Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Polecane posty

Gość MałaŻonka
W.P. napisałabym coś co Cię pocieszy, ale nie ma takich słów. Jedyne co mogę napisać, że rozumiem Cię doskonale i że bardzo mi przykro, że takie rzeczy się na świecie zdarzają. Jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji (nawet w tym samym wieku i z tym samym podejściem teściów- chociaż ja trochę się buntowałam). U mnie mijają już prawie 2 miesiące, nie chce Cię straszyć ale jest chyba nawet gorzej niż było. Powrót do pracy niewiele zmienia, dokładnie tak jak piszesz każdy ma ten swój świat, a nasze z dnia na dzień legły w gruzach. Znajomi rozmawiają o wakacjach, a ja myślę- od 8 lat nie byłam nigdzie bez Niego, już nigdy nigdzie nie pojadę bo z kim? Z przyjaciółmi i ich rodzinami by czuć się jak piąte koło u wozu? Moje życie to wegetacja, nie mam marzeń, nie potrafię wyobrazić sobie przyszłości, tak jak piszesz- ludzie mówią jesteś młoda znajdziesz sobie kogoś,a te słowa bolą chyba najbardziej bo ja już znalazłam i nikogo innego od 8 lat nie chciałam i nie chce!!! Nie ma dnia żebym o Nim nie myślała, żebym nie płakała i nie żałowała, że nie mamy dzieci... bo może wtedy ta moja wegetacja miałaby jakiś sens?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sun83
Ja jestem w takiej samej sytuacji. Rok temu straciłam męża, miałam wtedy 26 lat.Nie mieliśmy jeszcze dzieci, chcieliśmy się najpierw sobą nacieszyćzresztą byliśmy niecałe 11 miesięcy po ślubie. Tak bardzo żałuję że nie postaraliśmy się o maleństwo zaraz po ślubie. Wydawało nam się że mamy jeszcze czas bo przecież całe życie. Nigdy nie przyszło mi do głowy że tak szybko się skończy nasze wspólne życie. Wydawałoby się że rok czasu to dużo żeby oswoić ten ból ale w naszej sytuacji to zaledwie chwila. Czas mija a ból niestety nie słabnie Nawet jest jeszcze gorzej bo w pierwszych miesiącach miałam duże wsparcie rodziny i przyjaciół i nadzieję że mąż wróci Teraz nic już nie zostało. Tylko pustka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
„Bolesne przemijanie Dzień po dniu upływa, Tydzień za tygodniem: Miesiące mijają, Wszystkie są podobne. Gdzie w tym wszystkim sens, Gdzie życia logika? Bez Ciebie kochanie Pomału zanikam... Znów kolejny dzień W bezsensie przeminął. Patrzę na Twe zdjęcie: Łzy z mych oczu płyną... Smutek i tęsknota: Pustka mnie otacza... Ciebie tutaj nie ma! Umieram z rozpaczy... W dwoistości uczuć: Miłość-zniechęcenie... W serce żal wlewają Bólem i cierpieniem... Nad Twym grobem stoję I mówię do Ciebie... Przeminąłeś, znikłeś... Jesteś gdzieś, tam w niebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Madziagaskar
Mój mąż zginął podczas wspólnej wspinaczki w Tatrach - uderzył w nas piorun - ja cudem przeżyłam. Nie wiem jak dalej żyć bez mojego Słonka... Nie pogodzę się z tym nigdy. Tydzień wcześniej wzięliśmy ślub kościelny... Minęło 6 tygodni a ja nadal walę głowa w mur i pytam dlaczego to nie ja zginęłam?... Choć patrząc na moje cierpienie to cieszę się że nie musi przeżywać tego moje Kochanie... Teraz wszystko co robię, robię dla niego. Wróciłam do wspinania... chcę spełnić wszystkie marzenia mojego męża, których on nie zdążył spełnić... A kiedyś spotkam go znów napewno - w krainie wiecznych "łojantów" (wspinaczy) gdzie znów razem zwiążemy się liną i będziemy już zawsze razem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość W.P.
