Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zlota jesien

Magia czterech por roku dojrzalych kobiet

Polecane posty

Gość Samotny 60
Witam bractwo Oazowe...! Podoba mi się ten zakon:-D Na dobry początek Tygodnia:-D:-D:-D Kkasiu fotka wspaniała.... http://www.widelec.pl/widelec/1,82861,4618406.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny 60
Szkoda nie wyszło :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Samotny 60
:-D Metoda Małżeństwo wybrało się na zakupy do olbrzymiego domu towarowego. Po jakimś czasie mężczyzna gubi z oczu swoją małżonkę, rozgląda się lekko zaniepokojony i nagle spostrzega niezwykle atrakcyjną, młodą kobietę. Nie namyślając się długo, podchodzi do niej z zalotnym uśmiechem. - Przepraszam, czy nie zechciałaby pani przez chwilę ze mną porozmawiać? - O co chodzi? - Zgubiłem gdzieś swoją małżonkę, a ona natychmiast się zjawia, gdy zaczynam rozmawiać z atrakcyjną nieznajomą. '''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''' Barbie Zapracowany tatuś wraca pó·ną porą samochodem z pracy. Spieszy się do domu, gdy nagle przypomina sobie, że jego córeczka ma właśnie urodziny. Skręca więc szybko do najbliższego sklepu z zabawkami. Podchodzi do sprzedawcy i pyta o jakąś ładną lalkę. - Mamy „Barbie na wakacjach” za 19,99, „Barbie idzie na bal” za 19,99, „Barbie zostaje projektantką mody” za 19,99 oraz „Barbie się rozwodzi” za 399 dolarów. Lekko zdezorientowany ojciec pyta: - Dlaczego ta ostatnia lalka jest taka droga? - Bo Barbie, która się rozwodzi, idzie razem z domem Kena, meblami Kena, samochodem Kena i jachtem Kena. **************************************************************************************** Siła spokoju Przy barze siedzi pijany staruszek i zachowuje się bardzo agresywnie. Upatrzył sobie stół, przy którym siedzą trzej potężnie zbudowani młodzi mężczy·ni. Patrząc wyzywająco na jednego z nich, krzyczy na cały głos. - Twoja matka robiła mi laskę! Mężczyzna przez chwilę popatrzył na starca, ale nie zareagował. Krzepki dziadek nie daje za wygraną i pokazuje ręką drugiego faceta. - Z twoją matką robiłem to, kiedy tylko chciałem! Drugi facet również popatrzył przez chwilę na staruszka i wrócił do rozmowy z towarzyszami. Starzec, pijany już w sztok, kieruje się w stronę trzeciego z siedzących przy stole. - A z twoją matką to… Mężczyzni podnoszą się nagle, dwóch z nich bierze intruza pod ramiona, a trzeci cichym głosem mówi: - Chodz tato, na dzisiaj ci już wystarczy... :P:P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzień dobry! Poniedziałek zaczyna się dobrze i nawet mam luzy w pracy:) Pije Kasi kawę, podgryzam wspaniałym czekoladowym ciasteczkiem i czytam wpisy koleżanek i gdzie mi będzie lepiej:) Odnoszę wrażenie, ze oaza nasza to taka wypasiona wspaniała książka... Mozna tu pośmiać się do łez i całym sercem się wzruszyć i zapłakać.. Ze nie wspomnę o doznaniach duchowych\" Dla ciała i duszy \":) Wczoraj na cmentarzu u teściów było już wszystko posprzątane i przygotowane... U taty jako tako,a najgorzej było u dziadka i babci... Tylu nas wnuków a grobu nikt nie ma czasu sprzątnąć... Zawsze na ostatnia minute , kos obmiecie liście i postawi kwiaty :( Ja się nie usprawiedliwiam wcale nie jestem lepsza... Wczoraj umyłam pomnik gruntownie pierwszy raz... I mam taka cicha nadzieje, ze na pewno nie będzie to ostatni raz:) Kochani życzę wszystkim miłego dnia👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesienny Ogród Marzeñ Poprosi³em Boga o wodê, Da³ mi ocean. Poprosi³em Boga o kwiat, Da³ mi ogród. Poprosi³em Boga o drzewo, Da³ mi las. Poprosi³em Boga o przyjaciela, Da³ mi CIEBIE. NN... ____________________________________________________ Spacer jesienny Pójdę do lasu ziół jesiennych nazbierać Przystanę pod wielkim dębem Czy ostra i długa Będę tylko chwilę, spróbuj mnie odszukać! I cisza szumiąca dookoła nam nie przeszkodzi Powiedzieć kilka może nieistotnych rzeczy A razem ścieżki od pajęczyn srebrne Przecinać będziemy wracając I cisza szumiąca dookoła nam nie przeszkodzi Powiedzieć kilka może nieistotnych rzeczy. NN...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OL
🖐️👄:classic_cool: Kocham Lajkonika Na Bagnach ktoś pogubił białe czapy futrzane a w dodatku Kot Zielony porozlewał śmietanę a potem ogonem maczanym w złocie malował słońce, drzewa i paprocie Słowem taki sobie leniwy poranek a u mnie całkiem nagle pojawił się kochanek. Najpierw kawą zapachniało przy łóżku później ktoś kołderkę odsunął, pogmerał mnie po brzuszku. A ja spałam. I w ogóle nie czułam bluesa nie mówiąc już o tym, że (choć to dziwny u mnie przypadek) na amory nie brała mnie pokusa Leniwie przeciągnęłam się jak kotka oczka snem zapuchnięte uniosłam i zupełnie ni z tego i owego zrobiła się nagle wiosna Kolorowym się kwieciem zaroiło a zza kwiecia wyjrzał Lajkonik śmiał się jak "kot do sperki" i powiedział, że on już musi gonić A ja oczy chabrowe przetarłam i zdumienie mi mowę odebrało bo w taką zimę siarczystą, o poranku zbierać mu się te kwiatki chciało. AUTOR. KRUSZYNKA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OL
🖐️👄:classic_cool: Kocham Lajkonika Na Bagnach ktoś pogubił białe czapy futrzane a w dodatku Kot Zielony porozlewał śmietanę a potem ogonem maczanym w złocie malował słońce, drzewa i paprocie Słowem taki sobie leniwy poranek a u mnie całkiem nagle pojawił się kochanek. Najpierw kawą zapachniało przy łóżku później ktoś kołderkę odsunął, pogmerał mnie po brzuszku. A ja spałam. I w ogóle nie czułam bluesa nie mówiąc już o tym, że (choć to dziwny u mnie przypadek) na amory nie brała mnie pokusa Leniwie przeciągnęłam się jak kotka oczka snem zapuchnięte uniosłam i zupełnie ni z tego i owego zrobiła się nagle wiosna Kolorowym się kwieciem zaroiło a zza kwiecia wyjrzał Lajkonik śmiał się jak "kot do sperki" i powiedział, że on już musi gonić A ja oczy chabrowe przetarłam i zdumienie mi mowę odebrało bo w taką zimę siarczystą, o poranku zbierać mu się te kwiatki chciało. AUTOR. KRUSZYNKA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Oazę I Oazowców:-D Deszcz dzisiaj pada od rana...Moze dlatego mam ból głowy... Zupkę już gotuje pomidorowa z ryżem to mniej roboty :) A do tego napiekę placków kartoflanych... ....:-D Na placki serdecznie zapraszam:) Pozdrawiam wszystkie dziewczyny i chłopaków... Spadam do roboty... Trzymajcie się ciepło👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://republika.pl/blog_pm_179828/240370/tr/jabluszka23.jpg Pan Listopad Pan listopad gra na basie dylu, dylu, dyl. Na jesiennym graniu zna się trawką dotknął strun. Wesoło gra muzyka, pada deszcz. Świerszcz za kominem cyka tańcz, gdy chcesz. Pan listopad gra na bębnie bara, bara, bum. Z deszczem puka równo, pięknie koncert daje mu. Wesoło gra muzyka, pada deszcz. Świerszcz za kominem cyka tańcz, gdy chcesz. Pan listopad gra na flecie fiju, fiju, fiu. Z liści złotych ma berecik a kubraczek kubraczek nut. Wesoło gra muzyka, pada deszcz. Świerszcz za kominem cyka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 60 siatka
Ja się chętnie poczęstuje:) dzięki Saro👄 Jesteś bardzo gościnna:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja tez wzięłam placuszka:) dziękuje👄 Pozdrawiam was kochani👄 A. Osiecka Fortel Jest kilka miejsc, których chciałam uniknąć: rzeźnia miejska, wielka szpitalna sala, nieczynny automat na dalekiej wsi, cela więzienna z małym okienkiem, wysoko. * Jest kilka otchłani, które rada bym obejść, jak dziurę w jezdni: żmuda oczekiwania, smak letniej cieczy na półmetku życia, nieważność, nieważkość, małowartościowość dla kogoś. * Byłam sprytna, farbowałam włosy i oczy. Nie raz i nie dwa zdarzało mi się przejść z północnej strony na właściwą. Mimo to fortel się nie udał. podałeś mi to wszystko w pigułce, a ja ją połknęłam jak ciastko, jak serce z jarmarku. ONO połknęło mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
👄 A.OSIECKA Czy pamiętasz, mój najmilszy, to miasteczko, gdzie dawałeś mi kasztany i zawilce, to miasteczko, co w pamięci mej, jak rylcem, wyrzeźbione jest z ratuszem oraz rzeczką? Skarby świata tam rzucałeś mi do stóp i perfumami pachniała mięta, prowadziłeś mnie za miasto, tam gdzie grób - grób nieznanego inteligenta. Nieznany inteligent tam leżał Bóg wie odkąd, nie wiemy, co zostawił ni wdowie, ni sierotkom. Nieznany inteligent - podobno uczył w szkole, nie wiemy, w jakim boju, za miastem cicho poległ. On oczy miał zielone, a zimą chodził w palcie, paluszki lubił słone, przeciągów trochę bał się. Nabawił się kataru jesienią wczesną jeszcze, zaglądał też do baru, jednego w całym mieście. Zastanawiam się, kochany, już po latach, gdy do miasta mego wracam z życia matni, czemu grób ten nawet zimą tonie w kwiatach - mówią, że to inteligent był ostatni... Dziś, choć skarby byś mi rzucał znów do stóp, to prześladuje mnie ta myśl przeklęta, czemu nie stać nas na jeden choćby grób jednego jeszcze inteligenta... Nieznany inteligent - toć przydałby się w mieście, posiedziałby w kawiarni, czy w kinie, czy w areszcie. Nieznany inteligent, z uszami albo w palcie, na pewno by się przejął, w ratuszu lub na raucie. Na ucho niechby szeptał dziewczynom coś miłego, po trawie niechby deptał, brał pensję na pierwszego. Pouczyłby nas w szkole, poczytałby nam do snu, a potem gdzieś by poległ jesienią - albo wiosną. Wyszłam i nie wróciłam A kiedy ja byłam mała, to całkiem sama na śnieg wybiegałam. W tym śniegu drapałam, w tym śniegu czegoś szukałam, a czegoż, a czegoż? Do oziminy, do oziminy maleńkiej chciałam przytulić twarz, maleńkie zielone kiełki - mojego życia straż. Do oziminy, do oziminy maleńkiej znów pragnę przytulić twarz maleńkie zielone kiełki, miłości mojej straż. Grób nieznanego inteligenta Czy pamiętasz, mój najmilszy, to miasteczko, gdzie dawałeś mi kasztany i zawilce, to miasteczko, co w pamięci mej, jak rylcem, wyrzeźbione jest z ratuszem oraz rzeczką? Skarby świata tam rzucałeś mi do stóp i perfumami pachniała mięta, prowadziłeś mnie za miasto, tam gdzie grób - grób nieznanego inteligenta. Nieznany inteligent tam leżał Bóg wie odkąd, nie wiemy, co zostawił ni wdowie, ni sierotkom. Nieznany inteligent - podobno uczył w szkole, nie wiemy, w jakim boju, za miastem cicho poległ. On oczy miał zielone, a zimą chodził w palcie, paluszki lubił słone, przeciągów trochę bał się. Nabawił się kataru jesienią wczesną jeszcze, zaglądał też do baru, jednego w całym mieście. Zastanawiam się, kochany, już po latach, gdy do miasta mego wracam z życia matni, czemu grób ten nawet zimą tonie w kwiatach - mówią, że to inteligent był ostatni... Dziś, choć skarby byś mi rzucał znów do stóp, to prześladuje mnie ta myśl przeklęta, czemu nie stać nas na jeden choćby grób jednego jeszcze inteligenta... Nieznany inteligent - toć przydałby się w mieście, posiedziałby w kawiarni, czy w kinie, czy w areszcie. Nieznany inteligent, z uszami albo w palcie, na pewno by się przejął, w ratuszu lub na raucie. Na ucho niechby szeptał dziewczynom coś miłego, po trawie niechby deptał, brał pensję na pierwszego. Pouczyłby nas w szkole, poczytałby nam do snu, a potem gdzieś by poległ jesienią - albo wiosną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ALIISS
BRZYDKA MIŁOŚĆ Pierwszy raz zobaczyłem ich w tramwaju. Wsiedli do środka i tak jak wiele innych par, zajęli wspólne miejsce. Ona usiadła na jego kolanach, on objął ją ręką. Rozmawiali ze sobą, śmiali się i całowali. A może raczej, składali delikatne pocałunki na swoich wargach. Ale byli zupełnie różni od tego, do czego przyzwyczaili się pasażerowie. Dlatego zwracali powszechną uwagę. Kolejny raz widziałem ich na ławce w parku. Znów nie robili niczego nadzwyczajnego, ale ludzie, którzy ich mijali, patrzyli na nich dziwnie. Oni na szczęście, zatopieni we własnym świecie, zupełnie nie zwracali na to uwagi. Dla nich istnieli tylko oni sami. Trzeci raz ujrzałem tę parę za wysokim ogrodzeniem z metalowych prętów. Wtedy poznałem ich imiona. Adam i Ewa. Zawołał tak do nich pan w brązowym habicie, który opiekował się nimi i podobnymi do nich. Może domyśliliście się skąd wynikała ich niezwykłość? Jeśli nie, to już Wam mówię. Obydwoje cierpieli na zespół Downa. Właśnie dlatego budzili wszędzie taką sensację. Wszyscy już przyzwyczailiśmy się do obecności takich osób wśród nas i, poza dziećmi, potrafimy już zachować obojętne milczenie. Ale para zakochanych Downów, to rzecz wyjątkowa. Jestem taki jak wszyscy, więc bardzo zaintrygował mnie ich związek. Lubiłem przyglądać się, jak są dla siebie czuli, jak nie widzą poza sobą świata. Najbardziej fascynowało mnie w nich jednak to, jak niesamowicie trzymają się za dłonie. Ich kształt jest u osób cierpiących na Downa nieco inny i gdy je splatają, przypominają poskręcany pień wierzby. Ale przez to wydaje się, że żadna siła nie jest ich w stanie rozłączyć... Tak jednak nie było. Któregoś dnia zobaczyłem osowiałego Adama, przyklejonego do prętów ogrodzenia. Od tej pory widziałem go już tylko poza nimi, nigdy na zewnątrz, w parku, czy w tramwaju. Za każdym następnym razem wydawał mi się coraz starszy i starszy. Przez dwa miesiące przybyło mu co najmniej kilkadziesiąt lat. Wreszcie zestarzał się tak bardzo, że pozostało mu już tylko odejść. Bardzo chciałem poznać szczegóły tej historii, ale nie wiedziałem, jak to zrobić. Ich znajomych nie mogłem o to spytać, bo nie potrafiliby udzielić mi odpowiedzi. Pozostawali tylko ich opiekunowie, księża. Ale dlaczego mieliby mi coś powiedzieć? Z pomocą przyszedł mi przypadek. Kiedyś na drzwiach budynku, do którego przylegał ten niewielki teren otoczony metalowymi prętami, zobaczyłem kartkę: POSZUKUJEMY WOLONTARIUSZY. Przez chwilę przekonywałem się w duchu, że pcha mnie do środka chęć niesienia pomocy innym. Ale to nie była prawda. Skierowano mnie do brata Kamila. Zwalisty czterdziestolatek, ze swoim sumiastym wąsem i ogolonym czubkiem głowy, mógł zagrać zaściankowego szlachcica. - Co pana do tego skłania? – zapytał, gdy usiadłem. - Kiedyś, jeszcze w trakcie studiów, robiłem sporo rzeczy na zasadzie wolontariatu. Opiekowałem się nawet przez jakiś czas autystycznym dzieckiem. - A potem? - Potem pracowałem za pieniądze. Ale teraz jestem w swoim zawodzie wolnym strzelcem i czasem mam dużo czasu. Wszystko, co mówiłem, było absolutnie prawdą. Ale brat Kamil był zbyt dobrym znawcą ludzkich dusz, by się dać na to nabrać. - Czuję, że jest coś jeszcze. - Ma ksiądz rację. Nie było sensu kłamać. Opowiedziałem, co mnie wepchnęło do środka. Przez chwilę myślałem, że mi podziękuje i wyprosi. Ale on tylko patrzył na mnie uważnie i nad czymś się zastanawiał. Wreszcie wstał, podszedł do szafy i otworzył ją. Schylił się do jakiegoś pudła, które stało na dole i przez chwilę w nim szperał. Wreszcie wyjął niewielką ramkę ze zdjęciem. Siadając, podał mi ją. Na fotografii byli Adam i Ewa, w strojach młodej pary. Wyglądali trochę nienaturalnie, jakby nie do końca pasując do otoczenia. Za to uśmiechnięci byli tak szeroko, jak wtedy, gdy chodzili trzymając się za dłonie. - To zrobił taki jeden grafik. Po prostu wpasował na komputerze ich buźki w czyjąś ślubną fotografię. To była dla nich najważniejsza rzecz, największa świętość. Wieczorami siadali przed stolikiem, na którym stało to zdjęcie i godzinami potrafili się w nie wpatrywać. Kiedy Ewa umarła, zabraliśmy Adamowi tę fotografię. - Czemu? - Mieliśmy nadzieję, że zapomni. Wie pan, oni są jak dzieci. Wszystko mocniej przeżywają, ale też łatwiej rzeczy ulatują z ich pamięci. Pewnie to było naiwne myślenie, bo oni byli ze sobą bardzo długo, ale co mieliśmy zrobić? - Ile oni mieli lat? - Ewa, jak na osobę z zespołem Downa, była bardzo stara. Miała 42 lata. Adam też według tej skali nie był najmłodszy. Miał 25 lat. - Wyglądali, jakby byli w jednym wieku. - Bo ją bardzo odmładzała ta miłość – uśmiechnął się do własnych myśli. – Zastanawiał się pan kiedyś nad istotą miłości? - Nawet sporo. Napisałem wiele lirycznych wierszy na ten temat. - I jaka ta miłość była w pana wierszach? - Raczej szczęśliwa. Starałem się zawsze taką ją zauważać. - A czy była piękna? - Myślę, że tak. Wstał zza biurka i przez moment przechadzał się w poprzek pokoju. Założył przy tym ręce do tyłu. - A ich miłość taka nie była. - Nie rozumiem. - Bo widzi pan, ludzie kochają się w pięknie. W pięknych krajobrazach, pięknej architekturze, pięknych przedmiotach. I w pięknych ludziach. Prawda, że czasami gusty się zmieniają. Ale piękno ma również swój ponadczasowy charakter... - Chyba nie chce ksiądz powiedzieć, że ludzie nie kochają osób, które nie są piękne. - Oczywiście, że nie. Nie powiedziałem przecież, że kochają wyłącznie piękno, ale że kochają się w pięknych rzeczach i osobach. Miłość jest uczuciem, które nie da się wytłumaczyć kategoriami urody, ani żadnymi innymi racjonalnymi sposobami. Ale wiedzą o tym tylko sami zakochani. - Chyba już rozumiem. Czyli, że sami potrafimy kochać miejsca i osoby na jakiejś irracjonalnej podstawie, ale miłość innych potrafimy sobie wytłumaczyć tylko racjonalnymi metodami. - Dokładnie tak – usiadł z powrotem. – Jak byłem mały, właśnie ekranizowali “Potop”. Kiedy ludzie dowiedzieli się, kto ma zagrać Oleńkę, podniosły się zewsząd głosy oburzenia. I nie mówiono wtedy o Braunek, że jest kiepską aktorką. Twierdzono głównie, że nie jest wystarczająco piękna, by mógł się w niej zakochać Kmicic. Rozumie pan? Nie dość piękna! Nos ma trochę za długi, za chuda, za mały ma biust. Tych parę drobiazgów sprawiało, że ludzie nie wyobrażali sobie, by się w niej ktoś mógł szaleńczo zakochać. Znów się podniósł i przez chwilę krążył po pokoju – Tak, chyba ma ksiądz rację. Wszyscy wierzą w miłość dwojga pięknych ludzi. A przecież ci piękni potrafią głównie kochać samych siebie. Zresztą, gdy jedna część pary jest brzydka, to ta ładniejsza połówka pomarańczy jest posądzana przez ludzi o interesowność. – No właśnie – pokiwał głową. – Ale przynajmniej wierzą w to, że to brzydsze kocha naprawdę. Ale gdy obydwu połówkom, tej jednej pomarańczy, daleko do kanonów urody, to ludzie w ogóle nie chcą wierzyć w ich uczucia. Uważają, że takie paskudy są ze sobą, bo nie miały innego wyboru. Aż strach pomyśleć, co ludzie sądzili o ich uczuciu. Bo to – pokazał na trzymaną przeze mnie fotografię – bo to przecież była najbrzydsza miłość świata. ------------------------------------------ jacekgetner

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Waterlily
Aliss, popłakałam się czytając to opowiadanie:( Pozdrawiam Oazę i wspaniałych bywalców👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ! U mnie tez dziś padało i pada cały poniedziałek... Ja teraz usidlam troszkę do kompa by Was w spokoju poczytać... Bo tak smutno mi jakoś, może przez ten deszcz, ale to przecież normalne te ciemne dni i jesienne sloty... Mysle, ze kiedyś jak dzieci były małe to nie przywiązywałam do tego aż takiej wagi:) Teraz wszystko jakoś tak jest inaczej:) Ja tez wzięłam Saro placuszka, bo mi tak zapachniały:-D narobiłaś mi naprawdę apetytu jutro tez będę smażyć:) A teraz oddaje się lekturze ALIISS:) Milego wieczorku W B W życzę... Jednego serca! - Adam Asnyk Jednego serca! tak mało! tak mało, Jednego serca trzeba mi na ziemi! Coby przy mojem miłością zadrżało: A byłbym cichym pomiędzy cichemi... Jedynych ust trzeba! skąd bym wieczność całą Pił napój szczęścia ustami mojemi, I oczu dwoje, gdzieby, patrzył śmiało, Widząc się świętym pomiędzy świętemi. Jednego serca i rąk białych dwoje! Coby mi oczy zasłoniły moje, Bym zasnął słodko, marząc o aniele, Który mnie niesie w objęciach nieba... Jednego serca! tak mało mi trzeba, A jednak widzę, że żądam za wiele!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość XL
Pozdrawiam Wszystkich W Oazie ! Przesyłam Buziaki i życzę miłego wieczorku:) Przed szkoła, dwóch wyrostków: -Masz, pal. -Nie, ja nie pale. -No masz. -Nie no, naprawdę... -No masz, bo nauczyciel poczuje od ciebie wódkę. Młody nauczyciel i stary idą razem na lekcję. Młody - stosy kserówek, teka wypchana książkami, dziennik w zębach. Stary idzie na luzaka, niesie tylko klucz od sali. Młody mówi z podziwem: - No no, po tylu latach pracy, to pan ma to wszystko w głowie? - Nie synu, w dupie... Mąż odwozi do szpitala rodzącą żonę - nauczycielkę polskiego. Ta nazajutrz dzwoni do męża: - Kochany, jestem taka szczęśliwa! Wyobraź sobie: rodzaj męski, liczba mnoga! Na lekcji plastyki dzieci rysują sporty zimowe. Nauczycielka podchodzi do ławki Adasia, siedzącego przed czystą kartką. - Adam, czemu nic nie narysowałeś? - Nieprawda, narysowałem Małysza! - Ale gdzie on jest? - Poleciał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zapominaja
Alllss.Opowiadanie piękne i wzruszające:) Pozdrawiam cala oazę i oazowiczów❤️❤️❤️❤️❤️ ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zapominaja
Wiecie co, ale te reklamy wkurzają😠

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×