Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Anty Teściowa

TEŚCIOSTWO

Polecane posty

Gość chwilkaluzu
a ponadto uważam że hasło które się promuje w narzeczeństwie że "...nie patrz na teściów nie znimi się żenisz......"jest znacznie przecenione niewiem czy najpierw nie powinno się teściów wybierać dopiero potem jak się dopasujecie to ewentualnie zainteresowac sie ich potomstwem :))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przechodzien
nie wiem, czy to można nazwać wsparciem chwilkoluzu. Byłabym szczęśliwa, gdybym umiała pomóc. Mam jednak inna konstrukcję psychiczną od ciebie i przyznam, ze na pewne rzeczy bym nie pozwoliła. Gdyby mój mąż postępował wzorem twojego, to chyba żywy by z tego nie wyszedl?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chwilkaluzu
przechodniu moja konstrukcja jest może i pokręcona ale ponadto duży wpływ ma na moje zachowanie konstrukcja mojego męża jest to człowiek bardzo zasadniczy, dla którego wszystko jest czarne albo białe i nie ma tutaj miejsca dla dyskusji o odcieniach szarości żadne intencje nic nie znaczą licza się efekty ponadto jeśli masz najbliższych przeciwko sobie to zaczynasz wątpić w słusznośc własnego postepowania a we mnie bardzo łatwo wzbudzić poczucie winy z powodu moich zachowań. On jest twardo stąpającym po gruncie zapracowanym człowiekiem interesu ja zdezorientowaną w tym wszystkim starającą się mu dorównać kroku żoną. BARDZO WOLNO WYCHODZIMY NA PROSTĄ. To dzięki temu że śmiertelnie obraziłam szanowną mamusię i nie przychodzi ale okupuję to wieloma kompromisami a często rezygnacją z własnych oczekiwań. po prostu koń w kieracie. Nie czas i miejsce teraz na moj bunt bo to pogorszy i tak nie najlepsza kondycję naszej rodziny. Ale ja poczekam na odpowiedni moment i niewiem czy to będzie w krótce czy za ileś tam lat ale on napewno się dowie o czym powinien na razie on jest żywy a ja okaleczona ...tak od środka. W tej chwili nic absolutnie nic do niego nie trafia obmurował się murem i bardzo pilnuje żebym czasem nie dostrzegła wyrwy przez która się mogłabym dostac i mieć jakikolwiek wpływ na niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chwilkaluzu
ponadtto nieużalam się nad sobą czy połozeniem w jakim się znalazłam jestem w pełni świadoma własnych błędów i porażek. Zdaje sobie równiez sprawę jak może to wyglądac od zewnątrz staram się jednak mimo wszystko patrzeć dalego przed siebie nie wiem czy droga która sobie wytyczyłam nie jest dużo trudniejsza niż porzucenie wszystkiego i danie sobie spokoju w imię własnej niezależności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość apprriiii
A ja chciałam tylko napisać, że mam wspaniałego teścia, który jest dla mnie wzorem człowieka. Teściową mam mniej fajną ale im żadziej się widzimy tym bardziej się lubimy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nick inny niz wszystkie inne
chwilkoluzu, bardzo Ci wspolczuje. Moze to przykre, co napisze, ale wydaje mi sie, ze nieustannie oszukujesz sama siebie i starasz sie robic dobra mine do zlej gry. Tracisz swoja energie, nerwy, zdrowie i lata zycia na syzyfowa prace. Komu i co chcesz tym wszystkim udowodnic? U Ciebie problemem nie jest tesciowa, tylko niestety Twoj maz... Skoro powiedzial, ze nie zalezy mu na Waszym zwiazku (to mowi samo za siebie, z jakim czlowiekiem masz do czynienia), to Ty tez powinnas odpuscic. zaden czlowiek nie jest w stanie w pojedynke odbudowac malzenstwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chwilkaluzu
do nick inny niż wszystkie inne Pisałam wcześniej że zdaję sobie sprawę z wielu aspektów własnego położenia z tych o których Ty piszesz również jednak to mój świadomy wybór. Natomiast problem wybuchł kiedy przestałam robic dobrą minę do złej gry i powiedziałam co myśle o zachowaniach mojej tesciowej i o niej samej zdaje tez sobie sprawę że w całej tej sytuacji najgorzej niesprawdza sie moja druga połowa ale o tym jak wielki wpływ ma na niego jego matka pisałam wcześniej. To typowa sytuacja do określenia OMAMIENIE (czyt. omamusiowanie) zresztą moja teściowa jest wytrawną manipulantką ćwiczyła to wiele lat na swojej szefowej) gdy odchodziła z pracy cały personel uważał że traci wspaniałą osobowość a szefowa jest głupia i wredna od parunastu lat nie pracuje a szefowa no cóż święta nie jest ale takiej opini też o niej już nikt nie ma . Jej manipulacje potrafią zniszczyć człowieka a ja po prostu nie pozwolę żeby zniszczyły moją rodzinę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przechodzien
chwilko luzu, nie oceniam Cie moja droga. Wiem, że życie niesie wiele niespodzianek i pewnie jeszcze i mnie przyjdzie się zmierzyc z tym czy owym, bo teściowa to płodna w tym zakresie kobieta. Dokładnie jak Twoja, maniupulatka, intrygantka i bardzo sprytny przeciwnik. Całe życie kierowała swoimi pociechami i ani myśli tego zaprzestac. Mój poprzedni związek wyglądał po trosze jak Twoje małżeństwo, szłam na kompromisy i robiłam dobrą minę do złej gry, ale tu nie chodziło o teściową, a o charakter mojego ex i jego podejście do życia. Tez nie było dyskusji, tylko jego wizja była jedynie słuszną. Wytrzymałam rok w nadziei że bedzie lepiej, potem próbowałam dyskusji by jednak mial na uwadze też moje zdanie i, to był właśnie poczatek konca. On nie chciał takiej kobiety, mialam byc bezgranicznie posłuszna i wpatrzona jak w obrazek. Nagle zaczał widziec we mnie wiele wad, tak mną manipulował, że czułam sie bezwartościowym człowiekiem. Zaczęłam wręcz miec do siebie pretensje, że go nie potrafię zrozumiec a on przecież chce naszego dobra. Czara goryczy zostala wreszcie przelana. I dzieki Bogu wtedy rozum mi wrócił, odzyskałam swój cięty jezyk i moc wykrzyczenia mu, co o tym sądzę. Wiem, że z takim człowiekiem trudno życ i wiem, ze tacy ludzie właśnie, wybierają na partnerów życiowych osoby, w których łatwo wzbudzic poczucie winy. Nie sądzę, by Twój mąż zgodził sie na terapię małżeńską, ale to chyba byłoby jedyne rozsądne wyjście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chwilkaluzu
ładnie to ujęłaś przechodniu cyt:".....Całe życie kierowała swoimi pociechami i ani myśli tego zaprzestac." dokładnie w sedno a moim największym grzechem jest to że ja nie chcę dołączyć z uśmiechem na twarzy do krona kierowanych przez nią osób a powinnnam ..........: ale cóż jak ktoś jest tak konfliktowy jak ja to nie chce i już

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamelia848484
Witam wszystkich. Jak sie naczytalam tego wszystkiego, to pozostaje mi stwierdzic, ze zadna z was nie ma gorzej niz ja.. My mamy 2 malych dzieci, roczniaka i czterolatke, mieszkamy sobie w kawalerce, 40 km od tesciow i mimo ze mamy male mieszkanie ciesze sie ze nie mieszkamy z tesciami, moja tesciowa jest wyjatkowa zolza, moj maz maminsynkiem, co powie mamusia i tatus to ma byc swiete. Przez 3 lata walczylam z mezem, zeby mu pokazac jacy sa jego rodzice, ciesze sie ze chociaz w polowie osiagnelam swoj sukces co do kwestii mieszkaniowej. U mnie rozchodzi sie o mieszkanie.. Mamy w planach wziasc kredyt i kupic 2 pokojowe mieszkanie, wiadomo dzieciaki rosna i niedlugo pojda do szkoly, a co za tym idzie bede potrzebowaly swojego kata. Moj maz jest kierowca, praktycznie wiekszosc czasu nie ma go w domu, wiec nie mamy nawet kiedy sie klocic.. Moim problemem sa tesciowie, chca abysmy kredyt na mieszkanie wpakowali w ich dom, bo w koncu po co mamy placic czynsz, skoro rownie dobrze mozemy mieszkac z nimi.. ETAP 1: czyli nawiazanie rozmowy na temat zakupu mieszkania. Obraza moich tesciow, bo po co nam wieksze mieszkanie, przepisza dom na mojego meza (co w przyszlosci wiaze sie z tym, ze podczas ich dalszych manipulacji moje malzenstwo moze sie zakonczyc rozwodem, wiec ja do majatku bede miec g**no i zostane z dziecmi bez dachu nad glowa z ratami kredytu do splacenia), bedziemy tam sobie mieszkac SAMI.., wiec mysle OK - bo bez tesciow, moze byc.. zaczynamy sie rozgladac za formalnosciami zwiazanymi z kredytem.. ETAP2: Tydzien pozniej.. moi tesciowie jak sie dowiedzieli, ze moze jednak wezmiemy ten kredyt, postanowili ze zamieszkaja z nami, dodam ze moj maz ma mlodszego brata, brat ma juz narzeczona, wiec oni rowniez beda mieszkac z nami, bo dom jest na tyle duzy, ze sie pomiescimy.. Na co ja szok, nie odezwalam sie nic, wrocilismy do domu i mowie mezowi ze nie tak to sobie wyobrazalam, ze nie mam zamiaru abysmy sie kredytowali na jego rodzine, zeby jego rodzice na starosc mieli w du**e cieplo i zeby jego brat z przyszla zona zyli na nasz koszt, a jak tak chca to mozemy wziac kredyt ale na 3 czesci, i po rowno dla wszystkich, bo nie mam zamiaru fundowac wszystkim dachu nad glowa.. a skoro juz tak stawiaja sprawe, to kupimy wieksze mieszkanie i bedzie po problemie.. Reakcja meza: no OK, ale chcialby sobie w tym domu zrobic chociaz pokoj, zeby mial gdzie na urlop jechac. Dodam ze dom jest w stanie surowym i ma tylko dach, nie ma okien, podciagnietego pradu, gazu i wody. Na co ja mezowi, ze chyba zwariowal skoro chce fundowac rodzicom okna, kaloryfery i cala reszte. Powiedzialam ze albo doloza do tego, albo ma to sobie wybic z