Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość dobra Urszula

mąż mnie wyzywa

Polecane posty

Gość do męża doszło i dziecko
Droga dwudziestolatko - Jestem tego samego zdania - nie wychodź za niego, jeśli Cię tak traktuję. Pomyśl kiedy narodzi się dziecko to nie tylko Ty będziesz słuchała tych wyzwisk ale również twoje dziecko, a co za tym idzie jego szacunek do ciebie będzie znacznie mniejszy. Nie mówię że ono będzie cię tak samo traktowane, ale będzie słyszało i patrzyło na to jak tata traktuję mamę. A to nie jest fajne. Wiem bo moja córka takie coś słyszy i w zasadzie wtedy nie wie dlaczego tak się dzieje. Dlaczego ja np. płaczę. Potem bardzo często powtarza to w zabawie. Zresztą czasem już się jej zdarza pyskować a ma dopiero 4 lata. Aż boję się co będzie dalej. Na szczęście mój mąż mnie nie bije, ale znęcanie się psychiczne jest chyba jeszcze gorsze. Ja wyszłam za człowieka, który po raz I wyzwał mnie miesiąc przed naszym ślubem. Ślub był błędem. Mogłam go odwołać i żyć w związku bez ślubu i w każdej chwili go skończyć jeśli by taka sytuacja się powtórzyła. A teraz nie jest tak łatwo spakować się i wyjść. Są miesiące kiedy byłoby znacznie prościej wychowywać samemu dziecko, przynajmniej wiesz że musisz polegać na sobie, że wszystko zależy jedynie od ciebie i co najważniejsze twoje poczucie wartości nigdy nie sięgnie dna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobra urszula
juz wiemy czemu mnie wyzywa , bo jestem brzydka kurwa , tak mi powiedzial

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taaaaaaaaaaaaaaaaaa
aha a ty dalej z nim jestes? minelo 5 lat od zalozenia tematu, ale co tam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I po raz kolejny załamują mnie dzisiejsze czasy. Pannice dwudziesto- dwudziestoparoletnie, które jeszcze się w życiu kompletnie niczego nie dorobiły znajdują sobie facetów, wychodzą za mąż, rodzą dzieci. Mąż ich utrzymuje, a kiedy się okazuje, że dwudziestoletni misiaczek po upływie jakiegoś czasu zmienia się w tyrana jest płacz i biadolenie, że gdzie ja się teraz podzieję, nie mam pracy, nie mam gdzie mieszkać, jak wyżywię dzieci. Jasne, nie zawsze da się przewidzieć jak człowiek się zmieni po iluś tam latach, ale jest rzeczą oczywistą, że dwudziestoletni facet nie jest dorosłym, dojrzałym cżłowiekiem i zmieni się na pewno. Czy na lepsze czy na gorsze, tego już nie wiadomo. O ile mniej byłoby takich ponurych historii, gdybyście, drogie kobiety zadbały o siebie w pierwszej kolejności. Własne cztery kąty, własna, stabilna praca i dopiero wtedy myślenie o znaleznieniu partnera życiowego. Wtedy, jeśli coś się skiepści, a skiepścić może się zawsze, macie inne opcje, możecie odejść i poradzicie sobie same. A tak - tylko płacz i biadolenie. Nie współczuję wam, bo to wy wybrałyście wygodne życie na garnuszku u swojego mężczyzny. Na płacz za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czauderna
Witajcie, ja dzisiaj dolączam do was...... Dzisiaj doznałam szoku bo zostałam parszywą świnią, pojeb...cem, chorą psychicznie idiotką..... Serce boli cały czas i nigdy już nie będzie tak jak kiedyś........ Nie szukam rady bo wszystkie jesteśmy w tej samej sytuacji i pewnie wsystkie kiedyś opuścimy naszych panów mężów, chce tylko z siebie wyrzucić ŻAL i SMUTEK bo ktos miał mnie kiedyś kochać i chronić. Pierwszy mąż mnie wyzywał i bił... Myślałam że ten drugi nigdy tego nie zrobi, że będę jego kochaną żoną ale czar prysł i zostałam parszywą świnią........... JEST MI SMUTNO

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czauderna
ALE BADZIEW !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jesteś ..... brak mi słów jak cię określić, wyszłam za mąż w wieku 35 lat i żadna z kobiet które tu piszą nie potrzebuje rad kogoś kto nie wie co to szacunek,zrozumienie i takt.... Nie wiem kto cię wychował ale napewno nie wyszło to dobrze skoro nie znasz podstawowych zasad wżyciu.... Miłego dnia ci życzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marcooo
a ja się zgadzam z ale badziew. kobiety generalnie nie są mądre stąd takie wybory zyciowe i priorytety pomieszane...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dokładnie tak swiete słowa
przytoczyła ale badziew , niestyety idiotki o których pisze będą szczekały i broniły swoich dup......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak jestem idiotka
nie mam pracy,wykształcenia,mam dwoje dzieci ,dom w budowie,męża za granicą który wyzywa mnie od szmat i przegrane życie a mogło być inne ale na niektóre zmiany już nie mam szans,trzymajcie sie dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tez tak macie 8
moj maz tez probowal mnie wyzywac ale po pierwszej probie jak dostal po pysku to mu od razu przeszlao i teraz potulny jak baranek - to bylo mies po slubie teraz jestesmy 4 lata i tez mnei ostatnio nazwal cipa bo w czasie klotni pokazalam mu fuck you tak sie wkurwilam , ze wstalam i zaczelam go szarpac i az mu guziki od koszuli pourywalam :D po pysku tez dostal. Jak jescze raz sprobuje mnie przezwac to jak zlapie tluczek do miesa to ja mu kuzwa pokaze gdzie raki zimuja. DZIEWCZYNY , BIERZCIE ZE MNIE PRZYKLAD ja sie nie daje i nie pozwalam sobie na ponizanie. A tak ogolnie to jestesmy dobrym malzenstwem - bardzo szczesliwym, serio , jest nam ze soba dobrze. Ostatnio tesc powiedzial, ze az milo a nas popatrzec. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Agatkaaaaaaa
napiszę teraz ja. U mnie jest trochę inaczej. Nie jestem uzależniona finansowo od mojego męża. Jestem po studiach i prowadzę firmę. Mój mąż jest po podstawówce (o czym dowiedziałam się po ślubie, okłamywał mnie wcześniej), nie pracuje i bardzo mocno zapiera się nogami i rękoma aby tylko nie pójść do pracy i na utrzymanie rodziny nie zarobić. Mamy synka. Zarabiam sporo ale mamy bardzo dużo długów do spłaty. Pomoc w zarobkowaniu mile widziana. Mąż codziennie mnie wyzywa: kurwo, szmato, dziwko pierdolona, imbecylu, suko rozruchana itp. Robi to oczywiście przy dziecku. taki prymitywny prostak. Pije kiedy chce ile chce i z kim chce. Wyciąga ode mnie pieniądze na papierosy i piwo i uważa że ma do tego prawo bo pieniądze są wspólne. Szantażuje mnie i zastrasza. Trwa to już kilka lat a mianowicie od kiedy wzięliśmy ślub (4 lata). Mało tego to jeździ ze mną do pracy prawie codziennie, siada sobie koło okna i cały czas szuka powodu do awantury, próbuje rządzić. Oczywiście rozkręca się i padają obraźliwe słowa w stosunku do mnie. Mózg mam już wyprany, zero siły na obronę. Ostatki sił wkładam w prowadzenie firmy. I to jest tak. Mam przez to bardzo niską samoocenę, niskie poczucie własnej wartości i właśnie to nie pozwala mi na podjęcie ostatecznej decyzji o odejściu. Rozumiem te kobiety, które chciałaby ale nie potrafią odejść. W tym się tkwi a życie przepływa nam przez palce. Jestem zła sama na siebie że pozwoliłam kierować swoim życiem komuś takiemu jak mój mąż. Rzecz jasna nie kocham go już. Jedyne uczucie do niego to cicha nienawiść. Wiem że kobiety wybierające takich mężczyzn mają niskie poczucie własnej wartości. Sygnały ci mężczyźni wysyłają nam już przed ślubem że coś jest z nimi nie tak. Jesteśmy głupie i naiwne bo przeproszą, kupią kwiatka. Teraz już nie przeprasza i nie kupuje kwiatów. Nie szanuje mnie bo pozwoliłam na to. Na razie nie jestem gotowa żeby pójść do sądu, zresztą nie bardzo wierze w tą instytucję. Boję się bitwy, boję się że sąd uwierzy jemu nie mnie, boję się o dziecko. Jestem cała w strachu i niepewności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak was czytam i mysle , ze mam wielkie szczęscie , 13 lat po slubie i nie usłyszałam jeszcze , mam nadzieje , ze nie usłysze , że jestem kurwą , szmatą, itp.itp. nigdy mnie tez nie uderzył, a kłótnie czasem bywały

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://www.niebieskalinia.pl/ i zajrzyjcie tez na wszystkie czesci topiku http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4458964 To, co przezywacie to koszmar, na ktory zadna ludzka istota nie zasluguje. Warunki, w jakich trwacie powoduja, ze wytwarza sie w Was bezradnosc, bezsilnosc i niewiara we wlasne sily. Kazda kobieta w przemocowym zwiazku ma te same obawy, co Wy, a mianowicie: - nikt mi nie uwierzy, - odbierze mi dzieci - nie bede miala srodkow do zycia - ludzie mnie potepia - malzenstwo jest swiete nie wolno go rozbijac - dla dobra dzieci zostane z nim - moze to moja wina ze on jest agresywny bo go prowokuje - on juz ma taki charakter Dziewczyny! Zapamietajcie, ze to co powyzej napisalam to NIEPRAWDA!!!! Czytam, ze sa tu wsrod Was kobiety wyksztalcone, inteligentne, wrazliwe... Nie pozwolcie tego w sobie zniszczyc ludziom toksycznym! Uwolnilam sie z takiego zwiazku. Zaczelam intensywnie pracowac nad soba - bo trzeba sie zastanowic dlaczego wiazemy sie z takimi partnerami? Dlaczegi pozwalamy zeby nas krzywdzili? Kazda z nas ma prawo by byc szczesliwa, bezpieczna i spokojna. I zapamietajcie, ze nie ma sytuacji bez wyjscia. Niebieska Linia da Wam wskazowki co i jak zrobic. Niezwlocznie skontaktujcie sie z nimi. Pozdrawiam Was i zycze duzo sil! 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naiwna???
Witam, czytam Wasze wypowiedzi i cieszę się, że są jeszcze osoby które mają na tyle siły aby odejść od swoich mężów. Opiszę Wam moją sytuację, może ktoś spróbuje mi pomóc, bo z mojego otoczenia już nikt nie jest w stanie tego zrobić. Jestem meżatką od 3 lat, mam kochanego rocznego synka, ale mój mąż to taka "cicha woda". Przy ludziach do rany przyłożyć, a sam na sam to tylko potrafi obrażać. Jestem wykształcona (3 kierunki studiów), dobrze zarabiam, mąż po technikum i zarabia tyle że sam nie umiałby się utrzymać. Kiedy przyjdzie moja wypłata to zaraz na swoje konto przelewa, na moim zostawia 200 zł, żebym miała jak najmniej. Wylicza mnie z każdego grosza...nawet paragony zbiera.Odkąd urodził się nasz synek świat się wywrócił do góry nogami. Mąż robi wszystko aby nie zajmować się dzieckiem, a gdy zwróce mu uwagę to mnie obraża, wychodzi z domu. Dzisiaj usłyszałam, że jestem głupią dziwką... Nie wytrzymałąm i dostał w twarz. Dzisiejsze wyzwanie to nie pierwszy raz, zawsze jak to robił to szłam do pokoju i płakałam, a potem zagadywałam aby wszystko wróciło do normy. Kocham go ale nie wiem jak go zmienić.. chciałabym aby zrozumiał że popełnia błąd i żeby dostał nauczkę...Kilkakrotnie już pakowałąm się i wychodziłam z domu na tydzień, ale nawet wtedy twierdził, że to tak moja wina, zresztą jak zawsze. UWaża mnie za problemiastą osobę, histeryczkę (bo jak mnie obrazie to płaczę). Nie wiem co robić w mojej sytuacji... pomóżcie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jana30
Dziś zainteresował mnie ten temat, bo zaczęłam mocno się zastanawiać, czy mąż mnie jeszcze kocha.? Na przekór wypowiedziom przemądrzałych, nie wychodziłam za mąż z przymusu i nie miałam kilkunastu lat, byliśmy po 5 latach znajomości. Przez kilka lat byliśmy prawie wzorem małżeństwa, nie mieliśmy dzieci, więc mogliśmy się "docierać" i poświęcać sobie czas. Oczywiście nie było całkiem sielankowo, oboje mamy nerwowe i wybuchowe usposobienie, więc kłótnie się zdarzały, ale nigdy nie było cichych dni co najwyżej godzina czy dwie, aż jedno zaczynało chodzić za drugim bo nie mogło wytrzymać w takiej sytuacji. Przepraszam ciężko przychodziło (oba dumne osobniki), ale naprawdę czułam, że się kochamy i szanujemy. Nawet nieraz wydawało mi się że to ja mam przewagę i wykorzystywałam to. Mąż pomagał mi dbał o mnie, dużo podróżowaliśmy i spędzali czasu razem, nie było chodzenia osobno i osobnych znajomych. Koleżanki nawet mi zazdrosciły. Niestety od dwóch lat stopniowo robi się coraz gorzej. W sumie jeszcze zanim zaszłam w ciążę, wcześniej mieszkaliśmy u moich rodziców, od prawie trzech lat na swoim wymarzonym domku. Mamy ukochanego synka, a między nami jest coraz gorzej. W sumie mogłabym teraz winę zrzucić na to, że fakt zaniedbałam się po ciąży, ale już przed, (czy nawet w trakcie ciąży kilka razy) też zaczynało się czasem robić niemiło. Kiedyś gdy płakałam po kłótni, to rozmiękczało jego serce, teraz mówi, że ryczeć to potrafię. Zero reakcji, kiedyś czasem jeszcze przepraszał po większej awanturze, teraz po prostu jakoś zaczynamy rozmawiać bez jakichkolwiek przeprosin itp. Ma do mnie pretensje, że się nie wyrabiam z dbaniem o dom. Sama widzę, że jakoś słabawo mi to wychodzi, ale nawet jak się postaram i ugotuję i sprzątnę to znajdzie coś (podejrzewam, że gdy w pracy się zdenerwuje) co jest powodem do czepiania się i robi z tego awanturę, a tego co zrobiłam nawet nie zauważy. Wtedy jest mi tak przykro. Może nawet nie wyzywać, ale chodzi i ględzi i przeklina a ja muszę tego słuchać, co dodatkowo szarga mi nerwy. Synka kocha, zajmuje się nim również, czasem gdy się zastanowię, to wychodzi mi na to, że w spokoju i pozytywnie rozmawiamy już tylko na jego temat j- ak się czuł, co robił, ile spał itp. O nas już nie rozmawiamy. Nie ma już tej czułości, jesteśmy jak stare znudzone sobą małżeństwo. Wydaje mi się że go jeszcze kocham, zresztą on też mi to mówi, pamięta o rocznicach, imieninach, itp. wtedy zazwyczaj ostatnio już tylko w sms-ie przeprasza za to jaki jest, ale cóż z tego jeżeli na codzień lub częściej niż rzadziej dzięki niemu czuję się nic nie warta i nie wiem jak mam dalej żyć. Jestem marzycielką i idealistką, niestety mój mąż raczej wręcz przeciwnie, chociaż kiedyś potrafiliśmy się jakoś dogadywać w tym temacie i rozmawiać praktycznie o wszystkim, teraz tylko zostaje jego podsumowanie, że ja go nie szanuję, bo najlepiej to chyba by chciał żeby dziecko było zadowolone, dom na błysk i jeszcze wymyślne danie na obiad. A może to wszystko jest efektem tego, że to zawsze ja starałam się być nad nim, rządzić nim, kontrolować, zakazywać, itp. może przesadziłam, albo on już jest przemęczony. Wymieniamy się przy opiece. Niestety ja też nie jestem aniołkiem bo nieraz zdarzyło mi się go wyzwać, ale wydaje mi się ze w moim przypadku to zawsze była tak jakby obrona na jego atak. Zresztą czy nawet najgorsza żona jeżeli ją się kocha to raczy się ją wyzwiskami w trakcie kłótni??? I żeby tak jak dziś nazwał mnie gamoniem, tylko dlatego, że był zmęczony i chciał iść spać, a ja dają witaminę dziecku nie mogłam jej odpowiednio skutecznie wydusić z butelki???? Właściwie to wątpię żeby ktokolwiek się odezwał, ale będę zaglądać, a może wystarczy że się wygadam? Chciałabym jakoś naprawić nasze relacje ale nie wiem jak, czy rzeczywiście wystarczyłoby, żebym stała się "perfekcyjną panią domu" :-/ To chyba nie tu tkwi problem, podejrzewam, że zawsze coś by się znalazło na wyżycie się. Czasem jest mi tak bardzo przykro, ze gdyby była taka fizyczna możliwość, to serce pękło by mi z żalu. Pozdrawiam wszystkie kobiety, te smutne z zawiedzionymi nadziejami i marzeniami, te sponiewierane psychicznie i te które nie wiedzą co z sobą począć. Jak dalej żyć bez kogoś kogo kiedyś tak bardzo kochały.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak to czytam to trudno mi w to wszystko uwierzyć,nawet wtedy kiedy moje doświadczenia z byłym męzęm były podobne.tylko ze w momencie kiedy uświadomiłam sobie że po 100 szansach na poprawę nadal jest jak jest to wyście miałam jedno,uciekac jak najdalej.Po prostu uświadomiłam sobie że jak nic nie zrobię moje życie bedzie tak wyglądać,i pomyślałam ile jeszcze lat przede mną.I wstałam i wyszłam i nigdy więcej nie wróciłam.Na początku było mi ciężko,też musiałam spłacać jego długi,pomogli mi rodzice przyjmując pod swój dach.Poszukałam dodatkowej pracy i zasuwałam cieżko przez ponad rok,spłaciłam jeggo długi,rozwiodłam się.Przede wszystkim poczułam ogromną ulgę,spokój,to dobre uczucia po życiu w nieustannym strachu stresie,krzykach.My nie mieliśmy na szczęście dzieci ale wy pomyślcie o swoich-w jakim domu atmosferze się bedą wychowywać?Jak to się na nich odbije?tym które boją się że sobie nie poradzą-szukajcie pomocy u rodziny,przyjaciół,instytucjach pomagających rodzinie.Zbierajcie dowody,idźcie na obdukcje nagrywajcie,w obliczu dowodów nawet policjant się nie wykręci,czasem rozwód to ni etrauma dla dzieci i żony ale prawdziwe wyzwolenie.Mi się udało -ułozyłam sobie życie z kims innym,mamy cudowną córeczkę,ale jeszcze długo trzęsły mi się ręce i przepraszałam za wszystko.tylko dzięki jego cierpliwości pozbyłam się lęku i potrafie głosno mówić co mi się nie podoba a co nie.UWIERZCIE ŻE MOŻNA ZMIENIĆ SWOJE ŻYCIE.dziś nawet nie wiem czy mój były żyje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze do dwudziestolatki-ja uciekłam po 30 i zaczęłam od nowa a ty masz przed sobą całe życie,uważasz że dziecko skreśla cię jako kobietę w oczach innych mężczyzn?to nieprawda,poznałam dziewczynę którą mąż zostawił w 3 miesiącu ciąży,a zakochał się w niej chłopak kiedy była w 8 miesiącu i chodziła na randki,kiedy urodziła dał jej wsparcie i pomoc,pokochał jej synka od chwili narodzin,tworzą szczęśliwy związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jana30
...I dziś znowu usłyszałam słowa "to to ty najlepiej potrafisz" oczywiście gdy płakałam, bo było mi przykro gdy zrobił awanturę. A może wystarczyłoby trochę wyrozumiałości, że dziecko wstało to zajęłam się pierwsze nim, a nie myciem garów. Co najgorsze to to, że zdarza mi się, że przez to wyładowuję nerwy na dziecku. Tzn. krzyczę na niego, bo jestem podenerwowana, a powodem może być chociażby to że zrzucił zabawkę. Do "to ja jeszcze od siebie" ja chyba jeszcze nie dojrzałam do odejścia, może jeszcze za mało się stało. Może jeszcze liczę, że się ułoży? Nie, nie to że jestem naiwna, tylko może mam takie marzenie? Już prawie połowę mego życia jestem z nim. Chciałam, żeby ktoś mi odpowiedział, czy taki mąż może jeszcze kochać? Już chyba wolałabym, żeby mi powiedział, że mnie nie kocha, bo tak naprawdę to on chyba nie wie co znaczy kochać, skoro tak mówi, a inaczej się zachowuje... :-((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ejjj...
Jana sama sobie odpowiadasz, ze "on nie wie co znaczy kochac", skoro nie wie to jak moze Cie kochac?? Ale powiedz mi co to jest te marzenie? Bo wiesz, marzenia pozostaja marzeniami, skoro tyle czasu sie nie ulozylo to juz sie nie ulozy. Przyznaje, ze nie czytalam calego watku, tylko ostatnie wpisy, wiec odwoluje sie do Twojego ostatniego posta jedynie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ejjj...
Aj, sorka, dopiero zobaczylam Twoj dlugi wpis. Juz czytam. Jak jeszcze jestes to cos napisze wiecej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ejjj...
Jakbys jeszcze tu byla to Ci odpowiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylvia 007
jak na poczatku sie pozwoli,i czeka ze sie zmieni to bedzie tylko gorzej,trzeba karac jak psa,co gryzie,zaklej mu pysk tasma ,daj srodek nasenny,i idz do kolezanki na wino.Nie p to jestescie razem zebys byla jego wentylem,na fochy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jana30
Hej "sylwia 007" bardzo mi się podoba Twoje określenie "WENTYL NA FOCHY" na nasze relacje ostatnimi czasy to chyba najtrafniejsze podsumowanie. A z wyjściem do koleżanki na wino troszkę na razie nie bardzo, bo jest jeszcze półtoraroczny maluszek. Nasze oczko w głowie jakby nie było. :-) Czekam na Twoją odpowiedź "ejjj..." jeżeli jeszcze się pojawisz. Co teraz myślisz na ten temat skoro znasz już początek naszej historii? Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stokrotka polna 2424
ja tez tak mam... wyzywa mnie od popieprzonych suk, idiotek, kretynek, mameji, palantów, głupich gówniar młodych (a jest starszy 3 lata!!) , do tego mnie szarpie w nerwach, ciągnie za ręce, za włosy, i ciągle krzyczy że jestem chora psychicznie i muszę się leczyć i żemam spieprzać do mamy bo mnie sam wyrzuci z domu... Nigdy nie wiem kiedy wybuchnie... izawsze o pierdołe... ale cwaniaczek nigdy mnie nie uderzył. Poza tym naprawdę dobry z niego człowiek, chciałaym z nim być, kocham go, ale psychicznie jestem wrakiem. Pierwszy raz mnie wyzwał jakieś 2-3 lata temu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mona 1986
ciężki żywot kobiety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość piękny chuysayn
brakło mu taty w postaci mamy tak jest jak siem kogoś za mocno chce kochać a nikogo nie ma :-P prócz licznych kolegów ..oj biedny zajonc cusz robic jak koń wali sie po łbie własnym kopytem i swoje psychozy przypisuje innym :-) ni to idiota ni chory ---- zal go tknąc bo gdzie nie spojrzeć tam prawi krwawi chuć nima czym ..eheheheh nawet ze srodkowego palucha jad mu siem sączy ....a kysz.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mona 1986
U mnie jest tak... jesteśmy 10 lat razem 6 przed ślubem 4 po. Chciało by się powiedzieć widziały gały co brały ale... pierwsze lata były tak udane pełne miłości szacunku i nawet jeśli były jakieś sygnały że coś może być potem nie tak to kto w takim stanie odurzenia (że tak to nazwę) zwracał na to uwagę. Szalone uczucie mineło, zostało jakieś uczucie, wspólne dziecko i wspólny jakiś majątek niby bo tylko do czasu wspólny jak się nie zaczynamy kłucic , wtedy to wszystko jest jego ja nie mam nic bo ja mniej zarabiam ( a przez to że mniej pracuję bo mam dziecko, które sporo choruje i obowiązki domowe) . Kiedyś jak wspomnie sobie każdą złotowką się dzielił a dziś z każdego eura rozlicza w sensie próbuje dzielić koszta wszystkiego na pół. Przy dziecku z byle głupoty wyzywa od pojebanych, głupich nieraz popierdolonych idiotek bo on musiał bo się zdenerwował, bo ma problemy bo ja go nie rozumiem bo zaczełam no i czasem przeprasza wie że niedobrze bo przy malej ale za jakiś czas znowu nie patrzy na jej obecność to ja się wkurzam mówie ze odchodze mam dosyć chce wyjśc pakuje torbe to on się śmieje potem trzyma mnie nie da mi wyjść szarpiemy się mała płacze albo śpi w tym czasie ( bo staram się za wszelką cenę żeby nie była świadkiem) on pęka płacze przeprasza tłumaczy dlaczego, klęka obiecuje poprawe no i ja pękam no dobrze ostatni raz...mam spokój na miesiąc czasem pól roku (jeżeli chodzi o te gorsze akcje) ( bo że pojebana jestem to coraz częściej słysze) i tak mi 4 lata zleciały . Wiem że się nie zmieni, ale może ja dojrzeje kiedyś i zmienie swoje życie i w to chce wierzyć!!! Bo zasługuje na to do cholery!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kaska;-((
Wiecie co ja jetem juz 3lata po slubie i od roku klucimy sie prawie dzien w dzien mieszkamy u jego rodzicow i mysle ze w tym jest problem ale mniejsza o to moj maz mnie wyzywa przy dziecku moj synek ma 1,5roczku wyzywa mnie ze jestem pojeba..zebym spierdala...z jego mieszkania i co najgorsze szarpie mnia gdy go zatrzymuje by pogadal ze mnie jak chce gdzies wyjsc a ten mnie pcha na luzko przydusza mnie z calych sil mialam siniaki i dzieje sie to coraz czesciej,mowi mi ze jestem tulmanem niczego dziecka nie naucze ze nic nie umiem zrobic a wiem ze umiem bo zrobie wszystko mam dosc tego znecania sie dziewczyny co mam robic mam straszne mysli ale nic nie zrobie bo kocham synka i go ie zostawie i juz mnie to wszystko przerasta prosze z calego serca o pomoc ;-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona2012
WITAM, NIE WIEM CO SIE DZIEJE Z MOIM MEZEM, OD 3 LAT JESTESMY MALZENSTWEM, NIGDY NIE MIESZKALISMY RAZEM PRZED SLUBEM. OBECNIE MAMY 4 MIESIECZNA CORKE. KIEDYS BYLO CUDOWNIE, ALE OD 2 LAT PRZEZYWAM KOSZMAR. MAMY PROBLEMY FNANSOWE, KRDEDYTY, ALE NASZCZESCIE NIE MAMY KOMORNIKA ANI WINDYKACJI, OGOLNIE SYTUACJA FINANSOWA JEST TRUDNA. MOJ MAZ MNIE WYZYWA, NIE WIEM SKAD BIERZE TAKIE HASLA TYPU " HU** CI W DU**, TY ZAMULEŃCU, NIE UMIESZ GOTOWAC, NIC NIE UMIESZ, TY SYFIARZU ITP. MAM JUZ DOSYC...JEDYNIE O MOICH PROBLEMACH WIE JEGO MAMA, POWIEDZIALAM JE. ZROZUMIALA MNIE GDYZ JEJ MAZ JEST TAKI SAM/ NIESTETY NIE WIE JAK MI PORADZIC I CO DORADZIC, SA DNI KIEDY JEST OK, PRZYTULI, POWIE MILE SLOWA, ALE SA DNI KIEDY PLACZE PO KĄTACH BO MNIE WYZWIE ZE SIE ŻYC NIE CHCE. GDYBY NIE KREDYTY JUŻ DAWNO BYM OD NIEGO ODESZŁA., ALE WIEM ZE NIE DAM ICH SAMA SPŁACIĆ. JEST JESZCZE CORECZKA. JA PRACUJE I DOBRZE ZARABIAM ALE POLOWA IDZIE NA SPLATE KREDYTOW. CO JA MAM ZROBIĆ..KOCHAM GO ALE PSYCHICZNIE JESTEM JUZ WRAKIEM:(ON PRACUJE NA DWOCH ETATACH ABY WYJSC Z DLUGOW..NIE WIEM TLUMACZE JEGO NERWY TYM ZE MAMY CIEZKO FINANSOWO ALE ILEŻ MOŻNA:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój facet mnie nie docenia, twierdzi,że mało zarabiam, mam ok 1200 zl, do tego uczę sie w weekendy...Gdy mielismy konkurs w pracy, uwaza jestem nie zdara bo go nie wygrałam...Prace mam stresujaca( telemarketing) ale tego nie widzi. Dodatkowo przy kłotni mnie wyzywa, przeklina.Sam pije codziennie piwo i to dwa.Wiecznie ma do mnie pretensje,że nic nie robie itp, a to ja sprzątam cały dom...Czuję się niedoceniana co mam robić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×