Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość 25 mies do....

PORÓD Katowice - prywatny szpital Łubinowa 3???

Polecane posty

Gość Gagatek97
Cześć przyszłe listopadowe mamy :) Bałam się, że nie znajdę tu żadnej bratniej duszy na przełom października i listopada a tu proszę. Do tej pory nerwowo śledzę forum, podgryzając paznokcie ...:) Też jestem pacjentką dr Kozy (jest lekarzem mojej mamy i nie wyobrażam sobie innego fachowca) Mam nadzieje, że w miarę zbliżającego się terminu odrobina wsparcia z Waszej strony doda mi odwagi i razem jakoś to będzie. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DariaN22
a ja płace 150 zł za wizyte i termin na 22 pażdziernik, podobno dziewczynka a w domu już mam 2 synów:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milunia123
Miałam dzisiaj straszną noc bardzo brzuch mnie bolał, był twardy jak kamień i mój dzidziuś cały czas się wiercił:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do milunia 123
termin mam na 6 września, brzuch mi opadł i podobno wyleciał czop tak przynajmniej twierdził dr S. ja nic nie zauważyłam co do krwawień z nosa normalne nie masz sie czym przejmować a ty na kiedy masz termin? wrześniowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Magda3100
Wielkie gratulacje! Zazdroszczę (jak każdej innej), że już jesteś po wszystkim i masz maleństwo przy sobie... To znaczy po drugiej stronie brzucha!!! Widzę, że wszystkie piszecie, że jedzonko słabe, chyba trzeba będzie zabrać kanapki ;) Pozdrawiam, Myszerej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Myszerej
Ja mam termin na 20 października i czekam na małego chłopca, który jest wielkim uparciuchem i dalej siedzi na dupce. Niebawem okaże się czy czeka nas cc, czy jednak maluszek sobie fiknął :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milunia123
ja mam termin na 26 września ale coś mi się wydaje że to będzie wcześniej bo strasznie mnie w podbrzuszu boli i w ogóle źle się czuję w piątek mam wizytę u dr Ś. zobaczymy co mi powie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do Milunia
26 września już niedaleko, a od 36tyg dziecko jest donoszone więc możesz śmiało rodzić ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MamaOlala
Hej pazdziernikowo listopadowe mamuśki :-) Ja w tym 32 tygodniu już ruszam się jak kaczuszka... w sumie przytyłam tylko 8kg. , ale wyraznie czuje ciężar i szybko się męczę...a mały szaleje na całego . Budzi mnie o 6.30 ...zaczynam się robić głodna i tyle...po spaniu ehh . Cieszy mnie kazde kopnięcie, ale powoli chce już końca! Znowu być w pełni "sprawną" ... i wreszcie miec synusia w ramionach! Do malowania paznokci u nóg przyjmuje coraz to dziwniejsze pozy hi hi ... to tak do smiechu , ale mój problem w ciąży to żylak na wew. stronie uda. Genetycznie po mamusi nawet w tym samym miejscu , ale w ciąży stał się bardzo widoczny i przy upałach noga robi się ciężka... chirurg przepisał mi w 6 mieś. tabletki Cyclo3forte , smaruje liotonem i ... i mam nosić uciskową rajstope ! Kupiłam - tragedia! Niby na wymiar ,ale założyć to "coś " i w tym chodzić to prawdziwa męczarnia! ...ale eleganckie..samonosne wykończone koronką... e e nie chce! Czy któraś z Was ma podobny problem ? Pozdrówki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eluzai
