Gość pinaj Napisano Listopad 17, 2009 jak zaczęłam chodzić z moim (8 lat temu) to byłam nerwowa ale nie miałam jeszcze trzęsących rąk. Zaczęło się jakieś dwa lata później. Slub przezyłam bo wzięłam relanium, to słabsze, byłam tak zdenerwowana, że mnie nie przyćmiło, tylko było mi akurat i bezstresowo. W normalnej sytuacji jak wzięłam na uspokojenie to odpływałam. Mam dwoje dzieci, pierwszą ciążę 5 lat temu jakoś przeszłam, ale u lekarza nie raz trzęsły mi się kolana przy badaniu. chodzę do ginekologa - facetki, bo u faceta to byłoby gorzej. Przy drugiej ciąży (mały ma 3 miesiące) na wizytach podobnie jak przy pierwszej, ale w pozostałych czynnościach gorzej, bo trzęsienie z latami mi się nasiliło. Strasznie denerwowałam się żeby przez to z moim dzieckiem było wszystko ok. Mały urodził się zdrowy, ale jest żywszy i bardziej marudny niż pierwszy. Nie wiem co prawda czy to przez te nerwy, ale pewnie coś w tym jest. Ciąże nie były dla mnie takie straszne, może dlatego, że bardzo upragnione. Gorzej było na studiach i w pracy i wszystko inne. Nie wiem jakoś to wszystko się potoczyło, ale odbija się na mnie. Jestem wysoka i chuda, nie mogę przytyć, choć jem dużo, wszystko spalają stresy. Czasem myślę, że miałam szczęście, że facet zwrócił na mnie uwagę i ułożyłam sobie życie. Teraz przyszłoby mi dużo trudniej. Mąż wie że jestem nerwus, ale nie opowiadam mu o teraźniejszych problemach z trzęsącymi łapkami, bo na pewno by powiedział, że przesadzam. Nie wie też że chodzę do psychologa. Może kiedyś mu powiem, na razie nie jestem na to gotowa. Sama jeszcze się tego wstydzę. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość magnolia987 Napisano Listopad 18, 2009 Dawno tu nie zaglądałam. Pomału staram się oswajać stresujące sytuacje, leki mi trochę pomogły (Citalopram biorę już z 4 miesiące), nie płaczę już bez powodu, powoli zyskuję siły, żeby z trzęsawicą walczyć. Staram się przełamywać najpierw w samotności i obserwować ten moment, jak ręka z łyżką mi zadrży i mimo, że normalnie wydawałoby mi się, że to już koniec z moim jedzeniem, ze zdziwieniem obserwuję (!), że mimo tego masakrycznie "krytycznego" momentu, mogę dalej normalnie jeść! Niesamowicie mnie to uspokaja i dodaje sił. Ostatnio prawie udało mi się zjeść obiad przy "teściach", na razie oczywiście bez zupy:) Przełamuję się jak mogę, ale nie spodziewam się od razu efektów, bo wiem, że daleka droga przede mną. Życzę więcej nadziei i uszy do góry, dziewczyny:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość tomo Napisano Listopad 30, 2009 Hej, Przez wiele wiele lat wałkowałem swój problem drżenia rąk i trzęsiawki w sytuacjach stresowych. Walczyłem z tym i walczyłem. Na początku pojawiły się jakieś lęki itp. Im dalej w las było coraz gorzej i gorzej. Psychiatra leki itp ale ale dalej nie zwalczyłem problemu. Kiedyś lekarka zapytała mnie się czy leczę się u neurologa neurologicznie ( okulistka , bo coś tam trzymałem w ręku). Przestałem chodzić do pychiatrów i robić kolejne badania na tarczycę itp tylko zacząłem chodzić do neurologów. Po tych wszystkich latach wkońcu dowiedziałem się że mam drżenie samoistne które objawia się w sytuacjach bardziej emocjonalnych. Polecam ten kierunek i porobienie podstawowych badań. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość tomo Napisano Listopad 30, 2009 Zapomniałem dodać że ten problem niszczył mnie bo nie potrafiłem z nikim porozmawiać o mojej słabości. Sądziłem że słabości trzeba rozwalać samemu a nie się komuś zwierzać i użalać się nad sobą. Ale jeśli macie coś takiego to trzeba z kimś porozmawiać a nie się tak nad sobą pastwić jak ja który sam walił głową w mór i pogłębiałem tylko swój stan. Takim niby jakimś niedorozwojem. Wszystko ma swoją przyczynę. Pozdrawiam, Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość hihjsdgcjbds Napisano Listopad 30, 2009 Ja mam podobnie ale u mnie jest to spowodowane zdarzeniami z dzieciństwa ( dokuczanie, wyśmiewanie itp.) Walczę z tym kilka lat, i praktycznie wszytko mogę robić, ale jedna rzecz jest tu wykluczona mianowicie słodzenie i picie herbaty lub innego gorącego napoju w grupie nowo poznanych osób, wiem że to głupio brzmi ale tak jest, a najlepsze jest to ze się w ogóle nie denerwuję, to przychodzi jakby mi w ręce prąd przepływał. Owszem kiedyś byłam lękliwa, ale teraz jestem pewna siebie kobietą, i dalej się z tym borykam, ale mam nadzieje ze kiedyś w spokoju posłodzę i wypije herbatę z grupą znajomych :) bo w końcu ile można prosić znajomą o posłodzenie mi herbaty bądź kawy :P Pozdrawiam wszystkich z tym problemem. Trzymajcie się :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość a jak wyglada u ciebie Napisano Listopad 30, 2009 np jedzenie zupy w towarzystwie? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wykidajło Napisano Listopad 30, 2009 a ja myślała że jestem sama z tym problemem :) u mnie najgorzej jest kiedy muszę się podpisać. Ręka tak mi się trzęsie że czasami nie jestem w stanie się podpisać. Najczęściej stawiam jakąś parafkę i już. Ale jak muszę wypełnić formularz to jest istny koszmar. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Ostatnio mój facet chciał mnie upoważnić do konta a ja to odwlekam ile się da no bo jak ja się podpiszę :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość do tomo Napisano Grudzień 2, 2009 Tomo a jak się juz leczysz na drżenie samoistne to już ręce ci sie nie trzęsa? jakie bierzesz leki na to? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość krzysiek68 Napisano Grudzień 10, 2009 Witam wszystkich. Mam podobny problem do tych które tutaj opisujecie. W moim przypadku jest jednak troszkę inaczej, ponieważ około 12 roku życia zacząłem się bardzo jąkać. Spowodowało to u mnie klasyczne zamkniecie się w sobie, strach przed kontaktami z ludzmi i chyba wstęp do tej fobii społecznej, którą opisujecie. Z czasem zacząłem sobie radzić z mówieniem, troche gorzej trochę lepiej, lecz strach i obawy ciągle pozostawały. Z resztą istnieją one do dziś, choć moge śmiało powiedziec, że są nieporównywalnie mniejsze niż kiedyś. Rozpocząłem życie, poznałem wspaniałą kobietę, wziąłem z nią slub, znalazłem pracę w której awansowałem na coraz wyższe stanowiska, by zostać w końcu kierownikiem produkcji majac nad sobą jedynie prezesa. I tu zaczał sie problem. Prezes należał do typu nieprzyjemnych osobowosci, był chamski, podnosił głos, zniewazał pracowników. Czulem jak mój stres rosnie z dnia na dzień, aż pewnego dnia stało sie to o czym tu piszecie. Na codziennej porannej kawie na której zbierało się pare osób w sekretariacie moja reka trzymająca łyżeczkę "utkneła" w cukiernicy. Oblał mnie zimny pot, poczułem, że nie moge podniesć łyzeczki z cukrem, bo reka sie zatrzesie i wszystko wysypię. Mimo to przemogłem sie i obiema rekami nasypałem cukier do kawy. Od tamtej pory ten problem już mnie nie odstepował, mało tego strach przeniósł sie na podnoszenie filiżanki z kawą. Musiałem to robic obiema rekami i czułem palący wzrok innych na sobie. Skonczyło sie tym, ze musiałem zrezygnować z pracy, zamknąłem sie w sobie całkowicie, wpadłem w depresję przez co straciłem rodzinę, dom, wszystko co najcenniejsze dla mnie. Ten letarg trwał 10 lat. Dzisiaj czuje, ze depresja sie skonczyła i chce walczyć. Niestety rodziny już chyba nie odzyskam. Chce powiedzieć, że moim zdaniem przyczyna leży tylko i wyłącznie w mojej psychice. Po zwolnieniu sie pracy, okazało się że ta blokada występuje u mnie we wszystkich sytuacjach w których jestem w jakimś towarzystwie. na weselu nie mogłem zjesc rosołu, podniesć łyżki ponad talerz. Zaczałem unikać takich sytuacji, odtrąciłem wszystkich przyjaciół, znajomych i po jakims czasie uspokoiło się, choc nie do konca. Wpadłem w nałóg komputerowy, uciekłem w swój świat. Dziś wiem, ze źle zrobiłem, powinienem walczyć. Co ciekawe efekt blokady, trzęsacej sie ręki wystepował u mnie znacznie silniej w prawej rece, jestem praworeczny. Często wiec posługiwałem sie lewą reką, ale nie zawsze to było dobrym rozwiązaniem, bo nie szło mi to tak sprawnie. Ale np. trzymanie filiżanki z kawą, palenie papierosa, trzymanie kufla z piwem wolałem robic reką lewą. Jedzenia zupy nie próbowałem :) Teraz wiem, ze tylko ja sam moge to zwalczyć w sobie. Leków w ogóle nie biore pod uwagę. Myśle, że po prostu wmówiłem sobie to trzesienie i zbudowałem taką zapadke z blokada, która włącza sie w okreslonych sytuacjacj, wiec jesli ją zbudowałem to mogę ją rozebrać, tylko muszę sie dowiedzieć jak :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość krzysiek68 Napisano Grudzień 10, 2009 Witam wszystkich. Mam podobny problem do tych które tutaj opisujecie. W moim przypadku jest jednak troszkę inaczej, ponieważ około 12 roku życia zacząłem się bardzo jąkać. Spowodowało to u mnie klasyczne zamkniecie się w sobie, strach przed kontaktami z ludzmi i chyba wstęp do tej fobii społecznej, którą opisujecie. Z czasem zacząłem sobie radzić z mówieniem, troche gorzej trochę lepiej, lecz strach i obawy ciągle pozostawały. Z resztą istnieją one do dziś, choć moge śmiało powiedziec, że są nieporównywalnie mniejsze niż kiedyś. Rozpocząłem życie, poznałem wspaniałą kobietę, wziąłem z nią slub, znalazłem pracę w której awansowałem na coraz wyższe stanowiska, by zostać w końcu kierownikiem produkcji majac nad sobą jedynie prezesa. I tu zaczał sie problem. Prezes należał do typu nieprzyjemnych osobowosci, był chamski, podnosił głos, zniewazał pracowników. Czulem jak mój stres rosnie z dnia na dzień, aż pewnego dnia stało sie to o czym tu piszecie. Na codziennej porannej kawie na której zbierało się pare osób w sekretariacie moja reka trzymająca łyżeczkę "utkneła" w cukiernicy. Oblał mnie zimny pot, poczułem, że nie moge podniesć łyzeczki z cukrem, bo reka sie zatrzesie i wszystko wysypię. Mimo to przemogłem sie i obiema rekami nasypałem cukier do kawy. Od tamtej pory ten problem już mnie nie odstepował, mało tego strach przeniósł sie na podnoszenie filiżanki z kawą. Musiałem to robic obiema rekami i czułem palący wzrok innych na sobie. Skonczyło sie tym, ze musiałem zrezygnować z pracy, zamknąłem sie w sobie całkowicie, wpadłem w depresję przez co straciłem rodzinę, dom, wszystko co najcenniejsze dla mnie. Ten letarg trwał 10 lat. Dzisiaj czuje, ze depresja sie skonczyła i chce walczyć. Niestety rodziny już chyba nie odzyskam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość krzysiek68 Napisano Grudzień 10, 2009 Witam wszystkich. Mam podobny problem do tych które tutaj opisujecie. W moim przypadku jest jednak troszkę inaczej, ponieważ około 12 roku życia zacząłem się bardzo jąkać. Spowodowało to u mnie klasyczne zamkniecie się w sobie, strach przed kontaktami z ludzmi i chyba wstęp do tej fobii społecznej, którą opisujecie. Z czasem zacząłem sobie radzić z mówieniem, troche gorzej trochę lepiej, lecz strach i obawy ciągle pozostawały. Z resztą istnieją one do dziś, choć moge śmiało powiedziec, że są nieporównywalnie mniejsze niż kiedyś. Rozpocząłem życie, poznałem wspaniałą kobietę, wziąłem z nią slub, znalazłem pracę w której awansowałem na coraz wyższe stanowiska, by zostać w końcu kierownikiem produkcji majac nad sobą jedynie prezesa. I tu zaczał sie problem. Prezes należał do typu nieprzyjemnych osobowosci, był chamski, podnosił głos, zniewazał pracowników. Czulem jak mój stres rosnie z dnia na dzień, aż pewnego dnia stało sie to o czym tu piszecie. Na codziennej porannej kawie na której zbierało się pare osób w sekretariacie moja reka trzymająca łyżeczkę "utkneła" w cukiernicy. Oblał mnie zimny pot, poczułem, że nie moge podniesć łyzeczki z cukrem, bo reka sie zatrzesie i wszystko wysypię. Mimo to przemogłem sie i obiema rekami nasypałem cukier do kawy. Od tamtej pory ten problem już mnie nie odstepował, mało tego strach przeniósł sie na podnoszenie filiżanki z kawą. Musiałem to robic obiema rekami i czułem palący wzrok innych na sobie. Skonczyło sie tym, ze musiałem zrezygnować z pracy, zamknąłem sie w sobie całkowicie, wpadłem w depresję przez co straciłem rodzinę, dom, wszystko co najcenniejsze dla mnie. Ten letarg trwał 10 lat. Dzisiaj czuje, ze depresja sie skonczyła i chce walczyć. Niestety rodziny już chyba nie odzyskam. Chce powiedzieć, że moim zdaniem przyczyna leży tylko i wyłącznie w mojej psychice. Po zwolnieniu sie pracy, okazało się że ta blokada występuje u mnie we wszystkich sytuacjach w których jestem w jakimś towarzystwie. na weselu nie mogłem zjesc rosołu, podniesć łyżki ponad talerz. Zaczałem unikać takich sytuacji, odtrąciłem wszystkich przyjaciół, znajomych i po jakims czasie uspokoiło się, choc nie do konca. Wpadłem w nałóg komputerowy, uciekłem w swój świat. Dziś wiem, ze źle zrobiłem, powinienem walczyć. Co ciekawe efekt blokady, trzęsacej sie ręki wystepował u mnie znacznie silniej w prawej rece, jestem praworeczny. Często wiec posługiwałem sie lewą reką, ale nie zawsze to było dobrym rozwiązaniem, bo nie szło mi to tak sprawnie. Ale np. trzymanie filiżanki z kawą, palenie papierosa, trzymanie kufla z piwem wolałem robic reką lewą. Jedzenia zupy nie próbowałem :) Teraz wiem, ze tylko ja sam moge to zwalczyć w sobie. Leków w ogóle nie biore pod uwagę. Myśle, że po prostu wmówiłem sobie to trzesienie i zbudowałem taką zapadke z blokada, która włącza sie w okreslonych sytuacjacj, wiec jesli ją zbudowałem to mogę ją rozebrać, tylko muszę sie dowiedzieć jak :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość krzysiek68 Napisano Grudzień 10, 2009 Witam wszystkich. Mam podobny problem do tych które tutaj opisujecie. W moim przypadku jest jednak troszkę inaczej, ponieważ około 12 roku życia zacząłem się bardzo jąkać. Spowodowało to u mnie klasyczne zamkniecie się w sobie, strach przed kontaktami z ludzmi i chyba wstęp do tej fobii społecznej, którą opisujecie. Z czasem zacząłem sobie radzić z mówieniem, troche gorzej trochę lepiej, lecz strach i obawy ciągle pozostawały. Z resztą istnieją one do dziś, choć moge śmiało powiedziec, że są nieporównywalnie mniejsze niż kiedyś. Rozpocząłem życie, poznałem wspaniałą kobietę, wziąłem z nią slub, znalazłem pracę w której awansowałem na coraz wyższe stanowiska, by zostać w końcu kierownikiem produkcji majac nad sobą jedynie prezesa. I tu zaczał sie problem. Prezes należał do typu nieprzyjemnych osobowosci, był chamski, podnosił głos, zniewazał pracowników. Czulem jak mój stres rosnie z dnia na dzień, aż pewnego dnia stało sie to o czym tu piszecie. Na codziennej porannej kawie na której zbierało się pare osób w sekretariacie moja reka trzymająca łyżeczkę "utkneła" w cukiernicy. Oblał mnie zimny pot, poczułem, że nie moge podniesć łyzeczki z cukrem, bo reka sie zatrzesie i wszystko wysypię. Mimo to przemogłem sie i obiema rekami nasypałem cukier do kawy. Od tamtej pory ten problem już mnie nie odstepował, mało tego strach przeniósł sie na podnoszenie filiżanki z kawą. Musiałem to robic obiema rekami i czułem palący wzrok innych na sobie. Skonczyło sie tym, ze musiałem zrezygnować z pracy, zamknąłem sie w sobie całkowicie, wpadłem w depresję przez co straciłem rodzinę, dom, wszystko co najcenniejsze dla mnie. Ten letarg trwał 10 lat. Dzisiaj czuje, ze depresja sie skonczyła i chce walczyć. Niestety rodziny już chyba nie odzyskam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość uuppppppp Napisano Grudzień 10, 2009 no wlasnie tez mysle ze stworzylismy w naszej psychice jakis bledny wzorzec . tylko jak sie go pozbyc? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość krzysiek68 Napisano Grudzień 10, 2009 przepraszam za tyle wpisów, ale coś sie zawiesiło Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość krzysiek68 Napisano Grudzień 13, 2009 Wczoraj byłem na spotkaniu rodzinnym. Moja "reguła" lewej ręki jeszcze sie sprawdza, jednak profilaktycznie zamiast kawy czy herbaty poprosiłem o szklankę soku. Najgorzej było z jedzeniem tortu. Jak na złość dostałem do niego taki miniaturowy widelczyk. Zjadłem tylko połowę porcji i zauwazyłem, że łatwiej mi podnosic ten widelczyk jak nabijam na niego kawałek tortu, natomiast podniesienie go z kawałkiem nie nabitym było niemożliwe. Sałatki i wedlin nie ruszałem w ogóle. Wypiłem barszcz z duzej filiżanki trzymając go oburącz i krokiety lewą ręką. Staram sie wrócic do normalnego zycia. Dzis ide na spotkanie przy piwie, sprawdzę jak alkohol wpłynie na mój lęk. Coraz bardziej jestem przekonany o tym, że do wyleczenia tego czegoś potrzebny jest pojedynczy bardzo silny impuls. Nasze kłopoty identyfikuje z naszymi kompleksami, zapewne zupełnie innymi u każdego z nas jednak powodującymi tą samą reakcję. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i trzymajcie się. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość musimy wierzyc ze da sie to ja Napisano Grudzień 13, 2009 kos wyleczyc. kurcze skoro nauczylismy sie tej reakcji to mozemy sie jej oduczyc tylko pytanie jak to zrobic? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wykidajło Napisano Grudzień 13, 2009 ja zawsze kufelek z piwem albo kieliszek z winem biorę w dwie ręce, na weselach to nawet nie próbuję jeść rosołu bo na 100% łapa będzie mi się trzęsła. Na szczęście w domu, albo jak idę gdzieś z narzeczonym to nie mam takich problemów. Z podpisywanie się w urzędzie to czasami koszmar... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
syria2000 0 Napisano Grudzień 15, 2009 ja mam podobny problem od około roku.pracuje na kuchni w jednym z hoteli.wszystko jest ok do czasu kiedy muszę wysłac jakaś potrawe na talerzu.przygotowuje sie to na specjalnym stole przy którym czekaja kelnerzy i patrzą co robię.wtedy cały się trzesę a najbardziej ręce i nogi.robi się mi zaraz zimno i nie jest ciekawie.szef cos mi tłumaczy a ja nie rozumie o czym on nawet mówi.jestem kucharzem juz 7 lat.miałem juz jakies stresujące sytuacje ale nie przy których nie mogłem wysłac głupiego talerza z potrawą.miałem pare lat temu agorafobię społeczna z której się wyleczyłem lekami.potem byłem z dziewczyna dwa lata,którą kocham,ale rzuciła mnie w podły sposob i zaczęły sie leki od nowa musiałem powiedziec o tym szefowi,który powiedział spokonie bedziesz robił obiadow tylko sniadania na których czuje sie swietnie.rano zaczynam nie ma nikogo konczę o trzeciej i spoko,ale czasami musze cos wysłac innego i zaczyna sie.ta dziewczyna wróciła do mnie.dałem jej szanse.powiedziała ze zaden facet nie jest jednak taki jak ja.a ja mało sie nie powiesiłem.długa historia.zaręczylismy sie i ostatnio się dowiedziałem ze bede tatą!jedyne co mi pomaga to jak strzele sobie drinka lub 2 lawpki wina.dziwne to cholernie bo czemu nie mogę się tak czuc zawsze jak po 2 lampkach wina?i czasxami zdarza sie tak ze musze wypic to wino w pracy zeby trzesawki rak znikneły.nie jestem zadnym alkoholikiem i o tym mogę kazdego z was zapewnic w 100 procentach.poprostu po alkoholu jest mi zajebiscie błogo i przyjemnie.i zadnych trzęsących sie rąk.chciałbym sie tak czuc zawsze jak robie coś przed kims.gram równiez na klawiszach,ale jak mam przed kims cos zagrac to dupa z tego.trema stres i trzesace sie rece i wszystko mi sie myli.i co wy na to? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
puszek666 0 Napisano Grudzień 15, 2009 Bardzo dobrze Cie rozumiem. Ja mam nerwice od paru lat i do tego doszla mi erytrofobia. Nie bede sie rozpisywala skad i dlaczego taka przypadlosc dotknela osobe wesola i towarzyska.....do rzeczy. Dla mnie problemem do tej pory bylo podpisanie swistka na poczcie po odebraniu poleconego, lub swistka po placeniu karta. wiem co czujesz. bralam tabletki ktore przepisal mi psychiatra i one nic nie pomogly, odstawienie ich bylo koszmarem. sama jestem w kropce ale zyje dalej i tak jak ty szukam pomocy na forum..:-) aha w stu procentach jest to nerwica. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ygyt Napisano Grudzień 16, 2009 niekoniecznie jest to nerwica ja mam tak samo z tymi rękoma. to może być drżenie samoistne http://ds.iq24.pl/default.asp tutaj ludzie mają takie same objawy Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
puszek666 0 Napisano Grudzień 16, 2009 W moim przypadku nerwica, bo zdarza sie tylko w okreslonych sytuacjach, jesli jestem w domu nie zdarza sie nigdy! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
puszek666 0 Napisano Grudzień 16, 2009 W moim przypadku nerwica, bo zdarza sie tylko w okreslonych sytuacjach, jesli jestem w domu nie zdarza sie nigdy! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość pinaj Napisano Grudzień 16, 2009 ja myślałam, że tylko baby mają ten kłopot... Do Krzysiek68 - bardzo smutna jest Twoja historia. Przykro mi, że przez ten głupi problem tak Cię życie doświadczyło. Bo to jest głupi problem, ja Cię doskonale rozumiem z tym jedzeniem, słodzeniem, piciem itp. Czasem jestem strasznie wściekła na to trzęsienie i na siebie, że moja psycha jest pod tym względem tak skrzywiona. Przecież jestem osobą kulturalną, wychowaną, umiem zachować się w towarzystwie, ładnie jeść i pić, to nie powinno mi przeszkadzać, czy ktoś na mnie patrzy czy nie. A jednak jak o tym pomyślę to ze mną koniec. Tak, cały problem leży w psychice, tylko jak to z niej wyrzucić, czy w ogóle jest to możliwe? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość a moze napisze ktos komu Napisano Grudzień 16, 2009 udalo sie to pokonac dzieki pracy nad soba? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość krzysiek68 Napisano Grudzień 17, 2009 pinaj, jestem przekonany że to zależy od naszego nastawienia, po prostu wykształciliśmy jakiś model postepowania i za kazdym razem włącza sie ten guzik i uruchamia proces. Im bardziej nastawiamy sie negatywnie do danej osoby, osób tym bardziej narasta ten lek i blokada jest tym silniejsza. Z tym, że to nastawienie negatywne to w zasadzie polega na naszej niskiej ocenie samych siebie. To moga byc różne przyczyny, ktoś ma duży nos, ktoś ma odstające uszy, ktoś tak jak ja jąka się. Porównujemy sie do innych i wychodzi nam, że jesteśmy gorsi i zaczyna sie negatywne myślenie. Rozmawiałem niedawno z przyjacielem przy piwie i prawie w ogóle nie czułem tego lęku, blokada sie nie uruchamiała, nawet przestałem o tym myśleć, a po jednym piwie to już w ogóle, pełny luz. Wydaje sie , że jednym z wazniejszych elementów tej układanki jest wyrobienie w sobie wysokiej samooceny, co pozwoli nam na nie odczuwanie strachu przed obcymi. Zapewne jest to bardzo trudne do zrobienia, ale moim zdaniem własnie to trzeba cwiczyć aż do opanowania perfekt. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość no niby prawda ale sa tu tez Napisano Grudzień 17, 2009 osoby kore nie maja niskiej samooceny jakos sobie w zyciu radza pisza ze nawet sa wesole towarzyskie a maj ten problem z rekoma Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość smutne jest to ze nie znam nik Napisano Grudzień 18, 2009 ogo kto by sie z tego wyleczyl Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość pinaj Napisano Grudzień 19, 2009 Krzysiek68, to co piszesz pasuje do mnie. Ja mam właśnie niską samoocenę, wiem, że w tym mój problem. Nie lubię patrzeć w lustro bo sama się sobie nie podobam, choć inni mówia inaczej. Podchodzę do swojej osoby bardzo krytycznie. Ale nie znaczy to, że jestem smutasem. Ktoś tu napisał, że osobom wesołym też trzęsą się ręce. Ja jestem osobą wesołą, w towarzystwie rozmowną. Nikt by nie powiedział, że ja mam takie problemy ze sobą. Nie mówię, że jestem duszą towarzsystwa, jestem raczej skromna, ale w kontaktach z ludźmi otwarta. Trzeba naprawde nad sobą dużo pracować, żeby tą samokrytykę trochę ograniczyć, mi chyba brakuje trochę wytrwałości... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość a ja przez to dziadostwo Napisano Grudzień 19, 2009 nie mam pracy. i na dodatek zero wsparcia wsrod bliskich. nic tylko sie powiesic Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość krzysiek68 Napisano Grudzień 20, 2009 pinaj a może zorganizowalibyśmy sobie cos w rodzaju terapii grupowej ? Nie wiem na ile by to mogło nam pomóc ale może warto chociaż spróbować ? Mam na myśli jakieś wspólne spotkanie osób z tego forum. Jesli poczulibyśmy, że takie spotkania nam pomagają to można by je kontynuować cyklicznie, np. raz na miesiąc lub częściej, rzadziej. Była by okazja do podzielenia sie swoimi myślami z innymi, którzy doskonale by nas rozumieli, okazja do wyrzucenia z siebie tego wszystkiego co sie w nas "kisi", okazja do wspólnego zjedzenia zupy :)) Mam takie przekonanie, że świadomość bycia w takiej wspólnocie jest w stanie wzmocnić naszą samoocenę. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach