Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kinia2121

JA-MOJ NARZECZONY-oraz MOJ PRZYJACIEL..3 osoby TRUDNY UKLAD

Polecane posty

Gość kinia2121

a wiec jestem uwiklanaw sytuacje bardzo trudna, mam od 7 lat chlopaka, nasz zwiazek to juz rutyna, troche monotonnosci;/ mam tez przyjaciela ktorego znam od 9 lat, zawsze cos miedzy nami iskrzylo...byly jakies pocalunki itp.Potem on poznal dziewczyne, byli razem, zareczyli sie ale ich zwiazek rozpadl sie, spotykalismy sie czesto na kawe, czasem przypadkiem w pubie.jakies 1,5 roku temu znow cos miedzy ani sie stalo, na 1 imprez calowalismy sie, znow byly czule slowka itp.Poza tym mamy staly kontakt tel.ostatnio widujemy sie czesto, doszlo anwet miedzy nami do sytuacji intymnej..a ja nie wiem co zrobic.Mmam chlopaka, z ktorym teoretycznie wiazemy przyszlosc, i Jego ktoremu bardzo ufam, tez jest mi bliski i wiem ze zalezy mi na nim.Nie wiem co bedzie dobre, czy jak zoatane z obecnym partnerem nie bede pozniej zalowac ze ni wykorzystalam szansy??????????????/kto ma podobna sytuacje/??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
....no wiec bedzie tak: jeśli teraz nie wystarczy ci odwagi....niedługo bedziesz żoną swojego obecnego narzyczonego...a ten drugi z dniem slubu nie stanie sie dla ciebie obojetny...i bedziesz prowdazić podwójne życie...tak własnie bedzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia2121
hmm, mysle ze on kogos pozna , nasza przyjazn sie rozpadnie, ale zawsze beda te wspomnienia, spojrzenia jka sie spotkamy>Mamy do siebie slabosc, oboje o tym wiemy:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no wiec bedziecie cierpieć obydwoje...w zależności od tego któremu z was bedzie sie akurat mniej lub bardziej układać w związkach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia2121
MASZ racje:( tylko co tu wybrac:( bo nie wiem czego potem bede zalowac;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a moze mialo byc
narzEczonego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
trudny wybór...w moim przypadku był to wybór pomiedzy miłością, przywiązaniem, wspólnymi latami ...a romansem, pożadaniem....wybrałam to pierwsze...czy żałue?nie wiem....prowdaze dwa życia:( czasem sie za to nienawidze ale nie potrfaie z tym skonczyć....decyduj póki mozesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a moze mialo byc
Wiec pisze: pomysl dziewczyno, wyjdziesz za swojego chlopaka( narzeczonego) a wciaz bedziesz myslec o bylym. Gdzie tu sens malzenstwa, ktore ma byc nierozerwalne...i nie ma odwrotu( wersja dla mocno wierzacych) daj sobe czas i spotkaj sie z "tym drugim" wtedy byc moze okreslisz swoje uczucia. Bo przeciez nie chcesz za jakis czas cierpiec ze z mezem se nie dogadujesz, a chyba nie chcesz gdybac jak to by bylo gdybyscie jednak sie zeszli z bylym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia2121
a ile maz lat i jak prowadzisz te dwa zycia??masz meza i kochanka??ja tezsie tego boje...ciagnie nas do siebie:( nie wiem jak to bedzie, mam dola, nie widze wyjscia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia2121
to nie byl moj byly, to jst moj przyjaciel, my nigdy nie bylismy para.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
26 ....bardzo prozaicznie...mąż i kochanek ....myśle że kiedyś to skoncze (romans) póki co nie porafie...nie chce...ale skoncze ...kiedy on znajdzie sobie kogoś bliskiego...wycofam sie to bedzie jak zimny prysznic....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia2121
my tez im dalj brniemy tym gorzej jest skonczyc, na po zcatku to bylo bradzo dziecinne, przypadkowe dotkniecia, polslowka, ale od jakiegos czsu juz oboje wiemy, ze nas ciagnie do siebie, ze ja go pociagam a on mnie........jan nie umiem sie na nioc zdecydowac, nic wybrac, on tez by chyba chcial jakiejs konkretnej decyzji juz......ale nie chce go stracic;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobre sobie
Daj sobie spokój z jednym i z drugim i zrób porzadek ze soba, bo z tego co piszesz to masz niezły bałagan w głowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie pozwól zmuszać sie do tej decyzji...od niej zależy dalsze zycie conajmniej 3 osób....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a moze mialo byc
dzieki Milka, ale to moj poglad na ta sprawe:) bo tak moze byc. Lepej zalowac ze sie cos zrobilo, niz zalowac ze sie czegos nie zrobilo Musisz to przemyslec, co bedzie dla ciebie lepsze, bo to decyzja na cale zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wiem czy moja historia coś pomoże, ale napiszę w skrócie: Byłam z facetem niecałe 3 lata, plany na przyszłość, on już składał na pierścionek. Akurat kończyliśmy studia, więc wiadomo było że jak tylko skończymy, to wtedy nastąpią zaręczyny, potem ślub itd. On tego bardzo chciał, a ja tak naprawdę nie do końca. Dla mnie było w tym związku za dużo rutyny, za mało \"ognia\", a z drugiej strony było mi z nim spokojnie i bezpiecznie, przywiązałam się bardzo. I pewnie nic by się nie zmieniło, gdyby nie to że pojawił się znów facet, z którym wcześniej coś mnie łączyło. Totalne przeciwieństwo stabilizacji - szał zmysłów, rozumienie się wpół słowa. Wiedziałam że z nim nie ułożę przyszłości, ale przypomniało mi się jak powinno się reagować na swojego mężczyznę, to powinny być iskry i motylki w jednym - może nie codziennie, ale jak najczęściej. Ciężko mi było, ale podjęłam decyzję. Rozstałam się z \"prawie narzeczonym\" i mimo iż ten drugi zniknął z horyzontu, ja jakoś tak wewnętrznie odżyłam. Zaraz potem spotkałam faceta z którym jestem do dziś (prawie 5 lat). Nie ma rutyny i przywiązania, jest ogień ale też bezpieczeństwo i spokój. Szalejemy za sobą na co dzień nieustannie! Po roku znajomości, absolutnie spontanicznie wzięliśmy ślub i do dziś nie żałuję ani jednej swojej decyzji!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia2121
jak ja Ci zazdroszcze(ja wlasnie nie umiem ryzykowac, boje sie ze cokolwiek zrobie strace jedno i drugie.a potem zostane calkie sama. z moim obecnym nie mam tyc motylkow, z przyjcielem bradzo duza namietnosc ogien..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kiedy miałam swój czas...kiedy mogłam jescze coś zmieniać ...moją głowę zaprzatały zupełnie inne mysli...wiem, ze to nie usparwiedliwa...ale gdby pare niezależny ode mnie spraw a jednak dotyczacych mojego życia potoczył by sie inaczej kto wie...jak wyglądałoby moje zycie...jednego jestem pewna z tym drugim prawdopodobnie tez bym nie była ...dzieli nas wiek i kilka innych równie głupich rzeczy....daj sobie czas....rozważ czego od mezczyzny (tego na całe życie ) oczekujesz...nie pozwól na siebie naciskać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kala................
ja jestem w podobnej sytuacji-nie takiej samej bo w moim 3letnim związku nie ma jeszcze rutyny i jest nam razem dobrze-ale jest przyjaciel od10lat z którym zawsze nas do siebie ciągneło a nigdy nic między nami nie było-oboje jesteśmy w szczęśliwych związkach ale każde kumpelskie wyjście kończy się iskrzeniem i spojrzeniami i długą rozmową-zdajemy sobie sprawę z tego,że to wszystko komplikuje więc nasze wspólne wyjścia są tylko w grupie i z jakiś okazji,ale zawsze możemy na siebie liczyć ...nie chcemy skrzywdzić naszych partnerów kochamy ich...nie może w życiu być za łatwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co do odwagi - ja też nie podjęłam tej decyzji w momencie. Strasznie się z tym męczyłam. Rozumiałam że nie tak powinno to wyglądać, ale bałam się też że stracę wszystko, że nic \"lepszego\" już mi się nie trafi, nie chciałam też zranić swojego \"prawie narzeczonego\", bałam się reakcji rodziny jednej i drugiej. Długo by opowiadać. Im dłużej to trwało, tym mniejsza ochotę miałam na przytulanki, że już o seksie nie wspomnę. Doszło do tego, że na seks się zgadzałam, choć facet mnie już nie pociągał i w trakcie myślałam o tym drugim. Zrozumiałam że nie mogę tego dłużej tak ciągnąć. Rozstanie było naprawdę straszne, zwłaszcza że on płakał, błagał itp. Serce mi pękało, naprawdę nie chciałam go ranić, ale wiedziałam już że tak musi być. Potem nie liczyłam na żadne nowe związki. Myślałam że skoro nie mogę być z tamtym drugim, to nie spotkam już nikogo, kto mógłby na mnie aż tak działać. Pamiętam że wystarczyło żebym poczuła zapach jego skóry i już zmysły mi wariowały, czułam się przy nim jak zwierzak myślący tylko o seksie, co było do mnie niepodobne. Próbowałam sobie tłumaczyć że seks nie jest najważniejszy, że ważne są uczucia, zaufanie, bezpieczeństwo, a seks nie musi być aż tak super. Dzisiaj się cieszę że dzięki temu drugiemu zrozumiałam że to bzdura - seks jest bardzo bardzo ważny w związku, tak samo jak uczucia! No i potem spotkała mnie niespodzianka w postaci mojego męża, że tak powiem, poczułam się jakbym wygrała na loterii i dostała \"dwa w jednym\" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zazdrszcze wam obu....cyniczko gratuluje decyzji...wiem ze musiało cie to kosztowac wiele odwagi...mnie jej zabrakło ....ale za wierze ze uwolnie sie od tego wszytkiego..tak naprawde wiem co mogłoby zmienić moją sytuacje..czekam na to i ostanio nad tym pracuje, wierze ze sie doczekam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia2121
a latwo Ci bylo zaufac swojemu mezowi, zaczac cos nowego??z bylymi niemasz juz kontktu??mi sie wydaje ze jesem za slaba, z slaba na wszystko:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kinia2121
Milka...a co to takiego, co pomoze Ci sie uwolnic??:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
postanowiłam..że tak nie może być..ze nie mozliwie zeby zjadła nas rutyna...nie tak szybko...ostanio ni to w zartach, ni to serio pwoiedziałm mojeummężowi czego brakuje mi w naszym zyciu.... on tez przynał ze powinniśmy sie bardziej postarać...tak naprawde marze o odrobinie szaleństwa i sponatniczności.... to właśnie dosteje od tego drugiego..myśle że jeżeli odzyskam to w małżeństwie ....wylecz sie ...ufam ze tak bedzie bo inacze ...inaczej nie wiem co bedzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurde przepraszam za literówki ale ni w ząb nie moge przyzwyczaić sie jeszcze do klawiatury laptopa:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kinia ..powiedz dlaczego jesteś z narzeczonym? nie konczysz tego bo sie boisz...czego by ci najbardziej brakowało gdybyście sie rozeszli?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy było łatwo? No cóż. Przede wszystkim po tamtej rewolucji nie miałam wcale ochoty na nowy związek. Ale w momencie kiedy poznałam mojego męża, nagle wszystko przestało się liczyć. Nic już nie kalkulowałam, nie rozważałam za i przeciw itd. Czułam się porwana przez jakiś tajemniczy prąd życia. Nie wiem jak to wytłumaczyć, to po prostu się wydarzyło i już. Decyzja o ślubie zapadła spontanicznie już po miesiącu znajomości. Wiem jak to brzmi. Gdyby mi wcześniej ktoś powiedział że podejmuje tak ważną decyzję po miesiącu znajomości, to popukałabym się palcem w czoło. Dodam jeszcze, że wcześniej i ja i on mieliśmy sceptyczne nastawienie do instytucji małżeństwa. A tu nagle taki spontan. Co do zaufania - to też dziwna historia - oboje mieliśmy do siebie ogromne zaufanie od samego początku. Przy pierwszym spotkaniu czułam już że właśnie wydarza się coś ogromnie ważnego dla mnie, że to nie jest przypadek i że nie mam się czego bać. To było niesamowite! Z moim byłym \"prawie narzeczonym\" kontaktu nie mam żadnego. Na początku próbowaliśmy się kolegować, może nawet przyjaźnić, ale dla niego to było zbyt trudne i ja to rozumiem. Z tym drugim facetem jeszcze czasem mam jakiś kontakt. Mam do niego dużo pozytywnych uczuć, ale nie mam już takich porywów (wszystko się o prostu pozmieniało kiedy poznałam męża). Mam też dla niego ogromna \"wdzięczność\". Czuję że to dzięki niemu dowiedziałam się jak to jest kogoś aż tak pożądać, również kochać. Gdyby nie on, nie byłabym dzisiaj z mężem. Może śmieszne porównanie, ale t trochę jak np. z orgazmem - dopóki nie przeżyjesz, to możesz sobie tylko wyobrażać jak to jest i nie dowiesz się ile przyjemności można wyciągnąć z dobrego seksu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CHYBA TEZ TAK MAM...
witam...kurcze mam podobna sytuacje..jestem z cudownym facetem od 2 lat planujemy przyszlosc wszystj\ko jest cudownie nie ma rutyny ale...jest jesgo przyjaciel...:( poznalam go w tym samym czasie co mojego chlopaka ale nie mialam smialosci z nim rozmawiac...widxialam jak on na mnie patrzy , zreszta ja to odwzjemnialam, wkrotce jednak urwal sie kontakt tzn ja i moj chlopak stracilismy kontakt z jego kumplem...bylam na troche zla na "kumpla" on na mnie tez:P kto sie lubi ten sie czubi...ale zawsze cos we mnie drgalo jak prez przypadek gospotykalismy....ostatnio bylismy razem na imprezie i mielismy okazje pogadac na osobnosci, powiedzial mi ze nie kontaktowal sie z nami bo widzial ze moj chlopak jest ze mna szczesliwy i nie chcial tego psuc, bylo mi przykro zazdroscil...mnie zamurowalo ...jestesmy dorosli mamy 23 lata ja mimo jakiejs dziwnej chemii do niego nie oswiece zwiazku z moim chlopakiem bo go kocham,,ale ten kumpel chodzi mi po glowie, nie dam po sobie poznac ze tak jest...na nieszczescie ten chlopak cierpi na nieuleczalna chorobe i nie wiadomo jak jego zycie sie potoczy:( mimo wszystko nie rozbije zwiazku i przyjazni ..poki co walcze z tym zeby nim nie myslec....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×