Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Toxyczna

Zycie po toksycznym zwiazku

Polecane posty

życie po toksycznym związku ma jedną wadę, którą udało mi się wyłapać istnieje ryzyko, że \"toksyczny ON\" zechce któregoś dnia spróbować powrotu do nas ja póki co jestem twarda, ale jak długo to potrwa???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dostałam od koleżanki elektroniczną wersję \"potęgi podświadomosci\" oto jej fragmenty, praktycznie, cały rozdział poświęcony małżeństwu; jeśli któraś z was chce dostać całość ( a warto to przeczytać :) ), niech dadzą znać na maila ( jest pod moim nickiem podany); wyjdzie z tego wklejania kilka notek :D ale chyba nie zanudzę was :D \"U podstaw wszelkich kłopotów małżeńskich leży nie­znajomość sił umysłu i ich działania. Wykorzystując prawa umysłu można usunąć wszystkie tarcia między współmałżon­kami. Kto modli się razem, ten razem przetrwa. Rozważanie boskich ideałów, poznawanie praw życia, wypełnianie wspól­nych zamierzeń i wspólnie wytyczonych celów oraz korzystanie z odpowiedzialnej wolności stwarzają warunki dla idealnego małżeństwa, do szczęścia i poczucia więzi, które nierozerwalnie łączy dwoje ludzi. Rozwodowi najlepiej zapobiec zawczasu, a mianowicie już przed ślubem. Nikomu nie można robić zarzutu z tego, że chce się uwolnić od sytuacji nie do zniesienia. Czy jednak musi do niej dojść? Czy nie lepiej zawczasu zwrócić uwagę na przyczyny trudności małżeńskich, czyli uchwycić zło u korzenia? Rozwody, separacje, unieważnienia małżeństw i związane z nimi nie kończące się spory prawne, podobnie jak wiele innych ludzkich problemów, tłumaczyć można nieznajomością relacji między świadomością a podświadomością. Podstawa każdego małżeństwa Prawdziwe i trwałe małżeństwo opiera się na duchowej podstawie. Jest ono sprawą miłości. Uczciwość, szczerość, dobroć i prostolinijność są zarazem warunkiem i wynikiem miłości. Jeśli ktoś żeni się z kobietą wyłącznie dla pieniędzy, pozycji społecznej albo dla dowartościowania siebie, nie zawie­ra prawdziwego małżeństwa. Takie małżeństwo pozostanie tym, czym było na początku: oszustwem, farsą, pustą mas­karadą. Jeśli z kolei kobieta mówi: „Mam dosyć pracy zawodowej, chciałabym wyjść za mąż, żeby się ustabilizować”, wychodzi z fałszywego założenia. Robi zły użytek z praw umysłu i nieprędko zazna szczęścia. Nikt, kto poprawnie zastosuje omawiane w tej książce metody, nie będzie mógł nigdy narzekać na nędzę ani chorobę. W dążeniu do zdrowia, spokoju, radości i wiedzy kobieta nie jest wcale zdana na sukcesy męża, ojca czy brata. Musi jednak poznać drzemiące w jej wnętrzu siły oraz prawa własnego umysłu, będące jedyną niezawodną podstawą bezpiecznej i pomyślnej egzystencji. Jak przyciągnąć idealnego męża Przestałaś być naiwną kobietą, która nie zna działania własnej podświadomości. Wiesz, że wszystko, co jej wpoisz, nabierze w życiu widzialnych kształtów. Wypełnij zatem pod­świadomość żywym wyobrażeniem wszystkich cech, jakie po­winien posiadać twój mąż. Nie ma powodu do rezygnacji. Trzeba działać - jeszcze dziś! Siądź wieczorem w wygodnym fotelu, zamknij oczy, zapomnij o zmęczeniu i codziennych troskach, odpręż się i wpraw w dobry nastrój. Jesteś całkiem bierna i chłonna. Przemów teraz do podświadomości mniej więcej takimi słowa­mi: „Czuję, jak zwraca się ku mnie mężczyzna - uczciwy, szczery, lojalny, wierny, spokojny, szczęśliwy i zamożny. Wszystkie te zalety utrwalają się głęboko w mojej podświado­mości. Kiedy oddaję się ich rozważaniu, stają się częścią mojej jaźni i nabierają kształtów w podświadomości. Wiem, że istnieje nieodparta zasada przyciągania, i ufając jej wzywam teraz mężczyznę, który odpowiada moim podświadomym przekona­niom. Jestem niezachwianie pewna, że wszystko, w co uwierzy moja podświadomość, stanie się rzeczywistością. Wiem, że mogę się przyczynić do spokoju i szczęścia tego mężczyzny. Mamy takie same ideały. On pragnie mnie takiej, jaka jestem, a ja też nie chciałabym go zmieniać. Łączy nas uczucie miłości, wolności i wzajemnego szacunku.” Ucz się tych słów, aż wejdą ci w nawyk. Przeżyjesz wielką radość, kiedy w twoim życiu pojawi się mężczyzna o wymarzo­nych przez ciebie cechach charakteru. Połączy was twoja mądra podświadomość. Rozbudzaj w sobie wszystko, co masz najlep­szego - całą miłość i poświęcenie, do jakiego jesteś zdolna. Miłość, jaką będziesz obdarzać, zostanie ci po stokroć wyna­grodzona.