Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Kaja32

Poszukuję osób,u których w rodzinie wystąpił rak płuc

Polecane posty

Gość Katarzynka36
KOchana Marzenko! Bardzo, bardzo mi przykro:(:(:( choć wiem, że żadne moje slowa nie ukoją Twojego bólu:( Najważniejsze, że byłaś przy Tatusiu gdy odchodził i że - tak jak pisałaś - nie cierpał..... Patrzenie na cierpienie i ból nie do zniesienia Bliskiej Oosby i bezsilność, że nie można nic poradzić jest chyba najkoszmarniejszym doznaniem.... Marzenko, Tata jest już szczęśliwy....On jest juz ... wolny od cierpienia i bólu... A Ty jestes wspaniałą córką, która zrobiła wszytsko co w Twojej mocy... Ściskam ogromnie Marzenko!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Marzeny 51
Marzenko 51, przytulam Cię mocno i szczerze współczuję :( Wiem, jaki to ból po odejściu bliskiej osoby. W tej całej tragedii wielkim szczęściem jest to, że byłaś przy Tatusiu do końca, że mogłaś Go tulić. To na pewno było bardzo ważne i dla Ciebie i dla Niego. No i odszedł w godnych warunkach, a nie w tym koszmarnym szpitalu, o którym pisałaś. Trzymaj się kochana i pamiętaj, że Tatusiowi już jest dobrze, że skończyły się Jego cierpienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marzenko,kochana,tez jestem z Toba i strasznie Ci wspolczuje. Umieranie jest rzecza naturalna jak i narodziny, ale to pierwsze nie wiąze sie z radoscia jak to drugie. Smutek i bol mnie ogarnia kiedy czytam ze ktos z naszych foromowiczek traci bliska osobe. I choc wiemy ze to nastapi predzej czy pozniej-bronimy sie jak mozemy przed ta mysla. Nie wiem jak Ty poradzisz sobie. Najgorsze, i to niestety lub stety,za Wami. Teraz bedzie czas na smutek i reflekcje i wspominania o Tacie. W obrzadku prawoslawnym jest dobry zwyczaj wspominania zmarlego po 9 i 40 dniach. Po 40 (wg wiary) dusza juz powinna przewedrowac do nieba(albo piekla). Zbieraja sie bliscy i ida na cmentarz. Na grob stawia sie kiliszek wodki i kladzie sie kilka cukierkow,cukierki tez sie rozdaje przechodniom aby wspomneli zmarlego. A pozniej w domu jest stypa ( druga z kolei po tej pierwszej odrazu po pogrzebie). Nie znalam Twojego Taty,ale to nic nie znaczy,bede sie modlic o Jego dusze. Caluje Cie mocno. Trzymaj sie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ci, których kochamy nie umierają, bo miłość jest nieśmiertelna. Emily Dickinson

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Lenko! A jak Mąż?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO DZIĘKUJĘ!
Dziękuję Wam za ciepłe słowa, i choć się nie znamy, to one wiele dla mnie znaczą. Mój tata nie był już młodym człowiekiem, i zdawałam sobie z tego sprawę że raczej to ja jego będę musiała pożegnać, tak to powinno być! Jednak byłam bardzo zdziwiona gdy trzy tygodnie temu, dowiedziałam się się o tak zaawansowanym raku z przerzutami do wątroby! Dwa lata temu, tato przyjechał do mnie do południa, i skarżył się na bóle w prawym podżebrzu. W pewnym momencie podniósł się i upadł zemdlony na krzesło ( widziałam dziwnie podwinięty jego język) . Krzyknęłam aby mąż złapał go z drugiej strony pod rękę i wykopał z pod niego krzesło. Ułożyliśmy tatę na podłodze, wskoczyłam na niego okrakiem, i reanimowałam go energicznie, jak złapał oddech to wentylator, tatę na bok, i pogotowie. Sprawę dyspozytorce tak przedstawiłam, że za 5min. byli (jechali pod prąd, na sygnale!). Ratownik powiedział że uratowałam tacie życie, gdyż mógł udusić się własnym językiem.Cóż z tego, zabrali go do tego pechowego szpitala co teraz... a tam dostał kroplówkę, no-spę, pyralgin i kazali mu zgłosić się do lekarza pierwszego kontaktu, z podejrzeniem ataku woreczka. Tato zrobił USG które wykazało duży kamień w woreczku, zbagatelizował to! Rok temu miał taki kryzys że przestał jeść i słabł z dnia na dzień, wezwaliśmy pogotowie, znów zawieźli go do "tego" szpitala, a tam osłuchano i wypisano antybiotyk rozpoznanie - zapalenie oskrzeli. Nie miał robionego prześwietlenia!Przywieźliśmy tatę do domu, lecz po kilku dniach zaciągnęliśmy go do przychodni, z powodu bólu w klatce, barku i przedramienia. Lekarz popatrzył, stwierdził że to są bóle neurologiczne, zapisał Naclofen czy coś podobnego więc tato zbagatelizował całą sprawę. Profesjonaliści! - nie widzieli niczego niepokojącego. Jak w ciągu roku mogła się rozwinąć choroba do tego stopnia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cd...
Nie jestem mściwym człowiekiem, i sądziłam że teraz w tym szpitalu ( NIEPUBLICZNY) będzie lepiej, jednak strasznie się myliłam... Po ogłoszeniu wyroku na mojego tatę, i strasznym traktowaniu, modliłam się tylko o to aby tatuś nie cierpiał bardzo. A nauczona złym traktowaniem starszych pacjentów, postanowiłam "warować" przy tacie, i uwierzcie mi kochane że człowiek który nie ma siły się bronić jest bardzo biedny... Co dzień były jakieś przykrości. No a potem hospicjum, tam dbali przede wszystkim o higienę, żeby nie bolało, i o sferę duchową. Nie jest to przecież szpital... Tatuś był tam tydzień, ale był to tydzień naprawdę dobry, dał mi bardzo wiele. Jestem zadowolona z siebie, a to dla tego że wytrwałam i nie załamałam się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA
Marzenko (*)(*)(*)(*)(*)(*)(*)(*) jestem z Tobą w tym ogromnym bólu..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marzenko, jesteś bardzo dzielna. A wiek nie gra roli, nigdy nie ma tego odpowiedniego czasu na śmierć. Najważniejsze w tej chorobie jest postępowanie w taki sposób w stosunku do chorego, aby nie mieć sobie nic do zarzucenia. Ty sprostałaś temu zadaniu. Nie powiem, że ból przemija ale z bólem nauczysz się żyć (wiem z doświadczenia). Ja od samego początku modliłam się o spokojną śmierć dla mojej mamy i wymodliłam. W przypadku Twojego taty też tak było i za to powinniśmy być wdzięczni Bogu. Marzenko, cóż więcej mogłyśmy zrobić?? Trzymaj się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wczoraj weszlam na forum z zamiarem powiedziac o kolejnym dniu spedzonym z mezem. Ale juz nie stac mnie bylo na relacje po wiadomosci od Marzenki. Wiec napisze troche dzisiaj. Przyszlam wczoraj jak zwykle przed pierwsza. Mniej wiecej przed obiadem. Chcialam nakarmic meza. Wchodze do sali a tam jest lekarz-rechabilitant i prosi meza aby wstal! Bylam w szoku!!! No i maz wstal,z trudem,z kilkorazowym podejsciem ale wstal. Gorzej bylo z utrzymaniem rownowagi. No to ja mowie :"Kochanie, wyobraz sobie ze jestes na statku i jest burza". Lekarz:"Plywal Pan?" Moj:"Tak". No i probuje sie trzymac,ale sie zatacza to do tylu to do przodu. Lekarz go asekurowal. Postal moj okolo minutki i usiadl na lozku. Pozniej drugie,krotsze podejscie. No i sie strasznie zmeczyl. I juz nie mogl wstac. Polozyl sie,zalozylam mu barierke. I jesc mu sie odechcialo. Usnal. Z dwie godziny spal. Pozniej sie obudzil i nakarmilam go zupka i odgrzanymi na maselku i buleczce kluskami. Znowu wzielo go spanie. Poniewaz grzalo mu z okna slonce,musialam z domu przyniesc przescieradlo aby zawiesic okno. Ale nie siegalam wysoko i prosilam jednego Pana aby pomogl. Moj sie zdenerwowal. "Sznurek trzeba rowiesic,-krzyczy,mlotek i gwozd i przybic!" Boze! Znowu ta agresja...:( No i jakos tam zawiesilismy. A potem juz musialam isc do domu bo dzwonila do mnie dawna kolezanka i chciala sie ze mna spotkac (stracila oboje rodzicow,tata zmarl na raka pluc,mama piersi). Powiedzialm mezowi ze powienna przyjsc Ania,on prosil ja pozdrowic,pozegnalam sie i wyszlam. Tyle o dnie wczorajszym. Marzenko,moj moj jest tylko dwa lata mlodszy od Twojego Taty. Poznalismy sie 16 lat temu,malzenstwo nasze jest mlode,w kwietniu byla okragla rocznica 5 lat. Ale nigdy nie moglam sie nasycic przebywaniem z mezem. Zawsze za nim tesknilam nawet kiedy nie widzialam go wiecej niz dzien. A teraz to w ogole brak mi GO strasznie. A dzisiaj mi sie snil taki jak byl dawniej-usmieczniety,szczesliwy i calowal mnie. Boze moj! Jakie to jest ciezkie! Ta swiadomosc ze juz nie bedzie tak jak kiedys. Myslalam ze juz sobie dam rade i bede sie trzymac. G...no prawda :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Smutno mi Lenko jak Ciebie czytam:( Tak krótko cieszyliście się sobą. Ale cały czas wierzę w to, że mężowi się poprawi. Może nie będzie tak jak kiedyś (nie oszukuj się, sprawność sprzed choroby raczej nie wróci) ale będzie w miarę normalnie. Jeszcze nie raz usłyszysz od niego piękne i miłe słowa:) Trzymaj się i walcz, jesteś mega silna. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Lenko! Masz racje całkowitą, żaden wiek nie jest dobry na śmierć:(:(:( Bardziej wzrusza ogólnie, gdy umieraja małe dzieci:( albo ludzie naprawdę mlodzi - np. 30-latkowie przed którym życie dopiero się otwiera... ale ból dla BLiskich , gdy uumiera 60, czy 70 -latek jest równie silny i dokuczliwy. NIby tak się mówi, że On ma 70 lat to juz przezył swoje... niby tak, ale to nie znaczy, że nie mogłby pozyć jeszcze 5 lat, ktore wlasnie mogłyby byc najpięknięjszymi latami życia - domek wybudowany, nie ma juz pogonie za pieniędzmi, dzieci odchowane i można cieszyć się cieszyć wnukami... Moj tata ma 68 lat i wiem, że odchodzą na tym forum Oosby Bliskie, ktore maja po 55 lat, czy 60 więc w porównaniu z nimi mój Tata juz jest stary, ale... teraz kiedy nareszcie nie musi haroać od rana do wieczora, kiedy jest na zasłużone i godnej emeryturze, kiedy za kilka tygodni ojawi się tak długo oczekiwana przez Niego wnuczka... teraz choruje... A On tak bardzo, bardzo, bardzo chce zyć... Jego Ojciec, a Mój dziadek miał 90 lat kiedy umarł... nie chorował, po prostu przez 2-3 tygodnie był coraz slabszy aż wreszcie zasnął... już 5 at wczęsniej kiedy zmarła Jego Żona (Babcia miała 85 lat - czyli tez słuszby wiek) mówił, że w zasadzie On by juz chciał umrzec... bo tyle już przeżył, tyle widzał, ma wszytsko za wyjątekiem Żony, ktora umarla, a ze byli małzeństwem 65 lat twierdził, że dzieci, wnukowie i prawnukowie sobie poradza na tym świecie a On chce tam do Niej... Nie miał depresji po prostu zycie nie sprawiało juz mu tyle radości...On chciał odejśc....Natomiast moj Tata bardzo, bardzo chce zyć!!!! ochodzi z rodziny długowiecznych, gdzie nikt pzed 80 rokim yżcia nie umarł... Wszyscy dziadkowie też mieli pod 90 -tki... i On teraz nie może się pogozić, że choruje... i liczy sobie, że do 90- tki jaka przezył Jego Ojciec jest pzecież jeszcze onad 20 lat...:(:(:( Jest cięzko... Lenko! Bardzo mocno kochasz Męża... widać to w każdym slowie opisywanym przez Ciebie... to, że ma ponad 70 lat nie znaczy, że ma mniejsze prawa dozycia, bo jest już starszy wiekiem... Jesteśmy młodym Małzeństwem i życzę Wam z całego serca, aby jeszcze sloneczko Wam zaświeciło!!!!!!!! Czasami tak jest, ze szuka się drugiej płowki przez całe życie i znajduje się po wielu latach... troszkę to znam z autopsji:( i potem zamiast być cudownie coś się wali:(:(:( i nie jest tak jakby czlowiek sobie wymarzył:(:(:( MImo, że przecież tak długo czekalismy na te miłość.... Marzenko, jeszcze raz ściskam Cie mocno! Pozdrawiam Was Kobietki bardzo mocno.... Upał rzuca mi się na myślenie... mam już go dosyc:(:(:( Lenko, duzo siły!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Lenko! COś dla Ciebie:) Przeczytałama na pewnym forum - naszym wspólnym od dzisiaj:) że jeżeli są meta - czyli przerzuty do mózgu - i guz jesli jest wyciety lub naświetlony to jest szansa na conajmniej 12 miesięcy albo o wiele dłużej... gdyby nie bylo operacji to tylko 2-4 miesiące.... A u Was operacja była, guz jest wycięty... i prawdopodobnie bezie jeszcze naświetlany by nie byo wznowy w tym miejscu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lenko, na Tym forum ważny jest ból każdego! A dla Ciebie najważniejszy jest Twój, i nie powinnaś mieć skrupułów. Czujesz potrzebę, to pisz... Przecież wszyscy czekamy na wiadomości ( daj Boże tylko dobre!) od znajomych z forum :) Ja jestem w trakcie załatwiania spraw "pogrzebowych" - ech, brzydkie słowo! Pragnę aby było wszystko dobrze zorganizowane. Tata będzie pochowany dopiero za tydzień, mam więc czas żeby nad wszystkim się zastanowić. Dziękuję Wam moje "przyjaciółki w niedoli" za ciepełko które czuję :) Życzę abyście jeszcze długo nie zaznały tego co ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA
Marzenko Dużo załatwiania przed Tobą..ja tak bardzo się obawiałam żeby wszystko buło jak najlepiej.W dniu pogrzebu nałykałam się prochów i jakoś przetrwałam ten dzień.Jak już wróciłam po pogrzebie poczułam spokój..taki wewnętrzny.Trzymaj się Kochana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA
Lenko Wiesz jaka jest moja sytuacja,że nie powinnam nawet już zaglądać na forum.Ale czekam na dobre wiadomości od Ciebie od Katarzynki i reszty.Kibicuję Twojemu mężowi jak tylko mogę i bardzo cieszę się jak coś dobrego napiszesz.To jest niesamowite jak ból cierpienie i rozpacz może połączyć zupełnie obcych ludzi.Pisałam o tej rehabilitacji,kochana to dużo że mąż już wstał,zobaczysz z dnia na dzień będzie tylko lepiej. Katarzynko Nawet nie wiem jak się cieszę że Twój tatuś nie ma tej cholernej czkawki.Jak On biedny wytrzymuje te upały...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blizniak2018
Witaj Lenko o chorobie mojej mamy pisze na stronie 113 .Jest to trochę inny przypadek ,ale głowa do góry . Droga Marzeno najszczersze wyrazy współczucia .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Ona Odpowiada! No srednio wytrzymuje te upały - powiem szczerze:(:(:( Dzis jest szósty dzień po chemii i Tata mówi, że dzis z kolei czuje silne oslabienie, senność, no i kluchę w żołądku... takie uczucie pełności... dowiadywałam się i podobno powinien po tym schemacie chemii dostawać niejaki polprazole na żołądek - działa osłonowo... dr oczewiście nic nie mówił, ale na szczęście mielismy to w domu więc Tata wziął... czytałam, że miedzy 5-7 dnien po chemii spada liczba czerwonych krwinek i człowiek dlatego taki wyczerpany jest:( ech, martwię się, bo jedzenie mu średnio smakuje, na sok z buraków nie może już patrzeć, co bedzie jak się okaże w czwatek (jedziemy na tzw. dolewkę chemii), że ma kiepska morfologię, albo Go jeszcze tą dolewką wyczerpią zupełnie?? kurcze, ż enie można brać jakis silnie wzmacniających tabletek na to oslabienie, jakiś witamin? dlaczego nikt czegoś takiego nie wymyslił? przecież ta chemia to sama trucizna:(:(:( ech a upały mnie wkurzają:( mnie też wykańczają zupełnie, byłam dzisiaj tak padnięta, mimo, że mam urlop więc nie siedzę i nie haruję, ale mimo tego koło 13 nie wytrzymałam i przysnęło mi się na leżaku przed domkiem:(:(:( spałam prawie 2 godziny:( duchota nieziemska, nie bło czym oddychać:(:(:( Marzenko! Podziwiam Cię za za to co przeszłaś - tak godnie....i mimo cierpnienia po stracie Tay jeszcze do nas zaglądasz... Ona ODpowiada - Tobie też Kochana bardzo dziekuję za wsparcie:):):) jest nieocenione:) buziaczki Wam przesyłam! Lenko? Czuję, że dzisiaj - mimo upału - bedzie jakaś dobra wiadomośc i światełoko w tunelu:) Jak Mąz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA
Katarzynko Skąd u Ciebie te czarne myśli,że może być zla morfologia..Ja się wcale nie dziwię Twojemu Tatusiowi że nie może patrzeć na sok z buraków..A co do jedzenia..Nam zdrowym w taki upał nie chce się jeść. Troszkę Ci zazdroszczę że tak błogo lenisz się na tym leżaczku:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Ona Odpowiada! To jest to lenistwo, to fakt:) ae nie do końca blogie:( takie lenistwo ze stresem w tle... ciagle tylko myslę o jednym, w kółko o chorobi Taty, tym bardziej, że On siedzi na leżaczku obok w cieniu i mam Go non stop na oku.... podsuwam non stop jakieś jedzonko (owoce przede wszytskim), a to jogurty, a to actimelka, a to jakąs surowkę a to soczek z buraczków... a to jakies herbatki a to wode mineralną... i pytam się co chwilkę jak się czuje, jak mu sie oddycha, jak nudności, jak oslabienie... No Tatus jest pod moim czujnym okiem i non stop kontrolą.... pozdrowienia:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Katarzynko, a dajesz tacie już Ecomer? Powinien go postawić na nogi przed następną chemią, wogóle bym nie przerywała podawania bo ja mam wrażenie, że moja mama dzięki BioMarine lepiej znosiła chemie. A przyjeła ich naprawdę sporo. Skonsultuj z lekarzem oczywiście ale nie powinno być przeciwskazań bo w tych tabletkach nie ma nic takiego co mogłoby osłabić chemię. Trzymaj się tatem, może mu basenik jakiś zaproponuj:):) Do moczenia nóg oczywiście:) Marzeno, myślami jesteśmy z Tobą. Wiem, że masz dużo spraw do załatwienia ale masz czas, spokojnie ze wszystkim zdążysz i napewno pogrzeb taty będzie taki, że tata będzie z góry patrzył na Ciebie z dumą i radością. U nas za 4 dni minie trzeci miesiąc od śmierci mamy:( nie mogę wciąż uwierzyć, że to były nasz ostatnie wspólne Święta, ciągle myślę, że mama gdzieś jest i wróci. Pozdrawiam chłodno w ten upalny ranek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Witajcie KOchane! Rozmawiałam z Lenką - prosiła bym przekazała Wam pozdrowienia i podziękowania za wsparcie. Jest niemal ciągle w szpitalu, kiedy wraca do domu, nie ma juz siły:(:(:( Mąż powoli staje, ale stojąc ma jednak zaburzenia równowagi... ale Lenka mówi, że widać, że bardzo chciałby chodzić i widać, że bardzo walczy!!!! Niestety, ma zmienne nastroje i bywa po prostu niemiły:(:(:( Mówiłam Lenie, ze to wina choroby, Mąz przecież bardzo Ja kocha i za nic w śiecie nie chciałby Jej skrzywdzić...On nic ne może za to, że bywa wybuchowy:( Ech, ta choroba jest straszna:(:(:( A szpitalu Mąz Leny lezy akurat koło nieosłoniętego okna, więc niesamowity żar się leje bepzośrednio na Niego... zdrowej osobiew tym upal jest cęzko, a co dopiero chorym?!!! Lenko, trzymaj się KOchana, przesyłamy Cię wielki promyk wsparcia:):):) Duzo siły i nadziei! Co u nas? No Tata jutro jedzie na tzw. małą chemię czyli dolewke... martwię się, bo od wczoraj wieczora mówi, że Go bardzo oslabiło (upał pewnie też), ale czytałam, że miedzy 5 a 7 dniem po chemii wsytępując własnie takie bóle kości, glowy, od czasu do czasu dreszcze, no i oslabienie, bo spadają chyba wówczas krwinki (chemia je pożera)... no i sprawdza się... już myślałam, że jak minął 4 dzien i Tata jest w miarę i wymiotów nie ma to będzie dobrze, ale teraz to oslabienie:(:(:( Tata się denerwuje co to jest, czy już z nim tak źle, a moje tłumaczenia, że to takie skutki uboczne na niewiele się zdają:( Joanko! Tak Tata bierze ecomer, ale mimo wszytsko boje się czy jutro dostanie ta mała chemię, bo słabiutki jest od wczoraj - mówi, że jaby mu ubyło mnóstwo krwi, taki zmęczony, senny i wyczerpany:( no i upał do tego... apetytu nie ma wielkiego, tzn. je, ale nie jakos dużo... a ja najchętniej to bym Go karmiła co 15 mint by wzmocnić mu siły:(:(:( na sok z buraków nie może już patrzeć:(:(:( Joanko, Twoja Mama też odczuwała takie zmęczenie czy oslabienie kilka dni po chemii? pozdrawiam z upalnego Poznania! Upałom mówię STOP!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Katarzynko, moja mama po chemi d dni była ok a trzeciego dnia padała z nóg. Cały czas prawie spała, wstawała tylko do WC i mało jadła. Coś tam zawsze w nią wcisneliśmy. Trwało to różnie ale ok. tygodnia. Mama miała chemie co 3 tygodnie więc jak się zbliżał kolejny kurs to ona była już w miarę ok. Jak ją widziałam po tych chemiach to też tak jak Ty martwiłam się czy dostanie chemię. Ale morfologia zawsze była wzorcowa. No i nie było wtedy tych upałów:( Bądź dobrej myśli. A za Lenkę trzymamy kciuki, aby wytrwała jak najdłużej i doczekała się miłych słów od męża:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Dzięki JOanko! No Tata lepiej niż rano, zgłodniał sam i poprosił o jedzonko: zjadł musle z owocowami, potem po godzinie bułeczkę z pomidorkiem, otem stwierdził, że porzebuje czegoś "na apetyt" i koniecznie chciał rosołek Knorra z makaronem... zasmakował mu (wiem, ze nie powinien takich rzeczy, ale z dwojga złego dobrze, że coś je niż nic by nie jadł...) potem zjadł winogrona i zażyczył sobie watróbki!!! Więc teraz mama robi watróbke a ja tzw. botwinkę z jajskiem, czyli chłodnik - barszcz ukraiński... Widze, że Tata ma raczej apetyt na coś słonego i kważnego... na slodycze, które uwielbiam i spożywał w dużych ilosciach nie ma w ogóle apetytu... Pospał też ale z pół godziny - poprzeddnie dni nie był osłabiony ani zmęczony, tylko bardziej Go mdliło i ta czkawka... teraz jest to osłabienie i zmeczenie.... ech, mam nadzieję, że jutro chemia bedzie, boje się tylko podrózy do szpitala i potem tego czekania - pewnie wielogodzinnego... ten upał nas dobija:(:(:( Joanko, chyba kupię BioMarine i na zmianę z ecomerem będą Tacie dawała- raz to raz to... niby to to samo, ale może troszkę inne jednak.... na razie:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem czy jest sens mieszania tych tabletek Katarzynko:) Może zwiększ poprostu dawkę Ecomeru. Poczytaj ile maksymalnie tato może ich brać dziennie i tyle podaj. Wiem, że łapiesz się kurczowo wszystkiego co mogłoby pomóc tacie ale z tego co wiem skład tych tabletek podobny. BioMarine podobno mocniejsze. Ale ja bardziej zaufałam BioMarine. Wyczytałam, że 1 kapsułka BioMarine zawiera 570mg oleju z wątroby tasmańskiego rekina głębinowego. Wskazania dotyczą zarówno działań profilaktycznych jak i wspomagających leczenie. A oto najważniejsze z nich: Nadwrażliwość na alergie, choroby infekcyjne, zakażenia bakteryjne, wirusowe, grzybicze i mieszane, profilaktycznie w okresie zwiększonej zapadalności na przeziębienia i grypę. Przeciwnowotworowo (przy chemioterapii i radioterapii) Choroby serca i układu krążenia (m.in. arytmia, choroba zakrzepowa, miażdżyca) W terapii chorób, w których wydolność układu odpornościowego decyduje o skuteczności leczenia. Zdrowy może łykać 4 dziennie, chory 6 dziennie i tyle mamie podawałam. Ecomer-1 kapsułka zawiera 250 mg standaryzowanego oleju z wątroby rekina grenlandzkiego. Stosuje się pomocniczo w stanach obniżonej odporności na zakażenia bakteryjne i wirusowe, w ostrych i przewlekłych chorobach infekcyjnych, profilaktycznie w okresie podwyższonej zachorowalności na grypę i infekcje grypoopdobne. Po uprzedniej decyzji lekarza prowadzącego może być stosowany pomocniczo w czasie radioterapii i chemioterapii choroby nowotworowej. Też maksymalnie można 6 kapsułek dziennie. Ze składu widać, że BioMarine ma 2x więcej składu tego oleju w 1 kapsułce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przepraszam za taki długaśny post, nawet nie wiem czy będzie Ci się chciało poczytać całego:) Ale chciałam dodać, że BioMarine zostało mi polecone przez osobę, która wyleczyła się z choroby nowotworowej i uważa, że właśnie te tabletki jej pomogły. Ale ona brała ich 15 dziennie. Ja się bałam z mamą szaleć bo mama miała przerzuty w wątrobie i jej wątroba nie funkcjonowała jak trzeba a to jednak olej. Trzymałam się zalecanych dawek. Dlatego wybrałam BioMarine570 a nie Ecomer. Jakby ktoś wczesniej powiedziałby mi o Ecomerze to pewnie wybrałabym Ecomer:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katarzynka36
Joanko:) Ja uwielbiam długaśne posty:):):) Więc bardzo Ci dziekuję za zainteresowanie moim Papą:) dzięki za informacje, rzeczywiście wynika z nich, ze BioMarine jest zdecydowanie silniejszy, więc chyba zakupię teraz... tym bardziej, że opakowanie ecomeru właśnie się kończy:) Tak ja własnie podawałam Tacie po 4 dziennie, a od pewnego czasu po 6 kapsułek dziennie, z tym, że często tata brał 2x2 a potem już koeljnych 2 na wieczór nie chciał, bo mówił, że Go faszeruję... widzę, że ladnie po nich spadł cholesterol... bo Tata miał dosyć wysoki w okolicach 240-250 a po braniu ecomeru jest osttanio 195, własnie też słyszałam, że ecomer działa powoli na choletersol, ale za to jak już zacznie zbijać to ładnie obniża cholesterolek... Oby pomogł na inne rzeczy.... Dzięki JOanko!!!!!!!!!!!! Tata wciągnął wątróbke i teraz botwinkę z jajkiem, więc apetycik lepszy:) byle wyniki były jutro ok:) A ja walczę dalej z upałem:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ONA ODPOWIADA
Katarzynko Pamiętam jak byłam w ciąży i mama raz w tygodniu robiła wątróbkę..fuuu..podobno pomaga na wyniki morfologii.Więc super że tatuś zjadł ją ze smakiem..czerwone krwinki idą w górę..I jeszcze ten barszczyk. Kochana zobaczysz jak jutro Tatusiowi zrobią badania,to sami lekarze będą w szoku ::)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam przede wszystkin Marzenko bardzo ći wspolczuje:( Katarzynka moja mama po kazdej chemii miala zapisywana ampulkostrzykawke NEULASTA, sama sobie robila zastrzyka do 24 h po podaniu chemii. Preparat Neulasta stosuje się u pacjentów chorych na raka w celu złagodzenia części działań niepożądanych występujących w trakcie leczenia. Chemioterapia (leczenie przeciwnowotworowe) cytotoksyczna (zabijająca komórki) zabija również białe krwinki, co może prowadzić do neutropenii (obniżona liczba białych krwinek) i rozwoju zakażeń. Preparat Neulasta stosuje się w celu skrócenia czasu trwania neutropenii i zmniejszenia częstości występowania neutropenii z gorączką. Preparat Neulasta można stosować w wielu chorobach nowotworowych, z wyjątkiem przewlekłej białaczki szpikowej (nowotwór białych krwinek). Preparatu nie należy również stosować u pacjentów z zespołami mielodysplastycznymi - chorobą, w której wytwarzanych jest zbyt wiele białych krwinek, co może powodować rozwój białaczki. Lek jest dostępny wyłącznie na receptę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
aha cena tego leku ok 4 tys dlatego niewielu pacjentom jest zapisywany. jednak mama placila za niego tylko symboliczny 1 grosz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×