Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

pszenica

jak to jest z tymi facetami...??

Polecane posty

Gość do ech bo kobiety
Rany, chłopaki! Nie wierzę! Nie wiecie jaki jest wasz sygnał, że wam na kobiecie zależy. Twój "ech, bo kobiety" i innych, którzy to czytają. Sami tego nie wiecie! Toż to już jest klęska!!! Koniec topiku koniec świata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chcę dodać owszem
że to prawda, co ktoś tu napisał o flircie. Znajomosć zaczyna się od flirtu, ale OSZUSTWEM JEST FLIRTOWAC Z OSOBĄ, CO DO KTÓREJ WIEMY, ŻE NIC WIĘCEJ NIE BEDZIE. To jest moim zdaniem ta granica.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech bo kobiety to...
do ech bo kobiety - eee...przekomarzasz sie tylko ze mna ;-) ...niesmialo zauwazam, ze prosilas o jeden, uniwersalny sygnal, a nie o moj wlasny. myslisz ze to tak latwo? to podaj mi uniwersalny zawsze jednoznaczny sygnal kobiety... :-) chce dodac owszem - a co jesli obie osoby wiedza juz na starcie ze nic z tego nie bedzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ech bo kobiety
Y..y..y..to rzeczywiście trudne z tym uniwersalnym sygnałem. Jeśli chłopak mnie gdzieś zaprasza, a ja przyjmuję zaproszenie, to to jest dobry znak. Jeśli spędzam z kimś czas, coraz więcej czasu i w ogóle mam dla niego czas, to jest to dobry znak. Jeśli jeszcze na dokładkę sama coś tam inicjuję, jakiś wypad, czy coś takiego, no, to jest bardzo dobry znak. I sądzę, że się wiele dziewczyn pod tym podpisze, ale oczywiście nie wszystkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ech bo kobiety
ale chyba nie napisałam nic odkrywczego i zaczynamy się kręcić w kółko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech bo kobiety to...
to zmienmy temat na cos ciekawszego bo mi sie nudzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech bo kobiety to...
jaka tam u was pogoda... :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wszystko prawda tylko...dlaczego temat waszych odpowiedzi calkowicie zszedl w wiodocego tematu?Dlaczego faceci najpierw okazuja zainteresowanie(..i to przez dosc dlugi czas) a potam jak gdyby nigdy nic rozmyslaja sie i...nawet nie zwracaja uwagi na dziewczyne...I problem pozostaje w jej glowie i to ona sama musi sie z tym wszystkim uporac-musi sama w nieswiadomosci oswoic sie z niewiedza i przejsc nad tym do porzadku dziennego...dopiero kiedy ona zaczyna zachowywac sie wobec niego jak ksiezniczka to koles wraca i znowu zaczyna ja adorowac....co jest z tymi facetami?Insytnkt zdobywcy?!Czy moze zabawa?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ech bo kobiety
Dobranoc, nic się tu juz nie wydarzy. A zeszliśmy z tematu prawdopodobnie dlatego, ze tak było ciekawiej. do "ech, bo kobiety" - pogoda była śliczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do pszenica
Dostałaś już odpowiedź. Tacy faceci są poje... i tyle. Poszukaj sobie normalnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupupupupupupupuuu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech bo kobiety to...
do ech bo kobiety - a u mnie taka sobie. przynajmniej juz zimno nie jest :-) pszenica - czemu jego nie spytasz? jesli nie interesuje cie flirt i szukasz czegos powaznego powiedz mu to prosto z mostu i po klopocie. z facetami to trzeba rzeczowo i konkretnie, a nie jakies podchody i gubienie sie w domyslach. bo tu mozesz podbijac ten temat, my tu mozemy rzezbic w piasku, podsuwac pomysly i tworzyc teorie i nie przyblizysz sie ani o jote to odpowiedzi na twe pytanie. jestem facetem ale nie jasnowidzem. Nie mam pojecia czemu twoj sie tak zachowal... moze bylas zbyt upierdliwa i potrzebowal odpoczynku... ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ech bo kobiety
Ja tak sobie siedzę i myslę, że jeśli to tak jest, ze „dopiero kiedy ona zaczyna zachowywac sie wobec niego jak ksiezniczka to koles wraca i znowu zaczyna ja adorowac” , to po prostu trzeba zachowywać się jak księzniczka, to on będzie przy niej i będzie… No, sami powiedzcie, no, dziewczyną jestem, a rozwiazanie znalazłam i nawet mi takie jakies, logiczne wyszło. :) do " ech bo kobiety" - a pogoda dzisiaj kiepsciutka była.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech bo kobiety to...