glowy.. ETAP3: miesiac pozniej. Niedziela - sielanka, znowu nawiazanie do wspolnego mieszkania, tesc stwierdzil ze pasowaloby tam w tym ich domu juz cos zaczac robic, na co moj maz odpowiada ze nie mamy za co, moj tesc: jak nie macie za co przeciez M. (ja) ma dzialke po dziadkach to mozecie sprzedac, i tak sie wkur**wilam ze myslalam ze go strzele w leb, nie odezwalam sie nic, czekam na reakcje meza, ktory pozniej jeszcze wiekszym tonem odpowiedzial ze nie ma za co. ETAP4: miesiac pozniej. Po ogolnej dyskusji z mezem zadecydowalismy ze nie stac nas na ten dom, dlatego kupujemy wieksze mieszkanie. Tesciowa gdy sie o tym dowiedziala, to myslalam ze wydlubie mi oczy, dalsze przekonywanie nas wraz z tesciem ze mieszkanie to bezsens, ze za co oni beda zyc w przyszlosci skoro maja niskie emerytury, itd. dodam ze nie sa to ludzie wcale starzy, moja tesciowa ma 56 lat, moj tesc 57, wogole lament itd. zebysmy sie wstrzymali i jednak skonczyli ten dom.. Nie mam zamiaru, kosztem naszych dzieci robic tesciom przytulka na stare lata pod wspolnym dachem, w dodatku utrzymywac zone brata mojego meza i jego samego, ewentualne ich dzieci. Nasze dzieci nie maja miec prawa do spokojnego dziecinstwa, dodatkowego pokoju gdy beda wieksze, po to zeby mialy wiecej swobody i mialy sie gdzie uczyc w ciszy i spokoju, bo takie cos nie podoba sie ich dziadkom. Szczerze brakuje mi juz sil, moi tesciowie potrafia niezle uprzykrzyc mi zycie, nieraz sciagajac mojego meza z byle powodu i tlukac mu do leba ze ma byc tak a nie inaczej, doskonale wiem ze tesciowa obrabia mi tylek za moimi plecami, nie jest wylewna ani w uczuciach ani w slowach, finansowo juz nie wspomne, bo nigdy nic od nich nie dostalismy. Mysli, ze jej synowa to idiotka, ktora da sie zbalamucic. Nie mam juz pomyslow jak przywrocic ich do pionu. Na urodziny kupila mi 2 plastikowe miseczki, myslalam ze bardziej sie wysili, wolalam juz nic nie dostac, to nic ze w mojej kuchennej szafce stoi juz kilka takich misek, no ale cos, kolejne 2 pewnie mi sie tez przydadza, szok.. A od nas dostala naczynia za prawie 200 zl, w przyszlym roku zamierzam ja tak zalatwic zeby nic nie dostala, wnuczka pare dni temu skonczyla 4 lata, wydaje mi sie ze dziecko juz jest w takim wieku, ze pewne sprawy rozumie, babcia nawet nie zadzwonila zlozyc jej zyczen, swinstwo, tymbardziej ze moja matka i prababka dzwonily. Dziecko na wieczor zapytalo mnie a czemu babcia A. nie zlozyla jej zyczen na urodziny, widac bylo ze bardzo jej przykro z tego powodu, ale co mialam dziecku powiedziec, ze babci szkoda na telefon? Do swojego lekarza chodze z dwiema, bo gdy prosze tesciowa o pomoc, to ona nagle zawsze ma cos innego zaplanowane, czy zima, czy snieg, grad, ulewa itd, wszedzie wlocze je ze soba, a to na zakupy, a to cos zalatwic do urzedu, po prostu szkoda mi dzieci. Sama jestem po zabiego na serce, ale mimo to pracowalam (teraz jestem na wychowawczym), studiuje, zajmuje sie domem, dziecmi i jakos sie zyje, jak to mowia szkola zycia, choc nie jest mi latwo bo meza z reguly nie ma w domu, tesciowa dzwoni tylko po oto by zapytac czy jej ukochany synus jest w domu, a nie czy przypadkiem nie potrzebuje moze pomocy. Maz wiele razy powtarzal mi ze narazie musi tak byc, ale sama wiem ze dluzej tak nie moge funkcjonowac bo musze zaczac tez dbac o siebie a mimo ze mam tesciow na emeryturze, zadne z ich nie kwapi sie do opieki nad wnuczka, sami sie tez nie narobili, tesciowa pracowala w przedszkolu, tesc byl policjantem. Moglabym jeszcze wiele takich historyjek napisac, ale jak widzicie, nie tylko wy macie przechlapane.. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamelia848484
Zapomnialabym o najwazniejszym.. Swieta wielkanocne tego roku.. Zapowiedzialam wczesniej tesciom ze odwiedzimy ich w poniedzialek wiec tesciowa ma nic nie przygotowywac bo zrobimy sobie swieta w domu, przystala na to, za pare dni jednak zmienila zdanie i nagadala mojemu mezowi w wielki piatek, ze MAMY do nich przyjechac, bo ona juz wszystko w sumie porobila, a to nic ze ja tez mialam zrobione, moj kochany mezus powiedzial mamusi ze przyjedziemy o czym dopiero uswiadomil mnie w sobote ze jedziemy do tesciow, myslalam ze go rozwale, dopiero mu nagadalam ze jak rozmawia z mamusia za moimi plecami to chociaz powinien mi o tym powiedziec, bo ja nie mam zamiaru do nich jechac, skoro tak sie narobilam zeby zrobic swieta w domu, a jak chce to prosze tam sa drzwi, i moze sobie jechac. Dostalam takiego ataku szalu, ze nawrzeszczalam na niego, ze jesli ma zamiar kiedykolwiek postawic mnie jeszcze raz w takiej sytuacji to niech bedzie pewien, ze od razu w pierwszy dzien roboczy zanosze pozew o rozwod a w przyczyne rozwodu wpisze ze jest zbyt uzalezniony od matki, oczywiscie poskutkowalo i nie pojechalismy, wiecej takich sytuacji nie bylo. A tesciowa, oczywiscie krzyk, wrzaski ze co ja sobie wyobrazam, zeby ich syn nie spedzal swiat w domu z nimi, po prostu zlalam to, mam ja w nosie, nienawidze jej za to wszystko a kontakty z nia staram sie ograniczac do niezbednego minimum, nawet nie dzwonie, bo stwierdzilam ze nie bede sie kosztowac, a ona tez ma telefon, i dobre..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czasem zagladam na ten temat
Ja miałam taką koleżankę w zasadzie to sąsiadkę z którą później mieszkałam na studiach na jednej stancji. Sytuacja była taka że jej najstarszy brat się nieźle ustawił we Francji kilkanaście lat temu, teraz to tam bardzo kokosów nie zarabia ale wtedy to nawet nawet. Problem jej brata był taki że ich matka go tak wyuczyła że ma łozyc na rodzinę i wyobraźcie sobie ze ona miała wbijane do głowy że brat jej wszystko kupi. Jak tylko poszłyśmy na studia i zamieszkałyśmy razem to sie nasłuchałam że jej brat myślał o tym żeby jej kupić mieszkanie w mieście i że niedługo to będziemy mieszkać w jej mieszkaniu i tak minęło ze 3 lata a mieszkania jej nie kupił. Co lepsze brat ma żonę i to Polke która zapoznał tam i ona w sumie dobrze nim trzęsie bo nie zgadza się na to. Matka tej mojej koleżanki ciągle narzeka do mojej na tą synową i ciagle jest że oni tam maja miliardy a im żałują, a zresztą nawet jakby mieli to nie jest jej sprawa na co to wydadzą. Potem był jej ślub i tez była gadka o tym ze jej brat mysli mieszkanie kupic żeby nie musiała wynajmować, powiem więcej mieli okazję kupić na razie kawalerkę ale praktycznie za grosze bo jakas znajoma chciała szybko sprzedać i nie kupili bo czekali az jej brat kupi. Po prostu tak sobie myślę ile świetnych okazji moze przejść przed nosem osobom które ciagle liczą na czyjąś pomoc finansowa albo na to że ktoś im coś da

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przechodzien
to jest problem pewnej patologii wychowania. Znam ludzi, którym rodzice nie wyznaczali granic, a spełniali zachcianki często kosztem samych siebie. Niestety to jak maminsynki, tacy ludzie nie dorastają. Ba, uznają sie za kogoś lepszego, komu należy się cześc i chwala za sam fakt istnienia. Prezentują wylącznie roszczeniową postawę i jakoś niczego sie nie uczą. Omijac szerokim łukiem, bo to tez przyssane pępowiną tylko, że bardziej do zasobnego konta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ajaksa
Smutne to , że wpaja sie rodzeństwu, iż brat czy siostra mają obowiązek ich finansować zawsze i wszędzie. Brzydzę sie takim podejściem do sprawy. Pomagać sobie trzeba, ale taka forma dopominania się w pretensjach jest obrzydliwa. Eh dużo by pisać.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AleksandraOla
Z tym wychowaniem to róznie bywa. Ja mam całkiem znośnych teściów jak z nimi nie mieszkam, ale ostatnio tak wyszło że jestem na nich skazana przez 3 miesiące. Ale jak popatrzę jak wychowali swoje dzieci to mnie coś trafia. Najbardziej mój mąż pesymista. Zacznę od początku. Teście mają to do siebie że że jak zarabiali wspólnie 3 tys jak jeszcze teściowa pracowała to im ledwo starczało na życie, ja pochodzę z rodziny gdzie przez pewien czas tylko moja mama pracowała za 1200 a tata zajmował się domem i jakoś sie ciągnęło. Natomiast co mnie wkurza u teściów właśnie to że wychowały dzieciaki na takich pesymistów, typu nie zrobię czegoś bo mi się to nie uda. Mój mąż jak żeśmy brali slub to chciał studia rzucać i szukać pracy bo sobie nie poradzimy finansowo, a umieliśmy całkiem nieźle sobie dorobić. Dopiero jak go przekonałam tym że oszczędności że to tamto siamto i sobie poradzimy, to stwierdził że może mam rację i ukończył studia, nawet żeśmy tych oszczędności nie tknęli, raz tylko ale żeśmy innym razem odłożyli nawet. a ile było gadania teściów że oni nam muszą pokój u siebie ustąpić bo my sobie nie poradzimy z opłatami i ze wszystkim, że jak my będziemy żyć. Poradziliśmy sobie. Siostra mojego męża i jej narzeczony mają całkiem niezłe zarobki i teraz budują górę u jej teściów i znowu jest gadanie że jak to dobrze że teściowie się zgodzili bo jakby oni sobie poradzili. Tylko że ich zarobki to sa takie że ja mając połowe tego to bym już zaczęła myśleć o budowaniu domu a nie o mieszkaniu u teściów. Ale ten pesymizm mnie wkurza niemiłosiernie. Może i jestem trochę optymistką ale znam siebie i wiem że taki pesymizm burzy wszystko. Moi teściowie mieli niezła przeprawę z rodzicami teścia bo u nich mieszkali i to nie były kolorowe lata ale męczyli się z nimi bo im wmawiano że sami sobie nie poradzą dopiero jak najmłodszy brat męża się urodził to postanowili sobie sami poradzić, a teraz do tego samego namawiają córkę żeby zamieszkała z teściami bo sama sobie nie poradzi. Mieli przez to problemy w małżeństwie ponoć. Mąż mówił że matka zabrała jego i siostrę jak była w ciąży z najmłodszym i wróciła do siebie do domu dopiero się wynieśli, a teściowej do tej pory nienawidzi. Wogóle jest moja teściowa to jest tak ustawiona że wszystkim ustępuje teraz, ale czasem widac że puszczają jej nerwy jak tak ustępuje, dlatego podczas mojego pobytu u niej nie zamierzam jej denerwować bo mi jej zwyczajnie szkoda wiedząc skąd ma taki ustępliwy charakter. 3 miesiące wytrzymam chociaż by mnie miało coś trafić. A siostra męza też myślę że nie będzie miała różowego życia tam u teściów. Miałam okazję ich poznać i już widze że teściowa ja cos poucza. Na przykład zrobiła szwagierka na święta ciacho teściowa zapytała co tam wrzuciła, i zaraz było że ona robi tak i tak i wydaje jej się że tak jest lepiej. Jeszcze pare takich sytuacji miałam okazje zauważyć. Kiedyś niespodziewanie przywieźli ich do teściów akurat my byliśmy u nich na herbatce i teściowa zrobiła coś na szybko, na co tamta palnęła że dla niej obiad bez mięsa to nie obiad, a szwagierka mięsa to prawie nie jada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przechodzien
u nas znów wojna domowa. Ja nie wiem, że też chce się tej kobiecie tak wciąż w nienawiści egzystowac? Mąż jest tak tym wszystkim zniechęcony, że nie chce byśmy jego matkę odwiedzali. Żal mi i jego tej głupiej, zawistnej kobiety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AleksandraOla
A ja sie ostatnio trochę zastanawiam jak to jest z tymi facetami. Wiem że dla mnie męczące jest ciągle bronienie mojego faceta przed moja mamą i nie chce tak spędzić reszty życia, czekając az ona zrozumie. A jesli jest konflikt między teściową a synową to pewnie facet też po pewnym czasie jest tym zmęczony i nie ma ochoty się wtrącać. I właśnie jakikolwiek nie byłby układ to chyba nie ma tak wytrwałego faceta żeby cały czas bronił żonkę przed matką. Jeszcze jesli żonka się sama umie obronić to jeszcze jest pół biedy ale jeśli jest taka że woli przemilczeć niz wejść w konflikt to nie fajnie. U mnie ostatnio robiłam pewien projekt na zlecenie i siedziałam po nocach trochę, a młodszy brat mojego męża jest taki że przyjdzie sobie bez pytania i siądzie przy kompie i gra pół dnia albo rozwali się na wersalce i ogląda bajki. No i pewnego dnia ja siedzę zmęczona trochę, poprosiłam go żeby to wyłączył sciszył czy cokolwiek a on nic sobie z tego nie robił. Przyszedł mąż po pracy zobaczył że jestem zmęczona i mówi mu weź człowieku nie męcz jej tymi kreskówkami, a teściowa krzyczy z drugiego pokoju, na cały głos "Przecież on jej nie przeszkadza :o". Ta nie dość że wie lepiej to jeszcze widzi i słyszy przez ścianę :o. Nie ważne, jak będzie trzeba to pomyślę nad wyniesieniem się stamtąd wczesniej niz planowałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mój Ty Boże kochany....
a ja się jutro wyprowadzam od tej teścicy czarownicy!! tak, tak wiem że jest niedziela, ale tak wyszło :/ dostałam dobrą rede od starszej kobiety, takiej po 70ce, cytuję: "jak będzie Ci chciała do domu wejść, upierdol nos w drzwiach!!!" dodam tylko że to zła kobieta....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Także muszę sie trochę wyżalić, bo kolorowo między mna a moją teściową nigdy nie było... - po pierwsze nigdy nie daruje jej że miała mi za złe jak poroniłam swoją pierwszą ciażę. Miała żal do mojego męża, że wziął sobie za zonę kobietę, ktra nie bedzie w stanie dać jej wnuków. Mężowi zrobiło sie z teg powodu bardzo przykro-nawet nie miał siły się z nią kłócić, bo jeśli tak ktoś mysli to nie warto; - po drugie jak bralismy slub to wszystko co zorganizowałm było złe: sukienka, sala, kwiaty, zaproszenia, muzyka, jedzenie...a gości z mojej strony nazwała \"bydłem\" - jak organizowalm pierwsze spotkanie moich rodziców z rodzicami mojego męża (tak by się poznali) to na pierwsze spotanie nie przyszła, drugie też olała, a na trzecie przyszedł sam teść, bo głupio mu było za żonę; Przyklady moglabym mnożyć...ale po co. Teściowej nie zmienię, nie mieszkam z nią tylko wraz z mężem odwiedzamy ją od czasu do czasu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jola O.
Z ciekawości tu wróciłam po półtorej roku (robiłam porządek w zakładkach :)). Wiele się zmieniło w moim życiu od czasu pierwszego wpisu. W połowie zeszłego roku zażądałam separacji, zamieszkałam sama z dzieckiem, teściów od tamtego czasu nie widziałam. Sytuacja stała sie nie do zniesienia więc byłam zmuszona podjąć takie a nie inne kroki. Pomimo tego że płace sporo za przedsięwzięte działania, nie żałuje, dopiero po separacji wyszło szydło z worka, teraz wiem z kim mam do czynienia i ze moje obawy były w pełni uzasadnione. Nie obeszło się bez interwencji policji, grożenia mi śmiercią, szantażu emocjonalnego. Mam dwa procesy sądowe w toku, jestem zastraszana ale WOLNA, tatuś dziecka pokazuje na co go stać a teściowie dalej nic nie rozumieją. Ja za to wiem że to była walka z wiatrakami i cieszę się niezmiernie że z tego wybrnęłam. Choć sytuacja wciąż jest napięta i kosztuje mnie to wiele nerwów i pieniędzy jestem z siebie dumna, że nie dałam sie poskromić i wreszcie opuściłam to iluzjonistyczne chore bagno. Śmiać mi się chce z tej Joli O. która starała sie ratować coś co nigdy nie miało prawa bytu, teraz również tracę pieniądze i energię na walkę z nimi ale tym razem jest to gra fair play, nie na pokorne życzenia i złudzenia, a ewentualna !wymarzona! wygrana nie będzie podlegać żadnej dyskusji. Życzę Wam pozytywnych zbiegów okoliczności a później wytrwałości w dążeniu do celu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chwilkaluzu
do JOLA .O. Z całego serca gratuluję odwagi. Zastanawiam sie tylko tak pod swoim kątem gdzie jest granica po której się stwierdza że to śmierdzące g....o a nie małżeństwo czy związek, pewnie każda z nas ma inną granicę wytrzymałości i adaptacji w warunkach które dla innej są niezrozumiałe i niewyobrażalne do zaistnienia dla nas samych też do niedawna takimi były a jednak brniemy niewiem co pozwala utzrymać pion może pamięć o tym że nie zawsze tak było i nadzieja że tamto się wróci. Za Ciebie i twoje młode moja droga trzymam mocno kciuki a gdybyś miała coś nie do przełknięcia napisz może wspólnie coś wymyślimy:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goskaZ
Jak przed ślubem mówiłam do niej per: "pani", to tak zostawiłam i po ślubie . Zawsze do niej mówiłam pani i tak zostało, mimo, że nie darłyśmy kotów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o to ja wam opowiem , krótką ale zajebiście śmieszną historyjkę z teściową w roli głównej . No to tak: wrócił mój przeszanowny mąż któregoś dnia z pracy , więc podalam mu obiad. Okna naszej jadalni wychodzą na ogród , w którym to teściowa się przechadza paląc papieroski (mieszkamy w domu typu blizniak) Tegoz pięknego dnia tesciowa przechadzjąc sie z papieroskiem w dłoni zobaczyła mojego męża jedzacego obiad , kątem oka widziłam jak wyszpurtowała na swoją strone domu. Dosłownie za 5 min otwieraja sie drzwi : stoi teściowa z wielką tacą , na tacy zupa , drugie, sałatka - i krzyczy o matko dlaczego mi nic nie powiedzialas ze moj syn z pracy wrócił. Takkkkkkkkk , no więc , wlasnie tak to wygląda , więc w zasadzie od tamtej pory coraz mniej gotuje, no bo przeciez moge go otruc nie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ajaksa
Bo tylko na mamusinym wikcie syniusiowe kwitną. My synowe nie wiadomo co mieszamy w swych jędzowskich kotłach. Bawi mnie też taka sytuacja. Gdy szwagier był na jedzeniu u swojej matki i przytył to wg teściowej był żywiony źle, jak jest teraz karmiony przez żonę to brzuszek oznacza, że córunia dba o zięcia. Mój małżonek jak przeszedł na moje jedzenie to wg tesciowej straszliwie schudł (nie było to prawdą), co do przytycia (a ma taki fajny malutki brzuszek - w sam raz) to komentarzyków nie słyszałam, ale pewnie biedaczka żyje w przekonaniu, że go głodzę. Prawda jest taka. Mąż wyjada wszystko co ugotuję, lubi zjeść i jak coś mu naprawdę smakuje to jeszcze pochwali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chwilkaluzu
ajaksa już pisałam o tym wikcie jak mój szanowny małżonek przytyje na jej wikcie to dlatego że ona dobrze gotuje, a niedaj bożee na moim to juz niezdrowa tucząca kuchnia. Myślę że już w tym samym szczególe tkwi różnica między matką i żpną mój boże nikt im nie broni kontaktu z mamą tak samo jak my byśmy nie chciały żeby odsówać nasze dzieci od nas czy nas od naszych matek a inteligencja teściowych nie leży w naszym zakresie niestety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ajaksa
I to najbardziej wkurza. W wykonaniu ukochanych córeczek teścicy wszystko przejdzie. Może taka zwiać od męża , głupio gadać , wychowywać dziecko na rozwydrzonego despotę - takiego co kochanej babuni z liścia przywali. Wszystko jest ok. Ale niechby tylko synowa powiedziała , że się jej coś nie podoba. Wtedy bylby jazgot nieziemski nie tylko od teścicy, ale i do idealnych córuń. No bo przecież one takie idealne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AleksandraOla
Miałam nie narzekać ale niestety nie wyjdzie tak. Umawialiśmy się z teściami że im się dokładamy do mieszkania ale decydujemy o pokoju i w sumie trzeba im to chyba na każdym kroku przypominać i nie rozumieją, prosze tylko o odrobinę prywatności. Nie chce robic z tego awantur bo i tak się niedługo wynosimy, ale wkurza mnie to wiec się wygadam chociaż. Ostatnio się wkurzyłam na parę sytuacji, bo przyszła jakaś sąsiadka i chciała coś sobie na necie sprawdzić bo u niej przez parę dni nie ma, no i przyszła się do teściowej zapytać czy może, oczywiście teściowa jej powiedziała że tak oczywiście, tylko że właśnie wchodzi mi jakas pani do pokoju i się rozkłada przy komputerze kiedy ja sobie smacznie leżę i odpoczywam. Oczywiście nie miałabym nic przeciwko ale wypadałoby żeby przyszła mi powiedzieć chociaż co to za pani i co ona szuka na moim kompie, no bo komputer jest nasz. Inna sytuacja, przychodzi szwagierka do teściowej, bo uwaga, chce coś od nas z pokoju, śrubokręt jej facetowi był potrzebny, mąz w pracy, no i wchodzi teściowa wraz z nią nadzorczynią do pokoju i przeszukuje wszystkie zakamarki w poszukiwaniu śrubokręta, nawet moje szuflady i szafki, trochę mnie szlak trafiał ale nic nie powiedziałam niech sobie szuka, nawet nie wiedziałam za bardzo wtedy czego szukały tylko jak juz wychodziły to się dowiedziałam. Tylko zonk bo ja wszystko poprzestawiałam tak żeby sie pomieściły jego i moje rzeczy i śrubokręt wylądował w pudełku z innymi rupieciami. Nawet słowem się nie zapytały mnie czy przypadkiem nie wiem gdzie jest śrubokręt. Po przyjściu męża z pracy przyszła szwagierka sie go zapytać o śrubokręt bo mama nie mogła znaleźć, a mój mąz się zapytał mnie "kochanie gdzie schowałaś śrubokręty" to mu powiedziałam że w pudełku z jego rupieciami i się chyba szwagierka zdziwiła że jej nie powiedziałam. Jak opowiedziałam mojemu mężowi całą sytuację to nie wiedział czy się śmiac czy co zrobić. Pyranie po szafkach jak małemu dziecku nie było zabawne ale mina szwagierki bezcenna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam fajną teściową
i teść tez może być. Mieszkam z nimi miesiąc i jeszcze przez przyszły tydzień chyba może troszke dłużej. Fajni sa bo się nie wtrącają ale lubia narzucać swoje zdanie i swoje widzimisię ale nie rzucają fochów jak się nie zrobi po ich myśli. problem w tym że traktują nas jak dzieci, przynoszą żarcie zanim jeszcze pomyślę że jestem głodna i że już nie wspomnę o ugotowaniu czegoś aj k ugotuje to i tak mi przynoszą bo a może mam ochotę, albo pretensja że za duzo nagotowanie, mimo ze wiedziała że już sobie ugotowałam. Naczynie jak zostawię w zlewie żeby pójść zjeść ciepły obiad to jak przychodzę to już umyte. Pranie staram się robic sama ale ciągle mnie utwierdza że nie ma sensu bo ona przeciez pierze i się tylko woda marnuje (dla ścisłości to pierze codziennie i to nawet jak jest mało do prania). Jak rozwieszę sobie pranie na balkonie to mam je zaraz albo przewieszane po piędziesiąt razy i zanim pomyśle że wyschło to juz moje pranie jest poskładane w mojej szafce, a jeszcze bardziej mnie wkurza bo czesto moje majtki lądują w szufladzie siostry męża a jej w mojej i potem musze dochodzić gdzie są moje majtki :o. A żeby uprać swoje rzeczy to nie moge ich zostawić nigdzie na wierzchu bo zaraz ona zagarnie do prania. Mówiłam żeby tego nie robiła, mąż mówił podziałało przez 2 dni i za dwa dni znowu musiałam mówić to samo. Męża mam wspaniałego nie ma co narzekać. Najbardziej wkurzam się z robieniem kawy, bo ja lubię niesłodzoną i innej nie wypiję, jak sobie nastawię wodę to musze pilnować aż do zagotowania bo inaczej ona przyjdzie i mi zaleje i posłodzi i przyniesie z łyżeczką żebym sobie zamieszała :o. Jak byłam u niej w gościach to też muszę męża poprosić żeby pilnował, raz nawet jak jej przypomniałam że nie słodze to mi posłodziła przez pomyłkę bo wszystkie słodziła. Teściowie dla mnie spoko i nie mam naprawdę co narzekać conajwyżej na nadopiekuńczość ale jak się wyniosę to nie będę miała z tym problemów. Wiem że jak mąz wybył z domu to było niezbyt fajnie, telefony teściowej codziennie, nawet jak żeśmy chodzili, w końcu przestał je odbierać, żeby dac do zrozumienia że nie życzy sobie codziennego dzwonienia, zwłaszcza że wtedy pracował zmianowo i po prostu teściowa często dzwoniła w momencie gdy spał. Zaproszenia na obiady były też co jakiś czas ale po kilkudziesięciu odmowach chyba zrozumieli. JaK już mieliśmy przyjść na obiad to teściowa dzwoniła raz czy na pewno przyjdziemy potem o której przyjdziemy, jak zapowiadaliśmy się powiedzmy na 14 to o 13.30 dzwoniła zapytać sie czy już wychodzimy lub gdzie jesteśmy. Problem z moimi teściami jest taki że mimo że mi się nie trafił maminsynek to jednak jego brat już jest maminsynkiem. Chłopak ma prawie 18 lat a przychodzi teściowa i głaszcze go po główce, drapie po pleckach smyra za uszkiem. Może to nie jest takie do końca nienormalne, chociaż ja to samo robie z moim mężem więc dla mnie to trochę takie dziwne. Podstawianie kanapek pod nos i wykonywanie wszystkich czynności za niego (do 15 roku życia mu głowę myła) i jeszcze czasem mu wodę do wanny nalewa przed kąpielą :o. On nawet słowa sam nie powie że na przykład coś chce, bo uważa że każdy powinien mu w myślach czytać, jak mamusia. Jak się go coś pyta czy coś chce to on mówi, że nic nie chce, ale po grobowej minie widać że coś i że foch bo nie wiemy co. Jak mąz na niego wrzaśnie to zaraz się odzywa teściowa z wrzaskiem czego on na niego krzyczy, a synuś na przykład je kanapki nad klawiatura i nad stołem w naszym pokoju który chwilę wcześniej posprzątałam i zostawia syf, który oczywiście teściowa przylatuje posprzątać. Ja mam z nimi dobrze, głównie dzięki mężowi ale współczuję przyszłym dziewczynom/ żonom jego brata jesli takowe będą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Postanowiłam całkowicie przebrnąć przez temat, kiedyś zaczęłam go czytać i utknęłam na 70 stronie i teraz kończę powoli i tak sobie myslę żeby nie było że wszystkie teściowe są złe i niedobre to opowiem o mojej babci, mieszka niedaleko nas, z mamą żyje w zgodzie. Owszem mama czasem się zdenerwuje na coś ale to takie błahostki o które każdy człowiek raz na jakiś czas może się zdenerwować. Babcia przychodzi do nas czasem, nie zapowiada się bo nie ma telefonu ale nigdy nie było przypadku żeby zajrzała do jakiejś szafy, szafki czy lodówki czy chociaż weszła na górę bez wyraźnego zaproszenia. Babcia ma kontakt z ludźmi, ma sąsiadki plotkary od których wie wszystko co się dzieje w okolicy ale niekoniecznie one wiedzą od niej cokolwiek, były problemy w naszej rodzinie, pewne kłótnie między moim wujkiem a jego żoną, rozwody, separacje, inne nieprzyjemności i wielokrotnie pytano ją o coś ale ona wtedy nawet potrafi głupia udac i mówic że ona nic nie wie bo jej nikt nic nie mówi i to samo powtarza do nas i do mojej mamy i do taty i do siostry do wszystkich. Moja mama nie potrafi jej bezpośrednio zwrócić uwagi czasem i nie krzyknie na nią nawet jeśli ma rację ale za to ja i siostra nie mamy z tym problemów, wcześniej to tata jej zwracał uwagę ale teraz to różnie. Moja babcia niestety miała problemy zarówno z matką jak i z teściową, mama babci była taka no cóż nie była dla niej oparciem, nie mogła z nia porozmawiać żeby zaraz rodzina nie gadała o jej problemach, a teściowa też z serii tych że ja robię to tak i tak i jest lepiej więc babcia wie i przyjeła lekcje od życia i dobrze tą wiedzę wykorzystuje. Ale z kolei babcia ma też drugą synową która jej nienawidzi i uważa że problemy w jej małżeństwie to z jej wyłącznej winy. Pewnie jakbyście poczytały to co mówi moja ciotka o babci to byście uznały że wredna teściowa więc jednak punkt widzenia kogoś daje dwa różne obrazy. Prawda jest taka że od ciotki to nawet jej własne dzieci się odwróciły, a męża ma jeszcze tylko i wyłącznie dzięki tej wrednej teściowej więc to mówi samo za siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam jeszcze coś co mi babcia opowiadała na temat swojej teściowej która jej często do garów zaglądała, może komuś się przyda lekcja:D. No więc babcia mówiła że czasem ją teściowa we własnym domu nachodziła i sprawdzała i najpierw było tak że teściowa pytała się powiedzmy co babcia daje do kotletów to babcia mówi że tyle mięsa, tyle jajek, tyle soli tyle pieprzu itp. Teściowa stwierdza że ona robi na samych żółtkach a za chwile próbuje kotleta i "bleee", "niedobre", albo kopytka smazy na maśle a nie na tłuszczu i też "ble" "niedobre" i tak ze wszystkim, ciastka nie ciastka kurczaki nawet ziemniaki źle ugotowała bo nie dodała oleju jak szanowna teściowa. No więc babcia sposobem to załatwiła, robiła te same kotlety tylko że jak teściowa się pytała co dodała to podawała przepis bardziej zbliżony do przepisu teściowej i było "oj jakie dobre" (te same kotlety), ziemniaki też mówiła że dolała troszeczkę oleju (a nie dolewała bo akurat nie miała) i "łoj jakie dobre" tak więc szanowna teściowa słyszała to co chciała usłyszeć a babcia gotowała to co chciała gotować :D. Dodam jeszcze że babcia wtedy z dziadkiem dom budowali i nie mieli kasy na te wszystkie wymysły kulinarne teściowej i oczywiście pewnych spraw sie nie dało ukryć jak na przykład brak kiełbasy w zupie czy mięsa na obiad czasami ale ze wszystkim innym tak właśnie kombinowała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×