Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

MM-

On się rozwodzi i zaczyna związek ze mną

Polecane posty

Gość zdziwiona76
do Korin.... by mieć dowody trzeba pierw coś zrobić złego , a on jak go poznałam po 2 latach staran o nią bo mieli kryzys ona nie chciała go , naprawdopodobniej fascynacja w pracy, podjęli decyzję o rozwodzie i oddzielnym życiu, dopiero po 5 czy 6 miesiacach zmieniła zdanie chciała w tym okresie powrotu jego a ze on pzrestał ją kochac to zemsta, nie chce by ułożył sobie życie, nie wiem może nie wyszło jej z kims innym bo jak rok wczesniej kazała mu sie wyprowadzić to przez kilka miesięcy była tak czymś zajęta ze choć to on wtedy błagał o powrót nie chciała, więc wydaje mi się to wszystko chore , ona twierdzi ze na pewno wcześniej miał ze mna romans choć śmieszy mnie to bo ja byłam wtedy z kimś innym, ja jej nigdy nie widziałam ani ona mnie i kiedyś było mi szkoda ich związku ze się rozpadł nawet doradzałam mu powrót bo mi nie zależało wtedy jeszcze, ale teraz jak patrzę na jej zachowanie , mściwą naturę to zorumiem go, bo mierzi mnie zachowanie ludzi w stylu prabie publiczne brudów, ludzie są dorośli i powinni dogadać się między sobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tylko tyle, że Tusk wziął po 26 latach slub koscielny, mój będzie za dwa tygodnie:) Oczywiście w kościele:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A do niespodzianki: to właśnie to, że pobrali się z \"wpadki\" może pomoć w uzyskaniu unieważnienia ślubu kościelnego. Bo małżeństwo zawarte zostało pod przymusem:P Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Nie bez znaczenia jest też to, czy może ona przypadkiem nie zaaranżowała tej ciąży. To jest SERIO SERIO istotna kwestia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niespodzianka
Dziękuję dziewczyny, moze rzeczywiscie warto spróbować z uniewaznieniem slubu... oh, to by było przepiekne. póki co, czekamy az wyznaczą termin nastepnej rozprawy, "ona" jest rozwscieczona, tydzien temu "odwiedziła" moją mamę... Co za maniana, mówie Wam. Nie wiem juz o co "jej" chodzi. Niby Go nienawidzi, chce rowodu (ona złozyła pozew) a teraz łazi do mnie do domu i opowiada bzdury, zeby rzekomo "uchronic mnie przed Nim". Nigdy nie pomyslałabym ze kobiety są zdolne do takiego ponizania sie.Tym bardziej ze mojej mamie powiedziała ze "ona" wie, ze mąż "jej" nigdy nie kochał i ze wie ze kocha jej corkę (córkę mojej mamy- czyli mnie). To tez jest chyba jakies małe potwierdzenie uniewaznienia małzenstwa, stwierdzenie zony "mąż mnie nigdy nie kochał". Jak ja pragnę żeby było juz po rozwodzie... Chcielibysmy juz razem zamieszkać, nie wiem nawet czy musimy czekac do konca rozwodu, czy jak...eh Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z tą miłością to jest szansa...pod warunkiem, że uda się dowieść, że kłamał w czasie przysięgi i jej nie kochał. Trudne do przeprowadzenia, ale nie niemożliwe:P U nas mgła:)opada , świetnie to wygląda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niespodzianka
witaj Anouk, z tym ślubem to było tak,ze "jej" rodzice jak sie dowiedzieli o ciązy to nawet nie chcieli tego slubu,a pozniej kazali zostawic swoje nazwisko, ale przyjęła nazwisko meza (niestety - ciekawa jestem tylko czy wroci do swojego po rozwodzie,mam nadzieje ze tak). Mama mojego faceta tez wtedy powiedziała zeby sie nie zenił. Tak wiec nie był to przykład kochającej sie pary, "chodzącej" ze sobą jakis czas, znającej swoje rodziny itp, itd. Jest jeszcze cos.....mój facet nie ma nawet bierzmowania.... Skłamał przed ślubem, "załatwił" go jakoś - nie wiem jak to zrobił. Pytałam kiedys ksiedza czy taki slub jest wazny-powiedział ze tak. No ale...zawsze moze to posłuzyc jako "dodatek" do tego uniewaznienia chyba. Ok, ide troche popracowac. Nie chce mi sie. Pogoda fatalna. Chce do ciepłego łozeczka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
