Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lamella

finanse w małżeństwie

Polecane posty

Gość lamella

Powiedzcie, jak się powinnam czuć w takiej sytuacji? teoretycznie nie mamy żadnych problemów finansowych, oboje zarabiamy bardzo dobrze, choć mąż znacznie więcej. Mężowi ogromne kwoty przeciekają między palcami, ja mam inne podejście, wydatki planuję, odkładam. Ja płacę za wydatki swoje i córki, robię zakupy. On płaci rachunki za dom i dokłada do życia. Problem w tym, że lansuje jakiś chory model wzajemnych rozliczeń, np. dając mi 500 zl mniej, bo 2 razy w miesiącu kupił np. jabłka i pomidory. Dla mnie to nie do przyjęcia, chcę funkcjonować jak rodzina a nie współlokatorzy. Nie mam dostępu do jego kont, nie pyta mnie o zdanie, nie omawia kosztów tylko wydaje bez żadnych ograniczeń. Nie będzie mi się tłumaczył z wydatków rzędu paru tysięcy, bo "nikt go nie będzie kontrolował". Mimo naprawdę wysokich dochodów zazwyczaj jest na debecie. Przynajmniej taką informację dostaję za każdym razem jak mówię o czymś, co moglibyśmy kupić czy zaplanować. Słowem - jeśli chodzi o jego potrzeby, to hulaj dusza, piekła nie ma - jeśli chodzi o nasze - to mam wrażenie, że zrobiłby wszystko, żeby tylko nie "dołożyć" do mnie 100 zł. Kiedyś było inaczej. jest mi cholernie przykro, bo nie tak sobie wyobrażam życie rodzinne. Jest mi przykro, kiedy słyszę, że na nasze potrzeby nigdy nie ma, albo mam zapłacić sama - po czym widzę parotysięczne wydatki na siebie robione nawet jeśli mąż jest już na debecie... z jednej strony - zarabiam sporo powyżej średniej krajowej, i tak naprawdę - nie muszę się na niego oglądać. Z drugiej - jest mi zwyczajnie przykro, kiedy mój świetnie zarabiający mąż trwoniący ciężkie tysiące na głupstwa, przy kasie zaczyna z uwagą oglądać sufit. Wydaje mi się, że w normalnym związku dawanie czegoś partnerowi nie powinno boleć? mój mąż demonstruje na kazdym kroku, żebym na niego nie liczyła. Nie muszę, tylko czy układ pt "każdy sobie rzepkę skrobie" ma coś wspólnego z rodziną? moje, twoje itd. gdzie w ogóle jest miejsce na jakichś "nas"? Dla mnie ta sytuacja jest po prostu chora, do niego nic nie dociera. Tu nawet nie chodzi o kasę - dla mnie jest to przejaw stosunku do partnera, jak mam odebrać komunikat "zarabiasz, głodna nie chodzisz, to radź sobie sama, ja mam swoje sprawy i nic ci do tego". czy to w ogóle jest związek?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pokaz mu ten post i nasze odpowiedzi to nie jest normalne!!!!!!!! on jako lepiej zarabiajacy powinien wiecej dokladac powininen tez zaczac kontrolowac swoje wydatki i nie rozliczac sie z toba jak obca osoba :/ zarabia tak dobrze a zaluje ci 100zl? smieszne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Proponuje wspólne konto na wydatki zycia codziennego- kazdy wplaca na nie stala i jednakowa sume.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość błękitny kryształek
Ojjj! Dziwne to jest bardzo. I ja i mąż bardzo dobrze zarabiamy. Ale nigdy nie było układu twoje - moje. Mamy współne konto w banku na które wpływaja nasze wypłaty + kilka innych funduszy i lokat do których oboje mamy upoważnienie. Pieniędzmi zarządzamy wspólnie. Jak mąż chce coś kupić wiekszego (rzędu kilkuset złotych i wyżej) to zawsze pyta bo nie wie czy mam jakies plany na wydatki domowe. Tak samo działa w drugą stronę. Ja tez co pytam o pozwolenia na ewentualne wieksze zakupy. Nie wyobrażam sobie sytacji, by płacił za rachunki a całą resztę wypłaty przepieprzal na gówno i jeszcze szczekał, że nic mi do tego... :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jak byłem kawalerem to miałem swoje konto i fiurgałem jak mi się podobało, w małżeństwie jest już kasa wspólna i rachunkowość w tym komputerze na , którym teraz klepie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja jeszcze nie mam meza ale mam chlopaka i rozmawialismy oczywisicie jak to wszystko bedzie wygladac bedziemy miec jedno wpsolne konto i RAZEM planowac wieksze zakupy teraz tez nie jest tak ze moje i twoje, jest nasze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lamella
