Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

Witam Biesiadę! *** (Patrz na te chmury...) Leopold Staff Patrz na te chmury, co się kłębią w niebie, Siostrzyce burz, niepogody! Ileż w nich wichru, walki, męk, szału, Pędu, wolności, swobody! Nie mów o szczęściu, stara złudo!... Szczęście Nie stwarza nic prócz wspomnienia ,A jedna chwila radości wystarczy Na długie lata cierpienia. Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
CZY BĘDĄ O NAS PAMIĘTALI? - Pamięci Agnieszki Osieckiej Krzysztof Cezary Buszman Gdy w modzie jest niepamiętanie Jedno mi jawi się pytanie: Czy będą o nas pamiętali Kiedy znikniemy hen, gdzieś w dali - Ci, którzy tak się zarzekali Że bardziej już nie można było Że zawsze będą nas kochali Miłością, co przerasta miłość. Czy będą o nas pamiętali - Tego doprawdy dzisiaj nie wiem - Ci, którzy czasem z nas się śmiali Bo jakoś nie umieli z siebie. Czy będą o nas pamiętali Ci, co pytania zadawali Czemu ma krótką pamięć człowiek Mądrą usłyszeć chcąc odpowiedź. Lecz wiem - Ty przecież, nie zapomnisz (Twoja intencja zawsze szczera) - O tych, co pragną pójść do nieba Choć żaden nie chce z nich umierać. Czy będą o nas pamiętali Ci, co się z nami przechadzali Pod bramy raju w dni złych przeżyć Kiedy się chcieli komuś zwierzyć. A jeśli tak, no to jak długo? Czy starczy niezachwianej wiary Tym, którzy nas odprowadzali Poza wieczności mglisty zarys. Czy będą o nas pamiętali W skrytości powiek opuszczonych Ci, co nas z drogi zawracali Kiedy zagoszczą już w te strony. I czy gdy znajdą się w tym mieście - Czy nie zapomną o swym słowie I krzykną widząc nas - nareszcie... Wkrótce poznamy tę odpowiedź.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co zostało we mnie Jan Twardowski Nie o grzechy mnie pytajco zostało we mnie Ile szczerości tego co już było dawno ile uśmiechów wcześniejszych od myśli niewinności jak długowłosego jamnika albumu z wierszem "kto bibułę buchnie niech mu łapa spadnie" snu od bólu głowy liścia wiązu co drapie serce widzącego bez okularów barwy której się uczyłem jak muzyki kamienia wystrzelonego z procy który nie doleciał jaszcze do ziemi modlitwy szumiącej jak ogień siostry przy rodzinnym stole jak niebieska ostróżka pokazującej mi język po drugiej stronie lampy słów wciąż czujnych by nie uśpić krzywdy sumienia tak wiernego jak anioł i zwierzę i tego niewidomego - co dalej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAM BIESIADE! SREBRNA AKACJO👄 🌻za piekne wiersze! KALINKO BIESIADNA 👄 Wprowadzlas nas w piekny nastroj, swiatecznie dzis u Ciebie zycze Ci kochana wspanialego dnia!❤️ 🌻🌻🌻 Kiedyś pan Karp karpia ze zdziwienia zrobił, że kucharz go liściem sałaty ozdobił. A jemu w zielonym nie do twarzy wcale, w panierce z bułeczki czuje się wspaniale. Także w galarecie, albo po żydowsku, broń Boże po czesku ani też po włosku. Bo ani w knedliczkach, ani w makaronie, nie mógłby na oczy pokazać się żonie. Bo jakże w sałacie bez żadnej oprawy, na półmisku leżeć bez dobrej przyprawy, pan Karp miałby na świątecznym stole, jak za przeproszeniem zielone pachole. Co innego śledzik, kiedy nie solony, to choć jest niebieski - mówią nań zielony. I to nie jest ujma, i nic się nie stanie, gdy wystąpi w occie, a nawet w śmietanie. Tylko mnie Karpiowi wcale nie wypada, zielonego śledzia mieć jako sąsiada. Bo to moje święto i nic mu do tego, żeby na wigilię udawać świętego. Oni mają święto - śledzikiem nazwane, wtedy są w oleju i marynowane, a karp tylko w grudniu pokazać się może, na święta co zowią Narodzenie Boże. I tak jak pan Indyk święto dziękczynienia, pod żadnym pozorem nigdy nie zamienia, tak Karp strzeże święta swego grudniowego, życząc wszystkim zdrowia i karpia smacznego. Autor: Jerzy Pastuła Pozdrawiam bardzo serdecznie.🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJCIE KOCHANE DRZEWKA_________🖐️ SREBRNA AKACJO🖐️ JARZEBINKO🖐️ Dziekuje za wspaniale wiersze👄 Dzisiaj raniutko zerwalam sie i pojechalam na Parade! Nie zabraklo oczywiscie i Polakow.Kroczyli takim majestatycznym krokiem ze spiewem na ustach.Ciarki przebiegly po plecach. Jak ujrzalam polska flage i te znane nam goralskie stroje___serce wpadlo w jakas torbulencje :)I jeszcze ten piekny spiew___cale Downtown zadrzalo : )Machalam do nich,malo mi aparat z reki nie wylecial.,,,,Tak,tak__szalalam z radosci!!Takich jak ja,bylo wiecej :) Za plecami slyszalam po angielsku___To Polacy! Gorale znani sa z tego,ze na kazdym kroku akcentuja nasza polskosc. Narobilam mnostwo zdjec.Jakze moglo byc inaczej!!!! Bylam tez w goscinie__zajadalam sie smacznym indykiem. A teraz dotarlam do domu i natychmiast na BIESIADE!!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie moze przeciez zabraknac mojego poety :) Życie w pokoju Gdy ktoś umrze, mówimy: \"Niech odpoczywa w pokoju\". Lecz dopóki ten drugi żyje, dopóki potrafi się przeciwstawiać być innego zdania, należy do innej partii, mówi innym językiem albo ma odmienny kolor skóry, to uchodzi za dziwaka lub wręcz wroga. W najlepszym przypadku za uparciucha. \"Pokój\" między nim a tobą wydaje się zadaniem nie do spełnienia. \"Odpoczywanie w pokoju\" jest chyba łatwiejsze niż \"życie w pokoju\". Phil Bosmans

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Największe potrzeby świata Trochę więcej uprzejmości, mniej chciwości. Trochę więcej dawania, mniej żądania. Trochę więcej uśmiechu, mniej grymasów. Trochę mniej kopania w leżącego na ziemi. Trochę więcej 'my', trochę mniej 'ja'. Trochę więcej śmiechu, trochę mniej płaczu. Trochę więcej kwiatów na drodze życia, trochę mniej na grobach. Autor nieznany

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Deszczyk Julian tuwim Jak wesoły milion drobnych, wilgotnych muszek, Jakby z worków szarych mokry, mżący maczek, Sypie się i skacze dżdżu wodnisty puszek, Rośny pył jesienny, siwy kapuśniaczek. Słabe to, maleńkie, ledwo samo kropi, Nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze, Ot, młodziutki deszczyk, fruwające kropki, Co by strasznie chciały być dorosłym deszczem. Chciałyby ulewą lunąć w gromkiej burzy, Miasto siec na ukos chlustającą chłostą, W rynnach się rozpluskać, rozlać się w kałuży, Szyby dziobać łzawą i zawiłą ospą... Tak to sobie marzy kapaninka biedna, Sił ostatkiem pusząc się w ostatnim dreszczu... Lecz cóż? Spójrz: na drucie jeździ kropla jedna. Już ją wróbel strząsnął. Już po całym deszczu. Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Losu Julian Tuwim Miłość mi dałeś, młodość górną, Dar ładu i wysokie żądze. I jeszcze na uciechę durniom, Raczyłeś dać mi i pieniądze. Płonącą kroplą obłąkania W mózg szary mój sączyłeś tęczę. Miraże wstają wśród mieszkania, Palcami w stół na lutni dźwięczę. I gdy poniosło, to już niesie, Roztrącam dni i rwę na części, I w zgiełku wieku, i w rwetesie Ubrdało mi się jakieś szczęście: Rytmowi przebieg chwil powierzać, Apollinowym drżąc rozmysłem, Surowo składać i odmierzać Wysokim kunsztem słowa ścisłe. I wtedy kształt żywego ciała W nieład rozpadnie się plugawy, Ta strofa, zwarta, zwięzła, cała, Nieporuszona będzie stała W zimnym, okrutnym blasku sławy. Smutku! Uśmiechu! Melancholio! W bęben żałobny bije gloria... I smutnie brzmi: "Dum Capitolium ... "I śmieszne jest: " Non omnis moriar"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WTAJ BIESIADO🖐️ Sobaś Lilianna Tak mi smutno. Znasz tę żalu okrutną nutkę, co serce trawi pomału i wypełnia je smutkiem, co oczy przykrywa łzami słonymi jak morze i zalewa niczym falami, że utonąć w nich możesz, smutno tak mi smutno i nawet wiatr za oknem szemrze modlitwę pokutną, a deszcz strumieniami leje się z nieba i rozpaczy łzami płaczą nawet drzewa, ciemno tak ponuro kolory gdzieś się pochowały wokół jakoś szaro-buro i czarny świat mój cały, nikogo nie winię i się nie skarżę wiem, że to minie i słońce się pokaże, bo złe chwile trwają krótko, ale teraz mi smutno tak mi smutno … Pozdrawam serdecznie👄🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ KOCHANE DRZEWKA__SREBRNA AKACJO i JARZEBINKO____witajcie🖐️👄🌻 Docieram na BIESIADE z Alicja :) :):)🌻🌻🌻:):) Jak juz powiedzialam,mialam wielu chetnych na moje mieszkanie. Przychodzili i chcieli dobic targu przed licytacja. Kiedy pojechalam z jedna z chetnych do sadu___okazalo sie,ze wyrok jeszcze nie byl prawomocny.Byly maz pisal co rusz jakies zlosliwe zazalenia i wyrok od marca nie zdazyl sie uprawomocnic. Nie rozumialam go zupelnie,bo mial korzystny dla siebie wyrok i nie dosc,ze okradl mnie do zera wczesniej z calego majatku dorobkowego/wcale nie-malego/,to jeszcze sad w laskawosci swojej dorzucil mu polowe mieszkania. Byl to dzien przed moim wyjazdem do Edynburga.Nie mialam ani czasu,ani glowy do apelacji. Bardzo sie zdenerwowalam sytuacja,ktora zastalam.Niestety,nie mialam wielkiego wyboru.Licytacja sie odbyla.Mieszkanie poszlo za 64.000 zl,przy cenie wyceny 57.000 zl.Wygralo biuro nieruchomosci. A ja wciaz nie mialam prawomocnego wyroku. Dwa dni przed wyjazdem do Szkocji poszlam do sadu pogrzebac w papierach.Nie wiedzialam nawet,czego szukam.W pewnym momencie wpadl mi do glowy pomysl,aby zobaczyc jaki byl obieg dokumentow. Kazda odpowiedz na zazalenie nabiera mocy prawnej po tygodniu. Jesli nie ma nowego zazalenia,wyrok jest prawomocny. Zaczelam dokladnie przygladac sie datom.Stwierdzilam,ze w lipcu 2006 roku moj eks dal za wygrana,a w sierpniu w aktach znalazla sie adnotacja,ze wyrok jest prawomocny. Karteczka byla mikroskopijna,byc moze uszla uwadze,,, Jakas sedzina przeoczyla te karteczke i napisala kolejne pismo do mojego bylego.A jemu w to graj. Jego ulubiona zabawa w odwolania,zazalenia i utrudnianie mi zycia zaczela sie od nowa.Rzucal sie glupek o zasadniczosc wyroku,a nie zlozyl apelacji. Dziwne,ze dostal 27.000 zl,platne po roku od uprawomocnienia sie orzeczenia. Zaswitala nadzieja,,,, Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️🖐️🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tęsknota Kiedy cię nie ma przy mnie Jak by nic nie było Tylko pustka otaczająca Boleść nieprzemijająca Myśli rozbiegane, szukające wspomnienia Gdzie jesteś, czemu jeszcze cię nie ma Jakiś stukot na schodach, to ty ? Nie, drzwi skrzypnęły w oddali I znów cisza, i znów serce coraz mocniej wali Wyrywa się z piersi Jak by krzyknąć chciało Gdzie jesteś ? Jak mi ciebie mało Poczuć twe ciepło, twój uśmiech radosny Niczym powiew wiatru Poranek budzącej się wiosny A ja w oddali w swojej samotności Obdarty jak kora z poranionej sosny Czekam tej chwili Kiedy cię zobaczę Kiedy na twój widok z radości zapłaczę Andrzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
,,i tym wierszem zegnam sie BIESIADO🖐️👄 Kochana moja, jesteś... ...moim słonecznym niebem, moim powszednim chlebem, mojego łoża panią, bezpieczną przystanią, najsłodszym podarunkiem, dobrego humoru warunkiem, lekarstwem na stres aż po dni kres, jesteś radości tworzeniem i jedynym przeznaczeniem, dniem i nocą służysz pomocą, serca jesteś uzdrowicielką, na zawsze pocieszycielką, orzeźwieniem wiosennym, klejnotem bezcennym, mojej modlitwy wysłuchaniem, serca i duszy szeptaniem, mojego życia zachwytem, całą prawdą, a nie mitem, kolorowa jak karuzela, wesoła jak w dzień wesela, jesteś słońcem po burzy, pilnujesz, bym się nie zachmurzył, piękne masz dłonie, z tobą mogę kraść konie, jesteś moją witaminą, której pragnę, dziewczyną, jesteś moją wybranką, gorącą kochanką, źródłem uśmiechu, powodem każdego oddechu, moim "zawsze i wszędzie", ogniem, który zawsze będzie, partnerką duszy, pogromczynią katuszy, moją pierwszą i ostatnią zaufaną duszą bratnią, zmysłem i poczuciem, i najgorętszym uczuciem, i tak bardzo dobrze mi, że tak chcę aż po kres moich dni. To tak na wszelki wypadek, gdybyś o tym nie wiedziała. David L. Weatherford

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Odnaleźć radość Dana Przechodząc zwykłą na skróty drogą widziałam radość... Przemykała między drzewami w parku zwiewnie śpiewnie bezszelestnie... Cichy szum wierzb płaczących jej towarzyszył, zapach kwiatów na klombach rozkwitłych gorących pachnących... I woda cieknąca w malutkiej rzeczce, zieleń gałęzi sięgających wody. A radość ubrana w tęczę i róże czerwone żółte i wonne... To miejsce jest tak bardzo blisko, wystarczy tylko ręką sięgnąć zwinną... Lecz radość spłoszona wzrokiem znikła pomiędzy drzewami pochyłymi. Szum gałęzi zamilkł na chwilę, wszystko ucichło, nawet śpiew słowików. Na chwilę jakby poszarzało niebo. Byłam tam sama, ciebie tam nie było. A radość na dłużej oglądać nie godzi się samotnie.... Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sibenic Dana Ten człowiek malutki, mimo tylu cali, zgubione w chaosie czasu homo przewrotne i zmienne... Błądzący w bezkresie przez całe ćwierćwiecze, tracący, co ludziom kosztowne i cenne... Dążący do niewiadomego w przedziwnym zapale. Choć wśród tłumów żyjąc, co cel jakiś mają... Myśli, że wilkiem jest szarym, samotnym i z dala od ludzi. Że inni brać umieją ,w zamian nic nie dając... Nazywa siebie, niby port chorwacki co kojarzyć się może jedynie z przystanią. A przystań to ulga w podrózy dalekiej nocleg i ukojenie... Tam odsapnąć można, wody się napić, zapomnieć o drodze, ot , choćby na chwilę. O drodze samotnej, męczącej i długiej tytułem: cierpienie... I pomóż mu Boże wybaczyć mi i zrozumieć co na myśli miałam... Że odpocząć na dłużej, wygodniej tak bardzo chciałam... Nie pozwolił mi nawet ogrzać zimnych dłoni a co najcenniejsze mi za to oddałam... Me serce, me ciało i mą duszę całą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAM! Dzisiaj w Andrzejki bawią się wszyscy, niezależnie od wieku, stanu cywilnego i płci. Tradycja andrzejkowych wróżb łączy się z wierzeniami, według których w wigilię św. Andrzeja na ziemię przybywają duchy naszych przodków. To one – poprzez wróżby – pomagają nam dowiedzieć się, co nas spotka w przyszłości. Andrzejkowe wróżby, które odpowiedzą na pytania duszy: * Lanie wosku. Najbardziej popularną wróżbą w wilię Św. Andrzeja jest lanie wosku. Kiedyś lano wosk lub ołów koniecznie przez dziurkę od klucza, wierząc, że w ten sposób klucz otworzy tajemnicę. Rozpuszczony wosk leje się przez dziurkę od klucza wprost do miski z wodą. Klucz jest symbolem tajemnicy i ułatwia nawiązanie kontaktu z zaświatami. Powstałe woskowe rzeźby ogląda się rzucając ich cień na ścianę. * Filiżanki. Pod trzema jednakowymi filiżankami chowa się monetę, obrączkę i listek, czwarta filiżanka zostaje pusta. Po przemieszaniu ich każdy wybiera jedną filiżankę. Jeśli trafi na obrączkę, czeka go miłość, na listek – ślub, na monetę – pieniądze, na pustą – nowy rok nie przyniesie zmian. * Buty. Uczestnicy zabawy ustawiają jeden za drugim buty z lewej nogi, poczynając od ściany leżącej naprzeciwko drzwi. Osoba, której but pierwszy przekroczy próg, najszybciej zmieni stan cywilny. * Obierki. Jabłko obiera się, a powstałą obierkę rzuca się na stół. Z kształtu, w jaki się ułoży, odczytuje się inicjał ukochanej osoby. Ten, kto zdjął najdłuższą obierkę, będzie miał najdłuższe i najszczęśliwsze małżeństwo. * Wróżba z fusów od herbaty. Zaparz w filiżance liściastą herbatę. Wypij ją, a naczynie odwróć do góry dnem. Odczekaj chwilę i podnieś filiżankę. Fusy, które pozostaną na ściankach filiżanki, utworzą obrazek. Jak go zinterpretować? Np. walizka – oznacza zmiany, podkowa – duże pieniądze, ryba –- szczęście. Nawet jeśli nie traktujemy Andrzejek poważnie, nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy spotkały się z przyjaciółmi i świetnie bawiły. Pozdrawiam i życzę świetnej zabawy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ KOCHANE DRZEWKA____SREBRNA AKACJO i MAGNOLIO___🖐️ Dziekuje👄 Cd o Alicji bedzie pozniej,a teraz zostawiam WAM zwierzenia Janusza,ktore opowiedziane sa z humorem.,,,I wcale mi nie chodzi o jego poczucie humoru lecz o cos zupelnie innego.Jakze waznego w zyciu,,,Zapraszam do lektury :) 🌻🌻🌻 Miałem za sobą nieudane małżeństwo. Dzięki swojej sąsiadce zobaczyłem to, czego nie dostrzegałem dotąd. Konfucjusz twierdził, że człowiek dopiero w wieku 50 lat nabiera odpowiedniej wartości, zaczyna odróżniać rzeczy ważne od nieważnych i znajduje czas na poznawanie samego siebie. Nie chciało mi się tyle czekać. Albo po prostu – bez urazy dla wielkiego chińskiego mędrca – wcześniej dojrzałem do samopoznania. Dlatego zapisałem się na zajęcia z tai-chi, mając 42 lata. Blisko, w osiedlowym klubie. Coś mnie tknęło, gdy zobaczyłem plakat na drzwiach sklepu. Uznałem to za znak. Tai-chi. Filozofia ruchu zastępująca religię i jogging jednocześnie. Czerpanie energii z natury i swobodny jej przepływ przez organizm, harmonia, jang i jin, tao. Coś w sam raz dla mnie – pomyślałem – mężczyzny rozpoczynającego nowy etap życia. Może na zajęciach poznam kogoś interesującego? Kobietę wartościową, gotową do duchowego rozwoju, a nie nastawioną do świata konsumpcyjnie jak moja była żona. Wioletta uwielbiała życie na poziomie, więc alimenty zażyczyła sobie wysokie. Nie protestowałem. Niech bierze, co chce. Więc zatrzymała dom, pozostawiając mi M3, odziedziczone po rodzicach, które dotąd wynajmowałem. W pozwie, jako powód rozpadu małżeństwa, podała moją ciągłą nieobecność i chroniczny brak czasu dla rodziny. Na rozprawie pojednawczej stwierdziła, że dla naszego syna rozwód nic nie zmieni, bo właściwie i tak wychowywał się bez ojca. To było podłe. I niesprawiedliwe. Niby skąd miałem brać czas, skoro musiałem zarabiać, żeby sprostać jej wymaganiom? Nie poświęcałem Markowi tyle uwagi, ile bym chciał. Zresztą wcale tego nie oczekiwał. Wdał się w matkę. Tylko by wyciągał rękę. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na pierwsze spotkanie przyszedłem punktualnie. Instruktorka Grażyna była ucieleśnieniem boskiej doskonałości. Przykuła mój wzrok. Toteż z pewnym opóźnieniem docierały do mnie jej słowa: – ... tak, drogie panie. Cieszę się, że będziemy mogły razem ćwiczyć, by przywrócić elastyczność waszym kręgosłupom... Zaraz, zaraz! – ocknąłem się i spojrzałem po sali. Mina mi zrzedła. Fakt, same kobiety. Niestety, średnia wieku zdecydowanie powyżej moich oczekiwań. Zamiast duchowo się odnawiać, będę ćwiczył kręgosłup razem z jakimiś babciami. Po prostu, rewelacja. – Tai-chi daje siłę i energię niezbędną do życia, pozwala poruszać się bez bólu pleców, rozładować stres i zachować sprawność fizyczną w każdym wieku – kontynuowała z uśmiechem Grażyna. Znowu rozejrzałem się po sali. Nigdy bym nie pomyślał, że tai-chi cieszy się taką popularnością wśród kobiet, które tak zwany wiek balzakowski miały dawno za sobą. Jak choćby pani Anastazja, moja sąsiadka. Znałem ją z widzenia. Niewątpliwie potrzebowała siły i energii. By sprostać rodzinie wyzyskiwaczy. Coś nas łączyło. Też była wołem roboczym. Ofiarą, wykorzystywaną przez najbliższych. Kiedy ją widywałem – myła okna albo wieszała pranie, wracała z zakupów albo wyprowadzała psa. Po prostu, robiła za służącą. Po prelekcji nastąpił pokaz. Zafascynowany patrzyłem, jak Grażyna pozornie bez wysiłku wykonuje skomplikowane ćwiczenia. Po przerwie doszło jeszcze kilka osób. Jeden facet i dwie dziewczyny, coś koło trzydziestki, czyli w porównaniu z resztą – istne młódki, po prostu sikorki. Humor z miejsca mi się poprawił. Zaczęliśmy ćwiczenia. Najpierw było "wykręcanie żarówek". Niby nic, zwykłe obroty rękami w powietrzu, ale po minucie myślałem, że mi dłonie odpadną. Potem przystąpiliśmy do nauki pierwszych – ze stu ośmiu – kroków "dużej formy Tai-Chi Huan". Jak zapewniała Grażyna, wszystkiego się nauczymy w trzy miesiące. Wolałbym szybciej, ale rozumiałem, że starsze panie nie sprostają ostremu tempu. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na zakończenie zrobiliśmy ćwiczenie rozciągające kręgosłup kręg po kręgu. Ręce do góry, broda do mostka i powolutku w dół, aż dłonie dotkną podłogi. Grażyna uczyniła to lekko i z gracją. Mnie też nieźle poszło – palcami musnąłem parkiet. Nisko schylony spojrzałem w prawo, na Lenę – jedną z dwóch młodych dziewczyn. Do podłogi brakowało jej jakichś dziesięciu centymetrów. Dyskretnie zapuściłem żurawia do tyłu. Dobra nasza – żadne ręce nie opuściły się niżej łydek. Potem rzuciłem okiem także w lewo, gdzie stała pani Anastazja. Siwa głowa dotykała wyprostowanych kolan, a dłonie o skórze jak pergamin spoczywały tuż przy stopach. Płasko! Sąsiadka zobaczyła, że się jej przyglądam i... puściła do mnie oko. W tym momencie nie wyglądała na ofiarę. Zupełnie. Raczej na osobę pełną wigoru, humoru i wewnętrznego samozadowolenia. Z wrażenia straciłem równowagę i poleciałem na nos, w ostatniej chwili podpierając się ręką. Zamierzałem odprowadzić panią Anastazję, ale czekał na nią wnuk z psem. Żal mi się zrobiło starszej pani. Wykończą, biedaczkę. Ja ledwo nogami powłóczyłem. Ale ona tylko pomachała mi ręką i dzielnie pomaszerowała za jamnikiem i sadzącym wielkie kroki młodzieńcem. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Obudziłem się zdziwiony. Było za jasno. Zerknąłem na zegarek. Już po ósmej? Niesamowite, przespałem dziesięć godzin! Dawno mi się to nie zdarzyło. Co znaczy porządnie się zmęczyć! Fizycznie, bo psychicznie czułem się jak młody bóg. Dla porównania – po ostatnim widzeniu z Wiolettą czułem się jak po zderzeniu z ciężarówką. Znowu mi wytykała, że fatalny ze mnie ojciec. Zepsułem synowi długi majowy weekend, bo odwołałem wypad w góry. Nie docierało, że nie mogłem pojechać. Mieliśmy kontrolę i jako naczelny dyrektor zakładu musiałem zostać. Przecież obiecałem Markowi, że mu to wynagrodzę. Skuterem. W odpowiedzi wzruszył ramionami. I tyle. Rozpuszczony smarkacz. Żeby raczył się uśmiechnąć, musiałbym mu chyba kupić harley’a! Znowu zerknąłem na zegarek. O, cholera! Wczoraj byłem taki padnięty, że zapomniałem nastawić budzik. I właśnie się spóźniłem do pracy. Pierwszy raz w życiu. Może zdążę chociaż na zebranie o dziewiątej. Zerwałem się z posłania i natychmiast padłem z powrotem. Bolały mnie mięśnie, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Koszmar, po prostu! Jeśli to całe tai-chi jest takie zdrowe – to czemu teraz nie mogę się ruszyć? Najbardziej dokuczał mi zesztywniały kark i łopatki. Pewnie coś sobie nadwerężyłem. Ostrożnie sięgnąłem po komórkę i wywołałem numer sekretarki. – Pani Alu, wypadła mi nagła inspekcja w terenie. Niech mój zastępca poprowadzi zebranie. – Ależ panie dyrektorze, jaka inspekcja? Nic nie wiem... – No, to już pani wie. I proszę sobie darować telefony. Będę poza zasięgiem. Wyłączyłem komórkę, zaczynając pierwsze w moim życiu wagary. Nie miałem wyrzutów sumienia. Jak zmiany to zmiany. Poza tym nie nadawałem się dzisiaj do pracy, nawet oddychanie mnie bolało. Jakoś zwlokłem się z łóżka i dokuśtykałem do łazienki. Wziąłem prysznic. Poczułem się na tyle znośnie, by zaryzykować wyprawę po zakupy. Marzyłem o jajecznicy z boczkiem i cebulą. Kompletnie wbrew diecie, serwowanej mi przez byłą żonę, ale co tam. Zasłużyłem. A Wioletta znikła z mojego horyzontu, razem ze swoimi kiełkami, jogurtami, wymaganiami i wiecznymi pretensjami. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W sklepie trzymałem pion, w czym pomagał mi wózek. W kolejce po boczek, natknąłem się na panią Anastazję. Uśmiechnęła się na mój widok przyjaźnie. Jej dziarskie ruchy nie wskazywały na żadne dolegliwości. – Witam, sąsiada! – zagadnęła. – Oho, widzę, że troszkę pan zesztywniał. Przydałby się masaż. – Mówi pani z doświadczenia? Długo pani trenuje? – Długo...? – zastanowiła się przez chwilę. – Zależy jak spojrzeć. Dziś od szóstej. Byłam na godzinnym spacerze z psem, potem na rynku, pogadałam ze znajomą w warzywniaku, a jak tu skończę zakupy i zrobię wnukom śniadanie do szkoły, to lecę na działkę. A tak w ogóle, dziękować Bogu, już 67 lat ćwiczę. – Chyba się nie zrozumieliśmy... – Ależ doskonale pana zrozumiałam, sąsiedzie. Ambicja pana zjada. Stąd zakwasy. W ciele i duszy. Gdzie radość? – Cieszę się, że udało mi wstać z łóżka – bąknąłem. Nie podobała mi się taka psychoanaliza od rana. – Niech pani kupuje, ekspedientka czeka. – Oczywiście, 20 deko szynki, poproszę. Panu jak zwykle się spieszy. Do pracy? – Nie. Dziś zrobiłem sobie wolne. – Brawo! Za dużo pan pracuje. – I kto to mówi? – obruszyłem się. – Przecież to pani ciągle pracuje. Zero czasu dla siebie. Skądś to znam. Rodzina nie ma dla pani litości, wykorzystują, na tai-chi też wysłali panią we własnym interesie – trochę się zagalopowałem, ale pani Anastazja nie wyglądała na oburzoną. – Oczywiście – potaknęła. – Pewnie, że moje dobre samopoczucie wpływa na atmosferę w rodzinie. Moje dzieci dbają o mnie. Ja o nich. Czas ofiarowany im to właśnie mój czas. Żadne poświęcenie ani kara. Lubię czuć się potrzebna, lubię im pomagać. Lubię z nimi być. A oni ze mną. To mój największy sukces, ukoronowanie treningu zwanego życiem, mówiąc górnolotnie. Jeszcze sera proszę mi zważyć – zwróciła się do sprzedawczyni – ale jakiegoś ostrego i z dziurami. Zięć za takim przepada – znowu patrzyła na mnie. – Wczoraj, kiedy wnuk przyszedł po mnie, wybraliśmy się na długi spacer. Miał kłopot. Chciał się poradzić. On mówił, ja słuchałam. Potem powiedział, że świetnie mu się ze mną rozmawiało, że już wie, jak postąpić i dziękuje. Tak niewiele im potrzeba, prawda? Bliskim. Odrobinę zainteresowania i wspólnie spędzonego czasu... No to ja lecę. Muszę podlać truskawki. Dzieciaki je uwielbiają, z cukrem i śmietaną. Pa! – machnęła mi ręką na pożegnanie. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miałem mętlik w głowie. Prawie zapomniałem, co chciałem kupić. Poczułem dziwny ból w sercu. Dokuczał znacznie bardziej niż zesztywniałe mięśnie. A policzki paliły. Pani Anastazja zawstydziła mnie. Chciałem poznać kogoś interesującego, wartościowego, umiejącego odróżnić sprawy ważne od mniej ważnych – i poznałem. Choć nie tego się spodziewałem, zapisując się na tai-chi. Nie takiej lekcji życia. Nie wiem, czy sąsiadka zrobiła to celowo, ale jej słowa odebrałem bardzo osobiście. To, co w sobie odkryłem, nie spodobało mi się. Wcale. Nie wiedziałem, czy Marek lubi truskawki. Nie miałem pojęcia, jakie trapią go kłopoty. Mało wiedziałem o własnym synu, bo mało miałem dla niego czasu. Wyrzuty sumienia okupywałem prezentami. Więc przywykł je przyjmować i nie liczyć na więcej. A Wioletta? Czy zawsze była interesowna? Czy stała się taka przeze mnie? Może pieniądze i stroje, dawały jej poczucie bezpieczeństwa, może były substytutem szczęścia? Za późno, by to naprawiać. Zresztą Wioletta miała już kogoś. Ale Marek zawsze będzie moim synem, zawsze będę go kochał – choć do tej pory kiepsko to okazywałem. Pora to zmienić. Znaleźć czas dla syna, dla siebie, dla nas. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po powrocie ze sklepu zadzwoniłem do Marka. Miał teraz przerwę. To akurat wiedziałem, bo jedyne czego uczciwie pilnowałem, to jego nauki. Chodził do prywatnego gimnazjum. Znałem jego rozkład zajęć i utrzymywałem stały kontakt ze szkołą, by kontrolować jego postępy. – Coś się stało? Coś z mamą? – Nie, nie – uspokoiłem go. – Po prostu pomyślałem, że moglibyśmy się gdzieś wybrać razem. Po południu. Masz czas? – Ja? Mama ci kazała zapytać? – drwiący ton sprawił mi przykrość, ale zasłużyłem sobie. – No ty. I mama nic mi nie kazała. Z własnej inicjatywy wziąłem wolne i byłoby mi miło, gdybyś znalazł dla mnie chwilę. Albo nawet dwie. Co byś chciał robić? Długo milczał, nim odpowiedział. – Wszystko jedno. Pewnie i tak zaraz ktoś zadzwoni i będziesz musiał wracać. – Wyłączę komórkę – obiecałem. – Może pójdziemy do kina? Potem pogadamy... – Niby o czym? Znowu będziesz truł o nauce, przyszłości. – wciąż się opierał. – A propos nauki – nie zrażałem się. – Zapisałem się na tai-chi. – Ty? Na gimnastykę dla starych bab? – zakpił. – Instruktorka jest boska! – zaśmiałem się. – A niektóre z tych babć, nawet ciebie by zakasowały kondycją. Choćby moja sąsiadka, staruszka. Ja ruszam się jak paralityk, a ona właśnie pognała na działkę podlewać truskawki. Lubisz truskawki, synu? – Mam na nie alergię. – Cholera! – wyrwało mi się. – Sorry, naprawdę się staram. – Słyszę – chrząknął rozbawiony. – Nie wiem, co cię natchnęło, ale może być to kino, tato.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wracajac do Andrzejek__niestety,nie ma tu takiego zwyczaju. Wybieram sie na zakupy,bo obnizki sa wielkie.Moze cos "wygrzebie" dla siebie??:) Do zobaczenia🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAM BIESIADO!🖐️ KALINKO BIESIADNA👄❤️ DZIEKUJE! SREBRNA AKACJO👄 MAGNOLIA👄 Dziekuje 🌻 Andrzejki........... W Wigilię Andrzeja, jak trdycja kaze wosk lejemy, Swoją i najbliższych przyszłość poznać chcemy. Jednym wyjdzie dziecię trzecie, Innym długa podróz w lecie. Panny za drzwi buty wystawiają, Że jej pierwszy za drzwi wyjdzie nadzieję mają. Która panna pierwsza but wystawi, To niedługo suknię ślubną sobie sprawi. Z fusów kawy też wróżymy, Przyszłość tą daleką i tą bliską widzimy. Nasze pra, pra babki przepisy na dobre wróżby znały, Dziś w internecie by ich szukały . Choć coraz nowocześniejsze jest nasze życie, To i tak we wrózby wierzymy, choć czasem tylko skrycie. Że nasza przyszłość będzie wspaniała każdy wierzy, Ale to nie od wróżb, lecz od nas samy zależy. Autor:Ula W.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiersz dla przyjaciółki........ Sądziłem, że do końca życia będę sam, Sam jak drzewko na pustynnej wyprawie życia, Sam ze swoimi problemami i troskami życia codziennego, Sam a jednak Ty nie pozwoliłaś by tak było. Nie wiem, co bym zrobił gdybym nie znalazł Ciebie Osoby tak bliskiej moim myślom, Myślom, które ciągle szukają najprawdziwszej i najszczerszej prawdy życia Prawdy życia- przyjaźni na ZAWSZE. Jesteś naprawdę wielka w tym, co robisz A robisz wiele, chociaż sama o tym nie wiesz Jesteś najjaśniejszą gwiazdą, której jednak nigdy nie zdobędę Bo zdobyć to znaczy zawładnąć zmysłami i zniszczyć. Jesteś na razie najlepszą przyjaciółką, jaką mam I niech słowa te najszczersze zawsze będą ideologią życia Bo takie życie jest marzeniem wielu Marzeniem, którego za Twoim pośrednictwem miałem zaszczyt zasmakować. Bardzo Ci dziękuję! autor. nieboraczek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🌻🌻🌻 Szczęście to śpiew i muzyka. Szczęście to uśmiech, który rozwesela. Szczęście to mieć przyjaciela. Pozdrawiam bardzo serdecznie i zycze mlej niedzieli🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Biesiadę! Anioły T. Kamiński \" Tylko anioły do mnie wysyłaj piękne pierzaste i zadbane Niech latają ponade mną jak złotoskrzydłe motyle Niech latają nade mną niech mi cudne nuty grają Wysyłaj do mnie anioły niech mi w duszy śpiewają Anioły do mnie wysyłaj niech mi cudne nuty grają Wysyłaj do mnie anioły niech mi w duszy śpiewają Tylko anioły do mnie wysyłaj będę gotował im obiady Do przyjaciół zabiorę po ścieżkach swoich oprowadzę Anioły do mnie wysyłaj piękne pierzaste i zadbane Wysyłaj do mnie anioły złotoskrzydłe piękności Anioły do mnie wysyłaj piękne pierzaste i zadbane Wysyłaj do mnie anioły złotoskrzydłe piękności Anioły do mnie wysyłaj zrób im kanapki na drogę Wysyłaj do mnie anioły anielskie piękności Anioły do mnie wysyłaj zrób im kanapki na drogę Wysyłaj do mnie anioły anielskie piękności \" - Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przemijanie Maria Jarol-Dlbrowska Kocham cię! Kocham! Słychać wszędzie. Radosnych uniesień jak było, tak będzie. A ty? - Człowiecze - A ty? Kochając ocierasz z oczu łzy. Stajesz nad łóżkiem córki, czy syna. I mówisz: -Tyś mój, tyś moja jedyna. A ty? - Matko - A ty? Ocierasz im z oczu niewinne łzy. Potem, gdy dziecię już dorasta, W cieniu jest ojciec i niewiasta. A ty? - Przyjacielu - A ty? Dłonią ocierasz z oczu gniewne łzy. Gdy dziewczę z poczwarki wychodzi motylem, Wybrane serce jest jej azylem. A ty? - Kochany - A ty? Ocierasz z jej oczu radosne łzy. Lata mijają, człowiek w miłość bogaty, Ten jeden, ta jedna odchodzi w zaświaty. A ty? - Boże - A ty? Jesteś, by otrzeć z oczu bolesne łzy. Boże, jakież to jest proste! Miłość jest różą, a nie ostem. Kocham cię! Kocham brzmi czasem dziwnie. Czy błądzą? Czy kochają zbyt naiwnie? Nie! Każda miłość niesie nam łzy. Gdy jej doświadczasz - płaczesz ty. Gdy wypowiadasz - Kocham ciebie! Anielskie chóry słychać w niebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×