\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Jak mężczyzna przyciąga idealną żonę Tak samo powinien zrobić mężczyzna, posługując się podobnymi słowami: „Czuję, jak zwraca się ku mnie kobieta, z którą doskonale się uzupełniamy. Między nami zadzierzga się głęboka więź duchowa, a nasza wzajemna skłonność stanie się naczyniem boskiej miłości. Wiem, że potrafię obdarzyć tę kobietę serdecznością, spokojem, szczęściem i radością. Zdo­łam wypełnić jej życie samym dobrem. Widzę ją przed sobą. Jest wrażliwa, dobra, wierna, szczera, uczuciowa, pełna spokoju i szczęścia. Coś nieodparcie ciągnie nas ku sobie. Będziemy żyć razem w miłości, prawdzie i pięknie. Przypadnie mi w udziale idealna towarzyszka życia.” Kiedy rozmyślasz tak w skupieniu o upragnionym towa­rzyszu życia i o jego cechach, jego zalety stają się częścią twojej osobowości. Moc porozumiewania, jaką rozporządza pod­świadomość, połączy ciebie i ukochaną kobietę zgodnie z Bo­żym zamysłem. Po co trzeci raz popełniać błąd? Niedawno pewna nauczycielka powiedziała mi: „Byłam trzy razy zamężna i wszyscy moi partnerzy byli bierni, ulegli i nie mieli cienia inicjatywy. Dlaczego ja trafiam wciąż na zniewieściałych mężczyzn?” Spytałem, czy już zawczasu odkryła w drugim mężu niezbyt wyrazistą osobowość. Odrzekła: „Oczywiście, że nie; inaczej nigdy bym za niego nie wyszła!” Najwyraźniej niczego się nie nauczyła po pierwszym błędzie. Nieszczęście leżało w jej własnej osobowości. Miała raczej męską naturę - energiczną i władczą. Podświadomie pragnęła człowieka uległego i bier­nego, który jej pozostawi rolę przywódcy. W postępowaniu powodowała się więc podświadomością, przez co jej skryte wyobrażenia musiały się zrealizować. Musiała teraz nauczyć się, jak przez umiejętną modlitwę rozerwać ten łańcuch przy­czyn i skutków. Jak uwolniła się od negatywnej postawy Najpierw owa niemłoda już kobieta poznała prostą praw­dę: jeśli wierzy, że przyciągnie idealnego partnera, zjawi się on wkrótce w jej życiu. Aby uwolnić się od negatywnych wyob­rażeń i znaleźć naprawdę idealnego towarzysza życia, od­mawiała następującą modlitwę: „Wpajam umysłowi cechy takiego mężczyzny, za jakim tęsknię. Mój idealny towarzysz życia to silna, oryginalna osobowość. Jest po męsku czuły, uczciwy, lojalny, wierny i ma inicjatywę. Przy mnie znajdzie miłość i szczęście. Z radością pójdę za nim, dokądkolwiek zechce. Wiem, że mnie pragnie i ja pragnę jego. Jestem uczciwa, szczera, czuła i dobra. Mam go czym obdarzyć: dobrą wolą, radością, zdrowym ciałem. To samo on da mnie; wszystko jest wzajemnością, ja biorę i daję. Boska mądrość zna tego mężczyz­nę i wie, gdzie on jest. Podświadomość nas połączy - rozpo­znamy się od razu. Ufam mojej podświadomości i wiem, że spełnienie jest blisko. Już teraz z całego serca za to dziękuję !” Modlitwę tę odmawiała codziennie rano i wieczorem. Przejęta szczerością swoich słów miała pewność, że stałe rozmyślanie o idealnym partnerze odmieni także ją - jak obraz w zwierciadle.\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Jej modlitwa została wysłuchana Minęło parę miesięcy. Choć miała duży krąg znajomych i często przebywała między ludźmi, nie poznała nikogo, kto odpowiadałby jej oczekiwaniom. Ilekroć jednak ogarniało ją zwątpienie, powtarzała sobie, że podświadomość ma niezawod­ne sposoby na rozwiązanie każdego problemu. Kiedy jej rozwód się uprawomocnił, podjęła pracę jako pielęgniarka w prywatnym gabinecie lekarskim. Opowiadała mi później, że od pierwszego wejrzenia wiedziała, iż nowy pracodawca to jej wymarzony partner. Najwyraźniej on czuł podobnie: już po tygodniu wspólnej pracy oświadczył się jej i odtąd żyją w szczęśliwym stadle. Lekarz ten nie był bynajmniej typem biernym ani zniewieściałym, ale silnym, bardzo wysportowa­nym mężczyzną na wysokim poziomie intelektualnym i - przy całym swoim liberalizmie - człowiekiem religijnym. Jej marzenie stało się rzeczywistością. Wpajała podświa­domości swój ideał tak długo, aż umysłowo i uczuciowo utożsamiła się ze swoim wyobrażeniem - tak jak pokarm, który przyjmujemy, staje się częścią naszego organizmu. Czy mam się rozwieść? Rozwód jest zawsze indywidualną sprawą, która wymyka się uogólnieniom. Czasami małżeństwo od początku jest wielką pomyłką. Kiedy indziej separacja nie jest żadnym rozwiąza­niem, podobnie jak małżeństwo nie musi być receptą na samotność. Niekiedy rozwód wydaje się jedynym wyjściem, kiedy indziej tylko pogarsza