Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Beerrnnaaddeettaa

Szanowanie prywatnosci.

Polecane posty

U mnie dobrą myśl, aby się nic nie stało, masz jak w banku. Bardzo dobrze, że poszłaś też na drugi topik! Dziewczyny, które przechodzą lub przeszły to samo, zrozumieją wszystko. \"Mały problem...\" Historie, które przytaczasz, nie są już tylko niepokojące, ale po prostu przerażające. Niestety, związek jest już nie do naprawienia. Nie wierzę i w życiu nie uwierzę, że taki facet może się zmienić. W te akurat klocki wyznaję pogląd brutalny - KULAWEGO TYLKO GRÓB WYLECZY. (Od razu bardzo przepraszam wszystkich, których tym tekstem mogłam urazić, to przenośnia...) Najlepsze wyjście jest tylko jedno - odejść. Zerwać. Zapomnieć się nie da zbyt szybko, ale wyjść z tego związku - tak. Szlag mnie trafia i cholera jasna, kiedy sobie wyobrażę gościa z tym spokojnym głosem, rąbiącego swoje poglądy jak siekierą, cicho i logicznie na pozór. Nie jest to jakiś wyjątek, o nie... Jak to dobrze dziewczyno, że nie masz z nim dziecka ani tak zwanego wspólnego majątku... To, co normalnie daje ludziom szczęście dzielenia się z ukochaną osobą, w twoim i w innych podobnych przypadkach jest kulą u nogi, żeby nie powiedzieć kotwicą u szyi. Mów dziewczyno o tym dookoła. Nie bądź z tym sama. Nie bój się wstydu. To nie ty masz powód do wstydu, tylko on. To on robi z siebie, co tu dużo ukrywać, psychicznego oprawcę i debila w jednym. Intelektualista i debil to wbrew pozorom nie takie rzadkie zestawienie... widział ktoś kiedyś normalnego, dorosłego faceta, który siada na środku przedpokoju jak niegrzeczne dziecko? że o reszcie wyskoków nie wspomnę? Nie będę cię w żaden sposób namawiała ani na żadną terapię dla par ani na ratowanie tego czegoś. Nie ma sensu. Za to będę cię bardzo gorąco namawiać i życzyć ci z całego serca, żebyś z tego wyszła. Bez niego. Kochasz go, mówisz. Serce nie sługa, ale do cholery, złamane serce kiedyś też się zrasta. Lepiej połamać sobie to serce i zostawić za sobą chorą miłość, niż dać sobie przemielić psychikę i dobrowolnie nałożyć pęta. Wiesz, sama chętnie zafundowałabym ci pranie mózgu, żebyś tylko gnoja zostawiła... żebyś znalazła siły, by odejść. Pewnie przez jakiś czas byłabyś nieszczęśliwa, może przeklinałabyś tych, którzy do tego doprowadzili - bo niestety istnieje coś takiego, jak chory związek, chore przywiązanie ofiary do oprawcy - ale byłabyś bezpieczna. Z szansami na przyszłość. I przede wszystkim z szansami na siebie. Mam nadzieję, że ten dzień przejdzie ci spokojnie. Zajrzę tu wieczorem, i pewnie nie tylko ja, jeśli będziesz mogła, to napisz coś, jak było. Jeśli nie będziesz mogła, to jutro, no po prostu jak najszybciej. Żebyśmy wiedzieli, że nic ci nie jest :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość merth*
Ja sie nie dziwię, że Bernadeta boi się iść na to spotkanie z koleżankami. Ludzie są okrutni, a znajome z pracy, które na dodatek nic bliskiego nie łączy z Bernadetą, mogą w wypadku jakiejś awantury ze strony jej partnera, roznieść takie ploty w firmie, że się dziewczyna nie pozbiera. Nie wiem czy bym poszła. Udowadniać niezależność od niego i tego chorego związku można w inny sposób, a ten jest co najmniej ryzykowny- jeżeli jest realna szansa na taką awanturę i brakuje perspektyw na zmianę pracy. Ja bym w życiu nie pozwoliła, aby mi nabruździł w pracy i szukała sprzymiezeńców gdzie indziej. Nie dziwię się też, Bernadeto, że możesz nie mieć ochoty na nowy związek. Pewnie w chwili obecnej najbardziej byś chciała poukładać jakoś swój własny świat i odnalesc sie w nim. Może jakiś przyjaciel? kuzyn, który mógłby zamieszkać u Ciebie? Ktoś, kto sprawi, że Twój partner poczuje respekt, że będzie bał się robić takie akcje jak teraz, bo albo zwyczajnie będzie mu głupio robić z siebie idiotę albo się wystraszy,że za chwilę dostanie po buźce. Współlokatorka to była tylko widownia dla niego, to musiałaby być, jak pisały dziewczyny, osoba, której na Tobie zależy, ktoś kto nie pozwoli, aby on Cię tak dłużej traktował. Pomyśl czy jest ktoś taki. Ja to bym na serio następnym razem jak przyjdzie, nie wpuszczała go do domu. Jak macie sie spotkać, to tylko w neutralnym miejscu, kolacja albo zakupy, ale do domu wracasz sama, możesz mu nawet powiedzieć dlaczego. Możesz! nie mieć ochoty na godzinne dyskusje przeciagające sie do nocy. A jak będzie dzwonił do Ciebie czy przesiadywał pod mieszkaniem, to zadzwoń kilka razy na policję, to mu sie odechce. To są drastyczne środki i trudno je zastosować jak facet Ci non stop powtarza,że Cię kocha. Ale jak on sie nie zmienia mimo,że rozmawialiscie na ten temat, to co zrobić?? Jego zachowanie to poziom pięciolatka, który będzie tupał nóżką tak długo, aż dostanie to, co chce! I albo on sobie to uświadomi i zmieni swoje podejście albo "do widzenia, panu". Ananke, mądra z Ciebie kobieta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bernadetka
Tylko wiesz Ananke....ja sie czuję winna, ze chcę go zostawić...Głupio to brzmi, ale trochę tak jest. Jestem jego pierwsza miłoscią, pierwszą kobietą. Ja kobieta koło 30, on koleś po 20. Tak to wyglada- wreszcie wydusiłam to z siebie. Niestety- zdarzyło sie. Miłosć z duzą rózncą wieku. On był czysta kartką, wszytko wskazuje na to, ze nie jest jeszcze do konca ukształtowany, to młody chłopak. On mówi, ze jestem jakoś za niego odpowiedzialna, ze jestem mu coś winna. Gdzieś w głębi duszy tez czuję cos takiego. To ja powinnam byc tu jakimś przewodnikiem, czy nie wiem jak to nazwać... Nie znajduję słów, zeby dokładnie opisac co czuje dojrzałą kobieta w takiej sytuacji...Moze ja jakoś go skrzywiłam??? :( To wszytko jest tak skomplikowane, ze nie chce mi sie żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bernadetka
Kochane dziewczyny, ja nie wiem jak to powiedzieć, ale ja odczuwam jakieś dziwne wyrzuty sumienia z tego powodu, ze chcę go zostawić. Jak już wspominałam on jest sporo młodszy - ja kobieta przed 30, on chłopiec chwilke po 20. No cóż - zdarzyło sie. Moze nie powinno... teraz myslę, że nie powinno, ale sie zdarzyło. Myslałam, ze to wielka miłosć i rzuciałam sie w to z rozpostartymi ramionami. A teraz on ma pretensje do mnie, ze był czystą kartką, a ja go zwichnęłam, bo jestem furiatką, jestem zła. Może rzeczywiscie tak jest - moze ja powinnam być jakimś przewodnikiem a moze nie byłam.... On mowi, z ejestem mu coś winna, że ja powinnam o niego dbać, powinnam..... Boze , to jest tak skomplikowane, ze odechciewa mi sie czasem życ... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bernadetka
Merth, ja musze pójsc na to spotkanie- nie dla tego, zeby mu coś udowadniać,a le ze wzgledów poniekąd zawodowych. Po prostu TAK WYPADA. I zostałabym zjedzona żywcem gdybym odmówiłą i nie poszła. :( A godizna W sie zbliza i mam ochote sie zamknąc w łazience i tam wyć z rozpaczy, strachu i bezsilnosci. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bernadeetka
