Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość słońce*24

PROSZĘ,POTRZEBUJĘ WASZEJ OPINII...NIE WIEM CZY SŁUSZNIE ZROBIŁAM

Polecane posty

poczekalnia, my juz jestesmy innymi kobietami, dlatego zwiazek sie rozpada, bo faceci nie poszli w nasza strone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słońce*24
Chodzi o to,ze on od pewnego czasu wiedziła,ze ja chcę abysmy zrobili kolejny krok w naszym związku,że jestesmy na tyle ze soba, że czas coś zmienić:( i mimo to,że wiedziła o tym ,miał czas,nadal nic sie nie zmieniło. ........chce z nim być-bo kocham go nad zycie i wiem,ze to ten facet,i nie chce żałować(jesli odejdę,własciwe juz zrobiłam ten krok) że za rok czy pół...ze nie zaczekłam.On mówi,że po prostu nie lubi nacisku,warunków,terminów......-i chce sam cos zmieniać-mówi,że byc może za niedługi czas...ale nie wiem czy w to wierzyć-choć bardzo chcę :( Poczekalnia..........i co dalej chcesz z tym zrobić,rozmawiałaś ze swoim facetem...masz na tyle cierpliwości,aby trwać w tym związku.Napisz coś wiecej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Słońce, mnie zastanawia pewność, z jaką ty mówisz, że żaden inny, że nikogo już nie pokochasz, a na pewno nie tak mocno... Ja, po swojej ostaniej, największej miłości, tej, która miała być aż do grobu, myślałam tak samo... Do czasu... Żyję i przeżyłam, a związek z moim byłym, który też chciał rodziny i dzieci, ale... coś tam coś tam..., traktuję jako swego rodzaju nauczkę: wierzę bardziej w to, co facet robi, a nie mówi. Banalne, ale prawdziwe: nie wiesz jak ci będzie z kimś innym, bo nie sprawdziłaś. Nie mówię, że masz rzucać na amen PP, ale... nie zamykaj sobie drogi do przyszłości - daj sobie i komuś, kto być może na ciebie czeka, szansę .Może, jesli się rzeczywiście rozstaniecie, za rok albo i wcześniej podziękujesz losowi za nowego faceta, który spełni wszystkie twoje marzenia, zechce realizować z tobą WASZE plany i nie każe ci na nic czekać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość very
frygia...ona go kocha... Nie da się wykasowac uczuć z serca jak numeru telefonu z komórki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poczekalnia
wiecie co znienawidziłam jego matkę za to że zrobiła z niego NIEPEŁNOSPRAWNEGO życiowo a teraz jak ona ma juz wiecej niz 20 lat nadal nie chce mu dać spokoju i cigle mu gada nad głową to straszne ze ludzie swoim zachowaniem potrafia spowodowac takie rzeczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olkaa
A ja tak troche z innej beczki. Strasznie sie boje, że tez będę taką mamusia, dla której każda panienka będzie wrogiem, bo on zasługuje na kogoś lepszego. Oczywiście, to wcale nie oznacza, że usprawiedliwiam tę panią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
very--------> wiem, że go kocha, bo ja kochałam swojego tak samo! Do tego stopnia, że musiałam się po tym rozstaniu leczyć. On zresztą też. Powody naszego rozejścia się były inne, bardziej powazne, ale... nie bez znaczenia był też fakt, że, pomimo 5 lat obietnic (przy rodzinie, znajomych itp.) o ślubie, dzieciach, mieszkaniu, nie zrobił dosłownie nic! Zero! Potem to już nie wiedziałam, gdzie oczy chowac, jak mnie znajomi pytali: \"to kiedy w końcu ślub\"... a potem przestałam go kochać. Chodzi mi o to, że miłośc to nie tylko słowa i deklaracje, ale i proza życia i rozsądek tez jest wskazany przy podejmowaniu decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
frygia ma racje, jak mozesz twierdzic z cala stanowczoscia, ze to TEN, skoro to czlowiek, przy ktorym codziennie czujesz dyskomfort braku stabilizacji i ktory otwarcie Ci powiedzial, ze zna Twoje potrzeby, ale nie moze/nie potrafi/nie chce ich spelniac? ta tak, jakby ktos powiedzial: odrozniam dobro od zla, ale mam to w dupie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poczekalnia
slonce ze mna tak samo, kilka ładnych m-cy byly plany o wspolnym zamieszkaniu , po czym on powiedzial nie ze to jeszcze nie czas. jestesmy razem 3 lata o dzieciach ktore powiedzialam ze chce miec za 3-4 lata nie chcial slyszec mimo ze strasznie go do nich ciągnie i je lubi awantura byla okropna trwala kilka tygodni, teraz po prostu o tym nie rozmawiamy ja czuje sie zawieszona, zyje bo musze ale nic nie mam dla mnie sensu, jestem zrozpaczona, nie wiem ile dam rade jeszcze wytrzymac, ile czekac (on mowi ze na pewno zamieszkamy razem ale ja juz przestaje w to wierzyc choc jest to moim marzenie) wszystko mnie tak wkurza ze hej moje sily i wiara słabną ni wiem co robic naprawde nie wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słońce*24
brzesiaaaa.........tyle,że on nie zakrywa się matką(mówi,ze to nie o nia chodzi-choc ja wiem,że czegoś sie boi z jej strony)ale chbya sam siebie oszukuje że ona nie ma wpływu na jego zycie-nie chce po prostu tego widzieć,że niszczy nasze zycie.......mam tylko nadzieje,że kiedyś przejrzy na oczy:( ja sie do niego nie odzywam...jak narzie,nie zamierzam.On wrecz przeciwnie-nie daje mi zapomniec o swoim istnieniu i ze jest przy mnie:( łudzę sie,że jak do niego dotrze,ze jednak istenieje taka możliwośc że nie bedzie mnie w jego zyciu...to zacznie może w końcu mysleć-może to naiwne,ale co mam zrobić, kiedy tak trudno jest odejść:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poczekalnia
olkaa wiesz co ja przez 1 rok ja sobie usprawiedliwiałam ,ze sie boi, martwi itp potem jak zobaczylam do czego jest zdolna, sprytna, ciagle kombinujaca a przy czym jakie numery wywijała (zawsze z usmiechem na twarzy, z docinkami) to juz przestałam ja usprawiedliwiac ona nie miala dla mnie zadnego szacunku to ja tez go odłożyłam na półeczke :-( a szkoda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie było tak: 1.największa miłość, obustronna 2.to on się za mną nachodził, więc widziałam, że mu zależało 3.deklaracje o ślubie (najlepiej za kilka miesięcy), dziecku (im wcześniej, tym lepiej, wpadka, to nie problem, bo jestem jedyną kobietą na matkę jego dzieci), mieszkaniu (czekało...) 4.opiekuńczy, zrobił pozytywne wrażenie na rodzicach i znajomych, troskliwy, zarabiał (stała praca, dobrze płatna), kupował mi kosmetyki i czekoladki :) , wspólne tematy do rozmowy, super seks... (mój pierwszy facet) Czyli: to TEN! Byłam wniebozwięta. A potem... 1.alkohol (zaraz, zaraz, co się dzieje, tego nie było \"w planie\"!) 2.moja depresja 3.moja terapia 4.przejrzałam na oczy... o NASZYCH planach -cisza... 5.miłość umierała, rozmowy nic nie dawały, a, zdawało mi się, wiedziałam jak mówić, by nie urazić, nie krzyczeć, nie wymuszać... 6.no i umarła, ale jeszczez nim byłam - ze strachu... Aha, wiem, że to jednak nie TEN, bo życie, to nie tylko marzenia, ale i realne sprawy. I dużo innych rzeczy po drodze. Teraz jestem z kimś ponad rok. Nigdy nie żałowałam decyzji o rozstaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poczekalnia
nasz problem jest tak skomplikowany ze nawet mzemy nie wiedziec jak bardzo a jeszcze wchodza w to (przynajmniej u mnie) z buciorami mamusia i tatus a rodzenstwo cos jeszcze dorzuci.... i bół głowy gotowy a moj facet tez presji nie lubi, terminow, (ale zaznacze ze tylko MOICH, bo mamuśki to znosi bez pisknięcia) . no mi juz przestal obiecywac to cz tamto bo najpierw musi wyczuc albo sie spyta co mamusia na to... mam serdecznie dosyć tego związku ale jeszcze sie łudze (choc moze naiwnie ) że nam sie uda, przezwyciężymy to itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam, że obecny facet tez mnie wpieniał, kiedy mówiłam coś o ślubie, miałam niezłą fazę na dziecko rok temu hehehe. Duuuuużo kłótni, ale teraz go doskonale rozumiem... Po co rzucać słowa na wiatr? Po co planować, skoro życie jest nieprzewidywalne? Czasami lepiej jest skupić się na "tu i teraz", niz dostawać pierdolca zamartwiając się o przyszłość (ja tak robię...). Trudno mi się z tym pogodzić, bo ja generalnie uwielbiam planować, ha! :D No ale to ogranicza jednak... No i jego mamuśka - echhhhhhh.... hmmm.... wiem, co to za kobieta, wiem, wiem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słońce*24
poczekalnia...........jesteśmy obie w bardzo podobnej sytuacji...własnie co dalej począć:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość very
no własnie bo Wy chcecie dziewczyny juz "począć" a tu jeszcze nie czas na to...;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurde, czy zwiazek z PP to schemat? frygia, czy taka wielka milosc, ktora rodzi sie szybko i umiera powoli, zawsze tak musi bolec? slonce, frygia ma racje i ja sie pod tym podpisuje: zwiazek, ktory nie ma wiele wspolnego z rzeczywistoscia, z realnym zyciem zostanie przez te rzeczywistosc i to zycie brutalnie zdeptany. im dluzej to deptanie potrwa, tym dluzej bedziesz/bede/bedziemy cierpiec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hihihi, ja tam nie chcę \"poczynać\", co to to nie! :P Słońce, masz taki optymistyczny nik... Może idź do psychologa, to rozjaśnia często myślenie, ale on w sumie zapyta cię o to samo, co my tutaj: czego chcesz? I czy to ma szanse na realizację, tak, byś była maksymalnie w zgodzie ze sobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słońce*24
ehhh...jak mi cięzko:( Musze wyjśc teraz ale za niedługo wrócę.............musze coś z tym zrobić i mam nadzieję,że z Waszą pomocą dojde do właściwego kroku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asia_2
Przeczytalam wyrywkowo i wydaje mi sie, ze jest to typowe uzaleznienie w tym wypadku od matki [to czesto sie zdaza kiedy matka sama wychowuje dzieci, ale oczywiscie nie tylko] i moim zdaniem Twoj chlopak zrealizuje wasze plany kiedy po pierwsze, jego matka sie na to zgodzi, albo po drugie jesli uda sie po fachową pomoc, wczesniej uswiadamiajac sobie w czym tak naprawde lezy problem. Ty sama nie wyrwiesz go z domu, to jest przykre, ale im bardziej bedzie czuł Twoja miłość i Twoje pragnienia do bycia z nim szczesliwą, tym wieksze bedzie narastac u niego poczucie winy wobec Ciebie i matki, a ostatecznie moze to spowodowac stan nie do zniesienia, w konsekwencji ujawniającą sie depresją. To jest zbyt silne przywiązanie polaczone z manipulacja uczuc i tu zadne logiczne tlumaczenia nie wystarcza, bo on zgdzi sie z Tobą, ale nie wykrzesa z siebie siły, aby sie przeciwstawic. I tu wlasnie chodzi o to, zeby specjalista [bo on wie jak dotrzec do takiego czlowieka, jakimi metodami] uniezaleznic go psychicznie od matki. Ludzie z tego wychodza, wiec powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Boli, nie ma innej rady. Jest różny czas, różny ból, różna miłość... Może rodzić się długo i umierać krótko, ale i tak - boli, chyba, że ma się jakiś złoty środek na leczenie ran albo dało się uniknąc wielkiego zaangażowania i oddania praktycznie całej swojej osobowości (ciała i duszy) tej drugiej połówce. Która często potem nią nie jest, a to cholernie boli, ajajajaj...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taka matka i leczenie? :D hehehehe, bez szans! Na terapie grupowe przyjmują ludzi do pewnego wieku, bo potem są... hm... jakby niereformowalni ;) Poza tym - podstawowe pytanie i to nie tylko ze strony matki, ale i pewnie ze strony PP: \"po co mi jakieś leczenie? nie jestem wariatem!! to ty masz problem!! co \"taki \"się zna na naszych problemach?!\" No i tyle w temacie. Ale, fakt, ludzie z tego wychodzą: synowie i matki. W potwornych bólach, ale jednak. Widziałam od strony praktycznej jak wygląda leczenie matki uzaleznionej od dziecka i odwrotnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czekajaaaca tez
witam wszystkie nic dodac nie ujac- rozumiem was bo sama jeste w takiej sytuacji byly rozmowy o slubie, ogladanie pierscionkow.... i cisza... czekam czekam... mieszkamy razem... to wszystko jest dolujace- kocham go, on zapewnia ze tez... jest niezalezny finansowo.... i nie wiem o co chodzi ja nie wiem ile bede jeszcze w stanie czekac.. bo jak jestesmy sami- co kolwiek robimy to ja ciagle zastanawiam sie co jest nie tak ze on jeszcze nie chce... nie potrafie cieszyc sie z naszego zwiazku... wiekszosc jego znajomych jest juz po slubie... rodzice namawiaja go.. a ja rycze......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
takie czekanie to dziwny stan w zlym znaczeniu tego slowa, bo oto nie ma przeciez powodow, by odejsc, ale i nie ma powodow, by zostac. ile jest jednak powodow, by nadal czekac?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czekajaaaca tez
no wlasnie zeby on mial jakies cechy nieporzadane... zachowywal sie nie tak jakbym chciala... ale nie On jest taki jak trzeba....... i co z tego... ilez mozna sie tak meczyc- czekac ? te ostatnie miesiace byly beznadziejne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czekajaaaca tez
rozmowy na temat gdzie pojedziemy za rok na wakacje, jaki samochod kupimy.... czyli mnostwo palnow na przyszlosc RAZEM kiedys drazylam dlaczego nie chce jeszcze slubu- on chce, nawet nie mowil ze jeszcze nie... generalnie chce... teraz dalam sobie spokoj- zebrac o zareczyny- PORAZKA :( to okropne, jak ja mam sie czuc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asia_2
Zgadza się Frygia [psychoterapia nie dziala juz na ludzi po przekroczeniu pewnego wieku, pewnie ta matka tez sie juz nie zalapuje], ale ja mowilam o terapii dla tego chłopaka, nie koniecznie grupowej. Ja znam z autopsji ta indywidualna i efekty takiego dzialania, choc przyznam, ze to proces dość dlugii, ale moim zdaniem bardzo oplacalny. Zgadam sie w calej rzciaglosci, ze matka tego chlopaka dokladnie tak by to skomentowala jak napisalas, dlatego wlasnie chodzi o to samouswiadomienie sobie problemu [jak przy kazdym uzaleznieniu chociażby]. Napisz cos wiecej, bo mnie bardzo zainteresowalo ostatnie zdanie Twojej wypowiedzi dzieki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Swojemu obecnemu facetowi tez swego czasu powiedziałam, że za rok oczekuję wspólnego zamieszkania, potem, za jakiś czas, ślubu i może, kiedyś, dziecka. Teraz mnie to śmieszy. Bo jak sobie pomyślę o zwykłym, codziennym życiu (nie widzimy się zbyt często, zwłaszcza ostatnio), to... wolę jednak poczekać. Tym bardziej, że na razie nie mamy warunków na mieszkanie, a co będzie za rok - trudno powiedzieć, może wyjdziemy zagranicę? A w ogóle jego mamuśka powiedziała, że mieszkanie dostanie ten syn, który się pierwszy ożeni :O Zajefajne zawody, prawda? Nie chodzi mi o to mieszkanie, oboje go od niej nie chcemy, ale o zachowanie tej kobiety! Ech, wpienia mnie ona i tyle!Wiele rzeczy z niestety, odczuwam na sobie, bo on czasami woli ustąpić, niż zbierać gromy na swoją głowę. Poniekąd to rozumiem, a poniekąd nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×