Gość sandlaa Napisano Styczeń 27, 2009 Gabi, to wspaniale, że tato dostanie chemie, ja nie wiem jak to jest i czy to chemii zasługa, ale moj tato przeszedł całą chemię i naświetlania i naprawdę komfort jego życia był całkiem niezły, trzymał się do samego końca i nie wymagał calodobowej opieki:)mogę poweidzieć że umarł godnie...to pewnie też zasługa chemii i naświetlań paliatywnych... pozdrawiam Was ciepło:) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Kaja32 0 Napisano Styczeń 27, 2009 Witajcie Kochani....składam szczere wyrazy wspolczucia wszystkim ,ktorzy rozstali sie ze swoimi bliskimi:(((Mojego tatka nie ma juz 33 dni...czas plynie a tesknota za nim coraz wieksza:(((( Przyszedl do mnie we snie az dwa razy....byla to rozpacz ,Jego prosba o pomoc...buuuuuuuuuu.....chyba pomoglam MODLITWA,MSZA ...kiedys o tym napisze....wydaje mi sie,ze juz teraz jest szczesliwy,bo przysnil sie mojej 10letniej corce...usmiechniety i szczesliwy...tego pragnelam.... Jestem z Wami ,wciąż na codzien,wciaz na maila przychodza Wasze wypowiedzi...nie mialam sily tu wejsc wczesniej....bo to trudne....czytam o tym co sama przechodzilam....o wiarze w cud, w ktora wierzylam...to boli:((( BOZIU JAK MI GO BRAK:((((((((((((((.....ale trzymajcie sie....wierzcie...bo moze zdarzy sie cud!!!...Jestem z Wami calym sercem,myslami i modlitwa za Waszych najblizszych(chociaz z ukrycia)..Caluje mocno:***************** Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
agni-s 0 Napisano Styczeń 28, 2009 wspolczuje Kochani :* trzymajcie sie ciepło Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Bezsilna09 0 Napisano Styczeń 29, 2009 Mój tata skończy w sierpniu 58 lat,w styczniu tego roku dowiedzieliśmy się że tata ma raka płuc drobnokomórkowego z naciekami na tchawicę,chłop jak TUR , dzisiaj walczymy z wiatrakami.............,proszę o wsparcie bo sami wiecie jak jest ciężko Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Bezsilna09 0 Napisano Styczeń 29, 2009 czy ktoś mi pomoże?- Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Bezsilna09 0 Napisano Styczeń 29, 2009 jhhh Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Bezsilna09 0 Napisano Styczeń 29, 2009 :(:(:( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość alexia35 Napisano Styczeń 30, 2009 chociaż mojego taty juz nie ma prawie 11 miesięcy ciagle tu zaglądam.Jak pomóc tym którzy dopiero zaczynają walkę z tą chorobą?przecież doskonale ich rouzmiem,wiem przez co będa przechodzić,to tak jakby rozdrapywać rany, wracać do tego koszmaru.Gdy zaczynała się choroba mojego taty a właściwie gdy kończyło się jego życie, pytałam znajomych jak my przez to przebrniemy,jak to będzie gdy tata odejdzie?Jedna z moich znajomych, która w wyniku białaczki utraciła dziecko powiedziała mi bardzo krótko -przeżyjecie,uwierz.Nie powiedziała mi jednak jak ciężko będzie tak żyć.Jaki sens jest tych cierpień, ciągle się zastanawiam patrząc na pijaczków pijących pod sklepem jabole,palących pety,ludzi którym jest obojętne co robią i jak robią a tym czasem odchodzą od nas ludzie których kochamy, którzy chcieli żyć,którym życie nie bylo obojętne.Czy ktoś potrafi to wyjaśnić? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość adala Napisano Styczeń 30, 2009 mysle,ze kazdy po czesci indywidualnie przechodzi pewne stany Pewnie to zalezy od osobowosci Wydaje mi sie,ze na poczatku jest straszny szok i wciaz pojawiajace sie pytanie Dlaczego? Potem przyjmujemy pewna postawe Pewnie duzo zalezy od wzajemnych relacji i "ducha" panujacego w danej rodzinie...U mojej mamy chorobe wykryto w kwietniu Teraz ma naswietlania Strasznie sie boje co bedzie dalej...ale wiem,ze co ma byc to i tak bedzie:( Mam kolege,ktory stracil tate...mowil,ze przetrwal tylko dlatego,ze jego odejcie potraktowal jako przejscie do innego swiata do ktorego kiedys tez trafi...A my wszyscy cokolwiek by sie nie dzialo,to na pewno mamy kogos kto na nas liczy... Pozdrawiam Wszystkich Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość zrospaczona.... Napisano Styczeń 30, 2009 Bezsilna09 pozdrawiam Cię z całego serca i życzę Tobie oraz twoim najbliższym wytrwałości i dużo siły do obcowania z tą wstrętną chorobą.Bądż z tatą jak tylko możesz,wspieraj go o obdarzaj miłością.Teraz to Twój tata jest najważniejszy,wszystko inne może poczekać.szkoda każdej zmarnowanej chwili,bo czas działa na waszą niekorzyść. Wiem co piszę,bo 7 miesięcy odszedł mój ukochany teść..... Teraz z perspektywy czasu wiele bym zmieniła...bo mam poczucie,że mogłam więcej,lepiej,mocniej,cierpliwiej........ Jeżeli masz potrzebę pisz.pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
romel 0 Napisano Styczeń 31, 2009 Bezsilna09. witam ,w moich płuckach stwierdzono w maju 2008 rak niedrobnokomórkowy sródpiersia z naciekiem na tchawice 7,5na8cm oczywiscie nie operacyjny.stan ciężki. lekarz wyznaczył chemie za 2 tygodnie, ale mialem jechac na konsultacje do radiologa. Na moje szczęscie trafiłem na wspaniałą lekarke,po przejżeniu zdjęc rtg i KT przyspieszyła leczenie i zaproponowała mi leczenie skojażone ,czyli chemioterapie z radioterapią.Fakt bylo bardzo ciężko ale jestem i pisze czyli jest ok.przynajmniej narazie. Teraz uczestnicze w programie START jest to amerykanska szczepionka podawana 7tygodni co tydzien ,pózniej co 6 tygodni. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
romel 0 Napisano Styczeń 31, 2009 Bardzo ważna jest wiara,trzeba przekonac samego siebie że będzie dobrze,trzeba w to wierzyć .nie można sie załamywac no i oczywiscie wsparcie rodziny ,to naprawde jest wazne, Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kasieńka1112 0 Napisano Styczeń 31, 2009 Witam Was.Moja mama ma 53 lata ,6lat temu usunięto jej nerkę z guzem,dzisiaj wróciła do domu po usunięciu nadnercza z guzem,myślałyśmy,że to już koniec.Jednak w szpitalu rentgen płuc wykazał dwa guzy w lewym płucu 2,5 cm i 1cm.Jesteśmy załamane.Mama w bardzo ciężkim stanie psychicznym była przed tą operacją,a teraz jeszcze płuca.Ja nie wiem jak z tą świadomością życ.W tym tygodniu idziemy do onkologa.Boję się,że to już koniec.Moja mama jest jeszcze młodą kobietą ,a ja jej potrzebuję. Pozdrawiam Was wszystkich walczących. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość pretorianin Napisano Luty 2, 2009 romel witam serdecznie mojej mamusi rowniez zaproponowano szczepionke ale ona sie tak strasznie boi mysli ze bedzie krolikiem doswiadczalnym i ciezko jej sie zdecydowac mogłbys cos o niej napisac z gory dziekuje i pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
GABI41 0 Napisano Luty 2, 2009 Zawiezlismy dzisiaj tate na chemie,ale odeslali nas z tata do domu.Lekarka stwierdzila,ze tata jeszcze jest za slaby,aby przyjac ta druga chemie.Powiedziala,ze tata dostal krew i kroplowki w naszym szpitalu i dlatego trzeba jeszcze o tydzien odroczyc. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kasieńka1112 0 Napisano Luty 2, 2009 Marcelineczko! Twojego linku nie da się otworzyc.Pozdrawiam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość dorotad Napisano Luty 2, 2009 witam.w czerwcu dowiedzielismy sie ze mama ma raka pluc-ploskonablonkowy zlosliwy,miala chemie ale nic nie pomogla,dostala terceve po ktorej tak ja scielo z nog ze nawet nie chodzila,byla w stanie krytycznym-za duzo plynow rdzeniowych,nerki i watroba na wykonczeniu a do tego nie krzepla sie krew....nie dawali jej szans...lecz za dwa dni los sie do nas usmiechnal,mamie wyniki znacznie sie polepszyly....Dzis pojechala na badania do nastepnej chemii,okzalo sie ze ma podwyzszony wapn co znaczy ze sa przezuty na kosci.... w srode podasza jej chemie....modle sie by jak najdluzej byla z nami i nie cierpiala-chyba to teraz jest najawzniejsze...... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość mała z kalisza Napisano Luty 2, 2009 romel jesli możesz napisz coś więcej o tej szczepionce i jakie wymogi trzeba spełniać żeby ją dostać i w jakim szpitalu prowadzą ten program START dziękuje i pozdrawiam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anonietkatka Napisano Luty 3, 2009 Mój tata miał uczestniczyć też w jakimś nowym leczeniu, ale ja niestety nie znam nazwy tego leku/leczenia. I wiem, że bardzo trudno było mu to załatwić bo wielu onkologów nie chce się podejmować różnych leczeń, wolą się trzymac tego czym zajmują się na codzień... ale niestety tatuś nie doczekał leczenia bo pojawił się płyn w opłucnej co zabrało 1,5miesiąca mu a potem wyniki wszystkich badań były już złe, a gdy pewna lekarka już prawie załatwiła mu, że jednak to może przyjmować tata trafił do hospicjum i zmarł :( pamiętam nieraz jak tatuś rozmawiał ze znajomym lekarzem o tych wszystkich lekach, to ten mu powiedział, że są lekarstwa, które dają naprawdę duży odsetek wyleczeń, ale firmy farmaceutyczne ich nie produkują, bo to jest dla nich nieopłacalne, wolą zrobić podobny lek, który kupę pieniędzy kosztuje i na nim zarabiać, szkoa tylko że wtedy niewiele ludzi może sobie na taki lek pozwolić a mało kiedy uda się chociaż w części pokryć koszty leczenia takimi lekarstwami... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość marcelinczka Napisano Luty 3, 2009 Współczuję Ci serdecznie. Mój tata też umarł na raka płuc ale już dawno. Najpierw miał operację nerki. Potem wyjeli jedno płuco. Wszystko to osłabiło go bardzo. W końcu okazało się, że raka ma wszędzie. Bolał go kręgosłup i całe plecy. Strasznie cierpiał. Pamiętam jak z drapał ścianę w szpitalu. Szkoda, że wtedy nie była rozpowszechniona medycyna naturalna. Może przynajmniej nie cierpiał by tak bardzo. Teraz myślę, że przyczyny choroby są nie tam gdzie lekarze szukają. Medycyna jest ciagle tylko objawowa. Czyli zajmuje się tym co widać okiem lub w wynikach badań. Uważam, że lekarze powinni angażować sie w medycynę naturalną - jako naukowcy. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anonietkatka Napisano Luty 3, 2009 Mój tata miał wyciętą jedną nerkę, płuco udało się uratować dzięki specjalnej chemii, która spowodowała że guzy się na tyle zmniejszyły, że można było je usunąć bez usuwania płuca, ale to na nic się zdało, bo potem pojawiły się na ich miejscu kolejne :( A potem to już przerzut, za przerzutem szedł, tak że dorobił się nawet guzów o średnicy kilkunastu centymetrów :( i to w przeciącu 2-3 miesięcy... Myślę, że minie jeszcze dużo czasu zanim lekarze zaczną patrzeć zupełnie inaczej na choroby, a zwłaszcza Ci co opracowują te wszystkie leczenia... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość sandlaa Napisano Luty 3, 2009 Myślę, że mnie też to spotka, że też umrę na raka...u mnie w rodzinie ta choroba często występowała...wszyscy wiedzą, wszyscy się badają...i co? i nic...niektórych spraw medycyna nie przeskoczy... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anonietkatka Napisano Luty 3, 2009 U mojego taty wykryto guza całkiem przypadkiem, podczas zwykłego usg, gdzie miał robione to samo usg 3miesiace wcześniej i nic nie było a tu nagle guz 5cm :/ ale ja mam nadzieję, że ja nie zachoruję... moja mama mi powiedziała już nie raz, że teraz mój prawie narzeczony mnie zostawi bo nie będzie chciał kogoś z obciążeniem genetycznym raka (mój dziadek, czyli tata taty też umarł na raka) albo skoro mój tatuś nie żyje to on teraz nie będzie miał powodu by ze mną być :( bardzo to przykre jest :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kasieńka1112 0 Napisano Luty 3, 2009 Napiszcie kto z Was próbował kapsaicyny? Czytałam wiele na jej temat,jednak już sama nie wiem czy w to wierzyc. Dzisiaj zrobiłam ją dla mojej mamusi,bo w coś muszę wierzyc, miec nadzieję. Pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość marcelineczka Napisano Luty 3, 2009 Różne są metody leczenia. Teraz dopiero wiem, że gdy lekarze już nie dawali rady z rakiem mojego taty to powinnam poszukać uzdrowiciela. Ale w tamtych czasach o tym nie wiedziałam. Teraz opiszę mój przypadek. Od wielu miesięcy miałam uporczywy kaszel każdego poranka. Palę dużo papierosów. Coś zaczęło nawet mnie boleć w klatce piersiowej. Byłam w towarzystwie, w którym był akurat uzdrowiciel. Przyłożył mi dłoń na klatce piersiowej. Już po pierwszym, jednogodzinnym seansie przestałam kaszleć. Za tydzień odbył się drugi seans. Pokazały się inne dolegliwości. Najbardziej doskwierał ból kręgosłupa. Po tych dwu seansach poprawa była ewidentna ale ogólnie jakoś tak nie do końca ustąpiły dolegliwości. Trzecim razem uzdrowiciel trzymał dłoń na kregosłupie trochę powyżej kości ogonowej. Za chwilę w tym miejscu zrobiło się niezwykle gorąco. Czułam pieczenie i promieniowanie na cały organizm. Trwało to około godziny. Gdy minęło poczułam się jak nowo narodzona. Przeminęły, zarówno kaszel i ból w klatce piersiowej jak też dolegliwości kręgosłupa. Z niedowiarka zrobiłam się chyba największym aktywnym świadkiem skuteczności uzdrowień. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość pretorianin Napisano Luty 3, 2009 DOROTAD musisz byc dzielna i wierzyc ze bedzie dobrze moja mama rowniez w czerwcu dowiedziała sie ze ma raka pluca rowniez plaskonablonkowego uwierz mi tez było ciezko bywały takie chwile ze juz sama zaczynałam watpic ale musisz wiedziec ze płaskonabłonkowy ma szanse na długotrwała remisje lecz nie mozecie sie poddac jezeli bedziesz chciała cos wiedziec to pytaj pomoge na ile bede mogła pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość pietia Napisano Luty 5, 2009 witam wszystkich u mojego ojca wykryto płaskonabłonkowego rak płuc płata lewego. Zrobiono mu badania i zakwalifikowano do leczenia operacyjnego. W trakcie operacji lekarze zobaczyli oprócz wielkiego guza małe guzki, dali wycinki do badania i stwierdzili, ze nastapił rozsiew choroby nowotworowej. Zaszyli ojca i powiedzieli mojej mamie, ze ma góra pół roku zycia. Dwa dni temu zadzwonili do mamy, że przyszły wyniki hispatologiczne i okazało sie, ze guzki to nie nowotwory. W najblizszą niedziele ojciec udaje się do kliniki aby wycięto mu płat płuca. jest szansa na wyleczenie. cuda się zdarzają trzeba w to wierzyć. Pozdrawiam wszystkich dotkniętych rakiem płuc. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Ania-29 Napisano Luty 8, 2009 Gabi41 czy odwazylas sie na ta kapsaicyne??? ja rozmawialam z lekarzem z hospicjum, ale ona nawet nie slyszala, zeby stosowac doustnie, powiedziala, ze ten skladnik jest w roznych masciach i plastrach do stosowania zewnetrzengo, i patrzyla na mnie jak na zjawisko :/ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kasieńka1112 0 Napisano Luty 8, 2009 Ja robię ja dla mojej mamy i myślę,że w coś trzeba wierzyc,żeby miec nadzieję.Poczytaj w internecie,nie znalazłam nic negatywnego na je temat,żeby mogła zaszkodzic. Pozdrawiam. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Ania-29 Napisano Luty 8, 2009 czytalam na temat kapsaicyny bardzo duzo, jednak trzeba wziac pod uwage, ze jest to bardzo bardzo ostre, moj tato jest m.in. po chemii, a jak wiadomo chemia niszczy wszystko i obciaza bardzo, chodzi mi o watrobe ktora pewnie nie jest w rewelacyjnym stanie ... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach