Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

🌻Witam i pozdrawiam biesiade🌻 Drogie drzewka👄 🌻 \"...serce dygoce broda drzy minuty w wiecznosc oblekaja sie nie ma nadziei dla wielkiego z wielkich odchodzi Jan Pawel II idzie na spotkanie z Najwyzszym Panie moj przytul go jak on przygarnal caly swiat muzulmanina buddyste prawoslawnego protestanta katolika wierzacych i niewierzacych wszystkich modle sie za dobrego Ojca Swietego takim pozostanie w sercu mym...\" Danuta Niewiadomska 🖐️🌻👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam biesiadniczki. Słopniczański wiatr dziś hula – po dolinach i po górach. Ciepłem chłoszcze, czapki strąca w zachodzącym słońcu. Gdym zobaczył Dzielec w dali, to myślałem, że się pali pałac, złotem migocący w zachodzącym słońcu. Płomień buchnął nad powały, złote iskry wzlatywały, a nie czuło się gorąca o zachodzie słońca. Halny nieco ciszej wieje krwawą łuną nad wierzeje, a krzyż – srebrny! Cudem trąca o zachodzie słońca. Karmin, złota zwały duże, Zieleń w czerni, brąz w purpurze... Ołowiany fiolet wokół. Łososina w mroku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzien dobry 🖐️ Biesiado👄 Witam GRABKU ❤️ , ORZECH i dziekuje za piekne wiersze! JODELKO❤️ dziekujemy za piekne wspomienia o naszym Papiezu Janie Pawle II. Ptaszki za oknem tak pieknie spiewaja ale ........... gdzie ta wiosna? U mnie dzis zimno pochmurno i czasami deszczyk popada. No tak mamy kwiecien.............. \" kwiecien plecien bo przeplata troche zimy troche lata\" :D Pozdrawiam i zycze sloneczka w serduszkach!🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻 TESKNOTA ZA WIOSNA 🌻 Już tyle razy słońce wracało I blaskiem swoim dzień szczyci; A memu światłu cóż to się stało, Że mi dotychczas nie świéci? Już się i zboże do góry wzbiło, I ledwie nie kłos chce wydać; Całe się pole zazieleniło; Mojej pszenicy nie widać! Już słowik w sadzie zaczął swe pieśni, Gaj mu się cały odzywa. Kłócą powietrze ptaszkowie leśni; A mój mi ptaszek nie śpiewa! Już tyle kwiatów ziemia wydała Po onegdajszej powodzi; W różne się barwy łąka przybrała; A mój mi kwiatek nie schodzi! O wiosno! Pókiż będę cię prosił, Gospodarz zewsząd stroskany? Jużem dość ziemię łzami urosił: Wróć mi urodzaj kochany! 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ WITAJCIE KOCHANE DRZEWKA____________JARZEBINKO,ORZECH i GRABKU🖐️ Wczoraj zupelnie umknal mi ten piekny wiersz! Jak moglam go nie zamiescic na BIESIADZIE? Uwielbiam go!!!!!!!!!!!!! Nadrabiam moje zaniedbanie :D U mnie od jest baaaaaaardzo slonecznie.Czuje wiosne,,,,ona juz u nas na dobre zagoscila.Chce mi sie zyc!! W weekend wyruszam nad moje jeziorko,,,, Do Sosny Polskiej Gdzie winnice, gdzie wonne pomarancze rosna, Ty , domowy moj prostaku, zakopianska sosno; Od matki i siostr oderwana rodu. Stoisz sieroto posrod cudzego ogrodu. Jakze milym jestes gosciem memu oku, Bowiem oboje doswiadczamy jednego wyroku. I mnie takze przeniosla pielgrzymka daleka. I mnie w cudzej ziemi czas zycia ucieka. Czemus, choc cie starania cudze otoczyly, Nie rozwinela wzrostu, utracila sily? Masz tu wczesniej i slonce i rosy wiosniane, A przeciez twe galazki bledna poschylane. Wiedniesz, Usychasz smutna wsrod kwietnej plaszczyzny. I nie ma dla ciebie zycia, bo nie ma Ojczyzny! Drzewo wierne! Nie zniesiesz wygnania, tesknoty; Jeszcze troche jesiennej i zimowej sloty A padniesz martwa! Obca ziemia, Cie pogrzebie, Drzewo moje! Czy bede szczesliwszy od Ciebie? 1985 rok Jan Pawel II Papiez /sosna zostala przywieziona i ofiarowana Ojcu Swietemu, przez pielgrzymke Gorali i posadzona w Ogrodach Watykanskich, gdzie uschla/ Pozdrawiam WAS bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zjada literki,,,,:D Od dwoch dni mamy piekna sloneczna pogode!! Jest tak radosnie na dworze,,,i w moim sercu!! Wysylam WAM promyki sloneczne❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ćwiczenie prany słońca. Od najdawniejszych lat ludzkość interesowała się energią słońca. Do przejęcia sił słonecznych służą zatem od dawien dawna pewne praktyki kultów słońca. Bardzo prostym i łatwym do wykonania jest ćwiczenie wessania prany słońca: - postawa stojąca - głowa wysoko podniesiona ale nie przegięta do tyłu - nogi lekko rozstawione - mięśnie rozluźnione - spojrzenie zwrócone do słońca - trzy głębokie oddechy, zaczynać wydechem - wdech i równoczesne podniesienie w górę ramion w dużych zewnętrznych łukach nad głową - ręce zwinięte lekko w pięść - wstrzymanie oddechu i przejście w pozycję na wielki palec - ręce przy zamkniętych palcach otworzyć w formie szalki ku przodowi, tak aby promienie słońca trafiały na dłonie - łokcie nieco zgiąć - odległość rąk między sobą około 70 cm - głowę lekko pochylić ku tyłowi Poszczególne fazy przeprowadzać w miarę możliwości równocześnie, kilka sekund trwać swobodnie ze wstrzymanym oddechem i świadomie wchłaniać w siebie energię słoneczną całą powierzchnią ciała, a szczególnie końcami palców i dłoni. Kończąc, ręce znów lekko zacisnąć i przejść, podając ramiona w tył bocznymi łukami do postawy wyjściowej. Równocześnie, przejście z pozycji na wielkich palcach, oraz wyzwalający wdech przez lekko otwarte usta – całość powtórzyć 20 razy. Najlepszym czasem do wykonywania ćwiczenia jest wschód słońca i w jego zenicie, przy czystym niebie. Chmurne powietrze zmniejsza wysyłanie przez słonce wibracje energii, prany. Celem jest naładowanie każdej komórki, każdego organu i całego ciała wielką siłą witalną słońca. Nastawiamy się duchowo na świadome wysysanie i magazynowanie sił światła, połączone z radośnie wdzięcznym uczuciem i pragnieniem wejścia w coraz bardziej wyczuwalny kontakt z duchowym centrum naszych macierzystych gwiazd. Ćwiczenie należy przeprowadzić w ubraniu luźnym, nie uciskającym w stanie pełnej harmonii ducha, przy sprzyjających okolicznościach, na świeżym powietrzu lub przy szeroko otwartym oknie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Królowa Ameryki____OPRAH WINFREY ________________________Alek Rogoziński Gwiazdy ją kochają, politycy boją się jej ciętego języka. 54-letnia Oprah Winfrey ma większy wpływ na amerykańską opinię publiczną niż sam prezydent. I jest od niego bogatsza! Rodzice Winfrey wybrali dla niej imię Orpah, zaczerpnięte z Księgi Rut Starego Testamentu. Ale urzędnik rejestrujący noworodki pomylił się i w dokumentach pojawiło się imię Oprah. Nikt tego błędu nie skorygował. Córka ubogich czarnoskórych nastolatków, wychowująca się w slumsach, została najbogatszą i najbardziej wpływową kobietą mediów. Jak to możliwe? Odpowiedź na to pytanie warta jest ponad 2,5 miliarda dolarów. Na tyle bowiem wycenia się majątek Oprah. Przyszła niekoronowana królowa Ameryki urodziła się w miejscowości o swojsko brzmiącej nazwie Kosciuszko w stanie Missisipi. Jej rodzice nie ukrywali, że pojawienie się Oprah na świecie było zwykłą „wpadką”. Szybko się też rozstali. Kilka tygodni przed narodzinami Oprah jej ojciec wstąpił do armii. Pierwsze lata życia dziewczynka spędziła pod opieką mamy i babci. O ile jej mama Vernita Lee, zarabiająca na życie sprzątaniem mieszkań, nawet nie próbowała udawać, że przejmuje się losami córki, o tyle babcia Hattie Mae nauczyła wnuczkę czytać, zanim skończyła trzeci rok życia i zapisała ją do chóru w lokalnym kościele. Mimo to daleko jej było do ideału kochającej babuni, zwłaszcza że jej ulubionym środkiem wychowawczym był... pejcz. Biła nim wnuczkę, ilekroć ta pomyliła się w recytowaniu wersetów biblijnych albo nie stosowała się dokładnie do wydawanych jej poleceń. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdy Oprah miała sześć lat, jej matka podjęła decyzję o przeprowadzce do Milwaukee, gdzie dostała ofertę pracy. Zatrzymały się u krewnych w centrum czarnego getta – miejscu, gdzie kradzieże, rozboje i strzelaniny były czymś tak powszechnym, jak codzienne dostarczanie porannej prasy. Mama Oprah nadal wychodziła z założenia, że dawanie małej dwa razy dziennie posiłku wyczerpuje jej rodzicielskie obowiązki. Dziewczynką zainteresowali się za to inni krewni... Po przeszło trzydziestu latach od tamtego czasu, w jednym ze swoich programów Oprah zdobyła się na wyznanie, które wstrząsnęło Ameryką. Zdradziła, że jako dziewięciolatka została zgwałcona, a następnie przez kilka lat była molestowana seksualnie przez swojego wujka oraz jego kolegów. Przyznała także, że wagarowała, uciekała z domu, żyła na ulicy i że w wieku 14 lat urodziła dziecko, które zmarło tuż po porodzie. Kiedy wróciła ze szpitala do domu, mama spakowała jej rzeczy i pierwszym autobusem odesłała ją do Nashville, do ojca. Vernon Winfrey, fryzjer, wyniósł z wojska zamiłowanie do dyscypliny. Szybko wpoił je także córce. Oprah pojęła, że może wywalczyć u ojca wiele pod jednym warunkiem – ma być wzorową uczennicą. W liceum szybko stała się prymuską. Udało jej się nawet wygrać kilka konkursów aktorskich i literackich i tym samym zdobyć stypendium pokrywające koszty studiów na Uniwersytecie Tennessee. W tamtych czasach Oprah wiele osiągnęła także dzięki swojej urodzie. W 1972 roku zdobyła tytuł Czarnej Miss Piękności Tennessee i została zasypana propozycjami pracy modelki. Chodzenie po wybiegu jednak jej nie interesowało. Oprah miała inny pomysł na karierę. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwszą pracę w mediach – praktyki w lokalnej stacji radiowej w Nashville – Oprah zdobyła jako licealistka. Potem w wieku 19 lat dostała posadę prezenterki wiadomości w popularnej w Neshville stacji telewizyjnej WTVF. Była najmłodszą i pierwszą ciemnoskórą dziewczyną, której udało się zdobyć to stanowisko. W 1984 roku Oprah podpisała kontrakt z telewizją WLS z Chicago. Dostała zadanie, by uratować podupadający poranny talk show. Kiedy 2 stycznia 1984 roku po raz pierwszy powiedziała: „Ameryko, witam w programie »A.M. Chicago«!”, oglądała ją garstka ludzi. W ciągu pół roku program przeskoczył w rankingach oglądalności z ostatniego na pierwsze miejsce. Okazało się, że Oprah czuje się w talk show jak ryba w wodzie – doskonale wyczuwa publiczność, jest pomysłowa, dowcipna i co najważniejsze – potrafi „otworzyć” swoich gości. Po kolejnych sześciu miesiącach audycja została przemianowana na „The Oprah Winfrey Show”, a jej gospodyni stała się większą gwiazdą niż zapraszani przez nią goście – ludzie estrady, kina i świata polityki. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
