Gość magenta75 Napisano Październik 2, 2009 do bepcia i nirlam dzieki, ze sie odezwałyscie dzisiaj miesiac od kiedy umarł. nadal nie moge płakać. Wszyscy mówia: ale jesteś dzielna i twarda, a ja po prostru nie umiem. We wtorek cos we mnie pekło i wyłam, na szczęście mała juz spała. A teraz znowu nic, Myslicie, ze to normalne? Żal mi czzasu, który straciliśmy na pierdoły, kłótnie, idiotyzmy. To już nie do naprawienia, Nie moge sobie przypomnieć jak wygladał wcześniej, tylko widze go w hospicjum, albo w trumnie. Muszę wyciagać zdjęcia, zeby soie przypomnieć, myślałam, ze od tego zacznę płakać, cos puści, ale nie. Na razie powoli tracę napęd. Przestaje chcieć mi sie wstawać z łóżka, sprzatać. Musze poszukac pracy, a odkładam to z dnia na dzięn. Chciałabym zeby mnie przytulił.... Pozdrawiam Was wszystkie, dzielne dziewczyny. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gojka75 Napisano Październik 4, 2009 Ja zostałam wdową miesiąc temu mój mąż zmarł nagle miał35 lat.Zostałam z dwoma synkami jeden skończyl właśnie rok a drugi ma 10lat,jest mi bardzo ciężko tym bardziej że ostatniego lipca zostałam zwolniona z pracy zakład w którym pracowałam 12 lat został rozwiązany cały mój poukładany świat się rozwalił.Najgorsza jest tęsknota i pytania syna dlaczego to wlasnie tata umarł i ta pustka po nim .Na razie wszystkie rzeczy męża w domu są na tym samym miejscu co przed jego śmiercią ,czasem łapie śię na tym że wydaje mi się że on gdzieś wyjechał .Wiem że już nigdy nie będzie tak samo ,a mój syn już nigdy nie pójdzie zagrać z tatą w piłkę ani nie pojedzie z nim na mecz , a młodszy tak na prawdę nigdy go nie pozna bo nie będzie go pamiętał.Podzielcie się ze mną swoimi przeżyciami Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA Napisano Październik 4, 2009 DO GOJKA 75 U mnie minęło 8 miesięcy a ja dopiero teraz uprzątnęłam wszystkie jego rzeczy...nawet te które pozostawił leżące dosłownie wszędzie, bo lubił je rozrzucać...Też na początku łapałam się na tym, że pewnie wróci bo gdzies wyjechał...na szkolenie... Nadal jest ciężko...Sama ponoszę trud wychowywania 8 letniego syna..dodam pierwszoklasisty....Jedyne co moge powiedzieć, to to że musisz się trzymać....nic innego nie moge powiedzieć...trzymaj się myszko... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość hexse Napisano Październik 4, 2009 Witam Czytałam kilka dni temu te Wasze wszystkie wypowiedzi.......smutek ,żal ,rozpacz....-powrót wspomnień...... .Zastanawiałam się...czy ...mam coś napisać....może i bym napisała ale przez łzy....nie widziałam nic..... Teraz ochłonęłam....na tyle aby napisać....o swoich odczuciach po stracie męża. Maż odszedł 3 lata temu.....z własnej woli...pozbawiając sie sam życia Zostawił 2 małych dzieci ( rocznego i 2.5 letniego syna) Zostałam sama ....z dwójką dzieci i ogromnym poczuciem winy......DLACZEGO....?-nie umiem zrozumieć do tej pory.....Czy błędy jakie popełniłam musiały mieć, aż taką cenę..Przestałam zadawać sobie....Jemu i Bogu to pytanie. Czy to coś zmieni....że będę wiedzieć ....może tak lepiej ....może tak właśnie miało to być.... Kobiety są takimi istotami...ze im więcej smutku bólu....bardziej kochają ..patrzą ...z miłością, zrozumieniem na świat i ludzi. Tak sie złożyło że ....cała ta tragedia dla mnie wydarzyła sie w Mikołaja...przed świętami...do tej pory.....jest to bardzo ciężki okres dla mnie.....i to chyba akurat sie nie zmieni.....nigdy.... Ale teraz po upływie czasu....stwierdzam ze chyba każdy musi....indywidualnie.....przeżyć na swój sposób żałobę....Jak juz sie ....ktoś wypowiadał.....jest źle- bardzo źle -a potem j łatwiej...... Po pogrzebie....no cóż....jakoś funkcjonowałam...ale sama nie pamiętam jak ....po omacku każdego dnia.....potem przyszedł moment zbierania sił.....i sięgnięcie po alkohol...bo tak było łatwiej mniej bolało......nie miałam obrazu martwego ciała....przed sobą....nie myślałam ....pozbywałam sie uczucie, że zaraz mi rozerwie serce...ze nie dam rady....ból...żal...rozpacz...to było nie do zniesienia....upijałam sie...... Nagle złapałam sie na tym ...ze piję codziennie....od pół roku....i ....pomyślałam o dzieciach i ich życiu ....teraźniejszym i przyszłym .Motywacja dla mnie dzieci stały sie po pół roku żałoby .... Przez półtora roku ....żyłam jak maszyna ...która ładowała sie 2-3 godzinami snu....kawa papierosy....obowiązki...praca dom dzieci(.chore dość często)..no i alkohol..Gonitwa. która zresztą mi odpowiadała... Przestawałam myśleć...nauczyłam sie odsuwać te wszystkie przeżycia na drugi plan....szukając sobie zajęć do późnych godzin nocnych....rannych. Kolejny przełom....wszystkiego był w momencie kiedy w tej gonitwie...mój organizm przestał odmawiać posłuszeństwa.....schudłam ponad 20 kg....nie jedźac czasem po 2-3 dni.....zaczęłam sie wyłączać gubiąc pewne epizody z dnia.....Brakło sił ...na dalszy maraton....i znowu przyszedł czas na refleksje....i co dalej...jak tu żyć.... A co z dziećmi...jak mnie braknie......próbowałam to zmienić.....choć przyznam ,że do tej pory nie potrafię....nadal nie oglądam telewizji....nie czytam gazet.....bo ...zaczynam płakać na wiadomość o kolejnej tragedii katastrofie.....czy wypadku...a po drugie nie umiem już spokojnie siedziec.. przez ten okres poznałam wielu dobrych ludzi.....którzy ułatwiali mi ....przejście przez to wszystko.....za co IM DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!!! Teraz mija ...3 rok...czy to długo ..czy mało...nie wiem ... .to chyba zależy indywidualnie....od każdej z nas.... CZY MNIEJ BOLI...?.....NIE........ tylko ....troszkę łatwiej.....z upływem czasu....i zmiany toku myślenia na pewne sprawy.....pogodzenia....sie z faktem ...ze choćbym nie wiem jak płakała....jak bardzo rozpaczała.....nie wróce życia Mężowi....nie oddam OJCA dzieciom....ani ,SYNA matce.... A ja i dzieci żyjemy dalej.....Wierze ze kochał nas ponad życie.....i nie chciałby żebyśmy...tak bardzo za nim płakali.....wierze ...ze bardziej będzie sie cieszył.....kiedy ...dzieci bedą uśmiechnięte..radosne -optymistycznie nastawione do życia.......TO właśnie był mój kolejny przełom ...kiedy uświadomiłam sobie....że.....to ja teraz ..wychowuje dzieci ...i każdy mój płacz po nocach... po kątach ...smutne oczy....brak chęci do życia....widzą i uczą sie tego... Uczą sie ze życie właśnie takie jest ...pełne smutku....i goryczy....,. A tak przecież nie jest -czy chce wychowywać dzieci w przekonaniu że życie .....to zło konieczne....bo musimy.. Teraz próbuje cieszyć sie każda radosna chwilą w moim życiu i ją pielęgnować...bo właśnie to mi również pozostało....wspomnienia....pięknych chwil..dni tygodni .z mężem......A te bolesne ...chowam do ....najgłębszych szufladek swojego serca.....i czasem otwieram.....w samotności.....której każdy potrzebuje.... Każdego dnia modle sie za niego....i proszę, żeby był blisko Nas.....I WIEM ŻE JEST.....CZUJE TO.... Dziewczyny naprawdę życzę wielu sił i wytrwałości.....ale myślę, ze NADZIEJA na to że kiedyś.....będzie lżej.......doda wam sił....aby...wytrwać i walczyć......Bo większość z Was ma szkraby...które są właśnie owocem WASZEJ miłości.....cząstka ukochanej osoby..... A kiedy....?myślę ze to już tylko od was zależy......czy zamkniecie sie w 4 ścianach....czy wyjdziecie do ludzi.....pozwalając sobie pomagać....i próbować się cieszyć z życia takim jakie jest..Szukać i dopuszczać do siebie myśli -rzeczy ,które wywołują uśmiech na twarzy…i dają odrobinkę radości. Z czasem-nauczycie się na nowo szczerze i otwarcie uśmiechać….nawet jak będzie..żal i smutek…w sercu Wy żyjecie a GO już nie ma…….wiem ze to bolesne słowa……ale one kiedyś dadzą wam siłe….i wiare w to że jednak możecie być jeszcze szczęsliwe.i pogodne w życiu…. Macie prawo się uśmiechać…..płakać……po prostu żyć. A UKOCHANA OSOBA NA ZAWSZE POZOSTANIE Z WAMI….I BĘDZIE SIĘ CIESZYC TAM U GÓRY…..JAK WY….BĘDZIECIE SIĘ UŚMIECHAĆ……POZWOLICIE…..SZCZĘSCIU ZAPUKAC PONOWNIE DO DRZWI…… Z całym sercem z Wami…..hexse. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość anasiakraus Napisano Październik 24, 2009 Witam wszystkich. Tak sobie czytam te Wasze wypowiedzi i myślę sobie, że jednak macie w tym wszystkim i tak trochę szczęścia - macie dzieci. Ja nie mam nic!!! Mój Najukochańszy Mąż z którym nieformalnie byłam 10 lat a formalnie ledwo ponad rok, zginął w połowie września tego roku. Żeby było "ciekawiej" i bardziej bolało, to nie wiadomo co było powodem tego, że utonął. Był świetnym pływakiem, miał 24 lata... Ale wiecie co? Najgorsze jest to, że na początku sierpnia straciliśmy Naszego Dzidziusia. Dzidziusia, który jeszcze nie zdążył się narodzić, a już zmarł... Powodów obumarcia ciąży w prawie piątym miesiącu nikt nie zna... Nikt mi nie wyjaśnił, bo badania - wszelakie - wyszły dobrze... ZOSTAŁAM CAŁKIEM SAMA!!! najpierw razem przepłakaliśmy wiele nocy po śmierci Dzidziusia, a teraz cierpię nadal... po stracie Jedynego człowieka, w którym miałam WSZYSTKO czego potrzebowałam do życia!!!!!!!!!!!! O niczym innym nie marzyłam !!!! Mieliśmy być tacy szczęśliwi... I byliśmy, tylko że ta Nasza wspólna ścieżka życia bardzo szybko się urwała.... ZDECYDOWANIE ZA SZYBKO !!!! Ból, cierpienie, łzy, smutek, pustka i te cholerne coraz dłuższe wieczory... Wieczory samotne i noce, kiedy nie ma się do kogo przytulić, z kim obejrzeć filmu, porozmawiać... Nie ma z kim planować przyszłości, bo Nasze marzenia umarły razem z Nim..... Codziennie zadaję sobie i innym dziesiątki pytań, na które niestety nikt nie potrafi odpowiedzieć... Nikt nie jest w stanie tego zrozumieć. Tego jak cierpi kobieta, która całe dorosłe życie kochała i była kochana ponad wszystko!!! Jak cierpi kobieta, która traci swoje pierwsze dziecko w momencie, kiedy jest już kochane z całych sił, kiedy Tata mówi do brzuszka, kiedy mąż masuje spuchnięte stopy... i kiedy jeszcze nie zdążyło się narodzić... Najgorsze jest to, że ja nie potrafię samotnie żyć!!!!!!! Zawsze Go miałam blisko, zawsze był, zawsze czekał, zawsze kochał... ZAWSZE !!! Był po prostu CAŁYM MOIM ŻYCIEM !!! CZY KTOŚ POTRAFI POWIEDZIEĆ, JAK TERAZ ŻYĆ ?? JAK I DLA KOGO?? PO CO?? Każdy dzień jest coraz gorszy... Coraz bardziej pusty i samotny... Codziennie kilka razy stoję nad Jego grobem, a jak przychodzę do Naszego domu, to czekam i mam nadzieję, że zaraz wróci.... z treningu, szkoły, pracy... Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna... I tak straszliwie dla mnie niezrozumiała... Życie jest takie okrutne... Czasami myślę, że najgorsze i tak przyjdzie jak całkiem odstawię leki... Czasami myślę też, że najłatwiej byłoby po prostu odejść z Nimi... Tak byłoby najprościej... Ale czy Oni by tego chcieli... ? Czy ON by tak właśnie chciał... Miliony pytań i ani jednej odpowiedzi... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość daleko Napisano Październik 24, 2009 Jeju dziewczyny jak to czytam to po prostu serce mi sie sciska! Wiem ze sie powtarzam, ze pewnie takie slowa slyszycie czesto i gesto, ale jestescie bardzo dzielnymi, silnymi kobietkami i predzej czy pozniej przyjdzie cos co wam pomoze. Najwazniejsze tylko zeby w to wierzyc. Nie moge was przytulic na zywo ale robie to z calego serduszka wirtualnie!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość hexse Napisano Październik 25, 2009 Witam! W takim momencie .....nie ma słów pocieszenia ani nadzieji.Nie docieraja do nas słowa ze będzie dobrze,że jeszcze sie poukłada.Wszystkie straciłyśmy ukochanego męszczyzne z którym planowałyśmy całe swoje życie....miałysmy wspólne marzenia...... A teraz nie ma nic...pustka ...żal ...ból.....i brak nadzieji....Jaką drogą dalej zmierzać......jak to wszystko poukładać.... Nie jest to proste....i długo b ędziemy jeszcze zagubione w tym okrutnym życiu....... Jednego dnia....obiecuje sobie ...Jemu....dzieciom....że dam rade że zbiore w sobie siły......i jakoś to będzie..... Innego zaś dnia nie mam sił zyć...i chcę odejśc...nie czuć nie myśleć... mineło 3 lata jednak ból jest taki sam.....mimo że mniej płacze rzadziej jestem na cymentarzu..... Myśle że już nigdy nie będzie tak samo.....nie kocha sie drugi raz tak mocno.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
gojka75 0 Napisano Listopad 5, 2009 Od śmierci mojego męża upłynęło prawie trzy miesiące i wcale nie jest lepiej ,dziecko wciąż pyta dlaczego to wlaśnie jego tata umarł zadaje pytania na ,które ja nie potrafię odpowiedzieć.Młodszy syn ,który niedawno skończył rok też od czuwa jego brak jak przyjdzie moja siostra z mężem to on zaraz wdrapuje się do szfagra na kolana widać że brak mu ojca ,a mi same łzy na pływają do oczu ,bardzo ciężko przeszliśmy przez dzień wszystkich świętych .Bardzo was pozdrawiam trzymajcie się wszystkie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość mamaigorka Napisano Listopad 6, 2009 witam mam26l...zostałm wdową 14czerwca2009,po 7 latach,prawie 5 po slubie moj mąż sie powiesil....wyszedł z domu 21maja i powiedział igorkowi,ze zaraz wróci...nie wrócił...potem zobaczyłam go 18czerwca kiedy go zegnałam...powiesił się jego pradziadek,dziadek,ojciec i teraz on...ani jeden nie dozył 35lat...moj igorek w lipcu skończył 3latka i jest całym moim zyciem...nawet nie wiecie jak bardzo sie o niego boje....trzymajcie sie wszystkie.