Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość magdalena....

Trzy lata w związku, marzę zeby z nim zamieszkać, być jego żoną, tymczasem...

Polecane posty

Gość konwalijkaaaaa
jak facet jets z kobieta bez slubu to juz jets za nia odpowiedzialny a zatem to nie to. Jak pozn slub czyli albo smakuja siebie:) albo to nie Ta z ktora chce sie zestarrzec, byc do konca dni:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmęczona tym samym
Przeczytałam cały topik od deski do deski i cieszę się, że nie jestem sama ze swoimi problemami i że ludzie maja podobne dylematy. ja dojrzewam do poważnej decyzji, gdy zaczynam wszystko analizować to po prostu stukam się w głowę i żal ściska mnie za gardło - tyle zrobił nieprzemyślanych posunięć. Tyle rzeczy mnie raniło przez te 6 lat że nie jestem w stanie tego opisać. Boje się podjąć ostateczną decyzzję. Bylismy niedawno razem ponad tydzień na urlopie - i ja dla niego po prostu nie istaniałam. Liczyła się tylko wędka i nowa pasja - łowienie ryb. Osiągnęłam tam po prostu szczyt nerwowości. Teraz gdy o nim myślę to mnie po prostu odrzuca. Ile przeżyłam przez ten rok - ile mi ważeń naserował - to wiecie co? - piszę i po prostu ryczę jak bóbr. To wszystko jest strasznie ciężkie. Zdecydowałam że idę na studia podyplomowe, być może wkrótce zmienię pracę na lepszą - w innej miejscowości - i może to mi uśiwadomi gdzie jest jego miejsce w moim życiu bo nie wiem. On teraz myśli o ślubie??? Dla mnie to jest po prostu strasznie upakarzające!!! Gdy patrzę na inne pary to mam ochotę zacząć wszystko od nowa!!! CHCE BYĆ TYLKO SZCZĘŚLIWA - CHCĘ KOCHAĆ I CHCĘ ŻEBY KTOŚ MI SIĘ ODWZAJEMNIAŁ TYM SAMYM, CHCĘ SZACUNKU, WRAŻLIWOŚCI - PO PROSTU MIŁOŚCI!!! Mam maksymalnego doła ale zdaję sobie sprawę że muszę to skończyć. I wiecie co jest najgorsze - że będzie mi go szkoda - mimo krzywd, mimo wszystkiego!!! Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Magdalenko Odezwij się :) Już nam palce bolą od trzymania kciuków :) Gdyby okazało się, że wasza rozmowa (jeśli zdobyłaś się na odwagę porozmawiać) nie przybrała oczekiwanego przez ciebie obrotu, to nie przejmuj się. Nie myśl, że świat się kończy na jednym człowieku. Nawet nie zdajesz sobie sprawę, że po świecie chodzi pewna ilość ludzi, którzy do ciebie pasują, mężczyzn, z którymi byłabyś szczęśliwa. Czasami są takie przypadki, że kobieta zna dwóch mężczyzn i każdego kocha równie gorąco i ma dylemat, którego wybrać. Kiedyś koleżanka zapytała się mnie, czy pasowaliśmy z moim mężem do siebie (mój mąż to przeszłość). Zasatanowiłam się w tym momencie i doszłam do wniosku, że byliśmy absolutnie przeciwieństwami. Ale kochaliśmy się, dlatego byliśmy papużkami-nierozłączkami. Pierwszy kryzys i rozsypało się nasze małżeństwo. Nie mieliśmy wspólnych cech charakteru. Teraz jestem z człowiekiem tak podobnym do mnie charakterem, że czasami aż wydaje mi się nieprawdopodobne, że tak długo wytrzymywałam ze swoim eksiem. Z obecnym partnerem mamy takie same zainteresowania, lubimy takich samych ludzi, tak samo spedzać czas, nawet w tym samym czasie myślimy to samo. On odczuwa mój niepokój, a ja jego, chociaż nie mówimy o tym, żeby nie zasmucać siebie nawzajem. Mamy to samo spojrzenie na przyszłość. Kiedy mówię, że mam na coś ochotę, to on oznajmia, że przed chwilą pomyślał o tym samym. I vice wersa - w momencie, kiedy mówi o czymś, to ja dosłownie przed chwilą o tym myślałam. Dlaczego o tym mówię? Jeżeli dwoje ludzi nie pasuje do siebie, to związek może trwać, ale nie będzie trwale szczęśliwy. Znam to z autopsji, a latek mam prawie 50. Mam pogodny charakter, a żyłam z człowiekiem ponurym 21 lat i całe szczęście, że nie dałam się mu dobić do reszty. Teraz, będąc z kimś o moim charakterze i upodobaniach, wadach i zaletach, wiem, że życie może być naprawdę piękne. Jest. Czy wy pasujecie do siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziesteczka
Kochana "zmęczona tym samym" ale ja przezyłam to samo , płakałam upokarzał mnie, a kiedy potrzbowł pomocy byłam przy nim zawsze, choć doskonale wie wiem że gdy ja potrzebowłam jego pomocy on mówił ze to są moje fanaberie, niedopasowanowanie?? nie wiem może choc mówi mi że zycia z kimś innym nie wyobraża , tragizm ale chyba nie warto marnować sobie lat dni i miesięcy........... do takiego wniosku doszłam niedawno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziesteczka
tez mu mówiłam że potrzebuję prostego a jakże niezwykłego szczęścia i miłości, ale on tego nie rozumiał, może kiedyś zrozumie co stracił i .... ale mam taką nadzieję że nie złamię się i nie będę miła chwili słabości że mu uwierzę w jego słowabo wiele razy się na nich juz zawiodłam, takie są długie, traumatyczne i toksyczne oraz przechodzone związki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tylko współczuje.... nie wiem co mam ci napisac, to nie jest normalne zachowanie mojąc 27 lat....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziesteczka
ale Magdaleny naszej głównej bohaterki nie ma !!!! Może rozmowa odniosła pozytywny skutek????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgadalena......
jestem, dlugo sie zbieralam zeby tu cos napisac, musialam wszystko przemyslic, zaraz stworze Wam tu esej, to sie wszystkiego dowiecie.:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mgadalena......
Musialam to wszystko przetrawic, zeby napisac tego posta, bo uczucia we mnie sa mieszane. Tam mam umysl zamydlony, ze byc moze racjonalnie nie umiem juz myslec. Prosze o interpretacje przeprowadzonej z nim rozmowy. Tak jak obiecywalam, zdobylam sie w koncu na odwage by odbyz szczera rozmowe. Skonczylo sie na moich łzach, klotni...to ja wrzeszczalam, bo nie moglam sie ze zlosci opanowac. On probowal zalagodzic, choc na poczatku tez czul zlosc. Zlosc - jak stwierdzil za rozpoczynanie takich rozmow. Nie wiem juz czy cos z le robie, czy on taki nadwrazliwy jest, ze po prostu nie lubi zadawanych mu pytan, nie lubi odpowiadac na nie. Wkurzyl sie jak zwykle, ze znou przeprowadzam jakies przesluchanie. Nie chcial gadac, bezczelnie sprawdzal co minute wynik meczu na necie, az mu wylaczylam ze zloscia stronke i zmusilam do rozmowy. Wnioski? 1. Moje peirwsze pyanie bylo tresci, jakie sa jaego plany na pszyszlosc. Jego odpowiedz z grymasem na twarzy - nie mam zadnych planow, zyje dniem dzisiejszym. W nastepnym tygodniu mam zapiernicz w pracy, w przyszlym roku pewnie zmienie prace, innych planow nie mam. Ja mu na to, z ekazdy czlowiek ma plany - ja np. wiaze swoje plany z nim, chcialabym z nim zalozyc rodzine, widze go jako swojego partnera zyciowego, ojca mojego dziecka, chce wpolnego domu dla nas dwojga. On mi na to - ze najwidoczniej nie wszyscy maja plany, bo jego plany az tak daleko w przyszlosc nie wybiegaja. 2. Zadalam mu drugie pytanie - czy widzi mnie w swojej przyszlosci i jaka role mialabym tam pelnic. On mi na to, ze jestem teraz i bede w jego przyszlosci, jako jego kobieta. Wiec sie pytam, co znaczy kobieta - czy zawsze bedzie to na obecnym etapie? On mi na to, z ena pewno sie to zmieni, kiedys, ze widzi mnie jako swoja zone (wydusilam to wrecz z niego) 3. Wpolne zamieszkanie - nawet nie zdazylam wspomniec o miesiacu testowym, bo on sam wypalil: A co chcialbys ze mna pewnie zamieszkac? Ja mu na to, ze tak i ze to chyba normalne po 3 latach, zwlaszcza jak sie ma ku temu warunki..i tu sie zaczyna kluczowa sprawa...... 4. Nie ma mowy o wpolnym zamieszkaniu, rzekl do mnie on w obecnej sytuacji. Powod: jego mama. Obecna sytuacje, w ktorej ja praktycznie po 3 latach znajomosci nie znam jego mamy on uznaje za paranoje, za sytuacje nienormalna, nielogiczna i niewygodna, sytuacje krepujaca mu rece i nogi do dalszych dzialan. Nie moze u mnie zamieszkac, nie moze u mnie nocowac, gdy jego mama nawet nie wie, z kim on tak naprawde sie zwiazal. Wstydzi sie u mnie spac, ze wzgledu na szacunek dla mamy - sypia syb z obca nieznajoma dziewucha. Tak nie moze byc z jego strony. Pytam sie wiec - ze poznam jego mame i ze chyba nie zajmie to kolejnych 3 lat tylko pare miesiecy...pytam sie wiec, czy jak juz poznam ta mame, to czy po tym zcasie ebdziemy juz mogli razem zamieszkac. On mi na to, z enie umie sobie takiej sytuacji wyobrazic co bedzie gdy.....Najpierw trzeba zalatwic punkt pierwszy i dopiero bedzie wiedzial co myslec o punkcie drugim. Mowie mu, z etakiej argumentacji nie rozumiem - ze chyba jak On chce, to wie juz teraz, ze jak juz poznam ta nieszczesna mame, to nei bedzie juz przeszkod. On mi na to: Nie wiem, NA RAZIE NIE CZUJE POTRZEBY BY Z TOBA ZAMIESZKAC.....:o:o:o No tu krew mnie juz zalala, do oczy naplynely lzy. Zranil mnie bardzo mocno. Tlumaczylam mu to co Wy, ze czas odciac pepowine, ze mu w tym pomoge, ze jesli dwoje ludzi sie mocno kocha to chca byc razem, przebywac ze soba, zasypiac przy sobie i sie budzic....ze w tym zwizaku jak widac jedno kocha bardzoej, drugie mniej, ze mamy rozne oczekiwania, z emnie unieszczesliwia i ze to KONIEC! Wiem, mialam nie podejmowac drastycznych decyzji, ale bardzo sie poczulam zraniona. wygonilam go z domu. Wrocil. Nie chcial mnie zostawic w takim stanie, zanocowal u mnie.....Rano podtrzymalam swoja decyzje, znowu sie rozplakalam i powiedzialam, zeby poszedlm zeby mnie juz zostawil na zawsze w tych 4 scianach bo z nim czy bez niego i tak jestem ciagle sama. Nie dalo rady, wiecie? Nie dal sobie tego przetlumaczyc, powiedzial ze nigdzie nie pojdzie, ze nie odejdzie, z emnie kocha za bardzo, ze nie wyobraza sobie zycia beze mnie i ze dopiero w takich sytuacjach widzi, co moglby stracic. Powiedzial, ze musze w koncu zaczac do niego przechodzic do domu, zeby sytuacja stala sie normalna, zeby jego mama w koncu wiedziala z kim syn sie spotyka i wtedy pomyslimy co dalej. 'Nigdy nie mowilem, ze nie chce sie z Toba ozenic' - to jego slowa i ze wszystko po kolei musi byc zalatwiane. Zobaczcie, podstawiony pod sciana zaczal inaczej troche gadac. Teraz sie tylko zatsanawiam, czy to nie puste gadki i granie na zwloke, bo poprzedniego wieczoru jego slowa brzmialy zupelnie inaczej..... I co ja mam zrobic? Jak wczesniej pisalam, od tej rozmowy dawalam nam czas do wiosny.....Jesli do tego czasu nic sie nie zmieni, nie bedzie juz litosci. Teraz tez juz jej we mnie nie bylo, ale on sie zaparl, powiedzial, ze nie odejdzie ode mnie. Przepraszam za literowki, prosze o Wasze opinie, caly zcas chodze i io ty mysle:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdalena..............
Ojej, za malo logiczna i malo gramatyczna budowe zdan tez przepraszam - tam szybko mi mysli kraza po glowie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Magdalenko Czytałaś mój dzisiejszy wpis o 22.45? Poczytaj, a ja tymczasem coś ci skrobnę, to co myślę o całej sytuacji. OK?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdalena..............
Czytalam Twoj post. Widzsz - u nas sie wszystko zgadza, pasujemy do siebie, oprocz tej kluczowej kwestii - mamy rozbiezne pogladay na nasza przyszlosc, przynajmniej na razie. Przezylam juz pare lat temu bolesne rozstanie - pierwsza milosc. Burzliwy zwiazek, burzliwe rozstanie, bol nie do wytrzymania, jedna z wiekszych traum w moim zyciu. Takich traum mialam wiecej, los mnie od dziecka nie rozpieszczal. Niedawno starcilam najblizzsza mi osobe z rodziny - kolejna trauma, jak zniose to rozstanie? Wszystko zniesie czlowiek, bo jest silny, ale czlowiek zdrowy. Teraz cos Ci napisze, o czym jeszcze nie mialam odwagi tu pisac. Ja od 3 lat, a tak naprawde od 10...cierpie na nerwice lekowa - agorofobie, lecze sie domowymi sposobami, nie moge zdobyc sie na lekarza. Nie wiem, czy wiesz co to agorofobia, ale tochoroba kompletnie paralizujaca zycie, sprawiajaca, ze czlowiek boi sie absolutnie wszystkiego, lacznie z wychodzeniem z domu. Tylko w towarzystwie bliskich osob czuje sie pewnie i bezpiecznie. Po tej naszej klotni objawy mi sie nasilily. Ja nie moege byc narazona na stres, boje sie, ze wyladuje na oddziale, jesli odejde teraz od niego. Z drugiej strony obecna sytuacja nie moze twrac wiecznie i tez nie daje mi komfortu psychicznego - to taki ciagle twrajacy, nawarstwiajacy sie stres, ktory tez poteguje moja chorobe. Ja potrzebuje spokojnego zycia, pewnosci,z ejestem kochana, bo inaczej sie nigdy nie wylecze:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Magdalenko Mój partner powiedział mi dzisiaj tak:\" każdy, kto mnie zna wie, że jak czegoś chcę naprawdę, to nie próbuje mi stanąć na drodze.( Tu chodzi o jego sprawy prywatne, intymne, związki. ) Kocham ciebie i nie interesuje mnie, czy ktoś jest temu przeciw, a jeśli popiera mnie, to się z tego cieszę. Sam wiem najlepiej, co chcę i powinienem zrobić. Kochając ciebie nie wyrządzam nikomu krzywdy, więc nawet mnie to nie obchodzi, jeśli ktoś miałby się źle czuć z tym, że jestem z tobą.\" Zadałam mu pytanie, czy ktoś z jego rodziny nie akceptuje naszego związku, to mi tak odpowiedział. Po męsku. Twój chłopak niestety jest zbyt uzależniony od matki. Jeśli waszą przyszłość będzie układał w taki sposób jak ci to przedstawił, a mam tu na myśli to, że najpierw musi mamusię zadowolić, to przygotuj się na to, że wszystkie wasze plany będą tak układane. Pod mamusię. To pierwsze, co mi się nasuwa. Czy naprawdę tego chcesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdalena..............
Wiesz, on do mnie rzekl tak: Nie dziw sie, ze mam wzglad na moja mame, to kobieta, do ktorej ma szacunek, ktroej wszystko zawdzieczam, ktora mnie wychowala, podcza gdy ojciec zalozyl sobie druga rodzine i mial wszystko w udpie. Ja nie moge sie od niej odciac tak z dnia na dzien i wyprowadzic sie do kobiety, ktorej nawet nie zna....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Magdaleno Odpocznij od swojego chłopaka. Dajcie sobie trochę odetchnąć. Zachęcam cię do przeczytania książek Josepha Murphy, np. \"Potęga podświadomości\" i \"Energia z kosmosu\" (trochę śmieszny tytuł, ale treść świetna). Znajdziesz tu trochę wskazówek dla siebie, sama się do nich stosuję i efekty są zadziwiające. To że jesteś chora nie ma znaczenia, nie powinnaś się uzależniać od maminsynka i nieprawidłowych z nim relacji. Może to on nasila objawy twoich dolegliwości? Nie mam pojęcia, jak cię namówić do wizyty u lekarza i rozpoczęcia terapii? Czy masz jakąś przyjaciółkę lub kogoś w rodzinie, komu mogłabyś się zwierzyć i poprosić o zaprowadzenie do specjalisty? Żeby cię wziął za rączkę i zaciągnął na siłę? Znam osobę, która ma podobną chorobę, poddaje się terapii i jest przemiłą i pogodną osobą. Co o tym myślisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdalena..............
Powiedzial mi tez jeszcze, ze zle to rozegralam (choc nie gram z nim w zadna gre przeciez:o)....ze najpierw powinnam zaczac do niego do domu przychodzic, a dopiero pozniej zaczac rozmowe na temat wpolnej przyszlosci. Czy ktos uwaza, ze on ma racje z takim podejscie? Moim zdaniem (moge miec zamydlone oczy) ma troche racji, powinnam znac najblizzsza mu osobe, jego mame i ze pod tym wzgledem on zawalil sprawe nie przyprowadzajac mnie do swojego domu przez 3 lata, ale....gdyby w naszej rozmowie powiedzialby - tak, chce z Toba byc, kocham Cie, chce z Toba stowrzyc dom, zamieszkamy razem w krotce, tylko poaznaj moja matke. Nieee!!!! Takie slowa nie padly, za to padly inne gorzkie - nie czuje takiej potrzeby, nie mam planow, nie wiem, co dalej bedzie, tzn na pewno cos bedzie, ale nie wiem co i nie wiem kiedy:( Smutne to i dolujace.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdalena..............
Dziekuje Chaber za cieple slowa. Najblizsza mi osoba jest moja ciocia, nic nie wie o moich problemach, ale zamierzam ja oswiecic. Zadzownie do niej i poprosze, zeby przyjechala. Mam dosc ukrywania swojego bólu, niepewnosci, lekow. Wiem, nie moge sie od niego uzalezniac. To tylko nerwica, od tego nikt nie umarl, to sie leczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matka natłukła mu do głowy, jaki to potwór z jego ojca, a tymczasem - jak powiedział Casanowa - może dlatego odszedł, bo nie mógł z nią wytrzymać? Czy on poznał i starał się zrozumieć drugą żonę ojca? Czy rozmawiał z ojcem na temat przyczyny odejścia? Jeśli nie, to - mój Boże! - twój chłopak jest ustami swojej matki, jej kopią, wykonawcą jej nakazów. Boisz się zostać samą, dlatego trudno ci racjonalnie myśleć. Uspokój się. Zawieś wszelkie plany, niczego nie podejmuj. Poproś kogoś najbliższego (tylko nie chłopaka) o zaprowadzenie do lekarza. O zapisanie w kolejce. Liczę, że jutro Casanowa się odezwie i coś doda od siebie. warto go posłuchać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdalena............
:) Zajrze tu jutro, tez licze, ze Casanova tu wpadnie i inni. Najtrudniejw szystko zawiesic i nic nie robic komus tak w goracej wodzie kapanemu jak ja, ale bede probowac. Tak naprawde nie wiem, dlaczego jego rodzice sie rozstali, cos tam moj facet przebakiwal, ale na ile w tym prawdy to nie wiem, pewnie to slowa jego matki byly, a nie ojca... Tymczasem sprobuje zasnac, trzymaj sie, pa 🖐️ [:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Magdalenko Zacznij się śmiać! Jak to? Powiedzieć, że będzie z tobą, jeśli zaczniesz chodzić jego matki? Nie może się wyprowadzić od matki, tak z dnia na dzień? A jak to jest po ślubie? Po ślubie mieszka się ze współmałżonkiem, a nie z matką. Rach ciach i rozpoczyna się nowe życie! Wiesz co? To nie ty jesteś chora, tylko on.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
OK, ja też idę spać. To tylko rozmowa z tobą jeszcze mnie tu trzymała. Do jutra. Kolorowych snów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Magdalenko Zaproś jak najszybciej ciotkę i zwierz się jej z tego. Jeśli słowa ugrzęzną w gardle, to po prostu posadź ją przed komputerem i niech poczyta twój topik. Bo możesz już trochę ochłonąć i pozapominać do czasu jej przyjścia i część pozapominać. Myślę, że powinna zapisać cię na wizytę i razem z tobą pójść. Samo też zwierzenie się jej przyniesie ci ulgę, ale z lekarza nie rezygnuj. Masz być szczęśliwa, to rozkaz! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeczytałam wszsystko i rozumiem cie bardzo dokładnie:) Myślę ze on ma rację - nie podejmuj ostrych kroków - poznaj jego mamę, zaczznij czesto przychodzić do niego do domu, pokaż mu że ci zalezy na tym by jego mame poznać. Pokaż dobrą wolę. Zobacz on po cześci ma racje - jego mama wychowała go sama, bez ojca i to normalne ze jest z nią zwiazany. A ze ma szacunek też dorbze chciałabys byc z facetem który nie ma szacunku dla rodzica? hmm przemyśl to kochana Magdalenko. i daj mu czas np pół roku. przez te pół roku postaraj sie poznac jego mamę bo rozumiem go ze rzeczywiscie to dla niego byłabym dziwna sytuacja mieszkać u kobiety której jego mama nie zna ułozy sie bedzie dobrze - zobacz powiedzaił ze nigdy niemówił ci ze nie chce sie z toba ozenic. jak go wygoniłas - wrócił. rozumiem ze emocje ci wysiadaja. postaraj sie odpcozac od niego troche. nabrac dystansu. zobaczysz sama czy zalezy ci na nim czy nie. wyjdz z kolezankami na piwo. chodź na siłownie czy na solarium zadbaj o siebie, właczy sie mu lampka \"dla kogo on tak sie stara????????, moze jakis nowy facet\"?? zobaczysz jak bedzie zabiegał ociebie. poczujesz sie kochana i dowartościowana. 3 mam kciuki, sorry za literówki. buziaki i pozdraawiam bądź dobrej mysli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wystraszona dziewczyna
a co powiecie na to, ze ja jestem w odwrotnej sytuacji jak magdalenka? że mój facet nalega na slub a ja nie czuje sie gotowa? jestesmy razem prawie 4 lata, zareczeni. A ja nie czuje sie gotowa na slub!!!!! mam 25 lat, on 26. kocham go, ale nie chce jeszcze slubu!! moze za rok? jestem dziwna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich serdecznie! Dziękuję za miłe słowa pod moim adresem. :) Przeczytałem z ciekawością wszystkie nowe wypowiedzi... mam dużo spostrzeżeń. Napiszę je po 16, teraz jestem ciut zajęty w pracy. Magdaleno - kilka pytań do Ciebie: 1. Czy ktokolwiek wie o Twojej chorobie? Czy wie o niej chłopak? 2. Napisałaś, że on ma brata - więc nie jest jedynakiem. Czy ten jego brat ma rodzinę i jakie są jego relacje z mamą? 3. Mam rozumieć, że przez chorobę wolisz (?) pozostać w domu, niż gdzieś wyjść z chłopakiem, dlatego odpowiada Ci takie spędzanie wolnego czasu? Czy we dwoje nie byłoby problemu gdzieś wyjść? I jedno spostrzeżenie - szacunek do matki to jedno - ale właśna niezależność i uczucia to drugie. Dla mnie nie do pomyślenia byłoby pytać się o \"pozwolenie\" kogokolwiek (nawet mamy) o to, co ja mam robić! Facet jest \"dorosły\" - ma 27 lat (o ile dobrze pamiętam) i mówi, że nie może wyprowadzić się z domu do swojej kobiety (z którą jest związany od 3 lat!), bo jego mama nic o niej nie wie i jej prawie nie zna. To chore! Moja dziewczyna jest jedynaczką samotnie wychowywaną przez mamę. Doskonale zdaję sobie sprawę, jak silny wpływ ma jej matka na córkę, ale... moja dziewczyna SAMA podejmuje decyzje o swojej przyszłości (nierzadko powoduje to awantury w domu), ale przynajmniej wie, czego chce i do tego dąży. Tylko że ona coś z tym robi, a ja jej w tym pomagam. Pozdrawiam Paweł P.S. Ja rozważam dwie opcje - albo definitywnie \"kopnąć w dupę\" tego chłopaka, albo \"wkręcić\" się do jego rodziny - czy tego chce, czy nie. Być może on coś przed Tobą ukrywa (i przed matką też), dlatego unikał Waszych spotkań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdalena...................
Czesc Casanova 🖐️, nie ukrywam ze czekalam na Twoja opinie, 1. Mojemu chlopakowi poiwedzialam o agorafobii pare dni temu, wczesniej cos wspominalam, ale zadnych konkretow. Przyjal to normalnie, choc nie do konca rozumie o co chodzi - nie dziwie sie, to takie absurdalne, ze sama tego nie kumam czesto. Obiecal pomoc. Przynajmniej mam osobe teraz, do ktorej moge o tym mowic, a rozmowy w tej formie nerwic sa bardzo pomocne. To wstretne chorobsko jest tak skonstruowane, ze atakuje tylko jak jestem sama - np sama dlaeko od domu, sama w hipermarkecie. Gdy mam przy sobie kogos, kogo znam, objawy sa duzo slabsze lub w ogole ich nie ma. To nie jest powod niewychodzenia z nim nigdzie z domu. Z moim chlopakiem, kolezanka, z kims z rodziny poruszam sie bez wiekszych problemow. 2. Ma 2 braci, ale przyrodnich - wynik malzenstwa jego ojca z druga kobieta. Ja realcje z tymi bracmi mam dobre. Stosunek mojego chlopaka do rodziny swego ojca i do ojca jest obecnie bardzo dobry. Moj chlopak pracuje w firmie ojca, jego samego poznalam - tamta rodzina jest naprawde bardzo w porzadku wobec mnie i wobec mojego chlopaka. Widzisz Casanova, mi osobiscie sie wydaje, ze to nie jest tak - ze on nie moze sie wyprowadzic, bo np. mama by sie pogniewala, zabronila, zrobila awanture itd. Mi sie wydaje, ze on zwyczajnie nie chce, bo z jednej strony chcac byc w porzadku wobec mamy, chce zebysmy sie najpierw ze soba poznaly i zaprzyjaznil, a z drugiej strony nie chce sie jeszcze z domu wyprowadzac. Tak jak powiedzial - nie ma potrzeby by ze mna mieszkac, woli swoje obecne zycie i nie chce na razie z niego zrezygnowac. Tak to widze, mysle ze matka to drugorzedny problem, choc zaslanianie sie nia uwazam za gowniarstwo. Zebys wiedzial, ze na sile tam zaczne lazic. Ile Waszym zdaniem powienien trwac okres tego 'poznawania sie'? Po jakim czasie, moge go znowu 'zaatakowac', tym razem nie sluchajac juz jego glupich wymowek i konczac to wszystko? Staram sie nabrac teraz dystansu, odpuscic sobie, nie denerwowac sie, nie myslec i troche mniej mu dawac do zrozumienia, ze mi na nim zalezy. Moze zobaczy,z e cos mu sie wymyka z rak. Od tej ostatniej awantury on sie zmienil, jestem taki dobry, czly, troskliwy u kochajacy jak juz dawno nie byl...:o Jednak strach mu dupe scisnal?:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wystraszona dziewczyna
a kto mi cos doradzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdalena...................
Wystraszona-swietnie bys sie z moim facetem dogadala:) Dzieki takim osobom jak Ty, troche rozumiem mojego chlopaka - ze mozna nie byc na cos gotowym....ale czy po tylu latach bycia razem oby naprawde jest to mozliwe w momencie, gdy obie strony mocno sie kochaja? To co robisz to zostawianie sobie otwartej furtki, masz brak pewnosci, czy to ten chlopak jest tym na cale zycie, czy moze lepiej poczekac na innego. Nie znam Twoich uczuc, ale jesli naprawde go kochasz, to nie boisz sie, ze przez takie zachowanie zwyczajnie go stracisz? Nie wiem co napisac, co doradzic, bo ja zupelnie inaczej do tych spraw podchodze. A mieszkacie razem? To istotne. Czasami jest tak, ze mieszkajac razem, ludzie juz czuja sie jak w malzenstwie, czesto argumentujac, ze slub to tylko papierek i ze nic on nie zmieni. Jesli mieszkacie osobno, i Ty, jego narzeczona nie chcesz z nim dzielic zycia na codzien po tylu latach, wtedy to jest dokladna odwrotnosc mojej sytuacji i ja Ci nie moge pomoc, a ni tego zrozumiec, bo ja wlasnie chce czegos zgola odmiennego niz Ty i nie rozumiem postawy mojego chlopaka a wiec i Twojej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wystraszona dziewczyna
nie nie mieszkamy razem.. mieszkam sama, tak jak ty. Bardzo kocham mojego narzeczonego. Ale na sam ślub nie jestem jeszcze gotowa. On chciałby juz planowac, ustalić datę.. ale ja jeszcze nie chce. wiem ze chce go na męża, chce by on był ojcem moich dzieci.. ale ślub? chcę tego, ale jeszcze nie teraz.. moze za pół roku, za rok. dlatego nie skreślaj faceta. on cię na pewno mocno kocha, ale tak jak ja musi dojrzec do decyzji by byc naprawde PEWNYM. wtedy bdziesz wiedziała ze on tego naprawde chce. I bedziecie szczesliwi. zycze ci wiele szcześcia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×