Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nigdy nie powinnam się urodzić

nie umiem żyć

Polecane posty

Gość nigdy nie powinnam się urodzić
klasyczny paradoks - nie leczyć się z tych powodów dla których powinno się leczyć, ale tego już nie każdy zrozumie... a może i nikt :O od psychoterapeutów to już żygać mi się chce, nienawidzę tych fachowców, co pozjadali niby wszystkie rozumy i gadają jakieś pierdoły,w które ja niby mam uwierzyć i zacząć inaczej żyć. nienawidzę pisac o sobie (bo po co?), ale tak w skrócie: grubo po dwudziestce, bez niczego, bez żadncyh perspektyw na przyszłość, nie robię nic - to było chyba oczywiste na podstawie tego, co napisałam do tej pory, z rodziny mam rodziców, dla których jestem tylko bezsensownym obciążeniem. Tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wierzchołek dupy
Ty chyba lubisz ten stan

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nigdy nie powinnam się urodzić
nie nadałym sobie takiego nicku, gdybym lubiła takie życie, nienawidzę siebie i nienawidzę - i to jest jedna i jedyna prawda, koniec i kropka, bez sensu, że w ogoole o tym piszę, bo i tak widać każdy rozumie to jak chce. i jak zwykle wychodzę na kretynkę :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wierzchołek dupy
:o lubisz, lubisz tylko nie chcesz sie przyznac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamiśka 33

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamiśka 33
Ja w poniedziałek własnie byłam u psychiatry maiłam takie objawy jak ty,odważ sie i idź dostałam leki ,dzisiaj juz jest lepiej .Nie moge w to uwierzyc ale jest lepiej .Idx koniecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hm.................
Tamiśka - leki na depresję zaczynają działać po 2-3 tygodniach. wiesz o tym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tamtamiśka
tamiśka potraktowala je jak placebo i dzialają teraz. Tamisiu a co Ci dali, jesli mozesz napisac? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamiśka 33
Kobitka była super duzo z nia pogadałama dostałam prozac.lexan,deparkin,może bardziej rozmowa pomogła,a dla wiadomości prozac działa od razu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamiśka 33
Sorki lexotan

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tamtamiśka
3 na raz? :O o w morde jeża :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamiśka 33
4 jeszcze jeden na sen

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tamtamiśka
:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamiśka 33
Nie poddawaj sie dziewczyno, popros kogos zeby tam z Toba poszedł ,rozmowa z takim specjalistą tez pomaga. Jja tak czułam się od kilku lat.Teraz wiem ze szkoda było tego wszystkiego ,mogłam to zrobić wcześniej.Idź koniecznie, spróbuj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Hm.................
a to sorki tamiśka, z prozakiem nie miałam do czynienia :-))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tamtamiśka
a ja mam klopoty ze snem i trudnosci ze wstaniem rano ...ale ja tak mialam zawsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki tego topicu
Ja codzienniei też mysle, ze nie powinnam się urodzić! Nie wiem po co tu jeste skoro ciągle się męcze że żyje:o A żyje tylko dlatego, ze oddycham zyje moje ciało bo Dusza już umarła:o Wiem więć co czujesz i przeżywasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tamtamiśka
ludzie operujcie konkretami, napiszcie co się dzieje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Duzo o tobie wiem. mam około 20stki niebawem i czujesz ze nic nie zrobiłas na swiecie. Niechciało ci sie ukończyć szkół, niechciało ci sie iśc poznac miłośc i byc kochanym bądz poprostu ci sie nie trafił. No ale trzeba wyjśc by kogos poznac. Ty pszesz ze siedzisz w domu i jestes pasozytem. Mozesz mieć takie wrazenie. Mieszkasz u rodziców za nic nie płacić a wszystkiego uzywasz. A sprzątasz chociaż w domu? pomagasz rodzicom ?jezeli nie to tymabrdziej czujesz sie winna ze nic ci sie nie nalezy ze nic nie umiesz. Moze by tak zacząc iśc do szkoły, a jezeli nie to na jakis kurs.....potem poszukac pracy jakiej kolwiek - opiekunka sprzataczka sklepowa... i zyc normalnie, czuc sie potrzebna. To depresja ale ona się wzieła na twje zyczenie. Dobrze sobie zdajesz sprawę ze jestes niepotrzebnym pasozytem i nierobem. Zakodowałas sobie to .rózb cos by to zmienic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nigdy nie powinnam się urodzić
do "tamiśka 33" nie mam kogo poprosić, żeby ze mną poszedł, a inny problem, że nie każdemu rozmowa pomaga, już to wiem z autopsji, po wielu razach. do "do autorki tego topicu" a masz jakąś nadzieję czy szansę, żeby było lepiej? tzn. czy jest coś, co mogłóby zmienić Twoje życie? do "Tamtamiśka" dla mnie to są konkrety, co piszę... do "Bykówny" jednak mało wiesz, a ludzie jak zwykle oceniają tak, żeby tylko dobić człowieka jeszcze bardziej :O skąd wiesz, że nie pokończyłam szkół? na tyle, na ile mogłam się uczyłam, i nie było tu mowy o żadnym niechceniu, pracy jakiejkolwiek nie mogę mieć, bo nie jestem zdrowa, z tego też powodu to bardziej rodzice pomagają mi niż ja i z tego powodu jeszcze bardziej czuje się pasożytem, ale choroba się nie wzięła na moje życzenie, tak samo depresja. żyć normalnie nigdy nie będę i łatwo powiedzieć, żeby zacząć, tym bardziej, że ogranicza jeszcze tyle lęków i te wszystkie rady, co piszesz, to na pewno nie są możliwe do wykonania, jeśli nawet z domu człowiek boi się wyjść :O ale przecież to pewnie tylko wymyślony problem na moje życzenie - jak zapewne sobie pomyślisz. ale jeśli załoźyć, że masz rację, to tym bardziej można stwierdzić, że lepiej by było, gdyby mnie nie było, a że beznadziejne przypadki pozostają beznadziejne, to tylko strzelić sobie w łeb...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamiska 33
Kobito otrząśnij się nie idziesz tam ,żeby pogadać tylko po leki ,rozmowa jest dodatkowa.Nie masz przyjaciół,rodziny,rodziców.Jeśli nie idź sama, nie popełniaj tego błędu co ja .Moja rodzina sie przez to rozpadła, stałam jedna noga na krawędzi .Weź sie w garśc i szoruj do lekarza,zamiast jęczęć. Sorki ale Toba trzeba potrząśnąć!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nigdy nie powinnam się urodzić
już napisałam - to jest paradoks, że nie leczy się z tych przyczyn, z których powinno sie leczyć, dlatego nie pójdę sama, nie otrząsnę się, tak samo, jak i nie chodzę w inne miejsca, bo po prstu nie umiem ani tego zorganizować i się boję. a psychoterapia to nie rozmowa? zawsze od tego się zaczyna, a mnie nawet żaden pscyholog nigdy nie wysłał po leki do psychiatry, poza tym z psychiatra też najpierw trzeba pogadać. i co kolejna osoba, która mnie wyśmieje i zrówna z błotem? :O wiem, że jęczenie nic nie pomoże, dlatego przestaję, sorka, że przynudzałam swoją bezsensowną osobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamiska 33
eeee kochana jak tak bedziesz pisała to sie pogniewamy. Nie wierze ze zosytałas z tym sama. Skoro byłas u psychologa to psychiatry tez umiesz pójsc.Zobaczysz leki pomogą tylko daj sobie szanse jesli ty nie dasz to nikt jej Tobie nie da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tamiska 33
Lekarz taki jak psychiatra rozumie ten problem,nikt Cie nie zrówna z błotem tylko da leki kobicino ..!!!!!!!!!Jjak Boga kocham wkurzyłas mnie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziara
miałem za dobrze...dlatego tak się przeciągnęło nie miałem chlejącego gnoja na łbie...matka szybko się zabrała...podobno miałem wtedy rok...i od tej pory miałem już tylko matkę...i miałem za dobrze...nikt mnie nie katował...nie przypalał papierosem....zdarzały się nawet ostre awantury...ale nie uważam tego za coś złego...poza tym to było już później...bo być może od zawsze byłem zrypaną konstrukcją...ale gdzieś tak do 14 roku życia nie przejawiało się to jakoś wybitnie a właśnie wtedy podobno chciałem się powiesić...nie sądzę...wtedy miałem jedynie fascynację śmiercią...zrobiłem sobie pętlę i przywiązałem do rury w łazięce...stałem na krześle...no i kontemplowałem to wszystko...ale nie miałem zamiaru się odbijać...więc zarzucanie mi próby jest niedorzecznością...bo to dawno i nieprawda tylko skąd ta śmierć...przecież dziadek umarł ze trzy lata wcześniej...nieładnie...przecież jutro...a ja nawet nie pamiętam...i słobo mnie to jak pamiętam obeszło...lubiłem go...może nawet kochałem...ale nie za bardzo to umiem określić...ale zaakceptowałem że się skończył ...nie może też być...że co...nagle coś mi odbiło na temat braku ojca...dla mnie było normlane...że czasem go widuję...ale obcy to dla mnie człowiek...i jest dobrze...że podobno z nim byłoby do dupy...poza tym to by wcześniej wyszło...dało o sobie znać...więc to nie to ...znęcanie się nade mną...nie te czasy nie ta skala...coś tam było...ale teraz już nawet nie bardzo pamiętam te sytuacje...być może wtedy mnie to rozpierdalało...pamiętam że sobie jakoś poradziłem...może już wtedy było mi wszystko jedno...więc mogłem się postawić...bo i umrzeć mogłem ...jedynie da się okeślić mniejwięcej że to wtedy...od tego wieku...ale powód nieznany...może jednak zła konstrukcja...powoli zaczęła się sypać...ale teraz to już nie jest ważne Teraz mam 24 lata...dzięsięć lat więcej...i przez te dziesięć lat...nic...nie wydarzyło się nic...ja nie wykonałem niczego...jedynie początkowa fascynacja śmiercią dosyć szybko przerodziła się w chęć zabicia się...ucieczki ze świata...częste myśli samobójcze...i wtedy to okazało się jak to jest jak ma się za dobrze...raczej okazuje się teraz...ale gdy miałem 16, 17 lat...to już skrajnie nie wytrzymywałem...ale mogłem spokojnie siedzieć w swoim pokoju...mogłem sobie wmawiać wiele złego ale i wiele dobrego...nikt ode mnie nic nie chciał...zawsze istniała nadzieja...zwijałem się w ciemnym koncie z nieistniejącego bólu...pisałem jakieś dziwne wiersze...i chyba...umiałem wytworzyć w sobie nadzieję...że coś kiedyś...ale nawet nie wiedziałem co niby...o co mi chodzi...w końcu zobojętniałem...rozwalało mnie wszystko...a jednocześnie miałem wszystko gdzieś...i jakoś to szło...z tym że...jakoś przez cały ten okres...nie miałem kolegów...nie miałem dziewczyny...nie miałem zainteresowań...nie wiedziałem co lubię a czego nie...a potem okazało się...czyli okazuje się teraz...że jest już na wszystko za późno...że moje marzenia...to wyjęte z dupy widzimisię miałem wtedy za dobrze...gdybym wtedy nie miał twierdzy...gdzie mogę w spokoju wegetować...gdyby mnie bito...naruszano moją godność...wyzywano do darmozjadów...albo byłbym teraz na dobrej drodze...miał coś...był z kimś...cieszyłbym się...i wiedziałbym czym...albo już by mnie nie było ...a tak wszystko się odwlekło...tak samo jak niemiałem kolegów...tak samo ich nie mam...tak samo jak nie miałem nigdy dziewczyny tak nie mam jej nadal...jedyne co doszło...to nie mam pracy ...i nic we mnie nie pękło...niczego się nie nauczyłem...tyla na wszystko miałem lat...tyle czasu...wszystko wygląda tak samo...jak zawsze...jak od zawsze...jestem taki sam...nadal nie wiem co z sobą zrobić...ale już nie mam do kąd uciec pod koniec liceum...mialem być lekarzem...nie byłem przekonany...mialem być strażakiem...nie byłem przekonany...nie zrobiłem nic w tym kierunku...wszystko to moja wina...nie umiałem się ruszyć...bo już wtedy nie widziałem sensu...już wtedy miałem niedługo być martwy...więc co mnie to wszystko...i tak się toczyło bezwiednie...niby z moim udziałem...ale jakby bez niego teraz chciałbym być mechanikiem...ale nie chodziłem do zawodówki samochodowej...nie uczyłem się w technikum...nie studiowałem mechaniki...poza tym nie interesuje mnie liczeni obciążeń...ja chcę grzebać się w samochodach...ale nigdy w domu nie było samochodu...żaden wujek nie prowadził warsztatu...nie miałem żadnych znajomych...a co dopiero siedzących w temacie...więc skad w ogóle mi z tym odjebało...o co mi chodzi...jak yto wszystko nijak nie przystakje do rzeczywistości...co ja weim co umiem w tym kierunku...nic...zresztą jak w każdym...ale w tym to na pewno poza tym...już chyba nie jestem w stanie cokolwiek...wszystko mnie wkurwia...pracę miałem przez dwa tygodnie...najpierw entuzjam...potem coraz mnie mnie to obchodziło...a w końcu...przestałem...nie widziałem konieczności...coś tąpnęło...nie istniec i tyle i nie ma co się łudzić...że z czym innym będzie inczej...jakbym miał pięniądze na samochód...i był tym mechanikiem...i wyszłoby że nie umiem...albo że zrobisz jedno...to sypie się drugie...a nawet jak sobie wtyremontujesz...jak coś co od zawsze chciałeś...to się nie przejedziesz...będziesz kurwa stać w korkach...marzenia rozjebane o rzeczywistość jak można gdziekolwiek normalnie pracować...jak się nie widzi sensu...jak nigdy nie umiało i nadal nie umie nawiązywac kontaktów z ludźmi...i poza tym...należy dotrzymywać słowa...miałem znaleźć pacę do 1 października...potem niby do 1 listopada...i co...i gówno...a może ja nie umiem szukać...może ja nie chcę znaleźć...bo po co...jak i tak wytrzymam góra miesiąc...bo od dziesięciu lat nie nauczyłem się być człowiekiem nie wiem po co to piszę...nie chcę żadnej pomocy...wasze teksty dobre są dla nastolatków...dobre były kiedy ja miałem 14 16 lat...ale wtedy nie miałem internetu...można dawać im nadzieję że coś się zmieni...ja umiałem sam sobie to dać...bo miałem za dobrze...i dokąd to mnie doprowadziło...kiedyś znałem ludzi podobnych do mnie...coś się im pozmieniało...i może dlatego istnieją...więc pewnie niewarto rozpierdalać się w młodym wieku...więc trzymajcie młodych...może im się poprawi...bo większości się poprawiło...wyjątek potwierdzający regułę może ja też myślałem...że się poprawi...a wtedy mialem większą determinację żeby przestać istnieć...gdybym wiedział że tak będzie ale to moja wina...miałem za dobrze...samo się nic nie zmienia...a ja sam nic zmienić nie umiałem... ...nie wiem czykiedykolwiek będę w stanie żyć...nie widzę sensu...ale nie lubię próbować...nie będę zapowiadał...że się zabiję...już tego też nie potrafiłbym...chciałbym być pewien...a tak nie ma...za mało pięter...za mało wiary...za dużo strachu ...i to aż tyle...podsumowanie niczego...coś co nigdy się nie zaczęło i nigdy nie skończyło...zbędne i po nic podsumowanie...bo to nie jeszcze niezajebanie się to błąd przekładanie bo coś tam złudne nadzieje rosnące koszty największym "wariatem" byłem w drugiej trzeciej klasie liceum mogłem się wtedy zajeb...jak nic ale nie...bo mi się nie podobało że mnie podepną pod powody powszechne...taklie ludzkie i takie życiowe...tylko kurwa nie moje sam z siebie wziąłem się w garść...akurat...jedynie przestałem się wkurwiać...stałem się smutno obojętny w takim razie miało mnie nie być po maturze i dobrze bym zrobił...bo nie wiedziałem co mam dalej robić i się teraz mści...bo albo co lubisz...albo co się przyda...albo studia wcale nie tylko zawód no to se odłożyłem...po obronie mgr...już parę miesięcy minęło matka się rzuca...że ja chyba nie widzę potrzeby pracy...jak to możliwe a tak to możliwe...że nie widzę potrzeby życia no bo to proste chyba jest...nie mam zamiaru robić czegoś związanego ze studiami...ale nawet jakbym chciał to i tak nie ma tego...a cała reszta to fach w ręku...którego ja nie mam ale to jakby jeszcze nie to...po co...czy ja...szukam pracy bo chcę wynająć mieszkanie razem z moją dziewczyną...przecież to nie moja historia ale to też już nie moje...już bym nie chciał...nie czułbym...nie umiałbym tak czy siak...męczyłbym się żałuję tylko jednego...że starałem się być dobrym kolegą...dla ludzi odtrąconych...niezapraszanych na imprezy...i chuj..."nikt o nim już nie mówi nikt o nim nie pamięta" ale po co rozpatruję dawne czasy...bo potem...czyli niedawno...to ja byłem na uboczu...ale jak się wkurwiłem to nawijałem czy kogoś to interesowało czy nie...jednak nie...a teraz już nie ma nic a te głosy z forum...przyjazne...a ja czuję że jestem sam co raz bardziej...nie łączą mnie z życiem...racjonalne rady...tylko koszty zobaczyłem wszystko...nie olałem na pierwszym zakręcie...ale jednak nie odnalazłem się na żadnym etapie żebym tylko mógł spłacić...istnienie siebie...ale tylko zwiększę ale...jak można nadal nie wiedzieć przecież nie mogę się wahać...spokoju na przeczekanie brak czy możliwe bunt przeciwko życiu bunt przeciwko śmierci obojętność dla życia obojętność dla śmierci wszystko w takim razie gdzie jestem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziara
jak można gdziekolwiek normalnie pracować...jak się nie widzi sensu...jak nigdy nie umiało i nadal nie umie nawiązywac kontaktów z ludźmi...i poza tym...należy dotrzymywać słowa...miałem znaleźć pacę do 1 października...potem niby do 1 listopada...i co...i gówno...a może ja nie umiem szukać...może ja nie chcę znaleźć...bo po co...jak i tak wytrzymam góra miesiąc...bo od dziesięciu lat nie nauczyłem się być człowiekiem nie wiem po co to piszę...nie chcę żadnej pomocy...wasze teksty dobre są dla nastolatków...dobre były kiedy ja miałem 14 16 lat...ale wtedy nie miałem internetu...można dawać im nadzieję że coś się zmieni...ja umiałem sam sobie to dać...bo miałem za dobrze...i dokąd to mnie doprowadziło...kiedyś znałem ludzi podobnych do mnie...coś się im pozmieniało...i może dlatego istnieją...więc pewnie niewarto rozpierdalać się w młodym wieku...więc trzymajcie młodych...może im się poprawi...bo większości się poprawiło...wyjątek potwierdzający regułę może ja też myślałem...że się poprawi...a wtedy mialem większą determinację żeby przestać istnieć...gdybym wiedział że tak będzie ale to moja wina...miałem za dobrze...samo się nic nie zmienia...a ja sam nic zmienić nie umiałem... ...nie wiem czykiedykolwiek będę w stanie żyć...nie widzę sensu...ale nie lubię próbować...nie będę zapowiadał...że się zabiję...już tego też nie potrafiłbym...chciałbym być pewien...a tak nie ma...za mało pięter...za mało wiary...za dużo strachu ...i to aż tyle...podsumowanie niczego...coś co nigdy się nie zaczęło i nigdy nie skończyło...zbędne i po nic podsumowanie...bo to nie jeszcze niezajebanie się to błąd przekładanie bo coś tam złudne nadzieje rosnące koszty największym "wariatem" byłem w drugiej trzeciej klasie liceum mogłem się wtedy zajeb...jak nic ale nie...bo mi się nie podobało że mnie podepną pod powody powszechne...taklie ludzkie i takie życiowe...tylko kurwa nie moje sam z siebie wziąłem się w garść...akurat...jedynie przestałem się wkurwiać...stałem się smutno obojętny w takim razie miało mnie nie być po maturze i dobrze bym zrobił...bo nie wiedziałem co mam dalej robić i się teraz mści...bo albo co lubisz...albo co się przyda...albo studia wcale nie tylko zawód no to se odłożyłem...po obronie mgr...już parę miesięcy minęło matka się rzuca...że ja chyba nie widzę potrzeby pracy...jak to możliwe a tak to możliwe...że nie widzę potrzeby życia no bo to proste chyba jest...nie mam zamiaru robić czegoś związanego ze studiami...ale nawet jakbym chciał to i tak nie ma tego...a cała reszta to fach w ręku...którego ja nie mam ale to jakby jeszcze nie to...po co...czy ja...szukam pracy bo chcę wynająć mieszkanie razem z moją dziewczyną...przecież to nie moja historia ale to też już nie moje...już bym nie chciał...nie czułbym...nie umiałbym tak czy siak...męczyłbym się żałuję tylko jednego...że starałem się być dobrym kolegą...dla ludzi odtrąconych...niezapraszanych na imprezy...i chuj..."nikt o nim już nie mówi nikt o nim nie pamięta" ale po co rozpatruję dawne czasy...bo potem...czyli niedawno...to ja byłem na uboczu...ale jak się wkurwiłem to nawijałem czy kogoś to interesowało czy nie...jednak nie...a teraz już nie ma nic zobaczyłem wszystko...nie olałem na pierwszym zakręcie...ale jednak nie odnalazłem się na żadnym etapie żebym tylko mógł spłacić...istnienie siebie...ale tylko zwiększę ale...jak można nadal nie wiedzieć przecież nie mogę się wahać...spokoju na przeczekanie brak czy możliwe bunt przeciwko życiu bunt przeciwko śmierci obojętność dla życia obojętność dla śmierci wszystko w takim razie gdzie jestem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do autorki tego topicu
Ja juz nie mam nadziei ale jesli ją jeszzce masz to walcz i nie poddawaj sie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ja juz wiem ze moje zycie na lepsze sie nie zmieni...pzostaje mi oddychac i czekac...nie wiem na co ale na pewno sie nie zabije bo nie chce cle wieki byc potepiona!! Wystarczy ze w tym zyciu jestem juz potepiona przez siebie i innycch!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziara
no to jeszcze chciałem pozdrowić nie mogę tak po prostu odejść a powinienem sorry ze rozwalam Twój temat autorko ale moje frustracje pewnie mioejscami haczą się z tym co i Ty byś napisała...a jeśli nie...to i tak nie ma to wszystko przecież znaczenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aminkowa
dziara - strasznie to smutne co piszesz :( Ty także potrzebujesz pomocy specjalisty, ale Ty dobrze wiesz o tym ! Bo jesteś cholernie inteligentny!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anonimowy nikt
dziara...🌻 tylko to mogę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×