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA Napisano Listopad 10, 2009 Minęło 9 mies.od mojej tragedii....znów zaczęłam się cofać do swojej przeszłości....a było już lepiej....wszystko runęło i się znów posypało...Poznałam kogoś....ale moje serce mówi,że nie dam rady...więc nic na siłę...tylko tak do końca sama nie wiem czego chcę.... wiem natomiast jedno- chcę żeby wszystko wróciło!!!Chcę GO znów z powrotem...chcę,żeby ktoś zapukał i powiedział PANI MĄŻ ŻYJE....jest ciężko ranny, ale przeżył....!!!!!!!!! Pozostało mi tylko jego zdjęcie i plastikowa torba z jego rzeczami.....plus wspomnienia, które tylko mnie zabijają.....I pozostało tylko pytanie jak dalej żyć i dlaczego tak się stało???!!!!!DLACZEGO!!!!!!!! :(((((((((( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
NELI30 0 Napisano Listopad 10, 2009 Cześć dziewczyny.Doskonale rozumiem Wasz ból,cierpienie i tęsknotę.Mój kochany mąż zmarł w sierpniu 2009,zostałam sama z 7-letnim synkiem i 4-letnią córeczką.Nie potrafię opisać tego co czuję,dzieci strasznie tęsknią ciągle pytają dlaczego tatuś umarł,chcą żeby żył a to niestety nie odwracalne.Mam wrażenie jakby ktoś wyrwał mi połowę serca,ten brak wsparcia bliskości kochanej osoby jest straszny.POZDRAWIAM CIEPLUTKO. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
NELI30 0 Napisano Listopad 10, 2009 Cześć dziewczyny.Doskonale rozumiem Wasz ból,cierpienie i tęsknotę.Mój kochany mąż zmarł w sierpniu 2009,zostałam sama z 7-letnim synkiem i 4-letnią córeczką.Nie potrafię opisać tego co czuję,dzieci strasznie tęsknią ciągle pytają dlaczego tatuś umarł,chcą żeby żył a to niestety nie odwracalne.Mam wrażenie jakby ktoś wyrwał mi połowę serca,ten brak wsparcia bliskości kochanej osoby jest straszny.POZDRAWIAM CIEPLUTKO. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
agma29 0 Napisano Grudzień 16, 2009 Mam 30 lat.26.11.2009 moj maz jechal do pracy motorem.Jakis tirowiec go nie zauwazyl i potracil,maz zmarl na miejscu.17 pazdziernika mielismy rocznice slubu.Wszystko skonczylo sie wczesniej niz mialo.Maz zawsze rano przed wyjsciem do pracy przychodzil do mnie przytulal i mowil ze kocha,a tego dnia spalam tak twardo,ze go nie slyszalam.Nie uslyszalam ten ostatni raz ,ze mnie kocha!!!Nie potrafie sie odnalesc obwiniam sie.gdyby tego dnia pojechal autem nic by sie nie stalo,ale jechal motorem abym ja mogla korzystac z samochodu.Tak sie mecze,nadal do mnie to nie dociera.Ciagle czekam az wroci i powie,ze to tylko zart.Nie potrafie sie odnalesc!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA Napisano Grudzień 16, 2009 DO AGMA29 Cześć dziewczyny....dawno już tu nie wchodziłam...wszystkie przeżywamy to samo....a teraz jest czas świąteczny i nie jest najlepiej....Wszystkie wiemy jak to jest,kiedy się traci ta ukochaną osobę...To są już moje 2 święta bez mojego MĘŻA...pierw była Wigilia a za parę dni te większe bardziej lubiane święta....Te będą bardziej bolesne....chyba pierwszy raz w życiu chciałabym,żeby ich nie było....!!!!Będzie cała rodzina w komplecie....dziadki,bracia męża z żonami....i będą ja z synem....:( boję się ich okropnie....Najchętniej bym się zaszyła w domu i nigdzie nie ruszała....ale mam MOTYWACJĘ DO ŻYCIA :) naszego synka :) Czasem da tak popalić,że uszami to wszystko wychodzi,ale podejrzewam że gdyby nie on...to napewno byłoby mi znacznie trudniej...... Ściskam WAS wszystkie mocno i trzymajmy się i nie dajmy się TEMU OKRUTNEMU ŻYCIU!!!!!I pomagajmy sobie nawzajem... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość mc.pozioma26 Napisano Grudzień 16, 2009 WSZYSTKIE JESTESCIE CUDOWNE/CUDOWNI mimo takich tragedii nadal istniejecie i walczycie z bolem oddajac to co zostalo dzieciom - wspaniale mamy z Was. Nie bede pisac ze czas leczy rany,czy ze kiedys zapomnicie bo WIEM ze o tym nie da sie zapomniec,mozna zatrzec wspomnienia ale nie da sie ich wymazac. CALUJE WAS NAJMOCNIEJ JAK SIE DA,Z CALEGO SERCA I ZYCZE WAM WSZYSTKIEGO DOBREGO ZEBY ZYCIE NABRALO SENSU A WY SIL I WIARY W SAMYCH SIEBIE. - z Wami calym sercem - Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość atramencik123 Napisano Grudzień 16, 2009 Mam 26 lat, kochanego męża od ponad 3 lat i prawie półtororocznego synka. Na to forum trafiłam przypadkiem. Kiedy czytałam Wasze posty ciarki przechodziły mi po plecach, w gordle urosła gula,a z oczu popłynęły łzy. Bardzo Wam współczuję, bo nie wyobrażam sobie życia bez mojego mężczyzny przy boku i żeby naszemu synkowi zabrakło taty. Dlatego podziwiam Was za Waszą odwagę, siłę i życzę jej jeszcze więcej. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Anik77 0 Napisano Grudzień 16, 2009 Dziewczyny, bardzo Wam współczuję... Prawie 8 miesiećy temu zginął mój brat, miał 27. To spadło na nas jak grom z jasnego nieba, nikt z nas nie był na to przygotowany. Miał cudowną żonę, mieli złożony wniosek o adopcję dziecka... Nikt nie odpowie na pytanie DLACZEGO? Ból po stracie tak bliskiej osoby jest niewyobrażalny... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość estercia77 Napisano Grudzień 16, 2009 KOchane dziewczyny weszlam na ten topik calkiem przypadkiem i przeczytalam go od poczatku do samego konca. Nie dotyczy mnie ten temat jednakze jestem kobieta,zona i matka i tak bardzo wam wspolczuje jak zarazem podziwiam.Jestescie mimo wszystko mimo tych wszystkich cierpien takie odwazne. Dziewczyny nie bede wam pisala ze czas goi rany bo wszystkie wiemy ze tak nie jest poprostu zycze wam wytrwalosci w tym ciezkim dla was czasie. Jestem calym sercem z wami i tule was do swojego serducha. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
agma29 0 Napisano Grudzień 16, 2009 wiecie co chcialabym przestac istniec,tak po prostu.Wszystko mnie meczy.jestem wsciekla jak musze wstawac rano i jechac z corka do szkoly.jestem zla na caly swiat.Ciagle szukam meza i wypatruje czy gdzies sie nie chowaTesknie za tym co mnie kiedys denerwowalo.Chcialbym znowu zobaczyc rozwalone ubrania w toalecie,albo nie umyte talerze w zlewie.Albo dusic sie z rana zapachem jego perfum w lazience.Brakuje mi wszystkiego.na domiar zlego teraz swieta,nie wiem jak to przetrwam.Tym bardziej,ze okazalo sie ze kuzynka jest w 5 tygodniu ciazy.tak wiec radosc przeplatana z rozpacza.Mam byc matka chrzestna ,a nie umiem sie tym cieszyc tak jak bym chciala.O tyle jest mi ciezej ,ze nie mieszkam w Polsce,jestem w obcym kraju co sprawia,ze jeszcze wiecej sie boje.Chcem tu zostac tutaj mam grob miejsce gdzie moge isc i porozmawiac z mezem.Nie wiem jak dam sobie rade,nie wiem czy kiedykolwiek znajde w sobie radosc jaka mialam do tej pory.Czuje sie jakby ktos mi wydarl serce. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA Napisano Grudzień 16, 2009 Słowa otuchy i współczucia niczego nie zmienią....generalnie powinnyśmy być wdzięczne,że ktoś kto przezył to co my tak pisze....i to rozumiem....ale nie potrafię zrozumieć jednego///////dlaczego wchodzicie na takie forum,jak nie dotknęła was taka tragedia??????Kurcze już to miałam napisać jakiś czas temu!!!!Po co?????Jaki jest w tym cel?????Bo ja...zanim zostałam wdową to nawet przez myśl mi nie przeszło,żeby odwiedzać takie strony....!!!! pzdr.SMUTNA GOSIA..... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość estercia77 Napisano Grudzień 17, 2009 Do BARDZO SMUTNA GOSIA ..............ogolnie nie zagladam na akie strony ale kafeteria jest ogolno dostepna dla wszystkich i nie uwazam ze zrobilam cos zlego.Jesli Cie urazilam tym ze sie wypowiedzialam to cie bardzo przepraszam. Pzdr..estercia77 Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość dokładnie każdy ma prawo Napisano Grudzień 17, 2009 tu wejść Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA Napisano Grudzień 18, 2009 Każdy ma prawo tu wejść i niech tak będzie,ale nie powinien się wypowiadać - takie jest moje zdanie....bo co komu po tym,jak ktoś napisze...dziewczyny jest mi was tak żal...podziwiam was...Myślicie,że to coś da???? Pzdr. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość dokładnie każdy ma prawo Napisano Grudzień 18, 2009 Dlatego ja się nie wypowiadam, bo nie sądzę, że pomoże którejś z Was jak napiszę, że bardzo Wam współczuję i żebyście były silne. Nie wyobrażam sobie tego co czujecie i mam nadzieję, że nie spotka mnie w życiu taka wielka tragedia. POZDRAWIAM Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość augula Napisano Grudzień 18, 2009 Witam serdecznie Bardzo Wam współczuję, ja nie znalazłam się w takiej sytuacji ale piszę tutaj ponieważ myśl że zginie ktoś bliski towarzyszy mi codziennie:( Nie potrafię się cieszyć w pełni swoim myślę udanym życiem ... kiedy chce się cieszyć odrazu myślę że może stać się coś złego ... to jest okropne uczucie! Jestem mężatką od 2 miesięcy i nie wyobrażam sobie takiej tragedii ;( TYLKO CZEMU TOWARZYSZY MI CAŁY CZAS STRACH O MOICH BLISKICH, CAŁY CZAS SIĘ BOJĘ ŻE STANIE SIĘ COŚ ZŁEGO, CO ROBIĆ? Trzymajcie się dziewczyny ... nie wiem co mogę Wam jeszcze napisać ... ja mimo że nie jestem w takiej sytuacji również potrzebuję wsparcia, kogoś kto pokaże mi jak cieszyć się zyciem ... :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość mela_6 Napisano Grudzień 19, 2009 Witam! Weszłam na to forum,bo szukam jakiegoś pocieszenia,mój mąż zmarł niecałe dwa tygodnie temu(odebrał sobie życie)zostawił mnie i dwie córki w wieku 12 i 7 lat,był wspaniałym człowiekiem-dlatego to chyba jeszcze bardziej boli,nie zostawił mi żadnego listu i dlatego ciągle pytam- dlaczego?Jak strasznie musiał cierpieć skoro posunął się do takiego czynu ale nie pokazywał tego po sobie,byliśmy bardzo dobrym małżeństwem,zawsze byliśmy razem,a teraz jak już Go nie ma nie wiem jak dalej żyć,czy uda mi się bez Niego wytrzymać tu na ziemi,teraz dla mnie już nic nie ma sensu,jak patrzę na Jego zdjęcie to nie mogę uwierzyć w to,że już nigdy Go nie zobaczę. Nie wiem co mam robić,jak dalej żyć? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość mamaigorka Napisano Grudzień 21, 2009 witam!Mela6-doskonale Cię rozumiem,moj mąż powiesił się 6msc temu,6 lat było idealnie,wspaniale....ostatni rok był trudny ale kiedy myślałam,że jednak wszystko bedzie dobrze to się stało....a teraz zostałam z 3,5 letnim igorkiem...tak bardzo do niego podobnym...nie wiem co lepsze tęsknić czy nienawidzić,jedno i drugie do dupy....jadnego dnia go nienawidze za to co zrobił a nastepnego rozdziera mi serce z tesknoty....czas to chyba jedyne lekarstwo...ale czy skuteczne???pozdrawiam...byle przetrwać świeta.. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kociczkaa miaaauu Napisano Grudzień 21, 2009 przypadkiem weszłam na tę stronę, przeczytałam od początku do końca,jestem młodą dziewczyna 19letnią, ze swoim facetem 24 letnim jestem już ponad 3 lata i nie wyobrażam sobie że mogłoby go nie być,kocham go a on kocha mnie, nie wyobrażam sobie takiej tragedii...życia bez niego.... to straszne... a wy mimo takiej tragedii życiowej,staracie się być dzielne,macie dla kogo-dla dzieciaczków..... życze Wam z całego serca wytrwałości , bądźcie dzielne dziewczyny, wiem,że to co pisze Wam nie pomoże i nic dla Was nie znaczy,bo nawet trudno mi sobie wyobrazić co czujecie,ale całuje i przytulam mocno..... :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość andulka77 Napisano Styczeń 12, 2010 Witam wszystkich! potworny los sprawił iż dołączyłam do grona młodych wdów.Mąż zmarł nagle na zawał w wieku 37 lat,zostałam sama z dwoma córkami 10 i 13 lat.Mineły 3 miesiące od śmierci mojego męża,a wydaje mi się że to wczoraj wyjechał do pracy i niedługo wróci...ale On juz nigdy nie stanie w drzwiach,nie przytuli nie pocałuje.Córki bardzo to przeżywają tata był ich całym światem,serce się kraje patrząc no ich łzy i smutek,staram się być silna dla nich,ale różnie to bywa... wiem tylko tyle że z czasem inaczej to boli. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość asiapusia Napisano Luty 15, 2010 witam was dziewczyny, 30 stycznia zmarł mój mąz 34 lata nieskonczone, a 2 dni przed smiercią zaszłam w upragnioną od wielu lat ciążę - mam 33 lata, to była nagła smierc, płacze i boje sie o dziecko, czy mu nie zrobię krzywdy moją rozpaczą, nawet sie nie dowiedxiał ze bedzie tatą, ale mam nadzieje ze patrzy na mnie teraz z góry i jest szczesliwy, ze nas - mnie i fasolkę widzi i sie cieszy, inaczej nie potrafie o tym myslec, jak tylko tak, Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach