Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mamusia wcześniaczka

MAMUSIE WCZEŚNIAKÓW - ZAPRASZAM NA POGADUSZKI

Polecane posty

witam w nowym roku Z podawaniem innych pokarmów jest tak ze bierze sie pod uwage wiek urodzeniowy. Ja zaczełam dawac po 5 mcu ( ale moja jest bardzo wczesnie ur -29 tyd) i nie zaczęłam od owoców i to jeszcze surowych tylko od gotowanej marchweki i ziemniaczka potem z masełkiem- które ja uczuliło i do teraz nie je go. seler i pietruszkę tez ostrożnie bo mogą uczulać za to koper do woli , potem buraczek, ryż. Zosia lubi brokuła, rano kaszka lub bułeczka z dzemem lub białym serkiem lub cycuś jak tam chce. Tydzien temu bardzo płakała i zaglądnęłam do buzi a tam wychodzi dwójka na górze- gornych jedynek niet - będzie wyglądać jaj kasownik:) Pineska nie martw sie moja wkłada wszystko do buzi gryzie i sie wścieka jak nie potrafi ugryść kulki grzechotki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
SKARBEKNASZ zagladam i zagladam co u ciebie nic nie piszesz ...mam nadzieje ze jest wszystko dobrze.....Dziewczyny moja mala jutro ma 7 mscy ma juz dwa zabki na dole i nie moge sobie nawet spokojnie usiasc i was poczytac dokladnie.Teraz tez z doskoku i na chwile wpadlam.Strasznie jeczy i marudzi .........Wszystkiego naj naj naj W NOWYM ROKU dla mamusiek i wczesniaczkow,aby rosly jak ciasto na paczki, grzyby po deszczu i szybko doganialy rowiesnikow .Moze pozniej usiade i poczytam bo widze mam zaleglosci.Apropos dziewczyny ktorej dziecko mialo problem z jelitkami na poczatku i kiedy lekarz zadecydowal zeby juz zaczac wprowadzac cos innego niz samo mleko chociaz jakis zageszczacz lub ryzowa maczke.Moja mala ma jutro 7 mscy i za tydz 5 tych.czystych wedlog lekarzy i w szpitalu kazali mi miesiac jeszcze czekac ale wczoraj pediatra mi pozwolila w przychodni.No nie wiem teraz kto tu madry ale moje dziecie chce jesc i juz dzisiaj dalam pierwszy raz przed chwila 70 gr kleiku ryzowego bo tyle wciagnela 2 lyz na 100 i nie wiem co dalej co jeszcze ile razy mam dawac .Pozniej zagladne moze ktoras mi cos doradzi.A swierze jablko lyz.na poczatek to nie zaszkodzi czy lepiej kupic w sloiczku......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do aleksa Nie dawaj surowego jabłka bo może być rewolucja i boleści najpierw daj gotowaną marchewke odczekaj 2 dni i dalej próbuj marchew . JA dawałam tą ze słoiczka bo bałam się kupnej, nie znając zródła pochodzenia. Potem daj march. z ziemniaczkiem.Po ok mcu dodaj buraczka, koperek natkę pietruszki itd. Wszystko ostroznie bacznie obserwując dziecko. dodam ze moja myszka ma 7,5 na prawie 11mcy( korygowany)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yenne
do mamy bartusia Jestem mamą 5letniej już Emilki..ur w 33 tyg z wagą 1150g...i doskonale wiem przez co przechodzisz. W naszym przypadku problemy z jedzeniem a potem zuciem zaczeły się bardzo wcześnie..od początku mała była niejadkiem i wiele trudu wkładaliśmy w to zeby cokolwiek zjadła....problem z zuciem ujawnił się kiedy miała ok roku...kazda próba podania jej stałego pokarmu kończyła sie wymiotami...po pewnym czasie mała na widok wszystkiego co nie było papką reagowała odruchem wymiotnym.... uciekała lub zaczynała płakać często wpadała w histerię a wszystko dlatego, że nie umiała tego pokarmu przeżuć a ponieważ wiedziała już czym sa wymioty zakodowała sobie w głowie że jeśli coś jej do buzi włożę to znowu zwymiotuje. Taki stan utrzymywał się do 3 roku zycia ...mała dalej nie zuła bo nie miałam jak jej tego nauczyć...nie jadła co prawda papek ..ale