Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ewelina 24

Gdzie sa fajni faceci?

Polecane posty

też kiedyś tak miałem, że notorycznie wchodziłem na chwilkę a zostawałem na długie godziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dddd2
Ze mną nie jest aż tak tragicznie :) Chociaż czasami się zapominam, ale na szczęście nie mieszkam sama, więc komputerem trzeba się dzielić ;) Czy ty studiujesz geografię, że się znasz tak dobrze na pogodzie? Bo wiesz, dla mnie pogoda jest brzydka albo ładna, nic nie wiem o wędrówkach wiatrów :(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie studiuję geografii. O wędrówce wiatrów też wiem tyle co nic. Tak jakoś mi się temat nawinął - jako totalnie abstrakcyjny dla mnie ;). Ja jeszcze zauważam że pogoda może być ładno-brzydka, brzydko-ładna, ładno-brzydziejąca, brzydko-ładniejąca i tak dalej i tak dalej - jednym słowem (a raczej trzema) - czekam na wiosnę :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dddd2
uwielbiam abstrakcję :D zawsze włączam się do rozmowy na jakiś temat, o którym nie mam zielonego pojęcia, np komputery i wypowiadam się, gadam jakieś głupoty a ludzie mają ze mnie niezły polew :D absurdalność, bezmyślność i bezsensowność mają swoje zalety :) a co do wiosny, to ja bym raczej wolała, żeby po zimie od razu było lato, zaoszczędzilibyśmy trzy miesiące :P "ładno-brzydziejąca pogoda" - cudowne określenie! powinieneś chyba zostać poetą, nagrody literackie miałbyś w kieszeni :P dzisiaj na dworze mamy chyba jednak ten drugi wariant, czyli "brzydko-ładniejąca"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zalezy co myslisz mowiac fajna kobieta. Fajny jest tak samo wirtualny jak smaczny. Jeden powie, ze golonka jest smaczna i pyszna, a ja powiem, ze jest obrzydliwa. A co to wogole znaczy obrzydliwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmm, wiosna też jest fajna. tym bardziej, że u nas ostatnio robi się błyskawicznie ciepła - i fajne kobiety odsłaniają się co raz bardziej :D Poetą raczej nie - chyba, że w nurcie poezji bezsensowno - żałosnej :P Ale jeśli chodzi o słowoklejstwo i słoworwanie i inne operacje słownochirurgiczne to mam pewną wprawę ;) Niestety u mnie była pogoda \"ładno-brzydziejąca\" ale jakoś to przeżyłem :) A fajny jest tak samo realny jak wszystko inne - bo i tak wszystko postrzegamy subiektywnie - tylko niektóre rzeczy da się przekazać precyzyjniej - ilościowo, a niektóre nie - jakościowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dddd2
to co piszesz wcale nie jest żałosne, a co do bezsensowności to nie mam sobie równych :O gadam bez zastanowienia dzisiaj dzień w ogóle był beznadziejny, nie dość, że padał deszcz, to jeszcze autobus mi dzisiaj nie przyjechał i musiałam czekać pół godziny na następny :( jak ja nienawidzę komunikacji miejskiej chyba dla zdrowia zacznę wracać do domu na nogach, nie będę się przynajmniej denerwować, ale to pewnie nastąpi dopiero w odległej przyszłości w moim mieście dziewczyny są przyzwoite i dlatego nie odsłaniają za wiele ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja już jakoś rok temu \"przesiadłem się\" na nogi po mieście. I wreszcie mam z głowy zimno na przystankach, tupanie, przeskakiwanie z nogi na nogę, telepanie się, tłok w autobusie (to wszystko i tak mam \"na stanie\" podczas dojazdu) itd. itd. I zastanawiam się jak ja mogłem tyle czasu tym jeździć :P Ależ przyzwoitość nie wyklucza odsłaniania. U mnie też nie biegają na golasa :P (chociaż może trochę szkoda ;) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dddd2
