Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ksiezycowka

Maksymalna depresja - sposoby na zwalczenie..

Polecane posty

N o chyba nieżle nachrzaniłam w necie , przepraszam , nie mogłam się dostać do forum , a potem okazało się , że zapisało się wszystko. Sorry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej hej Anna! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś tu. Nie przejmuje się, że się wkleiło kilka razy, wtedy jest Cię więcej, to fajnie :) A tak bardziej serio - jasne, gadaniem się nie załatwi wielu problemów, gadanie, to gadanie, taki paliatyw trochę, ważne jest nasze zaangażowanie, chęć do pracy nad sobą, postrzeganiem siebie, świata, ludzi. Psycholog może pomóc, jak jest dobry...Też próbuję. Ja to wiem, dlaczego ludzie znikają, bo też mnie tu nie ma, jak nie mam siły, żeby tu wejść, najzwyczajniej nie mam siły, bo czuję ścisk w głowie, w serduchu, i mam straszne myśli. Anno, nie łatwo mi znaleźć pracę, nie łatwo mi nawet szukać :( Jestem bardzo załamana. Bardzo, bardzo Ci zazdroszczę, że masz pracę, własne pieniądze, niezależność. To dużo. Wiem, że nie wszystko, ale ludziom zabezpieczonym finansowo jest łatwiej...ja potrzebuję tego...nie wiem już co robić, jak szukać dalej. Nieszczęsne libido...wiesz Aniu, to się łączy z depresją bardzo. To może doprowadzić nieraz kobietę na skraj załamania - w zależności też jakiego ma męża.Do samobójstwa nawet (wiesz?) Ja chyba potrafię zrozumieć ja**ja**. Nie chcę się nad tym rozwodzić, ale znam ten problem. Ja z tego wyszłam, nabrałam do tego wielkiego dystansu, zaczęłam to traktować zupełnie inaczej - absolutnie nie jest to już dla mnie dramat (stąd uśmiech wyżej), i w tej kwestii mój obecny mąż traktuje mnie z szacunkiem, nie muszę płakać, szarpać się z myślami z tego powodu, ale WIEM, jaki to może być stres i upokorzenie dla kobiety. Ja poprostu zostawiłam to za sobą, jestem ponad to, udało mi się. I dostrzegam teraz o wiele więcej,widzę inaczej. Domyślam się Aniu jak Ci jest, co musisz znosić, jak to w praktyce wygląda u Ciebie. A i opieka nad niepełnosprawnym, chorym, uzależnionym człowiekiem - nie jest mi obcym doświadczeniem. Napisałaś raz tak \"mistycznie\", pamiętasz ? Ale to nie tak. Ja nie chcę odkupienia, pocieszenia.Ciałabym pomóc Ci jakoś,bez podtekstu, absolutnie...Tak mi przykro, że jesteś tam z tym sama, że tak się czujesz, nie chodzsz do ludzi. Cholera, chciałabym pomóc i nie mam jak, bo jestem tu, i nie mam kasy nawet, na podróż, na nic :( Niedługo dziewczyny - pewnie mi net odetną. Wiecie. Coś smutnego czuję. Otóż właśnie do głowy przyszło mi takie wyrachowanie - że w życiu liczy się pieniądz - nie facet, nie dzieci... Nie wiem, może to te czasy...ale czuję, że bez dzieci, bez zaangażowania, jestem wolna, spokojniejsza. Gdybym tylko miała stabilną sytuację materialną. Po tym co mi zrobił tamten, już nie chcę się angażować - rodziny mieć nie będę, to już wiecie. Tak na marginesie - mój M. wie, że może sobie odejść, wrócić do eksŻ. Wiedział to od początku że droga wolna. A że on nie chce...nie chciał, co ja poradzę ? My się nawet nie \"seksimy\", że tak powiem..... jest, bo chce. Nic go przy mnie innego nie trzyma. Dzieci nie mamy przecież. To co ja jeszcze mogę . Tylko tyle mogę, być teraz lepszą osobą, nie popełniać starych błędów. I BRAKUJE MI FINANSOWEJ NIEZALEŻNOŚCI. Myślę tak - kobieta niezależna od faceta - powinna w końcu poczuć się szczęśliwa, musi tylko to zrozumieć, jak wiele w życiu może, dzięki temu - opieka medyczna, nie trzeba być na łasce faceta, rodziny ( a ta, też różna bywa, oj różna, jak faceci zresztą) Zwyczajnie płacisz - i masz. Takie życie bym wolała. Taka asekuracja.Wymiana, uczciwa - ja placę, ludzie o mnie dbają i nic nikomu nie jestm dłużna... Przepraszam za cynizm. Za brak uczuć. Tak od jakiegoś czasu o tym myślę. Co za długas mi wyszedł, sorry... Miłej nocy...tradycyjnie. Ja nie mogę spać :( Piszcze, będę miała co czytać nocami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Aniu ,może nie jestem zbyt błyskotliwa,ale wydaje mi sie ,że pisząc o częściowym spadku nastroju ,a nie o depresjii ,miałaś właśnie mnie na myśli ,cóż ,nie napisałam o sobie wszystkiego i dlatego można wyciągnąć taki wniosek. W sumie kiepski nastrój trzymał mnie już od prawie 4 lat ,a jak przyszło załamanie ,to niestety bez psychiatry nie poradziłabym sobie...teraz po lekach czuję się lepiej ,choć czrne myśli kłębią się nadal w mojej głowie ,to i tak czuję się już lepiej .Kolejną dołująca kwestią w moim życiu jest ...bycie kurą domową... duszę się w domu... Ja -zawsze taka energiczna,z wiecznym poczuciem humoru stałam sie mrukiem ... :( Muszę Wam napisać ,że od dziś zaczynam myśleć ,jak polepszyć swoją sytuację...i na początek szukam kursów doskonalenia zawodowego...chyba coś nawet znalazłam i musze to przedyskutować tą kwestię z MM. Mam nadzieję ,że coś z tego wyjdzie... Jabłuszko życze Ci żebyś znalazła pracę ,na początek chyba nie musi być to jakaś super praca ,ale od czegoś trzeba zacząć... Rozumiem Twoje nastawienie co do kwestii finansowej i musze Ci częściowo przyznać rację...Niezależność finansowa daje poczucie bezpieczeństwa ,a to z kolei przyczynia się do osiągnięcia wewnętrznego spokoju...Wierz mi ,że byl czas ,że i ja klepałam biedę ,był czas ,że przez kilka dni jadłam chleb z rzodkiewką..ale to minęło i co jak co ,ale głodna już nie chodzę. Aniu ,młoda wiedźmo ;)❤️ brokatku co u Ciebie???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No, przychodzi wieczór , kolejny samotny czas, więc , gdzie szukać przyjaciół - najpewniej w necie . Do ja**ja** Dziewczyno mało piszesz o swoich kłopatach , skąd Twój kiepski nastrój i to od 4-lat ? Wrócę do mojego ostatniego wpisu / jeszcze raz sorry za te powtórki, chciałam dobrze / nie chciałam , żebyś odebrała to osobiście , jakoś tak mi się pisało, miałam trudny czas , była moja 30-sta rocznica ślubu z człowiekiem, korego nadal kocham / o zgrozo !!!!!!! , prawda Wiedzmo ? / a który mnie po prostu porzucił. Nie umiałam dać sobie rady z tą sytuacją . Było żle. Jabłuszko !! ja Cię doskanale ozumiem, wiem , co to jest prawdziwa bieda , były czasy w moim życiu , że nie wiedziałam skąd wziążć pieniądze na węgiel , który mi mieli przywieżc , i czy następnego dnia będę mogła umyć zęby / bo woda w wiadrach zamarzała. Kiedyś tak mieszkałam / przez 8 lat / bez ogrzewania, bez wody i kibla/ Co mogę powiedzieć dziś ? Nie wiem czy żle czy dobrze co powiem , ale dokładnie tak czuję. Jabłuszko !! był trudny czas , brakowało wszystkiego i na wszystko , ale byłam szczęśliwa. Dziś mam na wszystko, luksusowe wczasy zagraniczne, super auto, dom urządzony w najwyższym standarcie, mogę jednorazowo wydać na ciuchy niewyobrażalną kwotę .... i co myślisz , że jestem szczęśliwa ? Gówno prawda , z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy nie wiedziałam , czy starczy na prąd , jeżdziłam autobusami , ale byłam szczęśliwa. Jabłuszko , ja Cię doskonale rozumiem ,problemy finansowe są dołujące / w Twojej sytuacji szczególnie / i rozumiem , że powiesz , ona ma kasę więc wielu problemów może nie mieć . I wielu nie mam z tego powodu , że mam kasę , ale nie jestem szczęśliwa. Brakuje mi bliskości , ciepła poczucia ważności , przytulenia, uśmiechu / nie pamiętam , kiedy się śmiałam , / i właściwie to ja powinnam Ci zazdrościć , bo masz kochającego człowieka przy sobie / a to jest bezcenne , uwierz dziewczyno !!! masz coś WAŻNEGO . Wiedżmo !!! co TY porabiasz , czym się zajmujesz, z czego i z kim żyjesz , jeżeli to nie tajemnica , widzę / przepraszam , czytam Cię w necie o takich różnych porach , że nie rozumiem, skąd masz na to czas, co robisz? . Ja dopiero wieczorem, kiedy \" przestanę wypełniać obowiązki mogę trochę popisać / Co się dzieje z Brokatkiem , może wiecie . Pozdrawiam wszystkich Anna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żeby odpisać na forum starczy kilka sekund między obowiązkami ;)... tak to jest ktoś ma internet 24 na dobę bo jest akurat mi niezbędny ;) powoli powoli wszystkiego się dowiecie /w swoim czasie❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam. No więc byłam u psychiatry...Więcej Wam napiszę następnym razem - o ile chcecie. Macham do Was łapką, miłej nocy...jak zwykle. Nie dajcie się smutkowi i złym ludziom !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jabłuszko Oczywiście napisz co załatwiłaś u lekarza ...dla Ciebie 👄 Aniu, nie pisałam co spowodowało u mnie taki dół ,bo w sumie ten temat uważałam już za zamknięty ...niestety okazuje się ,że nie i przez napięcie ,odpowiedzielność ,stres jaki mi towarzyły -teraz nie potrafię normalnie funkcjonować... Jak pisałam zaczęło się kilka lat temu od choroby mojej mamy....jako że mieszkałam z nią ,moje rodzeństwo i rodzina ,obarczyło mnie podejmowaniem decyzji ,co do niej...Ja się na niczym nie znałam i być może podejmowałam złe decyzje co do jej leczenia...obwiniałam sie o pogorszenia stanu zdrowia mamy.. niestety po długiej chorobie mama zmarła ,najbliższa rodzina dała mi spokój ,ale osoby ,od których nie spodziewałabym sie złośliwości niestety komentowały całą tą sytuację w obrzydliwy sposób...to mnie załamało...potem każdy stres ,nawet nie związany z tą sytuacją wywoływał u mnie takie załamania ,z którymi nie dawałam sobie rady..odwróciłam się od ludzi...Potem byłam w ciąży ,mąż zmienił pracę ,której nie lubię i jak przyszlo największe załamanie ,nie dałam sobie rady.Po dwóch tygodniach takiego stanu powiedziałam sobie ,że albo pójdę sie leczyć ,albo moja egzystencja na tym świecie nie ma sensu ... Poszłam do psychiatry i pomału wychodzę z tego ,ale czeka mnie jeszcze kilka miesięcy na lekach..Niestety wracają do mnie sprawy ,których nie załatwiałam przez ten czas...nie wiem jak sobie z nimi poradzić ..pocieszające jest dla mnie to ,że funkcjonuję już w miarę normalnie ,no i mam oparcie w mężu. Wiedźmo ,co u Ciebie? Nie chcę być niedyskretna ,ale ciekawa jestem w jakiej branży pracujesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze wcześniej cos tam w CU czyli ubezpieczenia... teraz nic ale się rozglądam a tak po za tym jeszcze studiuję....i zdrowia nie mam jako takiego... i psychicznego i normalnego 🌻 teraz mnie kręgosłub boli jak jasna cholera stawy nie dokuczaja mi póki co ... a wtedy jest masakra... no ale nikt nie jest 100% okazem super zdrowia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chętnie pogadałabym z kimś ,kto sie zna na ubezpieczeniu zdrowotnym....właśnie sie dowiedziałam,że z moim jest coś nie tak i nie wiem jak to rozwiązać...:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na ubezpieczeniach się nie znam w ogóle / może wiedzma, ona coś w tym działała / , ale chętnie pogadałabym o czymkolwiek , bo inaczej zacznę gadać do obrazów w moim domu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość White Shadow
Witam!!! Nie wiem czy u mnie to depresja czy nie...Chyba nie układa mi się w życiu. Niedawno zostawił mnie facet,na którym bardzo mi zależy,powiedział,że chce żebyśmy utrzymywali przyjacielskie stosunki,że jestem dla niego wyjątkowa i zawsze uczucie do mnie w nim pozostanie,ale nie chce powrotu,mimo że nie ma nikogo innego :( Mam 22 lata,w tym roku przeniosłam się na studia zaoczne-ze względu na Niego...Teraz widzę,że z pracy będą nici (chociażby z tego względu,że zjazdy mam w piątki,soboty,niedziele,często co tydzień). Rodzice powiedzieli,że nie chcą żebym szukała pracy,bo zdążę się jeszcze w życiu napracować. Poza tym mieszkam na wsi,więc perspektywa znalezienia czegoś jest niewielka.Czuję,że nie mam celu w życiu,a wszystkie złe sytuacje,które mnie spotykają są z mojej winy. Znowu (tak,znowu,jak 2 lata temu) przestałam jeść;ważę 39 kg i nie wiem co będzie dalej. Spać też nie mogę,zadręczam się byle czym. Wczoraj usłyszałam od znajomego,że jestem kompletną idiotką,a to dlatego,że uznałam,że nie chcę się z nim dzielić moimi osobistymi problemami.Nie ufam mu i nie mam obowiązku mu się wyspowiadać! Mam 2 przyjaciółki,które są daleko,nawet gdybym chciala gdzieś wyjść to nie mam dokąd i z kim...Każdy ma swoje problemy,a ja czuję się strasznie zagubiona,samotna :( Nachodzą mnie dziwne myśli,że na nic nie zasługuję,nic nie potrafię i że nie spotka mnie juz w życiu nic dobrego. Zawsze sama,gdy wokół tyle szczęśliwych par :( Tkwię w martwym punkcie,boję się przyszłości,że zawsze będę sama. Nie wiem co dalej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brokatek
Witam Was bardzo serdecznie Przepraszam że nie było mnie tutaj przez jakiś czas ale to był strach, tchórzostwo z mojej strony. Uciekłam na kilka dni od tego tematu aby nabrać siły. Udzielanie się w tym temacie nie jest dla mnie obojętne tylko ma duży wpływ na moją psychikę. Zbyt dużo do siebie biorę i później o tym rozmyślam. Wiadomo że walczę sama ze sobą aby osiągnąć jakąś harmonię w swoim związku, jest mi potrzebne dobre słowo i zachęta do budowania czegoś dobrego. A tu spotyka mnie nagle czyjeś rąbnięcie obuchem w łeb - "ty go nie kochasz", "gdybyś go kochała to.." i ten ktoś znika. No i co z tego wynika. No dobrze niech będzie że go nie kocham, to co, no i co z tego, i co dalej ... no i co w związku z tym. Ktoś tak sobie palnie i pójdzie, i jaki z tego wniosek, niech ten ktoś powie co dalej, co radzi rozejść się ? i będzie dobrze ? Poczytałam sobie Wasze wypowiedzi i wiele one mi dały do zrozumienia.. wiele zrozumiałam wydaje mi się że na korzyść dla mnie. Ale o tym napiszę później. Miło mi dziewczyny że o mnie pamietałyście :) Aniu, Wiedźmo, Jabłuszko, Ja*ja* pozdrawiam Was...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jabłko ! gdzie jesteś , miałaś poopowiadać co było u lekarza, jakie są Twoje wrażenia , czy uważasz, że było warto ? Brokatku ! Dobrze , że znowu jesteś , choć lepiej byłoby , żebyś nie miała powodu tu zaglądać. Jeżeli uważasz , że pisanie z nami / pokręconymi, sorry / dołuje Cię dodatkowo , wpędza w zły nastrój i zwiększa problemy, to może lepiej zniknąc. Ale było nam miło z Tobą i chciałyśmy pogadać , wymienić informacje. ja..ja.. A Ty się dziewczyno nie stresuj sama , bo jestem przekonana , że zrobiłaś wszystko dla swojej mamy, stało się co stać się musiało, nie ma w tym Twojej winy i przestań jej w sobie szukać . Piszesz potem byłam w ciąży , to znaczy , że teraz jesteś szczęśliwą mamą, czy dobrze zinterpretowałam Twoje wiadomości . Jeżeli tak , to czy dziecko nie napędza Cię pozytywnie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brokatek
Przeczytałam Wasze posty i zainteresowała mnie wypowiedź ja*ja*... Twoja historia przypomina mi historię u mnie w rodzinie. Moja mama została sama jak ja wyprowadziłam się po wyjściu za mąż. Wzięła wtedy pod opiekę moją babcię czyli swoją mamę. Babcia mieszkała u niej parę dobrych lat ale jak to starość jest nieubłagana i niestety przychodzi z coraz większą siłą. Babcia zmarła w wieku 97 lat ale przed śmiercią były problemy ze zdrowiem bo przecież trzeba na coś umrzeć. Moja mama chodziła przy babci w dzień i w nocy i nie odstępowała jej na krok bo się bala że coś sobie niechcący zrobi. Babcia potrafiła sama np. odkręcić gaz lub się przewrócić. Moja mama rezygnowała z wielu radości w życiu dla dobra swojej matki. Nigdzie nie wychodziła bo martwiła się o matkę a jak już gdzieś byla to szybko uciekała z powrotem bo matka... Jednym słowem zrbiła wszystko aby tej matce pomóc póki żyła. Ja widziałam jak powoli wpada w jakąś nerwicę bo przy takim starszym człowieku to trzeba cierpliwości aby się nim opiekować. Stawała się coraz bardziej nerwowa i popadała w jakąś depresję. Była sama i mało kto mógł jej pomóc. Ja wpadałam też bardzo rzadko bo pracowałam i wracałam późno i też miałam swoje problemy - to tak wyglądało jak się wszystko jakoś kręciło. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę co ta moja mama musiala przeżywać i jak się męczyć. Ona uważała to za swój święty obowiązek opiekować się swoją matką. Już minęło kilka lat od śmierci babci a moja mama wyrzuca sobie że nie zrobiła wszystkiego co mogła dla dobra swojej matki, przypomina sobie z wyrzutami że kiedyś tam źle się do niej odezwała bo zabrakło jej cierpliwości, że nie dopilnowała w czymś tam, że podniosła na nią głos... ja uważam że i tak była aniołem na tyle ile zrobiła. Nieraz widziałam jak płacze z wyrzutów sumienia że nie wszystko zrobiła jak powinna... I chyba to popchnęlo ją w tę straszną nerwicę na którą leczy się już parę lat... a teraz ta choroba ją dopadła... Ja*ja* -- nie wolno tak myśleć że się nie zrobiło tego czy tamtego, bo zawsze się coś znajdzie co nie będzie tak. Byłaś wtedy w takim czasie, w takich okolicznościach i warunkach i na te właśnie warunki zrobiłaś wszystko co było w Twojej mocy... Wiadomo że czasy się zmieniają i życie staje się łatwiejsze i gdyby teraz się zdarzyły tamte sprawy to inaczej by się postąpiło bo jest więcej możliwości. Ale na tamte warunki było tak nie inaczej i robiłaś to co mogłaś najlepiej... Nie obwiniaj się. Ludzie lubią aferki stwarzać aby było o czym gadać. Osądzić można kogoś dopiero jak się znajdzie w takiej samej sytuacji. Aniu -- jak Twoja rocznica ... czy złamałaś się i pierwsza wyciągnęłaś rękę czy ten dzień przeszedł bezszelestnie... Tak sobie pomyślałam jak przeczytałam że z rozrzewieniem wspominasz dawne czasy, czy to nie jest tak że zawsze jak wspominamy dawne chwile to one są wspaniałe, nie ma nic niedobrego w tamtych czasach tylko było pięknie i cudownie. Myślę że na pewno nie było tak pięknie i cudownie tylko my teraz tak to widzimy. Tamte problemy były dla nas bardzo duże ale teraz z dystansu jak się oglądamy wstecz to one giną ich nie ma. Tamte czasy wspominamy jako wspaniałe bo one kojarzą nam się z młodością, która przeminęła i nie wróci. To jest coś nie do zdobycia teraz i nigdy. Wszystko co przypomina nam młode lata jakie by one nie były jest cudowne. Nawet fotografie na które nie mogłyśmy patrzeć 20 lat temu bo uważałyśmy że wyglądamy okropnie, teraz wydają nam się piękne. Uważam że za następne 20 lat to co teraz przeżywamy, nasze problemy to będzie nic. A będziemy uważały że to były piękne czasy, takie młode, mogłyśmy wszystko ale nie zrobiłyśmy, gdybyśmy się cofnęły parę lat to byśmy dopiero mogły to czy tamto... eeehhhh.... A może w tym właśnie tkwi główna przyczyna naszych depresji... Nie zlinczujcie mnie za ten tekst. Wiedźma 🌻 Jabłuszko 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brokatek
Do White Shadow -- jesteś jeszcze bardzo młoda i całe życie przed Tobą. Takie zawody na ludziach możesz jeszcze nie raz doświadczyć. Ja bym nie robiła sobie nadziei na tym chłopaku o którym piszesz. Odetchnij trochę, pobądź sama, znajdź sobie jakąś pasję a będziesz ciekawą osobą i więcej ludzi będzie do Ciebie lgnąć. Do takich załamanych, stękających, narzekajcych mało kto się przysiada bo każdy ma dosyć swoich problemów i nikomu się nie chce słuchać czyichś, Piszę to jako radę w życiu ale nie tutaj na forum. Bo po to jest aby się tu właśnie wyżalić, więc tutaj możesz sobie ponarzekać ile wlezie. Głowa do góry i nie osądzaj ludzi od razu że Cię nie akceptują. Skąd wiesz czy oni nie myślą tego o Tobie. Może myślą ale zarozumiała.. Jak nie pogadasz to się nie przekonasz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Brokatku ! i wszyscy ! Najpierw odpowiem na pytania a pptem odpowiem tak ogólnie co myslę !!! Brokatku !!!! ta rocznica nie była i nie jest dla mnie bez znaczenia jak człowiek , z którym przeżyłam szczęśliwie 29 lat mojego życia . To kawał czasu. W 30-stym się coś pochrzaniło , ale nawet tak obiektywnie patrząc , z jednej strony tyle wspólnych lat a z drugiej trudny rok / ogromny ból , tego nie mogę zaprzeczyć / Co zrobiłam ??? Wysłałam przez pocztę kwiatową / kuriera / kosz z 30-stoma czerwonymi różami w tym jedną na samym fronciezłamaną / dołączyłm bilecik, żeby nie było wątpliwości , że ta 30-sta róża złamała się w transporcie . napisałam , że ta złamana róża to moje złamane serce. Pomyślicie pewn ie / a Wieżdma szczególnie, że jestem wariatką / Ale ja po prostu tak czuję i myślę. Co otrzymałam w zamian ? SMS - jesteś wspaniała . Reszta za chwilę , bo się rozczuliłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem Wam wszystkim co ja myślę, choć proszę weżcie poprawkę na to, ze znowu jestem na dnie / mój M dziś w nocy wyjeżdża na Wyspy Kanaryjskie na wyjazd / prawie służbowy / , ale to ja zostaję z codzienną harówką / tak od grudnia / Co myslę ??? Myślę, że czasami małżeństwo nie wytrzymuje \" próby czasu \" jak Twoje Jabłuszko !!!, jak moje/ cholera!!!!? , smutna to prawda / oczywiście są wyjątki / , ale jak długo można tak ciągnąć , myśleć,tęsknić... i wcale nie chodzi o to , ze ktoś nam przygotuje obiad, zrobi zakupy, wypierze ciuchy , tylko o to , że JEST , tu i teraz , że nie jesteśm y sami i samotni i to jest najważn iejsze. i dla tego warto żyć. Może kiedyś znajdę cel/ jakiś inny niż szczęście mojej rodziny / bo to bez sensu. Gdybym dawno temu nayczyłaa się cenić siebie jak /np. ? Doda / to dziś byłabym innym człowiekiem MOze za chwilę , na razie znowu nie mam siły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość brokatek
Aniu ... uważam że wspaniale postąpiłaś w rocznicę... to był bardzo trafiony pomysł... i nie miej żadnych wyrzutów z tego powodu ... Tak zrobiłaś jak dyktowało Ci serce i przez to jesteś w porządku z samą sobą - a to jest najważniejsze ... Mam takie mieszane uczucia co do Ciebie ... przepraszam Cię ale nie wiem czy Ty się kiedykolwiek pozbierasz z tego wszystkiego. 30 lat to jest kawał czasu i kochać kogoś przez te wszystkie lata to jest coś niesamowitego. A jeżeli ktoś odchodzi po tak długim życiu razem to tak jakby stracił kawałek siebie samego, jak jakaś amputacja lub wydarcie czegoś ze środka siebie... Nie wiem czy jest lepiej dla Ciebie cały czas się łudzić że kiedyś wróci czy lepiej pozbyć się tych złudzeń i odciąć całkowicie od starego świata... Co to znaczy wyjazd prawie służbowy... Pozdrawiam ja*ja*... Jabłuszko... Wiedźma...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Brokatku ! Dzięki, wyrzutów żadnych nie mam , uznałam , że taki postępek jest właściwy i tak zrobiłam. Tak dyktowało mi serce. Myślę, że masz rację brokatku, ja się już z tego nie podżwignę , nie potrafię , nie umiem , ten człowiek , choc mnie oszukał i zdradził jest częścią mnie. Nie umiem i chyba na pewno nie chcę \" wyrzucić go z siebie \" , choć doskonale zdaję sobie sprawę , jak mnie to niszczy. Najgorsze jest to ,że ja mam tą cholerną świadomość , że łudzić się już nie mogę i chyba nie łudze, ale jednocześnie ten etap mojego życia to wciąż otwarta karta. I zrozumcie / choć wiem , to trudne , najbardziej dla mnie / ja nie wiem co zrobić , żeby go zamknąć . Wiem , że to dla mnie najkorzystniejszy wariant , a nie potrafię i nie chcę . Boże Jedyny , zamkna mnie w psychiatryku, jak sie pozbyc tego uczucia , które mnie niszczy ?????. Pomocy !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Wyjechał na Wyspy Kanaryjskie z setką ludzi z firmy , traktuje ten wyjazd jako \" słuzbowy \" - to jego wersja , a jaka jest prawda ?????????????????? Nie mam siły , są chwile, że chcę to wszystko skończyć , bo to nie jest życie I co mnie dalej czeka i po co ??? Co jescze może mnie czekać w zyciu , kiedy postawiłam w swoim jestestwie ołtarzyk dla zdradzacza i nie ma dnia / ba, godziny / , żebym przy nim nie usiadła i nie pomyślała /. Czy takie nienormalne sieją , czy same się rodzą, ? Najgorsze dla mnie jest to , że ja mam dystans do swojej osoby i doskonale wiem , że moje postępowanie i myślenie jest nieracjonalne. Kretynka ????/ czy psychicznie chora ????????????/ Może macie odpowiedż . Anna / w ogromnym stresie /

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eee, nie chce mi się pisać...:( Wiecie jak to jest...Dziś całą noc znowu nie spałam, znowu :( Lekarz zapisał mi lek Asentra na dzień, i Estazolam na noc, na sen... Od poniedziałku chcę zacząć brać. Myślicie, że powinnam ? (wiem, zaczynam bredzić, to moje zdrowie, a ja Was pytam). Sam lekarz taki sobie, raczej nie miły, odwrócił się tyłem jak przyszłam i sobie kubek mył nad umywalką, i zadawał w tym czasie pytania, po co przyszłam itp (choć wszystko miał w kartotece od psychologa na biurku). Powiedział, że dla mnie wg niego najlepsza byłaby poprostu praca... Ja nie wiem...Mam wątpliwości. Praca nie leczy ran, nie pomaga na praoblemy chyba - prawda Ania ??? Zresztą mogę sobie pomarzyć o pracy w tym kraju...jak dotąd. Dodam jeszcze, że podtrzymuję swoją wersję życia - liczy się pieniądz, bo wtedy łatwiej znieść porażkę w związku, można być ponad \"to wszystko\". Pomimo tego co Ania napisała, że mam coś ważnego...Tak, ale najważniejsze jesteśmy my, tak uważam i zdania nie zmienię. A ja mimo wszystko czuję się źle...Mój pierwszy mąż mnie rzucił, taka brutalna prawda...układa sobie życie z nową żoną. Nie jest to dla mnie łatwe i nigdy chyba nie będzie. Drugi mąż owszem, jest, kocha, jest dobrze...ale ma przeszłość, która zawsze będzie wisieć nade mną jak jakiś topór. Poza tym nie tak to miało wyglądać...miał być jeden, jedyny...Nie tak to sobie wszystko wyobrażałam. Nieważne :( Brokatek, Wiedźmia, Ania, Shadow i wszyscy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniu 56
Aniu kochana, jak czytam to o piszesz to mam wrażenie, że to ja sama sprzed kilku lat. Też tak bardzo kochałam, bardzo cierpiałam i mimo, że mam troje dzieci nie widziałam sensu swojego życia w ogóle. Był psychiatra, kilku psychologów,hipnoza, mnóstwo leków, totalna rozpacz, beznadzieja, niemoc, bezsilność. Takie dni jak święta, rocznice ślubu to była gehenna i nie ukrywam jest tak do dziś. Dla mnie światełkiem w tunelu była ciąża mojej córki i perspektywa pojawienia sie w moim zyciu maleństwa. Wtedy zaczęlam pracować nad tym by zmienić swoje myślenie. Wiesz napewno jak to jest gdy myśli natrętnie krąża wokół tylko jendego tematu, gdy nie jesteś w stanie zainteresować się niczym na dłużej niz kilka sekund i znów myślisz tylko o nim, o Waszym malżeństwie itp. Ja zaczęłam intensywnie pracować nad sobą by to zmienic, by móc choć na kilka minut przestać mysleć o tym co bolało tak bardzo, że nie mialam już siły na nic. By ratować siebie zaczęłam powtarzać jak mantrę; jestem wspaniałą, szczęśliwa kobietą, wszystko co się dzieje, dzieje się dla mojego dobra i dobra moich dzieci. Umiem żyć, kochać, a wszystko co w życiu najlepsze jest przede mną. Gdy nie mialam siły mówić tego, klepałam w myślach; Aniele Boże, stróżu mój....... Zresztą nieważne czy to modlitwa czy jakiś znany tekst, ważne by nauczyć się kontrolować swoje myśli. By nie mysleć tylko o tym co nas spotkało bo na dłuższą metę to katastrofa dla Ciebie i Twojego Syna. Zrobiłaś już wszystko by ratować swoje małżeństwo. Twój mąż wie, ze go kochasz i on zdecyduje co dalej. Ty myśl tylko o sobie i dziecku. Płacz, krzycz, gryż ściany by rozładować emocje, ale w jego obecności spokój, opanowanie. On musi wiedzieć, że potrafisz zyć bez niego. Twój mąż Aniu sie miota, sam nie wie czego chce, więc wszystko jest możliwe. Nie proś by wrócił. On wie, że wciąż kochasz, wraz z Tobą straci cząstkę siebie. Po tylu latach dobrego malżeństwa tylko ktoś, kto nie potrafi w ogóle kochać i nigdy nie kochał odejdzie na dobre i zapomni o kilkudziesięciu latach fajnego życia. Ktoś kto kochał prawdziwie przypomni sobie o tym napewno, zrozumie swój błąd i wróci. Aniu pozdrawiam bardzo ciepło. Buziaki dla Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jak przekonać uparciucha...
Księzycowka i inni depresanci tutaj nie znajdziesz pomocy, to jest tylko forum, tu mozecie sie tylko wygadac, wyzalic, tutaj nie ma ani warunkwo ani podejrzewam kompetetentynch ludzi do pomocy. jest cale mnóstwo osób które nie wiedzą, nie rozumieją czym jest depresja i na których życzliwośc niema co liczyć. DEPRESJA JEST CHOROBĄ i jak każdą chorobę nalezy leczyć, wiem co mówię, studiuję psychologię. Więc aby sobie pomóc nalezy udać się do psychologa lub psychiatry(nie potrzeba skeirownaia) aby zasięgnąc fachowej pomocy. Terapia najcżzęśćiej polega na skojarzeniu fachowej psychoterapii ze srodkami farmakologicznymi. Nie nalezy bac sie "psychotropow"-obecne leki nie robia sieczki z mozga, nie zaburzaja funkcjonowania,wiekszosc nie uzaleznia. wazne aby nie traktowac ich jako lek na cale zlo. Pozdrawiam i zachęcam do skorzystania z pomocy fachowca PS.zaraz pewnie ktos napisze ze po prostu robie sobie raklame...zalosne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aniu 56 --> No właśnie, dobrze piszesz. A tak w ogóle to czym jest miłość, czy to nie droga przez życie we dwoje właśnie, na dobre i złe, choćby nie wiem co...podejmujemy decyzję i żyjemy zgodnie z tą decyzją, nawet jak ta największa fascynacja mija...Nie wiem, ja to tak rozumiem, i jestem w szoku, że ludzie się potrafią rozwodzić po tylku latach. Po co taki ktoś w ogóle zawracał głowę kobiecie głowę. Mam nadzieję, że faceci to przeczytają - bo takie przysięganie - na dobre i złe, taka decyzja a potem porzucenie = spieprzenie kobiecie życia. Niestety. I nie wierzę tym co piszą na różnych topikach, że się z tego podniosły, że można żyć dalej wesoło, sratatatata.... :( Sorry, ale mam doła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniu 56
Aniu nie jesteś nienormalna i nie jesteś kretynką. Ty jesteś Człowiekiem dużego formatu, zakochaną Kobietą, która szczerze i prawdziwie kocha. Aniu czas, daj czasowi czas, nic więcej nie zrobisz. Nie wyrzucisz z siebie uczuć, które pielęgnowałaś w sobie ponad 30 lat. Mozesz jedynie nauczyć się z tym zyć, ale na to ptrzeba dużo czasu. Buziaki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do aniu 56. Czekałam na Ciebie , myślałam, że odezwiesz się na mojego maila albo podasz swojego , teraz to nieważne , wazne , że jesteś. Wydaje sie , że mamy wiele wspólnego , z tym , że TY troje dzieci a ja jedno i to adoptowane/ kocham je jakbym urodziła, ćhoć tego uczucia nie znam , bo nie rodziłam, ale Bartłomiej jest całym m oim życiem / , moze właśnie dlatego , że tak bardzo czekałam na nasze dziecko i kiedy się nie udawało, nasz sym skupił na sobie wszystkie najlepsze moje uczucia. Jest całym moim światem. Odnoszę wrażenie, że mnie rozumiesz , a doskonale zdaję sobie sprawę , że uczucia nas wszystkich są bardzo skomplikowane. Niektórzy pomyslą głupota : ale dla mnie nie , człowiek , z którym związałam swoje zycie był i jest dla m nie wszystkim. To mój pierwszy i / nie smiejcie się / jedyny facet w moim życiu / . m oje uczucie do niego jest jaieś mistyczne i nieracjonalne / może dlatego , że sama pochodzę z rozbitej rodziny , że przeżyłam jako dziecko / wtedy były inne czasy / traumę rozwodu rodziców / , powiem coś , co może nie powinnam , ale taki mam dziś nastrój / byłam na rozwodowej sprawie moich rodziców , może miałam 11, może 12 lat , dziś już nie pamiętam wieku , ale ta trauma siedzi we m nie do dziś , Ta trauma zarzutowała na całe moje dorosłe życie / może dlatego tak bronię się przed rozwodem , bo wiem co to zrobiło ze mną / Może nie powinnam tego pisać , myślałam, że odezwiesz się bardziej \" prywatnie \" , ale co tam , trudno. Mój M zna stan moich uczuć , wie , jak bardzo kocha Go syn, nie wie jak to ugryżć, bo chyba chciałby mieć ciastko i zjeść ciastko, , on naprawdę cierpi, zreztą w naszej sytuacji nie ma wugranych . Odezwij się na maila , porozmawiamy. czekam na Ciebie Anna Moje rewelacje były do Was wszystkich kochane też

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jabłuszko ! Odnoszę wrażenie , / może niesłusznie / , że po wizycie u psychiatry jesteś w większej depresji niz bylaś ? Czy nie widzisz w tym sensu ??? Chciałabym , aby było inaczej , choć ja po takiej wizycie wyszłam zdegustowana i z receptą na lek, po którym traciłam kontrolę nad swoją osobą i z przeswiadczeniem , że nikt mi nie może pomóc , bo nikogo szczerze moje problemy nie obchodzą. Ale moze Ty masz lepsze rezultaty, n ie napisałas nic oprócz nazwy leku. Jabłko ! co z Toba , tak szczerze, martwimy się , odpowiedz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×