dzięki za wasze odpowiedzi, jestem zmęczona tym wszystkim. Czy ja go wykorzystuję, bo mąż pokrywa 60-70% WSPÓLNYCH domowych wydatków, mając 4-krotnie wyższe dochody? to nadal stanowi zaledwie 20% jego dochodów, a 80% rozchodzi się w powietrzu. Ja płacę za "swoje " wydatki, paliwo, ciuchy itp. Koszty są "podbijane" tym, że mieszkamy w jego domu- tak jak on chciał (ja z różnych względów tego nie chciałam), w moim mieszkaniu byłyby 2-3-krotnie niższe. To on chcial się tu przenieść, bo tu, u siebie jemu wygodniej, teraz słyszę, że "możemy wrócić do mnie, będzie taniej". czy to nie jest chore, że facet zarabiający parę średnich krajowych wieczór potrafi 2 godziny opowiadać rodzinie z zagranicy jak to się wykosztowuje na 89 złotowe rachunki za cyfrę+? że rachunek za telefon i internet za 150 zł powoduje śledztwo pt "kto i po co rozmawiał całe 15 minut????" Nie zastanawia go natomiast czy na pewno zasadne jest wydawanie paru tysięcy na hobby kiedy jego pozycja zawodowa jest niepewna. Bo chce. Teraz. Jeśli chodzi o jego potrzeby, nie istnieją żadne organiczenia. Bez większego trudu mogłabym wydać swoją pensję, tylko w przeciwieństwie do mojego męża zastanawiam się czy aby na pewno to czy tamto jest niezbędne do szczęścia. Jak nie mam, albo mam w planach większe koszty, to nie wydaję. Mogłam naturalnie rozliczać się fifty-fifty, tylko czy to ma jakiś sens? w praktyce skutek byłby taki, że on rozpieprzy więcej, a na moim koncie nie będzie ani złotówki na czarną godzinę. Zresztą - te złotówki zostały przeznaczone na naszą wspólną inwestycję, a nie na futro z norek. Chyba skoro sie ma wspolny stol, wspolne lozko to i kasa/decyzje/plany powinny byc wspolne? a jeśli nie są, jeśli mamy rozliczać się jak współlokatorzy - to zastanawiam się po co udawać małżeństwo, dzieląc stoł i łóżko z kimś obcym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cikierek ma racje. Pozdrawiam. Poza pieniedzmi widac tu sposob traktowania drugiej osoby Sumtne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lexiiiiia
a co to za kosztowne hobby?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widze, ze nie jestes zadowolona w tym zwiazku i boisz sie jutra :-O Dlatego pytam: DLACZEGO tkwisz w tym zwiazku???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lamella - to jest zupełnie nienormalne. Proponuję, bys pedantycznie prała swoje ciuszki, uważając, by przypadkiem nie uprać czegoś, co należy do męża itp. A tak poważnie, to on już nie chce być Twoją rodziną, czy co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emphetepe
bo moze go kocha? bo tworza rodzine w oczach ich córki i nie chce tego zburzyc? Bo ejst sznasa to naprawic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O milosci nie wspomniala ani slowem :-O Dziecko tez nie takie glupie, jak to sie doroslym wydaje- wyczuje niezadowolenie i podminowana sytuacje w domu. Nie warto tkwic w czyms takim "dla ludzi".... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lamella
celowo pominięłam kwestię uczuć, bo w tej chwili mam chaos w głowie. Nie wiem co czuję, dla mnie miłość jest nierozerwalnie związana z poczuciem, że mogę na kogoś liczyć, ż poczuciem bezpieczeństwa jakie daje wspólnota celów, dążeń, planów, szacunek, zaufanie do partnera i takie tam. To, co jest teraz między nami ... czy można wierzyć w związek skoro się słyszy zawoalowany komunikat pt "moje życie to nie twoja sprawa"? wiem, że "zawiniłam" tym że domagałam się brania pod uwagę mojego zdania, liczenia z moją osobą i ustalania wydatków, działania na rzecz dobra naszej rodziny, a nie jedynie pieszczenia własnego tyłka. Mojemu mężowi bardzo to nie w smak. O wielu rzeczach dowiaduję się od znajomych, a nie od niego. Coraz mniej mi się chce próbować coś zrobić, wyjaśniać, rozmawiać. kiedyś było inaczej, bardzo inaczej. Nadal czasem BYWA. Kiedy o nic nie pytam, niczego nie chcę, kiedy może robić co chce. Coś z tych dobrych uczuć się jeszcze kołacze, ale przede wszystkim czuję zniechęcenie. Bo czy warto się wysilać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja płacę za wydatki swoje i córki, To zdanie mnie zbulwersowalo- czy jest to tylko TWOJA córka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tortwoy
a gdzie Ona napisala ze to jest tylko jej córka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lamella
to moja córka, nie nasza. Choć na początku slyszalam, że on nie ma nic przeciwko temu zeby utrzymywac nas obie, bo wszak jestesmy rodziną i on ją traktuje jak swoją, na wszelki wypadek jej koszty pokrywam sama. Nie chcę, żeby kiedyś zrobił mi z tego wyrzut. i tak słyszę, że przecież kupuje jej to czy tamto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale tak serio to musisz cofnac sie do czasu od kiedy to tak zaczelo sie dziac... moze poczul sie jak los pracujacy na Ciebie i Twoje dziecko... moze nie zwracasz na niego tyle uwagi co kiedys... pogadaj z nim.. a nie zaraz tam sie zalic na forum..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja trzymałam
dla mnie to zwykłe utrzymywanie kochanki..... zona, która daje soba tak pomiatac ma płacone jak dziwne...no sorry ale faceci tak do tego podchodzą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja trzymałam
jak dziwce miało być

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oferma
"Dlatego pytam: DLACZEGO tkwisz w tym zwiazku???" a ty byś rzuciła faceta zarabiającego kilka średnich krajowych? a poważnie to chyba niektórzy tak mają. ja uważam że to źli faceci są. jedna moja koleżanka się rozwiodła z takim kolesiem. zarabiała mniej od niego a facet chciał się na wszystko "składać" a to co zostanie to każdy ma dla siebie. rzeczywiście nie myślał w kategoriach MY tylko JA i TY. nie wiem tylko dlaczego wychodziła za niego za mąż. zawsze był dupkiem a kwoty o których mówimy w jej wypadku są znacznie mniejsze od tych tutaj. szkoda dziewczyny bo fajna jest a mocno sobie napieprzyła w życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja uważam że to jest jakieś bez sensu. Ja też zarabiam więcej od swojej żony, nie dlatego że jestem jakimś krezusem, tylko młodym lekarzom, szczególnie u nas kiepsko płacą. Mamy wspólne konto ale tak czy inaczej nie wyobrażam sobie nie konsultować z żoną duzych wydatków. Ba , ja nawet przed ślubem , jak już wiedzieliśmy że będzie ślub, wspólne mieszkanie itd to konsultowałem z żona zakup który miał kosztować paręset złotych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to chore zyjeci rame, a osobno moim zdaniem ma jakies inne zycie - w WASZE nie jest zaangazowany kompletnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×