Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

tigero

STRACIŁAM CIĄŻĘ - PAŻDZIERNIK 2007

Polecane posty

najpierw do tigero - wiesz co.... przeczuwalam ze cos jest nie tak. ciagle wydawalo mi sie ze krwawie choc nic nie bylo, nawet uplawow. maz juz nawet krzyczal na mnie lecz to bylo silniejsze. az sie doczekalam :( daily ja po pozamacicznej zaszlam w ciaze po ok 2 latach. ja mialam wyciety jajowod w 1/3 i na histo stwierdzono endometrioze. gin nie pozwalal na starania ciagle robil mi badania i chcial hsg. dosc maialam tych badan- dalam spokoj. pojechalismy na wakacje do turcji i wrocilam zaciazona :) wiec tak po prostu sie udalo. jak masz pytania to chetnie odpowiem. na gazeta.pl jest topik o ciazy pozamacicznej i ja tez sie tam udzielam. wejdz jak chcesz poczytac. lista szczesliwie zaciazonych tez jest :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry w kolejnym dniu, chcociaż nie wiem czy taki dobry bo mnie zaczął sie lekkim krwawieniem. to jest u mnie 4 dzień po zabiegu i do tej pory nawet nie plamiłam. Minimonia cos pisała ,że też tak miała, że 3-4 dni po zabiegu też zaczeła plamic niby okres-? Dziewczyny czy Wy tez tak miałyście?? Troche się tym wszystkim zdenerwowałam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tigero ja ci nie pomoge. u mnie bylo zupelnie inaczej. zaraz po zabiegu bardzo skapo a nastepnego dnia o wiele wiele bardziej. dzwonilam do gina i powiedzial ze tak moze byc jak szyjka sie otworzyla. ale to trwalo ze 2 moze 3 godziny - pisze o tym bo kazal to obserwowac bo jezeli bedzie dluzej to mialam jechac na usg. plamilam pozniej tak jak w koncowce okresu przez tydzien od zabiegu. pozdrawiam cie serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tigero ja też przeczuwałam,że to już koniec....mam teraz żal do siebie,że nie pojechałam od razu do szpitala...w dniu kiedy nie czułam ruchów mojego Jasia...pocieszałam się,że to już nie pierwszy raz i że pewnie się rozleniwił...wieczorem coś się ruszył,poczułam kopnięcie w boku...niestety tylko 1...w nocy obudziłam się o 1.15...śniło mi się,że mój synek nie żyje i widziałam go leżącego w białej, malutkiej trumience...wpadłam w histerię, zaczęłam głośno ryczeć, mąż się obudził..przyłożył ucho do brzuszka i powiedział,że go słyszy i że żyje,później poczułam pare kopniaków...odetchnęłam z ulgą...niestety to były ostatnie kopniaczki...rano złapałam za telefon do lekarza,żeby zobaczyć co się dzieje,bo znowu nie czułam ruchów...jechałam do szpitala i już wiedziałam co się stało...na KTG nic nie było słychać...położna stwierdziła,że sprawdzą na usg gdzie jest dzidziuś...kiedy lekarz robił usg...długo się nie odzywał...nie musiał...wiedziałam,że serduszko nie bije...później było już tylko coraz gorzej...z każdym jego zdaniem... szperałam wczoraj w necie odnośnie przyczyny śmierci mojego Maleństwa...takie coś da się wykryć,ale trzeba mieć do tego odpowiedni sprzęt...niestety w mojej mieścinie żaden lekarz nie ma nic lepszego niż usg 2D...można było zrobić badania prenatalne, ale u nas nikt go nie robi...za 2 tyg mam wizytę u lekarza...będzie ciężko, bo jestem na niego wściekła,że nic nie zrobił...ale tłumaczę sobie,że na zwykłym usg tego nie widać i że on nie jest jasnowidzem.gdyby podejrzewał,że coś jest nie tak to może by mnie wysłał na badania a później miałabym cesarkę...no ale to tylko gdybanie,bo ciąża przebiegała prawidłowo...podobno....byłam wściekła na siebie,że od razu nie pojechałam do szpitala kiedy nie czułam ruchów,ale to przecież i tak nic by nie dało,bo dopiero sekcja wykazała co było przyczyną...a nawet jeśli zdarzyłby się cud,to skoro zmniejszył się przepływ przez pępowinę to miałabym teraz dziecko z niedotlenieniem mózgu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Majek...ja myślę, że zostało nam oszczędzone większe nieszczęście, bo czy cieszyłybyśmy sie gdyby nasze dzieci urodziły sie chore lub niepełnosprawne? Czy byłoby Ci lepiej gdybys wiedziała, że dziecko żyje ale konsekwencje niedotlenienia będą juz do końca jego życia? Myślę, że byłoby Ci jeszcze trudniej a szczęscie przez łzy z całą pewnoscią nie jest tym czego byśmy chciały. Ja myślę, że lepiej że tak sie stało, bo co prawda teraz cierpienie wydaje nam się nie do zniesienia ale wierzę, że jutro bedzie lepsze a nastepne dzidziusie bedą śliczne i zdrowe i wtedy wynagrodzą nam to wszystko czego teraz doświadczyłyśmy. Ja wierze, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tigero...tak się pocieszam,że jeśli miałoby być chore to,że lepiej że tak się stało..bo tam gdzie teraz jest na pewno jest mu dobrze...mam w sąsiedztwie właśnie takie dziecko...z porażeniem mózgowym...dramat...ale zawsze pozostanie uczucie żalu..dlaczego to musiało być właśnie moje dziecko..lekarz powiedział mi,że tak się dzieje kiedy bardzo chce się mieć dziecko...niestety nie umiałam nie cieszyć się z tego,że jestem w ciąży...siedziałam na allegro i kupowałam ubranka...teraz mieliśmy kupić wózek i łóżeczko...następnym razem nawet nie spojrzę na ubranka...wszystko kupię po szczęśliwym rozwiązaniu...tak się zastanawiam czy Bóg mnie czasem nie ukarał dlatego,że nie chodziłam zbyt często do kościoła...ale poprostu drażniły mnie te wszystkie spojrzenia..nawet jak szłam do sklepu to wszyscy gapili się na mój brzuch...a szczególnie stare babcie...a przecież nie ja pierwsza i nie ostatnia...a teraz...kiedy gdzieś wychodzę to wszyscy spuszczają głowy...w życiu nie drażniły mnie dzieci tak jak teraz...przestałam odwiedzać teściową,bo zawsze siedzi u niej córka z 7miesięcznym synem...mąż sam sobie jeździ i kiedy wraca to zawsze opowiada ,że junior to junior tamto...a co mnie obchodzi junior...obchodzi mnie tylko moje dziecko....którego już nie ma...nawet moja kumpela, która ma 7miesięczną córkę zostawia ją w domu kiedy mnie odwiedza po tym zdarzeniu...zupełnie tak jakby czuła,że to nie jest najlepszy pomysł...moje zachowanie jest dziwne,niestosowne,bo przecież dzieci nic mi nie zrobiły...ale kiedy widzę małego chłopca...od razu na myślę sobie,że moj Jaś też by taki był...a niestety nie dane mu to było...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Och Majek...Z całą pewnością w mniejszym mieście ciężej sie żyje po takiej stracie, ja sie cieszę że u siebie jestem anonimowa, o ciąży wiedzieli tylko najblizsi przyjaciele i tylko im musiałam powiedzieć o tym fatalnym zakonczeniu. Moje przyjaciolki też urodziły zdrowe dzieci, najblizsza mi w czerwcu tego roku, była u mnie w niedziele ale tez sama bez synka. Dobrze mi sie z nia rozmawiało, bo nie dośc że się znamy od 24 lat to pamietam jak dzis dwa lata temu jak siedziałam przy jej łóżku wyprowadzając ją z depresji po poronieniu. Teraz jak na nia patrze to widze szczescie, ma swojego upragnione dziecko a historia zatoczyła koło i teraz ona siedziała przy moim łóżku udzielajac wsparcia. Ja nie wiem czy moje dziecko byloby chłopcem czy dziewczynka, ale tez nie