sytuację. Rozwódka może być bardziej szczera, przyzwoita i szlachetna niż niejedna czcigodna małżonka, której pożycie małżeńskie jest już tylko kłamstwem. Rozmawiałem kiedyś z kobietą, której mąż był notowa­nym narkomanem, nie dawał ani grosza na utrzymanie i znęcał się nad nią w najgorszy sposób. Nie mogła zgodzić się z poglądem, że rozwód jest grzechem. Odparłem jej, że małżeństwo jest sprawą serca. Idealne małżeństwo powstaje tylko wtedy, kiedy dwoje ludzi łączy szczera miłość. Jej przejawem jest każde działanie płynące z serca. Kiedy to zrozumiała, klamka zapadła. W głębi serca zawsze wiedziała, że żadne boskie prawa nie każą jej znosić psychicznych i fizycznych tortur tylko dlatego, że zadaje je prawnie zaślubiony małżonek. Jeśli nie wiesz, co robić, módl się o inspirację. Otrzymasz ją na pewno. Idź za wskazówkami podświadomości - ona wskaże ci drogę spokoju.\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Jak można znaleźć się na krawędzi rozwodu Niedawno pewna młoda para, która ledwo przed paroma miesiącami wzięła ślub, postanowiła się rozwieść. Jak się okazało, młody człowiek żył w ciągłym strachu, że żona go opuści; był przekonany o jej niewierności. Takie myśli prze­śladowały go dzień i noc, aż stały się obsesją; jego umysłem owładnęła wyłącznie myśl o rozwodzie. Ponieważ żona instynk­townie czuła jego niechęć, coraz rzadziej potrafiła okazać mu miłość. W zaklętym kręgu tych negatywnych myśli i wyobrażeń ich wzajemny stosunek pogarszał się z dnia na dzień. Oto przykład znanego nam skądinąd prawa przyczyny i skutku, akcji i reakcji. Myśl jest przyczyną, skutkiem zaś reakcja podświadomości. Pewnego dnia młoda kobieta wyprowadziła się ze wspól­nego mieszkania i zażądała rozwodu, co potwierdziło najgorsze obawy jej męża. Rozwód zaczyna się w umyśle Każdy rozwód bierze początek w umyśle danych osób - formalności prawne są jedynie późnym, widocznym tego skutkiem. Serca tych dwojga młodych ludzi przepełniał wza­jemny strach przed sobą, nieufność, zazdrość i gniew. Taka postawa osłabia i wyczerpuje ciało i umysł. Tym dwojgu przyszło więc doświadczyć na sobie, że nienawiść dzieli, a miłość łączy. Zaczęli sobie uświadamiać, jakie błędy popeł­niali w umyśle. Żadne z nich nie słyszało dotychczas o ducho­wym prawie przyczyny i skutku. Nie dostrzegali własnego nadużycia umysłu i skutków, jakie to powoduje. Na moją propozycję młoda para spróbowała uratować swoje małżeń­stwo. Poradziłem im terapię modlitwą. Zaczęli na wszelkie sposoby okazywać sobie miłość, dobrą wolę i gotowość porozumienia. Wieczorami na zmianę czyty­wali sobie psalmy. Jeszcze nie są u końca tej drogi, ale z każdym dniem ich małżeństwo układa się lepiej. Zrzędliwa żona Często żona zaczyna zrzędzić tylko dlatego, że czuje się zaniedbana i pragnie więcej miłości i uwagi. Okazuj zatem żonie więcej zainteresowania i chwal jej zalety tak szczerze, jak na to zasługują. Kiedy indziej nieznośne usposobienie kobiet należy tłumaczyć chęcią urobienia męża po swojemu. Trudno o lepszy sposób, by stracić męża! Współmałżonkom nie wolno wytykać sobie ustawicznie błędów. Powinni raczej chwalić partnera i dziękować mu za wszelkie dobro, jakie w nim i dzięki niemu znajdują. Zgryźliwy mąż Kiedy mąż zaczyna żywić do żony urazę i wypominać jej wszystko, co rzekomo wyrządziła mu słowem i czynem, popeł­nia w pewnym sensie cudzołóstwo. Tak samo bowiem jak niewierny mężczyzna wchodzi w negatywny, destruktywny związek. Ktoś, kto w sercu odrzuca kobietę i wrogo się do niej odnosi, jest niewierny. Łamie bowiem ślub, w którym przy­rzekał jej miłość aż do śmierci. Jeśli ktoś ma skłonność do rozpamiętywania prawdziwych albo urojonych krzywd, powinien pokonać gniew i niechęć. Niech zastanawia się nad sobą; wobec żony powinien być zawsze dobry, uprzejmy i delikatny. Bez trudu uniknie wtedy nieporozumień. Jeśli mąż zacznie dostrzegać zalety żony, uwolni się od destruktywnej zawziętości. Dzięki pozytywnej postawie duchowej poprawi się nie tylko jego związek z żoną, ale i z otoczeniem. Dbaj o wewnętrzną harmonię, a będziesz żyć w zgodzie ze sobą i światem.\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to będzie już chyba kolejna strona :) więc przypominam, ze wklejam fragmenty \"potęgi podświadomości\" z rozdziału poświęconemu małżeństwu :) za nami to już:)? ale może warto przeczytać ze zrozumieniem, zeby nie popełnić kolejnego błędu:) \"Największy błąd Największy błąd popełnia ktoś, kto omawia swoje małżeń­skie problemy z sąsiadami albo rodziną. „Mąż nie potrafi zarobić. Do mojej matki odnosi się okropnie, nic tylko by pił, wobec mnie jest coraz bardziej napastliwy i ordynarny.” Któż nie zna kobiety, która w ten albo podobny sposób nie obmawia męża przed sąsiadami i krewnymi? Problemy małżeńskie omawiaj wyłącznie z doświadczony­mi specjalistami i osobami do tego powołanymi. Dlaczego zależy ci na tym, by jak najwięcej ludzi myślało źle o twoim małżeństwie? Pomijając już to, że roztrząsanie wad i słabości współmałżonka przyswaja te cechy tobie. Kto bowiem wypo­wiada te negatywne myśli, kto je hoduje? Ty! A tacy jesteśmy, jak myślimy i czujemy. Krewni na ogół nie potrafią dobrze doradzić; z reguły przejmują się takim małżeńskim kryzysem i są stronniczy. Należy odrzucać każdą radę, jaka narusza złotą zasadę: „Wszystko, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie” (Mt 7,12). Warto pamiętać, że nawet w najlepszych małżeństwach występują czasem napięcia, nieporozumienia i okresy pewnej obcości. Zachowuj to przy sobie i nie włączaj nigdy znajomych i przyjaciół w swoje problemy małżeńskie. Za wszelką cenę unikaj krytykowania i obmawiania współmałżon­ka. Nie próbuj urabiać żony Mąż, który chciałby zrobić z żony własną kopię, postępuje niemądrze i naraża małżeństwo. Kobieta bowiem odbierze takie próby jako pogwałcenie swojej osobowości. Takie za­chowanie męża wzbudzi w niej sprzeciw, raniąc jej dumę i poczucie wartości. Nic więc dziwnego, że małżeństwo zostaje przez to wystawione na ciężką próbę. Docieranie się partnerów jest oczywiście potrzebne. Jeśli ktoś jednak uczciwie przyjrzy się własnemu wnętrzu, charak­terowi i zachowaniu, znajdzie tyle wad i słabości, że do końca życia będzie miał z czym walczyć. Gdy ktoś mówi: „Chciałbym wychować partnera po swojemu”, wpędza się w niebezpieczne dla małżeństwa kłopoty. Nie ominie go surowa lekcja tego, że każdy człowiek powinien przede wszystkim pracować nad sobą. Trzy kroki, które niosą dobrodziejstwa Pierwszy krok: Drobne tarcia i nieporozumienia staraj się załagodzić jak najprędzej, jeszcze tego samego dnia. Przed pójściem spać nie zapomnij z całego serca przebaczyć wszyst­kiego współmałżonkowi. Zaraz po przebudzeniu pomódl się, by przez cały dzień kierowała tobą powszechna mądrość. Wspomnij przy tym z miłością współmałżonka, rodzinę i całą ludzkość. Drugi krok: Przy śniadaniu razem odmawiajcie modlitwę. Dziękujcie za smaczny i obfity posiłek oraz za wiele innych dobrodziejstw, jakich zaznajecie. Przy wszystkich wspólnych posiłkach unikaj rozmowy o kłopotach albo drażliwych spra­wach. Mów do żony albo męża: „Doceniam wszystko, co dla mnie robisz, i przez cały dzień będę myśleć o tobie z czułością”. Trzeci krok: Mąż i żona powinni co wieczór na zmianę głośno się modlić. Nie traktuj obecności współmałżonka jak czegoś oczywistego. Okazuj mu miłość i szacunek. Zastanawiaj się, jak słowem i czynem sprawić partnerowi radość, zamiast zrzędzić, obmawiać go i krytykować. Najpewniejszym fun­damentem szczęśliwego małżeństwa i rodziny jest miłość, piękno, harmonia, wzajemny szacunek, wiara w Boga i w ludz­kie dobro. Zanim pójdziesz spać, przeczytaj psalm 27. i 91., 11. rozdział listu do Hebrajczyków, 13. rozdział pierwszego listu do Koryntian i inne fragmenty z Biblii, które są źródłem bogactwa dla serca i umysłu. Kto trzyma się zawartych tam zasad, zobaczy, że z roku na rok jego małżeństwo będzie się układało coraz pomyślniej.\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Idalia ❤️ dziękuje za lekturę :D 👄 dla Was dziewczunki kochane

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witma wszystkie dziewczyny...Sciskam mocno. Zycze milego tygodnia, wolnego od trosk. Dziekuje Iddalii :):) za wklejenie fragmentow..Dobrze jest do tego co tam napisane wracac najczesciej jak mozna...powtarzac sobie i powtarzac..... Mnie sie podobal fragment: \"Ktoś, kto w sercu odrzuca kobietę i wrogo się do niej odnosi, jest niewierny. Łamie bowiem ślub, w którym przy­rzekał jej miłość aż do śmierci.\" I to dla mnie jest zdrada!!!!!!! Zycze duzo slonca!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poszedl! W ciagu trzech tygodni ma zabrac reszte rzeczy. Jest mi dobrze! Myslalam, ze zrobi mi sie smutno, ale ja po prostu dociagnelam to do takiego stanu, ze tylko czekalam. Ten rok byl naprawde dlugi i owocny. Przeszlam kompletna metamorfoze. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Idaalia Zaskoczyła mnie Twoja jedna wypowiedź. Rzeczywiście kołacze Ci się gdzieś po głowie choćby w najmniejszym stopniu myśl o powrocie ex męża? Tak by wynikało z Tego co napisałaś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mazurze, całkiem poważnie napiszę gdybym wiedziała, że mój EXcentryczny zmienił się, błagałabym na kolanach o jego powrót, naprawdę: na kolanach; bo nie darowałabym sobie, zeby zaprzepaścić szansę bycia z sobą; on moim mężem będzie do końca życia już raczej dla mnie; że rozwód oficjalny??? co z tego ... mnie nie tylko ślub cywilny z nim łączył - ot papierek poświadczający, ze ja mam jego nazwisko, że odtąd legalnie wszystko należy dla do nas dwojga ... papierek ... ale łączy nas ślubowanie w obliczu najwyższego; tutaj on zostanie już moim na zawsze; to mężczyzna - najwieksza miłość mego życia, to mężczyzna - ojciec mego dziecka; a ja jestem cholernie sentymentalna i przywiązuję się do rzeczy,a co dopiero mówić o ludziach; ja po prostu wiem, znam siebie ... wiem, ze pewne rzeczy nie zmienią się we mnie nigdy raczej ... więc gdyby życie pokazało,że on się zmienił - padłabym przed nim na kolana, poruszyła niebo i ziemię i wszystkich ludzi, aby byli moimi sprzymierzeńcami w tej drodze; i to jest takie moje jakieś, niekiedy tylko ujawniane podświadome marzenie; bo całe lata marzyłam o szczęsliwym domu i rodzinie własnie z nim, bo przez kilka lat to marzenie się spełniało w wiekszym lub mniejszym stopniu, ale szczęsliwie; to tyle jesli chodzi o przypuszczenia i marzenia; rzeczywistośc wygląda zgoła inaczej; nie tylko nic się nie nauczył, nie tylko nic się nie zmienił, ale i pogłębia się w nim to, co było paskudne i nie do zniesienia w nim i dziś już mogę spokojnie powiedzieć, że nie tylko ja tak go postrzegam; jego była już kobieta raczej również; nie wiem co będzie za lat 10, 20 ... może za 20 lat spotkamy się i stwierdzimy,że warto spróbować zestarzeć się spokojnie razem... hmm ... takie oto mam myśli; ale czas pokazuje mi, jak bardzo moje marzenia stają się nierealne, a on z każdym jego czynem - coraz bardziej mi obcy, mi i własnej córce;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i tak pomyslałam sobie teraz, że żal mi własnie, że ta obcość się tworzy ... ja po prostu myslę o nim z żalem ... nie utraconych lat, nie doznanych krzywd - ja o tym już niemal zapomniałam, przebaczyłam, wracać do tego nie chcę; żal - że nie wyszło, że ... echh ... żal, wielki żal niekiedy ściska mnie mocno, że nie ma opcji na bycie z sobą razem, bo było nam długo a potem bywało coraz rzadziej - wspaniale; nigdy z nikim już nie będę stanowić jedności jak z nim i kangurkiem; z nikim już nie staniemy się z nią jedną rodziną; kościł mówi, że elementarną jednostką jest rodzina; rodzina to ja i kangurzątko; nikt więcej; tego mi żal ... tylko my dwie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Idaalio Muszę przyznać, że mnie poruszyłaś. Rozumiem Cię doskonale. Moja żona chyba myśli podobnie, przynajmniej w pewnym stopniu. I niestety nie wierzy na razie w to że mogłoby cokolwiek być inaczej gdybyśmy byli znowu razem. Boi się że wszystko wróciłoby do punktu wyjścia. A ja mimo najszczerszych chęci nie mogę jej z czystym sumieniem obiecać że tak nie będzie. Mogę się starać ale jaki byłby efekt tych starań.....?? Sam do końca nie jestem przekonany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hmm ...mazurze ... aby człowiek zmienił w sobie to, co niedobre w nim i złe, musi mocno chcieć i nie zmieni tego w przeciągu miesięcy ... coś, co roslo latami, nie wykorzeni się w przeciągu kilku miesięcy ...poza tym ... niekiedy pamięć płata nam figle i choć niby już jesteśmy inni, to przy osobie, z którą się rozeszlismy ... może wyleźć z nas to samo, co kiedyś ... przy innych - do końca zycia będziemy stworzeni na nowo przez siebie .... przy tej jednej jedynej, przy tym jednym jedynymn, wylezie bez względu na wszystko to, co kiedyś było ... obawa przed tym trzyma mnie jak na najlepszym łańcuchu przed powazną myslą o ponownym byciu razem ... bo nie jestem w stanie zaufać nawet samej sobie ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was 🌻 Chcialam Wam o czyms powiedziec aczkolwiek boje sie czy to co sie teraz dzieje we mnie nie jest znowu jakas iluzja , zludzeniem ,fantazja. Present❤️kielkuje we mnie, to \"cos\" ma chyba juz z 10 cm:) Nie wiem co sie stalo, znaczy wiem ,ale nie chce mi sie o tym pisac.Przyszedl chyba tem moment.... Zreszta nie znajduje slow na opisanie tego.Kielkuje we mnie obojetnosc,wolnosc,puszcza nierozerwalna nic... Budze sie bez ciezaru jestem lekka...Odzyskalam wzrok... widze spustoszenie w swoim organizmie,swoja chudosc,zniszczona skore,wypadajace wlosy.Widze balagan w domu itd. Widze ze przysyla mi sms na dzien kobiet z zyczeniami a po 3 godz. pyta czy pozycze mu pieniadze.Widze to innymi oczami. Zmienilo sie cos we mnie.... Dostalam zastrzyk od Boga,abym wstala regenerowala teraz organizm i poszla dalej......... czuje sie tak jakbym wyszla z wiezienia,bo to bylo wiezienie....... boje sie aby ten stan mi nie zniknal ....chce go miec bo to jest WOLNOSC........niech kielkuje pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cma: Nic nie mam do napisania poza jednym: Jestesm calym sercem ❤️ z Toba....Pomodle sie za ciebie...:):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mazurze,czytam Cię od początku,pamiętam jak zacząłeś pisać,że walczyłeś,umawiałeś się z żoną na spotkania,rozmowy,które i tak nic nie przynosiły..wiesz,wtedy zazdrościłam Twojej żonie,że ma męża,który chce coś zrobić,który Ją kocha i obiecuje naprawę,ale to było wtedy.. A teraz hmmm powiem Ci brutalnie,jeśli Twoja żona Cię nie kocha,jeśli nie widzi dalszego życia przy Twoim boku,ale podkreślam \"jeśli\",ponieważ Twojej żony nie znam,to ja sobie myślę,że te wszystkie spotkania zaraz po rozstaniu to były takie z litości.. Mój mąż właśnie tak się zachowuje,dzwoni,prosi o rozmowę,chce się umawiać,zaprasza na obiadki,do kina i cały czasa gada,że możemy to naprawić,no może i może naprawiać,ale siebie,bo tego co zrobił mnie, już nie naprawi. Bolesna prawda dla niego samego,że ktoś uwalnia się od kontroli,że traci się coś co miało się w zasięgu ręki,że traci się kogoś na kim można wyładować agresję,że już nie można dokuczyć,poniżyć,potraktować jak szmatę. Wiem,powiesz Mazurze,że Ty tak żony nie traktowałeś,ok,ja tam nie wiem,nie mieszkałam z Wami.. Ale pomyśl sobie,Ty nie traktowałeś tego w taki sposób,a jeśli Twoja żona tak? Od ponad 2 tygodni żyję bez niego,i jest mi dobrze,wolę żyć sama niż przy nim,ja oddycham teraz,odpoczywam po przeżyciach ostatniego roku,jestem spokojniejsza,wrócił sen,i wbrew pozorom,nie nudzę się,on co dwa dni zabiera córeczkę na \"randki\",tesknię za nią wtedy przeokropnie,ale nie mogę zabronić mu kontaktu z dzieckiem,chociaż zastanawiam się gdzie on był przez trzy lata,jaki miał wkład w zajmowanie się córeczką,no jaki?? Może być dobrym ojcem,ale nie chcę aby był już moim mężem,niech będzie tylko Panem wpisanym w dowodzie,nie kocham go,i nie widzę swojej starości przy nim..Owszem,ślubowałam przed Bogiem,i jest to dla mnie bardzo ważne,ale cierpieć za życia?? Czasami sobie powtarzam: sama to sobie wybrałam,nie byłam naćpana!!!! Oj nie byłam.. Nie wiem co mam zapisane w gwiazdach,nie wiem co mnie czeka,ale wiem,że decyzja o odejściu była słuszna,i czegoś się nauczyłam,nauczyłam się konsekwencji,powoli do tego dochodziłam,ale mam nadzieję,że doszłam :) No i niech ta wiosna wreszcie przyjdzie,bo mi ręce marzną :) Pozdrawiam A.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
nONamE Pamiętam tego Twojego posta. Tak mi się wtedy dziwnie zrobiło, może to była nawet irytacja, że moja żona tego nie docenia, że tak mi zależy. :) W swoim odczuciu nie zrobiłem żonie nic takiego co byłoby niewybaczalne. Ale tak jak piszesz ona może to widzieć trochę inaczej. Cóż punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Widzisz u mnie najgorsze jest to, że psuje się mój kontakt z córką. NIestety to już duża pannica i nie pobawię się z nią klockami czy pogram w grę. Gdy byłem pod ręką to mieliśmy dobry kontakt ale teraz te "wymuszone" przez sytuację spotkania są dla nas obojga trudne bo nienaturalne. Ona czuje się w obowiązku spędzić ze mną trochę czasu bo po prostu mnie kocha i ja ją też. Ale te spotkania przez swoją sztuczność są dla nas obojga trudne. Z drugiej strony wiem, że czasem by mnie potrzebowała a mnie akurat nie ma pod reką. Ja wiem że są telefony i internet ale to nie załatwia wszystkich spraw. Nie użalam się specjalnie ale chodzi mi o to że pewne decyzje mają o wiele szerszy kontekst. Boli mnie trochę to, że gdy rozmawiając z żoną poruszam tego typu tematy ona reaguje irytacją. I nie chodzi mi o wywarcie na niej jakiejś dodatkowej presji bo wiem, że to nie ma sensu. Chodzi mi tylko oto żeby trochę spróbowała zrozumieć trudną sytuację w której się znalazłem i wsparła mnie jakoś w poradzeniu sobie z nią bo dotyczy ona nie tylko mnie. Ja teraz staram się ją wspierać zarazem nienarzucając się. Parę razy zwróciła się już do mnie o pomoc i nigdy nie odmówiłem mówiąc na przykład to Twoja decyzja i Twój problem. Liczyłem na podobne zachowanie z jej strony ale niestety tego nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z Mazur pozdrawiam.:):) A dlaczego liczysz na inne zachowania zony? Caly czas chcesz ja zmieniac? hihi! Sciskam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z_mazur
