Gość kingsol Napisano Lipiec 10, 2009 mam pytanie, czy naprawde myslicie ze powinno sie podawac choremu te wszystkie preparaty typu megalia, biomarin, noni, koci pazur? jesli macie z tym jakies doswiadczenia napiszcie, czy to pomaga w walce? trzymam kciuki za Was, Wasze Rodziny i moja mame ktora jest dzielna i zyje tak jakby zadne paskudztwo w niej nie siedzialo. pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gruszkakula Napisano Lipiec 10, 2009 Trafiłam przez przypadek, ale czuję, że mogę tu znaleźć trochę wsparcia. Mój Tato dwa lata temu miał zdiagnozowany nowotwór jelita grubego. Wycięto go, była chemia. Zniósł ją nadzwyczaj dobrze, został uznany za wyleczonego. Przez długi czas kontrolne wyniki w normie. Jednak niedawno marker nowotworowy podskoczył trochę, a kontrolny RTG płuc wykrył cień. Dziś przyszły wyniki tomografii płuc - niestety są cztery ogniska, trzy w jednym i jedno w drugim płucu :-( Tata czuje się dobrze, nie ma żadnych objawów. Największy guzek ma średnicę 1,4 cm. Nie wiem czy to dużo czy mało. Nie wiem, czy takie coś się kwalifikuje jako przerzut po tamtym raku jelita czy jest to całkiem nowe ognisko... Jestem zagubiona, podłamana... Nie jestem gotowa stracić Tatę, mam 26 lat, on 55. Jest młody po prostu, no. Staram się z mężem o dziecko, tak bardzo chcę zobaczyć Tatę w roli dziadka... Powiedzcie, że da się z tym walczyć. Tak mi smutno :-( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość frezjaaa Napisano Lipiec 10, 2009 Megalia jest ważna bo ma sie po niej apetyt. Chociaz jak się nie ma apetyt bez niej to dobrze. Jak przyjdzie moment, ze bedzie żle to i juz megalia na apetyt nie pomoze. Wiec dopoki chory je, ma apetyt, w miare samopoczucie RATUJCIE SIE CZYM TYLKO SIĘ DA !!!!! Wprowadzcie zdrowe żywiecie, duzo zielonych warzyw i owoców, watróbke, dbac o to zeby był dobór zelaza. Jeśli to nawet nie wyleczy to skad wiecie - może przedłuży życie ? Najgorzej się PODDAC- NIe wolno sie poddawac, chory nie moze sie poddac bo wtedy to koniec ... Podobno cukier to największy wróg, poczytajcie o dietach, nap[rawde wiem ze trudno to wszystko wprowadzic. Zwłaszcza w POlsce gdzie człowiek przyzwyczajony jest do kotleta i ziemniaków i sosu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kingsol Napisano Lipiec 10, 2009 dziekuje frezjaaa . cukier... jak wytlumaczyc mojej mamie zeb przestala go jesc ? Ona sypie 7 lyzeczek do cherbaty!! a czy zastapienie cukru slodzikiem cos da ? wiecie - czytam tego bloga po kilka stron dziennie , czesto uronie lze. wielu Waszym bliskim sie nie udalo ale ja wierze ze mama po operacji wyzdrowieje. Ma to szczescie ze moze byc operowana. czesto pisaliscie ze nalezy sie modlic, ale jachyba nie potrafie. i jeszcze jedno . moja mama nie robila przeswietlenia pluc przez 10 lat. teraz bede namawiala wszystkich zeby robili to badanie co najmniej raz na 2 lata. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kingsol Napisano Lipiec 10, 2009 przepraszam za bledy w poprzednim poscie. gruszkakula nie wolno sie poddawac, trzeba i mozna walczyc z tym bydlakiem. najwazniejsze jest pozytywne nastawienie, nie wolno choremy dac odczuc ze sie boimy, choc to nie jest latwe. musimy byc twarde, my kobiety to potrafimy!