Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kalita

Wątpliwości przed ślubem!!!!

Polecane posty

Gość bfvcxn
:) mam nadzieję, że ten artykuł Ci pomógł choć trochę :) Pozdrawiam i również Tobie życzę szczęścia i duuuużo spokoju :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość liluns
hej wam, ja mam slub za niecałe 2 tygodnie, jesteśmy razem 10 lat, między nami chyba zawsze było dobrze, zdecydowaliśmy się na ślub w styczniu/lutym. Od tego czasu wszystko się popieprzyło, tzn jeśli nie rozmawiamy o ślubie to jest tak jak dawniej, ale wszystkie przygotowania sprawiają że odechciewa mi się żyć niestety my organizujemy sobie wszystko sami, mamy wszystko na głowie, dzwonienie, telefony, załatwianie, szukanie, zaliczki i tego typu badziewia, ślub za 2 tygodnie a wcale mnie to nie cieszy biorąc pod uwagę że jeszcze mamy trochę załatwień. chyba tylko to jest powodem mojej frustracji, bo poza tym przecież jest jak było, znamy się jak łyse konie i trudno mówić żeby przygotowania nas zmieniły, pojawiły się też wątpliwości o których inne dziewczyny wspominały, że malzeństwo jest koncem pewnej epoki (początkiem nowej). Już nigdy nie poczuję właśnie tej adoracji nowopoznanego mezczyzny, a moj mężczyzna przeciez nie będzie mnie całe życie zdobywał i zdaję sobie z tego sprawę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przepraszam Cie, ale myslisz ze jak z innym mezczyzna bedziesz kolejne 10 lat to on sprawi ze po tych kolejnych 10 latach bedziesz czula sie zdobywana i podziwiana. wydaje mi sie, ze to co opisujesz to zwykle zmeczenie materialu - przygotowania, bieganinia, zawsze na cos brakuje czasu i pieniedzy. stad nieporozumienia miedzy wami i napieta atmosfera. kazdeo czasem dopada :) wierz mi :) ale przypomnij sobie ze to tylko otoczka, ze z jakiegos powodu przeciez zdecydowalas sie wyjsc za tego czlowieka, i to jest wazne ... i nie sluchaj kolezanek, ktore twierdza ze malzenstwo zmienia zwiazek czy ludzi na gorsze. jezeli tak jest to malzenstwo raczej nie ma wiele wspolnego z taka zmiana, lecz sam czlowiek lub para ... myslisz ze bez slubu by sie nie psulo ... ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety mam tak samo
Witam, Ja mam 2 miesiące do ślubu, dodam że z moim słońcem znamy się ponad 6 lat a mieszkamy razem już prawie 3 lata. Wszystko było OK do momentu kiedy nie zaczęła się organizacja tego ślubu. Już na samą myśl o ślubie, kościele całej tej ceremonii - robi mi się niedobrze. W ogóle się zastanawiam czy ja go jeszcze w ogóle kocham ?? czy to jest ten jeden jedyny facet, budząc się przy nim nie mam ochoty się przytulać ( przynajmniej się do pracy nie spóźniam ;) Ogólnie nic mnie nie cieszy, gorzej wyglądam... Jestem przybita i nie wiem co z tym robić ? Co mam o tym myśleć ?? Z tego co tu piszecie to normalne, wątpliwości pojawiają się w każdym momencie naszego życia. Tylko dlaczego moja kuzynka nie miała żadnych wątpliwości ? Moje koleżanki które wychodziły za mąż szły do ołtarza z taką pewnością jakiej można tylko pozazdrościć ? A może nie mówiły o tym głośno ?? Nie mam pojęcia, czy jest tu ktoś na tym forum kto przeżył coś takiego i jest już po ślubie ?? Czy to się zmienia ? Boję się że padnę przed ołtarzem i słowa nie powiem. Błagam niech ktoś coś napisze .... plissss

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam tylko takie watliwosci jak jako zona i maz poradzimy sobie z prowadzeniem wlasnego duzego domu i ogrodu .to takie watpliwosci natury czysto technicznej. zadnych innych nie mam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sasetka4444
ojjj jak ja wam zazdroszacze, tym które tych watpliwości nie maja. I tym,które maja odwagę skonfrontować swoje wątpliwości z rzeczywistścią. My mieszkamy razem już niemal 5 lat, mamy nawet małego bobasa, a ja chyba z roku na rok mam wiecej watpliwosci. Najpierw zaczelo mi przeszkadzac, ze jeszcze nie mamy slubu, a teraz z kolei staram sie to odwlec w czasie, miesiac po miesiacu, rok po roku, chociaz wiem, ze to nie jest rozwiazanie. Czuje sie, jakbym była w połowie drogi i nie mogła ruszyć ani w jedna ani w drugą stronę. Wspólne dziecko, wspólne mieszkanie, zaprzyjaźnione rodziny które tylko czekają na weselne dzwony, nasze wspólne plany, a w środku tego wszystkiego ja powoli dobijająca trzydziestki, ze swoimi znakami zapytnia,kompletnie w tym wszystkim zagubiona,bez pomysłu na siebie poza tym związkiem :( Najpierw to chyba ja bardziej marzyłam o naszym ślubie, nie mogłam się doczekac oświadczyn. Chyba za długo to trwało, bo juz przestałam czekać, a kiedy nastapiły to nawet sie nie ucieszyłam. Co nas łączy oprócz tego? Przyzwyczajenie. Kiedyś to była wielka miłość, z mojej strony to była ta \'największa w życiu\' .Więc jeśli to nie ten właściwy to kto??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość natka5
już po wszystkim........Wszystko posżło dobrze. Jak przetrwacie przygotowania i dojdziecie do ołtarza to będzie luzik. Ja sie stresowałam jak nie wiem co, jak się ubierałam w suknie. Przeszło mi jak zobaczyłam Jego w drzwiach z kwiatami. Odrazu wszystko opadlo. Trzymajcie się i powodzenia.!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życzę wszystkim szczęścia
ja miałam ogromne wątpliwości - do tego stopnia, że stojąc w urzędzie w myśli miałam tylko jedno zdanie - co ty tu robisz? uciekaj!!!- takie miałam myśli na samej ceremonii. Pamiętam to jak dziś, bo potem miałam straszne wyrzuty sumienia za te myśli bo bardzo kochałam swojego męża i chciałam z nim być. W tym roku minęło 12 lat naszego małżeństwa i nigdy więcej nie miałam takich myśli żeby od niego uciekać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfvcxn
Dziewczyny! Chciałabym przedstawić Wam kawałek swojej historii (kiedyś obiecałam sobie, że zrobię to "ku pokrzepieniu serc":)) Z moim mężem znamy się od około 7 lat. Poznaliśmy się jeszcze w liceum (taka wielka młodzieńcza miłość). Po 5 latach znajomości zaręczyliśmy się (bardzo na to czekałam, marzyłam o tym). Do czasu ślubu chcieliśmy trochę ustabilizować się finansowo i też dojrzeć, więc zaplanowaliśmy go za 2 lata. Pół roku po zaręczynach (gdy zaczęły się pierwsze, ogólne przygotowania) coś zaczęło się psuć. Pewnej nocy obudziłam się przerażona, z tysiącem pytań i wątpliwości - coś się zmieniło. Od tej pory lęk towarzyszył mi ciągle. Płakałam, pytałam... to wszystko bardzo mnie przerosło... Wpadłam w jakiś stan depresyjny - nie potrafiłam żyć normalnie, wszystko straciło sens. Narzeczony denerwował mnie wszystkim - sposobem poruszania się, mówienia, śmiechem - nie umiałam zrozumieć jak mogłam żyć przy nim tyle lat i tego nie widzieć. I nie umiałam się tych nerwów pozbyć... Zawsze wierzyłam, że jeśli ktoś kocha to wszystko przetrwa i to mnie przy Nim trzymało (choć często łapałam się na myśli, że tak naprawdę to mój lęk przed odejściem i przyzwyczajenie). Szukałam pomocy u przyjaciół, w Internecie, w Kościele i u psychologa - a wszyscy mówili, że panikuję i, że to normalne... potem znalazłam stronę, którą wrzuciłam tu wcześniej i dowiedziałam się, że tak wygląda fobia. Zaczęłam z tym walczyć, ale szło opornie. Mimo to nie poddałam się - narzeczony mnie wspierał a ja mu ufałam... Miesiąc temu odbył się nasz ślub. Myślałam, że tego dnia nie będę w stanie funkcjonować z nerwów... a było PIĘKNIE :) Pod ołtarzem popatrzyłam na Niego i słowa przysięgi popłynęły same :) Choć na ślubie czułam się dobrze, potem lęki i nerwy jeszcze wracały i wracają, ale już coraz rzadziej i są coraz mniejsze, a ja coraz częściej czuję upragniony spokój. Czuję, że budzę się po tym koszmarze i mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej :) Chciałam napisać to, by pomóc wszystkim tym, którzy przeżywają podobne katusze (wiem jak głupio brzmi słowo "katusze" przy opisywaniu narzeczeństwa:)) - być może pomogę komuś tak jak kiedyś ktoś pomógł mi :) Pozdrawiam serdecznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fobia przed małżeństwem
miałaś stwierdzoną fobię przed małżeństwem? to można leczyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfvcxn
Nie, nikt nigdy nie nazwał tego gamofobią. Ja sama porównując to co czuję, z odczuciami innych wiedziałam, że mam to samo. Psycholog powiedział, że sposobem na to jest hipnoterapia, ale u mnie nie można jej zastosować bo mam za słabą psychikę... Psycholog powiedział mi też, że to wypadkowa wielu czynników: osobowość (odpowiedzialna, perfekcjonistka, nadwrażliwa, bojąca się wszelkich zmian), rodziny (wychowanie "pod kloszem" - silne przywiązanie do Rodziców) i innych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aud
Jak czytam te Wasze wszystkie wypowiedzi, to czuję się jak by ktoś opisał stan w jakim ja się właśnie znajduję:/ Zaręczyliśmy się w kwietniu i od tego momentu co dzień zadaję sobie pytanie czy dobrze robię? W każdym zachowaniu mojego narzeczonego szukam pretekstu do kłótni:( Spotykamy się często- źle, nie przyjeżdża-nie dobrze!!Sama jestem tym przerażona i nie wiem co mam dalej robić. Wiem, że swoim zachowaniem ranię GO, a na to nie zasługuje! Nawet przygotowywania do ślubu (szukanie sukni, itp.) nie sprawiają mi przyjemności.Pociesza mnie tylko to, że jak widzę nie jestem sama...i że po ślubie wszystko mija:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfvcxn
Dziewczyny dam Wam radę... Kiedy tak fatalnie się czułam robiłam sobie bilans - myślałam o tym, jak się stara, jaki jest kochany... Patrzyłam też na jego wady. Przypominałam sobie jak się czułam gdy nie miałam lęku. I zastanawiałam się, czy rzeczywiście jest taki zły i czy skoro nie chcę z Nim być to czy wyobrażam sobie być z kimś innym...Odpowiedz zawsze brzmiała NIE... Spójrzcie racjonalnie na innych wokół siebie - nikt nie jest idealny... Ja czułam, że każdy inny w tej sytuacji drażniłby mnie 1000 razy bardziej...:) A poza tym - mi pomogły godziny rozmów z nim - codzienne przekonywanie się wciąż na nowo, że się rozumiemy i że potrafimy się dogadać...Godziny spacerów. Aha i unikanie samotności - wtedy przychodzą do głowy najczarniejsze myśli.Pozdrawiam i życzę Wam szczęścia i spokoju :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pablos78
Witam wszystkich i potrzebuje POMOCY!!! Jestem ze swoja narzeczona ponad 5 lat. Do listopada ubiegłego roku wszystko układało sie super. 1,5 temu sie zareczylismy a w sierpniu tego roku ma byc nasz slub. Jednak cos sie zmienilo. Moja narzeczona stracila ochote na slub. Malo tego powiedziala ze nie wie czy mnie jeszcze kocha. Przez caly okres naszego zwiazku bylo przktycznie idealnie. Rzadko sie klocilismy a jak tak to na bardzo krotko.Dodam ze ja mam 32 lata a ona 24. Zdnia na dzien powiedziala ze nie wie czy mnie jeszcze kocha,ze chce przerwy. Nie rozmawiamy juz od 1,5 tygodnia. Jej rodzina bardzo mnie lubi. Jej mama powiedziala,ze nie widzi nikogo innego na moje miejsc. Moja ukochana powiedziala teraz mamie ze nie wie co chce robic w zyciu. Ze serce jej mowi cos innego a rozum cos innego. Co ja mam robic? Czekac az sie odezwie?-a jak tak to jak dlugo? Wiem ze w piatek wybieraja sie do psychologa(narzeczona z mama). Bardzo ja kocham i nie chce jej sracic. Prosze o rady. Czy stan depresyjna przed slubem czy cos innego? Zgory dziekuje i pozdrawiam Paweł

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość an//
Ja wiem na 100% ze własnie z tym człowiekiem chce spedzic reszte zycia :) Ślub za 4 miesiące. Jedyne co mnie martwi to jak sobie poradzimy, czy nam sie wszystko dobrze poukłada ( mój narzeczony niedawno stracił prace). Jedyne moje zmartwienia dotycza kwesti finansowych i czysto technicznych. Jestesmy razem ponad 4 lata

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szeolka
My mamy mieć ślub dopiero w październiku, a ja już nie mogę wytrzymać z nerwów. Mam wątpliwości czy tego chcę, czy to ten i czy w ogóle jestem w stanie wytrzymać z jedną osobą całe życie. Najgorsza jest chyba ta myśl, że może ktoś na mnie czeka, kto naprawdę jest mi przeznaczony, a ja go kiedyś spotkam i co... Przed oświadczynami w ogóle nie pamiętam żebyśmy się kiedykolwiek kłócili, a teraz każde słowo działa mi na nerwy, wszystko mnie irytuje. Powiedziałam mu o tym w tym tygodniu, że nie jestem pewna czy to z nim powinnam być. Była już nawet mowa o rozstaniu, skoro mam takie wątpliwości. Ale stwierdziliśmy, że chcemy być razem. Jednak już następnego dnia znowu pojawił się lęk i czuję, że tak będzie przez kolejne 8 miesięcy (pewnie coraz gorzej). Zastanawiam się, czy te wątpliwości nie są zbyt silne. Być może mój lęk przed małżeństwem bierze się stąd, że mama wiele razy mówiła, że nie jest szczęśliwa. I podświadomie nie wierzę, że można kogoś kochać całe życie. Nawet gdybym się rozstała z narzeczonym i tak z każdym innym byłoby chyba podobnie... bo może nie umiem kochać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfvcxn
szeolka - trzymaj się mocno. Pewnie masz to samo... Kiedy masz te nerwy staraj się patrzeć na narzeczonego trochę bardziej pod kątem rozumu, a nie emocji. Zastanów się - czy wcześniej wasz związek był udany? Czy on jest dla Ciebie dobry? Czy Twoja rodzina go akceptuje, czy może oni też widzą w nim takie wady nie do zaakceptowania? I szukaj towarzystwa - wygadaj się mamie, przyjaciółce - i przede wszystkim rozmawiaj z Nim - tylko nie dołuj go ciągle! Szukaj tego co was łączy, a nie dzieli. Dasz radę! Będę trzymać za Ciebie kciuki, bo wiem jakie okropne jest to, co przeżywasz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szeolka
Dzięki bfvcxn za wsparcie. W międzyczasie udało się przyspieszyć ślub na sierpień. Różnie bywało, od jakiegoś czasu było ok, nawet myślałam, że najgorsze już za mną. Ale od czasu do czasu nachodzą mnie duże wątpliwości (aktualnie też). A zostało 1,5 miesiąca do ślubu. Jak tak dalej pójdzie, to może on zrezygnuje? Chciałabym raz na zawsze się upewnić i dożyć spokojnie do tego dnia, a w zasadzie jest coraz więcej czynników stresujących (coraz większe koszty związane z organizacją wesela, kredyt do spłacenia itp.). Ta cała organizacja jest dla mnie mocno stresująca, bo nie należę do osób zdecydowanych, do tego muszę w ciągu miesiąca znaleźć nową pracę i myśleć jak urządzić mieszkanie (tzn. co kupić, a czego nie). W sumie mam mało czasu dla siebie, ale jednak wystarczająco dużo, żeby ciągle o tym wszystkim myśleć. Chyba powinnam znaleźć sobie zajęcie, które mi to uniemożliwi i pozwoli odpocząć psychicznie. Z drugiej strony nie chcę odsuwać od siebie do końca wątpliwości, żeby później nie żałować. Postaram się napisać jak się to wszystko skończyło. Trzymam kciuki za wszystkich!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bfvcxn
A ja trzymam kciuki za Ciebie... :) Ja na miesiąc przed ślubem po prostu przestałam myśleć - stwierdziłam, że miałam dość czasu na zastanawianie się i, że teraz mogę tylko "płynąć" z prądem... Staraj się patrzeć na narzeczonego racjonalnie: czy macie podobne poglądy na życie, czy jesteście w stanie się dogadać. Myśl o tym, jak on się zachowywał zanim zaczęły się przygotowania do ślubu (Twoje lęki). I nie nastawiaj się, że te lęki przejdą już, natychmiast... Na to potrzeba czasu.. a im mniej będziesz o tym myśleć, tym będzie lepiej. Pozdrawiam Cię ciepło :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martynnaa_24
nie miałam najmniejszych wątpliwości, kocham mojego męża do szaleństwa i poślubiłabym go jeszcze tysiąc razy!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mistrzyni denerwowania się
im bliżej do ślubu, tym więcej wątpliwości. Mi zostało jeszcze kilka miesięcy a już się zaczęło. Im bliżej ślubu tym bardziej odmienne zdanie mamy na różne tematy... Zaczynam się zastanawiać czy my do tej pory w ogóle nie rozmawialiśmy (a jesteśmy ze sobą już kilka lat), czy po prostu wynika to z nerwówki i stresu z przygotowaniami, bo jednak każdy chce by ten dzień był idealny, a każdy chyba ma trochę inne wyobrażenie idealności. mama nadzieję, że to tylko mrzonki, ale co jeśli nie? co jeśli to nie jest TEN? Myślicie, że spieranie się o to jaki rodzaj zaproszenia chcemy, czy jaką komodę kupić do mieszkania (białą czy czarną) jest ważne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość szeolka wiesz
rozwalilas mnie haslem z emoze tam gdzies czeka tobie przeznaczony facet skoro piprzysz takie farmazony znaczy ze nie kochasz tego z ktorym jestes i absolutnie nie waz sie wychodzic za niego za maz raczej chyba z nim jestes z braku laku ze stachu przed samotnoscia z przyzwyczajenia a nie z przekonania ze to ten jestes niedojrzala gowniara i daj spokoj swojemu facetowi oddasz mu przysluge i bedzie mogl znalezc sobie kobiete ktora bedzie pewna ze chce spedzic z nim reszte zycia pisze to ja kobieta mezatka od roku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja przed ślubem świrowałam,ale myślę że i stres w pracy i stres związany samą uroczystością miał także wpływ na mioje zachowanie.a ktoś dobrze napisał-sama zastanów się nad tym,czy chcesz z nim być,czy jest dla ciebie dobry,czy wzajemnie się szanujecie i kochacie,jakbyście się zachowali w trudnej sytuacji np(odpukać!) poważna choroba któregoś z was... ja sama zadawałam sobie te pytania,odpowiedziałam twierdząco i jest ok. chyba każdego z czasem nachodzą wątpliwości :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość m.a
ja jestem ze swoim chlopakiem od 7 lat slub za dwa tygodnie ale ostatnio strasznie sie klocimy wszystko mni w ni denerwuje i wydje mi sie ze on probuje mna rzadzic !nie wiem czy che tego slubu a jednoczesnie nie potrafie odejsc on uwaza ze jezeli dalej sie bedziemy tak klocic to to nie ma sensu on tez jest troche psychiczny wpada w taki szal ze chce mi sie zygac jak na niego patrze i zaraz zaczyna m plakac nie widzi w niczym sowjej winy a przynajmniej tak mowi ja wiem ze ja jestem bardzo nerwowoa i wszystko mi w ni przeszkadza le on na mnie zrzuca wszystko cala odpowiedzilaniosc za wesele za robote papierkowa mamusia go tak nauczyla nie iwem co mama robic moze po slub ie sie zmieni miedzy nami na lepsze gdybym byla mniej nerwowoa to by bylo moze lepiej ale z kolei nie pozwole z siebie robic poslusznego głupka prosze pomóżcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
RATUNKU! czytając niektóre wasze wypowiedzi czuje sie jakbym sama je pisała... jesteśmy razem 5 lat, sama nalegałam na zaręczyny (powiedzmy, że narzeczony jest dość... opieszałą osobą) byłam pewna. Wspólny remont itp. a kiedy dostałam pierścionek magia prysła. Od pół roku non stop sprzeczki i flustracja. Może to wynika właśnie z tej obawy że juz nigdy sie nie zakocham, że go tak doskonale znam i wiem jak bedzie wyglądało moje zycie... Czasem chciałoby się mierzyć wyżej, brać od życia więcej, kochać namiętniej... Tylko czy te marzenia nie spowodują bolesnego upadku? Wybrałam spokojne pewne życie ale nie wiem czy będę się w nim dobrze czuła. pozdrawiam was wszystkie i gratuluję tym którym sie udało ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 85tka
Poczytalam Wasze wypowiedzi i znajduje w nich dużo z tego co sama w tej chwili czuję. Wątpliwości i wątpliwości... Strach, że po ślubie będzie gorzej... że nie będzie całował, nie będzie się starał, że wpadniemy w rutynę... Czasmi sama stwierdzam, że chyba cos ze mną nie w porządku, ale tu Wy mnie trochę podniosłyście na duchu. Może to jest naturalne. W zasadzie prawie każdy człowiek zastanawia się nad przyszłością, tym bardziej tak poważną stabilizacją. Ale wątpliwości nadal są. Jeszcze 4 miesiące do ślubu a ja mówię narzeczonemu, że nie wiem czy chcę, że nie wiem czy kocham. Mieszkamy razem i dopiero ostatnio jest tak, że o wszystko praktycznie mogę się z nim kłócić. Podkreślam JA się kłócę. Na moje "nie wiem czy chcę" on odpowiedział, że za dużo już wydane czym mnie jeszcze bardziej wkurzył... POMOCY...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
najlepsze pytanie zawsze jest "czy patrzac na meza, jego wyglad zachowanie, czy chce zeby tak wygladaly moje dzieci? zeby byly podobne do niego? czy umiem sobie to wyobrazic i czy bede wtedy szczesliwa?" takie pytanie zadal nam ksiadz na kursie malzenskim.. dalo mi wiecej do myslenia niz wszystkie inne.. umiem sobie wyobrazic nasze dzieci, podobne do niego i wiem ze chcialabym zeby byly nawet bardziej podobne do niego niz do mnie (i z wygladu i z charakteru), wiec??? czy ty tez umiesz powiedziec to samo??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Monika- dla swojego szefa bedziesz atrakcyjna do poki bedziesz ''zajeta'' jak sie okaze ze jestes wolna to facet sie ''odkocha'' bo poczujue ze chcesz od niego czegos wiece4j. I radze zdobyc sie na szczerosc bo tak jak tu wielu uwaza,nalezy sie to twojemu facetowi i juz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niedobrynie
Czy Monika zasługuję na drugą szansę?? Czy można kogoś kochać i kłamać prosto w oczy??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×