Witaj Present Nie chcę jej zmieniać. Chcę żeby po prostu łatwiej naszej trójce było przejść przez ten trudny okres. Ale rozumiem też że żona obawia się wszelkich zachowań, które ja mógłbym zinterpretować jako pozytywne sygnały skierowane w moim kierunku. Może i słusznie że się tego obawia bo najprawdopodobniej tak bym je zinterpretował. :) Ale chciałem tylko wyżalić się trochę. Bo te sprawy są bolesne dla obu stron.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ćma.. mam nadzieję, ze nadal przeżywasz ten stan i on rośnie... pozdrawiam was :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Raczej mam uczucia takie ze stanelo mi na tych 10 cm :) ale jest to takie stabilne,silne.Nie rosnie mi:) ale umacnia sie tak nalezy to zdefiniowac i dokladam do tego co napisalam wczoraj ze oprocz tego co rosnie czyli co to jest chodzi o nazwe tego co kielkuje:)obojetnosc,wolnosc,nierozerwalna nic(ze sie rozrywa) dodaje dzisiaj jeszcze SILA ,PEWNOSC SIEBIE kolejny dzien budze sie bez ciezaru jest mi lekko.... nie niose na sobie kogos niewidocznego kogos kogo nie moge udzwignac... widzialam sie dzisiaj w witrynie sklepowej bylam wyprostowana a nie przygarbiona nawet sie sobie podobam.... nie mam ochoty zadzwonic bo i po co i o czym bede z nim gadac.... przeszlam dluga droge ktorej on nigdy nie zrozumie a ja nawet nie chce zeby rozumial.... to byla moja walka....jeszcze jest........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Present, idaalia ,widzialna ❤️ dziekuje ze jestescie,ze moge sie tym wszystkim z Wami dzielic nie wszyscy sa na etapie takiego zrozumienia problemu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cma: Napisalas: \"nie niose na sobie kogos niewidocznego kogos kogo nie moge udzwignac.\" Dokladnie tak jest...dokladnie...ciezar z ramion spada...jest coraz lzej, bo jest ZROZUMIENIE...tego nikomu nie mozna wytl;umaczyc...mozna natomiast pogadac dopiero gdy ten ktos to poczul....bo nawet jak odejdzie na chwile...to bedzie chcial wrocic...do tej lekkosci.... Lekkosc zaczyna sie w miejscu, skad odchodza toksyny... Sciskam kochana ❤️ Z Mazur...Ja cie nigdy nie oceniam...wszysycy jestesmy ludzmi...ntomiast probuje dac do mylenia czasem. Tylko tak mozna pomoc - prowokujac do myslenia.... I to nie znaczy ze ja cos wiem...nie...ja wiem jedynie ze wszystko zaczyna sie w NAS. Caly Wszechswiat jest w nas.... w nas sa wszystkie odpowiedzi....trzeba tylko wyzbyc sie toksyn, aby zaczac widziec. Bez toksyn, trudno nawet miec do kogokolwiek pretensje...kazdy robi to co moze...zyje tak, jak jego poziom swiadomosci na to pozwala w danej chwili.. A my nie ponosimy za innych zadnej odpowiedzialnosci, tylko za siebie!!! Wg mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam dopadła mnie grypa, więc i humoru brak, ale usmiecham się do ćmy:) ćmo:) cudowne uczucie, prawda:)? wyzwolenie:) to pozbycie się garba, przysłowiowego \"wrzoda na tyłku\" uskrzydla, prawda:)? doceń to i zapamiętaj, bo to klucz do szczęscia:) kiedy posmakujesz i docenisz, nigdy już nie zechcesz niczego posledniejszego, niczego gorszego, nie zadowolisz się jakimś nędznym substytutem:) poznając wartośc i smak tego tworzysz swoje nowe życie:) pieknieje ci ono z godziny, na godzinę, co:)? mazurze drogi mazurze - przestań mysleć o kimkolwiek innym niż o samym sobie w tym wymiarze, w jakim myslisz; nadal myslisz stereotypem męzczyzny żonatego; ty nie masz zony przy boku; rozeszliście się; co ona ma mysleć, czego ona ma chcieć - to tylko jej, li i jedynie jej sprawa; przestań myslec i mówic, co chciałbyś żeby ona zrobiła, pomyslała i czuła; a w zamian za to zacznij ty coś robić innego i myśleć innego, dla siebie samego, nie dając jej w tym najmniejszej roli, hmmm ??? jeśli nie pogodzisz się z tym, że realną szansą jest wasze niebycie razem do samego końca życia - będziesz ganiał jak osiołek z marchewką uwieszoną przed pyskiem; nie dojdziesz nigdzie i marchewki nie schrupiesz, a świat wokoło będzie się naigrywał z biednego osiołka; mamy nogi po to, by iść nimi do przodu a nie w koło; mamy rozum i własną samoswiadomość, by niekiedy przełknąć slinę i rezygnować z rzeczy, z których cholernie cięzko zrezygnować; mamusssssss - zdycham,a muszę robić sprawozdawczośc; znikam więc; pozdrawiam - idaalia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam wszystkie dziewczyny i oczywiscie pana Z Mazur :):):) A jak ma sie Ja1972 ? :):):). Idaalii zycze powrotu do zdrowia...:):):) Cme sciskam. Zycze udanego, pogodnego weekendu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj mialam piekny dzien. :):):) Jak zawsze w niedziele robie dobry obiad, nakrywam stol na trzy osoby. Przychodzi syn i znajduje sie zagubiona na weekend corka, ktora to odpoczywa po tygodniu spedzonym na studiowaniu socjologii i w weekend \"szlaja\" sie gdzie chce. W te sobote spiewala na zamknietym przyjeciu w pieknym lokalu....spiewala pieknie blusa sama wymyslajac na poczekaniu slowa. A ze jest czlowiekiem mlodym, pelnym entuzjazmu i ciekawosci nowego i nie ma strachu w niej, a jest zdrowy bunt przed nadawaniem etykietek komukowlwiek, wiec spiewa \"siebie\"..... to byl jej sukces. I moj tez. I mojego syna tez. Wszyscy cieszylismy sie bardzo. Tak sie ciesze, ze ona ma to, co obudzilo sie we mnie bardzo pozno - wewnetrzna wolnosc. Kiedys nauczycielka w szkole sredniej powiedziala jej: ...kochane dziecko nie wiem, czy ty wiesz, ze masz to \"cos\"...dzieki czemu nie bedziesz tracic nastepnych 20 lat na dochodzenie do \"tego\". W takich chwilach jestem wdzieczna temu krajowi, ktory jest krajem moich dzieci i moim juz tez...Choc mnie zajelo to troche czasu :):). Kocham ten kraj wlasnie za wolnosc, do ktorej on zacheca... Kocham tez Polske, bo tam spedzilam dwadziescia osiem swoich lat. Rzadko pisze o swoich osobistych sprawach...ale teraz jakos mam potrzebe...szczegolnie, ze moge podzielic sie swoja radoscia.... Pozdrawiam wszystkie dziewczyny..... Ewa z Raju :):):):) Piszesz: \"Życie jest piękne Gdy człowiek przestaje zapierać się samego siebie i udowadniać sobie, ze to co robi jest złe. Wstydzi się samego siebie. Wstydzi się własnych słabości, wstydzi się tego co inni o nim myślą... kieruje się osądem innych ludzi, zamiast znaleźć swoje, tylko sobie właściwe cechy.\" Tak, bo czlowiek ma prawo do bledow, slabosci i do bycia tym kim jest. Po to jest na tej Ziemi, aby byc kim jest. Jedynym i unikalnym. I nie ma obowiazku nikomu niczego udawadniac....i na nic zaslugiwac....Po prostu jest. I jak pozwoli sobie po prostu \"byc\" zaczyna zyc w innej rzeczywistosci.....w innym wymiarze.... W tej nowej rzeczywistosci nikt nie jest w stanie go zranic swoja opinia.....Jak mozna zranic kogos, kto wie kim jest i sie lubi nawet za swoje slabosci? A ze slabosciami to jest tak, ze jak sie je polubi, to one jakos sie same umniejszaja.... Ja , co wieczor przed snem, sie glaszcze...bo zasluguje, aby sie sama utulic.:):):):):):) Pozdrawiam cieplutko Ewa :):):) Co u naszej kochanej zalozycielki topiku Cmy? Sciskam cie Cma....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam U mnie chyba kiepsko bo dwa kroki do tylu jeden do przodu.Jak wiatr zawieje.Chyba nie znam odpowiedzi na bardzo proste pytanie pt;czego chce?a potem wynikiem tego pytania sa dalsze dywagacje typu ze bede modernizowac itd.Motam sie w prawo i w lewo.Bede sie bujac z tym nie wiem ile jeszcze czasu jestem zla ale chyba sama na siebie na swoja glupote na swoje niezdecydowanie na brak konsekwencji na brak umiejetnosci podejmowania decyzji.Nie kielkuje mi roslinka w brzuchu nie rozwija sie nie rosnie ku.... nic sie nie dzieje cofnelam sie..... bo z nim gadam i malo tego jest mi z tym dobrze to u mnie Present jestem chyba niereformowalna ...nie podlalam tego co mialam a moglam nie umie gadac z gora nie wychodzi mi w ogole nie chce mi sie gadac moze jutro mi przejdzie.... ale caluje Was bardzo serdecznie i sciskam lekko mi jest dalej ale mam takie niezdecydowanie i dezorientacje chyba i lekka zlosc ale na co? na siebie i chyba znowu na los i jeszcze jedno jak popatrze na siebie z boku to mam siebie dosyc ile mozna tak sie z tym motac a nie umie cos z tym zrobic nie lubie sie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×