staram się o tym myśleć, to za bardzo boli. Nie możesz siebie obwiniać ani za to co się stało ani za to, że w tej chwili kontakt z innymi dziećmi sprawia Ci przykrość...to z czasem minie. Nie możemy patrzec wstecz i gdybać, tylko dać sobie nowy cel. Ja sobie np planuje wyjazd na narty w lutym, może właśnie wtedy Bóg da znów babelka? Ale cieszę sie, że mówisz \"nastepnym razem\"...:) A Wy kiedy chcecie zacząc próbować ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tigero, wszystko bedę wiedzieć za 2 tygodnie po wizycie u lekarza. w szpitalu mąż mnie pocieszał,że w grudniu zaczniemy się starać o następne,bo wszyscy mówią,że mozna podjąć starania po 3 miesiącach..niestety mój lekarz upiera się,że da mnie na kuracje anty i jak stwierdził nie dlatego,żeby nie było \"wpadki\" tylko,żeby wyregulować hormony,ale będę starała się za wszelką cenę tego uniknąć,bo wtedy czas się wydłuży...jeśli jednak nie da się tego ominąć to starania zaczniemy w lutym..bardzo zależy mi na tym,żeby udało się w grudniu, nie dlatego,że Jaś miał urodzić się 5 grudnia,ale dlatego,żeby ominąć wrzesień,który w tym roku okazał się dla nas bardzo pechowy i pełen bólu i łez...w ogóle nie wyobrażam sobie teraz nastepnej ciąży...przecież zwariuję ze strachu,że historia znowu może się powtórzyć...już sama nie wiem...a drugą obawą jest to,że jak się bardzo chcę i dużo o tym myśli to trudniej zajść w ciążę...w naszym przypadku też tak było..staraliśmy się w lutym...i nic z tego..a w marcu jak przestałam o tym myśleć to od razu się udało...wtedy nie chciałam być w ciąży, bo doszłam do wniosku,że mam pół roku studiów do końca i że najpierw skończę a później będę gotowa na dzieci...no ale mój mąż był innego zdania i jak się później okazało zrobił to z premedytacją...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ach Ci mezczyźni :) moj m tez mnie pociesza, ze jeszcze troche i znow bedziemy mieli przyjemnosc probowania. No w kazdym razie jedno wiemy napewno: jestesmy płodne :) więc kwestia ponownego zqjscia jest tylko kwestia czasu. Ja mam sie zglosić do lekarza za 3 tyg jak juz bede miała wyniki hist-pat wiec tez sie dopiero wtedy dowiem kiedy mozemy zaczac probowaĆ, ale ja juz czuje ze od teraz potrzebuje 4 miesiecy i sie uda...wiesz, ja myśle że najwazniejsze ze mamy siłe i checi do probowania, oczywiscie jak nam sie znow uda zaciązyć to pewnie strach bedzie ale w koncu bedziemy sie wspierać :) zreszta ktos mi kiedys powiedział: nic w życiu nie dzieje się dwa razy tak samo, więc teraz dołek, potem górka będzie i tego się trzymajmy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wierzę,że tym razem nam się uda i już niedługo porzucimy ten smutny topic i założymy nowy,gdzie będziemy się wymieniać swoimi radościami z powodu 2 kreseczek na teście:) teraz przypomniałam sobie jak lekarz powiedział,że jeśli przy następnej ciąży będę przypominać o tym co się stało to własnoręcznie mnie udusi..ale łatwo powiedzieć...no ale grunt to nadzieja,że tym razem los się do nas uśmiechnie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny nie załamujcie sie-ja wiem,że strata dziecka jest czymś OKROPNYM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Znam wiele oób które straciły 1 dzidzie a potem następna przebiegała prawidlowo.Gorzej jest jak się straci więcej pod rząd,bo to tez jest ważne,czy są przeplatanki czy nie.Ja przeżywam wszystko okropnie 2 dzieci mi umarło w 6 tyg.myśle o następnej ciąży.Naprawde nie stresujcie się-zobaczycie ze kolejne dzidzi się Wam urodzi.Bardzo współczuje tej Gwiazdce która straciła dziecko w 30 tyg. ciąży to był okropny pech-ja Cię bardzo rozumie,wiem ze tego i kazdego dziecka żadne nie zastąpi,ale jeszcze nie jedno urodzisz.Pozdrawiam Was i życze powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tigero i reszta dziewczyn -dołączam do Was... Mój Bąbelek też jest już Aniołkiem:( Zabieg miałam dzisiaj. Fizycznie czuje się dobrze a psychicznie umarłam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sygita29 wspolczuje ci strasznie, ale uwierz ze wiem co przezywasz. musimy wszystkie wierzyc ze w koncu uda nam sie do konca pozostac na topikach o zaciazonych. trzymaj sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marghi dziękuję za wsparcie..obyśmy znalazły się niedługo w tym gronie, które znasz i któremu udało się za 2 razem..to okropne,że tak dużo jest poronien...nie rozumiem dlaczego, te które nie chcą dzieci..rodzą je całe i zdrowe a nam Bóg zabiera radość życia...to takie niesprawiedliwe... Sygita29 przykro mi,że musiałaś do nas dołączyć...doskonale rozumiem co czujesz...wszystkie rozumiemy...niestety...boli...bardzo boli,ale nie możemy się poddawać, musimy być silne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dowa cieszę się,że mogłam Ci chociaż troszkę pomóc. uda się nam wszystkim!:) nasze Aniołki opiekują się nami z góry i wierzę,że zadbają o swoje rodzeństwo i będą bezpieczne w naszych brzuszkach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sygita29 Ty tez tutaj??? O zgrozo...zakładając ten topik nie sądziłam, że tyle nas tu bedzie...tak mi przykro... Dziewczyny , nie poddawajmy się!!! musimy się wspierać...każdy nowy dzień bedzie łatwiejszy, każdy nowy dzień da nam nowy promyk słońca na lepsze jutro...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bnjyhy
Bog cie nie ukaral krowo za niechodzenie do kosciola utrata dziecka,tylko chcial zebys sie nawrocila...!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!ale jak widze dalej jestes slepa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!i glucha na wolanie PANA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!zalosne!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktoś77
Bóg nikogo niczym nie każe i nie wypisuj takich bredni.Ja proponowałabym tobie podleczyć głowkę a nie wyjeżdzać tu z takimi określeniami.Nie widzisz,że dziewczyny cierpią, bo strata dzieciątka to naprawdę tragedia.Krowo???Do kogo niby to miało być????Chyba trzeba być dokładnie walniętym,aby wypisywać takie bzdury.Dziewczyny nie zwracajcie na to uwagi i nie martwcie się to nie jest żadna kara od Boga - jak pisze ta dewotka.Jeszcze będziecie miały nie jedno dziecko.Życzę wam tego z całego serca.Trzymajcie się cieplutki i nie zwracajcie uwagi na takie dewoty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sygito, tak myślałam, że Cię tu znajdę. Tak mi przykro. Trzymaj się dzielnie, pamiętam jak pocieszałaś ze mną Tigero po pierwszym usg. Teraz obie wspierajcie się razem. Jak tylko będziecie mogły to próbujcie znów zostać mamami. Śpij aniołku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam jest mi bardzo przykro wiem co przezywaz sama przez to przeszłam ale nie trac wiary po kilku miesiacach zaczelismy starania o kolejne dziecko i po ok roku sie udalo niestety ciaza od poczatku zagrozona bralam leki jestem na zwolnieniu i to juz 23 tc wiec wierze ze i tobie sie uda trzymam kciuki powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