tak mi jakos wychodzi, ze na dluzsza mete to o pogodzie to tez...jakby to powiedziec...nudno? :-) Moze ty zaproponujesz jakis temat. A z ta ksiezniczka to dobre, ale mam wrazenie ze zalecac sie moze i bedzie, ale klopot w tym ze do niczego wiecej nie dojdzie, bo jako ksiezniczka ona nie bedzie sie mogla zaangazowac, wiec na dluzsza mete tez klops.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do ech bo kobiety
e…e..widzisz, trochę poszydzę. Ale z ta pogodą, to od razu wiedziałam, ze nudno będzie. Chciałam tylko, żebyś sam na to wpadł. Bo podobno mężczyzna czuje się dowartościowany, czy cos w ten deseń, wtedy, gdy sam dojdzie do czegoś. A nie, że mu to kobieta powie, chociaż ona o tym już wie wcześniej. I proszę, wszystko elegancko się zgodziło, prawdę pisza w tych niektórych poradnikach! Z tą księżniczka racja. Zatem znowu utknęliśmy. Żaden temat mi się nie nasuwa. Chyba się wypaliłam przy tamtym. Wszystko żeśmy już sobie powiedzieli, wszystko wiemy, pobyliśmy trochę razem, no, i doszliśmy do takiego momentu, ze…ciśnie mi się na usta jedno paskudne słowo: rozstanie. Ciśnie mi się, bo przez gardło mi przejśc nie chce. Może, no nie wiem, o filmie jakimś porozmawiamy, o książce, o sąsiadach…albo co widzisz za oknem (widzisz cos teraz, ja nic). Jakaś taka refleksyjna dziś jestem…(he, a to nie jesień )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech bo kobiety to...
a bo z ta pogoda to od poczatku byla taka delikatna sugestia zebys zaproponowala cos ciekawszego :-) nie chcialem wyjsc na takiego gbura co narzuca temat rozmowy... ;-) wole jak to kobieta okresli granice, bo choc kobieta zmienna jest i na dobra sprawe i tak jak przyjdzie co do czego zawsze wychodzi na to, ze to nasza wina, to ryzyko jakby mniejsze :-D ty lepiej jakis syropek na to gardelko albo cos przegryz, zeby to slowo sie jednak nie przecisnelo, bo az mnie zmrozilo. no doslownie migotanie przedsionkow i tak dalej :-) za oknem fajnie. rowne, ladne, grube zaluzje :-) ...tak sobie mysle ze takie tematy to jednak chyba zle. no bo o ksiazkach, sasiadach i filmach to prawie jak o pogodzie... ale skoro refleksyjna jestes to moze o zyciu. twoim lub moim na przyklad...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ech bo kobiety
O, widzę, ładnie się przesliznąłeś, od początku do końca. Jestem refleksyjna, więc o życiu jak najbardziej może być. Dobrze, ze zawęziłeś temat do mojego lub twojego życia, bo sam rozumiesz, inaczej weszlibysmy w kanał nieziemski. No, to od czyjego zaczynamy? Może zapytaj po prostu o coś…albo coś opisz....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech bo kobiety to...
> O, widzę, ładnie się przesliznąłeś, od początku do końca. Dziekuje, dziekuje... 2 siostry - lata praktyki rozmow z kobietami ;-) ...to i szostka z polskiego na maturze :-) > No, to od czyjego zaczynamy? Oczywiscie od twojego. Bo ciekawsze...Przynajmniej dla mnie. >Może zapytaj po prostu o coś… Jak mamy powaznie o zyciu to moze choc imie mi powiesz na poczatek? Choc sam nie wiem...bo musze przyznac ze swiadomosc anonimowosci jest bardzo kuszaca przy rozmowach o zyciu.To moze, tak na rozgrzewke, mi powiesz co myslisz o swoim obecnym zyciu. Zadowolona? Zmienilabys cos? ...qrcze me pytania brzmia troche jak jakas reklama srodka psychotropowego ;-)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ech bo kobiety
O! Z tym imieniem to wykluczone! Az mną szarpnęło! Jak podam ci imię, to przestane być sobą ! (właściwie, to wtedy powinnam zacząc być sobą, ale na tym świecie to się tak wszystko wywraca do góry nogami). Na pytanie o życie odpowiem jutro…z prozaicznej przyczyny, musze isć spać. Wstaję rano, do pracki. (Będę miała, he, he cały dzień, żeby się zastanowić nad odpowiedzią! ) A ty ? Szczęśliwy? Zadowolony? Zmieniłbys cos? Dobranoc… ps. po północy zamieniam się też w okropną wiedźmę i fatalnie mi się pisze na klawiaturze z tymi pazurami :), jeszcze raz dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet bro
Bo widzisz kochana - faceci już tak mają ten typ tak ma echhh brzoskwinia to owoc nie kolor i nie wiemy co to bolerko - czy zrozumiałaś tę dygresję ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech bo kobiety to...
z tym imieniem, to jak napisalem, sam nie wiem czy to dobry pomysl. to ja w takim razie tez dobranoc. bo tez praca. i tez odpowiem jutro. bo tak na goraco to jesli chodzi o zmiany przychodzi mi do glowy wlasnie ta praca... :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goraaaaaaaaaaaaa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ech bo kobiety
To witam dzisiaj. Miało nie być o pogodzie, ale tak mi ćwierkało za oknem, że ojeju! Serce rośnie… Imię…hm..z tym imieniem to jeszcze jedna sprawa. Widzisz, nie mam na imię Ania, lub np. Kasia. Gdybym miała tak na imię, to byłaby prosta sprawa. Co druga dziewczyna tak ma na imię, spoko. Nie mam tez na imię no, dajmy na to Eufemia, co by mnie oczywiście tym samym, natychmiast lokalizowało i demaskowało. To też nie. Jednak, widzisz, ostrożności nigdy za wiele, bo przypominam, to co napiszesz, przeczytać może każdy. A ludziska teraz takie bystre jakieś. A swoją drogą, to chyba bym nie podała prawdziwego imienia. No, nie wiem, dlaczego, ale nie. Czułabym się chyba obnażona. Jakby to imię, to nie wiem, murem warownym było, pojęcia nie mam. A widzisz, co ciekawe, okłamać cię nie chcę. Co do życia…uch …. Jestem chyba z niego zadowolona, i to w tej większej części. No, bo na przykład praca: zmieniać jej nie chcę, chociaż cos bym jednak zmieniła. Ja w ogóle nie mam jakichś strasznych wymagań, co do pracy: ot, żebym z tego normalnie wyżyła,(jakoś sobie radzę), żeby mnie nie zanudziła na śmierć (o, tu się nie mam, co martwić) i żeby mi tak znowu dużo czasu nie zajmowała, bo chronicznie potrzebuję oddzielać pracę od życia osobistego. Żeby tam było tam, ale tu mi się nie wtryniajcie. A z tym to gorzej, bo jednak przynoszę pracę do domu. No, to na razie tyle, lece sponiewierać się do knajpy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech bo kobiety to...
z tym imieniem to spytalem raczej ze wzgledow praktycznych. zawsze to prosciej np. "droga Leokadio!" ;-) niz "droga do ech bo kobiety"...to moze bysmy sobie chociaz nicki zmienili, bo troche bez sensu tak glupio wzdychac za kazdym razem jak mamy cos do powiedzenia ;-) a co do twego zycia to co tu duzo mowic...zawiedziony jestem...to caly dzien nad tym akapitem myslalas? ;-) Mialo byc refleksyjnie i tak dalej, a tu zero tresci...To juz chyba o sasiadach i ksiazkach ciekawiej :-D Moze jak sie troche sponiewierasz, bedziesz bardziej sklonna do powaznych rozmow o zyciu ;-) No dobra...to chociaz ci przyklad dam jak sie pisze o zyciu. Patrz i ucz sie :-) Zacznijmy od zycia profesjonalnego. Jestem specjalista. W dzisiejszym czasach specjalista oznacza kogos, kto jak co dobrze spie*y, to szkody sa wieksze niz jest w stanie odrobic w ciagu calego swego zycia :-). Generalnie lubie to co robie i lubie ludzi z ktorymi pracuje. Ale moja praca ma tez wady. Np. nie zostawia mi zbyt wiele czasu na zycie osobiste. Co gorsze to zycie musze prowadzic raz tu raz tam...znaczy sie jestem bezdomny :-) - zyje po hotelach. W zeszlym roku spedzilem w sumie ok. 2 m-cy w miejscu w ktorym jestem formalnie zatrudniony, a przez reszte czasu bylem w niezliczonej ilosci miejsc w paru roznych krajach. Co gorsza jak na taki rodzaj pracy to zarabiam dosc kiepsko. Tak to juz jest - im sympatyczniejsi ludzie w pracy - tym gorsza placa. W kazdym razie hotele i linie lotnicze zarabiaja o wiele wiecej na mojej pracy dla tej firmy niz ja :-) Dlatego wlasnie mysle o zmianie - a waham sie, bo pieniadze to nie wszystko, a ludzie fajni i praca interesujaca. Jak juz powiedzialem na zycie osobiste nie zostaje mi zbyt duzo czasu... wspomnialem juz o "swiatle mojego zycia". "Swiatlo mego zycia" to dziewczyna, z ktora umowilem sie w sumie kilkanascie razy na kolacje. Wiekoszosc zaproszen przyjela, ale pomimo, ze wedlug ciebie to w miare uniwersalny sygnal, w tym wypadku bys sie pomylila. Bo z powodu moich wyjazdow ta relacja nigdy nie byla szczegolnie intensywna i mam wrazenie, ze juz raczej nie bedzie. To znaczy spotkalismy sie tych pare razy jak oboje moglismy... i to wszystko. Bo jakos nigdy nie wyszlismy poza ten typ rozmowy o pogodzie, ksiazkach i sasiadach :-) (swoja droga to strasznie mnie intryguje ta twoja propozycja rozmowy o sasiadach :-D ) i tak na prawde ani ja jej dobrze nie znam ani ona mnie. I nie daje mi szansy sie poznac...a ja tak z obca baba to po prostu nie moge ;-) ...potrzebuje czegos wiecej by zdecydowac sie na powazna relacje. Wiec w sumie tak sie wozimy. A nie daje mi sie poznac, bo jest tym upierdliwym typem czlowieka ktory nie wyraza swoich opini i jak proponujesz bysmy wspolnie zrobili cos co chce ona to rezygnuje z decyzji i woli zebym wybral ja. Tak wiec nie mam pojecia co lubi i czego chce od zycia ta kobieta! No prawie taki idealny kandydat na ladna kure domowa do pokazywania znajomym i chowania dzieci. Prawie, bo wiem ze na pewno ma swoje zdanie i wcale by tak nie bylo. Ale poniewaz strasznie sie asekuruje w tym wzgledzie i nic mi nie mowi, nie mam pojecia jak by bylo. A ja nie chce sie wiazac z kobieta, ktora teraz mi nic nie powie, a dopiero jak poczuje sie pewnie, zacznie wymagac bym zmienil tysiac rzeczy, ktore wczesniej jej nie przeszkadzaly i ktore akceptowala. I takie to moje zycie. Srednio zadowolony. Mysle nad zmiana pracy i musze zmienic ma kobiete...albo zamienic na inna ;-) To teraz czekam na powazny tekst o twoim zyciu i nie przyjmuje odmowy ani jakiejs partaniny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anka ....... 19.....
ech, ja też nie rozumiem facetów- mam 19 lat była wyjazd klasowy a on wskakiwal mi do łózka ale tylko spalismy obok siebie dwie noce, podrywal mnie, probowal sie zblizyc, dotykac itp. po pijaku (i w sumie na trzeźwo też) byl dla mnie kochany (a podobno co trzeźwy pomyśli to pijany zrobi- zresztą sama juz nie wiem). Niby do niczego nie doszlo jednak zblizylismy sie do siebie (także emocjonalnie). Ale on ma dziewczyne i wtedy tez mial, twierdzi ze ja kocha ale czy zakochany człowiek tak sie zachowuje ? Czy odleglosc partnerki jest az taka wazna ?? Teraz gdy jest blisko niej juz jest inny teraz to widac ze mu na niej zalezy itp. a ja stałam się zwykła koleżanką. Między nami jest ok ale nic więcej. i co o tym myśleć ? Po co to wszytsko robił ? pzreciez i tak nie posunąłby się do niczego więcej skoro ja niby kochał, ale to po w ogole sie do mnie zbliżał...? nic juz nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ech bo kobiety
Tak, to ci przyznać muszę. Tak się wlaśnie pisze o życiu. I słusznie mnie zganiłeś. A ponieważ nie zamierzam odstawić lipy, to sobie będziesz musiał na mój tekst o zyciu cierpliwie poczekać. Nicki sobie pozmieniajamy, tylko jakoś mi nic do głowy nie przychodzi. To może coś wymyśl, specjalisto ! Siadam i piszę…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ech bo kobiety
Swoje życie troszkę lubię. Głównie, dlatego, ze hm…no, jakby to powiedzieć, nie zrezygnowałam ze swoich marzeń w pewnych momentach i mam teraz tego owoce. Ale wtedy, to oj, walka była okropna. Zaznaczam też, ze to była moja walka, moje zwycięstwa, to znaczy dla kogoś innego, to się może błahe wydać, nic nieznaczące, ale dla mnie nie. Na przykład po studiach zostałam w mieście, w którym studiowałam. Pochodzę z małego miasteczka, miłego nawet, ale co z tego, skoro życie w takim miejscu, jest według mnie nie bardzo znośne. Owszem miałam znajomych, przyjaciół, ale jakoś się tak dzieje, ze, gdy zaczyna się już pracować, to to nie jest to samo. Poza tym cześć pozakładała rodziny i trochę się jednak oddalili przepływ nowych ludzi w takim miasteczku jest niewielki, właściwie wcale, no i w końcu po prostu dopada człowieka marazm. Oczywiście dochodzi do tego jeszcze mieszkanie z rodzicami, co po pięcioletnim pobycie poza domem, staje się bardzo konfliktowe. Okropnie tego nie chciałam, uparłam się jak dziki osioł i znalazłam sobie pracę. Ale wiesz, to nie było takie proste. Gdzieś tu jest taki topik, jak poradzić sobie z życiem po studiach, trochę tam dziewczynę na początku obsztorcowano, ze nie przygotowana do życia i takie tam, a to niestety prawda. Ja tez byłam nieprzygotowana, i trudno było mi się znaleźć w nowej rzeczywistości. Inni sobie na wakacje pojechali, a ja musiałam poszukać mieszkania, biegałam po upalnym i zakurzonym mieście i szlag mnie trafiał. A potem takie dni: rano do pracy, potem do pokoju, który wynajmowałam u pewnej babci arystokratki (osobna historia zresztą) i częściowo się nią opiekowałam, ale za to miałam taniej. W ogóle zarabiałam grosze wtedy i nie wiem jak zdołałam się z tego utrzymać, ale zdania nie zmieniłam. Do domu nie wróciłam. A to niestety widzisz było bardzo kuszące. Bo oczywiście nie było lekko, nowa praca, kolejne zmiany mieszkań, poszukiwania współlokatorek, użeranie się z brakiem forsy, to wszystko sprawia, ze na pewnym etapie pojawiła się myśl „A w domu nie musiałabyś tak. Po co ci takie życie. Co, zadowolona jesteś? O to ci chodziło? Co to za sens takie życie? Wszystkich innych stać na różne rzeczy, ciuchy, kino, a ty pół pensji wydajesz na mieszkanie? O taką wegetację ci chodziło?”