Dziś mijają dwa tygodnie... A ja czuję taką pustkę, jakby ktoś wyrwał mi wnętrze. Znów siedzę w pracy, ale trudno się skupić na czymś innym niż na myśleniu, co by było gdyby... Jeszcze dwa tygodnie temu o tej porze miałam tyle planów i marzeń, a teraz... nawet nie wiem co będzie jutro. Nie mam chęci spotykać się ze znajomymi, bo oni nie są w podobnej sytuacji, może i współczują, ale nie wiedzą jak to jest, nie móc porozmawiać, nie móc się przytulić i czuć się tak strasznie samemu. Duże wsparcie dostałam od szwagra i jego żony, byli ze mną praktycznie non stop. Tylko z nimi mogę powspominać mojego Misiaczka, czasami się nawet śmiejemy z zabawnych epizodów, ale zaraz potem znów jest mi tak strasznie źle... Jestem tak strasznie samotna... Czuję, że chyba nic już dobrego mnie w życiu nie czeka... Wiem, że już nie ułożę sobie życia. Byliśmy jak dwie połówki jabłka, a nasza miłość była od pierwszego wejrzenia... Teraz pozostała mi po nim straszna tęsknota, ból, rozpacz, pełne mieszkanie jego różnorodnych pasji i jego obrączka, bo nie pozwolili mi zostawić jej na jego palcu... Nie wiem dlaczego... Zawsze mu powtarzałam, że jak ma ktoś pierwszy umierać, to muszę to być ja, bo nie dam sobie bez niego rady... Zostawił mnie samą, chociaż wciąż się łudzę, że to tylko okropny sen, z którego niedługo się obudzę. Dziewczyny, gdybyście miały kiedyś ochotę się wyżalić, wypłakać lub pogadać o swoich połówkach, to może podajcie jakieś namiary. Może będzie prościej zabić samotność z kimś kto przeżył to samo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, strasznie Wam współczuję. Nie umiem żyć bez lęku, że mnie też coś takiego może kiedyś spotkać :( Nie potrafię być do końca szczęśliwa właśnie przez ten lęk - wystarczy, że mąż ma wyłączony telefon za długo to ja już panikuję :( A to dlatego, że wiem co to znaczy stracić kogoś bliskiego. Moja mama umarła, gdy miałam 14 lat (ona miała 35). To było prawie 12 lat temu, a ja do dziś czuję pustkę. Tata ma nową rodzinę i mało się mną interesuje. Jestem w 9 miesiącu ciąży, z tatą widziałam się całą ciążę z 6 razy(tylko przy okazji jakichś urodzin) i ani razu nie zadzwonił zapytać jak się czuję albo coś. Brakuje mi mamy cholernie zwłaszcza teraz. Jak widzę w sklepach kobiety w ciąży robiące zakupy dla dzidzi z mamami to chce mi się wyć. Przeważnie jest tak, że mama jest taką osobą, że jakby nie było źle zawsze można się do niej ze wszystkim zwrócić. A ja nie mam do kogo. Jak coś się w moim życiu wali to jestem sama. Nie wiem nawet po co to piszę, ale jakoś tak to we mnie siedzi, nie mam się komu wyżalić :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taka tam..........
ja też jestem w ciąży w 8 miesiacu... i nic mi teraz nie brakuje,jestem szczęśliwa,rodzice sie cieszą ze będa mieli wnuka, po stracie syna,bedzie ich oczkiem w głowie. Ale strach jest nadal,ze coś sie stanie,juz grozi mi poród a jestem w 31 tyg i zawsze ten lęk, ze nasza rodzina jest juz skazana na nieszczeście to jest straszne,nie da się zapomnieć i zyć chwilą. A potem zacznie sie strach o dziecko...i tak w kółko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Buzia 1976
Do W.P. Czytając co napisałaś wydaje mi się jakbym ja sama to napisała. Czuję dokładnie to samo choć u mnie mijają już prawie 4 miesiące. Cały czas jest tak samo źle a może nawet jeszcze gorzej. Znajomi zapraszaja mnie na kawę ale jak widzę że trzymają się za ręce lub jakieś inne miłe gesty wobec siebie robią to po prostu wszystko się we mnie aż gotuje i tak bardzo im zazdoszczę. Mam ochotę sie gdzieś schować i po prostu wrzeszczeć, chociaż wiem że nie mogę się odizolować bo wtedy chyba zwariuję. Od czterech mieisęcy mój mąż mnie nie przytula , nie mówi że kocha........ a tak bardzo tego brakuje. Nie wiem co będzie dalej. Dla syna muszę żyć i muszę wychować go tak jak zawsze chcieliśmy... dla Niego....Wiem że chciałby żebym już nie płakała ale nie potrafię..... Kto tego nie doświadczył tak naprwdę nigdy nas nie zrozumie. Chciałabym także mieć kontakt z kimś kto cierpi tak jak ja. Jeśli chcesz to napisz : ak_zsrcku@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MałaŻonka
W.P. ja się bardzo uparłam i tylko dla tego udało mi się oddać Mu jego obrączkę, był taki dumny że ją nosi, nigdy jej nie zdejmował, aż do tamtego dnia, kiedy mi ją oddali. Została mi moja i nadal ją nosze, tak samo jak pierścionek zaręczynowy, zostało też mnóstwo planów, których nie mam siły realizować. Ze znajomymi masz całkowitą rację, to dziwne ale nagle zdałam sobie sprawę, że wszyscy nasi znajomi kogoś mają, zaręczają się, biorą śluby, zakładają rodziny, przez te ponad 8 lat większość była singlami i przechodziła przez różne związki, nie raz powtarzali że nam zazdroszczą że tak na siebie trafiliśmy, a my trwaliśmy tak obok nich. Teraz okazało się że nagle brakuje nam jakichkolwiek tematów to rozmów, zresztą mam wrażenie że przebywanie w towarzystwie jakichkolwiek ludzi strasznie mnie męczy, najchętniej uciekam do Naszego mieszkania i patrze w ścianę.... tak bardzo za Nim tęsknię ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość W.P.