deli25,Majek123,ja-neczka,daily,dowa,Magduś,Sygita29 - dziewczyny żyjecie???? Musiałam jeden dzień dac sobie spokój z czytaniem na necie o poronieniach itp...potrzeba mi było alienacji i wyciszenia. Dziś jest mi znacznie lepiej, i brzuszek wreszcie nie boli, krwawie też mniej więc mam cichą nadzieję, że wszystko zaczyna sie goić, szkoda tylko że nie moje serce bo ono wciąż boli...ale cóż, życie toczy się dalej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tigero- -jestem,żyję..tak jakby.. Zaglądam tu codziennie i na nasz \"stary\" majowy topik też, czytam i płaczę. Fizycznie czuję sie dobrze,po zabiegu od razu ustapiły bóle brzucha (przed zabiegiem miałam potworne skurcze)i krwawienie.. Cięzko opisać jak się czuję, z resztą Ty i każda Gwiazdka na tym topiku wie najlepiej.. Od m-ca jestem w Polsce,musialam przyjechać bo moja Mama ciężko zachorowała,wciąż leży w szpitalu. O ciąży dowiedziałam się dzień wcześniej niż o chorobie Mamy,więc w podróż wybrałam się autokarem (jedyne 30h!) zamiast samolotem,bo ponoć to niewskazane w pierwszym trymestrze. Jak 2 dni temu leżałam na ginekologii i czekałam na zabieg,to z okien sali widziałam skrzydło szpitala,gdzie na internie leży teraz moja mama,ona wciąż nic nie wie o stracie:( dramat! Czuję ogromną pustkę,bezplan.. Chcę już wracać do mojego Misia,nie wiem,czy w UK wciąż czeka na mnie moja praca...a jak tu zostawić Mamę...? Już nic nie wiem..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja tez sie melduje ;) dzis dostalam okres. rowno 2 tyg po zabiegu. tak sie zdziwilam i zdenerwowalam ze do gina zadzwonilam. powiedzial ze szybko moj organizm wrocil do normy i ze nie przyzwyczail sie do ciazy. moze ok ale troche sie zdziwilam jak znow zaczelam krwawic. koncze bo padam ze zmeczenia. trzymajcie sie. sygito - ojj trudna masz sytuacje. musisz byc dzielna. a dlugo mama ma zostac w tym szpitalu? tigero ja chyba tez potrzebuje wyciszenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Och Sygitko, przykro mi z powodu Twojej mamy...nie wiem w jakim stanie ona jest ani na co zqchorowała, ale jak już uznasz że ta przykra wiadomośc nie pogorszy jej stanu zdrowia to mysle, że dobrze będzie jak z nia spokojnie o tym porozmawiasz. Przede wszystkim Ty musisz znow stanać na nogi, ale z ta rozmowa z mamą tez nie ma co za długo czekac...ja mojej mamie powiedzialam od razu i znalazłam w niej duże oparcie, oczywiscie w pierwszej chwili bylo jej bardzo smutno, ale po chwili probowala mi wskazać nowe cele i wspiera mnie cały czas. Myśle,że Twoja mama tez tak zrobi i może warto ten czas w Polsce wykorzystać właśnie na to, żeby dłużej z nia pobyć. Na majowy topik zajrzałąm tylko raz...cieszę się szczęsciem dziewczyn, ale jest mi strasznie smutno jak czytałam jak im brzuszki zaczynaja rosnać i jak rozmawiają dzieląc sie swoją radością, bardzo im zazdroszcze... Pracą w UK bym sie na razie nie przejmowała, napewno na Ciebie czeka, a jeśli nie to bedzie inna. Dla mnie po tym wszystkim praca jakby zmieniła swój wyedżwięk, trzeba ja mieć żeby był \"chleb\" ale z całą pewnością nie jest dla mnie już taka ważna jak kiedyś. A Twoj Miś, och steskniony napewno niecierpliwie na Ciebie czeka i wytrzyma jeszcze troszke zanim nie pozałatwiasz tu swoich spraw do końca. Moja Droga, nie poddawaj się! wszystko sie ułoży tylko nie tak od razu, pomału pokolei, daj sobie czas i mamie, a jak juz wstaniesz na nogi z nową siła wrócisz do UK i zaczniesz ze swoim ukochanym znów normalnie żyć :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej dowa :) No to Ci organizm płata psikusy, ech ale super , cieszę się tzn że wszystko wraca do normy! No ja dzisiaj tez zdecydowanie w lepszej fizycznej formie, piersi mnie wreszcie przestały bolec i brzuszek i jakoś tak na mojego m inaczej patrze ;) hihi...chyba hormony też wracaja mi do normy :p trzymajcie sie dziewczyny też już zmykam spać, dobrej nocki...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wszystkim mamom Aniołków bardzo współczuję... Ja 4.09 miałam usuniętą ciążę pozamaciczną. Był to dla mnie wielki szok, ale już powoli dochodzę do siebie. Ja też od razu pytałam, kiedy znów mogę się starać...różni lekarze różnie mi odpowiadali. Gdyby to ode mnie zależało zaczęłabym od razu, ale musiałam poczekać na zagojenie ran. Na szczęście wszystko zrosło się bardzo szybko, miałam już @, teraz czekam na drugą i mniej więcej dwa miesiące po operacji zaczynamy starania. Tigero, jestem zdziwiona, że tak szybko chcesz wracać do pracy. Ja, wprawdzie po operacji i poważnej anemii, mam 2 m-ce zwolnienia. Też nie chciałam, aby w pracy dowiedzieli się, że byłam w ciąży, więc lekarz nie wpisał mi ciąży na L4, wszystkim mówię, że to chory jajnik :( Trzymam za Was kciuki, może spotkamy się wkrótce na bardziej radosnym topiku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kogi zycze ci powodzenia. ja tez jestem po pozamacicznej lecz mnie kazano 6 mcy odczekac przed staraniami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj Kogi No wlasnie przed chwila dzwonil do mnie szef, jestem z tej chwili na L4 z powodu grypy, o ciązy nikt w pracy nie wiedział i wiedzieć nie bedzie, a niestety pracuje w takiej firmie, że tu nie ma czasu ani na chorobe ani na sentymenty, dlatego tez nie mogłam nikomu powiedzieć o mojej tragedii. Zreszta to moze lepiej, bo wszyscy beda mnie traktowac zwyczajnie przez to może łatwiej bedzie mi wrócić do rzeczywistości. Także od poniedziałku wracam i zaczynam żyć na nowo :) Ciąza pozamaciczna a raczej jej usunięcie jest zdecydowanie bardziej inwazyjnym zabiegem niż łyżeczkowanie dlatego też Twoj czas rekonwalescencji napewno powinien być dłuższy. Ja juz dzisiaj całkiem niezle się czuje, co prawda lekarzmowił że 2tyg po zabiego nie moge nic nosic ciezkiego, ale generalnie jak sie bede czuła dobrze to nie ma przeciwskazań do powrotu do pracy. A co do kolejnych starań to ja sobie optymistycznie planuję że od lutego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podpisuję listę obecności:) miałam chwilowy kryzys...najpierw pokłóciłam się z mężem,bo strasznie broni lekarza...później podłapał doła...a później i mnie się udzieliło..cały czas myślałam,że jego cała ta sytuacja nie rusza,bo nic nie było po nim widac..i nagle w środę go wzielo...jak wróciliśmy z cmentarza...przed chwilą mi oznajmił,że umówił sie na wizytę do psychologa,bo nie daje sobie już rady...nie chciałam,żeby poszedł ze mną na porodówkę, bo wiedziałam że już do śmierci będzie miał ten widok przed oczyma...no i sam to wczoraj potwierdził...mam nadzieję,że rozmowa z psychologiem mu pomoże...ja mam Was,więc sobie odpuściłam...bo przecież co mi może pomóc ktoś kto nie ma pojecia jak to jest stracić dziecko...niby psycholog ma jakieś doświadczenie w zawodzie,ale jakoś nie mam przekonania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×