Skocz do zawarto艣ci
Szukaj w
  • Wi臋cej opcji...
Znajd藕 wyniki, kt贸re zawieraj膮...
Szukaj wynik贸w w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie mo偶na dodawa膰 nowych odpowiedzi.

Zlota jesien

Magia czterech por roku dojrzalych kobiet

Polecane posty

Go艣膰 niesmiala
馃憚 Droga Sz艂a pust膮, ciemn膮 ulic膮. Sama w obcym mie艣cie. Ca艂kowit膮 cisz臋 zak艂贸ca艂 tylko stukot jej obcas贸w o bruk i chrz臋st piasku mia偶d偶onego podeszw膮. By艂a zima. To znaczy wed艂ug kalendarza, bo miasto wygl膮da艂o raczej jesiennie. Ona sz艂a powoli, omijaj膮c brudne ka艂u偶e roztopionego 艣niegu. 'Zima, cholera jasna. Zima.', pomy艣la艂a. Zima zawsze nastraja艂a j膮 melancholijnie. Nawet bardziej ni偶 jesie艅. A ona nigdy nie wiedzia艂a, dlaczego? Dlaczego? Jak偶e cz臋sto powtarza艂a sobie to pytanie! Jak偶e cz臋sto nie znajdowa艂a na nie odpowiedzi... Tymczasem sz艂a przed siebie, powoli omijaj膮c brudne ka艂u偶e roztopionego 艣niegu. Sz艂a pust膮 ulic膮, zamy艣lona. Przystan臋艂a na moment przed wystaw膮 sklepow膮. Zn贸w rozczarowanie, po raz nie wiadomo, kt贸ry. To tylko spo偶ywczak... I ju偶 mia艂a odej艣膰, gdy jej uwag臋 zwr贸ci艂a twarz odbita w szybie. Twarz m艂odej dziewczyny. Twarz przez wielu uwa偶ana za 艂adn膮, przez niekt贸rych za 艣liczn膮. Twarz osoby, kt贸r膮 kiedy艣 zna艂a... I zn贸w b贸l, gdy u艣wiadomi艂a sobie, 偶e jest obca nie tylko temu miastu, ale samej sobie. Posz艂a dalej, teraz nieco szybciej. Pr贸buj膮c uciec. Przed sob膮? Przed prawd膮? Nie wie3dzia艂膮, ale znowu ucieka艂a... Wesz艂a w inn膮 ulic臋. Tu te偶 by艂o pusto. Tylko jaki艣 m艂ody ch艂opak, niewiele starszy od niej, sta艂 z browcem ko艂o bramy. Pewnie na kogo艣 czeka艂. 'Szcz臋艣ciarz' pomy艣la艂a 'ma na kogo'. - Co si臋 sta艂o kochanie?- zapyta艂, gdy go mija艂a. 'O co mu chodzi?' przemkn臋艂o jej prze my艣l. - Czemu p艂aczesz? 'Czemu p艂acz臋? Co on ma na my艣li?' natr臋tne my艣li nie dawa艂y jej spokoju. Podnios艂a d艂o艅 do twarzy stoj膮c ty艂em do niego. Delikatnie palcem, przejecha艂a po policzku. Spojrza艂a zaskoczona na wilgotny opuszek. Jej cia艂em wstrz膮sn膮艂 spazm niekontrolowanej rozpaczy. 艁zy pop艂yn臋艂y jej z oczu niczym dwa strumienie. - No. Skarbie. Ju偶 dobrze.- powiedzia艂 z czu艂o艣ci膮 niespotykan膮 u obcych ludzi, zw艂aszcza jego pokroju. Odwr贸ci艂a si臋 do niego nadal p艂acz膮c.- Ju偶 dobrze.- powt贸rzy艂 zak艂opotany jej wygl膮dem. 'Musz臋 wygl膮da膰 strasznie z rozmazanym makija偶em', pomy艣la艂a roz偶alona.- Powiedz, mo偶e ci jako艣 pom贸c?- sk膮d ta troska w jego g艂osie? Zaskoczona uprzejmo艣ci膮 nieznajomego tylko pokiwa艂a przecz膮co g艂ow膮 odwracaj膮c si臋 od niego. Posz艂a dalej swoj膮 drog膮, wycieraj膮c d艂o艅mi mokre policzki i poci膮gaj膮c nosem. I zn贸w w jej g艂owie pojawi艂o si臋 pytanie: dlaczego? Po raz pierwszy od bardzo dawna kto艣 ofiarowa艂 jej bezinteresownie pomoc. Dlaczego t臋 pomoc odrzuci艂a? I nagle zgas艂y latarnie. A ona nadal sz艂a przed siebie. 'Dok膮d zawiedzie mnie ciemna droga...'. Nie wiedzia艂a, sk膮d zna艂a te s艂owa. Wydawa艂o jej si臋, 偶e to jest tekst jakiej艣 piosenki, ale nie mog艂a sobie przypomnie膰, jakiej. Jak偶e bardzo pasowa艂y do sytuacji, w kt贸rej si臋 znalaz艂a. Quellen

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Witam !!! Pozdrawiam Was i przesylam buziaki... Niesmiala, to opowiadanie podoba mi sie , bo moze zadzialac nasza cala wyobraznia... Natomiast ALiiss bajka, czy opowiadanie jest wziete z zycia i sadze ze ma wyrazny moral:) Bardzo milo tu u was i naprawde lubie tu wpadac馃憚 S膮 takie 艣wi臋ta S膮 takie 艣wi臋ta raz do roku, co budz膮 偶ycie, budz膮 czas. Wszystko rozkwita w s艂o艅ca blasku i wielka mi艂o艣膰 ro艣nie w nas. Mi艂o艣膰 do ludzi, do przyrody, w zielone ka偶dy z wiosn膮 gra. Ju偶 zima posz艂a spa膰 za morza, a w naszych sercach rado艣膰 trwa. W piecu rosn膮 s臋kacze, baby wielkanocne, i mazurek l艣ni lukrem, Sp贸jrzcie tam – pierwszy li艣膰! Wed艂ug starej recepty babcia barszcz ugotuje. Przyjdzie ca艂a rodzina, mamy 艣wi臋ta ju偶 dzi艣. Czas ciep艂e kurtki w szafie schowa膰 i w naftaliny ukry膰 艣wiat. W szufladzie za艣nie czapka zimowa, narty i sanki p贸jd膮 spa膰. Bocian powr贸ci艂 na swe gniazdo, ju偶 le艣nych kwiat贸w czujesz wo艅. A s艂o艅ce 艣wieci mocno, jasno i 偶abi rechot s艂ycha膰 z 艂膮k. To PI臉KNE PORY ROKU:)

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Jasiek 64
pi臋kna ta bajka Alliiss,,, Nie艣mia艂膮, troszk臋 ma艂o zrozumia艂em , ale ja stary ch艂op jestem :-D Alisarko! Wiersz zrozumia艂em 艣liczny:-D

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 /////////////////////
Zachcia艂o si臋 babie jaskini... - Po co ci babo jaskinia? Tobie trzeba dzieci rodzi膰, a nie w czarnych dziurach brodzi膰. -A je偶eli Ci powiem, 偶e kocham g贸ry ponad wszystko i pragn臋 poznawa膰 ich topografi臋 w najdrobniejszym szczeg贸le, wspinaj膮c si臋 na najwy偶sze szczyty i dotykaj膮c dna najg艂臋bszych jaski艅 – jak nami臋tny kochanek, kt贸ry centymetr po centymetrze przemierza cia艂o kochanki, nigdy zg艂臋biania jej powab贸w nie maj膮c dosy膰. Czy uwierzysz? - A je偶eli Ci powiem, 偶e szukam ludzi prawdziwych, wi臋cej czuj膮cych i rozumiej膮cych – wi臋cej ni偶 armia wytresowanych robot贸w przetaczaj膮cych si臋 codziennie ulicami, o艣lep艂ych od wgapiania si臋 w TV i PC; o cielskach rozlanych, o siedzeniach sprasowanych 8-godzinnym grzaniem urz臋dniczego sto艂ka, o g艂owach nabitych kupnem nowej bryki, o sercach bez serca. Uwierzysz? -A je偶eli Ci powiem, 偶e szukam w jaskini mocnego ramienia, kt贸re przytuli moj膮 g艂ow臋, w szary, beznadziejny poranek, kiedy wszystko wydaje si臋 mie膰 jednakowy, wy艣wiechtany smak. 呕e szukam mi臋艣ni o takiej sile, kt贸re zdo艂aj膮 unie艣膰 mnie wysoko i ze mn膮 przekroczy膰 pr贸g... nadziei. Uwierzysz? -A je偶eli Ci powiem, 偶e chc臋 zada膰 gwa艂t swej naturze i mimo mizernego uposa偶enia genowego, mimo l臋ku, kt贸ry wyzwala dr偶enie kolan ju偶 na czwartym szczeblu drabiny, chc臋 wle藕膰 w t膮 dziur臋, ze strachu si臋 zrzyga膰, prze偶y膰 swoiste katharsis i urodzi膰 si臋 jeszcze raz...jako ma艂y – wielki cz艂owiek. Uwierzysz? -A je偶eli Ci powiem, 偶e w jaskini szukam Boga, Tego Boga, kt贸rego widzia艂am w twoich oczach mamo, zanurzonego w kropelce twojej 艂zy, cicho sun膮cej po policzku; Boga, kt贸ry drga mamo w twoich neuronach, gdy w nocy my艣lisz mi艂o艣ci膮 – o nas. Uwierzysz? -A je偶eli Ci powiem, 偶e szukam wolno艣ci – absolutnej i jedynej, a jaskinia podpowiada mi, 偶e tak niewiele trzeba, by wolnym by膰. Wystarczy...Wystarczy cichcem delt臋 otworzy膰; upewni膰 si臋, czy nikt nie podgl膮da; szybko wysun膮膰 p臋telki liny, a potem ju偶 tylko r臋ce roz艂o偶y膰, bardzo gwa艂townie zamacha膰 nimi i w czelu艣膰 ciemn膮 z impetem sfrun膮膰, Wolno艣ci – krzycz膮c – dodaj mi skrzyd艂a, bo ziemska dola tak mi obrzyd艂a. Czy uwierzysz? Dlaczego ci膮gle milczysz? Ty pewnie dobrze wiesz, czego ja szukam. * * * Mia艂am szczery zamiar napisa膰 tekst o jaskiniach, u偶ywaj膮c sformu艂owa艅 precyzyjnych, 偶e Pod Want膮 by艂o tak i tak, 偶e takim a takim 偶lebem dotarli艣my do Czarnej, a wtedy pogoda by艂a s艂oneczna. Jednak pami臋膰 (a w艂a艣ciwie jej brak) zatar艂a szczeg贸艂y i nie pozostawi艂a fakt贸w, konkret贸w ani nazw. Zosta艂o tylko og贸lne wra偶enie, 偶e by艂o trudno i 偶e b贸l koszmarny flakami skr臋ca艂, 偶e na kolanach w ciemnych, mokrych dziurach tarzanie, 偶e si艅ce wsz臋dzie, jak po pobiciu, 偶e upokorzenie, kiedy zawisn膮膰 si臋 zdarzy艂o na l膮偶u (nie jeden zreszt膮 raz). Ale w艂a艣nie wtedy, gdzie艣 u styku rdzenia i czaszki zacz臋艂a si臋 tli膰 rado艣膰 niewypowiedziana, organiczna. Rado艣膰 szepcz膮ca do ucha: Male艅ka – by艂a艣 cienka, jednak prze偶y艂a艣 i teraz cieszysz si臋, 偶e... jeste艣. Asia Jastrz臋bska

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
To bardzo ciekawe ale tyklo dla odwa偶nych... Dziewczyny i ch艂opaki pozdrawiam was bardzo serdecznie馃憚

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Jutro poniedzia艂ek 26.11.07. do ko艅ca roku zostanie tylko 35 dni:) Jak ten czas powoli leci:-D hi hi hi ! Violetta Villas - J贸zek Jak te lata psiako艣膰 lec膮, odk膮d przysz艂o si臋 na 艣wiat, dzi艣 podros艂o si臋 co nieco,ma si臋 te 16 lat, Mama martwi si臋 i tato,jak tu u艣wiadomi膰 mnie no bo kiedy艣 zrobi膰 trza to,a nie wiedz膮 przeciez 偶e... J贸zek J贸zek J贸zek J贸zek J贸zek J贸zek J贸zek Jozek Jozek Jozek wszystko wie /hihi/ W艂a艣nie dni min臋艂o kilka ,kiedy bior膮c mnie na bok mama co艣 mi o motylkach,a ja mam臋 w r臋k臋 cmok. Potem mama moi mili ,w 偶ycie wprowadza艂a mnie na zasadzie tych motyli ,nie wiedzia艂a bowiem 偶e.. J贸zek.... Co za艣 tyczy si臋 bociana, sprawa bardzo wa偶na,och tatu艣 rzek艂 kt贸rego艣 rana, 偶ebym nie wierzy艂a w to. Pomy艣l troch臋 droga Anno,a domy艣lisz sama si臋 jeste艣 juz doros艂膮 pann膮, c贸偶 nie wiedzia艂 tato ze... J贸zek.... Z tych rozm贸wek z rodzicami, z tego jak kieruj膮 mn膮, widz臋 ze rodzice sami,藕le u艣wiadomieni s膮. Takie 偶ycie to nie 偶ycie, pom贸c swym rodzicom chce, jeszcze dzisiaj do nich przyjdzie ,sprawy im wyja艣ni膰 te... J贸zek...

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 XL
D O B R A N O C :classic_cool:

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Ja was lubie
:-D Adam Asnyk MI臉DZY NAMI NIC NIE BY艁O Mi臋dzy nami nic nie by艂o! 呕adnych zwierze艅, wyzna艅 偶adnych. nic nas z sob膮 nie 艂膮czy艂o - Pr贸cz wiosennych marze艅 zdradnych; Pr贸cz tych woni, barw i blask贸w Unosz膮cych si臋 w przestrzeni, Pr贸cz szumi膮cych 艣piewem lask贸w I tej 艣wie偶ej 艂膮k zieleni! Pr贸cz tych kaskad i potok贸w Zraszaj膮cych ka偶dy par贸w, Pr贸cz girlandy t臋cz, ob艂ok贸w, Pr贸cz natury s艂odkich czar贸w; Pr贸cz tych wsp贸lnych, jasnych zdroj贸w, Z kt贸rych serce zachwyt pi艂o, Pr贸cz pirwiosnk贸w i powoj贸w, Mi臋dzy nami nic nie by艂o!

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Ja was lubie
Obcym wst臋p wzbroniony Pewnego ranka biedny, bosy ch艂opiec, Robert Robertson, wyruszy艂 do lasu z wiaderkiem. Postanowi艂, 偶e nazbiera tyle je偶yn, 偶eby nape艂ni膰 wiaderko a偶 po brzegi, a potem sprzeda owoce na targu, by jego rodzice mieli pieni膮dze na zap艂acenie czynszu. Ale po dw贸ch godzinach w臋drowania tu i tam po le艣nych 艣cie偶kach Robert mia艂 zaledwie tyle je偶yn, 偶eby przykry膰 dno wiaderka. - Marnuj臋 tylko czas. W艂a艣ciwie r贸wnie dobrze m贸g艂bym wr贸ci膰 do domu - westchn膮艂. I wtedy w艂a艣nie znalaz艂 to, czego szuka艂: krzewy je偶ynowe uginaj膮ce si臋 od ci臋偶aru ogromnych, dojrza艂ych i soczystych owoc贸w. By艂 tylko jeden k艂opot. Te je偶yny nie ros艂y ot, tak, przy drodze. Ros艂y na polu. Pole to nale偶a艂o do pana Donalda MacLeniwego, a na furtce w ogrodzeniu by艂 napis: "Obcym wst臋p wzbroniony". Robbie wiedzia艂, co ten napis oznacza: 偶e ka偶dy z艂apany na polu b臋dzie mia艂 nie lada k艂opoty. Ale jego rodzice bardzo potrzebowali pieni臋dzy, a teraz nadarzy艂a si臋 jedyna okazja, 偶eby je zdoby膰. Dlatego ch艂opiec przekrad艂 si臋 przez zniszczone ogrodzenie, podbieg艂 do krzak贸w i zacz膮艂 zbiera膰 owoce. W kilka chwil jego wiaderko by艂o pe艂ne. Robert w艂a艣nie sam sobie gratulowa艂, kiedy us艂ysza艂 czyje艣 kroki. Kto艣 nadchodzi艂. Ch艂opiec rozejrza艂 si臋 i zobaczy艂 starego Alberta, s艂u偶膮cego Donalda MacLeniwego, zmierzaj膮cego ku niemu przez pole. Ch艂opak natychmiast pr贸bowa艂 uciec, ale to nie by艂o takie proste. Je偶ynowe kolce 艂apa艂y go za w艂osy i szarpa艂y jego ubranie. A do tego - katastrofa! - nadepn膮艂 na gw贸藕d藕. - Auuu膰! - Robert upad艂 na ziemi臋 i j臋cz膮c chwyci艂 si臋 za zranion膮 stop臋. W chwil臋 potem zobaczy艂 starego Alberta, stoj膮cego nad nim jak wie偶a - pot臋偶nego, surowego cz艂owieka, wielkiego jak g贸ra. Robert miota艂 si臋 mi臋dzy b贸lem stopy a strachem przed kara. - Prosz臋... prosz臋, nie wydawaj mnie panu Donaldowi - b艂aga艂. Ale z jakiego艣 powodu Albert, zamiast odpowiedzie膰, po prostu sta艂, wpatruj膮c si臋 w d艂ugie kolce je偶yn, wpl膮tane we w艂osy Roberta. - A wiesz, co ja sobie my艣l臋? - powiedzia艂 wreszcie. Ch艂opiec przecz膮co pokr臋ci艂 g艂ow膮. - A ja sobie my艣l臋, jak m贸j Pan cierpia艂, czuj膮c k艂uj膮ce ciernie na swojej g艂owie. Stary Albert pochyli艂 si臋 i delikatnie powyjmowa艂 kolce. Potem przykl臋kn膮艂, wyj膮艂 chusteczk臋 z kieszeni i zacz膮艂 banda偶owa膰 stop臋 Roberta. - A wiesz, co ja sobie my艣l臋? - spyta艂 znowu. - A ja sobie my艣l臋, jak m贸j Pan cierpia艂 przez gwo藕dzie w swoich stopach. Teraz Robert zorientowa艂 si臋, 偶e kiedy stary Albert m贸wi o swoim Panu, nie my艣li o Donaldzie MacLeniwym - on nigdy nie poczu艂 uk艂ucia ciernia na czole ani b贸lu stopy zranionej gwo藕dziem. Nie. Stary Albert m贸wi艂 o kim艣 zupe艂nie innym, a Robert bywa艂 na tyle cz臋sto w ko艣ciele, 偶eby wiedzie膰, kim by艂 ten kto艣. A co wi臋cej, w艂a艣nie przypomnia艂 sobie, co m贸wi艂 ksi膮dz - co艣, co akurat teraz, gdy zosta艂 przy艂apany na gor膮cym uczynku z wiaderkiem skradzionych owoc贸w obok napisu "0bcym wst臋p wzbroniony", nagle wyda艂o mu si臋 dobr膮 wiadomo艣ci膮. -Albercie, s艂ysza艂em, 偶e tw贸j Pan przebaczy艂by obcemu na swoim polu - powiedzia艂. - Czy to prawda? - Uhm, ma艂y - staremu s艂u偶膮cemu rozpogodzi艂y si臋 oczy -M贸j Pan przebaczy艂by obcemu ka偶dego wzrostu i pochodzenia. Rado艣膰 Roberta nie trwa艂a d艂ugo. Przerwa艂 j膮 odg艂os kopyt "tatta ta, tafta ta, tatta ta". Czarny ko艅 p臋dzi艂 艣cie偶k膮, a na jego grzbiecie... pan Donald. - Ratuj mnie! - szepn膮艂 Robert blady ze strachu. - On na pewno mnie uka偶e! Ale Robert nie spodziewa艂 si臋, 偶e stary Albert zrobi to, co zrobi艂. Gdy pan Donald zbli偶a艂 si臋 do ogrodzenia, s艂u偶膮cy podni贸s艂 wiaderko Roberta i podszed艂 do je偶ynowych krzew贸w. Postawi艂 wiaderko na trawie i stan膮艂 przy nim, pochylaj膮c si臋 nad owocami. - Albercie! Co ty sobie wyobra偶asz? - rykn膮艂 jego pan. By艂 tak wzburzony tym, co zobaczy艂, 偶e nawet nie zauwa偶y艂 Roberta. - P艂ac臋 ci za naprawianie p艂ot贸w, nie za kradzie偶 owoc贸w z mojej ziemi. Jeste艣 zwolniony! - zawo艂a艂 pan Donald i odjecha艂. Robert otworzy艂 buzi臋 ze zdziwienia. Naprawd臋 wygl膮da艂 teraz jak jeden wielki znak zapytania. Dlaczego? Dlaczego stary Albert wzi膮艂 na siebie ca艂膮 win臋? Stary s艂u偶膮cy podszed艂 i usiad艂 ko艂o ch艂opca. Wydawa艂o si臋, 偶e czyta w jego my艣lach. - Powiem ci, dlaczego, m贸j ma艂y - wyja艣ni艂 prosto. - M贸j Pan wzi膮艂 na siebie win臋 za mnie. Gdy p贸艂 godziny p贸藕niej obaj jeszcze siedzieli i rozmawiali, pan Donald wraca艂 t膮 sam膮 drog膮. Ale tym razem nie wygl膮da艂 na zagniewanego, lecz na zmartwionego. W艂a艣nie zda艂 sobie spraw臋, 偶e 偶ona b臋dzie na niego z艂a za wyrzucenie z pracy starego Alberta i mia艂 nadziej臋, 偶e jeszcze nie jest za p贸藕no, 偶eby wszystko odwr贸ci膰. - Przykro mi, 偶e si臋 unios艂em, Albercie - powiedzia艂 z przymilnym u艣miechem. - Naprawd臋 jeste艣 wspania艂ym s艂u偶膮cym i dobrze s艂u偶ysz mojej rodzinie od wielu lat. Dlatego prosz臋, zapomnij, co ci powiedzia艂em. Stary Albert mrugn膮艂 do Roberta. - Ch臋tnie wszystko zapomn臋, panie Donaldzie - skin膮艂 g艂ow膮 - pod jednym warunkiem. My艣l臋, 偶e cz艂owiek w moim wieku powinien ju偶 mie膰 pomocnika. I my艣l臋, 偶e by艂oby bardzo dobrze, gdyby dal pan t臋 prac臋 temu oto ma艂emu Robertowi Robertsonowi. - Och... no dobrze - odpar艂 pan Donald, kt贸ry zorientowa艂 si臋, 偶e nie ma wyboru. - I my艣l臋 sobie jeszcze, 偶e ch艂opak m贸g艂by dosta膰 na pocz膮tek zaliczk臋 - doda艂 sprytnie s艂u偶膮cy. Mru偶膮c oczy, pan Donald wsun膮艂 r臋k臋 do kieszeni i wr臋czy艂 Robbiemu srebrn膮 monet臋. Tak wi臋c dzi臋ki staremu Albertowi sko艅czy艂o si臋 na tym, 偶e zamiast zosta膰 ukaranym, Robert wr贸ci艂 do domu, maj膮c zapewnion膮 sta艂膮 prac臋 i do tego pieni膮dze na czynsz. Ale najlepsze ze wszystkiego by艂o to, 偶e ch艂opiec pozna艂 cudowne poczucie przebaczenia. Rozumia艂 teraz, co znaczy艂y ciernie, gwo藕dzie i niewinny cz艂owiek bior膮cy na siebie win臋. Zaczyna艂 od nowa, z duchowym bogactwem - a wszystko to dzi臋ki Panu, kt贸remu s艂u偶y艂 stary Albert. Lynda Neilands

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Pozdrawiam i 偶ycz臋 mi艂ych sn贸w Ciesielczuk Stanis艂aw, Zawodowcom dowcipu ZAWODOWCOM DOWCIPU Pozory my艣li tkaj膮膰 w sie膰paj臋cz膮, Chwytajcie muszki pozor贸w, co brz臋cz膮 Tonem, g艂upocie mi艂ym, jak 艂askotka. Lecz rwie si臋dowcip, kiedy prawd臋 spotka. znam dowcip inny, kt贸ry w my艣li niebie Rodzi si臋 nagle, u艣miechni臋ty srogo Rozb艂ys艂膮 prawd膮 - gdy ten trafi kogo, Trafiony ginie - lub zdradza sam siebie.

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Irena Santor » 艢nimy si臋 sobie co noc Kiedy wiecz贸r si臋 zaczyna I gdy usn膮 ju偶 zegary - Dzieje si臋 historia dziwna Romantyczna nie do wiary 艢nimy si臋 sobie co noc A taka jest z艂udze艅 moc 呕e wstaj臋 blada Z cieniem spotyka si臋 cie艅 Chy艂kiem po nocy bo w dzie艅 艢ni膰 nie wypada 艢nimy si臋 sobie nie raz A ksi臋偶yc podgl膮da nas Spoza firanek Lecz we 艣nie brak nam jest s艂贸w Milczymy wtedy - a偶 zn贸w Powraca ranek W s艂onecznej powodzi dnia B艂膮dzimy i ty i ja Wci膮偶 si臋 mijamy A偶 wsi膮kasz w uliczn膮 dal I jest nam obojgu 偶al 呕e si臋 nie znamy Ja rozs膮dna jestem we dnie Ty spokojny w dobrym tonie Lecz gdy dzie艅 dogasa blednie Gdy nas czarna to艅 poch艂onie - 艢nimy si臋 sobie co noc…

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
- Co to jest antykwariat? - To jest zwi膮zek 20 letniego m臋偶czyzny z 50 letni膮 kobiet膮. Ona antyk, a on wariat. 馃尲 Przed wizytacj膮 w szkole nauczyciel ustala: - Jak o co艣 zapytam, niech zg艂aszaj膮 si臋 wszycy. Ci, co wiedz膮 praw膮 r臋k膮, ci co nie wiedz膮 lew膮... 馃尲 - Panie doktorze. Alkohol 藕le wp艂ywa na m贸j wzrok! - A czym to si臋 objawia? - Na drugi dzie艅 po popijawie nie mog臋 znale藕膰 pieni臋dzy!

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Samotny60
Pozdrawiam wszystkich w oazie馃憚 Pozdrawiam Ciebie Mari ! Przykro mi, ze nie mog臋 z wami dzisiaj posiedzie膰, ale za艂atwiam bardzo wa偶na rzecz i musz臋 wsta膰 raniutko... Widze , ze dzi艣 by艂o du偶o wpis贸w , ale nie mia艂em czasu ani ch臋ci czuje si臋 zm臋czony... Sorry! mam telefon....

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Samotny60
Poczekaj !!!

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Samotny60
艢ni艂a艣 mi si臋 nie kalmie ! Jak babcie kocham...

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Samotny60
By艂a艣 kobieta 40-45 letnia... M臋偶atk膮 oczywi艣cie...

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Samotny60
Mari, Jeste艣 jeszcze?

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
puki Ty jeste艣 i nie wo艂asz ach 艣pij kochanie to czekam Irena Santor » Opowiadaj mi bajk臋 Kiedy nas otuli ciemno艣膰 Jak puszysty mi臋kki p艂aszcz Gdy zostaniesz tylko ze mn膮 I gdy b臋dzie du偶o gwiazd Gdy zadzwoni cisza nocna A umilknie inny g艂os Gdy nie mo偶na b臋dzie pozna膰 Czy to ty Czy to ja Czy noc Opowiadaj mi bajk臋 O wisz膮cych ogrodach I o kocie co fajk臋 Pali艂 sobie przed snem O niebieskich migda艂ach Ksi臋偶ycowych przygodach O majakach i czarach Kt贸re wida膰 przez mg艂臋 Tym nocnym bajkom jak to bajkom Troszeczk臋 wierz臋 ,troszk臋 nie Tym nocnym szeptom,cichym grajkom Troszeczk臋 wierzy膰 nie jest 藕le Opowiadaj mi bajk臋 O wisz膮cych ogrodach O majakach i czarach Kt贸re wida膰 za mg艂膮 A 偶e bajka to bajka Wi臋c t膮 jedn膮 rzecz dodaj: 呕yli d艂ugo, kochali ona jego on j膮

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Samotny60
Bardzo mi si臋 podoba艂a艣... Oczy piwne do ramion b艂膮d w艂osy....:)

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Samotny60
Wiesz, bardzo ci臋 przepraszam , ale kto艣 uporczywie dzwoni do mnie i natr臋tnie proponuje mi jakie艣 idiotyczne angeboty....

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Samotny60
Napisz najlepiej szczera prawd臋... B艂agam!

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach
Go艣膰 Samotny60
Przyrzekam !

Udost臋pnij ten post


Link to postu
Udost臋pnij na innych stronach

×