do Kassiullllaaaa... ja pisałam o tym .....widziałam ze byly kiedys na Łubinowej kwiaty ..pasuje zeby np szczesliwy tatus dał panią z oddziału ;) a co do innych rzeczy to moze byc jakas paczka słodyczy , kawy itp. moze cos takiego czym łatwo bedzie sie podzielic albo łatwo poczestowac( lizaki , czekoldy , cukierki )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Trochę nie "łubinowo", ale może komuś przyda się ta informacja. Otóż ciekawa sytuacja wynikła mi po powrocie do domu. W książeczce zdrowia dziecka jest zapis, że zgodnie z jakąś tam ustawą do 2 dni po opuszczeniu szpitala do domu musi przyjść położna środowiskowa. U mnie tak się złożyło, że do lekarza chodziłam w Katowicach, gdzie mieszkałam wcześniej i pracuję. Od kilku lat mieszkam jednak w innym mieście (dojeżdżam do pracy) i tutaj, na miejscu, w przychodni na osiedlu zapisaliśmy mojego szkraba. Mąż przy okazji zapisu chciał umówić też wizytę położnej, a tu zonk. Okazuje się, że położna przychodzi z przychodni do której jest zapisana matka, a nie dziecko. Zadzwoniłam do Katowic, a tam problem .... że to daleko, że ona nie wie gdzie, że nie zna tych rejonów, a może dziecko jej przywieźć, a może ktoś by ją przywiózł i zawiózł. Stwierdziłam, że dziękuję za taką opiekę "środowiskową" i postanowiłam się przepisać też do przychodni do której jest zapisana mała i niech stąd przyślą kogoś. Przepisać przepisali, ale w recepcji znowu problem pani miała... bo dlaczego ich położna ma odwalać robotę za tą z Katowic, bo WCZEŚNIEJ POWINNAM O TYM WIEDZIEĆ ŻE POŁOŻNA PRZYCHODZI DO MATKI A NIE DO DZIECKA ?!!, bo ona musi zadzwonić i zapytać czy ich położna się na to zgodzi. EHHHHH dobrze, że musiałam zapisać jeszcze córę do lekarza na wizytę patronażową. Tam spotkałam miłą pielęgniarkę, która zadzwoniła gdzie trzeba ustaliła wszystko od ręki i może dzisiaj ktoś w końcu przyjdzie (tydzień po wypisie ze szpitala :().

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
megori U mnie było totalnie na odwrot. Polozna przychodzula do dziecka a nie do mnie. Polozna z przychodni, do ktorej zapisalam Malego. Takze moze rzeczywiscie warto wczesnij sprawdzic gdzie jakie panuja zwyczaje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łubinowa the best
http://tnij.org/m898 hmm czyżby konkurencja na łubinowej?? tylko jak wiadomo to nie warunki są najważniejsze. ciekawe czy szpital na bogucicach odzyska tym remontem renomę z tamtych lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milunia123
Wczoraj pojechałam do szpitala bo miałam straszne bóle w dole brzucha ale okazało się że to fałszywy alarm:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MamaOlala
Do Megori. To bardzo cenna informacja ... ten temat też chciałam poruszyc bo sprawa połoznej środowiskowej - gdzie , kiedy , z kąd... u mnie też ze znakiem zapytania.Dwa lata temu się przeprowadziliśmy , ale przychodni nie zmieniłam wiec pewnie powstał by podobny problem jak u Ciebie. Dzięki za info A! Dziewczyny !!! wiem ,że nie w temacie "łubinowej" ale może napiszecie coś na temat wózków...naoglądałam się dziś ... bo to juz chyba czas...(32 tydz.ciąży) i jestem w kropce . Jak juz fajny model to problem z tkaninami , kolor... jeden zgrabny lekki , inny ma super amortyzatory ale ciężkawy... ehh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MamaOlala
Do Milunia. Pewnie się wystraszyłaś ... ale jak dzidzia może to nich troszkę posiedzi jeszcze w brzusiu :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milunia123
Do MamaOlala tak wystraszyłam się i miałam taką małą nadzieję że nasza kruszynka już niedługo będzie z nami, już nie możemy się doczekać kiedy w końcu przyjdzie na świat:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gratulacje dla wszystkich świeżo upieczonych mamuś i sama również dziękuję za gratulacje. Jeśli chodzi o mój pobyt na Łubinowej to mam mieszane uczucia, na pewno gdybym miała rodzić jeszcze raz też wybrałabym Łubinową, jednak jestem troszkę rozczarowana ale wiem, że gdzie indziej byłoby gorzej. A tak wyglądał mój poród, 22 sierpnia o 4 rano zaczęły odchodzić mi wody, zadzwoniłam na Łubinową i kazali przyjechać do 6 godzin. W szpitalu byłam ok. 8, razem ze mną przyjechała inna rodząca. Ponieważ ona miała silne skurcze przyjęli ją szybciej. Na ktg wyszły mi słabe skurcze, nie miałam rozwarcia a nawet nie całkiem skróconą szyjkę. Ok. 9:30 trafiłam na górę. Okazało się że dyżur ma położna Sabina co mnie bardzo ucieszyło, dziewczyna przyjęta przede mną już urodziła. Mi kazano się przebrać i iść do pokoju zabiegowego. Tam siedziałam 50 minut zanim przyszła p. Sabina (i tu moje rozczarowanie, p. Sabinę wszyscy najbardziej chwalili i bardzo chciałam na nią trafić, nie mówię, że ją źle oceniam ale przy moim porodzie przewinęły się 3 położne i Sabinę oceniam najgorzej). Położna stwierdziła, że prędko raczej nie urodzę i taiłam na salę przedporodową, gdzie były 2 inne rodzące. Sala bardzo fajna, obecność innych rodzących mi nie przeszkadzała. Ok. 13 zaczęłam odczuwać skurcze. Do godziny 18:30 zajmowały się mną tylko stażystki, bardzo fajne dziewczyny, potem Sabina wzięła mnie na badanie i stwierdziła, że nic się nie dzieje, 0 rozwarcia i do rana nie urodzę, a mnie już strasznie bolało, miałam bóle z krzyża. Mąż jak się dowiedział, że prędko nie urodzę pojechał do domu. Czułam się opuszczona, bezradna, bolało mnie strasznie i bałam się jak będzie boleć gdy naprawdę poród ruszy. Siedziałam na piłce i płakałam. Ok. 20 przyszła położna Ewa Damas, zapytała jak się czuję wzięła na badanie, miałam 1 cm rozwarcie, dostałam jakieś czopki, doradziła prysznic. Wreszcie poczułam, że ktoś się mną zajmuje. Ok. 1 w nocy bóle były już naprawdę silne, dostałam oksytocynę, o 2 miałam 5 cm, poprosiłam o znieczulenie zzo. Mąż przyjechał na 3. O 7 rano miałam pełne rozwarcie i bóle parte, znieczulenie już nie działało i powiedziano mi, że nie będzie kolejnej dawki. Niestety główka nie chciała wstawić się do kanału i uciekła gdzieś na bok. Przez 2 godziny miałam bóle parte ale nie wolno było mi przeć, musiałam leżeć na boku, to były najgorsze chwile w moim życiu. O 9 mogłam zacząć przeć co przyniosło ulgę ale byłam wycieńczona, mała urodziła się 9:30, byłam nacinana, mała była okręcona pępowiną. Nie byłam w stanie trzymać ją na brzuchu wię wylądowała na godzinę u męża. Sam poród odbierała Ewa Pytel. Po 12 trafiłam na salę na parterze. Byłam tam sama. Od kolacji do 6 rano nikt do mnie nie zajrzał, jak bym zasłabła, pewnie bym tak leżała. Opiekę po porodzie oceniam słabo. Warunki jak na szpital super, jedzenie dobre, zawsze miałam ciepłą wodę i nie przeszkadzała mi winda. I teraz największe minusy: Przy cewnikowaniu zakazili mnie jakąś bakterią i dostałam zapalenia pęcherza. Zostałam źle zszyta, rana mi się rozeszła i zostanie mi blizna Na drugi dzień z rana dostałam silnego bólu kręgosłupa, lewej strony pleców, krzyża i drętwienia lewej nogi, moim zdanie od cewnika po zzo, cały dzień się prosiłam by przyszedł anestezjolog to zobaczyć, przyszedł dopiero na wieczór i zdjął cewnik po czym ból momentalnie ustał. Myślę, że nie będę mieć więcej dzieci ale gdby było inaczej chyba mimo wszystko też wybrałabym Łubinową. Mała jest zdrowa, śliczna i jest największą nagrodą za cierpienie, dla niej było warto. Pozdrawiam wszystkie czekające na poród.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Katja27