Mężczyźni to tylko o jednym :O A może wiosna nie powinna ci się tylko kojarzyć z dekoltami i krótkimi spódniczkami? Ja np zwracam uwagę jak mi ptaszki za oknem ćwierkają i drzewka kwitną... i na takie inne pierdoły, których w innym czasie bym nie zauważyła ;) Ja to jestem jednak zbyt leniwa, żeby zdecydować się na aż tak drastyczne zmiany i póki co to będę jednak korzystać z transportu publicznego. Najwyżej umrę zatruta spalinami albo przygnieciona tłumem pasażerów. Mogę się tylko usprawiedliwiać, że mieszkam daleko od centrum... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj tam tylko o jednym. Coś w tym złego, że przykuwacie naszą uwagę? Ja też zwracam uwagę, że ptaszki za oknem ćwierkają, drzewka kwitną (i inne takie pierdoły ;) ) ale nie będę ściemniał, że kobiety odciągają od nich moją uwagę. Usprawiedliwienie przyjęte ;) A odsłanianie to nie tylko dekolty i krótkie spódniczki - to też odsłonięte ramiona, szyje, twarze (teraz opatulone szalikami mniej lub bardziej) itd. itd. :) i ogólnie mniej warstw ciuchów. Zresztą wtedy jest o tyle fajniej, że samemu nie trzeba wychodząc z domu się naubierać, później łazić po szatniach itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dddd2
Chyba ci się pory roku pomyliły :) wiosną jest jeszcze za zimno, żeby odsłaniać ramiona (mówiłam, że lato jest lepsze), a szalików to chyba nikt w tym roku nie nosił, bo zimy nie było ;) Właściwie to chyba nie ma nic złego w przykuwaniu uwagi, ale zbyt namiętne przypatrywanie się drugiej osobie jest bezcelowe, bo po co się gapić na kogoś jak lepiej podejść i zagadać :P Chyba mieszkamy na dwóch krańcach Polski, bo u mnie żadnego ćwierkania nie słychać, co najwyżej szczekanie psów i miauczenie kotów, ale to chyba nie jest zapowiedzią wiosny... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość *piwoszek*
fajni faceci chodza na piwo a nie siedza przed komputerem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do pór roku - rzeczywiście to lato jest \"od odsłaniania\", ale ostatnie chyba dwa razy - wiosna była nagle tak ciepła, że należało by ją ja latem nazwać. Więc to tylko kwestia nazwy. Szaliki były, nawet pare dni temu, jak zawiewało mroźnie i cały czas popadywało. Ale to prawda, że w tym roku niewiele. Mimo wszystko i tak jak jest cieplej, to jest lepiej :P Na moim południowo - zachodnim krańcu Polski dzisiaj 13 - 14 stopni, stąd ćwiergole za oknem. Piwoszek - a gdzie sprzedają takie piwo z dostępem do internetu jak Twoje? ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dddd2
Aż z ciekawości poszłam zobaczyć ile jest stopni i u mnie niestety tylko 8 :O Chyba w przyszłości się przeprowadzę w te południowo-zachodnie tereny, bo nienawidzę zimy :P Jednak wolę, żeby wiosna została wiosną a lato latem :) jakoś nie lubię zmieniać przyzwyczajeń A to akurat prawda, że im cieplej tym lepiej tylko, że gdyby nie było zimy to nie byłoby śniegu, a ja obiecałam sobie, że kiedyś nauczę się jeździć na nartach i na snowboardzie. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dddd2
A na Śląsku ;) Ale aż takiego strasznego mrozu to znowu nie ma. Dziś u mnie rano też świeciło słońce, ale teraz jak wyglądam za okno to znowu pada. Taka deszczowa pogoda ma jednak zły wpływ na mnie. Nic mi się nie chce. Mam tyle do zrobienia, a nie wiem za co się najpierw zabrać, więc nie zabieram się za nic i marnuję czas i zdrowie przed komputerem. Znowu położę się dziś spać z poczuciem winy. Ale ze mnie leń :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak na Śląsku to nie tak daleko - bo ja też na Śląsku, tyle że Dolnym :) Jeśli chodzi o lenia, niestety bardzo dobrze wiem jaka to trudna sytuacja, jeszcze do niedawna też tak miałem, bardzo długi leń, przedzielony spektakularnie nieudanymi próbami jego zwalczenia - i wynikające z tego poczucie winy, chyba jeszcze bardziej go potęgujące. Ale niedawno chyba sięgnąłem pod tym względem dna - i najwyraźniej się odbiłem. Bo już dwa tygodnie sobie bez większych problemów z nim radę. Chyba zupełnie przypadkowo (chociaż już raczej nie wierzę w przypadki) znalazłem brakujący element mojej układanki, który pozwolił mi lepiej siebie zrozumieć i dostrzec, dlaczego wcześniejsze próby zwalczania lenia były skazane na porażkę. Myślę, że Tobie też się uda z tego wyjść. Chociaż to oczywiście nie łatwe - ale wyczytałem (też jakoś przy okazji), że psychologicznie błędem jest \"pocieszanie\" - \"wszystko będzie dobrze, jakoś się ułoży\" w sytuacji, gdy to wszystko zależy od nas samych. (Znaczy, że znacznie lepiej (dale lepsze efekty przy działaniu) jest wyobrazić sobie dochodzenie do pożądanego efektu, niż tylko samo osiągnięcie tego efektu). Trzymaj się i nie dołuj tym leniem, bo to tylko pogarsza sytuację. Naprawdę wszystko z Tobą w porządku - każdy ma kiedyś jakieś kryzysy - i wydaje mi się, że to właśnie najbardziej kryzysy nas definiują, kształtują (a raczej radzenie sobie z nimi - choćby długie i mozolne).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dddd2
Dzięki, ale wiesz słowa otuchy to nie wszystko. Brak mi motywacji i dopóki to się nie zmieni będę stała w miejscu. Wszystko jest mi zupełnie obojętne, o nic nie dbam, uda się to się uda, nie to nie, co mnie to obchodzi. Bo ja w przeciwieństwie do ciebie to właśnie wierzę tylko w przypadki. Jeśli coś idzie nie po mojej myśli to znaczy, że takie jest już moje przeznaczenie i tylko siła wyższa mogłaby to zmienić.Tak jest łatwiej, to bardzo pomaga w przypadku zbytniego obarczania siebie winą - "nie masz się co obwiniać, bo nie masz na to wpływu". Szybko się poddaję. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie planuję w najbliższym czasie tego zmieniać. Liczę na łut szczęścia i kiedyś się pewnie na tym przejadę, ale może wtedy oprzytomnieję i wezmę się w garść. A w wyobrażaniu sobie różnych rzeczy to jestem naprawdę dobra. Tylko, że zawsze znajdzie się osoba, która sprowadza mnie na ziemię. Ale to chyba dobrze, bo nie można żyć fikcją (choć bardzo bym chciała).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma za co. Wiesz, powiem Ci, że miałem jeszcze bardzo niedawno dokładnie tak samo jak Ty. Nawet też wierzyłem w przypadki (ale nie wierzyłem zupełnie w działanie siły wyższej). W takie - wszystko wpada na siebie - zupełnie bez \"ładu i składu\" i z tego coś wychodzi. A teraz, od pewnego czasu wierzę w przeznaczenie - ale myślę, że ono jest zupełnie inne niż to o którym piszesz - tak mi się kiedyś to skojarzyło z pajęczyną (przeznaczenie pajęczynowe :P) - że jakiś obiekt - zdarzenie, osoba, pewnie nawet rzecz - wysyła od siebie takie nitki przeznaczenia (oczywiście nieświadomie) - które mają ją połączyć z tym \"celem\" do którego wysyła. Choćby na przykładzie dwóch ludzi. Jedno wysyła w kierunku drugiego w różnym kierunku nitki (a tamten w kierunku pierwszego) - tak żeby któraś mogła wreszcie \"jego\" złapać, uchwycić - pozwolić dobudowywać kolejne nitki - które pozwoliły by się zbliżyć. I np. ludzie, którzy się nie znają - nagle zderzają się na ulicy - później zakochują (lub nie, bo to nie musi być tylko dotyczące miłości) - te nitki to jest wszystko to, co powoduje, że przyjechali do tego miasta, że akurat szli w tym kierunku, że jedno z nich przystanęło zawiązać buta i dlatego później natknęło się na drugie. (A gdyby nie stało się tak, to mogła by zadziałać później inna nitka - inne miejsce spotkania, inna okoliczność itd.) I te nitki wszystkiego i wszystkich wzajemnie się przenikają plączą, tworzą wielką sieć. Ale wydaje mi się też, że mają to do siebie, że można je zerwać. Jeśli ktoś izoluje się w domu od ludzi - to może nigdy nie poznać swojej \"przeznaczonej\" osoby - chociaż niekoniecznie (może nitka go jakoś inaczej znajdzie). Jejku, ale chaos. Ale mam nadzieję, że zrozumiesz o co mi chodzi. (Moje myślenie o przeznaczeniu zaczęło się od tego, że poczułem, że istnieje reinkarnacja - oczywiście najpierw trochę o niej czytałem. I że w niej, spotyka się ludzi, których wcześniej się kochało. A teraz, co raz bardziej jakby obserwuję \"niby przypadki\" - coś co wydaje mi się, że nie może być rzeczywiście przypadkiem. \"Tak jest łatwiej, to bardzo pomaga w przypadku zbytniego obarczania siebie winą - \"nie masz się co obwiniać, bo nie masz na to wpływu\". Szybko się poddaję. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie planuję w najbliższym czasie tego zmieniać. Liczę na łut szczęścia i kiedyś się pewnie na tym przejadę, ale może wtedy oprzytomnieję i wezmę się w garść.\" Tak też dokładnie miałem. też nie planowałem tego zmieniać - bo bałem się porażki w tej zmianie. Uciekałem od niej (choć to nie zawsze jest czas przeszły - nie do końca jeszcze wszystko \"poukładałem\"). Też liczyłem na łut szczęścia i jednocześnie się bałem, że będzie zupełnie inaczej. \"A w wyobrażaniu sobie różnych rzeczy to jestem naprawdę dobra. Tylko, że zawsze znajdzie się osoba, która sprowadza mnie na ziemię. Ale to chyba dobrze, bo nie można żyć fikcją (choć bardzo bym chciała).\" I znów tak samo. Też jestem dobry w wyobrażaniu sobie różnych rzeczy. Ale generalnie zawsze na tym kończyłem. Nawet cytat, który sobie powiesiłem nie bardzo mi pomógł przez długi czas (najwyraźniej wiedziałem co w nim jest napisane, ale nie rozumiałem go - i pewnie póki co rozumiem go tylko nieznacznie): \"Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać\" - W. Disney :) Niech zgadnę - jesteś introwertyczką, o bogatym świecie wewnętrznym, ale jakby z wrażeniem przytłaczania przez świat zewnętrzny? (Ja jestem - i zaczynam to wreszcie rozumieć :) ) Pozdrawiam :) (Trochę się zmachałem tym bełkotliwym wypracowaniem ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martkaaaa
i gdzie ich szukać wie ktos????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dddd2
Rzeczywiście wypowiedź długa jak wypracowanie, ale zapewniam, że nie bełkotliwa. (Zresztą nawet jeśli, to pisałeś to o 10 rano w sobotę, więc nikt nie będzie ci miał tego za złe. :) ) Temat reinkarnacji był mi bliski jakiś czas temu. Pamiętam, że ok. 3,5 roku temu przeczytałam książkę fantastyczną, w której główny wątek ocierał się o reinkarnację. Wszystko to oczywiście było tylko fikcją literacką, ale jakoś nie dawało mi to spokoju, więc zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać i wydawało mi się to o wiele bardziej prawdopodobne niż moje dotychczasowe poglądy. Wstyd mi się jest do tego przyznać, ale chyba w to uwierzyłam. Strasznie chciałam się czegoś więcej o tym dowiedzieć, więc wypożyczyłam sobie książkę o reinkarnacji, której niestety nie przeczytałam do końca. Autor strasznie mnie zdenerwował, a w dodatku cały czas się powtarzał. To, co zawarł w 200 stronach mógł spokojnie skrócić, ale widocznie to jakiś sposób na czytelników - im dłużej się im coś powtarza tym większe prawdopodobieństwo, że w to uwierzą. To co więc miało mnie przekonać do nowych poglądów, tylko mnie zniechęciło i od tamtego czasu podchodzę do reinkarnacji z bardzo dużym dystansem (zwłaszcza, że niektóre fragmenty książki były bardzo niejasne i było wiele nieścisłości). Strasznie podoba mi się to twoje "pajęczynowe przeznaczenie", ale dla mnie jest jakieś takie... romantyczne. Zbyt romantyczne, a przez to filmowe, bajkowe, więc niemożliwe, nie mające odbicia w rzeczywistości. Dla mnie przeznaczenie jednak zawsze będzie "tylko" siłą wyższą, z którą możemy się zgadzać lub nie i przeciwstawiać się jej, a może tylko podejmować próby przeciwstawienia się(?). Piszesz, że wyobrażałeś sobie różne rzeczy, ale na tym kończyłeś. Ja wyobrażam sobie rzeczy, które na razie są niemożliwe do wykonania, ale które z pewnością wprowadzę w życie (ale dopiero za jakiś czas, bo na razie okoliczności mi nie sprzyjają). "Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać" - absolutnie się z tym zgadzam. Bo ja ogólnie to żyję zasadą, że wiara czyni cuda, inaczej niczego nie udało by mi się dokonać. Czasami to wydaje mi się, że tylko marzenia przytrzymują mnie przy życiu. Z tą introwertyczką to w samo sedno trafiłeś. Niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem na początek najważniejsze - NIE NIESTETY!!! (specjalnie takie duże!) i jeszcze raz - NIE NIESTETY!!! Ja też do tej pory jak się okazało nie rozumiałem bardzo swojego introwertyzmu - a przez to i siebie. \"Podstawiałem\" się do wzorów ekstrawertycznych ludzi - i co oczywiste dołowało mnie to, że nie potrafię taki być (przez to też \"padały\" moje próby zwalczania lenia). I to był największy błąd. Ostatnio \"przez przypadek\" wybrałem sobie w bibliotece z półki książkę - \"Introwertyzm to zaleta\" - Marti Olsen Laney. I już przy pierwszych słowach miałem \"O cholera! To o mnie!\". I odkryłem, jak wiele rzeczy nie rozumiałem. Jak przez to błądziłem. Wiesz, zdecydowanie bardziej mi odpowiada \"pajęczynowa\" - może i romantyczna (chociaż nie wiem czy do końca romantyczna - bo w niej wszystko można zepsuć) niż ta w formie książki - zapisu - wszystkich naszych działań - każdego nawet najdrobniejszego zdarzenia. Ta jest jakaś taka dla mnie bezduszna, bezwolna i defetystyczna też - pozwala myśleć \"cokolwiek zrobię i tak będzie co ma być\". Myślę, że to powoduje więcej negatywnych skutków niż pozytywnych (mogę się zaraz położyć na łóżko i stwierdzić \"nie wstaję, będzie co ma być\" - i leżeć aż mnie fizjologia lub ktoś zmusi do wstania - mogę tam z przerwami fizjologicznymi leżeć przez lata - \"bo tak ma być\" - zdecydowanie w taką wersję przeznaczenia nie wierzę.) Jeśli chcesz poczytać o reinkarnacji - to tu jest trochę - tak \"po ludzku\" - http://www.nautilus.org.pl/?i=498

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dddd2
Mówisz, że do tej pory nie rozumiałeś swojego introwertyzmu. Ale to nie w tym rzecz. To nie kwestia rozumienia lecz akceptacji. Podstawą bycia szczęśliwym i osiągnięcia sukcesu jest akceptacja siebie, swoich wad i zalet. Powiedzmy, że ja nie traktuję introwertyzmu jako jednej ze swoich wad, raczej jako przeszkodę. Mam trochę skomplikowaną osobowość, a introwertyzm nie pozwala mi na realizację moich celów, podcina mi skrzydła i ogranicza. Żadna mądra książka nie uleczy moich myśli. Nie warto siedzieć sobie spokojnie, zagłębiać się w sens lektury i powtarzać, że to otoczenie nie ma racji, bo ze mną jest wszystko ok i kiedyś inni na pewno mnie docenią - dla mnie to szczyt bezmyślności, bo jeśli nie to umrzesz niczym jakiś nierozumiany męczennik i cóż ci po tym? Cuda się nie zdarzają, lepiej doprowadzić do ewolucji swojego charakteru. Ja pracuję nad tym od kilku lat i szczerze mówiąc to czasami sama siebie nie poznaję; robię rzeczy, które dwa lata temu byłyby nie do pomyślenia. Pytanie tylko jak to przekłada się na rzeczywistość i tu znów pojawia się problem, bo im bardziej wmawiam sobie, że nie obchodzi mnie opinia osób trzecich na mój temat, tym bardziej wstydzę się tego co robię. Mam nadzieję, że kiedyś pokonam swój największy strach przed odrzuceniem i nie będę się bała głośno wypowiadać swojego zdania. "(...) jak wiele rzeczy nie rozumiałem. Jak przez to błądziłem." -----A czy po zrozumieniu wszystkiego nigdy już nie zabłądzisz? Niektórych rzeczy, pewnych sytuacji nie powinniśmy rozumieć. Nie wszystko chyba da się racjonalnie wytłumaczyć? "mogę się zaraz położyć na łóżko (...) i leżeć aż mnie fizjologia lub ktoś zmusi do wstania(...)" -----Tylko ciekawe, kto zarobi na to twoje "leżenie bez celu". :P A przeznaczenie i tak cię dopadnie i znajdzie sposób, żeby wyciągnąć cię z tego łóżka, nawet nie będziesz wiedział kiedy, bo zrobi to podstępnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"A czy po zrozumieniu wszystkiego nigdy już nie zabłądzisz? Niektórych rzeczy, pewnych sytuacji nie powinniśmy rozumieć. Nie wszystko chyba da się racjonalnie wytłumaczyć?\" Oczywiście, że zbłądzę, na pewno wiele razy. Bo nie da się zrozumieć wszystkiego. Ale przynajmniej z każdym \"elementem\" będę miał odrobinę bardziej \"z głowy\" to, gdzie błądziłem wcześniej, przez niezrozumienie tego aspektu siebie. \"To nie kwestia rozumienia lecz akceptacji. Podstawą bycia szczęśliwym i osiągnięcia sukcesu jest akceptacja siebie, swoich wad i zalet. Powiedzmy, że ja nie traktuję introwertyzmu jako jednej ze swoich wad, raczej jako przeszkodę. Mam trochę skomplikowaną osobowość, a introwertyzm nie pozwala mi na realizację moich celów, podcina mi skrzydła i ogranicza.\" Myślę, że w tym przypadku akceptacja wynika z rozumienia. Introwertyzm sam w sobie nie jest przeszkodą - jest po prostu odmiennym stylem osobowości - tak samo mającym swoje wady i zalety jak ekstrawertyzm. A to, że mamy wady i ograniczenia to zupełnie naturalne - każdy je ma. I każdy musi sobie z nimi radzić. Ale myślę, że rozumiejąc lepiej siebie mamy większą szansę na to. To trochę jak w sporcie - bez znajomości np. fizjologii nie da się zbudować dobrej formy, pokonać własnych ograniczeń - tak samo nie da się z długodystansowca zrobić sprintera ani odwrotnie, jak i nie da się z introwertyka zrobić ekstrawertyka. I dopóki każda z tych stron nie zrozumie, że ma inne zalety niż ktoś inny, to może próbować wpasować się w ten \"wzór\" kogoś innego - a przez to, że jej nie wychodzi, czuć się co raz gorzej. A nasz świat jest szalenie ekstrawertyczny i często swoim charakterem próbuje wymusić na introwertykach dopasowanie się do tego - i znów z niezrozumienia różnicy i prostej przyczyny, że ekstrawertyków jest 3 razy więcej. A jeszcze :) - \"Podstawą bycia szczęśliwym i osiągnięcia sukcesu jest akceptacja siebie, swoich wad i zalet. \" Ktoś kiedyś powiedział, że szczęściem i sukcesem jest właśnie akceptacja siebie. I chyba najwyraźniej miał rację. :) Też właśnie z tej książki - \"Największe szczęście, to pragnąc być tym, kim się jest\" - Erazm z Rotterdamu :) Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Tylko ciekawe, kto zarobi na to twoje \"leżenie bez celu\"\" - dlatego właśnie mówię, że fizjologia - bo z toalety można szybko wskoczyć spowrotem - ale jak już nie będzie co jeść to trzeba się będzie ruszyć ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×