poznac Was blizej, mam ciezki okres przed sobą, mój facet jest w trakcie rozwodu, przezywam wszystko chyba bardziej niz On, Jego małzenstwo od poczatku było nieudane... Opowiem Wam moja historię innym razem, teraz nie mogę, jestem z Nim przeszczesliwa, to facet mojego zycia, oboje wiemy o tym, ze jestesmy dla siebie stworzeni, znamy sie ponad 7 lat, ja mam 26, On 33 to tak w skrócie... Przezywam teraz niemiłe chwile, chodzi o Jego ex oczywiscie i całą ta sytuacje, moze nie mam tak zle jak inne kobiety, On nie ma juz rodziców, zreszta mieszkali dosc daleko, wiec i tak nie miałabym bezposredniego kontaktu, rodzina Jego ex tez pochodzi z daleka, w miescie jest tylko Jego brat z zoną i córką, którzy są przeciwko nam... Pisze bo chciałabym z Wami przezyc ten trudny dla mnie okres. Nikt lepiej nie zrozumie jak osoba która przeszła (przechodzi) to samo... Nie chce powielac pytan i tematów (byc moze zostały juzone poruszone na tym forum), a mam pytania dotyczace sadu np., bo mam obawy czy nie zostane wezwana (spotykalismy sie kiedys podczas Jego małzenstwa - ex nie ma dokładnych dowodow ale wie ze tak było), rozstalismy sie, bo nie wytrzymałam, układalismy sobie zycie osobno, ale ani Jemu ani mnie sie nie udało, za silne łaczyło nas uczucie...Nie wygramy z nim... Marze o rozwodzie koscielnym ale nie bede o to walczyc po trupach i za wszelką cenę.On ma dwoje dzieci- wydaje mi sie ze taki rozwód koscielny jest w tym przypadku niemozliwy, mimo iz pobrali sie dosc wczesnie i była to wpadka, ex sama przyznaje, ze zwiazek ten był od poczatku nieudany i pod "przymusem" ciazy. Ale sie rozpisałam. Pisze szybko, przepraszam za błędy i literówkę. Mam jeszcze pytanie do Anouk, o co chodzi z tym Tuskiem, bo nie jestem w temacie? domyslam sie ze o jakies małzenstwo koscielne, wziął drugie ?? Cezary Pazura tez... Zreszta tylko kosciół katolicki ma tak surowe zasady. Inne wiary dopuszczają ponowne małzenstwo koscielne. Np prawosławni. Boli mnie to wszystko, brak pozniejszego przyjmowania Sakramentów itd, przez to wszystko przestałam prawie chodzic do Koscioła - źle mi z tym, ale to temat na inna rozmowe Nie chce byc sama w tym trudnym okresie, dlatego pisze. Chctnie nawiaze kontakt, nawet blizszy, e-mailowy, gg, zeby pogadac, zeby nie czuc sie gorszą. Jestem wykształcona, skonczyłam studia, miałam zawsze dobra opinię... Dlaczego mam czuc sie inaczej dlategpo ze kocham faceta po przejsciach, dlaczego...??? Nazwa "pierwsza zona" nie oznacza "lepsza zona"..... Pozdrawiam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×