Truskaweczko czyli generalnie na plus ale mogłoby być lepiej. Dlaczego nie dostałaś więcej znieczulenia? Przecież miałaś po to założony cewnik żeby mogli podawać ciągle znieczulenie. Napisz mi proszę jak to jest z tym znieczueleniem bo lekarz prowadzący dał mi do zrozumeinia że jeśli chcę zzo to najlepiej by było wykupić cegiełkę dla szpitala. Czy tobie coś takiego proponowano i jaki był koszt?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
truskaweczko jednocześnie współczuję i gratuluję. Przeżyłaś swoje :( Ja z pobytu na łubinowej mam opis na 5 str w wordzie - kilka osób mnie o niego prosiło. Jak ktoś chce poczytać, to niech mi da znać na megori@o2.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MammmaMarta
Truskaweczka gratuluje! Przykro tylko że tyle musiałaś się nacierpieć. Dopisuje się do pytania Katji27. Dlaczego nie dostałaś już więcej znieczulenia? Bali się , że akcja przystopuje? Piszesz że przy cewnikowaniu zakazili się bakterią- masz na myśli cewnik od zzo czy dodatkowo miałaś cewnik bezpośrednio do pęcherza?? Wiem, wychodzi tutaj moja niewiedza, stąd pytanie czy cewnik do pęcherza jest konieczne przy zzo? Trochę mnie zasmuciłaś, okazuje się że nawet korzystając ze znieczulenia trzeba się niekiedy baaardzo namęczyć. Ale pocieszające i najważniejsze jest to co napisałaś na samym końcu...że widok maleństwa będzie największą nagrodą i warto dla niego pocierpieć ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dostałam 2 dawki znieczulenia, każda działała ok 1,5 godziny. Trzeciej dawki nie mogłam dostać bo poród już się przeciągał i było ryzyko, że akcja jeszcze zwolni, poza tym zzo na bóle parte już nie działa, ale bynajmniej znieczulenie pomogło mi odpocząć przed drugą fazą porodu. Cewnik miałam założony do pęcherza bo nie mogłam sama się wysikać, nie jest on konieczny przy zzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MammmaMarta
Truskawaczka dzięki wielkie za wyjaśnienia ;) Życzę dużo zdrówka Tobie i Twojemu maleństwu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DariaN22
a ja po wczorajszej wizycie, i szyjka mi sie nie skraca po lekach tak szybko,mam 2 cm. córa ma ok 1700gr i jest wszystko ok jak na 33tydzien. tylko przytyłam przez ostatni miesiąc 1 kilo wsumie od poczatku ciazy 7kg. a w 2 poprzednich ciazach ponad 20kg wiec to mnie dziwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość at77
Mam pytanie do dziewczyn które rodziły na Łubinowej. Czy prawdą jest że na oddział nie wpuszczają w odwiedziny dzieci ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evi26
prawda dzieci dopiero powyzej 14 roku zycia,mimo ze byłam na parterze to tez nie pozwolili moja córcia ma 5 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Truskaweczka
Gratulacje i wielkie dzięki za opis porodu, Twoje spostrzeżenia i opinie. Ciekawe jak będzie przy moim porodzie. Ja też o p. Sabinie słyszałam same dobre opinie, a tu proszę.... musiała chyba mieć jakiś gorszy dzień...:/ jednego nie mogę zrozumieć.... i bez obrazy oczywiście.. Jak mąż mógł Cię zostawić samą? :( Ja bym się na mojego obraziła śmiertelnie chyba.. Myszerej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość łubinówka
do at77 W każdym szpitalu na oddziale położniczym istnieją ograniczenia co do odwiedzin przez dzieci. To nie jest skierowane przeciwko nam a jedynie, aby chronić nowo narodzone maleństwa przed zarażeniem czymś co może być dla nich bardzo niebezpieczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niagara23
Długo mnie tu nie było :) No więc ja też opowiem trochę o swoim porodzie :] Postaram się też rozwiać parę przeczytanych właśnie pytań.. Moja ciąża była prowadzona w Tychach u zwykłego lekarza,poszłam tylko 1 !! raz do dr Kozy po skierowanie.Jak pisałam wcześniej cena wizyty 150zł + zdjęcie dzieciątka. Mój Mały nie spieszył się na świat,termin miałam na 14.08,całą ciążę dobrze się czułam więc nie było wskazań do wcześniejszego porodu->wywoływania.Jednak od 15.08 musiałam jeździć na Łubinową na ktg,co 2 dni, strasznie męczące to było. Mały dalej nic..Łubinowa ma zasady,że przyjmują do wywołania dopiero w 10dobie po terminie,chyba,że któraś ma jakieś inne komplikacje..Mnie nic nie było,także 24 miałam się o 9.00 wstawić na wywoływanie. Jednak w nocy24.08 mój Szkrab postanowił nam ruszyć z pomocą:) Odszedł mi ten słynny czop-z tym,że wcale nie był to śluz a sama krew..bardzo krwawiłam,nawet podkłady Bella nie wystarczały.Bałam się,że dzieciątku może coś się stać,więc spakowaliśmy rzeczy i ruszyliśmy o 5 z mężem na Łubinową. Tam zrobili mi bad gin->3cm rozwarcia, rozpoczyna się akcja,ktg-wszystko w porządku z dzieciakiem.Oddycham z ulgą. Do 9.00 tkwię jednak na izbie przyjęć, czekając na lekarza, który miał mnie zbadać...;/ dziwne to było,czekać tyle czasu i zero zainteresowania.. po 9 trafiam na przedporodową, wcześniej badanie 5 cm rozwarcia,zaczynam odczuwać pierwsze skurcze.. Trochę boli,ale nie bałam się porodu, zawsze sobie dobrze radziłam z bólem,a obecność męża przynosiła trochę ulgi i dawała wsparcie :) na przedporodowej tłum,wszystkie czyli pozostałe 3 łóżka zajęte,Panie czekały na wywoływanie i cesarkę. Ja skakałam na piłce:) godz 12.00 zaczęło się,bóle coraz mocniejsze,kolejne badanie 8 cm rozwarcia.. Położna, która wówczas była to Pani Kasia-bardzo sympatyczna i pomocna. Jednak bóle są coraz silniejsze, mimowolnie ciekną mi łzy,choć staram się być dzielna.. Pani Kasia doradza prysznic,co też czynię,choć wcale nie odczuwam ulgi..godz 14 boli jak cholera, badanie 9cm rozwarcia, można zacząć akcję,ale muszę czekać,bo trwa cesarka,skaczę jeszcze godzinę na piłce, a przedramiona męża już są czerwone od moich paznokci i ściskania:] Straszny ból,ale odliczam minuty do przeniesienia na porodówkę.15.00- przebieram się w krótszą koszulkę i idziemy na salę obok. Rozwarcie bylo, skurcze parte też,ale dzidziuś nie wstawiał się do kanału rodnego..Tego fragmentu porodu nie pamiętam dokładnie,bo ból był niesamowity,do 19,czyli przeszło 4 godziny nic się nie zmieniało..no poza bólem,który stawał się nie do wytrzymania.. Darłam się w niebo głosy,płakałam, prosiłam o znieczulenie,ale usłyszałam,że nie dostanę bo mam pięknie rozwijającą się akcję porodową;/... cokolwiek to miało znaczyć...przeżycie koszmar,nie życzę największemu wrogowi... śmiało mogę powiedzieć,że to były najgorsze 4 godz w moim życiu..przeć nie mogłam,pani Kasia pow,że zacznę dopiero jak główka wejdzie,a ja myślałam że oszaleję!! Mąż prawie płakał ze mną,widziałam,że czuje się taki bezsilny.. Skurcze pojawiały się co pół minuty i trwały przeszło 2minuty...chciałam rodzić naturalnie,ale już po 1godz myślałam,że umrę i błagałam panią Kasię o cesarkę :] (tego akurat nie pamiętałam )..Koniec końców o 19.15 podjęto decyzję o cesarce ze względu na zagrożenie dla dziecka po tak długiej próbie urodzenia Go..poźniej określili to mianem: brak postępu akcji porodowej.. o 19.25 urodził się mój synek:Maksymilian,4210!! dziwnie się czułam,bo chciałam wziąść Go od razu na ręce,przytulić,tak jak przy normalnym porodzie,niby wiedziałam,że nie mogę,ale niedosyt pozostał..przed 20 byłam zaś na sali przedporodowej, położna przywiozła mi synka,mąż był obok.. czułam się szczęśliwa,że ten koszmar mam za sobą. Dziecko zostało zabrane na noc,ja nie mogłam spać,leżałam jak decha do 1 w nocy,potem zaczęło wracać czucie w nogach,mogłam nimi lekko ruszać. Byłam wykończona,niewyspana.. o 6.30 rano przywieziono mi synka,z początku myślałam,że tylko na chwilę do karmienia,bo ja sama dalej pozostawałam w łóżku,jak się później okazało na stałe już do końca pobytu:) i tu jestem trochę zaskoczona, bo myślałam,że choć na 1 noc zaproponuje mi ktoś,że wezmą małego..ja ledwo chodziłam,o 10 kazali mi iść pod prysznic,nikt ze mną nie poszedł mimo,że mówiłam,że kręci mi się w głowie.. gdyby nie obecność przyjaciółki,zasłabłabym pod prysznicem.. ok11 kazali mi się przenieść na dół,i tu też jej pomoc była zbawienna,nikt nie zaproponował mi wózka,ledwo szłam podtrzymując się o łóżeczko małego... także to są minusy i złe wspomnienia jeśli chodzi o pobyt.muszę pochwalić Panie od dzieciaczków,które rzetelnie i chętnie udzielały informacji. A teraz jeśli chodzi o odwiedziny: do mnie codziennie przyjeżdżała mama z 11letnią siostrą i nikt nigdy nie pow nam,że jest za młoda żeby wejść.A do Pani,z którą leżałam przyszła odwiedziny (kilkakrotnie) jej 2letnia córeczka i też nikt nic nie mówił..tak przynajmniej sprawa wyglądała na parterze,jak jest na 1piętrze nie wiem.. aha!jeszcze 1 niemiła sytuacja miała miejsce na porodówce,gdzie w trakcie moich wrzasków, usłyszałam od Pani dr(mała blondynka,ok50),żebym się uspokoiła,bo tyle kobiet rodzi i też cierpią oraz,że cesarka nie jest na życzenie każdej Pani-tylko ton jej glosu był bardzo obraźliwy i opryskliwy.Nawet p. Kasia, Bogu ducha winna, mnie za to przeprosiła,twierdząc że ma zły dzień..na szczęście cesarkę wykonywali 2 inni lekarze,których niestety nazwisk nie znam..a szkoda,bo naprawdę byli bardzo mili..dobrze mnie zszyli,rana świetnie się goi i na dzień dzisiejszy, 10 dni po, czuję się bardzo dobrze:) Maluszek też ma się dobrze,choć wypuścili nas po 3 dniach z żółtaczką...ale już jest ok,nawet martwię się z mężem czy nie za szybko tyje :) ale to na chwilę obecną nie ma takiego znaczenia,bo kiedy patrzę na jego uśmiechającą się minkę w trakcie snu,to zapominam o wszystkim co złe:) Czy jeszcze raz wybrałabym ten szpital?? Osobiście wątpię czy zdecyduję się na jeszcze jedno dziecko, po tym wszystkim,ale jeśli tak się stanie-to raczej Łubinowa.Mam takie wrażenie,że w zwykłym szpitalu byłoby jednak o wiele gorzej... Na zakończenie tego monologu pragnę pogratulować wszystkim Mamusiom,a tym przyszłym radzę nie brać sobie do serca mojego opisu :) trzymam kciuki,żeby u Was obyło się bez wielkiego bólu i jak najszybciej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DariaN22
troche mnie te wasze opisy martwia :) jakoś dziwna ta opieka, ja rodziłam wcześniej w krakowie w zwykłym szpitalu i opieka i wogule wszystko było bardzo dobre nie mam zadnych zastrzezen , wiec zastanawiam sie czy rodzić na tej łubinowej czy sie opłaca, mieszkam niedaleko szpitala w chorzowie na strzelców bytomskich i tez biore ta opcje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×