Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

.........................\" M A R Z E C \" .............................. To marcowi zima w głowie, to wiosenne harce. Chce być lutym, albo kwietniem, byleby nie marcem! Śniegiem prószy, a po śniegu deszczem tnie ukośnie. Czy to wiosna? Czy to zima? Po prostu przedwiośnie. Choć z dniem każdym coraz wcześniej słoneczko rozbyśnie, choć z pod śniegu się wychyla najpierwszy przebiśnieg, marzec boczy się na wiosnę, marzec już nie czeka i lodowa kra odpływa po zbudzonych rzekach. 👄🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane Drzewka zostawiam Wam opowiadanie o milosci! ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ Opowiadanie o miłości. Bohaterami mojego opowiadania są Martyna i Marek. Jest to historia o wielkim uczuciu piętnastolatków. Różniła ich duża odległość kilometrów. Martyna mieszkała w Krakowie – klejnocie Polski. Marek to Pomorzanin. Mieszkał w Gdańsku. Technologia schyłku XX w. umożliwiła im porozumiewanie się. Pewnego weekendowego wieczoru w internetowej kawiarence poświęconej turystce, spotkały się dwie zabłąkane dusze. Oboje byli już na linii od kilkunastu minut. Pierwszy odezwał się Marek: - Cześć mała!!! Gdzie mieszkasz ?(-: - wiadomość wysłał na linię prywatną. - W Krakowie. Duży!!! Ta odpowiedz chyba zaskoczyła ośmielonego chłopaka, ale szybko wysłał kolejne pytanie: - Czy masz e-mail? - martysiak@onet.pl – odpowiedziała natychmiast Choć nie mógł znać uczuć dziewczyny, czuł jakąś moc, która przepływała przez plastykowe klawisze do dna jego serca. Mając pustkę w głowie, ponownie wysłał internetową buźkę: - (-: - wiadomość jak wszystkie pozostałe była nadana prywatnie i nie poddając się wysłał kolejną – Jak masz na imię? - Martyna – odpowiedz przyszła szybko, ale utęsknionemu Markowi czas się okropnie wydłużał – Gdzie mieszkasz? - W Gdańsku – poczuł, że rozmowa się nakręca - Jesteś zabawny – odpisała, jakby o tym samym myślała, co Marek - Dzięki (-: - Masz swój adres? - Hmmm. mareczek@polbox.com – odpiszę do Ciebie. Cześć muszę kończyć. cdn........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tego dnia już nie było dwóch serc w Internecie. Było jedno. Chociaż Jej nie widział, nie słyszał, czuł, że to miłość. Przyszła nagle niespodziewanie, można by rzec, że spadła jak grom z nieba. Internaut chodził wiecznie zamyślony. Zapomniał o bardzo ważnym spotkaniu z kolegą. Jego myśli skierowane były tylko do niej. Wyobrażał sobie piękną długowłosą blondynkę o radosnym uśmiechu. Gotowy był zrobić wszystko, żeby się z nią spotkać. Zaczął marzyć. Oczywiście jego marzenia były nie do spełnienia. Sam nie mógł zrozumieć swojego zachowania. Ciągle podchodził do okna, jakby kogoś oczekiwał. Ręce miał ciągle spocone. Czuł ciepło całego organizmu. Chciał i nie chciał wyzwolić się z takiego zachowania. Minęła noc. Wcześnie wstał. Pierwszą rzeczą o której myślał była ona i komputer. Natychmiast uruchomił go i sprawdził swoją skrzynkę e-mail – ową – była pusta. Po nieudanym dniu w szkole, pobiegł do domu i powtórzył poranną czynność. Sam wysłał do niej następujący list: cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Temat: Marek. Część. To ja. Coś niezwykłego przyszło do mnie po wczorajszej rozmowie. Spakowałem dla Ciebie moje zdjęcie. Rozpakuj Winzip-em. Odpisz.” Rzeczywiście wysłał jej swoje zdjęcie. Nie znał jej reakcji, a więc czekał na odpowiedź. Przez cały czas myślał: -Czy dzisiaj odbierze? A może jutro? A jeśli modem się zepsuł? Nie, to niemożliwe - wspierał się na duchu – Jeśli na zły e-mail wysłałem wiadomość i dojdzie do zupełnie innej osoby, której nawet nie znam. I tak zamartwiony, co pół godziny sprawdzał swoje konto internetowe. I co pół godziny otrzymywał: brak wiadomości. Lecz wieczorem ,tak jak wczoraj przyszedł list: „Temat: Podziękowania Dzięki za zdjęcie. Przyznaję, że nie wyglądasz na 15 – nastolatka. Mam ważną wiadomość. Wskocz o godz. 19, 30 na znaną nam kawiarenkę. Czekam!!! Do usłyszenia!!!” Marek spojrzał na zegarek – 19. 02. 57sek. Nie wyłączając komputera już wszedł na witrynę kawiarenki. Zupełnie jak lis w utworze: „Mały książę” 🖐️ 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻Witam i pozdrawiam biesiade🌻 🌻Dzien dobry,Jarzebinko! Kolejne sympatyczne opowiadanie...wiersz i sliczne kwiaty. Lubie Kasie Sobczyk,bo ciagle jej piosenki slyszalam w domu.To jest ulubiona piosenkarka mojej mamy.Mysle,ze dalej jest. Dziekuje...dziekuje🌻 🌻Jodelko,wzruszylam sie podczas czytania Twojego opowiadania.Na szczescie wszystko dobrze zakonczylo sie.Dziekuje. 🌻Wybieramy sie na dzialke,napalimy w kominku i posluchamy fajnych melodii.Chyba tez wrocimy bardzo pozno jak zwykle. Zdazylam juz dzisiaj upiec ciasto.Wyszlo i jest bardzo smaczne. Koncze juz swoje pisanie,bo noc mnie tu zastanie.....hehhh 🌻Zycze wypoczynku podczas weekendu! 🖐️🌻👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻Kobieto o błękitnych oczach! Ty jesteś jak muza, chodzisz po obłokach. Jak anioł nadlatujesz i bujasz się wśród traw. Twe płomienne włosy rozszarpane wiatrem - Są jak ogień co w kominku się wija, Jak ten czas co znowu przemija. Twych głębin oczu nie sposób opisać. Jest w nich radość, smutek i nadzieja. Twe usta... Ach co to za usta! Lśniącą czerwienią się rozchylają, A kolorem malinę równają. Twe ciało Jędrne, sprężyste, kręci się wokoło, Wiruje w falach zieleni, błękitu i bieli. Twe włosy unoszone wiatrem wskazują kierunek - Tatry. O muzo ma, Tyś jest jak kwiat, jak owoc, słodszy od żądzy i pożądania. Twe ciało jest słodsze od rodzynki, A dusza nie skalana. Bielsza od sukna Waćpana! A waszmość lubieżnie na mą muzę patrzy! I teraz nic tylko się rozpatrzy chwytać, Bo nie ma co pisać. O białogłowo daj owocu Twego, By kreślić miał co! Boś tak piękna, że ciało nie równa duszy, A owoc tak słodki jak ten co zakazany. O białogłowo Tyś najpiękniejsza z wszystkich dam, a nie spytać Cię to wielki kłam. Vicino 🖐️🌻👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ KOCHANE DRZEWKA______________JARZEBINKO i GRABKU____witajcie 🖐️ Biegne do WAS ____________a tu tyle wspanialosci dla ducha,,, Od rana bylam taka zabiegana,,,,zakupy,a teraz pranie.:D Widze,ze i WY _____________postawilyscie na relaks. JARZEBINKO _________milych chwil wsrod swoich bliskich i przyjaciol. GRABKU_________tez chetnie posiedzialabym z WAMi przy kominku,, Skoro mowimy o milosci,,,,,kolejne opowiadanie,,,, O jeden żart za duzo,,,, ❤️❤️❤️ Wystarczyło mi rozumu, by rozpoznać miłość, kiedy wreszcie przyszła. Ale byłam za głupia, by zrozumieć, że nikomu nie wolno igrać z losem. Chcę wierzyć, że to ode mnie zależy, czy ta bajka skończy się szczęśliwie. Byłam późnym dzieckiem. Wytęsknionym, rozpieszczanym. I jedynaczką, co podobno źle wróży. Dosyć chorowitą jedynaczką, co wróży jeszcze gorzej. Jedno z moich pierwszych wspomnień z dzieciństwa, dotyczy szpitala. – Jak się nazywasz, malutka? – spytała pięlęgniarka, która robiła mi zastrzyk. – Doblosława – powiedziałam, bo choć nie mówiłam \"r\" byłam dumna ze swego imienia. Żadna dziewczynka w przedszkolu tak się nie nazywała. – Dobrosława? – zdziwiła się pielęgniarka. – A cóż to za imię? – mruknęła pod nosem, bardziej do siebie niż do mnie. Widać moje imię zupełnie jej nie pasowało, bo wróciła do tematu. – A jak na ciebie mówią w domu – drążyła. – Jak to jak? – zdziwiłam się całkiem szczerze. – Królewno... cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To dziecięce wspomnienie, utkwiło w mojej głowie na wiele lat. Także później, gdy byłam już nastolatką, czułam się jak królewna. Ale też nikt nie starał się pozbawić mnie tego przekonania. Zresztą i powodów do tego nie dawałam. Byłam niebrzydka, zgrabna, świetnie ubrana. Rodzice inwestowali we mnie kosmiczne, jak na tamte czasy i tamto miasteczko, pieniądze. Jeździłam konno, na nartach, pływałam na żaglówkach, a kiedy prócz normalnych lekcji angielskiego, zapragnęłam uczyć się włoskiego, nauczyciel trzy razy w tygodniu dojeżdżał do mnie z odległego o dobre kilkadziesiąt kilometrów miasta wojewódzkiego. Trzy lata tak dojeżdżał, bez słowa skargi, więc pewnie mu się opłacało. Jedno tylko miałam w tamtych latach zmartwienie – moje koleżanki zakochiwały się i odkochiwały, a ja... nic. – Daj spokój, a który z naszych chłopaków odważy się ciebie podrywać – tłumaczyła mi Małgosia, moja najlepsza, a prawdę mówiąc jedyna przyjaciółka. Trzymałyśmy się razem chyba prawem kontrastu. Ona miała czwórkę rodzeństwa i figurę okrągłą jak bułeczka. I jeszcze coś, co sprawiało, że oglądali się za nią wszyscy chłopcy. Dziś wiem, że to był seksapil, wtedy cierpiałam, bo byłam od niej ładniejsza, ale to ją podrywano, nie mnie. Gdy mi powiedziała, że żaden chłopak nie odważy się mnie podrywać, nie wiedziałam, o co jej chodzi. – A na co tu odwaga? – odparłam żałośnie. – Nie podobam im się i tyle. – Co najwyżej głupia jesteś i tyle – roześmiała się. – Nie widzisz, jak wyglądasz, jaka jesteś? Nie pasujesz ani do naszych chłopaków, ani do naszego miasteczka. Wiesz, jak na ciebie mówią? Księżniczka... A księcia jakoś nie widać. Trochę mnie to podbudowało, bo Małgosia zawsze imponowała mi szczerością i zdrowym rozsądkiem. A skoro ona tak mówi... cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czekałam więc na księcia. Najpierw na studiach... Tylko, że książęta nawet w dużych miastach nie trafiają się na każdym rogu. Raz czy dwa zakochałam się, ale chyba trochę na siłę, bo ani w Jacku, ani w Marku nie dostrzegałam tego mojego księcia z bajki. – Nie martw się – mówiła mama, gdy w nagłym przypływie szczerości zwierzyłam jej się ze swoich rozterek. – Trafisz jeszcze na kogoś naprawdę wyjątkowego. No i wreszcie trafiłam. Dziwnie trochę. Kupiłam sobie telewizor i kiedy wiozłam go do domu złapałam gumę. Bezradnie stałam na poboczu, machając na wszystkie przejeżdżające samochody, aż wreszcie zatrzymał się taksówkarz. Zaproponował, że zmieni mi koło, ale... koła nie miałam. Zachował się, jak absolutny dżentelmen. Zawiózł mnie i telewizor do domu, wniósł go na górę, a potem wziął ode mnie kluczyki i załatwił sprawę samochodu. Podstawił mi go pod dom, na wszystkich czterech oponach. – Jutro przywiozę ci twoją oponę naprawioną i może jednak kupię zapasowe koło, co? – zaproponował. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Od pierwszej chwili mówił mi na "ty", ale jakoś nie przyszło mi do głowy się obrażać. Gdy przyjechał następnego dnia, zaprosiłam go na kawę, a potem już poszło. Zakochałam się. W kąt poszli znajomi, praca, nawet francuskie studia podyplomowe, na które wcale nie było łatwo się dostać. Rozumieliśmy się w pół słowa, ale to nie wszystko. Dziś myślę, że na samym początku ujęło mnie w nim to, że Andrzej z jednej strony traktował mnie jak księżniczkę, a z drugiej... nie czuł się gorszy. Ja prawdę mówiąc też nie czułam, żeby był gorszy, choć skończył tylko technikum melioracyjne. I pewnie żadne takie głupoty nigdy nie przyszłyby mi do głowy, gdyby nie Kinga, koleżanka z pracy. – No pokaż wreszcie tego twojego supermena – zagadnęła któregoś dnia, gdy po szalonym weekendzie wpadłam do pracy spóźniona, rozczochrana, w dżinsach. – Gdzie byliście? A kim on w ogóle jest? Co robi? Już otworzyłam usta, żeby zgodnie z prawdą powiedzieć, że przez trzy dni pilnowaliśmy 16 labradorów w zaprzyjaźnionej hodowli Andrzeja, bo właściciele pojechali na poślubny weekend, gdy słowa zamarły mi w gardle. O kurczę, ubawiłam się, jak chyba nigdy dotąd, ale po prostu nie mogłam się do tego przyznać. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kinga wieczory spędzała w modnych knajpach, na weekendy latała do Paryża... Miałam jej powiedzieć, że sprzątałam psie budy? Wykręciłam się sianem i tak się zaczął ten idiotyzm, w który brnęłam coraz bardziej. Kiedy byłam tylko z Andrzejem, kochałam go jak wariatka i zachwycały mnie jego szalone pomysły. Ale gdy rozmawiałam o nim z przyjaciółmi... bagatelizowałam nasz związek. – To tylko taki chłopak-zabawka. Chyba nie myślisz, że wyjdę za taksówkarza – śmiałam się. Nawet gdy już wprowadziłam go w krąg moich znajomych, bardzo się pilnowałam, żeby nie okazywać mu czułości. Pozwalałam się obejmować, przytulać, ale sama nie robiłam tego nigdy. I dowcipkowałam często, że w mężczyźnie najbardziej podniecający jest zapach smaru i benzyny. – Śmiej się, śmiej – Andrzej groził mi palcem. – Ciągle zapominasz zatankować. Jeszcze ci kiedyś zabraknie benzyny na bezdrożach. Lekceważył te moje kpiny i nie zauważyłam, że sprawiają mu przykrość. Aż przyszedł ten weekend w górach. Pojechałam wcześniej z całą paczką, a Andrzej miał dojechać wieczorem. – O jest twój wierny Piętaszek – zażartowała Kinga, gdy wchodził do jadalni w pensjonacie. – A umył rączki ze smaru? – dorzucił złośliwie Adam, który od dawna bezskutecznie mnie podrywał. Bezmyślnie chciałam się popisać i pewnie dlatego to powiedziałam. – Piętaszku, umyłeś rączki ze smaru? – zawołałam głośno. Jakby piorun w niego strzelił. Zatrzymał się w pół kroku. – Po co? Przecież dla twoich przyjaciół, a wygląda, że także dla ciebie, to i tak zawsze będzie za mało, prawda? – spytał cicho, a potem odwrócił się i wyszedł. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wybiegłam za nim, ale już było za późno. Zobaczyłam tylko tylne światła samochodu, znikające za bramą. Drżącymi rękami wystukałam numer jego komórki. Raz, drugi, trzeci... Nie odebrał. Wróciłam do pensjonatu, złapałam płaszcz i zamówiłam taksówkę. Kazałam się odwieźć na dworzec. Pociąg do domu mam za godzinę. Siedzę i czekam, i liczę godziny. Bo może zdążę. Muszę być na miejscu, zanim Andrzej wróci do domu. To taki mój zakład z losem. Jeśli tam będę, to czuję, że on mi wybaczy, zrozumie, uwierzy, że ja już nigdy... Musi uwierzyć, przecież jest moim bajkowym księciem! Dobroslawa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Milej lekturki,,,,:D Uciekam juz do swoich obowiazkow!Pa,pa Pozdrawiam WAS bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widze,ze swietnie sie tu bawicie____ bacie drypcie!! Nie bojcie sie marzyc! Kto z nas moze powiedziec,ze nigdy nie marzyl? Ilu z nas zmeczonych codziennoscia,nie puscilo wodzy fantazji pozwalajac dojsc do glosu naszym najbardziej ukrytym pragnieniom? Czy marzenia sa potrzebne? Oczywiscie!!!! Marzenia pomagaja w zyciu.Sa bardzo pozyteczne,gdyz pelnia szereg waznych funkcji. Przede wszystkim___________pozwalaja na chwile oderwac sie od rzeczywistosci,dajac tym samym chwile odpoczynku od codziennych problemow. Poza tym rozwijaja kreatywnosc, pomagaja uporzadkowac i dopracowac nasze plany, a takze uporac sie z problemami zycia codziennego. MARZENIA rozszerzaja horyzonty i pomagaja nam uporzadkowac nasze sprawy___________pozwalaja wlasciwie ocenic nasze dokonania i wyznaczyc kolejne cele!! A zatem BABCIE___DRYPCIE___________zostawiam was ____zyczac wam ____________-spelnienia waszych marzen!! Bawcie sie dobrze!!:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no to teraz wiemy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 w 1,,,,czy 3 w 1???? ___komentowac tej \"gry\"nie mam zamiaru,,,, ________________________________________________________ Czy marzenia sie spelniaja??? Rhonda Byrne,autorka bestsellerowego poradnika \"The Secret\" twierdzi,ze tak. W swojej ksiazce opisuje jak myslec,postepowac i dzialac,aby nasze pragnienia mialy szanse na reslizacje. twierdzi,ze wszechswiat rzadzi sie jedna zasada__________zasada przyciagania,ktora jest ponad podzialami,ponad dobro i zlo,a co za tym idzie,jestesmy odpowiedzialni za wszystkie zdarzenia,ktorych jestesmy uczestnikami. W swietle tej idei,przyslowie,ze sami jestesmy kowalami wlasnego losu,zyskuje nowy sens. Glownym przekazem ksiazki jest to,ze kazdy z nas zasluguje na wszystko,o czym marzy.,,,, \"Sekret\" pokazuje,ze warto zdobyc sie na odwage i zaczac marzyc. ,,,,\"Sekret\" uczy,ze trzeba wyznaczac sobie cele i wierzyc w jego realizacje,bo sukces jest w zasiegu reki. Dajmy sobie szanse i pozwolmy na marzenia,ktore dzieki konsekwencji i wierze w powodzenie,maja szanse sie ziscic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie musisz mnie przepraszać ❤️❤️❤️ Nie umiałam pogodzić się z myślą, że oto coś się kończy. A przecież koniec starego oznacza też początek nowego. To nie ma sensu. Sama widzisz, że nadajemy na zupełnie innych falach – powiedział Robert po kolejnej kłótni. – Zastanówmy się, czy nie powinniśmy się rozstać. Zmartwiałam. Przecież to tylko kłótnia. To normalne, że ludzie czasem nie zgadzają się ze sobą. Co nie znaczy, że zaraz trzeba się rozstawać. Nie nie, tylko nie rozstanie. Nie przeżyję tego. Nie chcę być sama. Nie chcę być porzucona. przecież w gruncie rzeczy jest nam dobrze... – Nawet w żartach tak nie mów – powiedziałam, siląc się na uśmiech. – Już nie kłóćmy się proszę. – Ale... – Robert, proszę – przytuliłam się do niego. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rzeczywiście kłóciliśmy się coraz częściej. I nawet trudno powiedzieć o co. Przeważnie były to drobiazgi bez znaczenia. Inaczej myśleliśmy, czego innego pragnęliśmy, o co innego nam w życiu chodziło. Mimo wszystko kurczowo trzymałam się myśli, że pisane nam jest wspólne życie. Po ostatniej sprzeczce Robert nagle przestał mieć czas na spotkania. Zawsze były jakieś pilne zajęcia. A kiedy w końcu się spotykaliśmy był milczący i nieobecny. Któregoś dnia zapukał do moich drzwi posłaniec z pięknym bukietem kwiatów. Była do nich dołączona karteczka z krótkim tekstem: "Karolinko. Przeżyliśmy ze sobą wiele pięknych chwil i chciałem Ci za nie podziękować. Nie chcę Cię ranić, ale my naprawdę nie pasujemy do siebie. Na pewno gdzieś czeka przeznaczona Ci prawdziwa miłość. Robert". Nawet nie miał odwagi powiedzieć mi to prosto w oczy. Poczułam jak ziemia osuwa mi się spod nóg. – Co pani jest? Proszę pani, czy pani źle się czuje? – usłyszałam jak przez mgłę głos posłańca z kwiaciarni. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po roku od tego zdarzenia wpadliśmy na siebie z Robertem na ulicy. – Pięknie wyglądasz, Karolino – bąknął speszony. – Wiesz... – Poczekaj, pogadamy. Usiądźmy na chwilę przy kawie – wskazałam głową pobliską kafejkę. Zamówiliśmy kawę i przez chwilę panowało krępujące milczenie. Robert odezwał się pierwszy. – Wiem, to nie było w porządku. Chciałem cię przeprosić za... – Nie musisz mnie za nic przepraszać – przerwałam biorąc go za rękę. – Przecież nie miałeś innego wyjścia. Nie przyjmowałam do wiadomości, że chcesz odejść, a ty byłeś zbyt delikatny, by powiedzieć mi to wprost. Dziś myślę, że te kwiaty były naprawdę pięknym gestem. Spojrzał na mnie zdziwiony. – Naprawdę nie masz do mnie żalu? – A skąd! Ze wszystkim miałeś rację. I z tym, że powinniśmy się rozstać i z tym, że kto inny mi pisany. Do tego tę miłość zawdzięczam właśnie tobie. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To była święta prawda. Bo kiedy ocknęłam się z omdlenia wtedy, przy tych kwiatach, zobaczyłam nad sobą stroskaną twarz chłopaka z kwiaciarni. Arek zaopiekował się mną tak skutecznie, że wkrótce zostaliśmy parą i teraz prawie codziennie jestem obsypywana kwiatami. Tak to już bywa, że koniec starego, oznacza też początek nowego, często dużo lepsze etapu w życiu. Na szczęście! Karolina

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak to już bywa, że koniec starego, oznacza też początek nowego, często dużo lepszego etapu w życiu.,,,,,,,,:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ze starej plyty,,,, Dom, rodzinny dom odchodzi już w niepamięć Czas z matczynych rąk zabiera nas w nieznane. Żal tych czterech ścian, gdzie tyle sie przeżyło, Lecz tam czeka świat i miłość woła nas. Ze starej płyty wraca muzyka Wibruje w smykach, jak w oczach łzy A świat się kręci, jak stara płyta Kreśli w pamięci obraz tych dni Ze starej płyty melodia płynie Jak w niemym kinie, ktoś na pianinie gra Utopmy troski w czerwonym winie Bo raz się żyje i kocha raz Jak filmowy kadr swe życie znów oglądam, lecz nie wróci juz zielonych lat melodia. Po matczynej też poznałem inną miłość, Dziś, jak piękny wiersz, powtarzam ją co dzień. Ze starej płyty wraca muzyka Wibruje w smykach, jak w oczach łzy A świat się kręci, jak stara płyta Lata nam składa z nocy i dni Ze starą płytą trzeba ostrożnie Pęknie jak serce, nic nie zostanie Z naszą miłością bywa podobnie. Mija jak refren ze starych płyt... Jak filmowy kadr swe życie znów oglądam, lecz nie wróci juz zielonych lat melodia. Po matczynej też poznałem inną miłość, Dziś, jak piękny wiersz, powtarzam ją co dzień. Andrzej Frajndt

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Osiągnąłeś to, co chciałeś. To, czego tak pragnąłeś. Musiałeś ciężko pracować żeby na to zasłużyć. Zrezygnowałeś z wielu rzeczy oddając się tej jednej. Dla Ciebie największej i najsłuszniejszej. Często miałeś pod górkę, a nawet, jakby było mało, rzucali Ci kłody pod nogi. Miałeś chwile zwątpienia, buntu. Jednak Ty, pełen wiary i nadziei, szedłeś dalej. Twoja miłość cały czas rosła, pomagając Ci w zdobyciu szczytu. Osiągnąłeś go. Zdobyłeś. Mogłeś być dumny, że wytrwałeś mimo wszystko. Jednak to nie koniec Twojej pracy. Bo chociaż zdobyłeś swojego upragnionego przyjaciela to czeka Cię jeszcze wiele ciężkich prób. Tym razem masz jednak coś, co ułatwi Ci drogę; Twojego przyjaciela.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×