. Brrr… W dodatku, praca, też no, nie była taka. Pracowałam w zupełnie innej branży, niż moje studia, to raz. A dwa, ta praca była no, nie dla mnie. Trochę się czułam tak jak ty, bo miałam bardzo częste wyjazdy. Gdybyż jeszcze te wyjazdy można było przewidzieć, no to dobra, niech będzie, ale nie. Nigdy nie wiedziałam czy nie dostanę telefonu z pracy, ze mam jechać, np. tegoż samego dnia, w nocy, gdzieś tam, po coś tam, na drugi koniec Polski I tego nie lubiłam. Owszem, lubiłam wyjazdy jako takie, i przyznam, trochę mnie tamta praca zmieniała, bo dla mnie wyjechać gdzieś, samej, nagle, to było dużym stresem. Musiałam się przestawić (albo zwolnić) i zrobiłam się jakaś taka bardziej giętka. Ale. No wiesz. Nie da się w takim życiu nic zaplanować. A ja jestem taką planującą osóbką. A tu się nic nie dało, i mnie to rozwalało, takie życie w stałej gotowości. Ale się nie ugięłam. Teraz mam inną pracę, i znowu to był taki trudny moment, bo zmienić pracę, to też była dla mnie walka, ale się udało. No i nie mieszkam już żadnymi babciami, mieszkam sobie miło. Mam tez miłe grono znajomych, jest dobrze. Teraz powinnam przejść do tej drugiej części, o relacjach damsko – męskich i tu widzisz, zaczyna zgrzytać. Tak już mam jakoś, nie wiem, klątwa jakaś, czy coś, że jak ja się zakochuje, to niestety bez wzajemności, a jak ktoś we mnie , to ja nie mogę, no i nijak z tego wybrnąć. A z nami kobietami to jest tak, ze ta część uczuciowa, ma ogromne znaczenie i relacje z facetami są ważne. Dlatego te dziewczyny, na tych topikach tak się z przeproszeniem plują i płaczą, bo z nami jest tak, ze, jeśli tu zgrzyta, to kładzie się to cieniem na życiu i to dość dużym cieniem. Na tyle widzisz, żeby już nie być z tego życia tak zadowoloną. Szczerze mówiąc tego wam zazdroszczę, ze jak się wam nie układa, to się zajmiecie czymś innym i też będzie (popraw mnie, jeśli tak nie jest). A dla nas to, cholera, całe życie zaczyna nie mieć sensu. Podoba mi się pewien chłopak, to już wiesz. Ale on nie dzwoni, nie pisze, nie utrzymuje kontaktu. Ja zaś tęsknię. Uch… Fajnie, ze sobie tak podróżujesz! Ale z drugiej strony, no rzeczywiście jest się bezdomnym. Nie umiałabym tak. Potrzebuję „domu”, czyli miejsca, do którego wracam. I ludzi, do których wracam. I to w miarę często. No i niestety, nie dziwię się, ze w związku z tym relacja z dziewczyną na tym cierpi. Chyba się po prostu tak na odległość nie da. Codziennie przecież jest coś, co by się chciało komuś bliskiemu powiedzieć, albo, się, he, wesprzeć na jego ramieniu, a jak się tu wspierać na ramieniu, którego nie ma. Widzisz, ona może mieć wrażenie, ze ty sobie latasz po świecie, a jak ty masz czas, to wtedy się z nią spotykasz, ale tak naprawdę to cię w tym jej życiu nie ma. Ja sobie tak dywaguje, nie wiem czy tak jest. Ale no, nie zawsze się wie, co ta druga strona tak naprawdę czuje… Piszesz „jak proponujesz byśmy wspólnie zrobili cos, co chce ona to rezygnuje z decyzji i woli żebym wybrał ja”. A to akurat widzisz jest tak, ze my byśmy chciały, żeby nas chłopak gdzieś porwał i żebyśmy nie musiały myśleć, co robić, żeby się po prostu działo i tyle. Żebyśmy nie musiały myśleć, co dalej, słowem, żeby chłopak od początku do końca coś zaplanował, a my po prostu sobie w tym będziemy. Oczywiście rozumiem, ty jej chcesz zrobić przyjemność, a jak tu zrobić przyjemność, jak się nie wie, co jest tą przyjemnością. Tu nie wiem jak wybrnąć, ale miałam taką historię, ze poszłam na randkę, chłopak się pyta, co chciałabym robić, czy to, czy to, a ja sobie pomyślałam „O jeny, wieje jak cholera, mży do tego, a on mi każe decydować, niechże mnie w końcu gdzieś zabierze, a nie każe mi teraz decydować, bo dość już mam w życiu na głowie i chciałabym się zrelaksować”. Więc właściwie to wychodzi na to, ze on chciał być miły, a to jeszcze pogorszyło sprawę. „No prawie taki idealny kandydat na ladna kure domowa do pokazywania znajomym i chowania dzieci” – my kobiety to mamy przerąbane. Za mądra nie, za pewna siebie nie, za słodka i uległa nie. Żeby umiała gotować i rozmawiać w piętnastu językach. Żeby zawsze dbała o dom, ale jednocześnie była kobietą, która osiąga sukcesy zawodowe. Nie da się. Chłopaki, to się po prostu nie da. „A ja nie chce sie wiazac z kobieta, ktora teraz mi nic nie powie, a dopiero jak poczuje sie pewnie, zacznie wymagac bym zmienil tysiac rzeczy…..Mysle nad zmiana pracy i musze zmienic ma kobiete...”– nie chcesz, żeby cię kobieta zmieniała, a sam ją chcesz zmieniać . A druga rzecz „dopiero jak poczuje się pewnie…” – no, to jest istota poznawania się. Że w którymś momencie zaczynamy czuć się bezpiecznie. I wyłażą z nas te złe, ale i te dobre rzeczy, o których nikt by nas nie podejrzewał. Te naprawdę cudowne rzeczy, które nigdy nie ujrzałyby światła dziennego, gdyby nie to, że „ktoś spojrzał nas z akceptacją i miłością” (a wiem, wiem, jestem górnolotna, ale co mi tam, tak czuję) Jeśli więc „wiem ze na pewno ma swoje zdanie i wcale by tak nie było” to o nią walcz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ech bo kobiety
ucieło moją płomienną wypowiedź...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do ech bo kobiety
i żebyśmy nie musiały myśleć, co robić, żeby się po prostu działo i tyle. Żebyśmy nie musiały myśleć, co dalej, słowem, żeby chłopak od początku do końca coś zaplanował, a my po prostu sobie w tym będziemy. Oczywiście rozumiem, ty jej chcesz zrobić przyjemność, a jak tu zrobić przyjemność, jak się nie wie, co jest tą przyjemnością. Tu nie wiem jak wybrnąć, ale miałam taką historię, ze poszłam na randkę, chłopak się pyta, co chciałabym robić, czy to, czy to, a ja sobie pomyślałam „O jeny, wieje jak cholera, mży do tego, a on mi każe decydować, niechże mnie w końcu gdzieś zabierze, a nie każe mi teraz decydować, bo dość już mam w życiu na głowie i chciałabym się zrelaksować”. Więc właściwie to wychodzi na to, ze on chciał być miły, a to jeszcze pogorszyło sprawę. „No prawie taki idealny kandydat na ladna kure domowa do pokazywania znajomym i chowania dzieci” – my kobiety to mamy przerąbane. Za mądra nie, za pewna siebie nie, za słodka i uległa nie. Żeby umiała gotować i rozmawiać w piętnastu językach. Żeby zawsze dbała o dom, ale jednocześnie była kobietą, która osiąga sukcesy zawodowe. Nie da się. Chłopaki, to się po prostu nie da. „A ja nie chce sie wiazac z kobieta, ktora teraz mi nic nie powie, a dopiero jak poczuje sie pewnie, zacznie wymagac bym zmienil tysiac rzeczy…..Mysle nad zmiana pracy i musze zmienic ma kobiete...”– nie chcesz, żeby cię kobieta zmieniała, a sam ją chcesz zmieniać . A druga rzecz „dopiero jak poczuje się pewnie…” – no, to jest istota poznawania się. Że w którymś momencie zaczynamy czuć się bezpiecznie. I wyłażą z nas te złe, ale i te dobre rzeczy, o których nikt by nas nie podejrzewał. Te naprawdę cudowne rzeczy, które nigdy nie ujrzałyby światła dziennego, gdyby nie to, że „ktoś spojrzał nas z akceptacją i miłością” (a wiem, wiem, jestem górnolotna, ale co mi tam, tak czuję) Jeśli więc „wiem ze na pewno ma swoje zdanie i wcale by tak nie było” to o nią walcz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ech bo kobiety to...
Nooo! O to mi chodzilo! :-) Ciesze sie ze jestes zadowolona z zycia profesjonalnego i z siebie i wierz mi, ze doceniam to co zrobilas i droge ktora przebylas by byc w tym miejscu w ktorym jestes. I doskonale wiem co masz na mysli gdy mowisz o braku mozliwosci zaplanowania cokolwiek w poprzedniej pracy. Tez lubilem miec wszystko zaplanowane. Ale praca oduczyla mnie zbyt wczesnego planowania podrozy (bo potem trzeba i tak wszystkie rezerwacje zmieniac) i pojawiania sie wczesniej na lotniskach. A z tym twoim zyciem osobistym to nie jest przypadkiem tak, ze zakochujesz sie w tych co nie mozesz miec, bo niedostepne cie neci, a tego co przychodzi latwo nie bierzesz pod uwage? (Nie pytam retorycznie, tylko na prawde, bo nie mam pojecia...:-) ). Faktycznie mezczyzni chyba lepiej znosza niepowodzenia milosne, ale tak na prawde nie ma czego zazdroscic. Ty przynajmniej jestes pewna swoich uczuc, a ja... no coz. No bo skoro odrzucenie nie robi na mnie wiekszego wrazenia, to czy rzeczywiscie kocham? I wlasciwie, to moge ci sie nawet przyznac, ze jeszcze nigdy nie bylo tak, bym myslal o jakiejsc dziewczynie, ze chce tylko ja i zadna inna. No i tu sie pojawia klopot - no bo jak tu sie pakowac w zwiazek z dziewczyna, wiedzac ze jej tak na prawde nie kochasz? Z jednej strony staram sie byc uczciwy i nie robic nikomu zbednych nadzieji, ale z drugiej jesli nie sprobuje to nigdy nie bedze wiedzial. Bo moze akurat to ta jedyna, ale ja tego nie wiem, bo nie dalem nam okazji by sie blizej poznac. Mezczyzni tez maja przerabane ;-) Z tym podejmowaniem decyzji. Bo owszem, ja moge zaplanowac randke, moge jej nawet zaplanowac zycie, ale potem feministki powiesza mnie za jaja, bo ja tlamsze, nie pozwalam sie jej rozwinac, bo mysle tylko o sobie i nie pozwalam jej decydowac. Ona nie da mi zadnego znaku czy jej sie podoba mi decyzja, ale i tak jak nie trafie, bedzie mi to miala za zle. Nawet jesli tego nie powie, to bedzie sie w niej kumulowac, az kiedys wybuchnie i z zastawy na 24 osoby zostanie jedna filizanka i cukiernica ;-) I co gorsza bedzie przekonana, ze ten blad zrobilem umyslnie, bo chociaz nic nam prosto w oczy wczesniej nie powiedziala, to przeciez stworzyla i opowiedziala nam cala biblijna przypowiesc i "nawet glupiec domysliby sie co ona chce" :-)...Tylko ze my mezczyzni jestesmy glupsi od glupcow i nie rozumiemy ani przenosni ani zdan warunkowych i przypuszczajacych. I tez nie jest tak, ze nie chce sie zmienic dla kobiety. Doskonale wiem, ze zwiazek jest zawsze jakims kompromisem, ale oczekuje jasnosci w tej kwestii. Chce wiedziec co bede musial u siebie zmienic. Bo bycmoze bedzie wymagac zmienic cos co jest zbyt wazne dla mnie i tylko tracimy czas np. jesli dla mnie jest wazne miec duza rodzine, a ona w ogole nie chce miec dzieci, gdyz pragnie sie realizowac zawodowo, to chyba lepiej jak mi to powie o tym na pierwszych randkach niz poczeka az zabrniemy za daleko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×