a ja właśnie tak myślę -teoretyzuję- oczywiście fajnie ,unieważniony ślub koscielny, bo to całkowity rozwód, ale tak z drugiej strony miałabym obiekcje przed ślubem koscielnym z rozwiedzionym. Dlaczego?? bo to troszkę nie w smak mi , on już tam stał przed ołtarzem i co przyszliby jego rodzice, rodzina .....po raz drugi?? bez sensu, mimo ze mój ślub byłby z miłości to jednak byłoby porównanie jak było przedtem a jak teraz...Przecież mieliby istne " deja vu" aż taka odważna bym nie była....Ale marzenia o pieknym ślubie ,sukience i całej tej maskaradzie mam....tyle, że w tym przypadku nie wiem czy nie lepiej pozostawić to w sferze pragnień. Zreszta zchodzę na ziemię bo jak narazie nie ma rozwodu. .. Wiele sie dowiedziałam ostatnio- tak troche z boku- czytając to nasze forum, wiem juz co moze byc powodami unieważnienia ślubu :) nie brałam tego pod uwagę a teraz , no nie powiem, przeszło mi przez myśl...ale tylko przez myśl, bo aż tak daleko nie sięgam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niespodzianka
do > ktoś kto czuje tak samo < u mnie w przypadku takiego "drugiego" ślubu koscielnego (az strach pomyslec, bo to tak piekne marzenie ze az płonę ze wstydu przed Bogiem...) byłoby o tyle dobrze - zeby nie zostało to źle odebrane - ze mój facet nie ma juz rodziców. Nie chodzi mi o to ze jest to super sprawa, dlatego pisze zeby ktos nie odebrał tego źle, wolałabym zeby Jego mama żyła, bo wiem ze nie była przychylna Jego małzenstwu a nawet jak wspominał jej kiedys o rozwodzie to powiedziała ze moze lepiej zeby sie nie męczyc, no i moze pomogłyby jej słowa przy ewentualnym rozwodzie koscielnym, bo ona najlepiej wie jak było a tak to...chyba nawet nie mielibysmy swiadków zeby to udowodnic ;( Ojciec zmarł jak mój Ukochany miał 2 lata tak wiec... Na naszym ślubie nie byłobyJego rodziców, byłoby moze kilka osób z Jego rodziny (jesli by przyszli - brat z zoną są przeciwko) mysle ze wiecej znajomych, którzy są przychylni naszej miłosci i którzy patrza na nas jak na ludzi którzy od poczatku mieli byc razem... Poza tym, tamten ślub był 11 lat temu (i w małym miasteczku,na szybko itd) teraz jest znowu inaczej, inna oprawa, inny klimat, eh...wolę nie myslec, bo sie poryczę... to by było przepiekne Czy do tego jest potrzebna zgoda obu osób?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
ja to wogóle czuję się jak jakaś pechowa istota.....czytam wasze wypowiedzi i wydaje mi się że nie mam szans.,zanim będzie rozwód troche jeszcze potrwa, a nawet niewiem dlaczego ale nie myslę o przyszłości , moze żeby nie zapeszyć może bo nie mam odwagi , może.....bo nadal jego żona jest jeszcze żoną ....wiec na dobra sprawe nasz zwiazek nie powinien istnieć. Kiedy to się wszystko skończy cholera.... u mnie wszyscy dokładnie wszyscy mieszkamy w małym miasteczku więc każdy o każdym wie wiele, wiec pozytywnych mysli nie mam aż tyle. raczej trzeżwo myślę i chyba celowo czasem wylewam sobie na głowę kubeł zimnej wody , bo to że nam jest cudownie teraz nie jest tożsame z tym że wszystko pięknie się zakończy, gładko jak po maśle. Wiem że będzie ciężko , już nie mogą się dogadać między sobą, za dużo nienawisci tu jest i nie ma nawet nici porozumienia miedzy nim a jego żoną... Czasami myślę w co ja się wpakowałam.... ale takiego człowieka jak on nie zamienię za nawet najwieksze skarby swiata....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Przepraszam Dziewczyny, że się mądrzę, ale moje wykształcenie nakazuje mi coś napisać. Otóż, popełniacie poważny błąd. Unieważnienie małżeństwa i rozwód sa w prawie cywilnym, natomiast prawo kanoniczne nie zna takich pojęć. W kościele stwierdza się nieważność małżeństwa. Różnica jest znaczna. Unieważnić, to potwierdzić, że było, ale od pewnego momentu przestało być ważne. Natomiast stwierdzić nieważność, to powiedzieć, że małżeństwa w ogóle nie było, ono nie zaistniało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niespodzianka
A tez nie zamienię GO na nikogo innego ! ;) Mój ostatni związek z "wolnym" facetem był taką porazką ze przez kilka miesiecy po rozstaniu nie mogłam dojsc do siebie, byłam tak ponizana, obserwowana, oskarzana, a w ogole szkoda gadac - piekło, tak wiec wolny nie oznacza lepszy... Barba wiem ze uniewaznienie to "tylko" uniewaznienie ale, skoro mozna pozniej wziasc znów koscielny tzn ze tamten był anulowany prawda? Siostra mojej kolezanki własnie uzyskała rozwód koscielny, wiązało sie to tez ze "zdjęciem" jakiejs klauzuli, i kilka dni temu została ona zdjeta, tak wiec, cos w tym jest skoro zrobił to kosciół. Ja wiem ze ślub zawarty w kosciele to wazna sprawa,ale to wszystko wymyslili ludzie, tylko ludzie. Skąd mozemy wiedziec czy Bogu podoba sie fakt ze przed ołtarzem stają JAKŻE CZĘSTO, NIEDOBRANE, NIEODPOWIEDNIE OSOBY, NIEODPOWIEDZIALNE za swoje czyny, bo wpadka itd. Takich par jest mnostwo. Moze Bóg załamuje rece. Poza tym, co mnie boli... gdyby koscół był tak konsekwentny w swoich działaniach to nie udzielałby ślubu ludziom którzy stają przed ołtarzem z powodu wpadki. Moja kolezanka nie dostała rozgrzeszenia bo mieszka z facetem przed slubem a kobiecie z ewidentnym dowodem współzycia,czyli widocznym dla wszystkich gości brzuchem - udzielają ślubu przed ołtarzem "na całe zycie", razem ze składaniem zobowiazującej przysięgi. Gdy jakze czesto tych dwoje ludzi stojących przed ołtarzem są dla siebie obcy, znają sie byc moze kilka miesiecy, lub poprostu poszli sobie raz do łózka. I co? I w konsekwencji mają byc ze sobą do konca zycia, dobrani czy niedobrani, kochający sie czy tylko bzykający mają byc i juz. Bo tak przysięgli. Człowiek popełnia błedy. Oczywiscie musi poniesc konsekwencje swoich czynów (dziecko, zobowiązania itd) ale czy musi byc do konca zycia z osobą której nie kocha? Czy nie moze sobie ułozyc zycia inaczej, gdy juz spotka tą odpowiednią osobę? Przeciez kazdy moze sie pomylić,kazdy... Oj, ile trzeba płacić za "trudną" miłosć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
niespodzianka popieram twoje zdanie, jednakże ślub kościelny to dla mnie tez wielka odwaga, ale większą jest chyba właśnie nie branie ślubu jesli nie jest się do końca pewnym swoich uczuć. Pewne oddzielenie przed samym soba faktu że pojawia się dziecko od tego czy się kochają naprawdę wymaga sporo przemysleń...Niewiem czy sama nie uległabym presji otoczenia gdybym wpadła...rodzice , bliscy ...każdy rozumuje że skoro pojawia się dziecko musi byc ślub. presja jest niesamowita , przychodzi moment że trzeba podjąć życiową decyzję i ....?? no właśnie można popełnić życiowy błąd jeśli brakuje odwagi , a potem jest jak jest. Bo przed samymi sobą przyszli rodzice wiedzą czy są też para którą wiąże miłość czy też tylko wpadka. Podjąć życiową decyzję wzięcia ślubu jest czasem łatwiej niz sprzeciwic się konwenansom i żyć w związku bez ślubu, (przynajmniej bez kościelnego), bo nie jest się jeszcze pewnym... tak więc teraz następuje rozwód bo gdzieś zabrakło ....rozsądku?? czy czego właśnie??