Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

Przed klubem roiło się od młodzieży. Impreza nie rozkręciła się jeszcze na maxa, więc większość obecnych wietrzyła się na tarasie. Gdzie one są? – rozglądałem się na boki. Były. Stały we trzy, ubrane w kuse spódniczki i lśniące bluzki. Co za widok... - Hej! To co wchodzimy? – Sara przywitała się jako pierwsza i wskazała na drzwi. - Jasne! Zajęliśmy stolik przy wyjściu na taras, by było choć trochę świeżego powietrza i wskoczyliśmy na parkiet. Gdy DJ grał szybkie kawałki, tańczyliśmy w grupie. Po kilku hitach, w głośnikach rozległo się przyjemne brzmienie gitary. Moja ulubiona wolna piosenka. - Zatańczysz? – zapytałem Aldonę, czując, jak rośnie mi klucha w gardle. - Tak, to moja ulubiona nuta. – szepnęła i wtuliła się w moje ramiona. No proszę, mamy takie same upodobania muzyczne, to już coś. Gdy przyjaciele zobaczyli, jak bujamy się na parkiecie, zaproponowali to samo dziewczynom, które „odpoczywały” przy stoliku, w duchu czekając pewnie na propozycję. Tak nasze trzy piękne pary równo i spokojnie wirowały w rytm muzyki. Trwaj chwilo! – pomyślałem. Najchętniej nie wypuszczałbym Aldony z objęć. Gdy utwór się skończył, kręciło nam się w głowach. - Mam ochotę się przejść. – słyszałem, jak Sara zaproponowała spacer Arkowi. No tak, na tańcu się nie kończy. Delikatnie chwyciłem Aldonę za rękę i poprowadziłem ją w stronę wyjścia. Co robił Dawid z Mają, nie było dla mnie ważne. - Dokąd idziemy? – Aldona była zdziwiona. - Ciii... pokażę ci naprawdę piękne miejsce... – starałem się być tajemniczy. Zasłaniając jej oczy, prowadziłem cały czas do przodu. Miałem zamiar pokazać jej polankę nad jeziorem, na którą jeździłem z dziadkiem, kiedy byłem mały. Mogłem chociaż mieć gwarancję, że będziemy sami, to naprawdę ustronna okolica. - To był azyl mojego dzieciństwa. – powoli zsunąłem dłoń z jej oczu. - Ale pięknie... – rozejrzała się w koło, nasłuchując cykania świerszczy. - Usiądźmy. – zaproponowałem. Położyłem swoją kurtkę na trawie i usiedliśmy. Niebo było usiane tysiącami gwiazd. - Policzymy? – uśmiechnąłem się, zaglądając Aldonie głęboko w oczy. Odwzajemniła moje spojrzenie przez dłuższą chwilę, po czym rzekła: cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pewnie! Po pewnym czasie liczenie gwiazd nam się znudziło, wybraliśmy zgodnie tę najpiękniejszą. - Ode mnie dla ciebie. – pokazałem mieniący się na niebie punkt. - O nie, ode mnie dla ciebie! – zaczęliśmy się droczyć. Dla zabawy popchnęliśmy się na koc. Było dużo śmiechu, namiętne spojrzenia... w końcu nasze usta spotkały się w naszym pierwszym pocałunku... ale ona smakowała! Niewątpliwie byliśmy sobie przeznaczeni. - Ja się chyba zakochałam. – wyznała nieśmiało, gdy wracaliśmy na pole namiotowe. - Nie tylko ty. – objąłem ją ramieniem. Z miejsca naszego tymczasowego zameldowania biła łuna światła. Pali się, czy jak?! – przeszło mi przez myśl. - Witamy gołąbeczki! – czwórka przyjaciół powitała nas oklaskami. - Która jest godzina? – zdziwiłem się, widząc ognisko. - No, straciłeś poczucie czasu? – Dawid mrugnął okiem i wyciągnął komórkę. - Dwadzieścia po pierwszej. – odpowiedział. - Mogliście o tej godzinie rozpalić ognisko? – bałem się, że właściciel nie byłby zachwycony. - Tak, siadajcie. – Majka zakończyła naszą gadkę-szmatkę i podała dwa kije. Było naprawdę świetnie. Romantycznie i wesoło. Zauważyłem, że moi przyjaciele też zbliżyli się przez czas imprezy (lub innego zajęcia, nie było mnie przy nich) do dziewczyn. Kolejne dni to była sielanka. Trzy roześmiane pary (czyli my) niewątpliwie dodawały uroku Gorzelicom. Kilkakrotnie byliśmy zwycięzcami konkursów tańca na plaży, najbardziej charyzmatycznymi nastolatkami w turnusie... szkoda, że czas płynął tak nieubłaganie. Liczyło się tu i teraz. Nie przejmowaliśmy się przyszłością. Dziewczyny też były z Wrocławia, więc przejazd autobusem nie stanowił żadnego problemu. cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Postanowiliśmy, że ostatni dzień naszego pobytu nad jeziorem wszystkim zapadnie w pamięć. Przez tak krótki czas zżyliśmy się ze sobą. Nie tylko jako pary, ale także jako przyjaciele. Planowaliśmy zrobić coś szalonego. - Wy wymyślajcie, mi nic nie przychodzi do głowy. – Arek poddał się na samym początku naszych pertraktacji. - A wy dziewczyny, macie jakiś pomysł? – wspólnie szukaliśmy wyjścia, więc miałem nadzieję, że damska część naszego towarzystwa ma lepszą głowę do tych spraw. Podobnie jak my, pokręciły przecząco głowami. - Niech się dzieje, co chce. – olśniło Majkę. – Spontan to najlepsze rozwiązanie. Przyznaliśmy jej rację. Gdy się planuje, to i tak nic z tego nie wychodzi. Skończyliśmy naradę i udaliśmy się na plażę, żeby złapać ostatnie promienie słońca. Nadszedł w końcu tak długo oczekiwany przez nas wieczór. Nie trzymaliśmy się żadnych reguł. Poszliśmy wszyscy plażowe party. Tańczyliśmy jak dzicy, póki nie opuściły nas siły. - Nigdy tak dobrze się nie bawiłam! – Aldona darła się na całe gardło, ale przy tak głośniej muzyce ledwie ją słyszałem. Zabawa była planowana do białego rana, ale nie chcieliśmy tracić czasu. Arek powędrował gdzieś z Sarą, by zostać sam na sam. Przeciskając się z Aldoną do wyjścia z imprezy, nie widziałem też Dawida i Mai. Umowa była, że bawimy się wszyscy razem, ale w duchu cieszyłem się, że i my będziemy mieć trochę intymności. Długo spacerowaliśmy brzegiem jeziora. Nie jest to co prawda tak romantyczne, jak spacery nad morzem przy zachodzie słońca, ale liczy się towarzystwo, a nie widok. Siedzieliśmy na molo, w ciasnych uściskach. Sierpniowe wieczory nie są już tak ciepłe, jak w czerwcu, czy lipcu. - Szkoda, że nasza przygoda trwała tak krótko. – szepnęła Aldona, opierając swoją głowę o moje ramię. Odczuwałem to samo i aż żal ściskał moje serce, choć z pozoru byłem twardy. - Ależ będzie trwać, kochanie. Mieszkamy w tym samym mieście, godziny lekcyjne nie trwają całą dobę. – pocieszałem ją. Mówiłem przecież prawdę. Ustaliliśmy wcześniej, że nadal będziemy się spotykać. Że nasza miłość nie będzie wakacyjna, ulotna. Jest prawdziwa. I taka pozostanie. Wróciliśmy na pole namiotowe. Przyjaciele wymyślili sobie chyba niezłe rozrywki, środek nocy, a ich nie było. Ciągle byliśmy sami. Jeden namiot, dwie osoby... - Co będziemy robić? – Aldona siedziała już wygodnie na śpiworze Dawida. - Nie mamy tu zbyt dużo rozrywek. Radio się rozładowało. – starałem się zaproponować coś oryginalnego, ale w tych spartańskich warunkach nie było to raczej możliwe. - Mam lepszy pomysł... spodoba ci się... – dziewczyna przysunęła się do mnie, i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, zamknęła mi usta pocałunkiem. cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Faktycznie, jej pomysł bardzo mi odpowiadał. Całowaliśmy się długo i namiętnie. Powoli położyliśmy się na śpiworach, zajmując cały namiot. Nie przestawaliśmy łączyć się w pocałunku. - Nie znamy się długo, ale jestem gotowa. – Aldona usiadła na i zaczęła ściągać bluzkę. Na taki obrót sprawy nie byłem przygotowany. Czy ona chce...? - Nie mam prezerwatyw. – odparłem trochę zszokowany widokiem dziewczyny w staniku. - Będziemy uważać. – zamruczała, zsuwając spódniczkę. Ponownie wtuliła się we mnie, całując jeszcze bardziej namiętnie, niż poprzednio. Byłe strasznie spięty wizją uprawiania seksu. Chyba to wyczuła. - Rozluźnij się. Łatwo było powiedzieć. Po chwili poczułem jednak, co mam robić. W mgnieniu oka nasze ubrania znalazły się w całym namiocie, niedbale porozrzucane. Byliśmy nadzy. To był mój pierwszy stosunek seksualny, fizyczna bliskość z dziewczyną. Nie chciałem dać plamy i bardzo się starałem, kontrolując sytuację. Naprawdę, seks bez zabezpieczenia był stresujący! Jednak to ja się bałem, Aldona nic sobie z tego nie robiła, będąc blisko orgazmu. I tak skonsumowaliśmy nasz jakże krótki związek. Byłem szczęśliwy. Zapewne moim przyjaciołom nie udało się tak cudownie zakończyć wakacji. Następnego dnia rano musieliśmy zwolnić pole namiotowe. Dziewczyny miały zostać do wieczora. - Jak przyjedziecie do Wrocławia, dajcie znak. – rzuciliśmy, czule żegnając się z dziewczynami. Gdyby to było możliwe, unosiłbym się w powietrzu. Ze szczęścia. Jednak prawa fizyki nie przewidują dyspensy dla zakochanych. Nie mogłem dłużej trzymać mojej historii w tajemnicy przez przyjaciółmi. - Muszę wam coś wyznać... – zacząłem. - Tak, tak jesteś zakochany. – Arek machnął ręką, odrywając ją od kierownicy. – My też. - To też. Ale ja... – nie wiedziałem, jak to ująć. – Uprawiałem seks. – Wyrzuciłem z siebie najprościej, jak się dało. Widziałem, jak Dawid nerwowo zacisnął hamulec, a tylnie koło zapiszczało. Po chwili nasze rowery całkowicie się zatrzymały. - Lejesz wodę! Nie wierzę! - Ja sam w to nie mogę uwierzyć. Po krótkim postoju ruszyliśmy dalej. Opowiadałem chłopakom, jak było, ale najpikantniejsze szczegóły zostawiłem dla siebie, krępując się takimi wyznaniami, Słuchali, jak oczarowani. W głębi duszy chciałem, by odrobinę mi zazdrościli... cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Żegnaj przygodo. Dom. Ostatnie dni sierpnia zostały na relaks w mieście. Nasze dziewczyny dojechały wieczorem i tak, jak się umawialiśmy zadzwoniły. Umówiliśmy się na spotkanie już następnego dnia. - Stęskniłam się. – Aldona wpiła się w moje usta, a ja mocno ją objąłem. - Ja też. – udało mi się szepnąć między pocałunkami. Jeden dzień, a już taka tęsknota. Strach pomyśleć, co będzie dalej! Poszliśmy naszą magiczną szóstką na Rynek, gdzie odbywało się pożegnanie wakacji. Znani wykonawcy, kabarety... szara, miejska codzienność. Ostatki letniej swobody dosłownie przeciekły nam przez palce. Czas było szykować się do budy. Szczęśliwym trafem dziewczyny uczęszczały do szkoły położonej zaledwie dwie przecznice od naszej. Tak więc mogliśmy spotykać się bezpośrednio po wyjściu. Na początku tak było. Czasami spędzaliśmy czas wszyscy razem, czasem chodziliśmy gdzieś tylko we dwoje... po jakiś trzech miesiącach Aldona zaczęła mnie unikać. Nie wiedziałem, co było tego powodem. Pytałem przyjaciół, czy Majka i Sara też tak się zachowują wobec nich. Zaprzeczyli. Postanowiłem porozmawiać z laskami na osobności. Chciałem się dowiedzieć, co działo się z moją dziewczyną, chyba miałem do tego prawo? Twardo twierdziły, że nic nie wiedzą, ale gdy tylko zaczynał się temat Aldony, wyglądały na speszone. Grudzień. Pewnego zimowego wieczora siedziałem w domu sam jak palec. Dawid i Arek wyjechali już do rodziny, choć do świąt był jeszcze tydzień. Zadumałem się, siedząc na oknie. Rzadko mi się to zdarza, ale lubię takie chwile nostalgii... Z transu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Zabiję ją – byłem pewien, że to moja młodsza siostra dobija się do drzwi. Zawsze zapominała kluczy. Otworzyłem drzwi i ujrzałem w nich Aldonę. Moją dziewczynę (może już byłą, nie widziałem jej sporo czasu), całą w śniegu. - Mogę wejść? – zapytała niepewnie, choć zawsze była taka bezpośrednia. - Pewnie, nie pytaj. – ustąpiłem jej miejsca w drzwiach. – Zdejmij kurtkę. Powinienem chyba powiedzieć płaszcz. Nie wiedziałem, że lubi takie workowate ubrania. - Lepiej nie... ja tylko na chwilę. – powiedziała. cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ustąpiłem. W końcu rodzice uczyli mnie dobrych manier. Bardzo niechętnie przystała na zdjęcie płaszcza. Pod nim miała ładny sweterek w paski. Gdy odwróciła się do mnie przodem, wybuchła płaczem. Nie wiedziałem, co jej jest. Zrozumiałem dopiero po chwili. Spojrzałem na jej brzuch. Od kiedy ją znałem, była szczupła, może nawet za bardzo. Teraz brzuch był znacząco zaokrąglony. - Spodziewasz się dziecka? Gratuluję! – rzekłem wesoło i chciałem ją przytulić. Odsunęła się i spojrzała na mnie złowrogo. Zrozumiałem, jakie palnąłem głupstwo. Przecież to niemożliwe, by 16-latka cieszyła się z ciąży. Zaproponowałem jej herbatę i chciałem porozmawiać na spokojnie. Zgodziła się i trochę uspokoiła. - To dlatego nie chciałaś się ze mną ostatnimi czasy widywać? – zapytałem, mając nadzieję, że nie wyczuje w moim głosie nuty goryczy. - Tak. Bałam się... – nie patrzyła mi w oczy. Teraz rozmawiałem z nią bardziej, jak z przyjaciółką niż dziewczyną. Nie była skora do wyznań. - A wiesz kto jest ojcem? - Doskonale wiem! – poderwała się od stołu, rozlewając herbatę na ulubiony dywan mojej mamy. – Zdaje się, że ty też powinieneś! - Ja? – wskazałem na siebie, a w mym głosie słychać było drwinę. Nagle krew odpłynęła mi z twarzy. Czułem to. Jezu, ale ja jestem niedomyślny! Przychodzi do mnie, rozmawia o ciąży... wszystko jasne! Jestem OJCEM dziecka, które ona nosi pod sercem! Poczułem się, jakbym to ja był w ciąży i właśnie zaczynał rodzić. Aldona stała i płakała, a ja siedziałem, twardo trzymając się krzesła. Nie patrzyłem na nią, ona na mnie też nie. - Dziecka nie usunę. – oznajmiła chłodno po jakiś dziesięciu minutach ciszy. - Będę ojcem... nie usuniesz... – nie docierały do mnie fakty. Nerwowo stukałem palcami w blat stołu. Coraz intensywniej... - Lepiej będzie, jeśli już pójdziesz. – podałem jej płaszcz. Wyszła bez słowa, wlokąc nogami po zaśnieżonym podjeździe. Osiemnasta – mruknąłem sam do siebie. Rodzice wracali zazwyczaj o dwudziestej. Siostra była na urodzinach u koleżanki. Trzeba dorosnąć – napiąłem muskuły i założyłem kurtkę. W sklepie kupiłem jedną czystą. Jak pijak usiadłem na pustej o tej godzinie alei i wypiłem do dna. Nie czułem, że alkohol uderzył mi do głowy. Czułem się trzeźwy jak nigdy. Bałem się jednak wracać w tym stanie do domu. Po pierwsze – alkohol, po drugie – jak ja spojrzę w oczy rodzicom?! Nie miałem gdzie się podziać. Chłopaków nie było. Zdesperowany poszedłem do Mai. - Powiedz, ty wiedziałaś! Wiedziałaś i nic nie powiedziałaś! – miałem do niej żal. - Aldona nie kazała nikomu mówić! Przysięgłyśmy jej! Bla, bla... babska przysięga. Jak można zatajać takie sprawy? Co jak co, ale ja powinienem być poinformowany! cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wybiła północ. Smętnie szedłem ulicą, a po policzkach płynęły mi gorące łzy. Miałem ochotę wrzasnąć, jak zabijane zwierzę, ale wiadomo, cisza nocna. Postanowiłem wrócić do domu. Co tam awantura. Nic gorszego od wiadomości Aldony mnie nie spotka... Dopiero nad ranem przyszedłem do domu. Niczym kot, przemknąłem do swojego pokoju. Alkohol wywietrzał w mroźnym powietrzu. Leżałem i nie zmrużyłem oka. Jak na złość była niedziela, rodzice w domu... - Co chcesz na śniadanie? – mama wpadła do mojego pokoju. - Brudne pampersy... – odburknąłem zasłaniając twarz dłonią. - Chyba jeszcze się nie dobudziłeś. – mama wzięła to za głupi dowcip i wyszła. Do wieczora nie wyszedłem z pokoju. Co za szczęście, że rodzice nie ingerują w to, co robię. Nic nie robiłem. Patrzyłem beznamiętnie w sufit. Choć od tej tragicznej wiadomości nie minęła nawet doba, byłem na skraju wyczerpania psychicznego. Była chwila, że chciałem skończyć ze sobą w moim własnym domu... Ze zbolałą miną wynurzyłem się z mojej nory. Musiałem się odświeżyć i zmierzyć z rodzicami. Przez popołudniowe godziny spędzone w moich czterech ścianach, przygotowałem sobie gadkę. Mama siedziała w pokoju, a tata w kuchni. Musiałem się zebrać i zwołać rodzinne posiedzenie. Łącznie z moją przygłupią siostrą. - Muszę wam coś powiedzieć. – nikomu nie patrzyłem w oczy. - Tak synu? – tata zawsze lubił konkrety. - Widzicie... jak byłem pod namiotem z chłopakami... to poznałem dziewczynę. – mówiłem dość niewyraźnie, gdyż obgryzałem paznokcie. - Aldonę. – moja siostra wykazała się błyskotliwością. - Aldonę... i my... to, co robią zakochani... – miałem totalny paraliż ust. - Uprawialiście seks. – skąd ta trzynastoletnia smarkula zna te określenia?! - Ona jest w ciąży!!! – wykrzyczałem na tyle głośno, że nawet głucha babcia w Poznaniu by usłyszała. Mama się przeżegnała. Tata wybałuszył oczy. Siostra otworzyła usta. Wszyscy wiedzieli, że mówię poważnie. U nas nic się nie owijało w bawełnę. Awantury, jaka z tego wyszła, nie będę opisywał. Nigdy nie słyszałem tylu rzeczy pod swoim adresem. Tylu niemiłych rzeczy. Wybiegłem z domu. Żadne tam „przepraszam” nikogo by teraz nie urządzało. Poszedłem do Arka, zadzwonił, że wrócili przez świętami. Musiałem się komuś wygadać. Komuś, kto by mnie zrozumiał. Przyjaciel spisał się na medal. Nie pytał, nie krytykował, nie próbował pocieszać. Na koniec rzucił tylko półżartem, półserio: - Jednak ten ostatni dzień wakacji zapadnie wszystkim w pamięć... Niewątpliwie. Po kilku tygodniach, gdy emocje opadły, zacząłem przyzwyczajać się do nowej sytuacji. Rozchmurzyłem się, pogodziłem z rodzicami. Mój nieco lepszy humor udzielił się także Aldonie. Przetrawiłem wpadkę i nadal byliśmy razem. - No, nie smuć się, nie chcę, by mój syn był smutasem. – powtarzałem jej, gładząc coraz bardziej wypukły brzuch. - A jeśli będzie córeczka? – wtedy na jej twarzy pojawiał się cień radości. Byliśmy spokojni o przyszłość naszego dziecka. Mama Aldony jest na rencie, nie pracuje. Obiecała zająć się dzieckiem, choć na początku chciała wyrzucić Aldonę z domu. W porę zrozumiała, że to będzie jej być może jedyny wnuk (Aldona nie miała rodzeństwa, a lekarze mówili, że to przejściu tej ciąży może być bezpłodna). My będziemy się edukować, a popołudniami spełniać w roli rodziców. Dopiero to wydarzenie nauczyło mnie definicji prawdziwej miłości. Chciałbym, żeby cała nasza mała rodzinka, wiedziała, czym jest ta miłość... ❤️🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dziękuję BIESIADO
Wspaniała Jarzębinko,miła lektura. Często tu zaglądam.Pozdrawiam wszystkie drzewka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ JARZEBINKO kochana _____________bardzo pouczajaca historia!!Dziekuje!! Znam ich wiele z zycia,,,,, W mojej szkole bylo wiele mlodych dziewczat w ciazy,ktorym pozwolono ukonczyc nauke. Moj dyr.mowil,,,,ze nie mozemy ich karac po raz drugi,,, Nie wiem jak bylismy postrzegani w srodowisku,ale wiem,ze warto bylo podac pomocna dlon. Jednak kazda sytuacja byla inna,,,,bywalo,ze rodzice odwracali sie od corek,,,ale wiekszosc z nich wspierala i pomagala. Kiedy widzialam te sliczne dzieciatka,,,,pomyslalam,ze trzeba nie miec serca,by je nie kochac. Pozdrawiam bardzo serdecznie!!🖐️ Po

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam biesiadniczki. Tęsknię ku tobie, o szumiący lesie! Ku twoim pieśniom, które wiew wiosenny W bezmierny przestwór na swych puchach niesie, Ulata duch mój, sam w melodie plenny. Syt jestem ziemi; z tej kaźni codziennéj, Trosk jej i cierpień, o szumiący lesie, W akordy hymnów pierwotnych brzemienny, Jak więzień z kajdan, tak ma dusza rwie się. Jest zapomnienie w tej pieśni; jest lube, O rozśpiewany, o szumiący lesie, W fali twych tonów rozpłynięcie bytu; Jest w nich tajemne przeczucie, że zgubę Tego, co duszy wybawieniem zwie się, Chowają w sobie dziedziny błękitu... Struny twej harfy, o szumiący lesie, Dech ów porusza, co byt w onej porze, Gdy pod budowę wszechświata przyciesie Pramistrz w niezmiernym układał przestworze - Gdy kształty bytów święte Słowo boże Przybierać jęło. O szumiący lesie, Rozlewne dźwięków przedwiekowych morze! Wonczas, gdy żywioł za żywiołem rwie się, Kiedy Tworzyciel blask swój i swe cienie, I cichość swoją, i swój rozgwar niesie W pustą bez końca i bez nocy głuszę - To samo wonczas spłodziło nasienie, O rozśpiewany, o szumiący lesie, Dwie siostry bliźnie: twą i moją duszę. Dlatego dzisiaj, o szumiący lesie, Ma dusza wnika w twą duszę, rozumie, Chociaż ludzkiego ciała ogniem zwie się, Choć ludzkim śpiewa językiem, w tym szumie Akord najcichszy... A gdy w drzew twych tłumie, O rozśpiewany, o szumiący lesie, Wichr się rozgości w swej szalonej dumie I burzycielskim swoim tchem rozniesie Twe liście świeże, przerywając ciszę Trzaskiem konarów, i ma dusza gnie się, I swą koronę wraz z twymi kołysze, I razem z tobą, o jęczący lesie, Jęczy, i jęk swój razem z twoim splata W echo tych cierpień, co ranią pierś świata... O rozśpiewany, o szumiący lesie! Wiem ci ja dobrze, że ten wichr, choć zrywa Twe i me łono, choć ból z sobą niesie, Że snadź go dusza nie wytrzyma żywa, Nie jak wróg na nas z dzikim świstem spływa, Ale najszczerszym przyjacielem zwie się, Bo najszumniejsze melodie dobywa Z mej i twej lutni, o rozgrany lesie! A jednak dzisiaj - niech wierzchołki twoje Ten tajemniczy, cichy wiew porusza W pieśń, co ma w sobie zapomnienia zdroje, Co rozpłynięciem jest bytu. Niech rwie się Świat ten! Spokoju spragniona ma dusza, O słodką ciszę szeleszczący lesie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ ORZECH__________witaj🖐️. Piekny wiersz.Dziekuje. U mnie chyba juz wiosna!!! Dzien byl taki sloneczny i w miare cieply. Mam nadzieje,ze zima odfrunela na zawsze!!!!! Chce sie zyc!!!!! Kawałek życia został Ci włożony w ręce. Twojego własnego życia. Twoje umykające istnienie każdego dnia dawane jest ci od nowa. Czy naprawdę chętnie przeżywasz dzisiejszy dzień? Czy go rozpoczynasz z ochotą? Czy przyjmujesz niczym ołowiany ciężar, który cię przygniata? Nikt z ludzi nie potrafi tego zmienić, jedynie ty sam. Nie ma bowiem na świecie nikogo, kto mógłby ten dzień przeżyć za ciebie. Przyjmij ten podarunek, a nie zapomnij, że każdy dzień dany ci jest jak wieczność. Abyś był szczęśliwy!!!! Phil Bosmans Pozdrawiam serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przyjaciele... dlaczego? Przyjaciele sie spotykają aby się lepiej poznać i pokochać Każdy jest dla przyjaciela otwartą książką Przyjaciele są szczęsliwi gdy się spotykają, mówią sobie wszystko kim są i czym żyją. Trzeba odbyć długą drogę aby żyć uczuciami przyjażni i miłosci aż do najwyższych możliwosci Kochać i kochać sie wzajemnie oznacza dawać zycie jeden za drugiego Jest to ideał piekny i jednocześnie tragiczny doświadczenie głębokich radości i przenikliwych cierpień. Luciano Cian

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Listy od ukochanej Pewien Europejczyk - pisze duński teolog i filozof, Kierkegaard - wyjechał na Daleki Wschód i zakochał się po uszy w pięknej Chince. Wróciwszy do domu, czekał z utęsknieniem na list od ukochanej. Po jakimś czasie przyszedł rzeczywiście wyczekiwany list - pisany chińszczyzną. Nic z tego nie rozumiał, ale wiedział, że jest to znak odwzajemnionej miłości. Poświadczył mu to zresztą tłumacz przysięgły. Pośrednictwo trzeciej osoby nie było jednak najwygodniejszym rozwiązaniem, więc zaczął sam studiować język chiński. Miłość pchała go do szybkiego postępu w nauce. I w istocie już po paru latach mógł swobodnie odczytywać chińskie znaki. Ale nasz Europejczyk tak się rozmiłował w tym egzotycznym języku, że wkrótce został profesorem i docentem w katedrze literatury chińskiej. Niestety, w tym czasie zdążył zapomnieć o zasadniczej przyczynie nauki owego obcego języka. No cóż? Zakochał się w literze, a zapomniał o sercu; oddał się nauczaniu, a przestał być tym, który kocha. ks. Kazimierz Wójtowicz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciotka ,,,,, W domu Krystyny grudzień zawsze był miesiącem rozmów o cioci z Bostonu. Od pierwszego dnia miesiąca co rano matka mawiała - coś długo w tym roku nie ma paczki od ciotki Andzi. Czyżby coś stało się biedaczce? I tak każdego dnia to samo. Wreszcie listonosz przynosił paczkę co było powodem do dalszych rozważań. - Coś skromna ta tegoroczna paczka - komentowała matka. Co ona robi z pieniędzmi ? Stara już jest, jej mąż też, dzieci nie mają. Czyżby stawali się z wiekiem coraz bardziej skąpi? A paczki od lat miały mniej więcej taką samą zawartość. Słodycze, trochę bożonarodzeniowych gadżetów, zabawek i ubrań. Do tego kartka z życzeniami, aktualne zdjęcie wujostwa i parę dolarów. Różnica polegała jedynie na tym, że to co było atrakcyjne w latach 60-tych już nie budziło emocji 10 lat później. Ale dla nadawczyni czas jakby się zatrzymał. Ciocia Andzia była najstarszą siostrą matki Krystyny. Wywieziona w czasie wojny na roboty do Niemiec nie wróciła do kraju. Odkąd zamieszkała w Bostonie co roku przysyłała identyczną paczkę każdemu z rodzeństwa. Było ich pięcioro. Teraz zostały tylko one dwie na świecie. Andzia - najstarsza i matka Krystyny - najmłodsza. I tylko ona dostawała paczki - znak, że siostra żyje i pamięta. Nie widziały się nigdy od wojny. Z lat dzieciństwa zachowały się nieliczne fotografie. - Ty jesteś do niej podobna jak kropla wody - powtarzała Krystynie matka od zawsze. Cała rodzina była co do tego zgodna. - Nawet charakter macie taki sam. Pamiętam , że Andzia zawsze była porywcza i bardzo uparta. Ty tak samo. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I tak upływał grudzień za grudniem. Krystyna była już dorosłą panną. Skończyła technikum handlowe, pracowała w biurze spółdzielni “Etos” i wzorem jej podobnych czekała na męża. A ten jakoś nie chciał się zjawić. Krystyna miała powodzenie, nigdy nie siedziała na zabawach pod ścianą, ale była grymaśna. - Lata biegły, a Krystyna dalej nie mogła się zdecydować. Zniecierpliwieni rodzice nie raz i nie dwa grozili, że zostanie starą panną, a takiego wstydu w rodzinie jeszcze nie było. Kiedy Krystyna skończyła 24 lata matka wpadła na doskonały jej zdaniem pomysł. - Wyślemy Krysię do ciotki, do Ameryki. Może tam znajdzie męża? - Ale nie to było najważniejsze. Ciotka w dorocznym liście pisała, że czuje się coraz gorzej i nie wie czy w następnym roku jeszcze będzie mogła przysłać paczkę. Matce Krysi spokoju nie dawało pytanie: - co ona zrobi z majątkiem? Do grobu przecież nie zabierze. Jej mąż nie miał żadnej rodziny - wszyscy zginęli w czasie wojny. Więc komu zostawi? Zapisze na cele dobroczynne albo schronisku dla zwierząt? Może już całkiem się zamerykanizowała? Niby o rodzinie raz w roku pamięta, ale o rzeczach ważnych nigdy nawet słówkiem nie wspomniała. - Należało zmienić ten stan rzeczy. Matka po raz pierwszy napisała długi list do siostry. Oprócz zdawkowych informacji - u nas wszystko po staremu - zapytała czy aby nie zgodziła się zaprosić siostrzenicy. - ” U nas bieda coraz większa, a dziewczyna młoda i rwie się do świata. Może jej się tam powiedzie przy Twojej pomocy? Ona taka do Ciebie podobna. Z urody i charakteru” zakończyła. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciotka zaproszenie przysłała bez oporów. Krystyna zaskoczona rozwojem wypadków szczerze ucieszyła się z możliwości poznania kawałka świata. Ciekawe jak bardzo ta ciotka jest bogata? zastanawiały się obie. Bo co do tego, że bogata wątpliwości nie miał nikt. Termin wyjazdu ustalono na początek lata. Krystyna wzięła urlop wypoczynkowy i dodatkowo napisała podanie o półroczny bezpłatny. Dostała bez przeszkód. Żegnano ją z uczuciami zazdrości. Oto jedzie robić karierę w dalekiej Ameryce i chyba już do nich nie wróci. - Może kiedyś przyjedzie z wizytą? Krystyna nie dawała żadnych wiążących odpowiedzi. - Zobaczy się! zbywała wszystkich. Do samolotu wsiadła z duszą na ramieniu. To był jej pierwszy lot. Na lotnisku czekała ciotka z wujem i jakiś ich znajomy. Sami bali się jechać tak daleko więc poprosili sąsiada o przysługę. W domu z ciekawością oglądali przywiezione przez Krystynę prezenty. - Chyba nie jest aż tak źle w tej Polsce - komentował wuj, oglądając cepeliowskie kilimy. Ciotka polerowała kryształy. Cud, że się nie potłukły. Wypytywali tez ciekawie o wszystko. Ile zarabiają, ile co kosztuje, jak im się żyje, kto zmarł, a kto jeszcze wspomina Andzię. Krystyna opowiadała bacznie się rozglądając dookoła. Domek wujostwa był malutki, parterowy. Dwie sypialnie, łazienka, kuchnia połączona z pokojem wypoczynkowym. Przed domem niewiele więcej miejsca. Ot, kawałek od frontu i trochę większy z tyłu. Starego Chevroleta parkowali na ulicy. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Krystyna ledwo ukryła rozczarowanie. Zasypiając pocieszała się. Pewnie mieszkają tak ze skąpstwa, a wszystkie pieniądze trzymają w banku. To częste u starszych ludzi. Następnego dnia już od rana musiała słuchać zrzędzenia wuja. Wuj narzekał na wszystko. Na ceny, na za duże zużycie prądu, wody. - To wszystko kosztuje - podkreślał. Wy tam w komunistycznym kraju to przywykliście szastać bez umiaru dobrem. Bo niczyje. A tu wszystko ma właściciela i właściciel płaci za wszystko. Ciotka za jego plecami gestem dawała Krystynie do zrozumienia - nie przejmuj się, ale sytuacja stawała się coraz bardziej nieprzyjemna. Wuj podkreślał, że on nie ma rodziny, więc i żadnych zobowiązań. Krystyna chciała jak najprędzej iść do pracy. Źle się czuła zdana na towarzystwo wujostwa. Zresztą po paru dniach już nie mieli tematu do rozmów, pozostawało słuchać niekończących się utyskiwań wuja. Ciotka zobowiązała się do poszukania jej pracy. Po kilku dniach jej telefoniczne rozmowy zaowocowały propozycją. Praca “na domkach”. Problem był jeden. Z dojazdami, bo daleko. Ciotka poprosiła o pomoc swoją młodszą przyjaciółkę. Ta pojechała razem z Krystyną i dzięki jej operatywności znalazły rozwiązanie. W dzień Krystyna pracowała u polskiej z pochodzenia rodziny w charakterze gosposi do wszystkiego. Na noce szła dwa domy dalej opiekować się sparaliżowanym “dziadkiem” . W ten sposób nie musiała codziennie dojeżdżać. Wuj odwoził ją do pracy w poniedziałkowe ranki, odbierał w niedzielę, bo niedziele Krystyna miała wolne. Robiła pranie z całego tygodnia, szła z wujostwem do kościoła, wysłuchiwała porcji utyskiwań i znów szła na cały tydzień do pracy. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Była coraz bardziej zmęczona, bo “dziadek” był uciążliwym pacjentem. Niewyspana, nie miała kiedy odpocząć, bo jako gosposia miała nadmiar obowiązków do spełnienia pod czujnym okiem gospodyni. Po paru miesiącach, zniechęcona postanowiła wracać do kraju. Napisała do matki. - Fortuny nie zarobiłam, ciotka na milionerkę nie wygląda -wracam. Odpowiedź przyszła błyskawicznie. - Ani się waż. Chcesz się na pośmiewisko ludzkie wystawić? Wytrzymaj! Wytrzymała dwa lata i definitywnie postanowiła wrócić do kraju. Podziękowała swoim dotychczasowym pracodawcom i zaczęła się pakować. Ciotka w porywie rozrzutności dała jej 500$. W prezencie. Bilet już miała zarezerwowany, kiedy dostała telefon z drugiego końca Ameryki. To była Jola, nie widziana od lat koleżanka. - Dowiedziałam się, że jesteś tutaj. Jak się urządziłaś? Fatalnie, wracam do kraju - i Krystyna pokrótce opowiedziała co i jak. - I pracujesz za takie marne grosze? Nie mogła się nadziwić Jola. Nic dziwnego, że chcesz wracać. Przyjedź do mnie - zachęcała. Tutaj płacą dwa razy tyle. Do Polski zawsze zdążysz. Krystyna szybko podjęła decyzję. Pojechała do Texasu. Jola była tutaj zdecydowanie dłużej i rzeczywiście urządziła się lepiej. Dla Krystyny raz dwa znalazła dobrze płatne sprzątanie i miejsce w pokoju. Sama mieszkała w apartamencie z aktualnym narzeczonym. Krystynie zaczęło się podobać. Praca jak praca, ale zarobki lepsze no i przede wszystkim towarzystwo zdecydowanie bardziej rozrywkowe. W krótkim czasie też znalazła przyjaciela, z którym rozpoczęła nowe życie. Z ciotką utrzymywała sporadyczne kontakty. Po dwóch latach okazało się, że jest w ciąży. Przyjaciel od ojcostwa się nie uchylał,ale żenić nie chciał, bo jak mówił ma nieuregulowane sprawy rodzinne. Krystyna naciskała na ślub. W jej pojęciu nieślubne dziecko było jednak hańbiące. Od słowa do słowa doszło do sprzeczki i obrażona Krystyna postanowiła zerwać ten związek. - Może w ten sposób zmuszę drania do małżeństwa - miała nadzieję. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W tym samym czasie dostała wiadomość od ciotki. Zmarł wuj. Znów nie zastanawiała się ani chwili. Spakowała swój dobytek i wróciła do Bostonu. Ciotka załamała się kompletnie. Oprócz wuja nie miała nikogo innego, chyba żeby Krysia? - spojrzała nań z nadzieją. Zostanę z ciocią, ale jest jeden problem. Wyjaśniła w czym rzecz. Ciotka o dziwo szczerze się ucieszyła z mającego się urodzić dziecka. Sama nigdy dzieci nie miałam - mówiła - a u schyłku życia będę miała dwoje. Krystyna została z ciotką. Urodziła dziewczynkę. Teraz w domku mieszkały we trzy. Trzy pokolenia kobiet. Układ przez pierwsze lata funkcjonował bez zarzutu. Ciotka opiekowała się dzieckiem w czasie kiedy Krystyna chodziła do pracy. Rozpoczęły starania o zalegalizowanie jej tutaj pobytu. Domek był spłacony, więc zarobki Krysi z rentą ciotki pozwalały na godziwe życie. Ciotka sporządziła testament, w którym domek i oszczędności swojego życia zapisywała po śmierci Krysi. Ta, mając perspektywy na przyszłość i pomoc w osobie ciotki zdecydowała się iść do szkoły. Skończyła kurs języka angielskiego, później komputerowy księgowości medycznej. W chwili kiedy dostała legalne pozwolenie na pracę miała już obiecaną posadę w medycznym centrum. Jednak energia ciotki uległa wyczerpaniu. Po wylewie stała się mniej samodzielna niż córeczka Krysi. Przez cztery lata Krystyna opiekowała się nią jak dzieckiem. Okazywała jej dużo serca, bo zdążyły się naprawdę zaprzyjaźnić. Ciotka zastępowała Krysi matkę. Jej śmierć odczula boleśnie, ale była to jednocześnie ulga. Niemoc ciotki stawała się z każdym dniem coraz bardziej uciążliwa. Teraz wreszcie mogła znów pomyśleć o sobie. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Córka chodziła już do szkoły. Krystyna sprzedała domek po ciotce i kupiła apartament w lepszej dzielnicy. Wreszcie mogła podjąć pracę w księgowości. Życie z córeczką zorganizowała sobie doskonale. Próbował wrócić do niej ojciec dziecka, któremu przez ten czas nie wiodło się najlepiej. Ale teraz Krystyna słyszeć o nim nie chciała. Już nie zależało jej na małżeństwie. Z roku na rok jej zarobki rosły i standard życia też. Wzorem ciotki co roku wysyłała paczki do rodziny na Boże Narodzenie, żeby tradycji stało się zadość. Na usilne namowy aby ich odwiedzić odpisywała niezmiennie, że na razie to niemożliwe, może kiedyś. Propozycję zaproszenia kogokolwiek tez zbywała enigmatycznym później. - Teraz nie mam warunków - usprawiedliwiała się. Nie chciała afiszować się ze swoim samotnym macierzyństwem - jednak ta zadra w niej tkwiła. Los nagrodził ją i w tym wypadku. Poznała wartościowego człowieka. Amerykanin, kawaler, właściciel niewielkiego warsztatu samochodowego. Zbliżyły ich do siebie kłopoty z Krysi samochodem. Znajomość szybko nabrała tempa i Krysia przyjęła jego oświadczyny. Córka, już podlotek, cieszyła się, że będzie miała ojca. Sam, okazał się bardzo dobrym mężem, spierali się tylko o jedno. On chciał mieć dziecko, ona oponowała. - Przecież mamy córkę - argumentowała. - To będziemy mieli dwie - ripostował on. - Ale ja jestem już za stara. - Nic podobnego. Spór rozstrzygnęła córka. - A ja chciałabym mieć siostrę lub brata - oświadczyła niespodziewanie. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To przeważyło. Teraz mają dwie córki, śliczny dom i psa. Typowa amerykańska rodzina sukcesu. Zmieniła się tez Krystyna. Oprócz dorocznych paczek zapragnęła zaprosić kogoś z rodziny. Chciała pochwalić się swoim szczęściem i powodzeniem. Najpierw zaproponowała, aby matka do niej przyjechała. Ta jednak odmówiła. - Ze względu na podeszły wiek - jak się usprawiedliwiała. Nie dla mnie już dalekie podróże, pisała. Teraz czekam na najdłuższą i najdalszą podróż mojego życia - na drugi świat. Próbowała kogoś z rodzeństwa. O dziwo Ci też odmówili. Każdy ma rodzinę, pracę, swoje tutaj obowiązki. Krystynie było przykro. Tak już jest, że w życiu nie można mieć wszystkiego. Kiedy oni chcieli tu przyjechać, ona nie chciała nikogo zapraszać. Teraz sytuacja się zmieniła diametralnie. Ona chce, oni stracili zainteresowanie. Sama w podróż do kraju wybrać się nie zamierza. Ani mąż ani córki zainteresowane nie są poznawaniem jej ojczystego kraju. Pozostaje wysyłanie bożonarodzeniowych paczek. Pakując je Krystyna wyobraża sobie swój dom w Polsce i rodzinne rozmowy. - “Coś nie ma długo paczek od cioci Krysi. Czyżby zapomniała o nas w tym roku?” Jak zawsze w grudniu. Taka widać rodzinna tradycja. BJS

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻Witam i pozdrawiam biesiade🌻 Drogie drzewka,dziekuje za samo zycie! Interesujace opowiesci i poezja🌻 Jarzebinko❤️ Jodelko❤️ Orzeszku❤️ C...Z...A...S... 🌻🌻🌻 Czasem bawie sie...czasem , Czasem gdzies bywam...przed czasem , Czasem wskazówki zegara...przestawiam , Czasem zegarek na reke...wkladam , Czasem umawiam sie ...na czas , Czasem sie spózniam ...dzien lub dwa , Czasem tez chodze ...nie liczac chwil , Czasem przebiegnę tych...kilka mil , Czasem sie nudze w swój ...wolny czas , Czasem przesypiam ..reszte dnia , Czasem sie budze...albo nie , Czasem sie czuje ...dobrze lub zle , Czasem nad morze wyjade...latem , Czasem na nartach szusuje...z bratem , Czasem sie scigam...jadac rowerem , Czasem jedynke pomylę...z zerem , Czasem po czasie...zalujac czas , Czasem sie staje...by wiecznie trwac Kris 🖐️🌻👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️ KOCHANE DRZEWKA____________witajcie🖐️ GRABKU i ORZECH!!! JARZEBINKO___________gdzie sie podziewasz? Czy wszystko OK? Odezwij sie do nas :D GRABKU____________piszesz mi,ze macie zime w pelni.Wspolczuje!! U nas bylo tak pieknie wczoraj,a dzisiaj pochmurno.Zapowiadali deszcz i pewnie bedzie.Pogoda fiksuje,,,,nie tylko u WAS!!! Mimo to,nosmy radosc w sercu❤️❤️❤️ Pozdrawiam bardzo serdecznie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Od jutra będę smutny, od jutra." Dzisiaj jednak będę szczęśliwy: Do czego służy smutek, do czego? Dlatego, że wieje nieprzychylny wiatr? Dlaczego mam się dzisiaj martwić o jutro? Może jutro będzie wszystko jasne Może jutro zabłyśnie już słońce. I nie będzie żadnego powodu do smutku. Od jutra będę smutny, od jutra. Ale dzisiaj, dzisiaj będę szczęśliwy i powiem do każdego smutnego dnia: Od jutra będę smutny. Dzisiaj nie !!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam 🖐️ Biesiado!👄 JODELKO!👄 GRABKU!👄 ORZECH!👄 Dziekuje za piekne opowiadania i wersze! Ostatnio jestem bardzo zajeta nie mam czasu wpasc rano na Biesiade ale moje kochane drzewka mysle o WAS! ❤️ ::::::::::::::::::Opowiadanie o samotnosci::::::::::::::::::::::::::: Trwał zimowy wieczór. Płatki śniegu wirowały za oknem. Alicja siedziała w najprzytulniejszym kącie swojego pokoju. Pokoik był dość duży, urządzony w ciepłych, pastelowych kolorach. Wszyscy zachwycali się prostotą, a zarazem oryginalnością tego wnętrza. Alicja sama stała się na chwilkę dekoratorką wnętrz i zaprojektowała swój pokój. Jak na piętnastolatkę, udało jej się to bardzo dobrze. Teraz, w czasie tej zimy, pokój ten był dla Alicji prawdziwą pociechą. Za oknem było szaro, ciemno i ponuro, dokładnie tak jak w sercu Alicji. Jednak jej ulubiona piosenka i światło zapalonej świeczki, przywiodły ze sobą wspomnienia… Dziewczyna wprowadziła się tu trzy lata temu. Na początku ciężko było jej znaleźć jakąś dobrą koleżankę, a co dopiero przyjaciółkę… I właśnie dwa lata temu, w tak samo mroźną zimę, Alicja potknęła się i przewróciła na idącą obok dziewczynę, ale ta nie była zła. Wprost przeciwnie. Dziewczynka szybko wstała i pomogła podnieść się Alicji. Nastolatki od razu znalazły ze sobą wspólny język. Alicja od przeprowadzki nie poznała jeszcze tak miłej osoby jak ta rudowłosa, energiczna dziewczyna. Okazało się, że Alicja i jej nowa koleżanka, Jagienka, są w tym samym wieku, mieszkają blisko siebie, a nawet chodzą do tej samej szkoły. Rozstając się dziewczynki same dziwiły się jak to się stało, że do tej pory się nie spotkały. Alicja tamtego wieczoru napisała w swoim pamiętniku: „Znalazłam przyjaciółkę. Nazywa się Jagienka i jest naprawdę wyjątkowa.”. Wkrótce, pomimo że dziewczynki chodziły do innych klas, większość osób uznawało je za papużki nierozłączki. Na boisku, w klasie, na przedstawieniu– wszędzie były razem. Jeśli jedna zachorowała, druga już do niej biegła. Razem przeżywały wszystkie swoje radości i smutki, sukcesy i porażki. Teraz Alicja siedziała sama. Po jej policzkach płynęły łzy. Była samotna, straciła tak ważną część swojego życia… Dziewczynie na myśl przyszło jeszcze tylko jedno, ostatnie już wspomnienie. To, co teraz kotłowało się w głowie tej delikatnej dziewczyny, było zarówno najprzyjemniejszym jak i najsmutniejszym wydarzeniem z jej życia… cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po wielu prośbach i obietnicach, rodzice zgodzili się, aby Alicja i Jagienka wyjechały razem na obóz. Dla dziewczyn te wakacje zapowiadały się cudownie. Dopiero za dwa tygodnie miały wyjechać, ale już robiły zakupy– oczywiście razem. Alicja doskonale pamiętała tamte chwile, wtedy tak szczęśliwe, teraz naprawdę ją bolały. Nadszedł ten niezwykły dzień, dwie przyjaciółki wyjechały. Na obozie bardzo szybko zjednały sobie pozostałych uczestników. Po dwóch dniach wszyscy je już znali, wiedzieli też, że czy na górski szlak, czy tylko na stołówkę, Alicja nie pójdzie bez Jagienki, a Jagienka bez Alicji. Wszyscy zgodnie uważali, że są nierozłączne, niektórzy mawiali nawet, że to ich jedyna wada– wszędzie są we dwie. Łzy po policzkach Alicji zaczęły płynąc szybciej. Nawet przez tę okrutną samotność, która ją otaczała, nie potrafiła zapomnieć tamtych dni. Obozowicze nie znali ich długo, a i tak bardzo często twierdzili, że dziewczęta nawzajem się uzupełniają. Energiczna, pełna pomysłów, rudowłosa Jagienka świetnie pasowała do delikatnej, romantycznej Alicji o włosach w kolorze czekolady. Alicja zajrzała do pamiętnika. W czasie obozu pisała bardzo mało. Teraz tego żałowała, bo ten pamiętnik, który często czytała także Jagienka, był najlepszym lekarstwem na wszelki smutek. Obóz szybko się skończył. Jednak do końca wakacji pozostawał jeszcze cały miesiąc. W między czasie Jagienka „znalazła” chłopaka, ale nawet to nie przeszkodziło przyjaciółkom w urządzaniu długich spacerów i wycieczek rowerowych. Zbliżał się ostatni tydzień wakacji... Teraz Alicja zacisnęła pięści, czuła się fatalnie. To była tylko minuta, która zmieniła jej życie… Dziewczynki miały rozstać się na ostatni tydzień wakacji. Jagienka jechała do swojej babci. Przyjaciółki pisywały do siebie prawie codziennie. Wielkimi krokami nadchodził ostatni dzień wakacji i Jagienka miała wrócić. Alicja na powitanie zrobiła dla przyjaciółki bransoletkę z muliny. Alicja ściszyła nieco radio, teraz już nic nie było w stanie zniszczyć tego skupienia, w którym się znajdowała… Alicja już wychodziła, była prawie gotowa, ale zadzwonił telefon. Dziewczyna mimo możliwości spóźnienia się na przywitanie z Jagienką, postanowiła odebrać jeszcze natarczywie dzwoniące urządzenie. Podbiegła do telefonu i powiedziała: „Halo.” Powtórzyła ten wyraz drugi raz, bo w aparacie zaległa cisza. Po chwili usłyszała głos swojej mamy… cdn......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Te kilka zdań Alicja zapamiętała na całe życie: „Kochanie, proszę usiądź sobie i posłuchaj uważnie. Jagienka miała wypadek samochodowy. Żyje, ale jest w bardzo ciężkim stanie, poczekaj na mnie. Za chwilę przyjadę i pojedziemy do szpitala.” Alicja poczuła, że kręci się jej w głowie, wiec usiadła, ale ta nagła informacja przesłoniła jej wszystko. Dziewczynka uwierzyła w całe zdarzenie dopiero siedząc w szpitalu przy Jagiełce. Na twarzy Alicji nie było już śladu łez. Całą nią zawładnęły wspomnienia. Przypominając sobie tamte chwile, znów czuła przykry i zimny dotyk samotności. Tego najbardziej przygnębiającego ze wszystkich uczuć… Alicji pozwolono wejść tylko na chwilę do sali, w której leżała Jagienka. Jednak to wystarczyło, by wsunąć jej na rękę bransoletkę z muliny. Wtedy Alicja widziała Jagienkę ostatni raz. W dzień później młoda dziewczyna zmarła. To były najgorsze dni z życia Alicji. Z całych uroczystości pogrzebowych pamiętała tylko jeden moment. Było to na małym spotkaniu po pogrzebie. Mama Jagienki podeszła do Alicji i dała jej pudełko, które znalazła w plecaku córki. Na pudełeczku pisało „Dla Alicji”. W środku był mały zeszycik z napisem „Dziennik”. Na jego pierwszej stronie widniał napis: „Kocham Cię jak siostrę i jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Ty i Wojtek jesteście najlepszymi osobami, jakie spotkałam w moim życiu”. Twarz Alicji nieco się rozjaśniła. Jednak oczy nadal były zapuchnięte od łez. Ten „Dziennik” opowiadał o ich przyjaźni. Jagienka pisała go już od dnia, w którym się poznały. Przez te sześć naprawdę trudnych dla Alicji miesięcy, „Dziennik” był jedyną, prawdziwą wartością. Jedynym przyjacielem. Alicja obchodziła się z nim jak najdroższym skarbem tego świata. Minęło już pół roku, a Alicja nadal rozpamiętywała. Poniekąd sama staczała się w otchłań samotności, ale to było silniejsze od niej. Teraz, po tej godzinie wspomnień, postanowiła wziąć się w garść, przestać płakać i iść w końcu spać, ale na myśl nasunęła się jej jeszcze jedna rzecz… A może ta dziewczyna, której spadła książka i piórnik jak zamykała szafkę, także potrzebuje przyjaciółki? Alicja dobrze wiedziała, co znaczy czuć się samotnym w tłumie, bo w takim stanie pozostawała już od ostatniego dnia wakacji. Teraz postanowiła. Jutro pójdę i porozmawiam z tą dziewczyną, może to właśnie przyjaźń jest bronią przeciw samotności? 🖐️👄❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane Drzewka nareszcie zawitala Wiosna, dzis bylo juz slonecznie a od jutra ma byc coraz cieplej ! :D Zycze milego wieczoru i 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
JARZEBINKO kochana____________tak pieknie napisalas! Dziekuje!!!❤️👄 U mnie dzis przez 1 godz.padal snieg___________w postaci duzych snieznych platkow,,,Myslalam,ze jestem w krainie czarow,,, Juz nie ma po nim sladu,,,,,, Przyjaźń jest najdelikatniejszym kwiatem, który rozwija się z wzajemnych kontaktów międzyludzkich. Jeżeli nie dbamy o niego cierpliwie i niestrudzenie, więdnie i usycha, zanim otworzy wszystkie swoje pączki. — Zenta Maurina Raudive

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
HORROR NA O’HARE,,,,, Pani Emilia wynajmuje pokój Markowi - chłopakowi z Polski i jego ojcu, panu Edwardowi. Dlatego zajęła się sprawą, chcąc im pomóc. W sobotę miała do nich dolecieć Ewa. Mężczyźni jadą na O’Hare, odebrać kobietę. Leci z Polski. Długo nie wychodzi. Mijają dwie godziny. A wiadomo, że pasażerowie, zwykle zaczynają wychodzić po 40 minutach. Najpóźniej - do 2 godzin. Tymczasem mija trzecia. Polacy zaczynają dopytywać o Ewę. Nie jest dzieckiem - ma 28 lat. Nie zgubiła się więc sama. Tym bardziej, że była już w Stanach. Nikt nic nie wie... LOT nie chce udzielić informacji. Nie wiadomo nawet, czy Ewa była na pokładzie. Ale przecież z Polski, gdzie zostawiła męża i dwoje dzieci potwierdzali, że leci... Brat i ojciec szaleją z niepokoju. Zasłabła? A może gorzej? Nie chcą myśleć o najgorszym. Mają jeszcze w pamięci niedawne wydarzenie z Kanady. Polak, potraktowany paralizatorem zmarł na lotnisku, czekając na matkę i wpadając w narastającą frustrację. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×