„Recepta Oprah na sukces jest prosta: być sobą. Kiedy coś ją wzruszy, nie wstydzi się płakać przed kamerą. Gdy jest zdenerwowana, krzyczy i tupie nogą. A jej śmiech jest najbardziej szczerym wyrazem ekspresji, jaki kiedykolwiek gościł w telewizji” – napisał recenzent magazynu „Time”, analizując fenomen Winfrey. O sukcesie show Oprah przesądziła jednak nie tylko jej szczerość, ale i odwaga. Winfrey konsekwentnie łamała każde tabu Ameryki. Dzięki niej organizacje gejowskie i antyrasistowskie wyszły z podziemia i zaistniały w telewizji, a o takich tematach, jak aborcja, molestowanie seksualne czy przemoc w rodzinie, zaczęto mówić otwarcie. Każda audycja zaskakuje i szokuje. To w jej programach gwiazdy przyznawały się do uzależnień od narkotyków (Joaquin Phoenix), zwierzały się, że podobnie jak Winfrey były molestowane (Sally Field), czy tłumaczyły z kontrowersyjnych decyzji. Nie ma w Stanach człowieka, który nie liczyłby się z popularnością Oprah. Tylko ją w 1993 roku wpuścił do swojej rezydencji Michael Jackson (audycję Oprah obejrzała wtedy rekordowa widownia – 100 milionów osób!). Jej pierwszej swoje dzieci pokazały obsesyjnie strzegące swej prywatności Celine Dion i Julia Roberts. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oprah jest nie tylko prezenterką, ale i kobietą biznesu. Jest współwłaścicielką magazynu „O, The Oprah Magazine”, stacji radiowej oraz... własnego talk show, który od 15 lat produkuje założona przez nią firma. W 2009 roku ruszy telewizja OWN (Oprah Winfrey Network). Docierać będzie drogą kablową do ponad 200 mln ludzi w USA. Poza tym pieniądze gwiazdy ulokowane są w tysiącach inwestycji. Dużą część dochodów Oprah przeznacza na cele dobroczynne. Jej ostatnim osiągnięciem jest szkoła dla dziewcząt w RPA. Nauka w niej jest bezpłatna. Złośliwi twierdzą, że Oprah obsesyjnie powiększa swoje medialne imperium, bo nie ma życia prywatnego. I w dużej mierze mają rację. Od 1986 roku związana (także w interesach) z Stedmanem Grahamem zarzekała się, że jej życie uczuciowe jest szczęśliwe i poukładane, nawet mimo braku „papierka” formalizującego jej związek. W zeszłym roku rozstała się jednak z Grahamem, a majątek zapisała w testamencie organizacjom charytatywnym oraz... swoim pieskom. „Miłość bywa przeceniana. A prawdziwa zdarza się rzadko. Wolę przyjaźń. Trwa dłużej i nie jest podszyta walką o dominację” – stwierdziła w jednym z wywiadów. Czyżby faktycznie jej życie uczuciowe było, jak plotkowano, przez te wszystkie lata pustynią? cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fascynujący jest wpływ, jaki Oprah wywiera na widzów. Gdy w 1996 roku przedstawiła w swoim programie nową pozycję – „Klub książkowy”, w której polecała publikacje warte lektury (zarówno nowości, jak i klasykę), sprzedaż omawianych przez nią książek wzrastała z miejsca nawet o kilkaset procent! Oprah została nazwana wtedy przez prasę „kobietą, która (ponownie) nauczyła Amerykę czytać”. Rok później w czasie show o chorobie szalonych krów Winfrey oświadczyła, że „nigdy więcej nie zje hamburgera”. Sprzedaż wołowiny spadła po programie tak bardzo, że hodowcy bydła z Teksasu złożyli przeciw prezenterce pozew do sądu. Ten oddalił zarzuty, jednak afera została rozdmuchana (w dużej mierze przez samą Oprah), tak aby każdemu obywatelowi Ameryki utrwaliło się raz na zawsze, że jedno słowo Oprah może przesądzić o losach każdego – nawet niewinnych krów. /Party/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drogie drzewka👄 Opowiadam dowcipy,ktore dzisiaj uslyszalam :D W kawiarni spotykaja sie przyjaciele:Amerykanin i Rosjanin.Obaj opowiadaja,jak im sie wiedzie. Amerykanin mowi: -No,oprocz tego wszystkiego,co ci mowilem,to mam jeszcze 3 samochody. -Po co ci az 3 samochody? -Jednym jezdze do pracy,drugi ma zona na zakupy,a trzecim jezdzimy do przyjaciol.A ty ile masz samochodow? -Dwa. -Czemu tylko dwa?-pyta Amerykanin. -Jednym zona jezdzi na zakupy,drugim ja do pracy. -No,a do przyjaciol? -Do przyjaciol to my czolgiem. Kobieta potracila przechodnia,zatrzymala samochod i przez otwarte okno krzyczy w jego kierunku: -Uwazaj pan na drugi raz! -A co bedzie pani cofac? Zycze milego wieczoru 🖐️🌻👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BIESIADO lubię Cię
Pociecha jest jak balsam na głęboką ranę, jak oaza w bezbrzeżnej pustyni i jak chłodna dłoń na twojej rozpalonej skroni. Pociecha jest jak przyjazna twarz w pobliżu, obecność kogoś, kto rozumie twoje łzy, przysłuchuje się twojemu utrudzonemu sercu, a w smutku i nieszczęściu pozostaje przy tobie i pomaga zobaczyć światło gwiazd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam biesiadniczki. Prezydent. Jest prezydnet? Jest ktoś powie!!!! Ale czy go mamy w głowie? Czy my onim pamiętamy? Nawet jak coś pochrzani? Ale o co chodzi Tobie człowieku? Pytasz nas jakbyśmy żyli w średniowieczu. Pytam bo chce wiedzieć. Czy ty wiesz co robisz? Więc zanim postawisz krzyżyk to się zastanów co robisz. Skreślasz bo musisz, czy chcesz? Więc głeboko zastanow się czy wszystko jest ok? Bo jak przyjdzie ta godzina. Ta godzina oczekiwna polecą łzy, ale tez niektórzy zegną kolana. Takze zastanów się, nie raz nie dwa, nie trzy. Bo to będzie trwało więcej niż parę chwil. Także pamietaj z tego wiersza, żeby zawsze skreślac tych gości z ktorymi dobrze Tobie by było do starości!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Politycy . Mam już tyle lat I poznaję ciągle świat Co się u nas w kraju dzieje Z czego się tu każdy śmieje. Z tych rządzących co źle rządzą Z naszych posłów co wciąż błądzą Z partii w partii i partyjnych Z naszych wypraw dziś misyjnych. Po co partii do rządzenia Tyle posłów do karmienia Stół niech będzie kwadratowy By rządziły inne głowy. Wciąż wybory, wybieranie I robienie ludzi w banie ludzie idą, wybierają Inni nowe stołki mają. O te stołki jest dziś wojna Jak ta krowa co jest dojna tylko doić i brać sobie Zanim się ktoś o tym dowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ KOCHANE DRZEWKA_______________witajcie🖐️ JARZEBINKO kochana___________a co CIEBIE tak malutko?❤️ Opinie dzieci na temat miłości Jaki jest pewny sposób, żeby ktoś się w Tobie zakochał? - \"Powiedz mu, że jesteś właścicielką sieci cukierni.\" (Dagmarka, lat 6) - \"Poruszaj biodrami i licz na szczęście.\" (Kamilka, lat 9) - \"Wykrzycz, że ją kochasz z całej siły... i nie przejmuj się, jeśli jej rodzice stoją obok.\" (Mareczek, lat 8) - \"Nie noś pachnących, zielonych tenisówek. Może zwrócisz na siebie uwagę, ale to nie to samo co miłość.\" (Adas, lat 9) - \"Jednym ze sposobów jest zaproszenie dziewczyny gdzieś na jedzenie. Upewnij się, że jest to coś, co ona lubi jeść. W moim przypadku zazwyczaj działają frytki.\" (Bartek, lat 9) Po czym poznać, że dwóch dorosłych w restauracji jest w sobie zakochanych? - \"Trzeba zobaczyć kto płaci za rachunek. Po tym najłatwiej.\" (Bartuś, lat 9) - \"Zakochani będą sobie patrzeć w oczy i wystygnie im jedzenie. Inni ludzie w restauracji będą woleli jeść ciepłe.\" (Michaś, lat 9) - \"Romantyczni dorośli z reguły ładnie się ubierają. Jeśli mają na sobie dżinsy to albo się nie kochają albo właśnie ze sobą zerwali...\" (Sandra,lat 9) - \"Zobacz czy facet ma szminkę na twarzy.\" (Zuzia, lat 7) - \"Jeśli zamówią ten płonący deser. On jest jak ich serca - płonie i dlatego go zamawiają.\" (Krysia, lat 9) Jak wymyślono całowanie? - \"Ja wiem jak to było... Jak całujesz to jest Ci cieplej, a wtedy nie było kaloryferów.\" (Zosia, lat 8) Jak można nauczyć się dobrze całować? - \"Możesz poćwiczyć na Barbie lub Kenie.\" (Zuzia, lat 7) - \"Nie można - to robi się samo jak tylko masz się pocałować.\" (Boguś, lat 7) - \"Trzeba oglądać dużo seriali w telewizji.\" (Sandra, lat 9) Kiedy można kogoś pocałować? - \"Kiedy jest bogaty.\" (Zuzia, lat 7) - \"Nigdy nie wolno całować chłopaka! Oni są zawsze brudni - dlatego ja przestałam to robić.\" (Gosia, lat 7) - \"Jeśli to jest Twoja mama, możesz ją całować kiedy chcesz. Ale jeśli jest to obca osoba, to musisz poprosić o pozwolenie.\" (Robert, lat 6) - \"Ja to widzę tak: Całowanie się jest ok jeśli to lubisz. Ale nie wolno nikogo do tego zmuszać, bo to wolny kraj... Tak słyszałem...\" (Andrzejek, lat 8) - \"Nigdy nie powinieneś całować dziewczyny zanim nie masz wystarczająco pieniędzy, żeby kupić jej duży pierścionek i video, ponieważ ona na pewno będzie chciała mieć kasetę z waszego wesela.\" (Mateusz, lat 10) Jak ważna jest miłość? - \"Bardzo ważna! Prawie tak ważna jak piłka nożna!\" (Bartuś, lat 9) Dlaczego zakochani trzymają się za ręce? - \"Oni nie chcą, żeby spadły im obrączki i dlatego się tak mocno trzymają, bo dużo za nie zapłacili...\" (Gosia, lat 7) Kiedy jest najlepszy czas, aby się ożenić? \"Kiedy tylko skończę przedszkole, zamierzam znaleźć sobie żonę.\" (Tomek,lat 5) Co ludzie robią na randkach? - \"Na pierwszej randce ludzie zazwyczaj mówią sobie kłamstwa, i są one tak ciekawe, że umawiają się na drugą randkę.\" (Michał, lat 9) Dlaczego miłość przytrafia się właśnie tym dwóm określonym osobom? - \"Nikt nie wie tego na pewno, ale słyszałem, że to ma coś wspólnego z tym, jak pachniesz. To dlatego perfumy i dezodoranty są popularne.\" (Janek, lat 9) Do czego podobna jest miłość? \"To jest jak lawina, kiedy musisz uciekać, by ratować swe życie.\" (Marcin, lat 9) Jaką rolę w miłości odgrywa wygląd? \"Jeśli chcesz być kochany przez kogoś, kto nie jest z twojej rodziny, to bycie pięknym nie jest takie trudne.\" (Asia, lat 8) \"To nie zawsze jest kwestia wyglądu. Spójrz na mnie, jestem przystojny jak nikt, a jeszcze nie znalazłem nikogo, kto chciałby się ze mną ożenić.\" (Michał, lat 7) - \"Piękno jest powierzchowne i krótkotrwałe. Dlatego lepiej być bogatym, bo majątek trwa dłużej.\" (Małgosia, lat 9) Sekretne opinie na temat miłości - \"Ja jestem za miłością, dopóki nie przytrafia się ona kiedy w telewizji są kreskówki.\" (Anita, lat 6) - \"Miłość znajdzie cię nawet wtedy, kiedy próbujesz się przed nią schować. Ja próbuję się przed nią ukryć odkąd skończyłem 5 lat, ale dziewczyny nie przestają mnie podrywać.\" (Robert, lat 8) Konieczne uzdolnienia do stworzenia udanego związku - \"Jedno z was musi umieć wypisać czek, dlatego, że kiedy bardzo się kochacie, to musicie płacić duże rachunki.\" (Ewa, lat 8) Co myślą ludzie, kiedy mówią \"kocham cię\"? - \"Taka osoba myśli: \'No, ja naprawdę go kocham. Ale mam nadzieję, że przynajmniej raz dziennie bierze prysznic\'.\" (Ewelina, lat 9) Jak sprawić, by miłość przetrwała? - \"Większość czasu spędzaj na kochaniu, zamiast na pracy.\" (Tomek, lat 7) - \"Dobrze się całuj. Dzięki temu może twoja żona zapomni, że nigdy nie wynosisz śmieci.\" (Patryk, lat 8) Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
______________________ Katarynka__________________________ Na ulicy Miodowej co dzień około południa można było spotkać jegomościa w pewnym wieku, który chodził z placu Krasińskich ku ulicy Senatorskiej. Latem nosił on wykwintne, ciemnogranatowe palto, popielate spodnie od pierwszorzędnego krawca, buty połyskujące jak zwierciadła - i - nieco wyszarzany cylinder. Jegomość miał twarz rumianą, szpakowate faworyty i siwe, łagodne oczy. Chodził pochylony, trzymając ręce w kieszeniach W dzień pogodny nosił pod pachą laskę, w pochmurny - dźwigał jedwabny parasol angielski. Był zawsze głęboko zamyślony i posuwał się z wolna Około Kapucynów dotykał pobożnie ręką kapelusza i przechodził na drugą stronę ulicy, ażeby zobaczyć u Pika jak stoi barometr i termometr, potem znowu zawracał na prawy chodnik, zatrzymywał się przed wystawą Mieczkowskiego, oglądał fotografie Modrzejewskiej - i szedł dalej. W drodze ustępował każdemu, a potrącony uśmiechał się życzliwie. Jeżeli kiedy spostrzegał ładną kobietę, zakładał binokle, aby przypatrzeć się jej. Ale że robił to flegmatycznie, więc zwykle spotykał go zawód. Ten jegomość był to - pan Tomasz. Pan Tomasz trzydzieści lat chodził ulicą Miodową i nieraz myślał, że się na niej wiele rzeczy zmieniło. Toż samo ulica Miodowa pomyśleć by mogła o nim. Gdy był jeszcze obrońcą, biegał tak prędko, że nie uciekłaby przed nim żadna szwaczka wracająca z magazynu do domu Był wesoły, rozmowny, trzymał się prosto, miał czuprynę i nosił wąsy zakręcone ostro do góry Już wówczas sztuki piękne robiły na nim wrażenie, ale czasu im nie poświęcał, bo szalał - za kobietami. Co prawda, miał do nich szczęście i nieustannie był swatany. Ale cóż z tego, kiedy pan Tomasz nie mógł nigdy znaleźć ani jednej chwili na oświadczyny będąc zajęty jeżeli nie praktyką, to - schadzkami. Od Frani szedł do sądu, z sądu biegł do Zosi, którą nad wieczorem opuszczał, ażeby z Józią i Filką zjeść kolacją. cdn.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gdy został mecenasem, czoło, skutkiem natężonej pracy umysłowej, urosło mu aż do ciemienia, a na wąsach pokazało się kilka srebrnych włosów. Pan Tomasz pozbył się już wówczas młodzieńczej gorączki, miał majątek i ustaloną opinią znawcy sztuk pięknych. A że kobiety wciąż kochał, więc począł myśleć o małżeństwie. Najął nawet mieszkanie z sześciu pokojów złożone, urządził w nim na własny koszt posadzki, sprawił obicia, piękne meble - i szukał żony. Ale człowiekowi dojrzałemu trudno zrobić wybór. Ta była za młoda, a tamtą uwielbiał już zbyt długo. Trzecia miała wdzięki i wiek właściwy, ale nieodpowiedni temperament, a czwarta posiadała wdzięki, wiek i temperament należyty, ale nie czekając na oświadczyny mecenasa wyszła za doktora. Pan Tomasz jednak nie martwił się, ponieważ panien me brakło. Ekwipował się powoli, coraz usilniej dbając o to, ażeby każdy szczegół jego mieszkania posiadał wartość artystyczną. Zmieniał meble, przestawiał zwierciadła, kupował obrazy. Nareszcie porządki jego stały się sławne. Sam me wiedząc kiedy, stworzył u siebie galerią sztuk pięknych, którą coraz liczniej odwiedzali ciekawi. Że zaś był gościnny, przyjęcia robił świetne i utrzymywał stosunki z muzykami, więc nieznacznie zorganizowały się u mego wieczory koncertowe, które nawet damy zaszczycały swoją obecnością. Pan Tomasz był wszystkim rad, a widząc w zwierciadłach, że czoło przerosło mu już ciemię, i sięga w tył do białego jak śnieg kołnierzyka, coraz częściej przypominał sobie, że bądź co bądź trzeba się ożenić. Tym bardziej, że dla kobiet wciąż czuł życzliwość. Raz, kiedy przyjmował liczniejsze niż zwykle towarzystwo, jedna z młodych pan rozejrzawszv się po salonach zawołała: - Co za obrazy! A jakie gładkie posadzki! Żona pana mecenasa będzie bardzo szczęśliwa. - Jeżeli do szczęścia wystarczą jej gładkie posadzki - odezwał się na to półgłosem serdeczny przyjaciel mecenasa. W salonie zrobiło się bardzo wesoło. Pan Tomasz także uśmiechnął się, ale od tej pory, gdy mu kto wspomniał o małżeństwie, machał niedbale ręką, mówiąc: cdn.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Iii!... W tych czasach ogolił wąsy i zapuścił faworyty. O kobietach wyrażał się zawsze z szacunkiem, a dla ich wad okazywał dużą wyrozumiałość. Nie spodziewając się niczego od świata, bo już i praktykę porzucił, mecenas całe spokojne uczucie swoje skierował do sztuki. Piękny obraz, dobry koncert, nowe przedstawienie teatralne były jakby wiorstowymi słupami na drodze jego życia. Nie zapalał się on, nie unosił, ale - smakował. Na koncertach wybierał miejsca odległe od estrady, ażeby słuchać muzyki me słysząc hałasów i nie widząc artystów. Gdy szedł do teatru, obeznawał się wprzódy z utworem dramatycznym, ażeby bez gorączkowej ciekawości śledzić grę aktorów. Obrazy oglądał wówczas, gdy było najmniej widzów, i spędzał w galerii całe godziny. Jeżeli podobało mu się coś, mówił: - Wiecie, państwo, że to jest wcale ładne. Należał do tych niewielu, którzy najpierwej poznają się na talencie. Ale utworów miernych nigdy nie potępiał. - Czekajcie, może się jeszcze wyrobi! - mówił, gdy inni ganili artystę. I tak zawsze był pobłażliwy dla niedoskonałości ludzkiej, a o występkach nie rozmawiał. Na nieszczęście, żaden śmiertelnik nie jest wolny od jakiegoś dziwactwa, a pan Tomasz miał także swoje. Oto - nienawidził kataryniarzy i katarynek. Gdy mecenas usłyszał na ulicy katarynkę, przyśpieszał kroku i na parę godzin tracił humor. On, człowiek spokojny - zapalał się, jak był cichy - krzyczał, a jak był łagodny - wpadał w gniew na pierwszy odgłos katarynkowych dźwięków. Z tej swojej słabości nie robił przed nikim tajemnicy, nawet tłomaczył się. - Muzyka - mówił wzburzony - stanowi najsubtelniejsze ciało ducha, w katarynce zaś duch ten przeradza się w funkcją machiny i narzędzie rozboju. Bo kataryniarze są po prostu rabusie! Zresztą - dodawał - katarynka rozdrażnia mnie, a ja mam tylko jedno życie, którego mi nie wypada trwonić na słuchanie obrzydliwej muzyki. Ktoś złośliwy, wiedząc o wstręcie mecenasa do grających machin, wymyślił niesmaczny zań - i... wysłał mu pod okna dwu kataryniarzy. Pan Tomasz zachorował z gniewu, a następnie odkrywszy sprawcę wyzwał go na pojedynek. Aż sąd honorowy trzeba było zwoływać dla zapobieżenia rozlewowi krwi o rzecz tak małą na pozór. cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dom, w którym mecenas mieszkał, przechodził kilka razy z rąk do rąk. Rozumie się, że każdy nowy właściciel uważał za obowiązek podwyższać wszystkim komorne, a najpierwej panu Tomaszowi. Mecenas z rezygnacją płacił podwyżkę, ale pod tym warunkiem wyraźnie zapisanym w umowie, że katarynki grywać w domu nie będą. Niezależnie od kontraktowych zastrzeżeń pan Tomasz wzywał do siebie każdego nowego stróża i przeprowadzał z nim taką mniej więcej rozmowę: - Słuchaj no, kochanku... A jak ci na imię?... - Kazimierz, proszę pana. - Słuchajże, Kazimierzu! Ile razy wrócę do domu późno, a ty otworzysz mi bramę, dostaniesz dwadzieścia groszy. Rozumiesz?... - Rozumiem, wielmożny panie. - A oprócz tego będziesz brał ode mnie dziesięć złotych na miesiąc, ale wiesz za co?... - Nie mogę wiedzieć, jaśnie panie - odpowiedział wzruszony stróż. - Za to, ażebyś na podwórze nigdy nie wpuszczał katarynek. Rozumiesz?... - Rozumiem, jaśnie wielmożny panie. Lokal mecenasa składał się z dwu części. Cztery większe pokoje miały okna od ulicy, dwa mniejsze - od podwórza. Paradna połowa mieszkania przeznaczona była dla gości. W niej odbywały się rauty, przyjmowani byli interesanci i stawali krewni albo znajomi mecenasa ze wsi. Sam pan Tomasz ukazywał się tu rzadko i tylko dla sprawdzenia, czy wywoskowano posadzki, czy starto kurz i nie uszkodzono mebli. Całe zaś dnie, o ile nie przepędzał ich za domem, przesiadywał w gabinecie od podwórza. Tam czytywał książki, pisywał listy albo przeglądał dokumenta znajomych, którzy prosili go o radę. A gdy nie chciał forsować wzroku, siadał na fotelu naprzeciw okna i zapaliwszy cygaro zatapiał się w rozmyślaniach. Wiedział on, że myślenie jest ważną funkcją życiową, której nie powinien lekceważyć człowiek dbający o zdrowie. Z drugiej strony podwórza, wprost okien pana Tomasza, znajdował się lokal, wynajmowany osobom mniej zamożnym. Długi czas mieszkał tu stary urzędnik sądowy, który spadłszy z etatu przeniósł się na Pragę. Po nim najął pokoiki krawiec; lecz że ten lubił niekiedy upijać się i hałasować, więc wymówiono mu mieszkanie. Później sprowadziła się tu jakaś emerytka, wiecznie kłócąca się ze swoją sługą. Ale od św. Jana staruszkę, już bardzo zgrzybiałą i wcale zasobną, pomimo jej kłótliwego usposobienia wzięli na wieś krewni, a do lokalu sprowadziły się dwie panie z małą, może ośmioletnią dziewczynką. Kobiety utrzymywały się z pracy. Jedna szyła, druga wyrabiała pończochy i kaftaniki na maszynie. Młodszą z nich i przystojniejszą dziewczynka nazywała mamą, a starszej mówiła: pani. cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I u mecenasa, i u nowych lokatorów okna przez cały dzień były otwarte. Kiedy więc pan Tomasz usiadł na swoim fotelu, doskonale mógł widzieć, co się dzieje u jego sąsiadek. Były tam sprzęty ubogie. Na stołkach i krzesłach, na kanapie i na komodzie leżały tkaniny przeznaczone do szycia i kłębki bawełny na pończochy. Z rana kobiety same zamiatały mieszkanie, a około południa najemnica przynosiła im niezbyt obfity obiad. Zresztą każda z nich prawie nie odstępowała od swojej turkoczącej maszyny. Dziewczynka zwykle siedziała przy oknie. Było to dziecko z ciemnymi włosami i ładną twarzyczką, ale blade i jakieś nieruchawe. Czasami dziewczynka za pomocą dwu drutów wiązała pasek z bawełnianych nici. Niekiedy bawiła się lalką, którą ubierała i rozbierała powoli, jakby z trudnością. Czasami nie robiła nic, tylko siedząc w oknie przysłuchiwała się czemuś. Pan Tomasz nie widział nigdy, ażeby dziecię to śpiewało lub biegało po pokoju, nie widział nawet uśmiechu na bledziutkich ustach i nieruchomej twarzy. "Dziwne dziecko!" - mówił do siebie mecenas i począł przypatrywać się jej uważniej. Spostrzegł raz (było to w niedzielę), że matka dala jej mały bukiecik. Dziewczynka ożywiła się nieco. Rozkładała i układała kwiaty, całowała je. W końcu związała na powrót w bukiecik, włożyła go w szklankę wody i usiadłszy w swoim oknie rzekła: - Prawda, mamo, że tu jest smutno... Mecenas zgorszył się. Jak mogło być smutno w domu, w którym on od tylu lat miał dobry humor! Jednego dnia mecenas znalazł się w swoim gabinecie około czwartej. W tej godzinie słońce stało naprzeciw mieszkania jego sąsiadek, a świeciło i dogrzewało bardzo mocno. Pan Tomasz spojrzał na drugą stronę podwórza i widać zobaczył coś niezwykłego, gdyż z pośpiechem założył na nos binokle. Oto, co spostrzegł: Mizerna dziewczynka oparłszy głowę na ręku położyła się prawie na wznak w swoim oknie - i - szeroko otwartymi oczyma patrzyła prosto w słońce. Na jej twarzyczce, zwykle tak nieruchomej, grały teraz jakieś uczucia: niby radość, a niby żal... - Ona nie widzi! - szepnął mecenas opuszczając binokle. W tej chwili doświadczył kłucia w oczach na samą myśl, że ktoś może wpatrywać się w słońce, które ziało żywym ogniem. Istotnie, dziewczynka była niewidomą od dwu lat. W szóstym roku życia zachorowała na jakąś gorączkę; przez kilka tygodni była nieprzytomna, a następnie tak opadła z sil, że leżała jak martwa, nie poruszając się i nic nie mówiąc. Pojono ją winem i bulionami, więc stopniowo przychodziła do siebie. Ale pierwszego dnia, kiedy ją posadzono na poduszce, zapytała matki: cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
- Mamo, czy to jest noc?... - Nie, moje dziecko... A dlaczego ty tak mówisz? Ale dziewczynka nie odpowiedziała: spać się jej chciało. Tylko nazajutrz, gdy w południe przyszedł lekarz, spytała znowu: - Czy to jeszcze jest noc?... Wtedy zrozumiano, że dziewczynka nie widzi. Lekarz zbadał jej oczy i zaopiniował, że trzeba czekać. Ale chora im bardziej odzyskiwała siły, tym mocniej niepokoiła się swoim kalectwem... - Mamo, dlaczego ja mamy nie widzę?... - Bo tobie oczki zasłoniło. Ale to przejdzie. - Kiedy przejdzie?... - Niedługo. . - Może jutro, proszę mamy? - Za kilka dni, moja dziecino. - A jak przejdzie, to niech mi mama zaraz powie. Bo mi jest bardzo smutno!... Mijały dnie i tygodnie w ciągłym oczekiwaniu. Dziewczynka poczęła już wstawać z łóżeczka. Nauczyła się chodzić po pokoju omackiem; sama ubierała się i rozbierała powoli i ostrożnie. Ale wzrok nie wracał. Jednego razu. mówiła: - Prawda, mamo, że ja mam niebieską sukienkę?... - Nie, dziecko, masz popielatą. - Mama ją widzi? - Widzę, moje kochanie. - Tak jak i w dzień? - Tak. - Ja także będę widziała wszystko za kilka dni?... Nie, może za miesiąc... Ale ponieważ matka nie odpowiedziała jej nic, więc mówiła dalej: - Prawda, mamo, że na dworze ciągle jest dzień?... A w ogrodzie są drzewa, tak jak dawniej?... Czy do nas przychodzi ten biały kotek z czarnymi łapami?... Prawda, mamo, że ja widziałam siebie w lustrze?... Nie ma tu lustra?... Matka podaje jej lusterko. - Trzeba patrzeć tutaj, o tu, gdzie jest gładkie - mówiła dziewczynka przykładając lustro do twarzy. - Nic nie widzę! -rzekła. - Czy i mama nie widzi mnie w lusterku? - Widzę cię, moja ptaszyno. - Jakim sposobem?... - zawołała dziewczynka żałośnie. -Przecie jeżeli ja nie widzę siebie, to już w lustrze nie powinno być nic... A tamta, co jest w lustrze, czy ona mnie widzi, czy nie widzi?... Ale matka rozpłakała się i wybiegła z pokoju. cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najmilszym zajęciem kaleki było dotykać rękoma drobnych przedmiotów i poznawać je. Jednego dnia przyniosła jej matka lalkę porcelanową, ładnie ubraną, za rubla. Dziewczynka nie wypuszczała jej z rąk, dotykała jej noska, ust, oczu, pieściła się nią. Poszła spać bardzo późno wciąż myśląc o swej lalce, którą ułożyła w pudełku wysłanym watą. W nocy zbudził matkę szmer i szept. Zerwała się z pościeli, zapaliła świecę i zobaczyła w kąciku swoją córkę już ubraną i bawiącą się lalką. - Co ty robisz, dziecino? - zawołała. - Dlaczego nie śpisz? - Bo już przecie jest dzień, proszę mamy - odparła kaleka. Dla niej dzień i noc zlały się w jedno i trwały zawsze... Stopniowo pamięć wzrokowych wrażeń poczęła zacierać się w dziewczynce. Czerwona wiśnia stała się dla niej wiśnią gładką, okrągłą i miękką, błyszczący pieniądz był twardym i dźwięcznym krążkiem, na którym znajdowały się jakieś znaki w płaskorzeźbie. Wiedziała, że pokój jest większy od niej, dom większy od pokoju, ulica od domu. Ale wszystko to jakoś - skróciło się w jej wyobraźni. Uwaga jej skierowała się na zmysł dotyku, powonienia i słuchu. Jej twarz i ręce nabrały takiej wrażliwości, że zbliżywszy się do ściany czuła o kilka cali lekki chłód. Zjawiska odległe oddziaływały na nią tylko przez słuch. Przysłuchiwała się więc po całych dniach. Poznawała posuwisty chód stróża, który mówił piskliwym głosem i zamiatał podwórko. Wiedziała, kiedy jedzie z drzewem chłopski wózek drabiniasty, kiedy - dorożka, a kiedy - kary wywożące śmiecie. Najmniejszy szelest, zapach, oziębienie się albo rozgrzanie powietrza nie uszło jej uwagi. Z niepojętą bystrością pochwytywała drobne te zjawiska i wysnuwała z nich wnioski. Raz matka zawołała służącej. - Nie ma Janowej - rzekła kaleka siedząc jak zwykle w kąciku. - Poszła po wodę. - A skąd wiesz o tym? - zapytała zdziwiona matka. - Skąd?... Przecież wiem, że brała konewkę z kuchni, potem poszła na drugie podwórze i napompowała wody. A teraz rozmawia ze stróżem. Istotnie zza parkanu dolatywał szmer rozmowy dwu osób, ale tak niewyraźny, że tylko z wysiłkiem można go było usłyszeć. Lecz nawet rozszerzona sfera zmysłów niższych nie mogła kalece zastąpić wzroku. Dziewczynka uczuła brak wrażeń i zaczęła tęsknić. cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozwolono jej chodzić po całym domu i to ją nieco uspakajało. Wydeptała każdy kamień na podwórzu, dotknęła każdej rynny i beczki. Ale największą przyjemność robiły jej - podróże do dwu całkiem odmiennych światów: do piwnicy i na strych. W piwnicy powietrze było chłodne, ściany wilgotne. Przygłuszony turkot uliczny dolatywał z góry; inne odgłosy niknęły. To była noc dla ociemniałej. Na strychu zaś, szczególniej w okienku, działo się całkiem inaczej. Tam hałasu było więcej niż w pokoju. Kaleka słyszała turkot wozów z kilku ulic; tu skupiały się krzyki z całego domu. Twarz jej owiewał ciepły wiatr. Słyszała świergot ptaków, szczekanie psów i szelest drzew w sąsiednim ogrodzie. Tu był dla niej dzień... Nie dość na tym. Na strychu częściej niż w pokoju świeciło słońce, a gdy dziewczynka skierowała na nie przygasłe oczy, zdawało jej się, że coś widzi. W wyobraźni budziły się cienie kształtów i barw, ale takie niewyraźne i pierzchliwe, że nic przypomnieć sobie nie mogła... W tej właśnie epoce matka połączyła się ze swoją przyjaciółką ł przeniosła się do domu, w którym mieszkał pan Tomasz. Obie kobiety cieszyły się z nowego lokalu, ale dla niewidomej zmiana miejsca była prawdziwym nieszczęściem. Dziewczynka musiała siedzieć w pokoju. Na strych i do piwnicy nie wolno było chodzić. Nie słyszała ptaków ani drzew, a na podwórzu panowała straszna cisza. Nigdy tu nie wstępowali handlarze starzyzny ani druciarze, ani śmieciarki. Nie puszczano bab śpiewających pieśni pobożne ani dziada, który grał na klarnecie, ani kataryniarzy. Jedyną jej przyjemnością było wpatrywanie się w słońce, które przecie nie zawsze jednakowo świeciło i bardzo prędko kryło się za domami. Dziewczynka znowu poczęła tęsknić. Zmizerniała w ciągu kilku dni, a na jej twarzy ukazał się wyraz zniechęcenia i martwości, który tak dziwił pana Tomasza. Nie mogąc widzieć, kaleka chciała przynajmniej słuchać wciąż najrozmaitszych odgłosów. A w domu było cicho... - Biedne dziecko! - szeptał nieraz pan Tomasz przypatrując się smutnemu maleństwu. "Gdybym mógł dla niej co zrobić?" - myślał widząc, że dziecko jest coraz mizerniejsze i co dzień niknie. cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdarzyło się w tych czasach, że jeden z przyjaciół mecenasa miał proces i jak zwykle oddał mu do przejrzenia papiery z prośbą o radę. Wprawdzie pan Tomasz nie stawał już w sądach, ale jako doświadczony praktyk umiał wskazać najwłaściwszy kierunek akcji i wybranemu przez siebie adwokatowi udzielał pożytecznych objaśnień. Sprawa obecna była zawikłana. Pan Tomasz im więcej wczytywał się w papiery, tym bardziej zapalał się. W emerycie ocknął się adwokat. Nie wychodził już z mieszkania, nie sprawdzał, czy starto kurz w salonach, tylko zamknięty w swoim gabinecie, czytał dokumenta i notował. Wieczorem stary lokaj mecenasa przyszedł z codziennym raportem. Doniósł, że pani doktorowa wyjechała z dziećmi na letnie mieszkanie, że zepsuł się wodociąg, że odźwierny, Kazimierz, zrobił awanturę ze stójkowym i poszedł na tydzień - do kozy. Zapytał w końcu: czy pan mecenas nie zechce widzieć się z nowo przyjętym stróżem?... Ale mecenas, pochylony nad papierami, palił cygaro, puszczał kółka dymu, a na wiernego sługę nawet nie spojrzał. Na drugi dzień pan Tomasz jeszcze siedział nad aktami; około drugiej zjadł obiad i znowu siedział. Jego rumiana twarz i szpakowate faworyty na szafirowym tle pokojowego obicia przypominały "studia z natury". Matka ociemniałej dziewczynki i jej wspólniczka robiąca pończochy na maszynie podziwiały mecenasa i mówiły, że wygląda na czerstwego wdowca, który ma zwyczaj od rana do wieczora drzemać nad biurkiem. Tymczasem -mecenas, choć przymykał oczy, nie drzemał wcale, tylko rozmyślał nad sprawą. Obywatel X w roku 1872 zapisał swemu siostrzeńcowi folwark, a w roku 1875 - synowcowi kamienicę. Synowiec twierdził, że obywatel X był wariatem w roku 1872, a siostrzeniec dowodził, że X oszalał dopiero w roku 1875. Zaś mąż rodzonej siostry nieboszczyka składał nie ulegające wątpliwości świadectwa, że X i w roku 1872, i w 1875 działał jak obłąkany, a cały swój majątek jeszcze w roku 1869, czyli w epoce zupełnej świadomości, zapisał siostrze. Pana Tomasza proszono o zbadanie, kiedy naprawdę X był wariatem, a następnie o pogodzenie trzech powaśnionych stron, z których żadna nie chciała słuchać o ustępstwach. Gdy tak mecenas nurzał się w powikłanych kombinacjach, zdarzył się dziwny, trudny do pojęcia wypadek. Na podwórzu, pod samym oknem pana Tomasza odezwała się -katarynka!... Gdyby zmarły X wstał z grobu, odzyskał przytomność i wszedł do gabinetu, aby pomóc mecenasowi w rozwiązywaniu trudnych zagadnień, z pewnością pan Tomasz nie doznałby takiego uczucia jak teraz, gdy usłyszał katarynkę!... cdn....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×