Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość tubka niepewności

NIENAWIDZĘ WAS!!!

Polecane posty

Gość tubka niepewności

Dlaczego jednym się układa, a inni w niczym nie mają szczęścia? Dlaczego ktoś, kto ma do ofiarowania tyle uzbieranej przez lata miłości, nie ma komu jej dać? nie mogę pisać... Wcale Was nie nienawidzę Nienawidzę siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze wszystko przed tobą kilka lat temu myślałam,że będę sama całe życie. Wokół same pary a ja wciąż sama. To spadło nagle i niespodziewanie. A wiec głowa do góry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tubka niepewności
"kilka lat temu myślałam,że będę sama całe życie." Też tak myślę, można nawet powiedzieć, że jestem o tym przekonana. I prawdę mówiąc nie mam już siły dłużej czekać, bo pewności, że to się kiedykolwiek zmieni nie ma żadnej, podobnie jak nie ma pewności, czy to czekanie ma sens. Ja już nie jestem nastolatką, więc uwierz mi, że nie jest to jęczenie zakompleksionej licealistki. Mam dość wszystkiego. Niemniej jednak dziękuję za miłe słowa i za zainteresowanie topikiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tiaa
nie, czekanie jest zle, bo im dluzej czekasz tym wieksze jest twoje poczucie bezsensu i szybciej tracisz wiare..poza tym zbyt mocno spinasz sie w sobie i w rezultacie nic z tego nie wychodzi. zajmij sie soba, przestan rozmyslac o zwiazkach, samo przyjdzie, ja cos o tym wiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Głowa do góry Będzie dobrze i wszystko się ułoży. Nie szukaj tylko na siłę. Ja tak robiłam przez dłuuugi czas i zawsze żle trafiałam albo się zakochiwalam nieszczęściwie albo wychodzil na niezlego cwaniaka i kombinatora. Poszłam na studia i wpo tych nieudanych związkach powiedziałam sobie że już na pewno będę sama, ale tak nie było. Poznałam \"fajnego\" faceta który ma zawalista rodzinke - tak mi sie wydawało do czasu aż wyjechałam na wymiane studentów na 3 m-ce. Co się okazało \"podlość ludzka nie zna granic\" tak mnie obsmarowali błotem że szkoda gadać. Byłam z nim 2 lata i wtedy myślałam że już na zawsze będę sama. Po 4-5 m-cach dołowania sie jakoś stanełam na nogi bo doszłam do wniosku że nie ma sensu się jeszcze bardziej pogrążać bo to nic pozytywnego nie wnosi do mego życia. Pogodziłam się z tym wszystkim i szłam przez życie sama jak palec, aż tu pewnego ładnego dnia spotkalam się z kumplem kumpla, którego wtedy niedawno spotkałam no i prosze w nasza 2 rocznice związku wychodzę za mąż (no z poślizgiem o 1.5 miesiąca bo zaczeliśmy sie spotykać w połowie pazdziernika). Tak więc ja wierzę że każdy prędzej czy później spotka kompana swego życia. Nie ma się co zamartwiać, zobaczysz że prędzej czy później znajdziesz tego jesynego z którym spędzisz resztę życia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Macie rację, ja byłam niezłym przykładem beznadziejnych zauroczeń :) Albo sie zakochiwałam w jakiś niewartych tego typkach albo się mną nie interesowali ci którymi interesowałam się ja, albo byli żonaci i szukali \"pocieszenia\" albo... długo by wymieniać. I kiedy po raz kolejny zranił mnie ktoś na kim mi zależało, a kto tylko mi robił nadzieję pojawił sie \"KTOŚ\"! Ja skreśliłam tą znajomość, bo był tamten. Miałam jednak szczęście, bo mimo ze nowa znajomość z mojej winy omało się nie skończyła, to jednak ten facet był bardzo wytrwały, bo nagle po 7 miesiącach coś do mnie dotarło i zaczęłam sie z nim spotykać na innych zasadach niż wcześniej i tak to trwało i trwało.... dzisiaj jesteśmy małżeństwem i dziękuję losowi, ze był taki cierpliwy :) Dlatego nie martw się, bo to spada z nienacka kiedy się tego najmniej spodziewamy (dodam, ze miałam podobne odczucia jak Ty i już zwątpiłam w to, ze mogę być szczęśliwa)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
recepta jest prosta...nie myśl o sobie,tylko o innych,a zobaczysz,że nie wszystko jest takie szare,nie kochaj na siłę...single mają dobrze,do momentu gdy pragną aby kyoś podał im szklankę wody,pisuar...itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tubka niepewności
Dziękuję za Wasze odwiedziny i komentarze. Ja wiem, że nie powinno się czekać ani szukać na siłę, bo zwykle nic dobrego z tego nie wynika, najwyżej kolejne rozczarowania i jeszcze większy dół. Staram się zajmować wieloma rzeczami, żeby zapełniać czas i nie myśleć o tym, jak bardzo mi brak kogoś bliskiego; tylko widzicie, rzecz w tym, że mimo wszystko dopadają mnie momenty, w których jest mi tak strasznie źle i towarzyszy temu poczucie beznadzieji i przemożnego smutku, goryczy, frustracji właściwie też. Nie żyję na pustyni, jestem na co dzień wśród ludzi, mam znajomych, mam swoje zainteresowania, pracę, ale uwierzcie, że mimo podejmowanych prób, nie jestem w stanie niczym zagłuszyć tej pustki, która jest we mnie. Czasami wieczorem, siadam na sofie z otwartą książką i butelką piwa w ręku, a łzy same napływają mi do oczu. Zaczynam już szukać przyczyn w sobie, to przychodzi samoistnie. Przepraszam za ostentacyjny temat, naprawdę tak nie jest. Nie nienawidzę ludzi, którzy znaleźli się i mają szczęście iść razem przez życie, właściwie nawet cieszę się ich szczęściem, choć też nie będę ukrywać, że im zazdroszczę. Ale to chyba taka "zdrowa" zazdrość, pozytywna, przyjemnie widzieć wokół żywe dowody na to, że miłość jest na świecie. Zastanawiam się tylko czasem, Kto decyduje o przydziałach na nią i dlaczego mnie pominął, dokonując reglamentacji...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tubka niepewności
*"Beznadziei" - przepraszam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wybacz,ale piszesz jak stara baba...popatrz w lustro,uśmiechnij się,myśl pzytywnie i...UCIEKAJ...,OD SIEBIE :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
Nie przepraszaj! Piszesz co czujesz, ale ja mam wiarę że niebawem los się do ciebie uśmiechnie :) Może ten ktoś już jest w twoim życiu tylko Ty jeszcze o ty nie wiesz. Ja i inne osoby które opisywały swoje perypetie to chyba dobre dowody na to, ze może być inaczej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Seniorita euchenia: \"kilka lat temu myślałam,że będę sama całe życie. Wokół same pary a ja wciąż sama. To spadło nagle i niespodziewanie. A wiec głowa do góry.\" Ze mną było dokładnie tak samo. Nie było nikogo odpowiedniego, ani perspektyw na niego, a nie chciałam za nic wdawać się w byle jakie związki. Związki przelotne nie interesowały mnie. Zazdrościłam innich ich miłości. Nie w sposób zawistny, lecz w sposób napawający mnie smutkiem. Nie marzyłam wcale o ślubie, nie rysowałam sobie projektów sukien :-). Marzyłam o Miłości, pełnej ciepła, zrozumienia,czułości. A wokół, jak mówiłam, nie było na to najmniejszych nawet perspektyw. I wiesz, pogodziłam się z tym. Pogodziłam się,że być może zawsze bedę sama (a nie jestem stara!). Bo trzeba zrozumieć,że bycie samym jest lepsze, niż tkwienie w nieudanym związku, gdzie druga osoba nas rani. (nasłuchałam się wystarczająco i napatrzyłam u znajomych). I pamiętaj, nic na siłę. najgorsze jest swatanie - raz koleżanka chciała dla mne \"dobrze\" - było to totalną porażką, skończyło się na jednym spotkaniu na kawie. ktoś,kto jest czyimś fantastycznym kumplem, nie koniecznie musi być idealnym partnerem dla nas! A jeśli próbujesz czegoś na siłę, efekty bedą wyłącznie tragiczne i będziesz pluć sobie w brodę,że wogóle wpadłaś na taki pomysł. Lepiej nie prowokować zdarzeń, które same nigdy by nie zaistniały... Jak, mówię, byłam zupełnie pogodzona z tym,co uważałam za mój \"los\". I - poznaliśmy się... :-) Bardzo szybko wiedzieliśmy,że chcemy być ze sobą na zawsze, od początku traktowaliśmy siebie poważnie. I mamy swą Miłość, pełną ciepła, zrozumienia,czułości... dajemy ją sobie nawzajem. Jesteśmy ze sobą 3.5 roku, w 2005 zarezerwowaliśmy salę (której szukaliśmy już od jakiegoś czasu...), 16 czerwca 2007 był nasz ślub. Widzę,że masz w sobie dużo mądrości i zdrowego podejścia. Czy widzisz,że jesteś mną sprzed 3 lat? :-) Twój czas po prostu jeszcze nie nadszedł. Ale myślę,że nadejdzie. kto powiedział,że będzie łatwo? Moja przyjaciółka odnalazła miłość za granicą, nie w Polsce. Oczywiście, nie namawiam Cię,byś biegła od razu do biura podróży;-), pokazuję tylko,że miłość chodzi różnymi ścieżkami. Naprawdę, wszystko powinno się dziać we właściwymm czasie i miejscu, nie należy przyspieszać biegu wydarzeń. Pewnie jak miałaś 18, 20 lat, pragnęłaś tego samego? ja w sumie też, tylko bardzo nieśmiało. I zadaj sobie pytanie: gdybyś wtedy spotkała swą miłość, byłabyś na nią gotowa? Załorzę się,że nie, ja też nie. Nie jest się wtedy wystarczająco dojrzałym psychicznie i emocjonalnie do stworzenia Rodziny (bo o tym tu mówimy), bez względu na to, jak dobre jest nasze zdanie o nsz samych:-). Więc lepiej,że wtedy taka miłość nas nie spotkała, bo nie sądzę,że skończyło by się to optymistycznie. I drugie pytanie: czy czujesz teraz,że to właściwy czas na związek, na poważny, odpowiedzialny związek? Odpowiedzialny za siebie, za drugiego człowieka, za dzieći, które być może by się pojawiły? Związek, który byłby samodzielny (nie oparty na pomocy rodziny), zdolny wszystko przetrwać? Jeśli Twoja odpowiedż brzmi \"tak\" - bardzo możliwe,że jesteś już blisko spełnienia swych pragnień:-) Bo związek to nie tylko \"chcenie\" miłości, ale i umiejętność sprostanie jej, sprostania odpowiedzialności, dorośnięcia do niego. Życie każdej osoby układa się innaczej - jedni mają męża/żonę i dziecko w wieku 17-18 lat - czy to lepiej? inni muszą dłużej czekać na swój czas - czy to gorzej? Nie. Bo nie liczy się czas oczekiwania, tylko jakość tego, co otrzymujemy w rezultacie. Nie załamuj się, nie każdy spotyka miłość \"od pierwszedo wejżenia\', w młodości, zaraz na rogu swej ulicy:-) Wierzę, że Twój czas nadejdzie. pociesz się myślą,że Twój hipotetyczny partner także gdzieś dojrzewa, dorasta do związku. Może właśnie jest z jakimś nieudanym związku, który potem pozwoli mu docenić związek z Tobą? może także jest samotny i poszukuje? Ludzie spotykają się w najdziwniejszych sytuacjach i miejscach, czasem wcześniej, czasem póżniej. Niekt nie mówi,że im wcześniej, tym lepiej. Nie przewidzisz, co życie dla Ciebie szykuje:-) A patrząc realistycznie, spokojna samotność lepsza jest od bólu i goryczy z kimś. Wierzę, że odnajdziesz swoje szczęście, bo wydajesz się być na nie gotowa. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tubka niepewności
Siekba, Agital ---> Dziękuję za Wasze rady i podtrzymanie na duchu. Naprawdę bardzo miło coś takiego przeczytać pod swoim adresem, zwłaszcza, gdy wszystko w "realu" wydaje się beznadziejne, bezsensu i bez perspektyw. Rain_drop ---> Bardzo Ci dziękuję za to wszystko, co napisałaś. Masz rację, ja to Ty sprzed 3 lat. Im bardziej staram się coś zmienić, tym bardziej dostaję w tyłek od losu, albo w najlepszym wypadku tracę poczucie sensu dalszego "starania się", bo tak czy inaczej nic nie wychodzi tak, jak ja to sobie wyobrażam, zawsze coś jest nie tak. Wspaniale to wszystko ujęłaś, brak mi słów, ale czuję dokładnie tak samo. Ja też nie chcę się wdawać w bylejakie związki, chociaż muszę przyznać, że już różne myśli chodziły mi po głowie. Jednak czuję, że świadomie pakując się w jakąś znajomość bez przyszłości, nie czułabym się w tym dobrze, może nawet żałowałabym, może uczucie goryczy i smutku jeszcze by się spotęgowało. Trudno przewidzieć, ale na dzień dzisiejszy nie widzę się w czymś takim. Najgorsze jest to, że wraz z upływającym czasem pogłębia się poczucie bezsensu i spada samoakceptacja, człowiek zaczyna dopatrywać się w sobie różnych wad, tak w charakterze, jak i w wyglądzie. No bo czymś usiłuje tłumaczyć sobie taki stan rzeczy. Wiesz, zabawne... :) Ja też nigdy nie marzyłam o ślubie, na dzień dzisiejszy jestem do niego nastawiona raczej sceptycznie. Oczywiście, nikogo nie chcę w tym miejscu urazić ani nikogo nie oceniam, tylko akurat ja po prostu nie czuję potrzeby zawierania małżeństwa. Ładnie określiłaś tą miłość. :) Ja marzę dokładnie o tym samym. Właśnie jestem na etapie godzenia się z życiem. Jeżeli ma tak wyglądać, to w porządku, trzeba to zaakceptować, bo pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie zmienić sami, w pojedynkę, na siłę. Wiem, że lepiej być samemu, niż tkwić latami w związku, w którym tak naprawdę brakuje tego najważniejszego uczucia. Tylko czasem tak trudno się z tą samotnością pogodzić, zaakceptować fakt, że zawsze, wszędzie, wszystko sama. No, może niezupełnie, bo całe szczęście są znajomi. :) Choć to mimo wszystko niedokładnie TO. Napisałaś, że miłość chodzi różnymi ścieżkami. :) To dokładnie tak samo, jak ja przez ostatnie 2 lata. Z racji wykonywanej pracy każdego dnia bywałam w bardzo różnych miejscach, spotykałam bardzo różnych ludzi. I nic. Niby wszystko dobrze, ze wszystkimi bardzo dobry, sympatyczny kontakt. Nic. Czy czuję, że to właściwy czas na poważny, odpowiedzialny związek? Ja myślę, że tak. Nie interesują mnie przygodne znajomości, patrzę na życie trzeźwym okiem, starając się przewidywać konsekwencje swoich i cudzych działań. Chciałabym stworzyć z kimś coś trwałego, co stanowiłoby dla nas obojga rodzaj akumulatorka, naładowującego pozytywną energią do działania, jak i źródło harmonii i równowagi w cięższych chwilach. I nie chodzi o to, by uwiesić się komuś na ramieniu, lecz o to, że we dwoje jest się po prostu jeszcze silniejszym wobec codzienności. Poza tym, gdy przestajesz żyć wyłącznie dla siebie i jakby "z boku", to życie zyskuje nowy sens. Prawdziwy. Tak to sobie przynajmniej wyobrażam. A już abstrah.ując od tego wszystkiego, ja mam przemożną potrzebę opiekowania się kimś, troszczenia się. :) Ale też chciałabym poczuć, że jestem dla kogoś ważna i komuś na mnie zależy. Nie wiem, czy potrafiłabym sprostać takiemu dojrzałemu związkowi, bo nigdy w takim nie byłam. Ale nie przekonam się, jeżeli nie będzie mi dane choć spróbować. Ja mogę tylko świadomie powiedzieć, że chciałabym tego i gdyby się stało, to z pewnością potrafiłambym to docenić. Właśnie dzięki temu, że zasmakowałam także tej przykrej strony samotności. Dziekuję za wszystkie miłe słowa i za nutkę optymizmu. Życzę Ci wiele szczęścia na tym nowym etapie życia, w który weszłaś. :) Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję Ci.:-) Tak, samotność, boli, wiem coś o tym, człowiek stara się uciakać przed nią, ale ona i tak dopada, a nawet najlepsze przyjaciółka to nie to samo:-) Dlatego trzeba znaleść sobie coś, co wypełnia nasz czas, hobbi, zamiłowanie... Ja spełniałam się w rysunkach, szkicach, akwareli i pastelach. nie jestem zarozumiała i się nie chwalę, nie jest ze nimia żaden Renoir czy Michał Anioł, ale są to niezłe prace. Wiesz, że od kiedy jestem w związku, straciłam natchnienie? Od 3.5 roku zrobiłam tylko jedną pracę, jest to studium naszych splecionych dłoni. Zrobiłam ją w momencie, gdy czułam się nieszczęsliwa, ale NIE z powodu związku, tylko z osobistego powodu. Najlepsze rzeczy wychodziły własnie wtedy, gdy czyłam się nieszczęśliwa i rozdarta somotnością, a teraz tak nie czuję... Może Tobie coś innego da ukojenie. Także miałam watpliwości co do siebie, co do wyglądu.. nie jestem brzydka, ale człowiek mimo to myśli; co ze mną nie tak, skoro inni kogoś mają, a ja nie? i tu właśnie o to chodzi: nie by mieć \"kogoś\", lecz by mieć TEGO WŁAŚCIWEGO. A na taką osobę trzeba czasem poczekać. Naprawdę, odbieram Cię jako mądrą i dojrzałą osobę, a uczucia Twoje są jak najbardziej naturalne. Życzę Ci naprawdę jak najserdeczniej odnalezienia swego szczęścia i swej miłości, być może już niedługo:-) Pozdrawiam. milena-k@neostrada.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tubka niepewności
Szok, nie sądziłam, że ten temat jeszcze istnieje. :) No więc, moje Drogie, u mnie nic się nie zmieniło. Za 2 miesiące minie dokładnie 2 lata jak powstał ten topik o krzykliwym tytule, i nic. Tylko chyba dziś jestem dużo bardziej pogodzona z samotnością, chociaż gdzieś głęboko w środku czasem zaboli.Ale widocznie to ze mną jest coś nie tak. A co u Was? Może któraś z kobietek, które tu kiedyś pisały, jakimś cudem trafi tu ponownie. Jak Wam sie układa? :) Pozdrawiam Was serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie pisze różne scenariusze
przewidywałam taki los, jaki Ty dla siebie widzisz... a potem wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, bez mojego udziału, i to zasadniczo szczęście przyjdzie, gdy nie będziesz go wyczekiwała ;) trzymaj się!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
uśmiechnij się,bądź miła dla ludzi,skup się na tym,co najbardziej lubisz robić,dbaj o siebie,i myśl odwrotnie-poszukaj u siebie niepodważalnych zalet-jestem ładna,młoda,towarzyska,uśmiechnięta,pomocna-to tylko niektóre a masz ich napewno o wiele więcej.nie dołuj się,nie biadol,nie próbuj kogoś kochać na siłę-bo do tego trzeba dwóch chętnych.ciesz się ze swoich osiągnięć.a uwierz mi-wiem co mówię-też mam za sobą pare nieudanych związków-facet którego spotkałam wydawał się być miłością mojego życia-czyli do następnego miesiąca.śmiali się ze mnie,że mam serce jak autobus,bo spotkałam byle kogo i już snułam plany na przyszłość,oczami wyobraźni widziałam nas we wspólnym domu,a ten okazywał się palantem któremu we łbie tylko stosunki,albo oszukiwał,olewał.mocno zniechęciłam się do facetów,byłam zła i rozżalona jak wkoło tyle par,szukałam tylko minusów w wyglądzie i charakterze.potem straciłam całkiem nadzieję na spotkanie jakiegoś poważnie traktującego mnie faceta,stałam się niemiła dla nich.i wtedy,kiedy najmniej się tego spodziewałam-spotkałam swojego obecnego narzeczonego.zaczęło się przypadkiem.nie znałam go.podchodziłam bardzo chłodno do niego,z góry założyłam,że pobawi się jak pozostali i powie \'żegnaj niunia\'ale teraz wiem,że to ten właściwy.mamy wspólne plany,które on z zapałem i radością wciela w życie,cieszymy się z byle czego-ważne że razem.także nie masz się co martwić-odpowiedni facet spadnie ci z nieba kiedy najmniej się tego będziesz spodziewać.każda zmora znajdzie swego amatora-tak mawiają.i coś w tym jest :) głowa do góry,i proszę się nie smucić:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tubka, ile masz lat? co uderzyło mnie w twojej wypowiedzi to \" nie chcę się wdawać w bylejakie związki\". uwierz mi, nie każdy związek zaczyna się z fanfarami. ty podchodzisz z nastawieniem \'\'wszystko albo nic\', a to dość naiwne. ze związkami jest jak z jazdą na rowerze: trzeba się parę razy wywrócić, poobdzierać kolana i łokcie, zacząć od rowerka z 4 kółkami by później umieć jechać na wymarzonej kolarce. Każdy, nawet przelotny związek zostawia w nas ślad, uczy czegoś o sobie samym. Inna sprawa że związki ewoluują. Gdy poznałam przeszło 2 lata temu mojego obecnego narzeczonego to nie zachwycił mnie specjalnie, spotkałam się z nim po raz pierwszy i drugi bardziej z ciekawości i z nudów, dopiero po czasie okazało się że to jest to. Ty się zamykasz na ludzi szukając tego, który cię zachwyci od pierwszego kontaktu, a to błąd. Myślę że teoria o 2 połówce jest częściowo błędna - na świecie jest x drugich połówek dla każdego. Im więcej osób poznajesz tym większą masz szansę na spotkanie tej dla siebie. Nie zgadzam się że \"powinno się dziać we właściwym czasie i miejscu, nie należy przyspieszać biegu wydarzeń\" - przypomina mi się kawał o opatrzności boskiej, którego morał jest taki że trzeba wziąć sprawy we własne ręce, a nie siedzieć bezczynnie i czekać na cud.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
achajka, zgadzam sie z Toba, ze teoria dwoch polowek do najbardziej trafionych nie nalezy ;-) oczywiscie, sa pewnie i tacy co zakochuja sie od pierwszego wejrzenia, a potem juz tylko togheter forever :) ja z mezem znalismy sie wiele lat zanim cos miedzy nami zaiskrzylo. ani ja ani on nie zwracalismy na siebie uwagi kompletnie jako na potencjalnych partnerow. na poczatku wrecz sie nie polubilismy. a potem ... jakos tak wyszlo. teraz bedzie nasza 3 rocznica, niedlugo rok po slubie :) tubko, a pisze to by wlaczyc sie w topik, poniewaz i ja bylam kilka lat singlem. po nieudanych zwiazkach bylam juz tak wymeczona facetami, ze musialam sie pozbierac. zbieranie sie, zajelo mi bagatelka 3 lata ... w tym czasie roznie bylo, rozni sie przewijali, ale za kazdy razem widzialam ze to nie jest to. wiec i owszem chodzilam na randki, czasem nawet cos z tego wychodzilo, ale coz ... na krotki czas. a on byl caly czas kolo mnie a ja kolo niego. i stara prawda, ze czesto wystarczy sie porzadnie rozejrzec wokol siebie by dojrzec to co wazne i wartosciowe :D:D wiec moze i Ty sprobuj czasem popatrzec na faceta z innej perspektywy. oczywiscie, nic na sile ... bo iskrzyc przec choc troche musi ;-) ale moze jest ktos w Twoim otoczeniu kogo interesujesz tylko ze tego nie zauwazasz ... mnie w awanturze musiala podobny fakt wykrzyczec w zlosci kolezanka, zebym przejrzala na oczy ... i podpisuje sie pod wszystkim co napisaly dziewczyny wyzej: nie szukaj na sile bo to nie ma sensu, stresujesz sie , spinasz i na panewce spalasz sie na poczatku. dla kazdego przyjdzie czas, dla Ciebie rowniez wierz mi :) ja rowniez dlugo szukalam ciepla, stabilizacji i prawdziwego dojrzalego uczucia. nie piszesz ile masz lat: ja mam 31 obecnie wiec wiem co mowie :) no i nigdy nie bylam szczesliwsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tubka niepewności
życie pisze różne scenariusze, KASIEŃKAA, achajka27, lucy_in_the_sky :) Mam 25 lat. Mało? Dużo? Nie wiem. :) Może bardzo dużo nie, ale ludzie w moim wieku często już potrafią stworzyć trwalszą relację, abstrahując od tego, że niektorzy z nich już się pobierają, wiążąc na stałe. U mnie nawet takie niezobowiązujące znajomości nie wypalają. Nie potrafię poznać nikogo w realu, koledzy zajęci, a mi chyba nieśmiałość przeszkadza. Mam wrażenie, że nie umiem sprawić, żeby ktoś we mnie dostrzegł materiał na kogoś więcej, niż np. koleżankę z pracy czy ze studiów. Nie wiem, czy to kwestia ubogiej osobowości, zachowania czy wyglądu, chociaż dbam o siebie, żeby wyglądać jak człowiek. :) Próbowałam już posiłkować się internetem, miałam krótko konto na stronce towarzyskiej, a jednak okazało się, że to nie najlepszy pomysł - nie wiem, czy jest reguła, w każdym razie miałam kilka propozycji znajomości na płaszczyźnie głównie seskualnej. A chciałabym troche ponad to. Chociaż jak tak dalej pójdzie, to niewykluczone, że zacznę się tylko dla seksu umawiać, skoro innej opcji nie ma. :P Ogólnie jest juz lepiej, niż kiedy zakładałam ten temat. Tzn. lepiej z moim podejściem czy postawą w tej sytuacji. Wpadam w dołki, ale nie tak intensywne jak kiedyś, chyba przyzwyczaiłam się już do tego, jak jest. Troszke mnie przeraża, że tak już może zostać, ale i to jakoś przeżyję. Najbardziej boję się tego, że kiedyś zostanę zupełnie sama, bez rodziny. Chociaż wtedy to pomyśli się... :) Piękne słońce za oknem, miłego dnia Dziewczyny. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Każdy mój związek, który zaczynał się od \"fanfarów\" w niebiesiech kończył się na łzach na ziemskim padole. Zgadzam się z przedmówczyniami. Mój Mąż, gdy go spotkałam nie urzekł mnie niczym. Po prostu chłopak inteligentny, dobrze się rozmawiało, ale nic poza tym. A jednak coś było. Jego upór, wytrwałość, to, że Mu zależało. I... było jak być w życiu powinno - On zdobywał, ja czułam się zdobywana i... krok po kroczku - dziś czuję się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Czy żałuję poprzednich związków? Czy żałuję, że ten nie trafił się wcześniej? Nie. Bo kilka lat temu byłam innym człowiekiem i pewnie mimo uporu mojego Męża i tak bym Go minęła, nie zauważyła. Te związki jak wiele innych rzeczy również mnie ukształtowały. Mam inną wiedzę i świadomośc niż kilka lat temu, pozmieniały się priorytety. Mówisz, że masz 25 lat. Hmmmm... ja gdy wychodziłam za mąż miałam 35, gdy spotkałam Męża miałam 34. I co Ty na to? P.S. Też był moment, kiedy nienawidziłam siebie, ludzi, Boga.... minie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
radze pogadac ze znajomymi, popatrzec czy nie maja ciekwych znajomych... ja wlasnie tak probuje robic z moimi znajomymi singlami. nie wszytsko wypala,ale przynajmniej jest jakas szansa,jakas znajomosc,moze sie rozwinie.tym abrdziej ze znajomi Ciebie znaja, oraz druga osobe i moga stwierdzic,teoretycznie,czy bedziecie pasowac do siebie.. na razie jeden zwiazek wypalil, dwa sie posypaly,jeden sie wciaz tworzy,a grunt to sie nie poddawac :) w koncu sie znajdzie te wlasciwa osobe-ja dlugo szukalam,w koncu mnie znaleziono :) dyskoteki-odradzam, internet-mozna probowac,ale znajomych polecam. powodzenia ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tubka to ty młoda jesteś:D Ja poznałam narzeczonego jak miałam 27 lat, teraz już bliżej mi do 30 urodzin niż dalej. Polecam internet, ja mojego M poznałam dzięki gg:) zagadał któregoś dnia. Na żywo byśmy się nigdy nie spotkali bo dzieliła nas duża odległość. Też były lepsze i gorsze momenty, po chyba 3 miesiącach byliśmy o krok od zerwania, a teraz mamy plany na całe życie. wracając do netu to ja się na stronkach randkowych czułam jak dziecko w sklepie ze słodyczami:D wiadomo, że większość facetów tam to ci, którzy szukają przygód ale ta pozostała część to są normalni, fajni faceci, tylko przebierać:) Trzeba podejść na luzie, umówić się z tymi co ciekawszymi i dobrze rokującymi na żywo, poznać bliżej, w najgorszym wypadku stracisz parę godzin. A jaki wybór: od razu widzisz, co ktoś sobą prezentuje, dużo można wywnioskować po stylu pisania, zdjęciach, zainteresowaniach, odzywkach itp. Miałam 3 poważniejsze związki dzięki portalom randkowym i dużo mniej lub bardziej udanych randek. Propozycje romansu czy sponsoringu też się trafiały, nie powiem, ale co to za problem je skasować?:D Bylebyś nie podchodziła do sprawy z desperacją, z przekonaniem że to będzie ten jeden jedyny po pierwszej randce i żebyś nie zwlekała ze spotkaniem na żywo, bo klawiatura wszystko zniesie a nie ma nic gorszego niż wirtualne zauroczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Popieram Achajkę. Ja nie widzę różnicy między poznawaniem chłopaka na dyskotece a w necie - ryzyko identyczne, a miejsce tak samo dobre jak każde inne. Ja też tak poznałam Męża jak Achajka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tubko, jak widzisz, masz jeszcze wiele, wiele czasu. ten czas przezyj najlepiej jak potrafisz, ucz sie i baw, czerp z zycia garsciami ... wiadomo, ze samemu czasem jest ciezko ale nie traktuj tego jak dopust bozy, skazanie na wieczna samotnosc. bo tak nie jest. ja w wieku 25 lat zaczelam zycie na nowo, i mialam serdecznie gdzies ze kolezanki juz dawno mezate, niektore wlasnie planowaly dzieci, wiekszosc znajomych w parach. ja zakonczylam definitywnie wieloletni zwiazek, bo wolalam byc sama niz dalej sie dac wykanczac jednemu psychopacie. pewnie powiesz, ze to byla samotnosc z wyboru a Ty nawet wyboru nie mialas ... ale wierz, kazdy ma wybor, czasem go nie dostrzega tylko w danym momencie :) glowa do gory ... bedzie dobrze, mysl pozytywnie (nie mowie tu o jakims falszywym hurraoptymizmie) i poznawaj ludzi i siebie. wchodzisz wlasnie w najlepszy wiek dla kobiety - naucz sie to wykorzystywac :D powodzenia i nie daj sie czarnym myslom

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tubka niepewności
Dziękuję Wam, Dziewczyny. 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość życie pisze różne scenariusze
tubko - nos do góry, ufaj, że przeznaczone jest Tobie to, co dobre, ale po prostu musisz zaczekac na moment, gdy los zacznie się spełniać... ja czekałam baaaardzo długo - do 33 roku życia byłam sama jak kołek, ŻADNEJ randki, pustka wokół, koleżanki omijały mnie szerokim łukiem bo "taka stara panna wyposzczona to na pewno się na moim facecie uwiesi" - bzdura totalna a potem poznałam kogoś.... pobraliśmy sie po pół roku - i jesteśmy szczęśliwi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tubka niepewnosci jakis czas temu miałam dokładnie taki stan jak ty. Byłam po nieudanym związku który trwał krótko i okazał sie kompletna klapą. Nie mogłam trafic na nikogo. Byłam niemal pewna ze bede zawsze sama. Dookoła widziałam same zakochane pary, a ja? wszedzie sama, tzn miałam kolezanki itd ale brakowało mi kogos bliskiego. Tak sobie mijało moje zycie z dnia na dzien. Juz nawet zaczełam przyzwyczajac sie do mysli ze bede sama az tu nagle zupełnie przyopadkiem poznałam mojego obecnego narzeczonego. Ślub za rok:) Naprawde nie wiadomo co zycie dla nas szykuje za niespodzianke. Zycze Ci zebys była szczesliwa, wiem ze trudno ci w to uwierzyc, ale to naprawde mozliwe, jestem na to zywym przykładem. Jezeli cos cie dreczy, nie radzisz sobie ze swoją sytuacją to moze powinnas porozmawiac z jakims psychologiem czy cos w tym stylu. Moze pomoze ci spojrzec inaczej na to wszystko albo zauwazy jakis problem, który jest przeszkodą w wiązaniu sie z kims a którego niezauwazasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam jeszcze ze moj kolega poznał swoja obecną zone w necie na jakims serwisie randkowym:) Są teraz bardzo szczesliwym małzenstwem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to też podobnie jak My. Mąż oświadczył mi się po 3 mies. (choć mówi, że chciał po tygodniu, ale dla przyzwoitości czekał ;) ) po pół roku byliśmy małżeństwem i wiele osób mówiło, że to szybko, ale my mieliśmy to gdzieś. Jak spotykasz tego KOGOŚ to wiesz to po prostu i tyle. A dziś... wszyscyjuż wiedzą, że to nie było ani nasze ryzyko ani pomyłka i jest naprawdę dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×