Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość babds

ta szkoła mnie dobija- jestem nauczycielką

Polecane posty

Gość gość
upupup

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kochani ja nie jestem nauczycielem i jestem tu przypadkiem. Chce wam napisac ze nie tylko wasz zawod tak ma. Taka atmosfera jest wszedzie, ludzie sa wredni i lubia sie mscic. Taki klimat spotka was prawie wszedzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaktusięniesmutać
Witam. Czuję się tak, jak w tytule. Jeszcze mam urlop, a już się zamartwiam powrotem do pracy. Już sama nie wiem, co bardziej mnie martwi, czy ta część związana z biurokracją /masa dokumentacji nie zawsze sensownej/ , czy brak stabilizacji /dochodzące w ciągu roku zadania do wykonania ,,na jutro", czy właśnie podgryzanie siebie na wzajem koleżanek w gronie. Czytam w necie, że są na ten temat całe masy prac badawczych, czyli niestety zjawisko powszechne i nie tylko w szkole. Ale jak dotyka człowieka to szuka pomocy, pocieszenia lub pomysłu, jak sobie z tym poradzić. Najfajniejsza myśl, jaką tu znalazłam to taka, aby zamykać za sobą drzwi pod nazwą ,,praca" i w domu żyć swoim życiem. Ale w naszym zawodzie trudno z tym, bo praca się za nami wlecze, albo pracą się żyje. A tym bardziej, złe emocje, urazy i przykrości doznane za dnia, wieczorem człowieka gnębią. Po za tym jestem zestresowana reformą i zmianami w pracy nauczyciela. Reforma powinna nazywać się rewolucją, albo może tsunami, bo nie zawsze widać w niej pozytywy, a częściej bałagan i zagrożenie. Brak poczucia bezpieczeństwa. Ktoś miesza i zmienia, a w szkole musimy to wdrażać i borykać się z całą masą zadań, które są często ze sobą sprzeczne, niesatysfakcjonujące, stresujące. Jak tu znaleźć motywację do zmierzenia się z tym co przyniesie nowy rok szkolny? Przez wiele lat stawiałam na uczniów, istotki, które dają wiele powera i satysfakcji. Coś jednak mi mówi, że ta równowaga została już u mnie zaburzona. Smutek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja myślę, że atmosfera w pracy siada jak pracują tam tylko baby. No niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marawstala
Sa wakacje, nie myśl o szkole : )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaktusięniesmutać
Marawstała, ja sobie też tak myślę, że to nie pora na rozmyślania o pracy. Jednak świadomie lub nie człowiek się nastraja i w myślach przygotowuje do tego wyzwania. Najpierw w głowie a potem w papierach. Brak stabilności w zawodzie, zamęt i nadmiar niezaplanowanych, z dnia na dzień dodawanych zajęć budzi obawy. A przykre relacje w pracy zniechęcają. Chyba próbuję się jakoś mentalnie przygotować na to wszystko. Czy niepotrzebnie się zamartwiam? Może, bo i tak trzeba będzie stawić czoło temu co przyniesie każdy kolejny dzień. Pocieszam się pozytywami, że część rzeczy zależy ode mnie. Krok za krokiem zaplanować dobrze pracę. Zadbać o swoje zdrowie, psychikę i odpoczynek. Takie malutkie sprawy, a razem dadzą motywację i siłę. A może ktoś sypnie garścią swoich pomysłów, albo zdradzi jeden patent, jak radzić sobie w pracy w szkole?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marawstala
Tak serio to nie wiem, popracowalam w szkole pol roku i dziękuję, więcej nie chcę : ) Do tego zawodu trzeba mieć powolanie i ogromna cierpliwosc... Jeśli u Ciebie wszystko sie zgadza to dasz radę. Korzystaj z chwili spokoju i magazynuj energię na cały rok bo będzie Ci potrzebna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jaktusięniesmutać
Marawstała, wielkie dzięki, tak właśnie zrobię. Na początek uciekam z neta. Pozdrawiam i miłego dnia! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marawstala
Dzieki, tez ide dokończyć obiad : ) pozdrawiam : )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam Internet ostatnio aż kipi od takich wątków, w których nauczyciele wylewają swe żale. Być może to sygnał, że wreszcie coś pęknie, czyli wrzód zwany polską edukacją. Narasta od lat i pęknie. Bo czasy się zmieniły, oświata przeszła wiele reform a sytuacja nauczycieli żałosna. Brak pieniędzy na oświatę. Cięcia naszych włodarzy i oszczędności. Odciąganie nauczycieli od tablicy czyli faktycznego kontaktu z uczniami i młodzieżą na poczet wielu wielu spraw nie do końca potrzebnych. Zamiast przygotować się do zajęć, szukając inspiracji, twórczo poprzez własny samorozwój tworzymy wiele papierów i angażujemy się w zadania pozornie idące za uczniem. Tworzymy programy, innowacje a przecież kiedyś tworzyli to eksperci i wiele szkół z tego korzystało. Piszemy projekty bo z tego jest kaska dla szkoły. Może magnetofon albo parę książek. Pozornie promujące szkołę ma głównie podobać się władzy. Jesteśmy marionetkami. Stres. Przeciążenie. Rywalizacja ta niezdrowa. Dużo niezdrowej rywalizacji. A teksty o misji nauczyciela czy poświęceniu najpierw zdusił model funkcjonariusza a potem obśmiał śmiech na sali. I mój śmiech też słychać, bo tylko czarnych humor mnie ratuje przed załamaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja także mam problem z poczuciem, że mam nadmiar obowiązków. Oczywiście, jak to ja, najpierw szukam winy w sobie. Może jestem powolna. Można jestem źle zorganizowana. Może innymi są lepsi i sobie z tym radzą bez problemu. Może zdrowie już nie to? A potem robię spis na kartce co mam wykonać i lista jest długa. A za dzień czy dwa dochodzą kolejne. I to na już! Po pierwsze analiza rozporządzeń, podstaw, programów, podręczników i rozkładów. Potem tworzenie rozkładów i planów pracy. Mozolne i twórcze zliczanie dni, edukacji i podstawy. Wybieranie np. Zeby tez zmieściło sie w dzienniku. Gotowe rozkłady muszą być dostosowane inaczej sie nie da. Potem praca w zespołach na d planami szkoły i w zespołach edukacyjnych. Po zajęciach. A swoje plany w domu. Weekendy z głowy. Wciąż to poczucie że jeszcze tyle do ppisania. A tu jakas opinia do poradni. I wycieczka do kina. Dokumenty gonią dokumenty. Projekt dla pozyskania funduszy. Zrealizuj dodatkowe zadania a potem napisz o tym sprawozdanie. A wrzuć o tym artykuł na stronę szkoły i może do gazety lokalnej. Dobra w sobotę popisze a w niedzielę poprawie. A nie, w niedziele po poludniu festyn. Trzeba podjąć sie zadania, dyżur. A w przyszłym miesiącu sobota z dzieciakami na imprezę lokalną niech się zaprezentują. Godziny nie płatne. W ramach 40 godzin, a że nikt nie zlicza i że i tak powiedzą że po pięciu godzinach kończę to już temat oklepany. A apele? Scenariusz. Próby. Przygotuj z językiem na wierzchu bo między lekcjami ii jeszcze ogarnij po tym sprzęt. I juz na lekcje. Uff! A dobra teraz składka na kino i ubezpieczenie i zapisz i nie pomyl bo dołożysz z własnej kieszeni. Dobra! Skończę gadanie bo bym musiała jeszcze napisać o niejednej godzinie zmarnowanej na czekanie na wolny komputer na działanie neta na. Ok. Kończę. Ale poproszę o słowo wsparcia. Czy to za dużo tej roboty czy Wy lepiej sobie radzicie? Czy bierzecie robotę na weekendy czy sie wyrabiacie w tygodniu? Może macie patenty? Jakieś Help dla koleżanki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziś strajkujemy. Wreszcie głośno i konkretnie /po raz kolejny, ale aż do skutku/ wypowiedziane zostają nasze postulaty. Mówi się o dramatycznej sytuacji nauczycieli. Szkoda, że nie ma relacji na żywo w żadnej stacji. Za to Prezes leci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mogłabym pracować w takim halasie. Po 5 minutach w szkole mózg mi spuchl.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skąd nasza frustracja? Zacytuję. 46 godzin 40 minut - tyle wynosi średni tygodniowy czas pracy nauczycieli. badania wynika, że czas przeznaczony na pięć tak zwanych czynności kluczowych dla pracy nauczycieli zajmuje średnio 34 godz. 35 minut, w tym prowadzenie lekcji 15 godz. 30 minut (czyli 20,5 godziny lekcyjnej), przygotowanie do lekcji - 7 godz. 5 minut, przygotowanie i sprawdzanie prac - 7 godz. 20 minut, prowadzenie innych zajęć z uczniami - 2 godz. 10 minut i przygotowanie innych zajęć - 3 godz. Kolejną pozycją jest tworzenie dokumentacji przebiegu nauczania i pracy szkoły; zajmuje ono średnio 2 godz. 55 minut. Samokształcenie i doskonalenie zawodowe zajmuje 1 godz. 50 minut, kontakty z innymi nauczycielami - 45 minut, indywidualne kontakty z rodzicami - 35 minut. Pozostałe czynnośc***ełnią zdecydowanie mniejszą rolę i są na ogół wykonywanie znacznie rzadziej. Więc mamy prawo być przemęczeni i sfrustrowani. Tylko nigdy nie mamy prawa strajkować. Bo nas shejtują, że dzieci bez opieki, że są inni na nasze miejsce, że 18 godzin to każdy chciałby mieć i dwa miesiące wakacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hałas to jest taki, że już nie słyszę co mi uczeń mówi. A dyżurowanie z upominaniem: nie biegaj, nie krzycz, przeproś kolegę, wyrzuć papierek, pogódźcie się sprawia, że wiecznie mam chrypę i po ponad 20 latach pracy guzki na strunach. Prowadzimy działania, żeby było ciszej, ale dzieci są *****iwe, biegają, krzyczą, piszczą, śmieją się , kłócą, graja na fletach i jak upomnę 3 to kolejna 3 daje czadu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A po co dziecku mówić nie biegaj i zwracać uwagę na byle g****o?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
:) Powyżej to nie brzydki wyraz tylko słowo na to że się szybko poruszają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po to się mówi, żeby nie biegało: aby nie rozbiło głowy sobie lub innemu dziecku, żeby nie rozbiło się o wózek innego dziecka, nie potraciło dziecka niepełnosprawnego, żeby wzywać karetki, żeby nie pisać sprawozdania powypadkowego, żeby nie tłumaczyć się przed dyr i rodzicem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tyle to ja wiem ale dla mnie to nie jest normalne że się zabrania dzieciom praktycznie oddychać. W tym wieku potrzeba ruchu jest naturalna. Zresztą jak się usłyszy jakaś matkę to zawsze jest nie rusz nie dotykaj zostaw bo się wybrudzisz. To starsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kurtynawgórę
Czytam tu w ramach przerywnika. Pozdrawiam znad planu koła teatralnego... Tak, tak to te 2 godziny karciane darmowe , których przecież nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kurtynawgórę
Czytam tu w ramach przerywnika. Pozdrawiam znad planu koła teatralnego... Tak, tak to te 2 godziny karciane darmowe , których przecież nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Biegać mogą na boisku i na wf, a nie na korytarzu gdzie jest ich naraz ponad setka i więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszyscy biegali i żyją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Post z 13.09 i wczorajszy z 18:28. Bardzo dobrze napisane. Faktycznie podobnie to widzę, coraz więcej nauczycieli rezygnuje z zawodu, czarna musi się przelać. Podlizywanie się władzy... W szkole gdzie pracowałam, chociaż była bardzo mała i nowa, najważniejsze były uroczystości z suto zastawionymi stołami i osobny poczęstunek - łakocie dla burmistrza. Chodziło o to żeby burmistrz zobaczył. Nie mogłam znieść tego cyrku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to ze w pokoju nauczycielskim jest taka sytuacja to chyba wina dyrekcji,ja bym sie nie przejmowala kolezankami tylko jak ktos lubi nauczac to niech naucza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem pelna podziwu dla nauczycieli, a swoich ze szkol podstawowych i srednich wspominam jako oddanych wspanialych pedagogow. No moze w 90%, bo ze dwie bezuzyteczne, leniwe czarne owce tez byly. Ale ci z prawdziwego zdarzenia byli dla nas wzorcem nie tylko wiedzy, ale takze zachowan, elegancji i doroslosci. Pamietajcie o tym nauczyciele ze mlodziez na was patrzy, czesto z uwielbieniem a to napewno daje power, o ktorym pisze kolezanka powyzej. A co do krzyku i biegania, owszem u dzieci to naturalne, ale w szkole musza sie dostosowac Chocby wlasnie ze wzgledu na bezpieczenstwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zgadzam sie z powyzej,jestem z pokolenia szkolnego 80 -90 lata,kazdy uczen czul respekt przed nauczycielem ,musze przyznac ze to dzieki nauczycielom jestem dzisiaj kim jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedy słyszę słowa krytyki skierowane do nas nauczycieli to czasem przyznaję im rację, a czasami już puszczam mimo uszu. Naprawdę nie wierzę, że ktoś kto nie pracuje w szkole zrozumie nauczyciela. Jesteśmy coraz bardziej i jak nigdy dotąd poniewierani. I wszystkich nas wrzuca się do jednego worka. Tak jakby słowo nauczyciel miało tylko jedno i to negatywne zabarwienie. W każdym zawodzie są plusy i minusy. I każdy ma prawo narzekać, gdy mu źle. Każdy tylko nie nauczyciel. Pięknie brzmią wspomnienia o wspaniałych nauczycielach z klasą i pasją. Ale ta pasja i klasa była znacznie łatwiejsza do pokazania, bo nauczyciel miał być dla uczniów. Lekcje. Zajęcia pozalekcyjne. Sprawdziany. Wywiadówkę. Radę. Teraz mamy masę, ale to masę innych zadań. Między zajęciami mamy wiele zmiennych, bo to jeszcze bo tamto. Do domu zabieramy już nie tylko sprawdziany ale wiele dokumentacji. W ciągu roku jest wiele takich momentów, że ciągle jestem nieobrobiona. A więc wyrzuty sumienia, stres, przemęczenie. I taki nauczyciel musi znaleźć siłę na uśmiech dla dziecka, cierpliwość dla ucznia, który narozrabiał albo nie zrozumiał zadania, serce dla tego niepełnosprawnego, empatię dla tego, którego boli brzuszek bo nie wziął kanapki. Wiele dajemy z siebie. I swojego życia kawał też oddajemy szkole. Przykre że nikt tego nie widzi. Ani rząd. Ani minister edukacji. Ani władza. Ani dyrektor. Ani rodzice. Ani uczniowie. A jak już ktoś to może mąż, który wciąż nie ma kobiety w domu a jak już to klapnietą i marudną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś A do tego wszystkiego trzeba dodać niepewność i brak pracy.... Poza tym zawód jak żaden wymagający, a jednocześnie najbardziej sprawdzany. A w biurach na fejsie siedzą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem, jak wy, ale ja mam wrażenie, że nasz związek wiele lat pozornie tylko dbał o nasze sprawy. Nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi, ale tak źle jak jest dziś to chyba nie było. Miesiąc pracy a większość z nas ma już rezerwy sił i psychiki na wyczerpaniu. Jak ZNP czegoś nie wywalczy i nie zmieni to czarno to widzę. W ciągu dnia modlę się, żeby nie zapomnieć po zajęciach o tym i o tamtym, lista długa. Tak wiele rzeczy spada na nauczyciela, że nie sposób się obrobić. A warunki do pracy żałosne. Chciałam zadzwonić do rodziców uczniów to nie miałam gdzie się ulokować. Nawet na holu dzieciaki nadawały. A na ławce przed szkołą to już o rodo by zahaczyło. Chciałam wydrukować pismo komputer zajęty. Dziennik elektroniczny nie do ruszenia bo net nie działa. Sprawdziany skserować papieru brakło i nie ma kto pożyczyć. Czytam, że nie tylko u mnie taki matrix, ale to mnie nie pociesza. To jeszcze większą frustrację wywołuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×