Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gumijagoodka

Matka w Domu Starców

Polecane posty

Gość czytająca to wszysttko
rozumiem autorke topiku. I pomyslcie , że wytrzymałośc psychiczna różnych osób jest inna. jesli ktos ma tyle siły niech sie opikuje swoja matka, jeśli nie niech wybierze inne wyjście. A niektórzy oszukuja sie, że ktos kto nie ropoznaje blistkich itp. wie , że przebywa z rodzina:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No widzisz - i sama generalizujesz. Moja babcia nie była zaniedbana, wręcz przeciwnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
napisałam - \"zwykle\" i \"często\" a nie \"zawsze\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gumijagoodka
Euglena, RODZINA była u Ciebie. U mnie kiedyś będę tylko ja. Sama. Bez nikogo. Żadnego wsparcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podobnie jak \"często\" opieka w zakładach woła o pomstę do nieba. Znam temat wprawdzie z trochę innej strony, bo chodzi o zakład dla upośledzonych dzieci. Gdyby nie wolontariusze to siedziałyby cały dzień w łóżeczkach, obsikane i wysmarowane kałem. Pielęgniarkom nie chciało się tyłka ruszyć, a na nasze interwencje odpowiadały złością i zniecierpliwieniem. Nie twierdzę że tak jest wszędzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
euglena - wnioskuję, ze wy mieliście mozliowść, zeby bacia mieszkała z wami. w moim przypadku babcia mieszkała z wujem, który wracał do domu o 18-19. babcia bywała ponad 8 godzin sama - mama leciała do niej do razu po pracy i siedziała aż wuja nie wróci. na końcowym etapie gaz już był zamykany, okna wuja tak zamknął, zeby nie otworzyła - ale środki nasenne w grę nie wchodziły (no chyba, ze byśmy chcieli ja szybciej wykończyć). nie wiem jak u wqas było, ale moją mamę rozumiem doskonale - wychodziła z domu o 6 wracała o 20, zmaltertowana psychicznie. bo to nie były 2-3 lata. to wszytsko trwało (oczywiscie z czasem się coraz bardzij pogłębiało) ponad 10 lat - a odbijało się na nas wszystkich. bo co z tego, ze mama ma jeszcze dwóhc braci - wuja mieszkający z matką na każdy weekend uciekał gdzieś, drugi od czasu do czasu przyjeżdżał i uważał, ze swój obowiązek spełnił. a pod koniec, zanim babcia została umieszczona w domu opieki to atmosfera bynajmnie ciepła i rodzinna już nie była. już nie wspominając o miłości - bo tej, kiedy widziałam jak to moją mamę wykańcza, mi zdecydowanie brakowało. dom opieki to była naprawdę ostateczność, i tak mieli wyrzuty sumienia. ale to było najlepsze wyjście, naprawdę - bo doszłoby do tego, że babcia by nas wszystkich wykończyła. i tak do domu opieki jeździli codziennie, ale mieli przynajmniej świadomość, że tam ma ona opiekę odpowiednią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie rozumiem jednego
Jak ktos jest informatykiem, to co może wiedzieć o pracy przy obłożnie chorych! żałosne! i jeszcze te wywody, no nie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
marusia - Ty opisujesz sytuację którą sama (słuszne) określasz jako ostateczność. Ja jestem zdania że w takich momentach niestety trzeba się na taki przykry krok zdecydować. Ale macie przynajmniej świadomość że zrobiliście wszystko co się dało, prawa? Jest wiele sposobów na przynajmniej częsciowe rozwiązanie takiej sytuacji, dopiero gdy nic nie pomaga można się poddać. Takie jest moje zdanie. Jak się komuś nie podoba to trudno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarny pantofelek
po przeczytaniu wszystkich postow stwierdzam nadal,ze nie oddalabym za nic na swiecie ani ojca ani matki do takiego domu...i doskonale zdaje sobie sprawe,ze takiej chorej osobie trzeba poswiecac 24 godziny...moj tato przeszedl powazna operacje i musialam zrezygnowac z pracy,by opiekowac sie nim(mama juz niestety zmarla mi),innej rodziny nie mam...i wiecie co?NIGDY bym nie oddala go do takiego zakladu,do obcych,chorych ludzi,gdzie nie mialabym pewnosci jaka ma tam opieke....jak wogole mozna myslec zeby oddac matke czy ojca...ludzie,nie moge tego pojac...prace znajdzie sie z czasem,a rodzicow ma sie jednych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie rozumiem jednego
rączek sobie nie pobrudzisz!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość straszni moralizatorzy
z niektórych:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
--> nie rozumiem tego to zrozum może, albo przynajmniej spróbuj - jestem informatykiem w ZOL-u i codziennie jestem na oddziałach i wiem, co tam się dzieje i jak wyglada praca z chorym, bo mam stały kontakt z naszymi pracownikami. Nie trzeba jechac do Afryki, żeby wiedzieć, jak wygląda żyrafa, tak samo nie trzeba być pielęgniarką, żeby wiedzieć jak wygląda jej praca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Opiekuję sie osobą głęboko uposledzoną, bez żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym, nie poruszajacą sie samodzielnie, wszystko musze przy niej zrobic!!!!!!!!!! samodzielnie tylko oddaje mocz!\" to jest kolosalna róznica - jak nie widzisz róznicy między osobą upośledzoną, która nie ma żadnego kontaktu ze światem, i nie porusza sie samodzielnie a osobą, która cierpi na jakiś rodzaj choroby psychicznej, która swoim zachowaniem zagraża sobie i innym i do tego jest jeszcze mobilna to nie ma z Tobą o czym dyskutowac. i nikt tej osobie nie jest w stanie zapewnić opieki 24h na dobę. najgorsza jest ta niemoc. moja babcia umarła 5 lat temu a ja do tej pory, jak o tym piszę czuję się źle gdy o tym myslę. bo cały czas się zastanawiam co zrobię, gdyby moi rodzice tacy byli na starość. a jest duże prawdopodobieństwo, ze nie bedę mieszkac w tymn samym mieście :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarny pantofelek
Euglena zgadzam sie z Toba,sa rozne rozwiazania,ale nigdy nie przyszlo mi nawet do glowy zeby oddac do jakiegos tam zakladu rodzica? ja nie mam na kogo liczyc,sama mam na glowie dom,prace,opieke nad tata i lacze to wszystko,czasem jest ciezko,bo samej trudno podzwignac to wszystko,ale nie zniechecilam sie nigdy i nie mialam chwil zwatpienia...pewnie najlatwiejpozbyc sie 'klopotu' i korzystac z zycia jak to niektorzy tu czynia:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie rozumiem jednego
to zupelnie co innego. kąpałaś starą osobę? he? wycierałas jej tyłek? wiesz jakie w dotyku jest stare ciało? nie wiesz i tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A do czego niby byłaby mi potrzebna wiedza, jakie w dotyku jest ciało starego człowieka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarny pantofelek
zawsze pracowalam ,nawet jak uczylam sie to dorabialam sobie na promocjach,itp... ale Wy bezsumienne osoby wolicie tylko umyc raczki i miec wszystko w dupie,brak slow dla takich egoistycznych istot,bo ciezko kogos nazwac czlowiekiem,kto z lekka reka oddalby swoja matke do domu starcow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to wcale nie prawda
że trzeba mieć wytrzymałość psychiczną, bo ja już jestem wrakiem ! zresztą od dziecka byłam bardzo słaba psychicznie i nadwrażliwa na byle co :p Opiekuję się Mamą od 9 lat i nie zamierzam jej nigdy oddać, ale pewnie nie pociągnę tego już długo, bo jestem wyczerpana, psychicznie i fizycznie. warzę 43 kg, nie mogę się nawet wyspać, bo noce są nerwowe Mama potrafi tydzień nie spać :( Ciągle żyję w napięciu, co za chwilę zbroi, zniszczy, każdy ma swoją wytrzymałość i moje życiowe siły już się chyba wyczerpują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta po 40stce
gumijagoodka Decyzja zalezy tylko i wylącznie od ciebie i nikt nie ma prawa oceniac. Poza tym dzieci nie rodzi sie i wychowuje po to,zeby nami opiekowali sie na starosc.Rodzimy je z wlasnej wewnetrznej potrzeby i pozniej one same powinny decydowac o swoim zyciu i nam w zadnym przypadku nie wolno im tego utrudniac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam juz dość jej
a mój tata musiał zatrudniac opiekunki.. by zajmowali się dziadkiem i babcią... byli chodzy nic nie mówili tylko leżeli i patrzyli na ścianę..tata duzo pracował a na głowie miał jeszcze tesciową która mysli ze jest pepkiem swiata i wymyslała rózne powody by ziec zamist do swoich rodziców(100 km dalej) przyjezdzał do niej!! gdy nie przyjezdzał była awantura ze nikt nie chce sie nia zajać..a on chce UMIERAJACYMI się zajmować a nie zyjącymi (czyli nią)!dziadkowie umarli a babcia(ta 2) woli bym 3 miesiace wakacji spedzila u nie co roku! własciwie mam obowiązek wg niej!ma 80 lat ok ale to nie powód bym to ja musiała paimietac o jej lekach, by mierzyc cukier by wiedziec dlaczego jest chora,ciagle wysłuchuje dlaczego nie jestem lekarzem.. gdy chce weekend spedzic zdala od niej to pretensje mam do mamy ze wychowała diabła!! nie raz mnie obrazałą od mend społecznych diabłów...nie raz wrzeszczała gdy chciałam jechac na wies do domu dziadków i dodatkowo zapalic znicz..chcesz na grób jechać??? a ja z kim bede?ciagle gadała... w kazde swieta trzeba było do niej jezdzic... buntowała sie gdy tata po swiatach chciał odwiedzic swoich rodziców...moze jestem brutalna ale mam babcie terorrystkę!!! mama jest chora potrzebuje rehabilitacji ma problemy z poruszaniem się a gdy wyjezdza na turnus rechabilitacyjny babcia strzeli focha i obrazona na cały swiat!!nie odzywa się do mamy do nikogo.. ostatnio jak zostalismy z babcią to udawała ze nie moze wstac z łózka.. dzownilismy po ciocię i co???wieczorem chodzic nie mogła a nad ranem co?? cudowne uzdrowienie???babcia ma 2 córki moja mame i ciotkę, starszą która mieszka blizej niz moi rodzice, ale ona to ma wielki dom na utrzymaniu ogródek i musi sie tym zajmować wiec jej nie ma prawa marudzic..a rodzice mieszkaja w bloku mają firmę i juz mama moze się do niej przeprowadzic i sie nia zajmowac jak NIEWOLNIK!!! bo nie raz wmawiała mi ze jestem babci potrzebna by ją myć sprzatac jej co tydzien w domu bo ona nawet miotły nie podniesie...ja zyje i musze sie nia z mama zajmowac bo ona w dziecinstwie mi 3 razy pieluchy zmieniała i muszę za to ODPRACOWAC!niewazne ze studiuje 100 km dalej i musze sie uczyć.... najgorzej jest z moja mamą.. te choroby to wina babci bo traktuje ja gorzej jak niewolnicę! mama jest dla niej lepsza niż dla własnych dzieci!odremontowała jej dom,pracuje w jej ogrodzie..zajmuje sie domem a babcia? nie słyszałam by babcia kiedykolwiek powiedziała mamie kocham Cię czy słowa dziekuję... wolałabym by juz babcia sobie odeszła...mozecie mnie krytykowac ale moja babcia od ponad 40 lat była i jest beznadziejna matką! i dziwie się ze mama ciagle sie nia opiekuje cierpliwie słucha narzekan itp... a ona nie dosc ze dba o babcie szuka dla niej lekarzy zaniedbuje swoje zdrowie...coraz gorzej chodzi, ma nerwicę, ostatnio jakies guzki na piersi,problem z trzustką a przez babcie nie ma sie jak leczyc bo do dobrego lekarza w duzym miescie jest daleko... a babcia jest niezadowolona gdy ona wychodzi z domu nawet do sklepu... wiec rozumiem autorkę tylko ze ona ma lepiej bo matka pewnie nie powie" wynoscie się z tad" albo jedzcie gdzie chcecie a po 2 dniach dzwoni ze jest ciezko chora...mam babcie potfora i tyle.. i zadna z Was pewnie mi nie zazdrosci i nie mówcie ze Waszych mam byscie nie zostawiły.. bo moja mama nie zostawia jej ciagle jest przy niej a ona potrafi jej powiedziec cos przykrego jak dziecku! typu nic nie umiesz nic nie potrafisz a amama ma juz 52 lata!!!!! w dziecinstwie pamietam ze mama była typko od pon do wtorku rana... bo we wtorek jechała do babci i zostawała z nia do niedzieli a my w piatek jezdzlismy do niej na weekend... babcia zawsze była na pierwszym miejscu...ja się dziwie ze tata tak kocha mamę ze jej nie zostawił z powodu takiej teściowej! bo mama spedzała wiecej czasu z matką niż z mężem i własnymi dziećmi!!!! jakbyscie miały taka matke i musiały wybierac miedzy mężem a dziecmi to co byscie wybrały???? pewnie wasi mezowie nie wytrzymali by takiej sytuacji i by kazali wybierac miedzy rodziną a matką! wiec przestancie tak chrzanić ze tak bardzo kochacie swoje matki bo ja akurat mam wielki zal bo babci bo to przez nią mama była bliska smierci i w szpitalu walczyła o zycie! przezyła ale straciła zdowie a babcia jescze potrafi jak wykorzystywać.. na szczescie mama jest inna niz babcia..ale gdyby to babcia była moja mama to pewnie po 18 urodzinach bym ja zostawiła..a mama cierpi przez nią nieraz widziałam jak płacze przez babcię... chciałam się wyzalic bo mam juz dość mojej babci...despoty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moze inaczej bym an to patrzyła, gdyby to się teraz działo, gdy już jestem starsza. ale to wsyztsko zaczęło się kiedy miałam ok. 15 lat - moja mama dwoiła się i troiła, ale widać było, zę ja to powoli wykańcza. ojciec ma taką pracę, ze więcej go nie było niż był i praktycznie wtedy byłam całkiem sama. to już koniec mojego udzielania sie na tym topiku, bo niezbyt dobrze to na mnie wpływa :o uświadomiłam sobie, ze ja nadal mam jakieś pretensje do natury, ze babcia nie mogła normalnie umrzeć. i nie jest mi z tym dobrze :o bo z jednej strony te wyrzuty sumienia, bo nie jestem z kamienia i jakieś uczucia mam a z drugiej ten żal, za te wszytskie lata :o idę sobie. i na koniec jeszcze: nie bądzicie zbyt pochopne w sądach i pamiętajcie, ze nigdy nie mówi się nigdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie rozumiem jednego
Z Twoich wypowiedzi wnioskuję , jak dobrze znasz pracę w ZOL-u. Nie znasz! I tyle. Teoria to nie praktyka. I jeszcze za wszystkich ręczysz, jak się starają, a nawet nie jesteś jedną z nich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarny pantofelek
do do czarny pantofelek----to Ty sie nie wypowiadaj jak nie masz pojecia co czuje i mysle ,nie wiesz na czym polega opieka nad chora osoba po operacji ktora ma ze wszystkim problemy to sie nie udzielaj...moralizatorka wielka znalazla sie kurcze...zrezygnowalam z pracy,powiem dobrze platnej pracy,ktora mialam,bo bym musiala 12 godz.byc poza domem....teraz tylko sobie dorabiam,a wiekszosc czasu poswiecam opiece nad tata i jak nie rozumiesz na czym polega bycie ze wszystkim samemu to zamilcz...do pracy bede mogla wrocic,a wyrzuty sumienia by mnie zjadly gdybym oddala unieruchomiona osobe do jakiegos zakladu....ale co Ty mozesz o tym wiedziec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kobieta po 40stce
mam juz dosc jej Wiekszosc babc w tym wieku uwaza,ze wszystko im sie nalezy i swiat powinien sie krecic wokol ich tylka.Twoja mam powinna ustalic jakies warunki opieki,ostatecznie jest druga corka-pol roku niech opiekuje sie jedna ,pol druga.A z babcia proponuje przeprowadzic spokojna rozmowe i tez ustalic jakies zasady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarny pantofelek
"Twoje poswiecenie to normalna sprawa dla wielu osob"---nie powiedzialabym...ludzie w moim wieku wola dobrze bawic sie,imprezowac,korzystac z zycia,doksztalcac sie ,a nie opiekowac sie chorym rodzicem....ja nawet nie mam innej rodziny,by ktos mnie zastapil czy pocieszyl,wiec osoby ktore nie sa w temacie niech zamilkna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
---> nie rozumiem tego nie będę z Toba dyskutować, nie przedstawiasz żadnych racjonalnych argumentów, tylko się ciskasz polemika z Tobą nie ma sensu poza tym... rozmawiam z założycielką topiku w zasadzie, bo to ona ma problem i chce go jakoś rozwiązać i szuka porady, jakie znaleść wyjście z tej trudnej sytuacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i masz rację!!!!!!!!!!mam podobnych rodziców, którzy w przyszłosci nie chcą byc dla mnie ciężarem i tez mysleli o domu starców..w domu czuli by sie oddzieleni od swiata a w domu starców mieli by wielu nowych znajomych zachowali by zycie towarzyskie choc ja bym sie żle czuła bo mimo ze nie mieszkam z rodzicami to jestem z nimi bardzo zzyta..:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Od razu napiszę, nie byłam w takiej sytuacji, nie musiałam opiekować się osobą chorą ani rodzicami ale wiem jedno, że tak jak pisała Szymborska \"tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono\". Teoretyzoanie że \"nigdy nie oddałabym /oddałbym rodzica do zakładu opiekuńczego\" jest czczym gadaniem. W zyciu bywa różnie i oddanie osoby chorej do zakładu jest czasem jedynym rozsądnym wyjściem. Moja znajoma miała 38 lat jak jej 40 letni mąż zachorował - miał tętniaka mózgu. Razem prowadzili mały interes i mieli dwoje dzieci ( 10 i 13 lat). Rzuciła wszystko aby się nim opiekować, zaniedbała dzieci ( z oczywistą szkodą dla nich) . Skończyły się osczędności, do drzwi zaczęli pukać wierzyciele ... Dzieci zaczęły mieć kłopoty w szkole. Dwa lata się opiekowała nim i ... trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy: trzeba znaleźć pracę, zająć się dziećmi. Oddała męza do zakładu opiekuńczego. Nie potępiam jej i uważam, że zrobiła to po wielu, wielu przemyśleniach . Ja mojej córce mówię : nie miej wyrzutów sumienia, jeśli życie potoczy się tak, że trzeba będzie abym ostatnie lata życia spędziła w zakładzie opiekuńczym. I też wiem, że tak mówiąc wcale nie myślę o tym, że tak faktycznie może być. To też tylko czcze gadanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarny pantofelek
do do czarny pantofelek---nie bede dyskutowac z tak pusta osoba jak Ty,widac ze masz problem z czytaniem ze zrozumieniem,zamilcz lepiej bo szkoda mi slow dla takiego polglowka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie rozumiem jednego
Kogoś tu ponosi! Troszkę empatii by sie przydało. Jakże różne są ludzkie dramaty, ale chora jest dyskusja nad tym kto ma gorzej. Rodzice to rodzice, chyba dla każdego dziecka tak samo wazni. A decyzja czy oddać, zależy od wrażliwości sumienia, niemocy , bezsilności itp. Jednak powinna być ostatecznością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×