Boze dziewczyny, ja chyba umrę ze strachu. Mam ochote zadzwonić do niego i mu wykrzyczeć, ze wychodze na piwo, zeby coś sie stało, bo chyba umrę! :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatroskana
Bernadetko, nie wiedziałam, że jest młodszy... Teraz tym bardziej się dziwię, że dajesz byle gówniarzowi sobą pomiatać... Bo, Bernadetko, to nie jest żaden Twój Ukochany, Twoja Miłośc czy co tam... To jest PO PROSTU GÓWNIARZ cieszący się, że wreszcie ma nad kimś władzę! Nie daj mu się - jeśli chcesz, zadzwon, ale przecież jeśli zadzwonisz, to będzie ta sama awantura, tylko wcześniej... Wiem, jak jest - chciałabyś zadzwonić, niech on Ci to spotkanie jakoś uniemożliwi i kłopot z głowy... Linia najmniejszego oporu... Po prostu idź na piwo... :-))) Baw się dobrze!!! Daj znać, jak było... :-)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A moze on w Tobie kontynuuje patologiczny związek z matką? Moze to czego nie otrzymal od matki, probuje siłą uzyskać od Ciebie i w Tobie szuka matki? Tak czy inaczej Twoja sytuacja jest nie do pozazdroszczenia, co nie znaczy,ze bez wyjścia. FAcet jest jak wrzód na tyłku, im wczesniej go wytniesz, tym szybciej wrócisz do zdrowia i unikniesz wielu komplikacji. Przedłużanie tego związku to pzredłużanie Twojego cierpienia. Mam nadzieję, Bernadetko, ze już obudził się w Tobie instynkt samozachowawczy i że poczułaś już własną siłe. Idź i baw się dobrze, a w razie czego zachowaj spokój. Trzymamy tu całym topikiem kciuki za Ciebie, zawsze, a zwłaszcza dziś wieczorem. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Późno jest, a tu nic... Dopisz się jak tylko będziesz mogła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Present
Dziewczyno!!! Na stronie o przemocy psychicznej Smutenka podala przyklad o gruszy i rosnacych na niej gruszkach. Pochodzi to z jednej z lektur na Jej stronie polecanych. To jest tak. Masz w ogrodzie grusze. Podchodzisz do niej i patrzysz w gore....co na niej rosnie ? No, co sie tak dziwisz ? gruszki. Przychodzi nastepny sezon, podchodzisz i znow sie dziwisz - ...o gruszki?? A co ma byc ???? sliwki ???? Tak samo z nim. On jest psychiczny...Ktoregos dnia moze Cie zabic!!!!!!!. Chyba, ze chcesz uparcie wierzyc, ze ,,na gruszy rosna sliwki..."!! Przymysl to....... Ty nie masz 20 lat, masz dzieki Bogu wiecej. Sciskam i caluje.....Uwazaj!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatroskana
Hej, Bernadetko, odezwij się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatroskana
Ja też, cholewcia... Nie ma jej w pracy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powody mogą być prozaiczne, padnięty komp, dużo pracy, upał, chwilowe niechciejstwo, cokolwiek. W końcu to tylko forum, a my obcy ludzie... Tylko że też bym wolała widzieć jakiś znak życia :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatroskana
Swoją drogą zastanawiające jest - i pokrzepiajace - że jednak potrafiliśmy się przejąć dziewczyną... Cholera, taka niby znieczulica... :) Tylko, żeby się odezwała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatroskany
o Ananke masz mały problem ze sobą ,wydaje ci sie błachy ale jest powazny za duzo czasu spedzasz przed komputerem. Odpowiedzcie ile czasu dziennie mozna spedzac przed komputerem aby nie stalo sie to nalogiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję ci uprzejmie za troskę, acz zupełnie jej nie potrzebuję. Odstosunkuj się łaskawie ode mnie i oboje będziemy zadowoleni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Odstosunkuj
Odstosunkuje :-P od twoich stosunkow do stosunku :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kutura
Zaczyna mnie tu chyba brakować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dygudyg
Oj tak, oj tak!!! Czy to byla kultura, czy kutura ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Berrnadetka
Jestem. Wszytko ok. Nic sie nie wydarzyło w czasie tego wieczoru. Jestem mistrzem świata w "psychicznym" slalomie... Pozdrawiam Was bardzo, bardzo serdecznie moi "Obcy Ludzie"!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatroskana
No to ok, ze ok... :D Szkoda, że chwilowo. Co zamierzasz dalej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Berrnadettka
Czesc dziewczyny. Wczoraj tak przegiął, ze nawet już nie chcę mówić. Oświadczyłam mu,że tym razem to definitywny koniec. Mam bardzo dużo siły żeby sie tego trzymać. A dziś rano poczułam jakąś dziwną radosć - po raz pierwszy od dawna. Trzymajcie za mnei kciuki, bo wiem ze decydujace starcia jeszcze przede mną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatroskana
Co się stało...? Zresztą, czy to ważne? Trzymamy kciuki, żebyś się od niego uwolniła!!! :D Zaglądaj tutaj częściej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Berrnaddetka
Powiem co sie stało...i tak cały czas o tym mysle i w gardle ma wielką kulę. Nie opowiem tylko o szczegółach, bo to zbyt straszne. Po prostu zmusił mnie do zniszczenia projektu nad którym długo pracowałam, w który włozyłam całe serce. Zmusił mnie telefonicznie, szantażujac... Ma na mnie wielkiego haka i ze stoickim spokojem powiedział, ze zrobi "TO"... "TO" zrujnowałoby mi życie. Zniszczenie przeze mnie tego projektu miało byc karą za to, ze rozmawiałam z kuzynką której nie lubi na gg. Nie chodziło mu o to, ze z nia rozmawiałam, ale że to "ukryłam", że go "oszukałam". Za to musiała mnie spotkac kara, która mnie na przyszłosć oduczy takiego postępowania. Gdy płakałam i wrzeszczałam, ze nie zdaje sobie sprawy co zrobił, jak bardzo mnie skrzywdził, stwierdził, ze nie zrobił nic złego. Że on zachował sie UCZCIWIE i w porządku. Nie wstydze sie tego powiedzieć - biłam go, okładałam pięściami i nazywałam najstraszniej jak mogłam. Znosił to ze stoickim spokojem. Powiedziałam, że odchodzę...ale juz sie boję... Wiem, ze to nie koniec...Wiem, ze dziś bedzie ciag dalszy...Jestem juz tak zmęczona, tak bardzo zmęczozna tym wszytkim..:( :( :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Berrnaddetka
Moim największym marzeniem jest to, żeby to sie już skończyło. I żeby Pan Bóg nigdy wiecej mniE nie skarał MIŁOŚCiA :(. Marze o tym, zeby pójśc na zakupy, wyjść z koleżanką na spacer, zaprosic kuzynkę do siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zatroskana
Posłuchaj, czymkolwiek on Ci grozi, to jest to przede wszystkim kara dla niego. Tylko mi nie mów, że grozi Ci, że popełni samobójstwo, bo to jest tak infantylne, że nawet szkoda o tym wspominać... Jak to - zmusił Cię do zniszczenia projektu? I to przez telefon? Jakim cudem ma nad Tobą taka władzę...? Nie rozumiem... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Berrnadetka
Niestety, za dużo o mnie wie. Rózne rzeczy, ardzo dla mnie poważne i ważne, którymi mnie szantażuje... To dlatego tak trudno mi działać radykalnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×