Dziś musiałam wybrać się na zakupy, bo zdałam sobie sprawę, że w mojej - naszej szafie brak już ciemnych rzeczy. Ale gdy tylko weszłam do jakiegokolwiek sklepu od razu On stawał mi przed oczami. To straszne, ale zawsze wszystko robiliśmy razem. Wciąż nachodzą mnie myśli co on by powiedział, co zrobił, co by mu się spodobało, a co nie... Ciągle w mieszkaniu znajduję przedmioty, o których nie miałam bladego pojęcia. Dziś znalazłam kartkę z postanowieniem jaki będzie... Łzy cisną mi się do oczu na samą myśl... Nie wiem jak dalej bez niego żyć, nie potrafię nawet oddychać, nie chce mi się jeść, nie mogę spać... Mój piękny świat legł w gruzach i nie mogę sobie wyobrazić jak się pozbierać. Tak bardzo chciałabym, żeby mnie przytulił,pocieszył, pocałował. Miał w sobie zawsze spokój i opanowanie, którego niejednokrotnie mi brakowało. W jego ramionach czuła się bezpieczna, chciałam się w nich zestarzeć i umrzeć. Teraz nie pozostało mi nic, prócz wspomnień. Pięknych, a zarazem bardzo raniących, bo wiem, że to już nigdy nie wróci.... Ciągle biję się z myślami co zrobić z mieszkaniem, bo wsadziliśmy tyle serca w jego urządzenie... Z drugiej strony jest mi tu strasznie ciężko. Do tej pory nie odważyłam się spać w naszej sypialni. Przecież spędziliśmy tam tyle cudownych chwil, tyle nocy przespałam w jego ramionach, a teraz widok pustej poduszki doprowadza mnie do potoku łez... Co zrobić, żeby tak bardzo nie cierpieć, nie tęsknić, jak ocknąć się z tego koszmaru?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MałaŻonka
W. P. "Co zrobić, żeby tak bardzo nie cierpieć, nie tęsknić, jak ocknąć się z tego koszmaru?" Nie da się ani ocknąć ani nie cierpieć :-( Pewnie już to pisałam, ale kolejne tygodnie nie będą łatwe. Wydaje mi się, że każda osoba inaczej przeżywa tragedię, jednak spróbuje Ci opisać jak jest u mnie, może to chociaż trochę pomoże np. z zakupami było bardzo podobnie, pojechałam po 2-3 tyg. co wzięłam do ręki zastanawiałam się czy też by tak wybrał, w przymierzalni w sklepie, w którym były same kobiety, słyszałam męski głos :-( [chyba jeszcze trudniej było dlatego, że w czerwcu obiecałam Mu że w tym roku będę kupować same jasne i kolorowe ubrania (o prozo życia zawsze lubiłam czerń i szarość, a On mówił że wyglądam w nich za poważnie, jakoś tak smutno :-( ]. Z mieszkaniem natomiast wręcz przeciwnie, musiałam do niego wrócić, najpierw miałam wrażenie że na pewno w nim na mnie czeka, teraz jest to jedyne miejsce gdzie mogę przebywać i się wyciszyć, wypłakać, schronić przed całym światem- tak czułam się w Jego ramionach. Przed ślubem zrobiliśmy gruntowny remont, każda płytka, podłogi, farba na ścianach, każdy mebel, nawet gniazdko wszystko było ważne, nasze, wspólne, mam wrażenie że to jedyne co pozostało jako jakiś ślad po Nas, tak niewiele ale zarazem dla mnie wszystko. Patrze na ścianę i widzę Go z pędzlem, ..... Piszesz, że nie możesz spać w sypialni, ja miałam i nadal mam odwrotnie- mogę spać tylko tam i tylko w jego koszulce przytulając zdjęcie ślubne, możecie powiedzieć czy pomyśleć że to głupie ale ja inaczej nie potrafię :-( Z jedzeniem, koszmar, pierwsze 2-3 tyg. jeden posiłek i tak zazwyczaj kończył w łazience :-( schudłam do rozmiaru 36 (z 38-40). Oddałabym wszystko żeby mnie przytulił, chociaż chwycił za rękę, żeby znów usłyszeć jego głos. Nie mam pojęcia co dalej, co zrobić z życiem, którego tak naprawdę już nie chce, bo bez Niego nie ma sensu. Najgorsze są komentarze typu: jesteś młoda, jeszcze kogoś poznasz, ułożysz sobie życie. Nigdy nie pogodzę się z Jego śmiercią, nigdy nie zrozumiem dlaczego los nas rozdzielił skoro na zawsze mieliśmy być razem, mam wrażenie że część mnie umarła tamtego dnia, że pozostała mi tylko jakaś bezsensowna wegetacja bo On był sensem mojego istnienia, to dla Niego, dla nas chciałam żyć, pracować, marzyć. Dziwne, ale zawsze miałam wrażenie że czas pędzi zbyt szybko, że ten prawie rok małżeństwa minął jak jeden dzień, bałam się że te 50-60 lat, które miały być przed nami też tak szybko miną, ale nigdy nie myślałam że niedane nam będzie nawet obchodzić pierwszej rocznicy ;,-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Madziagaskar23
W.P. jestem w Twoim wieku i wiem co czujesz - przeżywam to samo... pochowałam moją drugą połówkę i tak samo jak Ty w to nie wierzę. Wiem jak jest okropnie bez męża który był lepszą połową, który dawał ogromne poczucie bezpieczeństwa, dla którego się żyło... Rozmawialiśmy razem o śmierci i tak jak Ty mówiłam mu że bez niego nie przeżyję... że umrę z żalu jeśli by mu się coś stało. A jednak żyję nadal. Wiem że mąż czułby to samo co ja teraz i naprawdę nie chciałabym by on musiał to przeżywać co ja - dobrze że to jemu zaoszczędzono tego cierpienia. Wiem co masz na myśli mówiąc iż wyrywa wnętrze - ja także czuję jakby ktoś wyrwał mi serce, jakby wyrywał mi je w każdej minucie dnia... W.P. próbowałaś może skontaktować się z lekarzem? Psychiatrą. Ja poszłam do psychiatry tydzień po pogrzebie męża - dostałam leki które mają działanie przeciwdepresyjne i przeciw lękowe, dostałam także silne leki nasenne. Proponowano mi pobyt w szpitalu ale nie zgodziłam się. Leki pomagają mi przeżyć najtrudniejsze chwile - nie odbierają bólu ale pomagają PRZEŻYĆ. Po śmierci mojego męża miałam myśli samobójcze, ciągle zastanawiałam się dlaczego? DLACZEGO on zginął a ja przeżyłam? Nie ma na te pytania odpowiedzi. To tak jakby pytać dlaczego drzewa stoją. Wiem tylko że muszę żyć bo obiecałam to przy trumnie męża. Obiecałam mu że będzie ze mnie dumny. Płakać mi się chce siedząc i pisząc te słowa... Mieszkam z rodzicami Bartka, mojego męża- mieszkanie wynajmowaliśmy więc nie było z tym problemu. Poprosiłam rodziców by pozbierali wszystkie rzeczy męża, jego ubrania i schowali je gdzieś. Uwierz mi to ciężkie ale pomogło mi. Nie mogłam patrzeć na jego zegarek, długopisy, szczoteczkę do zębów, nie mówiąc już o ubraniach... Zostawiłam sobie tylko jego piżamę z którą ciągle śpię. Łóżko nadal ścielę na dwie osoby. Nie potrafię inaczej... Napisz z kąd jesteś, podaj swój emeil może porozmawiamy. Pozdrawiam Cię ciepło. Magda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość W.P.
Wczoraj ze szwagrem próbowaliśmy oglądać nasze wspólne zdjęcia, ale nie mogłam powstrzymać łez. Nie wspominam już o zdjęciach ślubnych, które schowałam głęboko do szuflady, żeby przypadkiem się na nie tylko nie natknąć. Tak długo planowaliśmy nasz ślub i wesele. Wszystko było zapięte na ostatni guzik, byliśmy tacy szczęśliwi, kiedy nadszedł ten wymarzony dzień... A dziś... Wciąż biję się z myślami, że to moja wina, że trzeba było go prędzej zaciągnąć do lekarza, do jakiegoś innego, który nie stwierdziłby kataru...Wciąż zastanawiam się dlaczego właśnie mnie to spotkało, dlaczego to mój Misiu musiał umrzeć, dlaczego, dlaczego, dlaczego!!!... Odkąd kupiliśmy sobie mieszkanko w Świdnicy, nasze wymarzone i upragnione własne gniazdko, mój mąż dojeżdżał do pracy do Wrocławia. Zawsze się bałam, żeby nie miał wypadku. A teraz myślę, że może łatwiej byłoby zaakceptować ten fakt. Nawet w pracy, wciąż zastanawiam się co on by powiedział, o czym myślał, co by zrobił. Tak bardzo bym chciała poczuć jego bliskość. Zawsze był taki czuły i opiekuńczy. Był całym moim życiem, powietrzem, bez którego nie potrafię oddychać. Nawet nie mogę wspominać naszych cudownie spędzonych dni, bo od razu łzy cisną mi się do oczu. Wszystkie plany jakie mieliśmy, teraz już nie mają sensu. Nie pozostało mi już nic - nawet iskierka nadziei, że będzie lepiej. Bardzo boję się przyszłości w samotności. Tego, że na wszystkich zdjęciach on będzie ciągle taki młody i piękny... I, że powoli, z czasem będę zapominała o cudownych chwilach z nim spędzonych... Ja też ciągle chodzę po mieszkaniu w jego ubraniach, wszędzie czuję jego zapach, a w nocy przytulam się do jego obrączki, krórą noszę na łańcuszku. Swoją też nadal mam na palcu. Przed wizytą u lekarza narazie się bronię, bo wiem, że najgorsze dni jeszcze przede mną, tym bardziej, że zbliża się jesień. Mój e-mail: weronika-lydka@wp.pl gg: 7342506

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uwierz mi że gdyby Twój mąż zginął w wypadku nie byłoby ci wcale łatwiej. Tak jest u mnie. 9-go września miną 4 m-ce a 19-go byśmy obchodzili 12 rocznicę naszego ślubu. Wyjechał na przejażdżkę motorem i nie wrócił. Zabiła go kobieta . Dostała wyrok w zawieszeniu i 1500,- zł grzywny. Tyle jest warte życie wspaniałych ludzi....... Cały czas myślę że może gdybym zatrzymała go na kawę do tego wszystkiego by nie doszło, gdyzbyśmy dłużej byli na przejażdżce rowerowej lub placu zabaw z naszym synem to by żył...... Ale jego juz nie ma a rozpacz jest cały czas i nie maleje może nawet jest coraz gorzej. Boję się jesieni i zimy. Nie potrafię bez niego żyć. Zawsze mu Mówiłam że nie mogę zostać sama bo sobie nie poradzę. Obiecał że będzie jeździł ostrożnie i jechał, zginął jadąc 50 km/h. Na początku pomyślałam że ulica na której mieszkamy jest przeklęta i pomyślałam że muszę sprzedać dom bo bałam się że stanie się coś jeszcze mojemu synowi. Później jednak do mnie dotarło że ten dom to mój azyl, moje wspomnienia. Razem rysowaliśmy projekt domu a mąż własnymi rękami go wybudowł od fundamentów po dach, wszystko robił sam. Założyliśmy ogród i 2 lata temu kupiliśmy huśtawkę na której co wieczór się bujaliśmy. Teraz nie siadam na niej zbyt często bo sama nie potrafię. To chyba nigdy nie przestanie boleć.............

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MałaŻonka
W. P. nie wiem czy byłoby Ci łatwiej. Mój Mąż też zginął w wypadku, minęły ponad dwa miesiące, do dziś prokuratura nie potrafi wyjaśnić co tak naprawdę się stało, a ja nie mogę sobie wybaczyć że tamtego dnia rano pozwoliłam mu wyjść do pracy. Zadzwonił jak dojechał, mówił że wszystko oki, że będzie wcześniej ode mnie w domu, zabrakło mu 10 minut żeby wrócić. Cały czas się zastanawiam a może jednak mogłam coś zrobić, zadzwonić ... Wczoraj Jego koleżanka ze studiów napisała że byłam dla Niego wszystkim, że On nie potrafił beze mnie żyć ....., jak żyć bez Niego......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość W.P.
Wiem dziewczyny, że to wymówka, że gdyby to było coś innego to może łatwiej byłoby się z tym pogodzić... Ciągle zadaję sobie pytanie, co on musiał myśleć w tych ostatnich chwilach... Gdy próbuję przypomnieć sobie nasze wspólne chwilę, zdaję sobie sprawę, że mam jakąś okropną blokadę na mózgu. Ciągle analizuję tylko te kilka ostatnich dni. Miałam mu jeszcze tyle do powiedzenia... Był moim jedynym przyjacielem, który wiedział o mnie dosłownie wszystko, znał każdy mój najmniejszy sekrecik, wiedział o moich smutkach i radościach... Teraz zostałam z tym sama... Z całym tym strasznym, otaczającym światem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KASIA01
Za dwa tygodnie minie rok jak odszedł mój kochany mąż,parę dni temu była nasza 13 rocznica ślubu...Boże co ja bym dala za jego jeden uśmiech!!Kiedy skończy się ten straszny ból i ta tęsknota? Czemu w uszach ciągle dźwięczą jego ostatnie słowa PRZEPRASZAM ALE JUŻ NIE MAM SIŁY WALCZYĆ .Kto nam zgotował taki okrutny los? Czemu to jego powoli zabijał nowotwór, przecież na świecie jest tylu podłych ludzi którzy krzywdzą innych ,oni są zdrowi i kpią sobie z bólu jaki sprawiają innym....Za parę dni miał by 36 lat i świętował by urodziny z naszym synem, już teraz wiem ze to ze maja ta sama datę urodzin to nie był przypadek ,zawsze będziemy pamiętać o jego urodzinach....Kocham Cie Andrzej.....Gdziekolwiek jesteś......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MB1976
WITAM.PIERWSZY RAZ PO PRAWIE 8 - LATACH ŻALOBY WESZŁAM NA TĄ STRONĘ . WSPÓŁCZUJĘ WAM WSZYSTKIM Z CAŁEGO SERCA, BO TAK JAK MÓWIŁYŚCIE TO NIKT TEGO NIE ZROZUMIE KTO TEGO NIE PRZEŻYŁ TO NIE MOŻE WIEDZIEC , CO MY PRZEŻYWAMY I JAK CIERPIMY .U MNIE BÓL PO UTRACIE UKOCHANEGO TRWA DO DZIŚ , CHOCIAŻ JUŻ NIE MAM SIŁY PŁAKAC... MĄŻ MIAL 28 LAT JAK ZMARŁ NA NOWOTWORA PO 4 - LATACH CHOROBY .TYDZIEŃ PO ŚLUBIE DOWIEDZIELIŚMY SIĘ ,ŻE MA NOWOTWORA...TO BYŁO COŚ STRASZNEGO ,MYŚLELIŚMY,ŻE TO SEN I SIĘ Z NIEGO OBUDZIMY...NIESTETY TO BYŁA STRASZNA RZECZYWISTOŚC... MOJA CÓRECZKA MIAŁA 4 LATKA A JA 26 LAT JAK NA ZAWSZE ODSZEDŁ OD NAS ..... W SIERPNIU MIELBŚMY 12 ROCZNICĘ ŚLUBU Z KTÓRYCH WSPÓLNIE PRZEŻLIŚMY 4.5 ROKU .. WSÓŁCZUJE WAM ,ZE NIEKTÓRE Z WAS STRACIŁY UKOCHANEGO TAK BARDZO SZYBKO .. JAK WSPOMNIAŁYŚCIE , STRASZNE DLA NAS JEST TO JAK ZNOJOMI MÓWIĄ ,ŻE JETEŚMY MŁODE I WSZYSTKO PRZED NAMI I,ŻE KOGOŚ SOBIE ZNAJDZIEMYI ŻYCIE SOBIE UŁOŻYMY.. ONI NIE WIEDZĄ CO MÓWIĄ..... MÓJ MĄZ LEŻY NA CMENTARZU 15 MINUT OD MOJEGO DOMU .PAMIĘTAM O KAŻDEJ WAŻNEJ DACIE I IDZIEMY DO NIEGO RAZEM Z NASZA KOCHANĄ CORECZKĄ NIE WSPOMINAJĄC JUŻ O ZWYKŁYCH DNIACH GDY TAM JESTEM ,CZY TEŻ CÓRKA JAK IDZIE ZE SZKOLY DO DOMU.... BARDZO SIĘ CIESZĘ ,ŻE MOJA CÓRECZKA JEST PODOBNA DO MOJEGO MĘŻA.... WSÓŁCZUJE BARDZO ''W.P'' , ŻE MA MĘŻA POCHOWANEGO 100 KM OD SIEBIE..... SCISKAM WAS BARDZO MOCNO ....ŻYCZĘ WAM DUŻO SIŁY POZDRAWIAM......................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anasisa
mija prawie rok... jest w ciąż tak samo i nawet gorzej... :(:(:( anasiakacperek@poczta.fm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedy 2 lata temu zmarł mój tato też mówiłam że jest tylu złych ludzi którzy chodza po tym świecie i nic złego ich nie spotyka. Mój mąż zawsze mi wtedy powtarzał, że nie wolno tak mówić, że Oni dostają kolejną szanse od losu na to żeby się poprawić. Niecałe 2 lata później odszedł mój mąż, najwspanialszy człowiek na świecie, który za swoją dobroć i pomoc innym powinien cieszyć się bardzo długim życiem. Odszedł nagle bez pożegnania. Mijają prawie 4 m-ce i jest beznadziejnie a dzisiaj nasz syn obchodzi swoje 8 urodziny a pierwsze bez ojca którego tak kochał.Życie bez Niego nie ma sensu. Patrząc na syna wiem że muszę żyć dla niego chociaż to nie życie to tylko wegetacja.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anetap
Witam, Pozdrawiam Was wszystkie, szkoda tylko ,że przy takim temacie. W czerwcu minęło 3 lata jak odszedł mój mąż - miał 24 lata- tydzień przed naszą drugą rocznicą ślubu. Chorował na nowotwór. Wszystko odbyło się bardzo szybko - niespełna pół roku. Mimo upływającego czasu wcale nie jest łatwiej niestety. MImo wszystko staram się żyć normalnie ale to chyba tylko nieudolne staranie z mojej strony . Mam wrażenie że życie sobie a ja sobie Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Słona Dusza
Witam!!! Jestem wdową już 13 miesięcy.Mąż zginął,miał 24 lata,zostawił roczną córeczkę.Życie niestety toczy się nam dalej. Ból jest ogromny,nie mija,raczej się do niego przyzwyczajam.Czas jednak powoduje to,iż mam takie dni,że naprawde się uśmiecham hmm no tak na 80%a to właśnie dla naszego dziecka:)MUszę się do niej śmiać,ona nie jest niczemu winna.Kiedyś obiecałąm sobie,że już nigdy dziecko się mnie nie zapyta czemu płacze. Spoczątku ten uśmiech był trudny,udawany.Teraz jak mała coraz bardziej mi męża przypomina to tak jakbym się śmiała do niego.I od razu widzę jego uśmiech. Nigdy sie nie pogodziłam z jego śmiercią i nigdy tego nie zrobię.Daleej są powieszone zdjęcia jak on je powiesił,dlaej są jego ubrania jest mnóstwo wspomnień i nie ma dnia co dziecku nie mówie "tatuś robił to i to"ALe życie niestety toczy się dalej.Wszyscy mówią ułożysz sobie życie hmm na początku wielki śmiech,a teraz w sumie czemu nie.Szczerze mam nadzieje,że kiedyś przyjdzie taka pora,że będe na to gotowa,że będe mogła wpuścić kogoś do serca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NaZawszeJego
SłonaDusza ... ja też bym chciała otworzyć komuś jeszcze moje serce, ale wiem ... że nigdy , nigdy NIGDY nie pokocham nikogo tak jak mojego misia .... Nie wiem czy jest sens, ja wiem , że beda same porównywania itd. Myślę , że nic nigdy nie bedzie z tego, takiego szczerego, jak było ... takiej szczerej i czystej miłości... Dla mnie mój D. był jedyną miłościa, a jeżeli ktoś po nim będzie to tylko po to , żeby wypełnić pustkę i zapełnić czas dopóki nie dostanę sie do mojego kochania :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MB1976
DZIEWCZYNY POWIEM WAM JEDNO , MAM 33 LATA JESTEM WDOWĄ OD PRAWIE 8 LAT I WIEM, ŻE NIC NA SIŁĘ . NIE MIAŁAM NIGDY KOGOŚ TAKIEGO KIM MOGŁABYM SIĘ ZAUROCZYC, ALE WIEM ,ŻE CZAS LECZY RANY TYLKO POWIERZCHOWNIE. I CHOCIAŻ ZNALAZŁABYM KOGOŚ BLISKIEGO TO NIE WIEM ,CZY TRAKTOWAŁABYM GO JAK MOJEGO KOCHANEGO MĘŻA - ADAMA .... CHOCIAŻ TAK BARDZO BYM CHCIAŁA , ABY MNIE KTOŚ PRZYTULIŁ . MAM KOCHANĄ CÓRECZKĘ , ALE WY DOSKONALE WIECIE , ŻE TO NIE TO SAMO. NIE WIEM SKĄD NIEKTÓRE Z WAS SĄ , ALE TAK BARDZO CHCAŁABYM SIĘ SPOTKAC Z DZIEWCZYNAMI-KOBIETAMI,KTÓRE TO PRZEŻYŁY. JESTEM Z WYSOKIEJ KOLO WADOWIC.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gg3075505
jestem 25letnią wdową..., mój mąż zginął w wypadku w pracy, jestem w 25tygodniu ciąży. Mija miesiąc od tragedii, jestem na patologii ciąży, mam anemię, dziecko ułożyło się poprzecznie, mam łożysko przodujące. Boję się..., bo nie walczę o życie. Nie mam siły oddychać. W dniu wypadku umarłam razem z nim. Ciągle myślę o śmierci. Pamiętam tylko jak przykryłam jego ciało na ratunkowym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W.P. NIE żyj dla niego i za niego kochaj Go jak Go kochałaś bo jestes Wielka maleńka, powiedz wszystkim jak wspaniały był jak one mówią o swoich i że zadzwonił do Ciebie bo Cię potrzebował i kochał a one umilkną ciszą wieczną!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem jaki pseudo ...
Witajcie dziewczyny, moja siostra też niedawno straciła męża w wieku 29 lat, zostawił 2 córeczki malutkie. Dostał wylewu i umarł w kilka minut. Serce mi się kroi jak patrzę na nią i moje siostrzenice. Myślę, że ważne jest wsparcie - przyjaciół, rodziny, czytałam tu opowieść dziewczyny, która została sama, nie ma rodziców, a teściowie jeszcze ją obwiniają o jego śmierć, bezlitosne staruchy! Ona teraz cierpi najbardziej! Ciężko wypowiedzieć teraz jakiekolwiek słowa, bo każde jest nie na miejscu, ale milczeć też nie ma co. Wypłakujcie się na ramieniu wszystkich bliskich, których macie, to bardzo pomaga. Szukajcie w sobie myśli, podczas których najlepiej się czujecie i o tym właśnie myślcie, przebywajcie w miejscach, w których jest Wam najlżej. Pozdrawiam i łączę się w smutku!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wciąż tęsknię....
witam!mam 25 lat i od 1.5 roku jestem wdową mam córeczke 3 letnią.mój mąż 1.5 roku temu zaginął, po tygodniu jego ciało zostało znalezione,to co przezywałam przez te 7 dni jest nie do pisania od rana do nocy poszukiwania w glowie setki mysli i modlitwy zeby wrocil zeby go znalezc i zeby żYŁ,ale po 7 dniach odbieram tel, i policjant mówi że znaleziono ciało mężczyzny który opisem ubrania pasuję do mojego męża,bo niestety ciało nie było do zidentyfukowania,jak przypomnę sobie to wszystko od nowa to ból serce ściska,żyję tylko dzięki mojej córeczce ona dała mi siłę,ostatnio miał swoje 26 urodziny które spędziłam z nim na cmentarzu,zamiast zapalic świeczkę na torcie zapaliłam znicz na cmentarzu:( RANY SIE ZAGOJĄ,BLIZNY ZOSTANĄ NA ZAWSZE.... KOCHAM......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozpacz w sercu
rozumiem was bardzo dobrze- moj maz zyje, jestesmy6 malzenstwem dopiero 2 miesiace, ale jako nastolatka stracilam oboje rodzicow :( tydzien temu w wypadku zginal tez moj byly facet- bylismy ze soba ponad dwa lata i mimo, ze rozstalismy sie w gniewie i nigdy nie wybaczylismy sobie nie umiem poradzic sobie z jega smiercia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wszystkim którzy stracili bliskich bardzo współczuję, wyobrażam sobie że nic nie jest w stanie wyleczyc waszego bólu. teraz czekamy z mężem na dzidziusia. mąz nie ma groźnej pracy ale mimo wszysko boję się o niego,każdego dnia jak wychodzi do sklepu czy do pracy.czasem mam do niego wieczne pretensje, i wojny mimo że to dobry facet, kochany. ale weszłam na ten temat, ryczę jak czytam wypowiedzi i uświadomiłam sobie, że nie można czepiac się o pierdoły-jakieś niepomyte garnki, bałagan, tylko trzeba cieszyc się każdym dniem razem, jaki jest nam dany,trzeba się kochac i szanowac.trzeba na maksa wykorzystwac czas który można spędzic z ukochaną osobą i nie boczyc się o pierdoły, bo one są niczym w porównaniu do tragedii osób, które straciły bliskich. nauczmy się cieszyc sobą...gdybym straciła męża i dziecko, na które czekamy-nie miałabym dla kogo życ.. ''Kochać człowieka-to pragnąć razem z nim się zestarzeć'' 😍16.02.2008😍 😍8.8.2009😍 ''Marzenia ma się przez całe życie,tylko w pewnym wieku przestaje się o nich mówic.Im glębiej je chowasz,tymbardziej gorzkiego czlowieka z ciebie zrobią''

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×