Gość Katarzynka36 Napisano Lipiec 14, 2010 Dziei Ona Odpwowiada:) Ja osobiście też za wątróbką nie przepadam, ale cieszę się, ze Tacie smakowała - resztę skonsumował jeszcze na kolację, w miedzyczasie po barszczyku wypił soczek z buraków i marchwi (świeżo robiony), zjadł winogrona i lody, więc generalnie dzień zapowiadał se fatalnie, ale koło 11.00 Tata poczuł się lepiej i w sumie jakby patrząc to nieźle dziś pojadł:):):) Kingsol! Rozuiem więc z tego, że lekarze bardzo niechetnie zapisują ten zastrzyk, więc co ja mam jutro zrobić? Prosić, blagać o receptę? Zgwałcić lekarza??? Oni pewnie mają wyznaczone odgórnie, żeby zapisywac jak najmniej:(:(:( cholerka, denerwuję się, bo jak Tata jutro znowu dostanie te p-wymiotne to bedzie miał czkawkę rzez trzy dni i noce a to Go rozwala zupełnie i męczy:(:(:( Kingsol, czy Twoja mama miała schemat PN - cisplatine i nevelbine? bo tata taki ma i jutro jedzie na dzienną chemę czyli ta niby mniejszą:( czyli na nevelbinę... mam nadzieję, że ona jest mniej toksyczna i bardziej uboga w skutki uboczne.... ech.. Leno! Jak Mąż się dzis sprawowal? Mam nadzieję, że czuje sie lepiej!!!!!! buziaczki dla wszytskich! pap Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA Napisano Lipiec 14, 2010 Katarzynko Walcz o ten zastrzyk jak ja walczyłam o skierowanie na badanie PET.Ja powiedziałam lekarzowi ,jeżeli nie wystawi mi skierowania to nie wyjdę z gabinetu.Podziałało..Mam nadzieję że nie będziesz musiała walczyć,a lekarz bez mrugnięcia okiem wypisze receptę. Jutro kolejny wazny dzień przed Wami..Czekamy tylko na dobre wiadomości. Buziaki dla Ciebie i Tatusia :))) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Lipiec 14, 2010 Dzięki Ona Odpowiada:):):):) SErdeczne dzięki za wspracie:) jest bardzo potrzebne.... buziaki Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kingsol 0 Napisano Lipiec 14, 2010 Katarzynka moja mama na ta dzienna, jednodniowa dostawala Gamzal, czyli cos innego od tego co ma dostac Twoj tata Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
lubudubu76 0 Napisano Lipiec 15, 2010 dziewczyny to nie jest jeden zastrzyk tylko cała seria.Jak mój tato przy chemii miał słabą krew to następnej nie można było dać póki się krew nie zregenerowała.Tak więc brał te zastrzyki przez 5 dni,następnie robili mu badania i jak była lepsza można było dać kolejną chemię. Praktycznie u mojego taty każda kolejna chemia była poprzedzona tą serią zastrzyków łącznie z dolewkami co przedłużyło mu chemię o jakieś dwa miesiące.A wiadoma że lepiej jest żebty była podana w odpowiednim czasie.Tato bardzo się denerwował że to wszystko się tak przeciąga.Wiadomo,przy tak złym samopoczuciu..ale z tego nco wiem nie było problemu z przepisywaniem tych zastrzyków.pozdrawiam wszystkich. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kingsol 0 Napisano Lipiec 15, 2010 lubudu moja mama dostawala tylko po jednym zastrzyku po kazdej chemii, nie miala serii i ten jeden zastrzyk wystarczyl aby miala dobre wyniki i mogla dostac kolejna chemie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kingsol 0 Napisano Lipiec 15, 2010 zapiswanie tych zastrzykow moze tez zalezy od szpitala bo nam lekarka powiedziala ze bardzo rzadko go zapisuja. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Lipiec 15, 2010 Witajcie Dziewczyny:):):) No Tata po chemii:) Dostał dzisiaj tzw. małą. Sama kroplówka leciała tylko 30 minut, gorzej z czekaniem by się tam dostać i załatwianiem wszlekim procedur... czeka się do rejestracji, potem do obrania krwi, potem 2 godziny aż pielegniarka wywoła szczęsliwców, których wyniki krwi już przyszły, potem ważenie, wenflony i ponowne czekanie aż przyjdzie dr prowadzący i obejrzy wyniki i zadecyduje potem wyśle zlecenia na odpowiednia chemię do szpitalnej apteki, potem czekanie aż przyniosa te specyfiki z apteki... no i sama chemia... więc wyruszyliśmy z domu o szóstej, w szpitalu bylismy dopiero o siódmej (korki straszne), a wychodzilismy ze szpitala o 12.00 dopiero...i to Tata jako pierwszy p skończonej chemii - inni mieli kroplówki, jeszcze, kolejni czekali dopiero na lekarza prowadzącego, a jeszcze inni na wyczytanie przez pielęgniarki...oj, żeby chorowac trzeba mieć duuuuuzo czasu i cierpliwości.... Co do wyników krwi - Tata ma bardzo dobre:):):) Tak to określił lekarz, chociaż ja już wczęnsiej zażyczyłam sobie wydruku w głównej rejestrcaji i szybko rzucając okiem wiedziałam, że bedze dobrze, bo Hemoglobina powyżej 13, krwinki czerwone w normie i białe też (koło 8), płytki też nie spadły mocno i w normie:) Przeprowadziłam też dośc głupawa rozmowe z lekarzem prowadzącym, ktory na moje pytanie - co można Tacie podawac by Go wzmocnić stwierdził, że "a po co? tata jest silny", ja na to, że super, ale z każdą chemie bedzie pewnie gorzej, a Tata narzeka na zmęczenie więc szukam czegos czym można by było wzmonić tatę... lekarz - ale wyniki ma dobre... ja na to - ale mógłby mieć jeszze lepsze, wczoraj był bardzo zmęczony... dr - łe, Pani przesadza jak Hemoglobina spadnie poniżej 10 to wtedy będziemy się martwić... ja na to - ale ja wole teraz zapobiefgać niż potem się martwić.. i drązę dalej... no i dr już wkurzony stwierdził, ze to mam dac jakieś wzmacniające witaminy... ja na to, że witamin podobno się nie poleca... a dr - łe, jakiś geriavit można podać... i tyle się dowiedziałam... tak czy siak, dalej Tate będę faszerować ecomerem i sokiem z buraków... tyle mojej relacji:) Kingsol! No tata ma fatycznie inna niż Twoja mama bo tata mia dzisiaj ta navelbine...(winorelbin), że że względu na inny rodzaj huza? Twója Mama miała chyba płasoknablonkowy a mój Tata ma gruczołowo - torbielowaty.... pozdrawiam!!! Leno, co u Ciebie? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Lipiec 15, 2010 Aha! Co do tego specyfiku, o ktorym pisała Kingsol! Pytałam lekarza - dr się skrzywil i zapytał też - a po co tacie, jeśli ma dobre wyniki lek na zbyt mała ilość płytek i krwinek białych? przeciez skoro ma w normie to wnormie... i tyle się dowiedziałam...'jakos pan dr tez chyba nie lubi upałów i był dzisiaj jakiś obcesowy...chociaz po skończonej chemii przyszedł zagadnąc Tatę jak się czuje itp. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość OLA 75 Napisano Lipiec 15, 2010 Witam dziewczyny. Od paru tygodni śledzę forum i coraz bardziej boję się tego co mnie czeka.Mój tata wypisany ze szpitala 2 tygodnie temu z diagnozą rak niedrobnokomórkowy z przerzutami do węzłów chłonnych śródpiersia.W poniedziałek wiozę go na pierwszą chemię.Najgorsze jest to,że on nie wie CAŁEJ prawdy.Ma tak dużą wiarę,że będzie dobrze.Oby Bóg dał nam się nim cieszyć jak najdłużej. Dziękuję osobie,która to forum załozyła i Wam ,że jesteście bo dzięki temu wiem dużo o tej chorobie.A najważniejsze -jak mogę pomóc mojemu tacie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA Napisano Lipiec 15, 2010 Katarzynko Ale super że wszystko się udało..i po co byłe te nerwy :) A co lekarza..hmm niedobry pan doktor że tak oszczędza pieniądze podatników :(( Albo naprawdę jest tak dobrze i Tatuś nie potrzebuje tego zastrzyku..tej wersji musimy się trzymać.Nie napisałaś jak czuje się Tatuś ? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA Napisano Lipiec 15, 2010 Ola Jak zdążyłaś zauważyć każdy przypadek jest inny i każdy pacjent zachowuje się inaczej.Dobrze że tutaj jesteś..dziewczyny są nieocenione.Pisz jak najwięcej każdy chętnie Ci pomoże . Zdrówka dla Tatusia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Lipiec 15, 2010 Witaj Olu! Ech, niestety Ty też musiałaś dołaczyć do naszego grona:(:(:( Przykro mi bardzo.... Wiesz, czasami lepiej nie mówić całej prawdy, bo Bliscy nam się załamią... mysmy tak "lawirowali", by po troszku Tatę naszego informować..nie mżna powiedzieć całej prawdy, bo ta rawda jest często tak okrutna, ze moglaby wręcz zabić, a co najmniej wywołać doła i depresję... bo jak znaleźc sens życia, skoro wiadomo jak ro źle wygląda? Mysmy mówili najpiewr, że jest coś na płucu, pulmonolog a potem torakochirurg przedstawił to nam i Tacie w sposób bardzo delikatny... inna sprawa, że jeden z nich był uprzedzony by Taty nie dolować, by nam się nie załamał, tym bardziej, że jest bardzo ważliwym człowiekiem no i bardzo latwo się denerwuje... Tym sposbem dotarliśmy do Operacji, Tata zdolowany, że musi mieć tak cięzki zabieg (na poczatku nie chciał się zgodzić) a my przeszczęsliwi, że ccą Operować... więc był Taty dołek i nasze szczęście w tym samym nieal czasie...Tata w szpitalu poplkiwal, że czeka Go operacja a my radośc w oczach mieliśmy, że chcą operować, bo to daje "jakąś" szansę... Gorzej, gdy się okazało, po operacji, ze uzupełnijąca chemia jest potrzebna, bo jeden z najbliżśzych węzłoo oskrzelowych ma komrki.., reszta nie, ale dr zawyrokowali, ze chemia... o kilku dniach okazało się, że owinna byc też radioterapia, bo na linii cięcia operacyjnego też ojawiły się - niewidoczne golym okiem - komórki... Tata zalamany ale jakoś mu wytłumaczylismy, że chemia jest po to by w przyszłości - za 2-5 lat ne odnowiło mu się to... Nie jest łatwo Olu, niestety:(:(:( Trzymaj się cieplutko i pisz co C na sercu lezy, staramy sie tu na forum wspierać się wzajemnie... Napisz prosze, czy Tata miał operację czy Go nie zkwalifikowali? pozdrawiam:):):) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Lipiec 15, 2010 Ona Odpowiada! Na razie Tata czuje się dobrze:):):) Wiesz, rzeczywiście na azie tego zastrzyku - na szczęście - nie potrzebuje, bo według mojej oglądu morfologia jest dobra:) tak więc rzeczywiście lekarz nie kłamał:) tylko był dzisiaj tai jakiś nieprzysteępny... w porównaniu do niektorych pacjentów to Tat wygladał dzisiaj jak okaz zdrowia... Strasznie jest taka wizyta na oddziale onkologiii... jak widziałam Osoby, które wychodzone, wyczerpane, wygladająće niemal jak w stanie terminalnym czekały z nadzieja, że otrzymają jeszcze jedną chemię, która przedłuży im życie, i które odchodziły z kwitiem, bo wyniki zbyt złe na chemię, to myślałam, że się rozrycze w głos:(:(:( Boże jak ta wredna choroba wyniszcza ludzi... szczególnie zapadła mi w pamięci para około 75-latków... Mąz strasznie wychudzony, meczący się przy każdym niemal slowie...i Jego Żona prowadząca Go na chemię... trzymali się za ręce... zostali wezwani na oddział... za chwile okazało się, że chemii nie będzie....Wychodzili inaczej - teraz To Żona była wsparta na ramieniu Męża i To On Ja prowadził, mimo, że sił wielkich chyba nie miał...:( Ona płakała... On Ją glaskał, pocalował w czoło i powiedział - nie martw, może za kilka dni mi się uda... Boże, była to tak przejmująca scena, że po prostu chce się krzyczeć z rozpaczy:(:(:( Oni tak na siebie patrzyli... było widać jak bardzo sie kochają...i takie cierpienia przcehodza...ech... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Lena W. 0 Napisano Lipiec 15, 2010 Jetsem padnieta ale musze napisac. Witam Was dziewczyny,witaj Olu. Wczoraj maz przespal prawie caly dzien nie liczac pobudek na jedzenie i czasami jak podchodzila pielegniarka. Zauwazylam ze moge podzielic te dni na czarno-biale. Czarne kiedy sie wkurza,biale kiedy spi. No dzisiaj byl ten czarny. Znowu wkurzony o byle co. No i spi prawie caly dzien. Nie wstal dzis wcale do cwiczen. Wczoraj troche chodzil z balkonikiem i Panem od rechabilitacji po korytarzu. Nie wiedzialam tego osobiscie.Lekarz powiedzial. Ale wyobrarzam jak to moglo byc poniewaz widze marne proby siadania mojego meza do sniadania,obiadu i kolacji. Kiepsko to wyglada. Je sam,bo tak chce,ale lewa reka go nie slucha,patrzy jednym lewym okiem bo podwojnie widzi jak otworzy oba. Lyzka mu po talerzu lata jak chce nabrac jedzenie. Dzisiaj znowu sie omal nie udlawil bo zaduzo ugryzl bulki. Boze,same niedobre wiesci. Jeszcze marzna mu nogi(w taki to upal!) Miesni zwiotrzaly,wisza. Moj Boze,jak to szybko wszystko sie potoczylo! A jeszcze,malo ze mnie dobija upal i agresywne zachowanie meza,to lekarzy byle co gadaja. Dwa dni temu jeden powiedzial ze profesor ktory meza operowal zasugerowal ze to moze jednak byc tylko wylew,a drugi dziasiaj ze meza nie przeniosa na odzial rechabilitacji,a wypisza do domu( a wczoraj tez inny mowil ze po tygodniu maja przeniesc na neurologje rozwojowa). No i k...wa jestem zla ale z tego zmeczenia nie mam sily zrobic im awantury. Jak mozna w takim stanie wypisac pacjenta do domu? A jezeli juz nie nadaje sie doleczenia to chyba powinni zaproponowac co inego? W kazdym badz razie juz jestem tak wykonczona ze brak mi slow na to wszystko. Pozdrawiam Was i ciesze sie z sukcesow Waszych blizkich. Olus, nie sugeruj sie naszymi przypadkami. Trzymam kciuki za Ciebie i Twojego Tate. Kasiuniu, "sekretarka" Ty moja,dziekuje za przekazanie wiadomosci na forum. Trzymajcie sie,jestem z Wami! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA Napisano Lipiec 15, 2010 Katarzynko Z całego serca cieszę się że Tatuś czuje się dobrze.Wiesz że każda z Nas trzyma za Was kciuki.Podziwiam Cię kochana za tą walkę i szczerze współczuje.Normalnie łezka w oku mi się zakręciła jak przeczytałam o tej parze..Co za okropne życie ..zamiast na starość posiedzieć sobie na ławeczce Oni biedni chodzą po szpitalach..pewnie są samotni..nie mają dzieci..ehhhh. Martwię się o Lenkę tak długo się nie odzywa? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA Napisano Lipiec 15, 2010 Lenka W końcu się odezwałaś..przykro mi że nie napisałaś nic optymistycznego.Niestety takie są realia naszych szpitali,mojego tatę bez mojej wiedzy przewieźli z neurochirurgii do rejonowego szpitala(mimo że dwa dni wcześnej prof.Jur...twierdził że tata zostanie u nich)Ze szpitala rejonowego także lekarz chciał jak najszybciej wypisać Tatusia do domu..po mojej interwencji dał nam tydzień na rehabilitację. U Ciebie złe wieści,dołączyła kolejna osoba...Boże co za życie..czy nie da się wymyślić lekarstwa na to cholerstwo :) Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Lipiec 15, 2010 Ona Odpowiada! Ta para zrobiła na mnie porażające wrażenie... Oni tak na siebie patrzyli... z tak ogromna miłoscia i czulością.. i nadzieją na ta chemię... Najpierw Żona sie opiekowała Mężem, a potem, gdy dotrała do nich informacja, że chemii nie bedze... to Mąz mimo ogromnego wynieszczenia organizmu i utraty sił, tak Ją wziął o rekę, uściskał i to Ona się NIa zaopiekował, bo Ona płakała... SErce mi się pokroiło w jednym momencie... najchetniej to bym podbiegła do Nich i sie przytuliła by dodać im otuchy...ech.... Wiesz, Lenka się wczoraj rano ze mną kontaktowała...była bardzo zmęczona psychicznie, a fizycznie to chyba jest każdy tymi upałami... Mam nadzieję, że Mąż się choc troszkę lepiej czuje...Lenka akurat w tej chwili ma daleko córki i jest praktycznie sama w Gdańsku... A wiadomo, jak wsparcie rodziny jest potrzebne w takich chwilach... szczegolnie, że po operacji mózgu Mąż ma dośc zmienny charakter:( ech, lenko, mam nadzieję, że dzisiaj jest lepiej!!!!!!!!!!!!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Lipiec 15, 2010 Lenko! Ja tu akurat pisałam i nie zauważyłam, że Ty też napisałaś:):) Ech, KOchana.. Cholera jasna powiem, bo jak czyttam to co piszesz, to nie wiem czy plakać czy się wkurzac, nat ta chorobę, na szara zeczywistość polskich szpitali, na lekarzy ech czy na ten upał:( też mi zalazł za skórę, to nienormalne w naszej stresie geograficznej!!!!!!! Lenko! Dlaczego do jasnek cholerki nikt nie może udzielić Ci jaieś rzetelnej informacji? Czy guz wycieli w calości??? Bo odnoszę wrażenie, że wcale nie jest lepiej niż było przed operacją?! skoro Mąz ma nadal kłopoty z chodzeniem i wieloma innymi sprawami, to albo to rzeczwiście wylew a na to potrzeba miesięcy rehabilitacji, a jeśli guz to czy cholerstwo wycięli w calości? Bo skoro wycieli to Mąz Twj ni powinien mieć już takich objawów, pomału ale powinno być zdnia na dzien lepiej!!! Czy Ty widzisz, że coś drgnęło czy jest ciut lepiej??? Jak Twój Mąz w takim stanie ma iśc do domu????????????? Lekarze sa chorzy czy jak??? jesli to guz to powinny byc naświetlania, by zmniejszyć jeszcze ewentualny ucisk guza! MOże powinnas uderzyć do Centrum Onkologii, tam może by cos poradzili, kurczę, skoro Ci lekarze jakos się nie kwapia by pomóc, co więcej samie ni wiedzą co wycieli, co operowali???? Boze jakie to wszytsko jest po prostu wkurzające!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jakby to był Ojciec któregos z lekarzy to by biegali wokół NIego i skakali, o jakimś VIPie nie wspomne, a tutaj nie mogą udzielić rzetelnej informacji?!!!!!!!!!!!!! Słow brakuje Lenko:(:(:( Przesyłam buziaczki, bo tylko tak niewiele mogę:(:(:( paaaaaaaaaaaaaaaaaaaa Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Lena W. 0 Napisano Lipiec 15, 2010 Dziewczyny,jutro pojde i porozmawiam z tymi lekarzami. Wyjasnie co i jak. Bo naprawde juz brak mi sily aby roz...c tam kogos. Zeby jeszce ktos byl obok zeby mnie wesprzec a tak sama jak palec,kurka :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA Napisano Lipiec 15, 2010 Lenko Wiem co czujesz,bo ja zawsze byłam sama przez 4 lata choroby tatusia.Jak będziesz rozmawiała z tym lekarzem,pomyśl że chociaż my i to wirtualnie jesteśmy z Tobą.Myślimy i modlimy się o to aby Twój mąż wyszedł z tego i za Ciebie żebyś dalej miała tyle siły co do tej pory. I jak zawsze trzymamy kciuki..I rozmawiaj z nimi twardo..w końcu to Oni są dla Nas a nie my dla Nich. Czekamy na dobre info.. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Lipiec 15, 2010 Lenko! Spróbuj, może Ci się uda wyjasnić co i jak musisz mieć jasność sytuacji, bo je sli to wylew to inna sprawa i jesli guz to onkolodzy teraz powinni się nim zająć! I po jego wycięciu powinni być o wiele lepiej! Skoro podjeli się wycięcia owego guza, to chyba wiedzieli co robią i widzieli co kroją, czy wycieli całe, czy coś zostawili? Lenko! Wiem, że Ty jesteś bardzo kochającą Żoną i jesteś przy Męzu non stop niemal, ale może jutro, pojutrze zadbaj też o siebie! Wymysl coś - wiem, że to niezwykle trudne - ale postaraj się rozerwać, choć ciut odstresować od tej sytuacji... zrób coś, nawet banalnego ale dla siebie! Nie wiem - kup sobie nowy ciuch, zrób sobie nowa fryzurę, idx na jakiś masaż relaksacyjny!!! Wszytsko po to, by chociaz na godzinę - dwie - trzy - oderwac myśli od tych problemów. Wiem, że w glowie masz tylko chorobę Mężą, ale wierz mi - wiem co mówię - musisz oderwac się od tej traumy chociąż na troszkę, bo wykończysz się psychicznie... dlugotrwały, bardzo silny stres, lęk o życie Bliskiej Osoby może przerodzić się w cięzką depresję, a co najmniej nerwice lękowa...I jak wówczas pomożesz Mężowi?! Lenko, postaraj się spedzić chociąz kilka godzin w jakims przyjemnym mijscu, nie w szpitalu.... Musz odpocząc psychicznie, bo Twój organizm wczesniej czy później upomni się o to. I może oprócz wyczerpania psychicznego moga dojśc dolegliwości fizyczne: zawroty i silne bóle glowy, kołatania serca, duszności, bóle żoładka, jelsi, biegunki itp. Zrób cos dla siebie Lenko! Twój Mąż - gdyby nie był chory - napewno też by tak pomyślał i chciał bys odpoczęła!!!!!!! Przesyłam promyczek wsparcia!!!!!!!!!!!!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Ech..!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Napisano Lipiec 15, 2010 Katarzynka....twojego gledzenia nie da sie sluchac! Nie gniewaj sie ale pleciesz jak nawiedzona. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Lipiec 16, 2010 Ech!!!!!!!!!!! Przykre i mocne słowa... Dużo dobrego Ci życzę i obyś nie miał(a) takich problemów... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
joanka35 0 Napisano Lipiec 16, 2010 Witajcie. Witaj Olu Przykro witać nową forumowiczkę, ale takie życie jest, niestety. Leno, strasznie mi Ciebie żal, ale jestem pełna podziwu, że dajesz radę. Mojej mamie tak marzły nogi:( Miała już problemy z krążeniem. Dawałam jej termofon do łóżka, dwie pary skarpet (takich aby nie uciskały, bo nogi puchły) i nakrywałam kołdrą a ona cały czas mówiła, że jej zimno w stopy:( Faktycznie posataraj się przydusić tych lekarzy aby coś więcej się dowiedzieć. Wiem, że nie jest to łatwe bo sama godzinami czaiłam się pod gabinetem aby ktoś łaskawie znalazł dla mnie 5 min. Ale chodziłam codziennie, do znudzenia. Pytałam o każdą głupotę. Przecież ta niewiedza dobija. Niedość, że jesteś wyczerpana psychicznie to jeszcze nie możesz się nic konkretnego dowiedziec. Masakra. Trzymaj się mocno! Jesteś naprawdę silną kobietą:) Katarzynko, bardzo się cieszę, że u taty wszystko narazie zgodnie z planem idzie. Byle tak dalej:) Trzymam kciuki. Nadal faszeruj tatę ecomerem i burakami:) Pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ******ewunia28888 Napisano Lipiec 16, 2010 kup sobie nowy ciuch, zrób sobie nowa fryzurę, idx na jakiś masaż relaksacyjny - takie rady to se dawaj osobie ktora rzucil chlopak, a nie osobie ktorej bliska ososba walczy o zycie! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość OLA 75 Napisano Lipiec 16, 2010 Witam. A propos naszych wspaniałych lekarzy to ja też niestety nie mam najlepszego zdania. Mój Tata zaczął chorować na początku maja.Najpierw oczyście wizyta u lekarza w przychodni.Diadnoza-grypa -antybiotyk i do domu.Za tydzień to samo.Na trzeciej wizycie Tata sam poprosił o skierowanie na rentgen płuc.Na zdjęciu wyszła plamka więc skierowanie do pulmonologa.Pulmonolog pierwsze pytanie jakie zadał to czy pan pali? Nie no to wszystko w porządku -proszę przyjść w sierpniu.Dodam tylko,że Tata cały czas miał gorączkę i czuł się żle.Sami zrobiliśmy mu badania krwi i dopiero CRP-113 i OB 103 dało do myślenia naszym "doktorkom".Skierowanie do szpitala-badania pod każdym kątem,ale tomograf płuc dopiero po tygodniu.No i wstępna diagnoza.Wypisany do domu ze skierowaniem do szpitala do Poznania-termin za 3,5 tygodnia.Cudem załatwiliśmy po 5 dniach.Bronchoskopia i wynik za 6 tygodni.No i znowu akcja bo nie możemy tak dlugo czekać.Dzisiaj mija miesiąc od kiedy Tata wylądował w szpitalu pierwszy raz,ale przynajmniej wiemy na czym stoimy.Gdyby nie nasze zaparcie i determinacja niewiadomo co dzisiaj działoby się z Tatą.W poniedziałek jedziemy na pierwszą chemię i modlę się do Boga,żeby ją dostał.Tata jest pełen optymizmu -planuje wakacje za rok bo tegoroczne niestety spędzi w szpitalu.Apetyt ma dobry-je wszystko co tylko mu podsuniemy. Ale sie wygadałam-dzięki. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Lipiec 16, 2010 Olu! No właśnie to podstawowy błąd lekarzy, zapisują antybiotyk, jeden, drugi, trzeci, a pacjent czuje się coraz gorzej... Bardzo wysokie OB i CRP jest niepokojącym sygnałe, chociaż niestety w nowotworach płuc to wszytsko może inaczej wygladać. Mój tata miał OB -2, CRP w normie a markery nowotworowe, ktore też sami robiliśmy - też bardzo niskie i w normie... Lekarze rodzinni zawalają sprawę, bo powinni szybciej kierować do specjalistów a wczesniej na rtg, przceież to standard!!! A przecież to walka z czasem:(:(:( OLu! Tata będzie leczony w Wielkopolskim Centrum Pulmonologii i Torakochirurgii na Szamarzewskiego? My tak też się leczymy - od maja. Najpier operacja teraz była duża chemia i tzw. mała. KOlejna 29 maja. Lekarze - powiem szczerze - różni... Za to tłumy pacjentów ogromne:(:(:( TYle osób choruje na tą wstretna chorobę:( Pozdrawiam Cię Olu i życzę wiele siły w tej walce!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36 Napisano Lipiec 16, 2010 Ewuniu! Ty mnie chyba źle rozumiesz:(:(:( Lena jest sama w tej chwili, jest w fatalnej kondycji fizycznej i psychicznej, rozmawiałam z Nią osobiście i wiem troszkę więcej niż Ty:( Napisałam, że zabrzmi to z jednej strony banalnie, że ma troszke czasu poświęcić sobie ale takie są rady psychologów...Przed Leną może pół roku walki, może rok, by móc wspierać Męża, musi też odreagowywać, bo nie ma bezpośredniego wsparcia najbliższej rodziny ktora mieszka bardzo daleko... Musi od czasu do czasu zadbać tez o siebie, na godzinę - dwie oderwać się od tej traumy, bo zwariuje... Przecież nie proponuje by zostawiła Męża w szpitalu na dwa tygodnie i wyjechała na urlop! Ewuniu, to nie jest moje ględzenia, czy moje nawiedzone wynurzenia...to są opinie psychoonkologów. Walka o zdrowie i życie może być bardzo długa i wyczerpująca, Lenka - mimo swojej ogromnej dzielności - jest tylko człowiekiem a nie robotem. Też musi odpocząć, by nie zwariować. I tylko o to mi chodziło, bo wiem ile trzeba mieć siły do walki z tą wstretną, przerażającą chorobą:(:( pozdrowienia ślę Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość ******ewunia28888 Napisano Lipiec 16, 2010 wiesz co, ja nie lubie psychologicznego gadania. a te teorie psychologiczne w porownaniu z realnym zyciem to mozna o kant d..y rozbic. mam gdzies rady wszystko bedzie dobrze, bo k..a jak moze byc dobrze kiedy lekarze rozkladaja rece, kiedy mysli sie ze nie zobaczy, ze nie zrobi sie juz tego i tego. nasze zycie jest niestety takie glupie.....do d..y:) zyje sie z przekonaniem "takie jest zycie, kazdy kiedys umiera", ale gdy odchodzi powoli ktos BARDZO bliski to podejscie do zycia zmienia sie o 100% nie mowi sie juz "tak musi byc". pozdrawiam wszystkich i zycze duzo sil i spokodoju. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach