Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

Gość roza30
witam nastepna nowa mloda wdowa.mam 30 lat a moj maz mial 33.zostalam sama z 2 dzieci.wprawdzie chodze do psychologa,ale nic nie trafia do nas tak, jak slowa osoby ktora tez przezyla tala tragedie. łączę sie z wami w naszym dramacie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość młoda wdowa
Chyba narazie jestem najmłodsza wdową na ty forum. Mam 18lat i parę miesięcy temu straciłam męża i to zaledwie 40 dni po ślubie..:(( Obecnie wychowuję nasz córeczkę, uczę się, planuje iść na studia oraz znaleść prace kiedy to wszystko osiągnę, postanowię co dalej. mnie też jest ciężko tym bardziej ze mąż odszedł nagle, pustka która we mnie tkwi nie pozwala żyć normalnie::(( PAMIĘTAJCIE NAS OD NASZYCH UKOCHANYCH DZIELI TYLKO CZAS, A NIE ODLEGŁOŚĆ!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość buniaxxxx
Cześć! Mój mąż nie żyje od pół roku a wydaje mi się jakby się to stało wczoraj. Poszukuję osób, które przeszły to samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mondisia
Droga Bunio.Ja jestem wdową od 8 miesięcy.Mój mąż zginał tragicznie w wypadku.W wieku 32 lat zostałam sama z trójka dzieci.Najstersze miało 8lat pózniej 6 lat i córeczka 2 latka.Cóż Ci mogę powiedzieć??Każdy inaczej przezywa.Mnie do codziennego wstawania motywowały dzieci.Dużo tez czytałam książek;Życie po drugiej stronie" ;Odważne dusze;.Ja gdzies widziałam w tych książkach sens.Wierzyłam w to i mi to bardzo pomogłe.W tej chwili jest nawet niezle.Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do asiapusia
Na pewno będzie nad Wami czuwał!❤️ Trzymaj się i bądź silna dla dzieciaczka! 🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asiapusia
na pewno czuwa, byliśmy bardzo ze sobą związani, napewno też przez to, ze byliśmy ze sobą jako para 7 lat i pozniej jako małzenstwo 9 lat, zabrakło pare miesiecy do 10 rocznicy slubu.. wiem ze nie ma idealnych ludzi, ale mój mąż był dla mnie.. Ale strasznie mi zal, że musiał ustąpić miejsca swojemu dzieciaczkowi, które mam nadzieje będzie na swiecie w pażdzierniku, ciąza rozwija sie prawidłowo, maluch rośnie w brzuszku i to mi daje siłę do tego żeby wstac, ubrac sie, isc na spacer, coś zjesc... Bo wiem ze mój mąz własie tego by chciał-żebym urodziła jego zdrowe, piękne dzieciątko na które czekaliśmy prawie 10 lat . Pozdrwiam wszystkie wdowy i życzę uśmiechu, może nie dzis, jutro , ale za jakiś czas napewno zagości na waszych twarzach, trzymajcie sie dziewczyny, zostały piękne wspomnienia o naszych mężach którymi możemy sie dzielić z dziecmi, bliskimi, przyjaciółmi, czy po prostu między nami na tym forum...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA
DAWNO TU NIE WCHODZIŁAM..........NIE DA SIĘ OMINĄĆ TYCH NASZYCH WIADOMOŚCI.... U MNIE MINĄŁ ROK I 2 MIESIĄCE....PRZYZNAM ŻE NA POCZĄTKU MIAŁAM W SOBIE JAKIEGOŚ POWERA I DAWAŁAM RADĘ... ALE OD NIEDAWNA ŹLE SIĘ DZIEJE....NASTAPIŁ KRYZYS....NIC MI SIĘ JUŻ NIE CHCE....DOPIERO PRZYSZŁO ZMĘCZENIE...PO ROKU PONAD....ZMĘCZENIE ZAJMOWANIEM SIĘ TYM WSZYSTKIM...JEST TYLKO JEDNA GŁOWA I TYLKO DWIE RĘCE....ZA DUZO JAK NA JEDNĄ OSOBĘ....NIE MAM JUŻ SIŁY....STRACIŁAM CAŁĄ ENERGIĘ.... OKLAPŁAM.....NAWET WIOSNA NIC NIE POMAGA.... JESTEM ZMĘCZONA I ZŁA...:(((((( JESTEM SAMA Z MŁODYM,KTÓRY MA 8 LAT I POTRZEBUJE OJCA ZA KTÓRYM TĘSKNI.......DZIEWCZYNY DAJCIE TROCHĘ SIŁY.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BARDZO SMUTNA GOSIA
DAWNO TU NIE WCHODZIŁAM..........NIE DA SIĘ OMINĄĆ TYCH NASZYCH WIADOMOŚCI.... U MNIE MINĄŁ ROK I 2 MIESIĄCE....PRZYZNAM ŻE NA POCZĄTKU MIAŁAM W SOBIE JAKIEGOŚ POWERA I DAWAŁAM RADĘ... ALE OD NIEDAWNA ŹLE SIĘ DZIEJE....NASTAPIŁ KRYZYS....NIC MI SIĘ JUŻ NIE CHCE....DOPIERO PRZYSZŁO ZMĘCZENIE...PO ROKU PONAD....ZMĘCZENIE ZAJMOWANIEM SIĘ TYM WSZYSTKIM...JEST TYLKO JEDNA GŁOWA I TYLKO DWIE RĘCE....ZA DUZO JAK NA JEDNĄ OSOBĘ....NIE MAM JUŻ SIŁY....STRACIŁAM CAŁĄ ENERGIĘ.... OKLAPŁAM.....NAWET WIOSNA NIC NIE POMAGA.... JESTEM ZMĘCZONA I ZŁA...:(((((( JESTEM SAMA Z MŁODYM,KTÓRY MA 8 LAT I POTRZEBUJE OJCA ZA KTÓRYM TĘSKNI.......DZIEWCZYNY DAJCIE TROCHĘ SIŁY.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja wam dziewczyny napiszę tak... mam 25 lat i wspaniałego męża. przeszliśmy razem bardzo wiele, w tym jego chorobę nowotworową i było b. cieżko. mimo iż powoli zaczynam zapominac, nie chce pisać co przeżywałam, jakie miałam myśli. nie chce pisać że wiem co czujecie ale z pewnością potrafię sobie to wyobrazić. moja mama zawsze mi powtarzała że nie jestem w stanie pojąć ile potrafi znieść człowiek. i tak myśle. to co was spotkało jets bardzo bolesne, ale niesety takie jest życie... popatrzcie na ostatnią tragedię- ile żon straciło męzów, ile dzieci mamę, tatę, zgineli: siostry, bracia, synowie... ludzie młodzi, starsi, w średnim wieku. i myśle że to nie ma znaczenia ile się ma lat bo jeśli się kogoś kocha to boleć bedzie zawsze... ja dziewczyny wierze że jeszcze bedziecie szczesliwe, że założycie nowe związki, że wspólnie z nowymi partnerami, ,mężami bedziecie odwiedzać groby waszych byłych mężów a potem wspólnie spotkacie sie w niebie... główki do góry, nawet jeśli będziecie upadać to trzeba wstać i iść dalej- macie dla kogo żyć, są ludzie dla których wiele znaczycie i są Ci którzy na was wciąż gdzieś tam czekają by dac wam szczęście- trzeba tylko w to uwierzyć! ale trzeba przy tym wszystkim zachować tez trzeźwość umysłu, pamiętać, ze niewiadomo jak potoczyły by sie wasze losy gdyby nie ta targedia- może wszystko w zycu ma swój sens i cel. śmierć zawsze przynosi cierpienie... ale może też wiele nauczyć! ściskam was i całuję. główki do góry! Czas leczy rany, nikt nie każe zapominać ale nauczyc sie dalej zyć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie.Mam 25 lat.Miesiąc temu mój mąż zginął w wypadku samochodowym.Mam czteroletnie dziecko.Nie dociera to do mnie,nie mam siły żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość boze kochany
koniczynka85 trzymaj sie masz dla kogo zyc nie poddawaj sie pomodle sie dzis za ciebie obys odzyskala silytrzymaj sie dla dziecka bo ono cie teraz potrzebuje. Przytulam mocno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KASIA01
Witajcie! Wczoraj pierwszy raz weszłam na wasze forum ,serce aż wyło z bólu i te pytania dlaczego to nas spotkał ten okrutny los .... Mam 35 lat i synka który dzielnie wspiera mamę. Ma 10 lat i jest tak bardzo podobny do taty,te same gesty ,poczucie humoru ,nawet data urodzin ta sama 18 wrzesień....8 miesięcy temu ,4 dni po ich urodzinach odszedł od nas po długiej i ciężkiej chorobie nowotworowej nasz ukochany maż i tatuś.Jak wytłumaczyć dziecku ze go nie ma ?To małe serduszko które 4 miesiące wcześniej pierwszy raz przyjęło pierwsza komunie zapytało,mamo co to za Bóg który tak chciał?Dlaczego zabrał mi tatusia? Nie znam odpowiedzi na wiele jego pytań ale wiem jedno ze nigdy nie przestaniemy go KOCHAĆ......Pozdrawiam was wszystkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słona Dusza
Witam. W tym miesiącu minie 10 długich samotnych miesięcy jak nie ma ze mną mojego męza.Zginął w wypadku samochodowym wioząc mnie i nasze roczne dziecko na obiecane nam wczasy. 10 długich miesięcy,a ja dalej nie umiem sobie z tym poradzić.Bardzo za nim tęsknie.NIe ma dnia co nie patrze na jego zdjęciA.Rycze co noc.Najbardziej żal mi diecka:(mała w lipcu skonczy dwa lata iniestetty nie zna taty. Zdaje sobie sprawę,iż moj stan psychiczny bardzo odbija sie na dziecku:(Ona wie kiedy jest ze mną bardzo źle,daje mi tym do zrozumienia,że powinnam się zmienić,powinnam nie zapomnieć,ale inaczej żyć.Robić coś co sprawi,że sie uśmiechnę,bo wtedy ona będzie szczęśliwa. TYlko co tu zrobić:(jak wpisać w siebie radość,uśmiech, a może nawet szczęście??Czy ktoś zna na to recepte??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam 34 lata. Dzisiaj mija dokładnie miesiąc od dnia kiedy mój mąż pojechał na przejażdżkę motorem i juz nigdy nie wrócił. Kobieta nie ustąpiła mu pierszeństwa i zniszczyła wszystko. Zostałam z 8-letnim synkiem który czuje się za mnie odpowiedzialny i stara się mnie pocieszać.Nie pozwala mi płakać. Małżeństwem byliśmy prawie 12 lat a prą od 18. Zawsze był i miał być przy nas, opiekować się nami. Dzięki niemu byliśmy weseli i szczęśliwi. To On wnosił do naszego domu radość i optymizm. On zawsze pocieszł i mówił że wszystko będzie dobrze. Tak bardzo był dumny z tego co osiągneliśmy i jaką byliśmy rodziną. Dwa tygodnie przed wypadkiem mówił jak bardzo pragnie żyć ale w jednej chwili Jego i Nasze marzenia legły w gruzach. Cały czas mam wrażenie że wróci nagle z podróży i powie " cześć synek-co tam w szkole, Buzia-tak na mnie mówił-jak tam w pracy". Nie potrafię normalnie funkcjonować i jedocześnie boję się że wyrządzę krzywdę naszemu synkowi nie zajmując się nim jak należy. Tylko on mi został , jest kopią swojego ojca. Pozostała pustka i tysiące pytań bez odpowiedzi. Dlaczego odchodzą zawsze dobrzy ludzie. ..Jak dalej żyć i pogodzić się z losem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słona Dusza
Nie da się dalej żyć:( Są momenty,że mówię sobie''kurcze wkońcu wychodzę na prostą''ale za chwilę wszystko powraca,ten ból,żal,te pytania,ta niesprawiedliwość.To nigdy nie minie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mija prawie 3 miesiące i cały czas nie mogę się pozbierać. Wiem że muszę dla synka ale to jest takie trudne. W tym momencie jest tylko mój ból i ciągłe pytania dlaczego? Są momenty kiedy wydaje mi się, że to jest tylko zły sen, że za chwilę się obudzę i wszystko będzie tak jak dawniej. Wyobrażam sobie jak mnie przytula , całuje i mówi że wszystko będzie dobrze.Ale nie jest. Bardzo mi go brakuje.... Życie bez niego nie ma sensu.........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MałaŻonka
Witam, sama nie wiem co napisać, że boli, że z każdym dniem jest coraz trudniej .., mąż zginął w wypadku- 2 miesiące temu, 3 tyg. przed 1 rocznicą ślubu, to miał być dzień jak co dzień, wracał do domu z pracy- zabrakło kilku kilometrów, a ja zostałam zupełnie sama, bo na dzieci przecież przyjdzie czas... jak i po co dalej żyć? jaki ma sens, że tu zostałam? koleżanka mówi ze ona by nie przeżyła gdyby się dowiedziała, że jej mąż odszedł na zawsze, prawdę mówiąc ja też tak bym wolała, tylko to nie jest takie proste... czasem wydaje mi się, że to nie może być prawda, bo przecież On zraz otworzy drzwi, zadzwoni,.... mieliśmy taki nasz mały świat, zawsze mieliśmy być razem... cały czas się zastanawiam czy mogłam temu zapobiec... zrobić cokolwiek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sun83
Jestem w podobnej sytuacji. Mój mąż też zginął w wypadku 5 tygodni przed naszą pierwszą rocznicą ślubu. My też odkładaliśmy decyzję o dziecku, chociaż przecież ten niecały rok małżeństwa minął tak szybko. I ja też nie umiem bez Niego żyć. Nie potrafię też odebrać sobie życia i dlatego tak wegetuję już od roku. Przy rodzinie i znajomych staram się trzymać ale kiedy jestem sama czarna rozpacz. Nie chciałabym Cię dołować ale u mnie minął już rok i wcale nie jest lepiej. Jest nawet gorzej bo na początku miałam duże wsparcie rodziny i przyjaciół, silne leki uspokajające i co najważniejsze tę durną nadzieję że mąż wróci, że to nie koniec nas. Teraz bliscy uważają że czas żałoby się skończył i pora już wrócić do „normalnego życia, leki musiałam zmienić na słabsze, mniej otępiające, a nadzieja na Jego powrót umarła. Mam 27 lat a jestem tak strasznie zmęczona tym życiem, jak staruszka która czeka tylko na koniec bo to co najlepsze w życiu ma już za sobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wierzcie
Smutek i ból nigdy nie mija. Z czasem staje sie mniej dotkliwy i mniej wyczuwalny. Mniej boimi sie smiać i cieszyć. Dlatego dla wszystkich kobiet pogrążonych w smutku i żałobie chcę przesłać te słowa otuchy. Mój dziadek który stracił ojca i matke w czasie okupacji mówił że pamięta ich stojących przed wejściem i śmiejacych się z głupich żartów dzieci. NIe wolno poddać sie nieszczęściu. Nie wolno pamięteć chwili śmierci. Trzeba żyć ale jak powiecie? Sama modlitwa nic nie da, a kłótnia z Bogiem nieraz pomaga. Ale najważniejsze wierzyć. Mocno wierzyć, że osoba którą sie kochało jest przy nas tak długo dopóki same nie będziemy w stanie iść przez życie. Śmiejcie sie ze wspomnień i żartów które razem robiliście. Patrzcie na dzieci i badźcie dumne jak piekne i mądre są po Was. A z czasem mniej będzie bolało, ale nigdy nie przejdzie. Bo prawdziwa miłość i przyjaźń nie rozłączy nawet śmierć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bajjja
parę dni temu odeszła moja znajoma..to byla kwestia 3 dni (wylew) miała 27 lat ..osierociła 2 małych dzieci ,córeczka to ją nawet pamiętać nie będzie ...jest ojciec jak pomyslę to mi sie chce płakać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MałaŻonka
Ja wiem, że nigdy nie przestanie boleć, a tak jak piszecie z każdym dniem jest i będzie jeszcze gorzej. Żyję wspomnieniami, oglądam zdjęcia... Próbuje pomału uczyć się żyć sama, ale..... Rodzice nawet zaproponowali żebym wróciła do domu, ale tak się nie da, przynajmniej ja nie potrafię ... Rodzina mnie wspiera, ale oni mają swoje sprawy..... Z przyjaciółmi gorzej, większość naszych wspólnych znajomych boi się nawet zadzwonić a co dopiero spotkać się ze mną ... Zostały sprawdzone przyjaciółki, ale one też mają swoje życie .... Sun rozumiem co masz na myśli pisząc, że jesteś jak staruszka ..... Nie potrafię znaleźć powodu żeby wstać rano z pustego łóżka .....,a jeszcze niedawno dokładnie wiedziałam czego chcemy, co będzie za miesiąc, rok, dwa, trzy, 10 lat. Dziś już dla mnie nie ma czegoś takiego jak przyszłość, jest pustka.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Takie tragedie jesteście takie dzielne,że żyjecie dajecie radę żyć dla waszych dzieci ja chyba bym nie dała rady :( Jakim trzeba byś silnym człowiekiem żeby to przetrwać czas leczy rany tak mówią i mam nadzieję,że tak jest trzymajcie się dla dzieci dla siebie bo jestem pewna,że wasi mężowie tego by chcieli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wierzcie
Dałabyś radę nie wierz co w Tobie drzemie póki Cię nie dosięgnie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poszukująca w trawie BW
Nie jestem wdową, ale 5 lat temu straciłam miłosć mego życia, nie ma dnia żebym o nim nie myślała, do tej pory nie mogę dojść do siebie, żyję na pokaz, że wszystko jest ok. a tak naprawdę czekam aż do niego dołączę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poszukująca w trawie BW
Pode mną mieszka chłopak, który stracił żonę z dniu chrztu ich córeczki, wracali do domu po uroczystości, ona prowadziła.. jemu i córeczce nic się nie stało, wczoraj też obchodził 5 rocznicę, do tej pory się nie otrząsnął.. marne to pocieszenie. Choć myślę, że wszystko zależy od człowieka, mam nadzieję że kiedyś się obudzę i wreszcie zobaczę wschód słońca, zachód, zieloną łąkę to co tak kochałam teraz widzę tylko szarość. Próbuję sobie przetłumaczyć, że przecież kiedyś będziemy razem i co mu wtedy powiem, że umałam razem z nim? Mam 27 lat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytając Wasze wypowiedzi zauważyłam że taka tragedia dotyka bardzo kochajacych się ludzi, planujących wspólną przyszłość i chcących być razem jak najdłużej. W moim przypadku jest tak samo. Marzyłam że jako staruszkowie będziemy chodzić wspólnie na spacery trzymając się za ręce jak nastolatkowie, że będziemy się zawsze kochać i wspierać. Wszystko legło w gruzach. Trudno się pozbierać. Nie potrafię normalnie żyć, moje życie to po prostu wegetacja......... i ból, ciągły ból i pytanie dlaczego........ Rodzina i znajomi uważają że wszystko OK , przecierz mam pracę , dom, samochód..... i co z tego nie ma jego i nigdy już nie będzie. Już mnie nie przytuli, pocałuje i nie powie jak bardzo mnie kocha. Nie ma marzeń, plany legły w gruzach. Wiem że muszę być dla syna i staram się dla niego bo teraz tylko on mi pozostał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
boze jak wam wspołczuje czymam za was kciuki obyscie znalazly szczęscie w życiu nie moge uwierzyc że takie tragedie sie zdazaja .Dacie rade jestescie silnymi kobietami pomodle sie za was ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam 21 lat, od ponad roku jestem wdowa z 2 letnim synkiem, do niedawna wydawalo mi sie ze wdowa w moim wieku brzmi jakos niewyobrazalnie glupio, wydawalo mi sie ze tylko ja w tak mlodym wieku stracilam ta najwazniejsza osobe....bo wdowa zawsze kojarzyla mi sie posiwiala babcia...coz moge napisac, pomimo swojego mlodego wieku rozumiem Was wszystkie bo zreszta tu wiek nie ma znaczenia....trzeba zyc dalej dla naszych pociech i dla nas samych zreszta tez bo widok ciagle zaplakanej zony napewno nie cieszyl by naszych mezow, ja wierze ze jakos sobie jeszcze zycie uloze pomimo ze nie ma juz przy nas Jego.otrzasne sie i pojde dalej zawsze pamietajac. powodzenia dziewczyny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość W.P.
W piątek pochowałam Swojego ukochanego męża. Jego śmierć była tak absurdalna, że nie chce się wierzyć. Miał 28 lat i był zdrowym mężczyzną, który regularnie oddawał krew. Jeszcze w poniedziałek odwiózł mnie do pracy i miał podjechać do lekarza, bo źle się czuł. Po wizycie u lekarza jeszcze zdążył do mnie zadzwonić, że idzie do domu się położyć, bo ma ostrą grypę. Później dostałam tylko telefon z przychodni, że męża zabrało pogotowie do szpitala. Jak już tam dotarłam lekarze nie dawali mu szans i po kilkudziesięciu minutach pozwolili mi do niego pójść - już nie żył. Strasznie mi go brakuje, tak mi się za nim tęskni, nie wiem co z sobą zrobić. Siedzę w pracy, bo pomyślałam, że chociaż tutaj będzie lepiej, ale jest wręcz przeciwnie - chce mi się wyć z rozpaczy... Wszyscy żyją własnym życiem, opowiadają o swoich dzieciach, mężach, a ja siedzę jak ogłuszona i nie mogę tego wszystkiego słuchać. Tydzień temu obchodziliśmy pierwszą rocznicę ślubu, mieliśmy wiele planów i cieszyliśmy się na wspólną przyszłość. Nigdy się nie kłóciliśmy, robiliśmy wszystko razem. Dotarło do mnie (chociaż wcześniej często mu to powtarzałam), że nie potrafię bez niego żyć, bo byłam uzależniona od niego w każdej kwestii. Nie wiem co mam z sobą zrobić. Świat zawalił mi się na głowę.... Mieliśmy całe życie przed sobą, planowaliśmy dzieci... a teraz nie pozostało mi nic... kompletnie nic... Jest mi strasznie ciężko, kiedy wracam do pustego mieszkania, chce mi się wyć z rozpaczy, czuję taką straszną pustkę, tęsknotę i ból. Tak strasznie za nim tęsknię. Nigdy się nie rozstawaliśmy dłużej niż na kilka godzin. Nigdy od wielu lat sama nie spędziłam samotnie nocy. Teraz nawet nie mam odwagi spać w naszej sypialni... A jeszcze mam jego grób tak daleko, bo jego rodzice zdecydowali, że pochowany będzie w mieście gdzie się urodził i wychował. Bo "jestem jeszcze młoda i na pewno ułożę sobie jeszcze życie". Teraz mam do niego ponad 100 km, ale wiem, że w każdej możliwej chwili będę go odwiedzała. Bardzo mi też żałuję, że nie mieliśmy dzieci, bo przynajmniej miałabym jakąś Jego cząstkę. Teraz nie mam nic... Mam 26 lat, a od tygodnia czuję się taka strasznie stara i zmęczona, a wiem, że będzie jeszcze gorzej... Co mam z sobą zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×