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kingsol Napisano Lipiec 10, 2009 mam jeszcze jedno pytanie.. znalazlam cos takiego- czy ktos z Was lub Waszych bliskich to stosowal? jesli tak to z jakim rezultatem? http://wolfpunk.most.org.pl/nowotwor.htm Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Bezsilna 09 Napisano Lipiec 10, 2009 Do wstretne raczysko.Boze nie wiem co mam Ci odpisać ,bo wygląda to powaznie ,ale najlepiej zapytaj wprost lekarzy,bo nawet jeśli nie jest dobrze to dowiesz sie jak pomóc mamie pozniej,a moze po prostu nie ma aż tak bardzo potrzeby się martwic.Pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Bezsilna 09 Napisano Lipiec 10, 2009 gruszkakula.Zawsze trzeba walczyc,o wszystko w życiu i przede wszystkim o zycie.Bądż dzielna dla Niego ,siebie i dla Was Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość niunia7914 Napisano Lipiec 10, 2009 do kingsol moj tata [53 lata] zmarl dwa lata temu na zlosliwca,dopiero po jego smierci zaczelam sie zaglebiac w te chorobe,i czytalam o tej terapii rozne artykuly.Wiem ze jest ona stosowana w Wielkiej Brytanii i przynosi bardzo dobre rezultaty.Chodzi tu glownie o wyeliminowanie z diety bialka zwierzecego.Czyli warzywa i soki owocowe ale nie z kazdego owocu,a chorzy w duzym statium zaawansowania tylko soki przecierowe z warzyw .Przez kilka tygodnii,wyniki sa bardzo dobre wiele przypadkow z wysokim cofnieciem sie choroby,lub zanikiem ognisk chorobowych.Jezeli moze pomoc czemu nie sprobowac napewno nie zaszkodzi pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość rubin8 Napisano Lipiec 10, 2009 Obserwuję ten wątek od 16.06., od kiedy dowiedziałam się, że mój Tatuś ma guza na płucach z przerzutami do wątroby, szukając ratunku i pocieszenia. Ale go nie znalazłam ........ Tak wielu z Was straciło bliskich przez to gówno. Ja wkrótce dołączę do Was. Wczoraj były wyniki histopatologii. Podobno nowotwór na prawym płucu jest podatny na chemię, ale guz na wątrobie jest tak wielki ( waży ok. 7kg), że chemia by Go zabiła w ciągu kilku dni. Tatuś wie, że ma raka, ale nie wie, że zostało mu co najwyżej miesiąc życia. Do dziś był przybity, ale lekarz z CO w Wa-wie wlał mu wiarę, że się uda, a następny (który kwalifikuje do chemii) powiedział mi jak jest naprawdę. Tata zaczął wierzyć, że jest szansa............ Nie wiem co robić... Inny onkolog potwierdził diagnozę. Chyba została mi wiara w cud. Przepraszam za chaos, ale nie ptrafię pozbierać myśli w słowa. Podobnie jak u Kaji mój Ojciec jest mi bardzo bliski i nie potrafię sobie wyobrazić życia bez Niego. Zawsze mogłam liczyć na Niego!!!! Mam 2 letnią córeczkę i ona nawet nie będzie pamiętać Dziadka, a tak wszyscy na nią czekaliśmy........ Jak mu dawać nadzieję , jak się wie, że to koniec? Dziś przyszły wyniki krwi. Wątroba już nie pracuje........... To potrwa może 2 tygodnie. Ale On ciągle wierzy....... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kingsol Napisano Lipiec 11, 2009 rubin8 bardzo Ci wspolczuje, i wlasciwie nie wiem co napisac... ja stracilam Tate 10 lat temu , mojego synka wogole nie znal. Tata tez byl mi bardzo bliski. umieral przy mnie , praktycznie na moich rekach...ale caly czas czuje Jego obecnosc, jest ze mna...teraz Mama walczy z rakiem...wiem ze to brzmi okrutnie teraz ale czas leczy rany. mysle ze wtym wszystkim najwazniejsze jest to , zeby chory nie cierpial, ale nie zawsze jest to mozliwe, nie zawsze mozemy ukoic ten bol...musi czuc je jestesmy przy nim aby nie umieral samotnie... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Bezsilna 09 Napisano Lipiec 11, 2009 Do rubin8.Mój tatuś był moim najwiekszym przyjacielem od 7 lat widzielismy się codziennie po prawie 10 godz,a to przez remont,budowe domu ktory zreszta tatus stworzyl.Byliśmy niemal nierozlączni .Byl takze najkochańszym dziadkiem dla moich dzieci.Dzień przed smiercia moja siostra urodzila mu 2go wnuka ,dowiedzial sie ,godzinę przed tym jak odszedł dzwonil do niej z gratulacjami,--nie dodzwonił sie (polączenie nie zostało odebrane,niestety) Ten ,,skurwiel'' zabrał go nam w 3 miesiące.Taty nie ma z nami ponad 3 miesiące,a ja wciąż nie umiem sie z tego otrząsnąc,ale staram sie dla dzieci i reszty rodziny która jest .Mogę Ci więc napisac ,że naprawdę dobrze rozumiem przez co przechodzisz,ale musisz byc bardzo silna dla swojego dziecka,bo ono moze liczyc najbardziej na własna mame.Mów tacie jak bardzo go kochasz i nie odbierajcie mu nadzieji do konca.M ój tatus odszedł w karetce pogotowia jadac po swoja ostatnia nadzieje -----po rurkę do oddychania................................ sciskam Cie serdecznie Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anna26 Napisano Lipiec 11, 2009 Mój ojciec zmarł w styczniu tego roku na raka płuc.Zaczęło się od tego że jak był jeszcze młody to miał wodę w płucach i wysuszali mu ją lekami po czym jedno płuco było już trochę mniejsze,tak jakby za bardzo się wysuszyło.Po dobrych kilku latach tato skarżył się na bolące ramię klatkę piersiową szyję.Lekarze robili mu prześwietlenia i różne badania,gruźlicy nie miał na pewno.Wysyłali go do różnych sanatoriów itp. Dopiero jak zaczął prawie mdleć z bólu lekarze wykryli że to rak płuca lewego,ale było już za późno,to było trzy miesiące przed jego śmiercią.Leżał w szpitalu i cały czas podawali mu morfine,majaczył nie rozpoznawał rodziny nie wiedział gdzie jest,z ledwością mówił.To straszne co rak może zrobić z człowiekiem:( Dwa miesiące po pogrzebie taty ja zaczęłam źle się czuć,chudłam nie będąc na żadnej diecie,bolało mnie to samo ramię co mojego tatę,przestraszyłam się i poszłam do lekarza rodzinnego,opowiedziałam jej o tym co mi dolega i powiedziała że to może być prawdopodobnie rak płuc ale nie musi,kazała mi zrobić badania zdjęcie rtg klatki piersiowej żeby wykluczyć gruźlicę i zapalenie płuc,okazało się że to nie jest rak...ramię mnie bolało bo przewiało mnie to zwykłe zapalenie było,a badania krwi wyszły bardzo dobre,z czego jestem bardzo zadowolona:)Nigdy się tak nie bałam jak w tedy,to było kilka najgorszych dni w moim życiu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość sylwusiakolo Napisano Lipiec 12, 2009 Moja kochana mamusia w piatek przegrala walke z tym swinstwem!!Mialam wielko nadzieje ze doczeka swojego kochanego wnuczka który na swiat ma przyjsc za miesiac!!tak strasznie mi jej brakuje a to dopiero kilka dni i tak nie moge w to uwiezyc ze jej juz niema! caly czas mam zakodowane w glowie ze musze jechac do szpitala tak strasznie ja kocham Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kingsol Napisano Lipiec 12, 2009 sylwusiakolo bardzo Ci wspolczuje :( chociaz bol po stracie bliskiej osoby jest wielki, Ty musisz byc silna. Wtym malenstwie ktore przyjdzie na swiat bedzie czastka Twojej Mamusi.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość jeszczenie Napisano Lipiec 12, 2009 Witam Waszystkich serdecznie Dawno nie zaglądałam na forum. Dzisiaj widzę, że przybyło wielu nowych forumowiczów. To straszne, jak wielu osób to świństwo dotyka. Czytam, płaczę, znów czytam. To straszne współczuję bliskim i samym chorym, bo jestem jedną z chorych. Pojawiają się tu recepty na uleczenie; różne. Mam pytanie - czy ktoś spotkał się z lekiem FNK FUNAIKANG? Znałazłam sporo informacji o tym leku, sporo ofert sprzedaży ale mało informacji od chorych - o skuteczności tego leku. Jest drogi, bo 60 tabletek koszytuje 200zł, a powinno się go brać 6 tabletek dziennie. Napiszcie jeśli coś wiecie o tym. pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Gonzo 1959 Napisano Lipiec 12, 2009 Moj tata byl chory na raka płuc i na niego zmarł. Na poczatku przypadkowo przy USG prostaty, stwierdzono raka nerki. Usunięto jemu nerke. Nastepnie nastąpil przerzut do prostaty. I na samym koncu. Do płuc. W zwiazku z tym,że tata nie miał nerki, nie mógł przyjmować chemii. Dostawal codziennymi zastrzykami,hormony żeńskie, które dały rewelacyjne efekty. Nie bylo juz przerzutów. Gdyby przestrzegał zaleceń lekarskich to może był żył jeszcze dłużej. Ale i tak przeżył z tym ostatnim rakie pare lat. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość sandlaa Napisano Lipiec 12, 2009 Kochani, piszecie dosyć sporo o diecie przy chorobie nowotworowej: jeśc białka, cukier, czy nie jeść?ograniczać tłuszcze czy nie??teorii jest cała masa...kiedy mój tato chorował, nie umiał nic jeść...po pierwsze nie miał apetytu, po drugie, nie umiał przełykać, bo guz naciekał mu na tchawicę...pomogła megalia, tato dostał dużego apetytu...ale co z tego kiedy każde przełknięcie to był ogromny ból...patrzył jak my jemy, a sam był głodny jak diabli :(:(:( I wtedy ja przyjełam taki system obronny przed chorobą: cieszyłam sie jak dziecko, gdy tato wypił herbatę(jedną męczył cały dzień), byłam wniebowzięta, gdy ugryzł kawałek banana...a już wogóle szczytem szczęścia było, gdy przychodziłam z pracy, a tato mówił"wiesz co córcia, zjadłbym zupę ogórkową" biegłam wtedy do kuchni, niemal głowy sobie o ścianę nie rozbijając i tą zupę robiłam, z takim sercem, że musiała być najlepsza na świecie...i tłumaczyłam sobie: JEST LEPIEJ... bo przecież zjadł cztery łyżki tej zupy...dopiero teraz dociera do mnie jak absurdalnie myślałam...ale cóz to właśnie dowód na to że człowiek nawet w najmniejszym znaku robi sobie nadzieję... Po tatusia śmierci nadal dużo szukałam na temat raka...odnośnie diety mogę powiedzieć tak: komórki rakowe to komórki jak każde inne i niestety nawiet przy najlepszej diecie wspomagamy również komórki rakowe...dowiedziałam sie o tym długo po tym jak tato odszedł...teraz wiem, czemy lekarze nie robili tragedii z tego, że tato nic nie jadł...lekarz powiedział mi kiedyś, że tato już więcej nie schudnie, bo nie ma już z czego, ważne jest żeby pił dużo i pilnował leczenia...Najważniejsze w chorobie nowotworowej jest leczenie, bo jeśli zaniedba się chemię, czy naświetlania, nawet najlepiej dobrana dieta i tak przyśpieszy rozwój choroby :(:(:( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość aiska255 Napisano Lipiec 12, 2009 czy ktoś z was stosował cos takiego?? albo moze ktos slyszal cos na ten temat??Sangre de Drago,Vilcacora 2005 forte...http://www.herbsecret.pl/ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
aisha255 0 Napisano Lipiec 12, 2009 czy ktoś z was stosował cos takiego?? albo moze ktos slyszal cos na ten temat??Sangre de Drago,Vilcacora 2005 forte...http://www.herbsecret.pl/ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kasha1982 0 Napisano Lipiec 12, 2009 moja mama teraz przez to przechodzi.. ma przerzuty do kości i wątroby i od lutego choroba dosłownie ścięła ją z nóg. od listopada miała bóle barku promieniujace na rękę - i jaka była reakcja polskiej słuzby zdrowia? zamiast rentgen wszystkiego co się da to zastrzyki, środki przeciwbólowe i \'strzelanie na oślep\' w diagnozę.. może korzonki, moze nerowbóle, może zwyrodnienie kręgosłupa i dopiero na początku marca jak wszystkie te ich cuda nie działały, fizjoterapia i masaże również nie, sama znalazłam jednym ruchem google\'a chorobę mamy...i 3 miesiące błakanie po szpitalach. kilak bronchoskopii, kilkanascie rentgenow, kilka biopsji i 3 miesiace posuwajaca sie choroba spustoszyla jej organizm a oni nie mogli sie doszukac co to za rodzaj.. i teraz lezy biedna.. zrezygnowalysmy z chemii - miala miec 2 lipca.. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość irydka Napisano Lipiec 12, 2009 kasha1982 jak zrezygnowałyście z chemii to prędko próbujcie np.Terapii Gersona, nie można choroby zostawić, sama się nie cofnie, trzymam za Was kciuki, powodzenia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość syl123 Napisano Lipiec 12, 2009 Witam, długo nie pisałam 6 tygodnie temu poprosiłam o radę, czy odwołać wesele mamy , wtedy narzeczonego, ponieważ dowiedzieliśmy się, że ma raka płuc...osoby z forum doradziły, żeby nie rezygnować i tak też zrobiliśmy.Pomimo, że brat mojej mamy umarł na 2 tygodnie przed weselem i baliśmy się o zdrowie teściowej posłuchaliśmy rad... Moja teściowa wyglądała wspaniale, nawet potańczyła, było cudownie...teraz ma przerzuty na okolice serca, bark, nerkę...Mój mąż skończy 30 lat w niedzielę, jest w Polsce, mieszkamy za granicą...lekarze przestali cokolwiek robić, teść zabiera teściową do domu, jest po zawale, nie potrafią bez siebie żyć...nie wiem co robić, wiem, że nie o mnie tu chodzi, ale czuję, że jestem na skraju...boli mnie, że teściowa umiera, boli mnie, żę mąż tak strasznie cierpli, a ja płaczę tylko jak jestem sama...czy mam jechać za nim, czy zostać i pilnować spraw, banki są okrutne mamy kredyt, serce chce być blisko rodziny, a moją rolą jest być silną...mąż się poddał, teść się poddał i moja nowa mama:( nawet powiedziała, że nie ząży mi podokuczać:( .......... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
kasha1982 0 Napisano Lipiec 13, 2009 Irydka - próbujemy z witamina b17 i terapią komórkową ..ale mama od 2 dni ma takie splątanie - co chwile jej się coś śni i cały czas mówi przez sen... ciagle z kim innym rozmawia i jak sie budzi to nie wie co jest prawda a co snem.. wlasnie teraz slysze jak w drugim pokoju mowi :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość irydka Napisano Lipiec 13, 2009 kasha1982 jak pozyskujecie wit b17 i na czym polega terapia komórkowa, napisz coś o tym wiem, że za rozwój raka odpowiada też niedobór witC, myślę, że jeśli jakieś terapie można łączyć to trzeba koniecznie próbować wszystkiego, niestety ta choroba postępuje bardzo szybko i bardzo często brakuje czasu znasz terapie Gersona, obejrzyjcie film, warto http://video.google.com/videoplay?docid=6169050139483021263 przy decyzji o stosowaniu tej terapii, trzeba zakupić książkę, film nie daje pełnego opisu terapii warto też podawać olej lniany, według diety dr Budwig i zakwas buraczany Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość irydka Napisano Lipiec 13, 2009 a tu jeszcze audycja radiowa, dlaczego ludzie chorują na raka http://www.youtube.com/watch?v=LDyX6Tj7QyY&feature=related Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość sylwusiakolo Napisano Lipiec 14, 2009 dzis jest pogrzeb mojej kochanej mamusi niewiem jak to przezyje dzieciatko ktore nosze pod serduszkiem czuje ze jest cis nie tak bo przezcaly czas strasznie mnie kopie!!!Tak strasznie mi jej brakuje Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość watrętne raczysko Napisano Lipiec 14, 2009 witam was mama wczoraj dostała ostatnią chemię ,gdy wróciła do domu była w niebowzięta z tego powodu.guzy się pomniejszyły o pare milimetrów to jedyny plus ,reszta to minusy i to bardzo duze.Nie kwalifikuje się do operacji ani do naświetlań,będzie leczona do końca życia hormonoterapią czy któreś z waszych bliskich stosował tą terapię? a nogi ,ręce i buzia jak kiedyś pisallam puchną dlatego bo zajęte są nerwy między innymi od chemioterapii.I takie wnioski z wczorajszej wizyty.no to napiszcie czy ktos stosował hormonoterapię?i coś o tych nerwach.Mama przez te uszkodzone nerwy nie moze chodzić co najwyzej zrobi 2 metry i koniec Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość frezjaaa Napisano Lipiec 14, 2009 KInsdal Piszesz, że Twoja mama używa bardzo dużo cukru. Dla zdrowego człowieka cukier nie jest zdrowy i powinno się go ograniczać. To może chociaż kupcie cukier brązowy a nie biały. Zresztą tak naprawdę nikogo do niczego się na siłę nie zmusi - nie o to tutaj chodzi. Mój tato podczas leczenia bardzo dużo solił i tez nie mogłam nic z tym zrobić, śmialiśmy się czasami, że zaś ,,zupa zasłona,,. Po prostu moze być tak, że zmienia się po prostu smak. Człowiek ratuje się czym może w tej chorobie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach