Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pasja

BIESIADA

Polecane posty

Wracała z zakupów. Zmęczona i smutna. Nie potrafiła sobie poradzić z własną samotnością. Ostatnio z niczym nie mogła sobie poradzić. Wszystko ją przerastało… Wierzyła, że z czasem będzie łatwiej. W końcu od jej ucieczki minęły dopiero trzy tygodnie. Widocznie jej uczucia do Joshuy były mocniejsze, niż jej się wydawało… Westchnęła ciężko i zamknęła bagażnik. Wzięła torbę do ręki. Odwróciła się w stronę domku. Z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej waliło jej serce. Na schodach siedział… Joshua. Prawie go nie poznała, bo na głowie miał ciemną czapkę, która przysłaniała mu pół twarzy, natomiast na drugiej połowie wyhodował sobie brodę. Nie wiedziała, jak ją tu odnalazł. I nie chciała tego wiedzieć. Jego obecność tutaj mówiła sama za siebie. Był zdesperowany i zdeterminowany. Wyglądał okropnie. I pewnie tak też się czuł. Oboje się tak czuli. - Joshua? – podeszła bliżej i popatrzyła na niego zdziwiona. - Ja – odpowiedział i wstał. – Musimy porozmawiać. - Wyglądasz… – uniosła dłoń do góry i dotknęła jego policzka. Patrzył na nią smutnymi oczyma. - O tym też musimy porozmawiać – powiedział. – Możesz mnie chociaż przytulić? - Boże, Joshua… – szepnęła, a w oczach zaszkliły jej się łzy. Wtuliła się w jego otwarte ramiona i trzymała mocno. Trzymała tak, jakby całe jej życie od tego zależało. Oboje trzymali się siebie tak mocno, jak to tylko możliwe. Jakby w ten sposób chcieli sobie wynagrodzić wszystkie chwile spędzone bez siebie… Jakby oboje chcieli wymazać chwile rozłąki… Kiedy się odsunęli, oboje mieli łzy w oczach. - Może wejdziemy do środka? – zaproponował po chwili JC. – I nie płacz, proszę cię… – otarł jej łzy. Nie pomogło. Na ich miejscu pojawiły się nowe. Odsunęła się, żeby otworzyć drzwi i po chwili oboje znaleźli się w domu. Wziął od niej torbę z zakupami i wyniósł do kuchni. Kiedy wrócił, poprowadził ją do salonu i usiadł na sofie, a ją posadził sobie na kolanach. - Summy, dlaczego? – zapytał cicho. - Przecież wiesz, Joshua – odpowiedziała. – Ja nie potrafię być z kimś takim, jak ty… Próbowałam, wierz mi… Starałam się, jak mogłam… Ale to wszystko mnie przerażało… Nie mogłam spać w nocy, bo miałam wrażenie, że ktoś się kręci za moimi drzwiami… Nie mogłam normalnie żyć… Nie wiedziałam, co robić, bo moje uczucia do ciebie stawały się coraz silniejsze i nie mogłam sobie z nimi poradzić… - A musiałaś sobie radzić? – popatrzył na nią pytająco. – Ja nie chciałem sobie z nimi radzić… Chciałem, żeby się rozwijały i wzmacniały… - Ja nie pasuję do twojego świata. Nie potrafię się tu odnaleźć… – szepnęła. - Potrafisz się odnaleźć i to lepiej, niż ci się zdaje – odpowiedział i uśmiechnął się lekko. – Potrafisz sprawić, że widzę wszystko w jaśniejszych kolorach… Potrafisz sprawić, że się uśmiecham nawet wtedy, kiedy jest mi smutno… - Tak jak teraz? – dotknęła dłonią jego policzka. - Ja nie chcę się już smucić, Summer – powiedział. – Chcę otworzyć przed tobą swoje serce. Tak do końca… Chcę, żeby z twojego życia zniknął smutek i przerażenie. I wiem, że potrafię to zrobić – dodał stanowczo. Mocniej ścisnął jej ramiona. – Chcę, żebyś czuła się bezpieczna. Chcę cię kochać tak, żebyś już nigdy niczego się nie bała… Chcę cię całować tak, żeby brakło ci tchu i tak, żebyś prosiła o więcej… Patrzyła na niego przez łzy. Ona też tego chciała. Chciała być blisko niego, widzieć jego uśmiech, czuć jego silne ramię, słyszeć i czuć czułe słówka, które zwykł szeptać z ustami tuż przy jej skórze… Kiedy byli razem, nie bała się, że go rozczaruje, że go zawiedzie. Ale kiedy tylko się rozstawali… Ogarniały ją wątpliwości. Kiedy się rozstawali, miała czas na myślenie, miała czas na analizowanie… A wtedy wszystko wydawało się nie takie, jak powinno być, wszystko wydawało się takie bez przyszłości… Wtedy pojawiały się strachy, z którymi nie umiała sobie poradzić. Które nie zależały od niej i chwilami ją przerastały… Westchnęła cicho. Może to właśnie tu leżały ich problemy. W jej analizowaniu, w jej przemyśleniach… Może powinna się bardziej otworzyć i bardziej mu zaufać. Może powinna zaufać jego przeczuciom. Może on potrafił wyleczyć rany, które tkwiły w niej od miesięcy, a z którymi nie mogła sobie poradzić… - Chciałabym, żebyś mnie kochał tak, żebym niczego się nie bała i chciałabym, żebyś mnie całował, aż brakłoby mi tchu, ale to niemożliwe – powiedziała, ale uśmiechała się lekko. Zaskoczyła go tymi słowami, bo popatrzył na nią zdziwiony. Już nie było w jej oczach smutku. Gdyby jej tak dobrze nie znał, gotów był pomyśleć, że widział w nich radość. Radość? Przecież po takich słowach nie mogła czuć radości… - Niemożliwe? – wykrztusił. cdn.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli zacząłbyś mnie całować, zaraz byłabym cała podrapana – odpowiedziała poważnie i cicho westchnęła. Przez chwilę analizował jej słowa, bo nie był pewien, czy dobrze ją zrozumiał… - Kiedy usłyszałem twój głos na sekretarce i usłyszałem te wszystkie słowa, przestraszyłem się, że ktoś naprawdę chce zrobić ci krzywdę. Ale potem zacząłem to wszystko analizować i doszedłem do wniosku, że nie tu tkwią przyczyny twojego zachowania… Zastanawiałem się, gdzie popełniłem błąd i co było nie tak, że tak się to skończyło – powiedział cicho i westchnął. – Przypomniałem sobie słowa o twojej potrzebie posiadania normalnego faceta. Że chcesz czuć się bezpiecznie, a on ma być z prowincji zabitej dechami, a do tego powinien być brzydki jak noc. Tak bardzo się starałem, żeby spełnić twoje oczekiwania… Myślisz, że już taki jestem? Zdjęła mu czapkę z głowy i zrzuciła na podłogę. Zmierzwiła mu włosy, po czym ujęła jego brodate policzki w swoje dłonie i zbliżyła twarz do jego twarzy. - Chciałeś stać się moim ideałem faceta, ale zupełnie niepotrzebnie – powiedziała i pocałowała go w nos. – Zupełnie niepotrzebnie, bo ty jesteś moim ideałem faceta, więc jakakolwiek zmiana działa na twoją niekorzyść… - To co mam zrobić, jeśli nawet nie mogę cię pocałować? – popatrzył na nią bezradnie. - Będziemy musieli na to coś poradzić, ale jeden mały całus chyba nam nie zaszkodzi – odparła i uśmiechnęła się lekko. Zbliżyła twarz jeszcze bardziej i delikatnie pocałowała go w usta. I nagle powróciło między nich to cudowne napięcie… Ta chęć stania się jednością, ta chęć bycia jednością… Uczucie było tak gwałtowne, że oboje aż zadrżeli. - Nawet nie wiesz, jak bardzo za tym tęskniłem… – wyszeptał. – Jak tęskniłem, żebyśmy oddychali jednym oddechem, żebyśmy pachnieli jednym zapachem… - Nie wiesz, jak bardzo ja za tym tęskniłam – odpowiedziała, a w jej oczach znów pojawiły się łzy. Kiedy zaczął przesuwać usta po jej policzku, odsunęła się. Popatrzył na nią zdziwiony. Oboje mieli przyspieszone oddechy. - Jestem uczulona na wasz zarost – odpowiedziała i uśmiechnęła się niewinnie. – Jeszcze chwilę się tak poprzytulamy, a jutro będę miała twarz całą w wysypce… - Jakoś przeżyję, że nie mogę całować cię po twarzy, choć nie powiem, że będzie mi łatwo – odparł i uśmiechnął się. Cieszył się, że znów dają sobie szansę i tym razem chcą z tej szansy skorzystać do końca… - Wszędzie tam, gdzie będziesz mnie całował, pojawi mi się wysypka – powiedziała wodząc palcem po jego brodzie. - To co mam zrobić? – popatrzył na nią bezradnie. – Nie sądzę, że jestem w stanie zostawić cię w takiej chwili. Proszę, nie każ mi przestawać… – przesuwał dłonie po jej plecach i przytulał ją do siebie, jakby bał się, że mu ucieknie. - Musimy coś na to poradzić – odpowiedziała. – Idziemy cię ogolić. - Nie mam przy sobie nic – powiedział wyraźnie zasmucony. - Ja mam – uśmiechnęła się. – No, puść mnie i chodźmy do łazienki. - Na pewno cię nie puszczę – powiedział stanowczo. Wstał, a ją wziął na ręce. Wszedł do łazienki i posadził ją na pralce. Od razu stanął między jej nogami, żeby nie mogła mu w żaden sposób uciec. Uśmiechnęła się. - Muszę sięgnąć po maszynkę – powiedziała. - Po nic nie będziesz sięgać. Ja ci podam, tylko powiedz, gdzie – odpowiedział. – A czy ty będziesz golić mnie tą samą maszynką, którą golisz sobie nogi? – popatrzył na nią zdziwiony. - Joshua! – uderzyła go w ramię. – Podaj mi tą nową, jeszcze nie rozpakowaną. Uśmiechnął się. Kiedy już wyglądał jak Święty Mikołaj i Summer zabrała się za operację, on starał się stać tak spokojnie, jak tylko potrafił. Co wcale nie znaczyło, że trzymał ręce przy sobie. Bo tego akurat NIE potrafił. - Przestań dotykać moich pośladków, bo cię zatnę – powiedziała, z trudem hamując drżenie. - To groźba? – uśmiechnął się. - Obietnica – odpowiedziała. Przesunął dłonie na jej uda. - Joshua! – zganiła go, odsuwając rękę od jego policzka. Popatrzył na nią zdziwiony. - Powiedziałaś, żebym przestał dotykać twoich pośladków – powiedział, kiedy już kolejna warstwa jego brody zniknęła w umywalce. - Ale wcale nie powiedziałam, żebyś dotykał moich nóg – odpowiedziała. – To jakaś kara za te trzy tygodnie rozłąki? - Odbierasz to jako karę? – popatrzył na nią urażony. - Nie mogę odpowiedzieć na twoje pieszczoty. TO jest dla mnie kara – uśmiechnęła się. – Postój chwilę spokojnie i pozwól mi doprowadzić cię do porządku, a potem zrobisz ze mną wszystko, co zechcesz. - Wszystko, co zechcę? – uśmiechnął się i zmarszczył brwi. - Wszystko, co zechcesz, tylko się nie ruszaj i zamilcz na chwilę – odpowiedziała. Oparł dłonie o pralkę i zamknął usta. Kilka sekund spokoju było niczym w porównaniu do tysięcy minut namiętności, które miały później nastąpić. A przynajmniej on miał nadzieję, że nastąpią… Tylko to go przy życiu trzymało… - No – otarła mu twarz mokrym ręcznikiem. – Skończyłam. Uśmiechnął się, a jego dłonie znów wróciły na jej uda. Zatrzymała je w połowie drogi. - Otwórz jeszcze tą drugą szafkę i podaj mi swoją wodę po goleniu – powiedziała. Popatrzył na nią zdziwiony. - Skąd masz moją wodę po goleniu? – zapytał. - Zostawiłeś ją, kiedy byłeś u mnie ostatni raz – odpowiedziała. – Jakbyś wiedział, że jeszcze tam wrócisz… Zabrałam ją ze sobą, bo to jedyne, co mi po tobie pozostało, a chyba tak naprawdę nie chciałam się z tobą rozstawać… Uśmiechnął się i ochlapał się wodą. Przejrzał się w lusterku. - Od dzisiaj ty będziesz mnie golić – powiedział. – Zrobiłaś to idealnie. - Idealnej kobiecie na idealnym mężczyźnie zawsze idealnie wychodzi – uśmiechnęła się i ujęła jego twarz w swoje dłonie. Jego dłonie natomiast w cudowny sposób odnalazły drogę do jej pośladków. Przyciągnął ją bliżej siebie i mocno trzymał. - Nigdy już cię nie wypuszczę – powiedział cicho, ale stanowczo. – Nigdy już nie pozwolę, żeby cokolwiek stanęło między nami… Nawet jeśli będę musiał kłócić się z tobą codziennie i codziennie walczyć z tym, co ci się tam w twojej główce urodzi – uśmiechnął się. - Porozmawiamy później – powiedziała i czubkiem języka zwilżyła usta. – Później powiemy sobie, jak bardzo się kochamy i że nie możemy bez siebie żyć… Później będziemy się kłócić i dyskutować. Teraz sobie to pokażmy – zaproponowała. – Noc w noc zasypiałam i wyobrażałam sobie, że jesteś obok mnie. Już nie chcę sobie tego wyobrażać. - Już nigdy nie będziesz musiała sobie tego wyobrażać – odpowiedział stanowczo, nim nakrył jej usta swoimi. I znów pojawiła się zachłanność i niecierpliwość… Znów pojawiło się nienasycenie… Nie wiedział nawet, jak był w stanie dojść do sypialni. To nie było dla niego ważne. Ważne było to, co się później w tej sypialni wydarzyło… I był pewny, że tego nie zapomni do końca życia… Nie zapomni, jak razem wspinali się po tęczy, jak razem odnaleźli jej kres i jak wtedy niebo zajaśniało wszystkimi kolorami… koniec. Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ KOCHANE DRZEWKA___________witajcie🖐️ Bardzo dziekuje za piekne wiersze i jak zwykle bardzo ciekawa i wzruszajaca milosna opowiesc.Najwazniejsze,ze konczy sie ona pomyslnie. Anna German » Dziękuję ci moje serce Mknie wiotka łódź, skrzydlata łódź Tnie egejskich fal miękki zwój. Wróć do nas, wróć, koniecznie wróć, Bo gdzież piękniej jest, cudzoziemcze mój? Lśnią perły świateł, nad zatoką blask neonowych gwiazd. Spójrz, cudzoziemcze, tam wysoko, ta biała plama to Akropol. Przetrwał własny czas, o krok dwudziesty wiek! Ryk odrzutowca w cieszę wpadł, a tam kamienny świat, W kamiennym śnie tysiące lat! W kamiennym śnie tysiące lat. Nasz czas niestety krótki jest Nasz czas jest tylko dziś Jak wino pijmy noc do dna, Nim świt, co musi przyjść Znak rozejścia da, znak odjazdu da. La la la la la. Nasz czas niestety krótki jest Nasz czas jest tylko dziś Więc pijmy wino-noc do dna Nim świt, co musi przyjść Nim wstający świt znak odjazdu da. La la la la la. Wpływa do portu łódź, skrzydlata łódź Wróć tu cudzoziemcze wróć! Pozdrawiam biesiadniczki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gngngjf
cisnijcie biesiadnicy sssijcie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Serce jak pies Patrzę na Ciebie stojąc tuż o krok nie wiem kim jestem w rozumie tylko mrok powiem ci naprawdę jak to jest moje serce jest jak pies daj mu jeść daj mu jeść daj mu jeść natychmiast widzę cię z dala w kieszeniach ręce drżą gryzę się w plecy bo trzęsą się od rąk wiesz już teraz jak to jest moje serce jest jak pies daj mu jeść daj mu jeść daj mu jeść natychmiast wiesz już teraz jak to jest moje serce jest jak pies daj mu jeść daj mu jeść daj mu jeść natychmiast leżę spokojnie mam ręce wolne już zdjęli mi kaftan i nagle widzę cię znów wszyscy już wiedzą jak to jest moje serce jest jak pies daj mu jeść daj mu jeść daj mu jeść natychmiast

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gngngjf
pies to cie jebał w rów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Serce pali się raz A kiedy spotkam Cię, spadnie deszcz Miękki i ciepły tak, jak sam sen A kiedy znajdę Cię, zniknie strach Obudzę całe miasto, powiem im, że Cię mam Obudzę całe miasto, powiem im, że Cię mam A jeśli powiesz mi - pora iść Nigdy nie zamknę Ci moich drzwi Choćbyś wędrować miał tysiąc mil Złoty księżyc we włosy wplotę, drogę oświetli Ci Złoty księżyc we włosy wplotę, drogę oświetli Ci Serce - pali się raz Serce - nie umie grać Wieczny ogień i blask I ciągle bieg, bieg pod wiatr Serce - pali się raz Swoją prawdę już zna Serce - uwierzyć chce Że spełni się wielki dzień A kiedy znajdę Cię, wstanie dzień Miękki i ciepły, jak trąbki dźwięk Choćby dzieliły nas setki mil Złoty księżyc we włosy wplotę, drogę oświetli Ci Złoty księżyc we włosy wplotę, drogę oświetli Ci Serce - pali się raz Serce - nie umie grać Wieczny ogień i blask I ciągle bieg, bieg pod wiatr Serce - pali się raz Swoją prawdę już zna Serce - uwierzyć chce Że spełni się wielki dzień

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gngngjf
A kiedy spotkam Cię, spadnie deszcz Miękki i ciepły tak, jak sam sen --> miekki i cieply? nadstaw oko to bialy deszczyk moje potomstwa nadleci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak ci tam...gngngif
ty chyba zwialaś z domu wariatów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do.gngngif ty chyba zwialaś z domu wariatów , potwierdzam !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam biesiadniczki. Tak bardzo wierzę w nas Już najwyższy czas Tylko Ty i ja Nasz najpiękniejszy dzień W moim magicznym domu. Dookoła noc sie stała, wszystkie stworzenia małe i duże, chcą odsłonić swe wnętrze przed sobą Niech całują Cię moje oczy, niech trwa totalny zawrót głowy, kiedy mnie malujesz Gdzieś w nas jest nasz świat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chciałabym powiedzieć Że gdy cię widzę Wszystko inne traci sens Sprawa niekończącego się "czegoś" Do ciebie Nabiera barwy oświetlonego Księżyca Nie potrafię powiedzieć, czy to miłość Bo nieraz pomyliłam ją z przyjaźnią Do istot żywych Ty zaś chyba nie jesteś człowiekiem Raczej aniołem wznoszącym się W otchłani mojego serca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie daje rady Niech ktoś mi poda rękę Czy na czyimś ramieniu Mogę się jeszcze wesprzeć? Przy mnie przyjaźni Za mną złośliwi Cierpi dusza Dusi się, Krzyczy! Czy jedna taka Duszyczka mała Znajdzie się przy mnie Pomoże? Zadowala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dużo czasu spędzam przy komputerze i chcę się podzielic moją twórczością z Wami. pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedy w sercu miłości brakuje człowiecze. Nic jej nie zastąpi, na tym marnym świecie. Świat piękny dla tych, co miłość w sercach mają. Szczerze sie z nią dzielą, dla bliźnich otwierają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAM I POZDRAWIAM! Zwykle wystarczy chwila odpoczynku, by po wysiłku wrócić do formy. Ale czasem nie odzyskujemy jej nawet po godzinach snu czy relaksu. Wtedy można podejrzewać syndrom chronicznego zmęczenia - chorobę, której nie należy lekceważyć. Gdy organizm nie jest przyzwyczajony do intensywnego wysiłku, a wpadniemy na pomysł, by np. zrobić gruntowne porządki - zmęczenie zwala nas z nóg. Jest to jednak tzw. zmęczenie ostre, które ustępuje, kiedy się wyśpimy. W takiej reakcji organizmu nie ma nic niepokojącego. Bólem mięśni, sennością ostrzega on przed nadmiernym wydatkowaniem energii. Ale jeśli nie damy sobie szansy na wypoczynek, ostre zmęczenie przejdzie w przewlekłe. Za przewlekłe zmęczenie zwykle sami ponosimy winę. Bierzemy na siebie za dużo obowiązków, nie korzystamy z oferowanej pomocy, ciągle za czymś gonimy, a na wypoczynek, hobby czy odpowiednio długi sen nie starcza już czasu. Zawrotne tempo życia sprawia też, że jadamy nieregularnie i to, co jest pod ręką. W ten sposób pozbawiamy organizm wartościowych składników odżywczych (zwłaszcza witamin, minerałów) i osłabiamy swoją odporność. Na tak wysokich obrotach nie da się długo funkcjonować. Zamiast jednak zwolnić tempo, często sięgamy po środki pobudzające. I zyskujemy tylko odroczenie wyroku, bo kiedyś zapasy energii się wyczerpią i organizm odmówi posłuszeństwa. Najpierw, nawet po dobrze przespanej nocy, nie będziemy się czuć wypoczęci. Potem zaczniemy odczuwać coraz większe zobojętnienie. Będziemy unikać kontaktów z ludźmi. Skoncetrowanie na czymś uwagi będzie coraz trudniejsze. Zacznie szwankować nasza pamięć. I wreszcie częściej niż dotychczas będziemy zapadać na różne choroby. Takie objawy sygnalizują przewlekłe zmęczenie. Choć nie jest to jeszcze choroba, nie można go lekceważyć. Trzeba na miesiąc radykalnie zmienić tryb życia (spokój, relaks, sen, dieta zbliżona do śród- ziemnomorskiej, ograniczenie używek) i przekonać się, czy to pomoże. Jeśli zmęczenie będzie się utrzymywało, nie ma co zwlekać z wizytą u lekarza, gdyż może ono być zwiastunem chorób przewlekłych - np. cukrzycy, nadczynności lub niedoczynności tarczycy, stwardnienia rozsianego, tocznia - które trzeba leczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ KOCHANE DRZEWKA___________witajcie🖐️🖐️🖐️ ORZECH________piekna Twoja tworczosc!!Dziekuje👄 DRZEWKO OLIWNE___Racja! Nie mamy prawa zapominac o sobie i swoim wypoczynku👄 Anthony de Mello o duchowości,,,, Chociaż był to \"Dzień Milczenia\" Mistrza, pewien podróżny poprosił go o słowo mądrości, które byłoby mu przewodnikiem w drodze przez życie. Mistrz uprzejmie przystał na to, wziął kartkę papieru i napisał na niej jedno, jedyne słowo: \" wiadomość\". Przybysz najwyraźniej nie wiedział, co począć. - To zbyt mało. Czy nie mógłbyś powiedzieć o tym czegoś więcej? Mistrz powtórnie wziął papier i napisał: \"Świadomość, świadomość, świadomość\". - Ale co właściwie znaczą te słowa? - zapytał jeszcze bardziej bezradny gość. Mistrz wyciągnął rękę po papier i napisał: \"Świadomość, świadomość, świadomość znaczy świadomość\". Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️🖐️🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wnętrze Uczeń prosił o słowo mądrości. Mistrz rzekł: - Idź, usiądź w swojej celi, a ona nauczy cię mądrości. - Ależ ja nie mam żadnej celi. Nie jestem mnichem. - Ależ masz ją. Wejrzyj w siebie! Anthony de Mello

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAJ BIESIADO🖐️🖐️🖐️ KOCHANE DRZEWKA____________witajcie🖐️🖐️🖐️ Szczęśliwość... Znajdź dzisiaj czas, aby być szczęśliwym! Nie musisz porzucać pracy, lecz może tylko zająć się czymś innym. Nie musisz wyjeżdżać za granicę, nie potrzebujesz wcale więcej pieniędzy. Bądź szczęśliwy. Tu i teraz! Znajdź czas, aby być szczęśliwym. To znaczy: Odłóż na bok wszelkie spory i kłótnie. Spróbuj być wyjątkowo dobry, miły i uprzejmy. Wtedy innym łatwiej przyjdzie cię polubić.. Spróbuj być dla innych radością, swego rodzaju darem, codziennym prezentem. Wtedy doznasz zdumiewających przeżyć. Wtedy spojrzysz na innych innymi oczyma, a może to oni staną się inni, a i ty potraktujesz ich jako dar, prawdziwą łaskę. Drogi człowieku, życzę ci szczęśliwego roku. Będziesz szczęśliwy, jeśli zadowolisz się małym, jeśli nie dążysz do bogactwa i potrafisz zasnąć w fotelu. Będziesz szczęśliwy, jeśli masz czas na to, co nie daje pieniędzy, jeśli słyszysz jeszcze śpiew ptaków, dostrzegasz jeszcze kwiaty, drzewa i gwiazdy na niebie i potrafisz jeszcze jak dziecko wszystkiemu się dziwić. Tak wiele szczęścia ci życzę. Phil Bosmans Pozdrawiam bardzo serdecznie🖐️🖐️🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wydobądź słońce z ukrycia Życie jest któtkie, tak krótkie. Świat jest mały, tak mały. Mieszkamy w jednej wiosce zwanej Ziemią. Nasz najbliższy sąsied to Księzyc. Dlaczego mamy się wciąż kłócić, wciąż zwalczać z powodu kawałka ziemi, grubych pieniędzy, wyższego stanowiska, słowa, które rani? Mieszkamy w jednej wiosce zwanej Ziemią i nie jest to, jak wiesz, raj. Rok zaczyna się i szybko kończy. Czasu jest niewiele. Zrób z nim to, co najlepsze. W tych dniach obsypujemy innych mnóstwem ciepłych życzeń. Ale staną się one chłodne, jeśli nie postanowisz jeszcze dziś, że każdego dnia uczynisz coś dla innych. Co? Wydobywaj dla nich codziennie przez resztę roku "słońce" z ukrycia. Znajduje się ono za horyzontem twego serca i czeka: slońce twej przyjaźni i dobroci. Wydobądź je z ukrycia. Nie pozwól mu zajść w chmurach złego humoru, w mgle obojętności, w nocy nieufności. Wydobądź z ukrycia słońce dla każdego człowieka, którego spotkasz w tym roku. Przyjmij go do swojego życia jako prezent, dar, prawdziwą radość. Wtedy bycie razem stanie się świętem. A przecież nie chodzi o nic innego jak o szczęście, o święto w każdym ludzkim sercu, także w twoim. Phil Bosmans

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czuj się szczęśliwy Dzień dobry, mój kochany. Znajdź trochę czasu, na to, by być szczęśliwym! Jesteś cudem, który żyje, Który rzeczywiście istnieje na ziemi. Jesteś kimś jedynym, niepowtarzalnym, nie można cię z nikim pomylić. Czy wiesz o tym? Dlaczego się nie zdumiewasz, nie podziwiasz, nie cieszysz się swym istnieniem i istnieniem innych wokół ciebie. Czy to tak oczywiste, czy to nic nadzwyczajnego, że żyjesz, że możesz żyć, że dano ci czas, abyś śpiewał i tańczył, czas, abyś był szczęśliwy? Po co więc tracić czas w bezsensownej pogoni za pieniądzem? Po co tak się martwić o to, co będzie jutro, pojutrze? Po co się kłócić, zanudzać innych, robić tyle zamieszania, i spać kiedy świeci słońce? Znajdź czas na to, by być szczęśliwym. CZAS TO NIE DROGA SZYBKIEGO RUCHU POMIĘDZY KOŁYSKĄ, A GROBEM, LECZ MIEJSCE PRZEBYWANIA W SŁOŃCU. Żyj dzisiaj! Śmiej się dzisiaj! Bądź szczęśliwy dzisiaj! Uwolnij swoje serce. Twoja radość i szczęście nie mogą zależeć od tysiąca błahostek. Phil Bosmans

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam biesiadniczki. Historia Walentynek i Świętego Walentego. Już wkrótce Walentynki, święto zakochanych, czas miłosnych wyznań i życzeń. Istnieje wiele kontrowersji wokół dnia Św. Walentego, od którego rozpoczęła się cała historia związana z wysyłaniem walentynek. Istnieje wiele przekazów o świętym Walentym, biskupie, który żył w III wieku. Był księdzem i prawdopodobnie lekarzem. W tym okresie cesarz Klaudiusz II zabronił ślubów, twierdząc, że żonaci mężczyźni z wielką niechęcią wstępowali do armii. Biskup Walenty potajemnie udzielał ślubów łamiąc rozkazy cesarza, za co został uwięziony i skazany na śmierć. Kult świętego datowany jest bardzo wcześnie, co w dużym stopniu potwierdza, że w rzeczywistości istniał. Zwyczaj wiązania go z zakochanymi powstał prawdopodobnie w Anglii, choć od dawna jest patronem par, które mają trudności w zawarciu związku małżeńskiego np. z powodu mezaliansu. Relikwie Świętego Walentego przechowywane są głównie w Terni, miejscu urodzenia, ale także w Polsce w chełmińskiej Farze. Według najstarszych podań obchody święta miłości związane są z luperkaliami - rzymskim dniem poświęconym bożkowi Faunowi, a w Grecji Bahusowi. Obchodzone 15 lutego święto związane było z cyklem budzącej się do życia przyrody. Były to dni rozwiązłości, pijaństwa i tańców. Zwyczaj wysyłania walentynek, kartek dla zakochanych wywodzi się z kultury angielskiej. Prawdopodobnie pierwszy wiersz miłosny przesłał do żony z okazji dnia św. Walentego uwięziony w Tower of London książę orleański Karol w 1415 roku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
o Walentynkach. Miłość Przeżyłem tylko jeden Dzień Świętego Walentego wart przypomnienia. Byłem wtedy w czwartej klasie. Miała na imię Lori. Żadne późniejsze walentynki nie mogą się równać z tamtymi. Obraz Lori na zawsze pozostał w mojej pamięci. W okolicy jednych z ostatnich walentynek poczułem nagle, że muszę ją odnaleźć. Rok 1972. Południowa Kalifornia. Od dwóch lat kochałem się w Lori - anielskiej istocie z przeciwka. Codziennie szliśmy razem z przystanku autobusowego do domu. To były najszczęśliwsze chwile mojego młodego życia. Sytuacja nie była prosta. Po pierwsze, tak się złożyło, że Ted, starszy brat Lori, był moim najlepszym przyjacielem. Po drugie, w obecności Lori czułem się dziwnie onieśmielony. Wśród kolegów zawsze brylowałem. Przy niej odejmowało mi mowę. Chociaż Lori zawsze była dla mnie miła, miałem wrażenie, że jej serce nie bije dla mnie równie mocno jak moje dla niej. I oto nadszedł tamten pamiętny Dzień Świętego Walentego. W szkole rozdawaliśmy sobie kupione na tę okazję kartki. Ja dostałem zwyczajną, z napisem „Bądź mój!”, podpisaną przez Lori i resztę klasy. Jednak w drodze z przystanku Lori powiedziała: - Mam coś dla ciebie. Aż mnie zamurowało. Wyjęła z tornistra dużą czerwoną kopertę, wcisnęła mi do ręki i puściła się pędem do domu. Kiedy tylko znalazłem się w swoim pokoju, ostrożnie otworzyłem kopertę. W środku była najpiękniejsza na świecie ręcznie robiona kartka z czerwonego kartonu, ozdobiona białą wycinanką, błyszczącymi gwiazdkami i najróżniejszymi serduszkami. Wewnątrz Lori wypisała „Kocham Cię”. Staranne pochyłe litery z białego kleju pokryte były brokatem. Przeczytałem kartkę ze 30, 40 razy. Wreszcie ukryłem ją pod skarpetkami w szafie. Pewnie teraz moglibyśmy być z Lori małżeństwem, gdyby na naszej drodze nie stanął mój starszy brat - Mike. Tamtego wieczoru, grzebiąc w moich rzeczach, natknął się na kopertę. Mike był w szóstej klasie. Zachował się okrutnie, jak przystało na starszego brata. Pokazał kartkę od Lori Tedowi i innym chłopakom z sąsiedztwa. Ten rozgłos głęboko zranił Lori i mnie, niszcząc szansę budzącej się miłości. Potem mój ojciec oznajmił, że się przeprowadzamy. I to aż na Alaskę. Dla mnie oznaczało to prawdziwe zesłanie, daleko od ciepłego uśmiechu Lori. Podsunąłem rodzicom myśl, że zostanę i zamieszkam w domu dziecka. Ale nie miałem wtedy wiele do gadania. W szkole nasza wychowawczyni zorganizowała przyjęcie pożegnalne. A ja tylko wpatrywałem się w Lori, która, po raz pierwszy od tamtych walentynek, też patrzyła na mnie swoimi wielkimi oczami pełnymi łez. W autobusie usiadła koło mnie i przez całą drogę trzymała mnie mocno za rękę. Kiedy znaleźliśmy się przed moim domem, próbowałem znaleźć słowa, żeby wyrazić straszny ból rozdzierający mi serce: cd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to... cześć! - wyjąkałem wreszcie. Lori pocałowała mnie w policzek i popędziła na drugą stronę ulicy. Tak po prostu. I już jej nie było. Nieraz przychodziło mi do głowy, że poszukiwania ukochanej z czwartej klasy świadczą o nie całkiem zdrowych zmysłach. Ale wierzyłem, że taka miłość nie mija bez śladu, że zawsze pozostaje jakiś sentyment. Byłem gotów jechać za nią, gdziekolwiek rzucił ją los, i... kto wie? Telefony do szkoły i dawnych znajomych nie dały skutku. Wtedy pewien prawnik polecił mi firmę, która zajmuje się szukaniem zaginionych osób. W godzinę po moim telefonie dostałem adres Lori. Do tamtej pory moje dążenie było czystą fantazją, ale teraz miałem w ręku przerażająco konkretną informację. Czy rzeczywiście tego chcę? Czy warto ryzykować najświętsze wspomnienia, żeby się tylko rozczarować? Ale wydawało mi się, że głupio jest teraz zatrzymać się, kiedy byłem już tak blisko Lori. Droga Lori - zacząłem swój list - mam nadzieję, że mnie nie zapomniałaś. Cały dzień spędziłem na pisaniu. Poszedłem na pocztę i wysłałem ekspres. Następnego dnia wieczorem zadzwonił telefon. - Oczywiście, pamiętam cię - powiedział głos. - Lori? - Miałeś psa, który nazywał się Walter? - Tak. - Codziennie chodziłeś do szkoły w kurtce drużyny Oakland Raiders, nawet w upał? - Tak. - Stłukłeś jakiegoś dzieciaka na przystanku, bo się ze mnie śmiał, kiedy miałam ospę? - Lori. - Witaj nieznajomy. Rozmawialiśmy godzinę i pośmialiśmy się zdrowo z tego, jakim utrapieniem dla nas byli nasi bracia. W czasie rozmowy napomknęła coś o pracy, mężu i dwóch synach. Ja też streściłem swoje osiągnięcia życiowe. Wydawało mi się, że szczerze się zaciekawiła. Zgodziła się na spotkanie w restauracji w przyszłym tygodniu. - Pan nazywa się Thompson? - zapytał kelner. Skinąłem głową. - Wiadomość od Lori. Bardzo przeprasza, ale spóźni się godzinę. To było niby odroczenie. Przez cały dzień żołądek ściskał mi się z nerwów. Może dobrze zrobi mi chwila, żeby się pozbierać. Poszedłem na krótki spacer. Myślałem o setkach możliwych powodów spóźnienia Lori. Musiała zostać w pracy. Nie mogła znaleźć opiekunki do dzieci. Miała awanturę z mężem, zazdrosnym narwańcem, który grozi, że mnie dopadnie. I wtedy doznałem olśnienia - nie muszę przez to przechodzić, żeby za wszelką cenę dowiedzieć się, jakby to mogło być. Wiedziałem o Lori wszystko, co trzeba. Któż chciałby odkryć, że po 20 latach uczucia wyblakły i nic nie przyda im blasku? Może i takie jest życie, ale romanse czwartoklasistów są inne. Niedaleko restauracji znalazłem sklep papierniczy. Kupiłem papier, koperty, biały klej i brokat. Przysiadłem na ławce i napisałem: Lori, jestem pewien, że spędzilibyśmy dziś cudowny wieczór, ale tak naprawdę chciałem tylko podziękować Ci za walentynkową kartkę, którą dałaś mi dawno temu. Może sądzisz, że to było bez znaczenia, ale właśnie takie podarunki niosą w sobie cały urok świata. Dlatego nigdy Cię nie zapomnę. Twój Chuck Napisałem klejem na dużej czerwonej kopercie imię Lori, obsypałem obficie brokatem i poczekałem aż wyschnie. Wróciłem do restauracji, przypieczętowałem kopertę najbardziej niewinnym pocałunkiem, na jaki mnie było stać, położyłem kartę na stole i wyszedłem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kocham tak bardzo, że nie umiem tego zamienić w słowa, Każdy dzień spędzony z Tobą to tak jakby zaczynać życie od nowa Bez zmartwień i trosk Wtedy czas leci tak szybko jak szybko topi się wosk Bo jesteś moją heroiną Przy Tobie wszystkie zmartwienia i troski giną Szczęście moje to Twoja osoba mimo że czasem nam coś się w sobie nie podoba To problemy nasze razem rozwiążemy I świętym węzłem małżeńskim się niedługo zwiążemy Życie często pewnie nam przyniesie łzy ale zawsze będziemy razem - Ja i Ty! życzę miłego weekendu .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×