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam , u mnie motylki w brzuszku i pełna jestem miłości ,a nawet nabrałam pewności co do mojego wyboru (facet po przejściach) .Wakacje szkoda że to już tylko wspomnienie, ale za to jakie piękne ,te śliczne plaże i piękna opalenizna i ciągłe trzymanie się za ręce, ach co to był za urlop. W końcu wydusiłam z siebie ,że chcę mieć dziecko już, a nie jak będę czterdziestolatką, bo chcę patrzeć na owoc naszej miłości ,oczywiście nie obeszło się bez krzyków, ale bynajmniej wiem, że on też chce ze mną dzielić resztę życia. Nie wiem jak wy, ale ja mam taką refleksję odnośnie unieważniania ślubu kościelnego tzn. przecież to sakrament ,więc tak jak I komunia ,a jak ktoś zmienia wiarę to nie stra się o unieważnienie komunii , więc dla mnie to obłuda i tyle, nie liczy się dla mnie fakt, że ktoś popełnił błąd i teraz to naprawi ,bo za błędy trzeba płacić czasami dość dużo, ale trzeba. Moje drogie nie wiem czy ta okropna pogoda wpędza was w takie nastroje , ale czytając was bardzo smutno mi się zrobiło ,a szkoda bo fajnie byłoby gdybym po powrocie przeczytała ,że u was coraz lepiej i lepiej ,ale cóż życie lubi płatać figle. Pozdrawiam cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
calineczka w tym najgorszy jest problem,małżeństwo to wlasnie sakrament święty. nie powinno sie naciagać go pod własne zapotrzebowanie. bo w końcu dojdziemy do takiego etapu w naszej kulturze, że sakramenty bedą święte tylko z nazwy , unieważniane itd...bzdura, trzeba ponosić konsekwencje. Ale są wyjątki od reguły i sytuacje które wymagają indywidualnego podejścia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ktosiu... jasne jest dla mnie ,że są wyjątki ,ale przecież nikt nie stał nad tymi ludżmi z pistoletem i nie kazał składać przysięgi przed Bogiem , ja też czasami myślę ,że miło byłoby mieć ślub kościelny ,ale skoro wybrałam kogoś kto raz już takiej przysięgi nie dotrzymał to dla mnie robi się ta sytuacja trywialna i już .Mam taki a nie inny charakter i nic na to nie poradzę ,gdybym teraz miała wziąć ślub kościelny z moim facetem to chyba bym się na to nie zdecydowała ,bo po pierwsze dla mnie było obłudą jego małżeństwo, a do tego jeszcze ja udawałabym , że nic się nigdy w jego życiu takiego nie wydażyło - sory ale to zbyt wiele dla mnie .Należę do osób prawdomównych i co niby miałabym powiedzieć mojej rodzinie ,że to mój pierwszy ślub kościelny ale drugi dla mojego faceta - dla mnie to odrażające. Jesteśmy razem kochamy się i raczej \"krzywoprzysięstwo\" mi się nie uśmiecha.Ktoś już wcześniej wspomniał ,że porównywanie do pierwszego ślubu faceta jest murowane ,więc ja nie narażę siebie na podobne doznania ,o nie nigdy , ja jestem zbyt słaba ,aby coś takiego wytrzymać i stać przed ołtarzem ze świadomością ,że ciocia na przyjęciu powie \"wyglądałaś prawie tak pięknie jak pierwsza żona Jacka\" .To nie na moje zszarpane nerwy .To jest moje zdanie odnośnie mojego życia ,ale jeżeli ktoś się z tym nie zgadza to ma do tego prawo. Pozdrawiam cieplutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
to ja wspomniałam o porównaniu do pierwszego ślubu, więc dla mnie tez oczywiste jest że nie wchodzi to w rachubę dublować ..... cudownie by było...ale ...no właśnie :)sądze dokładnie tak samo,choć nie neguje uniewaznienia ślubów..tylko po raz drugi , nie nie wyobrazam sobie tego pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Do NIESPODZIANKA. Zrozumiałaś mnie dokładnie odwrotnie. Ja chciałam podkreślić, jak ważne jest to, że to jest STWIERDZENIE NIEWAŻNOŚCI a nie unieważnienie. Ze ze zkutkiem od początku, czyli tak jak gdyby małżeństwo jako skrament nigdy nie zaistniało!!! Niespodzianka, w kościele nie ma rozwodów. W kościele stwierdza się nieważność małżeństwa. Czegocej chcieć???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Dlatego nie mów - anulować, bo nie można anulować czegoś, czego nie było. Taka jest idea STWIERDZENIA NIEWAŻNOŚCI MAŁŻEŃSTWA. Poza tym, możesz zawsze zajrzeć do kodeksu prawa kanonicznego. Tam znajdziesz informacje na temat przeszkód, stwierdzania nieważności i dyspens. Serdecznie polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niespodzianka
Barba, przepraszam, nie zrozumiałam Cię, masz rację, to jest stwierdzenie niewaznosci czyli, ze tego nie było, to fakt...Przepraszam raz jeszcze. Kurcze, chyba za bardzo to przezywam ;) Ja jakos nie bałabym się porównań z byłą zoną, sorki, jesli zabrzmiało to nieskromnie...Nie robiłabym tez wesela z pompą. Chodziłoby mi raczej o to ze staną przed ołtarzem juz teraz WŁASCIWE osoby, kochające się i ze ta przysiega bedzie juz teraz dojrzale wypowiedziana, prawdziwa... Inaczej jak wypowiada ją 22-letni facet a inaczej gdy 33 (no, juz wtedy pewnie starszy, bo tyle to ma teraz ;) ) Wtedy mógł powtarzac poprostu słowa za ksiedzem, a teraz ...jestem pewna że zdawałby sobie z nich sprawę. No ale...tak jak mówię, nic na siłę. Chciałabym jednak do konca wiedziec czy jest mozliwosc uniewaznienia czy tez nie. Jesli dowiem sie ze jest to niemozliwe bede spokojniejsza, a tak...to nigdy sie nie dowiem czy było to mozliwe... Kilka dni temu mój mezczyzna sam powiedział, ze jak tylko dostanie rozwód to zainteresujemy się warunkami i postepowaniem starania sie o uniewaznienie. Samo to ze On wychodzi z inicjatywą jest dla mnie bardzo wazne. Tyle ze tak jak mówiłam, nie mielibysmy juz chyba swiadków nam przychylnych, a bez nich chyba trudno ;( W kazdym razie nie bede dążyc do tego po trupach. Jesli będę musiała zyc tak, to będę. Byle z NIM ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niespodzianka
wiecie co mnie jeszcze wkurza? ze jest mnóstwo osób którym - przepraszam za wyrazenie - "wali" to czy wezmą koscielny i oni akurat mogą go wziąśc a pozniej nawet nie chodzą do koscioła, nie praktykują, ale w swietle koscioła śa ok, jakie to niesprawiedliwe :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niespodzianka
zielony groszek dziękuję, takich słów było mi dziś trzeba...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Do Niespodzianka. Nie masz za co przepraszać. Chodzi raczej o to, że jak uzmysłowisz sobie, co to oznacza i że możesz mieć to wszystko, to będzie Ci dużo łatwiej pogodzić się z rzeczywistością. Ja byłam w zasadzie zdecydowana na sam ślub cywilny, ale cały czas, wraz z ówczesnym narzeczonym, łudziliśmy się, że orzeczenie będzie pozytywne dla nas. No i było. To naprawdę super uczucie, kiedy wiesz, że mimo iz coś w Tobie płacze i ubolewa, że jest Ci ciężko, to jednak "wychodzisz na swoje". Jeśli możesz iść z nim do ołtarza, to tak jak gdybyś jednak to TY była pierwszą w jego życiu. Wtedy zapominasz łatwiej o przeszłości, bo ona Cię nie kosztuje aż tyle, a kosztowałaby dużo, gdyby ominął Cię własnie ślub kościelny. O to mi chodziło pisząc tamte słowa i szczerze życzę Ci, byś za jakiś czas, tak jak ja miała łzy w oczach ze szczęścia czytając wyrok sądu metropolitalnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Szczerze mówiąc, nie miałam czasu, by przeczytać dokładnie Twoją historię, przepraszam. Chce natomiast dodać tylko jedno. Jesli Twój wybranek ma jakąkolwiek podstawę do tego, by wnieśc o stwierdzenie nieważności, to wspieraj go w tym i nie popuszczaj. Sama widzisz, że to gra warta świeczki. Nie ustępuj. masz prawo mieć ślub w kościele, a ponieważ, jak widać, bardzo Ci na tym zależy, przyj ku temu z całych sił i jego motywuj, jeśli zbraknie mu sił. To zabrzmiało jak kazanie, ale to tylko dobra rada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam do was pytanie ; czy myślałyście jak to będzie z waszym potomstwem i dziećmi z poprzedniego związku ? ,przecież to rodzeństwo przyrodnie . - ostatnio bardzo trapi mnie ten właśnie aspekt naszego życia ,czy moje dzieci nie będą przez przyrodnią siostrę cierpiały i czy w szkole nikt im nie będzie dokuczał i takie tam ? Jak to wygląda u was ? Może ja znowu przesadzam? Pozdrawiam cieplutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem wam winna wyjaśnienie ,a więc mam brata(cioteczny) ,który jest w wieku mojego faceta ,od roku ma żonę ,często się z nimi widujemy , oni ciągle nawet przed ślubem rozmawiali o wychowaniu swoich dzieci co dla nich będzie dobre ,wiecie takie normalne rozmowy ludzi ,którzy chcą założyć rodzinę .Oni nie mają żadnych dzieci z poprzednich związków i ich plany są bardzo przejrzyste ,a u mnie ciągłe niepokoje (już zaczynam myśleć że cierpię na syndrom DDA), wszystko takie skomplikowane ,brak przewidywalności itp. .Ciągle porównuję moje życie do brata i ciągle jestem na minusie.Wiem pewnie teraz sobie pomyślicie ,że skoro to dla mnie problem to po co się pakuję w taki związek - niechcę o tym nawet myśleć ale jak wszystkie moje obawy nie będą rozwiane to jeszcze mam czas na wyjscie z takiego układu bez szkody dla dzieci, ich dobro jest dla mnie bardzo ważne.No wiecie ,boję się co będzie za kilka lat jak moje dzieci zapytają o zdjęcia ze ślubu albo dlaczego go nie mam z ich tatą ,albo czemu nie chodzimy do komunii jak rodzice ich kolegów itakie tam ., oj dużo tego .Zastanawiam się jak wy poradziłyście sobie z tymi obawami .Jeśli ktoś zechce się ze mną nimi podzielić to będę wdzięczna. Pozdrawiam cieplutko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam, widzę, że zeszło na slub kościelny...niespodzianka napisała, że to niesprawiedliwe, że biorą go ci, którym nie zależy, z tradycji czy przyzwyczajenia. Ja uważam, że człowiek powinien sam zdecydować, który mu bardziej odpowiada, a jeśli nie ma możliwości wyboru, jest uboższy i się denerwuje, co widać w tym poście Niespodzianko... Ta już bywa..... Ale przecież nie tylko wobec ślubu kościelengo nasze się życie toczy. to tylko fragment naszego szczęścia, prawwda? Akurat ostatnio moje sie toczy, bo zdecydowaliśmy się, że go weźmiemy, tylko, że ja musiałam mieć dyspensę u biskupa, hihi. A to, co pisała chyba KTOSIA.... - dla mnie nie ma znaczenia, nie ślubuje sie po raz drugi, tylko po raz pierwszy, bo tamto było nieważne, czyli, że ślubu nie było. Taka jest filozofia Kościoła Katolickiego. Teraz mamy mały ślubik, ale nasz ślub dwa lata temu był huczny, z niespodziankami, których nie ma na innych i fajnym weselem:) Nie myślcie jeszcze o czymś, co jest daleko, daleko, nie skupiajcie się na tych odległych detalach:p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś kto czuje to samo...
właśnie teraz żyję tym co się dzieje , nie myslę o przyszłości , dalekiej przyszłości. Przez gdybanie o tym co mogłoby być mam czarne myśli , wiec oszczędzę sobie nerwów i zobaczę cobędzie poprostu. nie mam sprecyzowanych planów, ale przy całym zakochaniu i szczęściu z moim facetem, mam dużo czarnych myśli co będzie gdzieś tam....a przecież może samo to się ułoży :) może :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Barba
Calineczka. My,ślałam i nadal myśle o dzieciach. na szczęście jednak nie spieszno mi do nich. Jak już pisałam, mieszkamy z 15-letnim synem męża. Pozostała dwójka mieszka z matką. gdy myślę o moich dzieciach i męża, to na myśl przychodzi mi w zasadzie głównie ten, mieszkający z nami. Powiem Ci krótko, boję się. Boję się też tego, że nigdy nie zdecyduję się na dzieci. Z różnych powodów, ale m.in. obawiałabym się relacji między nimi, tym bardziej, że ten, z którym mieszkamy, to klasyczny typ lenia z pretensjami, czyli on nic (coś takiego jak zmycie po sobie nie wchodzi w rę), ale za to żądania ma ogromne. Mam przy nim tyle roboty, ile matka (nota bene, jego matka nie robiła nic). Niestety, ale przed ślubem te sprawy wydawały mi się łatwiejsze i do przebrnięcia, natomiast teraz, niestety nie. Wieje ode mnie trochę pesymizmem, więc może nie sugeruj się zbytnio tym, co piszę, ale wierz mi, piszę szczerze, dlatego zanim sama podejmiesz decyzję, tysięc razy się zastanów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×