Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

Gość trzymaj sie stokrotka
bardzo ci wspolczuje okropne jest to jak ktos odchodzi tak nagle napisz cos dlaczego w niewyjasnionych okolicznosciach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość proy03111968
mi właśnie mija 81 dni od śmierci męża. kazdego dnia zastanawiam sie jak przetrwać to uczucie pustki lęku żalu .Jak sprawić zeby życie stało sie choć znośne. trochę pomaga przezyć forum żaloba strata osierocenie. jest tam sporo ludzi szukających i dajacych poczucie zrozumienia w tej trudnej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość faCet01
do roza2010, to niesamowite,... że potrafisz w tak trudnej sytuacji zachować tyle siły i pozytywnego myślenia, z Twoich wypowiedzi bije tyle ciepła i dojżałości, że zapiera dech w piersi. Wiem, że to może być trudne ale chciałbym z Tobą wymienić zdania na temat tego co nas spotkało. Moja wypowiedź na str 6 - faCet. jarekkasztelan@gmail.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do faCet01 ;) napisałam do Ciebie wiadomość ale chyba podałeś zły adres e-mail..sprawdź proszę.Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość faCet01
do roza2010, dostałem Twojego maila, dzięki, odpisałem. pozdrawiam :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie minęło 6 miesięcy ... Jest mniej łez i tylko w samotności. Funkcjonuje jek robot, który wypełnia wszystkie obowiązki za dwoje bo wiem że muszę dla syna. Jemu muszę zapewnić w miarę "normalne" dzieciństwo, bez płaczu, rozpaczy ale ze wspomnieniami i uśmiechem, uśmiechem niestety przez łzy.....Nie chciałabym aby syn kiedyś mi powiedział że stracił nie tylko ojca ale i matkę, która pogrążona w rozpaczy zapomniała o nim. Jest wspaniałym synem i tato byłby z niego dumny. Ta pustka jest straszna. Najgorsze dla mnie są dni wolne, które zawsze spędzaliśmy razem . Znajomych już nie ma ... zapomnieli.... ale z tym tez próbuję się oswoić i tłumaczę sobie że liczyć można tylko na siebie i ewentualnie najbliższą rodzinę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KASIA01
Mojego męża nie ma już 14 miesięcy...Żyjemy z synkiem jakby w innym świecie. Niby z rodzina która wpada do nas pod byle pretekstem żebyśmy tylko nie byli sami ,z przyjaciółmi którzy pamiętają i pomagają jak mogą.A my najlepiej czujemy się blisko Niego ....Długo zastanawiałam się czy na pomniku ma być jego zdjęcie ,cz ja i synek nie będziemy cierpieć przez to jeszcze bardziej? Nasz synek sam zdecydował i zdjęcie jest ....Jesteśmy u niego prawie codziennie a on patrzy na nas tymi swoimi zielonymi oczami z tym swoim cudnym uśmiechem....i my wiemy ze jest blisko choć tak daleko!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iga29
To prawda,Zyjemy w innym swiecie o ile to mozna nazwac zyciem :( U mnie od 4 miesiecy zycie sie skonczyło ,zyje bo musze z dnia na dzien,funkcjonuje tylko ciałem.Budząc sie czekam tylko na to zeby dzien sie juz skonczył,byłam z mezem bardzo związana,wszystko robilismy razem a teraz taka pustka,samotnosc,ból,żal i te smutne oczka dziecka :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iga29
Jeszcze jedno,chciałabym równiez zapytac dziewczyny które wchodza na to forum i do tego sie wypowiadają nie bedac wdowami /Po co wy to robicie,piszecie mój mąż żyje ale nie wiem co bym zrobiła gdyby mu sie cos stało .Cieszcie sie tym co macie a nie myslicie co byscie zrobiły gdyby cos sie stało. Mi jeszcze 4 miesiace temu nawet przez mysl nie przeszło zeby wogóle wejsc na ta strone.Wiec jezeli juz was tak strasznie interesuje ból innych to czytajcie tyle ze nie wypowiadajcie sie bo was to nie dotyczy!!! zszokowały mnie głównie wypowiedzi dziewczyny w ciazy , co cie skłoniło zeby tu zajzec? Zostałam wdowa w wieku 29 lat i dopiero teraz wiem jak kruche jest zycie.Dzis człowiek jest jutro go nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Riko37
Witajcie, pozostałem niedawno z synkiem, moja żona odeszła po długiej chorobie. Przykre najbarciej jest to że nie dostrzegałem jaki wielki skarb posiadałem i nie doceniałem tego. Boli jej brak ale myślę o synku, którego chciałbym dobrze wychować. Pozdrawiam gorąco wszystkich w podobnej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iga29
Zgadzam sie z Tobą ,to jest najgorsze ze doceniamy jak stracimy :( U mnie jest tak samo .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Riko37
Jak sobie z tym radzisz Iga29, a szczególnie interesuje mnie jak rozmawiać z moim 7 latkiem bo on mówi wprost, ze tęskni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość W.P.
Witam, dawno mnie nie było na forum... Minęły 3 miesiące, odkąd mój mąż nie żyje... A zamiast być lepiej, jest coraz gorzej ;( Nie mam już sił ani ochoty do walki... Nic już nie ma sensu... Błąkam się po świecie w samotności i nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić, jak to ogarnąć... Znajomi już chyba pozapominali o mnie, choć tak bardzo oferowali swoją pomoc... Nie wspominając, że wciąż spotykam się z pytaniami, czy już się "pozbierałam", albo jak sobie daję radę... Nie mam już ochoty na skarżenie się jak strasznie mi źle, jak bardzo tęsknię, jak strasznie brakuje mi mojego męża... Nikt, kto tego nie przeżył nie wie co czuję... Do Stokrotka1981sng: Wiem co znaczy stracić wszystko, co tak bardzo się kochało... My z mężem też mieliśmy tyle planów i marzeń, całe życie przed sobą... Teraz nie mam nic, co trzymałoby mnie przy nadziei... Na dzieci miał jeszcze nadejść czas... A teraz nie ma dnia, w którym bym nie żałowała naszej decyzji... Może gdyby zostałaby mi choć cząstka Mojego Misia, łatwiej byłoby dalej żyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iga29
jeszcze sobie nie radze,mój maz zginoł niecałe 4 miesiace temu wiec to jest swierze.Moja córka ma 4,5 roku moze sie wydawac ze takie dziecko nie bardzo rozumi,ale to nie prawda.Tez kazdego dnia pyta,wspomina i wtedy w jej oczach widze tyle szczescia radosci,dlatego ja z nia bardzo czesto rozmawiam o mezu,twoj synek jest troche starszy napewno bardziej zdaje sobie sprawe z tego co sie stało,rozmawiaj z nim duzo jezeli on chce.Najwazniejsze zeby dziecku wytłumaczyc ze to juz nieodwracalne,nie robic złudzen,nadzieji.Ja gdy moja corka ma naprawde gorsze dni tłumacze jej ze my taty nie widzimy ale tata jest z nami,czuwa i bedzie sie nami opiekował wtedy jest jej troche lzej.Jezeli nie bedziesz dawał sobie rady poprostu idz z synkiem do psychologa,to ponoc dziecia bardzo pomaga.Nasze dzieci zostały bardzo skrzywdzone,bo brak rodzica to najgorsze co je moze spotkac,i musimy sie dla nich bardzo starac zeby byc i mama i tatem w jednym.Bardzo Ci wspułczuje i zycze duzo siły dla ciebie i synka .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój syn skończył 8 lat i jest bardzo dzielny. Wiem że dzięki niemu jest mi dużo łatwiej. Kiedy tylko wspomina ojca to ja też podejmuję temat i wspominamy te radosne chwile kiedy tato go rozśmieszał, co razem robili. To on mnie pociesza i podtrzymuje na duchu. Pomimo młodego wieku czuję, że to on przejął opiekę nade mną. U mnie z dzieckiem jest jeden podstawowy problem ponieważ mój mąż zginął w wypadku mój syn boi się zostać nawet na chwilę sam w domu bo myśli że ja też zginę , zostanie sam i nikt się nim nie zaopiekuje. Gdy są dni że już nie mam siły i pójdę się położyć to krzyczy i szuka mnie. Wiem że bardzo się o mnie boi. Chodzę z nim do psychologa i nawet trochę to pomaga. Co jakiś czas prosi swoich wujków żeby bawili się z nim tak jak jego tato ale nikt tak nie potrafi choć wszyscy starają się jak mogą. A znajomi faktycznie gdzieś zniknęli choć mówili że pamiętają i będą pamietać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do W.P. rozumiem Cię odnośnie znajomych. Moi też oferowali pomoc byli blisko, ale bardzo szybko zapomnieli co się wydarzyło. Teraz po prawie 6 miesiącach nie interesuje ich nawet to czy śledztwo się zakończyło. Kiedyś myślałam, że przyjaciele będę zawsze i nigdy nie zostawią nas w potrzebie, a teraz cieszę się, że ja muszę przez to przechodzić, a nie mój Ukochany. Brakuję mi go w każdej minucie, sekundzie, ale pocieszam się tym, że każda minuta przybliża mnie do Niego... Słowa typu czy się już pozbierałaś aż tak bardzo nie ranią. Gorzej jest jak ktoś stwierdzi, że nie ma po kim płakać bo i tak nie wiem czy bylibyśmy razem do końca życia, a tak to zaoszczędziliśmy sobie wielu nie potrzebnych kłótni... Ale tak mówią tylko ludzie którzy nie przeżyli w swoim życiu takiej tragedii i nie zdają sobie sprawy ile oni sami mogli by stracić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stokrotka1981sng
Do W.P. Witaj, doceniam słowa zrozumienia. A co do znajomych to też masz rację, najpierw oferują się z pomocą, a jak przychodzi co do czego to zapominają, nie mają czasu. Niestety dopóki ktoś sam nie przeżyje tragedii - nie jest w stanie do końca zrozumieć cierpienia innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KASIA01
Czytam wasze wypowiedzi o znajomych i przyjaciołach którzy oferowali pomoc a teraz ich nie ma i myślę sobie ze w tym całym nieszczęściu które nas spotka widać jak na dłoni kto tak naprawdę jest wart naszej przyjaźni.....Ja mam to wielkie szczęście ze nasi przyjaciele trwają przy mnie i moim synku , zawsze mogę na nich liczyć i nigdy nie odwrócili się do nas plecami. Za parę dni mój mąż jak zawsze hucznie obchodził by swoje imieniny Andrzejki, nie ma go z nami ale przyjaciele pamiętają ,za to ich tak kocham ....Pozdrawiam was wszystkich i nie mowie ze będzie lepiej tylko DAMY RADE bo mamy dla kogo żyć, nasze dzieci nas potrzebują!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam 28 lat w sierpniu tego roku wzięliśmy ślub, miało się w końcu wszystko ułożyć, a stało się inaczej. Pod koniec września mój mąż miał wypadek samochodowy, leżał w śpiączce w szpitalu, zmarł 11 listopada. Dwa dni po wypadku męża dowiedziałam się, że jestem w ciąży, bardzo chcieliśmy mieć dziecko, niestety mój mąż nigdy nie dowiedział się, że zostanie ojcem. Jest mi strasznie ciężko, zostałam sama w ciąży, nie tak to wszystko miało być. Wszyscy mi mówią, że mam być dzielna dla dziecka, myśleć teraz o nim, staram się jak mogę. Ale z dnia na dzień jest coraz gorzej, czas nie wyleczy takiej rany, nikt nie wypełni takiej pustki. Życie toczy się dalej, trzeba chodzić do pracy, płacić rachunki, sprzątać, gotować i takie tam, ale co to za życie bez niego? Co ja powiem mojemu dziecku jak spyta o tatę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A czy wdowiec też się może dołączyć.??? Moja żona zmarła, kiedy nasza córka była jeszcze dzidziusiem. Teraz sam ją wychowuje. Ma już 5 lat. Minęło już sporo czasu, jakoś staramy się dawać sobie rade. Nie lubię o tym opowiadać, ale jakoś ten temat wywołał u mnie refleksje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość proy03111968
Do "ja" . Przed Tobą naprawdę trudny czas.Mi mija wŁaśnie 90 dzień. Każdego dnia pŁakaŁam i po pŁaczu zawsze miaŁam odrobinę ulgi. Szczególnie gdy nikt nie widziaŁ i nie tŁumiŁ moich Łez. Życzę Ci siŁy do pŁaczu też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myślę,że dziecko daje mi dużo siły, od samego początku nie pozwala mi się załamać, gdyby nie ono, nie wiem co by się stało... Najgorsza jest samotność, kiedy wracam po pracy do pustego domu, gdzie pełno jego rzeczy i gdzie wszystko z nim mi się kojarzy. Boje się też przyszłości, czy będę miała siłę sama wychować nasze dziecko. Nie tak to wszystko miało być...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość proy03111968
Nie ma na ten czas dobrych rad. Zadnych rad.Gdzieś przeczytałam slowa matki która stracila syna(śmierć samobójcza) "Nie bądż przerażony wizją lat życia,które są przed Tobą. Żyj dla chwili. Żyj dzień za dniem." Staram sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iga29
Do -ja- Oczywiscie bardzo ci wspołczuje ,bo wiem co przezywasz i jeszcze duzo przed toba. Ja urodziłam mojego synka tydzien po smierci meza (tez zginoł w wypadku samochodowym,tyle ze na miejscu) nie miałam szansy nawet sie z nim pozegnac,powiedziec zeby walczył ze kocham go najmocniej na swiecie,ze córka kocha i ze nie moze umrzec bo lada chwila rodzi nam sie synus. Mój synek tez nie poznał i nigdy juz nie pozna tatusia i to naprawde boli. Ma 3,5 miesiaca i jest bardzo podobny do tatusia . Wydarzenia ktore powinny sprawiac radosc typu ,pierwszy usmiech dziecka, gaworzenie itd. wywołuja u mnie łzy bo wiem jak maz by chcial w tym wszystkim uczestniczyc i boli ze nie ma go przy nas ,nie moge sie z nim cieszyc. Badz silna bo dziecko ktore nosisz jest nastepca twojego meza, radze ci zebys była silna choc sama nie mam tej siły ,ale ty musisz nosisz pod sercem wasz owoc miłosci.Czytam niektóre wypowiedzi i nie wierze ze takie rzeczy nas spotykaja to straszne. Trzymaj sie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iga29
DO Riko37 Jak sobie radzisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj mija 17 dzień od Jego śmierci, 9 tydzień od wypadku. Nigdy nie lubiłam niedzieli, teraz jeszcze bardziej, bo ten wypadek zdarzył się w niedzielę. Dzisiaj zaczęłam porządkować Jego rzeczy i rozdawać bliskim, niewiele tego było, ale teraz jak patrze na te puste półki to myślę, że serce mi pęknie. Jakie to wszystko jest trudne, jak boli. Dzisiaj rozpoczął się Adwent, a ja boję się Świąt i to bardzo, jak to będzie bez Niego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Buzia 1976
Ja nie potrafię pozbyć się rzeczy, leżą i czekają bo on przecież jest w podróży i wróci.......... a Święta? chciałabym obudzić się dopiero po nich choć syn pyta gdzie i z kim je spędzimy. To jest bardzo trudny czas dla nas wszystkich ale dla naszych dzieci musimy wziąść się w garść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KASIA01
Ja wciąż nie uporządkowałam rzeczy męża ,a minęło już 14 miesięcy od jego śmierci .Próbowałam już kilka razy ale z marnym skutkiem ....A Święta niestety są ciężkie ,te pierwsze to piekło przez które musimy przejść....Jeżeli są bliscy którzy nie próbują nas uszczęśliwiać za wszelka cenę to jest dobrze ...i trzeba się wypłakać , wykrzyczeć, to jest nasz czas bólu,tylko przed dzieckiem ostrożnie bo te małe istotki widza więcej i czuja jeszcze mocniej niż nam się wydaje .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MałaŻonka
Minęło 5 miesięcy, a ja nadal nie potrafię w to wszystko uwierzyć :-( rzeczy leżą tak jak tamtego dnia- plecak, kurtka, maszynka do golenia w łazience- nie mam siły nic zmieniać, boję się... każdy dzień wygląda tak samo- cmentarz, praca, puste mieszkanie... Ciągle mam wrażenie, że On wróci, otworzy drzwi. Miałyście racje czas nie leczy ran, co więcej czasem mam wrażenie że im dłużej to wszystko trwa tym bardziej boli... Piszecie o znajomych- u mnie tez nie wygląda to najlepiej- jest jedna przyjaciółka, która cierpliwie znosi moje łzy, histerię, dziwne komentarze- czasem się zastanawiam skąd ona czerpie na to wszystko siły, mam wyrzuty sumienia, że obciążam ją tym wszystkim...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×