wszystko musiało byc takiej wielkości, żeby nie staneło w gardle i mogła to swobodnie połknąć. Inaczej nie jadła. Kiedy poszła do przedszkola neurologopedka od razu powiedziała, że to nie jest kwestia tego, że Emila nie umie zuc tylko tego że nie chce...i to jest problem emocjonalny ...a taki leczy sie długo. Powiedziała że nie wczesniej niz za rok ..mała zacznie normalnie jeść. Dodam że jest to przedszkole specjalne gdzie pracują wybitni specjalisci którzy wiedzą co mówią. Ale nawet ona nie sądziła że potrwa to dłużej. Ta fobia była tak silna że Emilka zaczeła jeść normalnie dopiero w wieku 4,5 lat ..normalnie tz jadła stały pokarm nie prowokując wymiotów.....jednak na początku zuła tylko siekaczami....teraz ma 5 lat i od jakichś 6mcy w końcu GRYZIE!!!!!!!!!!!.....Jednak jak mówie nie wystarczyły do tego inne dzieci...tak jak i Ty sądzilam pójdzie do przedszkola zobaczy jak inne dzieci jedzą to sie nauczy.....do osiągnięcia sukcesu potrzebna była praca neurologopedy ..psychologa i pedagogów specjalnych oraz czas.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KAŚKA55555
Witam Panie Mam pytanie do Was czy któraś z Pań sama jest wcześniakiem i urodziła wcześniaka. Słyszałam,że to możliwe. Zastanawiam się czy jest możliwe abym ja jako wcześniak urodziła wcześniaka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Znam osobiście jedną mamę wcześniaczke ale dzieci normalnie urodziła , druga urodziła dwóch wczesniaków 29 i 30 tc sama nie była wczesniakaiem. Myślę ze na to składa sie wiele czynników i nie można generalizować. Ja miała ciaze bez komplikacji i tu siup - odzszły mi wody i za dwa dni urodziłam - naturalnie. Mogę się tylko domyślać bo lekarze nie wiedzą czemu miałam jakąś infekcję i to już w szpitalu ale co spowodowało odejscie wód??? Ja sama tylko gorzej znosiłam tę ciaze od poprzedniej ( 5 lat temu) pozdr 9

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Yenne, no wlaśnie ja mam wrażenie, ze to już teraz tez są emocje, bo np. ciasteczka gryzie ( wreszcie ). Ciesze się, że się odezwałaś. Ponieważ jesteś pierwszą mamą, która ma realne doświadczenie w tej kwestii - niestety to bardzo rzadka pomimo wszystko "przypadłość", tobardzo chcętnie pogadałabym telefonicznie. Czy możesz wysłać mi sms ze swoim nr telefonu, to oddzwonię. Mój telefon - 512 07 47 47. Będę bardzo wdzięczna, bo mam wrażenie, ze naszemu logopedzie brakuje już pomysłów nie wspominając o mnie i może mi coś podrzucisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yenne
Najważniejsze nie zmuszać...na siłę niczego nie osiągniesz..na początek proponowałabym zasięgnąć porady u innego neurologopedy..pójść z małym do psychologa..opisać problem najlepiej żeby poobserwował synka jak się zachowuje przy stole jak reaguje na jedzenie. To psycholog powinien stwierdzić czy rzeczywiście problem ma podłoże emocjonalne czy nie. Ja miałam to szczęście że wszyscy specjalisci byli na miejscu w przedszkolu...dziecko zostało poddane kilku tygodniowej obserwacji po czym ustalono wspólny plan postępowania zarówno neurologopedy jak i psychologa. U niej bardzo wyraznie widać było że ma lek przed jedzeniem ..(kojazyło się jej z wymiotami czyli zle...myślę ze za wcześnie starałam sie wprowadzic stały pokarm mała nie była na to gotowa ani emocjonalnie ani fizycznie stąd te wymioty) przez co zablokowała sie na nie to w konsekwencji nie pozwoliło później rozwinąc nawyku gryzienia i zucia pokarmu. Jak w przypadku kazdej fobii było jasne ze musimy sie uzbroić w cierpliwość..U nas schemat działania był stały . Po pierwsze...powoli zachecamy do spróbowania danej rzeczy pozbywając sie jednocześnie nawyku prowokowania wymiotów na widok tej rzeczy.. kiedy to juz osiągamy wchodzi nauka gryzienia i przeżuwania.....Na początku na tej jednej rzeczy później dołączamy kolejną i kolejną. Emila też zaczeła od herbatników przekonanie jej trwalo trochę jednak jak pisałam nie naciskano na nią...sama zdecydowała kiedy spróbuje...najlepiej zeby zacząć od czegos co szybko się rozpuszcza w buzi i nie wynaga zbyt duzego wysiłku w rozdrobnieniu...jeśli Bartek zasmakował w herbatnikach to ok ....niech próbuje narazie na tym. Najleprze sa biszkopty one szybko pod wpływem śliny rozmiekają. Kiedy Emila zaakceptowała herbatniki wprowadziliśmy kolejny smakołyk ...banany. I od początku przekonanie jej żeby wzieła do buzi a potem pogryzła trwało trochę...mała jadła wcześniej banany ale rozdrobnione a nie w kawałku....kiedy i banana zaakceptowała przeszliśmy do większych kawałków ziemniaczków i marchewki w zupie i znowu wszystko od nowa :)...w zasadzie przez pierwszy rok w przedszkolu jadła jesli chodzi o obied tylko zupę. Ważne było to że w momencie kiedy PRZEKONAŁA się do danej rzeczy wcześniej ,,gryzła ją,, i połykała bez problemu...nie było zmiłuj:)...Emila próbowała czasami nami manulować...niby próbowała wymusic wymioty lub płakać mówiła ze nie chce..... nie wolno było jej ulegać!! musiała przeżuć i połknąć nawet przez łzy:) Inaczej byłby to krok w tył.......Dopiero w drugim roku w przeszkolu zaczeło sie przekonywanie do drugiego dania, pieczywa na sniadanie owoców paluszków itp na podwieczorek .....i tak samo kazdy nowy smak czy potrawa to kilka tygodni prób zanim zdecydowała sie spróbować wziąść cały kawałek i go pogryść....Z samym zuciem też były problemy ...nie miała tego nawyku więc trzeba było go wypracować..długi czas gryzła tylko siekaczami..nie umiała przełozyc i przytrzymać jedzenia językiem na przedtrzonowcach...a ponieważ jest uparta to i tu trzeba było sporo starań i czasu aby przekonać ja zeby spróbowała i po mału po mału coraz lepiej jej wychodzi.....w tej chwili je normalnie..odruch wymiotny zniknął...jedzenie nawet sprawia jej przyjemność :).....myślę ze duże znaczenie ma wiek ..jest starsza dojrzalsza ..da sobie pewne rzeczy wytłumaczyć i potrafi je zrozumieć....teraz gdy widzę jak zjada obiad i mówi pyszne:) czy kanapkę (do 4 roku nie znała smaku pieczywa bo do kanapek było najtrudniej ja namówić).....to jakbym wygrała milion dolarów:).......w razie pytań podaje numer gg 1037463....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkie mamusie wcześniaków. Ja urodziłam swoją córeczkę w 29 tyg miała 45 cm i wagę 1200 g. Dziś ma 2 latka i 7 miesięcy i niczym nie odróżnia się od swoich rówieśników (jedyne co to dopiero niedwano zaczęła więcej mówić , ale lekarz powiedział, że wszystko jest dobrze). Karolinka jest wesołą, kochaną i mądrą dziewczynką, a gdy ktoś ją spotka to nie może uwierzyć, że urodziła się taka malutka. Urodziłam przedwcześnie gdyż miałam zatrucie ciążowe i życie nas obu było zagrożone. Karolcia spędziła w inkubatorze 3 tyg a do domu zabrałam ją po 1,5 miesiącu. Przez cały ten czas ściągałam pokarm, żebym mogła ją karmić. A jaka byłam szczęśliwa, gdy pierwszy raz przystawiłam ją do piersi a ona tak jadła jakby miało jej zabraknąć mleka. Dodam że zaczęłam ją karmić od 4 tyg (byłam z nią cały czas w szpitalu i czekaliśmy aż przekroczy wagę 2 kg, żebysmy mogli ją zabrać do domu). Na moim mleczku szybko przybierała i samą piersią karmiłam ją do 6 m-ca a potem zaczęłam wprowadzać powoli nowe produkty. Na piersi była do roku a potem na zwykłym mleku. Na szczęście nie miałam problemów z dokarmianiem bo zjadała wszystko i nie miała żadnego uczulenia. Oczywiście nie obyło się bez kontroli u lekarzy okulisty, kardiologa, neonatologa. Do tego rechabilitacja metodą Voity (codziennie po 3-4 razy sama z nią ćwiczyłam) i wizyty co dwa tyg u rechabilitantki. Ale wszystko jest teraz dobrze :) Jeżeli macie jakieś problemy to chętnie podzielę się z Wami swoimi doświadczeniami Pozdrawiam gorąco wszystkie mamy wcześniaków

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wkwestii wprowadzania nowych pokarmów. Moje Maluchy były najpierw na pozajelitowym, następnie na modyfikowanym (początkowo Belilon Pepti, następnie na Bebilonie normalnym). Dostałam zalecenie wprowadzania nowych pokarmów od 4 -go m-ca. Na początek mrchewka, następnie pieczone jabłko, potem surowe skrobane. Dzieci przyjmowały wsio jak leci. Ale przy wprowadzaniu żółtka i mięska pojawiały mi się kilkudniowe wysypki, które mojały bezpowrotnie. Tak było jeszcze kilkakrotnie przy nowościach. W mojej poradni patologii dowiedziałam się, że tak bywa, ale nie oznacza to jeszcze alergii, po prostu ponoć taka wysypka to od wątroby, która "dostając" coś cięższego do strawienia tak właśnie reaguje, ale to mija i nie należy się tym stresować. Jajka zaczęły się u mnie właściwie przy wprowadzaniu pokarmów grubszych niż papka. Rzyganko przy każdym kęsie, po kilku tygodniach Dzieci się przyzwyczaiły, i już nie zwracały. W kwestii mama wcześniaczka rodzi wcześniaka: Otóż: moja Bratowa jest wcześniakiem z 26 tc. Ledwie uszła z życiem. Dziś jest Mamą 6-cio i prawie 3 latków. Pierwszy urodził się kilka dni po terminie, drugi w terminie. Także chyba to nie reguła. U mnie przyczyny porodu przedwczesnego do końca nie znane. Infekcja była - ale CRP nieznacznie podwyższone. Histopatologia łożyska również nic nie wykazała. Jedyny powód w jakim upatrują Specjaliści tegoż stanu rzeczy to..........moja bardzo drobna budowa ciała. Za mała macica...........ja za mała na dosyć duże Dzieci jak na bliźnięta. Sama urodziłam się zaledwie niecałe 2 tygodnie przed terminem - także jako już donoszony noworodek. W Rodzinie z pierwszej linii wcześniaków brak......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A teraz chciałabym napisać coś na rozluźnienie dla Mam ze zmartwieniami.................mam nadzieję, że troszkę choć się pośmiejecie. Otóż mój Synek - ten po masakrycznych przejściach po porodzie - dziś 3-latek - miał osotanio zabawę noworoczną w przedszkolu. Oczywiście obowiązkowo przebrany za Spidermana............."dancor" pełną gębą, zatańczył z Panieneczką z grupy. Opowiadając mi o tym nagle palnął: "ciałem tańcić s Klaudiom, posiedłem i - prosie do tańcia" Zdębiałam normalnie! a jednocześnie napuchłam cała z dumy jakiego mam Gentelmena w domu! Panie w przedszkolu są w euforii i żartują, że zazdroszczą Klaudii, że to Ją a nie Je Kacpuś zaprosił uroczo do tańca:D Heh.............Kochany Książę Mamusiny! Zuzia natomiast w fazie permamentnego focha...........choć i tulisia się z Niej ostatnio zrobiła-jak nigdy! Moja Królewna znów chora - tym razem cholerna krtań, nie lubię, bo to cholerstwo lubi przyduszać, a Zuzia niechętna do wziewów, więc się przydusza, ja Ją atakuję Berodualem,a Ona mi okoniem staje, w skutek czego trza siłowo sprawę rozwiązać i Mała dusi się jeszcze badziej pzez płacz..................po godzinie od podania specyfik działa, ale pzez tę godzinę to dla mojego serca katorga.......... Kacpuś po okresie łapania wszystkiego - już 6-ty tydzień bez przerwy do przedszkola śmiga. Wczoraj kontrolnie osłuchany i obejrzany przez Pediatrę dostał nadal zielone światło. Może moja Zuzia też za kilka tygodni "okrzepnie" w kwestii "łapię wszystko co dostępne wokól mnie ze świństw?" Oby............ 24.01 Jasełka w przedszkolu. Mały dostał olę główną - Św. Józefa:) Ciekawe czy nie spanikuje przed widownią:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze tak na marginesie. Od ukończenia przez Maluchy roczku gotuję i karmię Je wedle ponoć (przekonuję się tak na sobie jak i na Dzieciach, że zdecydowanie) zdrowej, zbilansowanej kuchni. Zuzia ma leniwe jelitka, więc i częste zaparcia. Przy gotowaniu Im wedle kuchni tradycyjnej musiałam posiłkowac się u Małej czopkami glicerynowymi. Od czasu gdy gotuję wedle zasad ww. kuchni, Maluśka robi fajne kupki. Teraz od czasu gdy poszła do przedszkola znów powrócił temat zaparć. Zaczęłam więc na kolację i przekąski (ciasta głównie) pichcić wedle ww. zasad..............jak Mała w ciągu dnia nie zje czegoś mojego to mamy 4,5 dni bez kupki. A jak już ją w końcu w bólach zrobi to jest zbita i wielka. Niestety czasem bywa że Zuza nie ma ochoty ani na mój podwieczorek ani też kolacji jeść nie chce:( W każdym razie piszę to ponieważ sama podeszłam do tematu (forsowanego długo przez moją Mamę) sceptycznie, jednak dziś z perspektywy czasu widzę efekty jakie zdziałało to żywienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skarbeknasz
Witam WSZYSTKIE MAMUSIE WCZEŚNIACZKÓW, Nie zaglądałam tu długo, nie miałam siły, czekałam az bedzie lepiej. Miałam bardzo przykre zdarzenie w szpitalu ze strony pielęgniarek, zamknęłam sie w sobie żyłam tylko dla dzieci. Nie chcę tego pamiętac. TERAZ JEST INACZEJ. Od 8 stycznia mamy naszego SKARBEŃKA w domku, w 70 dobę zycia został wypisany. Jesteśmy bardzo szczęsliwi że trudne dni pobytu w szpitalu skonczyly się. Wreszcie jestesmy razem - rodzina w komplecie. Tak bardzo chciałam napisac Wam DROGIE MAMUSIE, ze w r e s z c i e jest w domku - i doczekałam się :)). JESTEM SZCZĘŚLIWA- ssie mleczko mamusi na żądanie, udało mi się utrzymac laktacje. Spi słodko w łóżeczku, lubi na brzuszku w dzień a w nocy śpi na pleckach z "komórką :)" (monitorem oddechu) przypiętą do pieluszki. Potrafi czasami leżąc na brzuszku przekręcic główke z lewej strony na prawa i odwrotnie. Pozdrawiam serdecznie WAS WSZYSTKIE :)***

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cieszę się razem z Tobą skarbeknasz, że masz już dzieciątko w domu. Wiem jak to jest liczyć dni do wyjścia i modlić się, żeby w międzyczasie nic nie wyskoczyło. Ja też utrzymałam pokarm, chociaż nie było łatwo. A teraz to już będziesz spokojniejsza jak masz dziecko przy sobie. A możesz napisać w którym tyg urodziłaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
SKARBEKNASZ bardzo sie cieszeeeeee.Prawie codziennie zagladalam tu zeby to przeczytac.Teraz pisz pisz i chwal sie do woli swoim dzidziulkiem..........Zycze wam duzo zdrowka i malemu apetytu zeby szybko rosl i doganial rowiesnikow.........Dziewczyny szybkie pozdrowionka dla wszystkich mamusiek i dzieciaczkow .Nastepnym razem posiedze dluzej a dzisiaj tylko wpadlam na chwilke do tego jestem przeziebiona i nie za ciekawie sie czuje......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kasiuleczeeek
MOJA CÓRA URODZIŁA SIE W 34/45 MIALA 50CM I 2KG

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej ja też mam wcześniaka, urodzony 35 i 5 tc :) ale 3600 i 56 cm :) niedługo kończy 6 miesięcy i zmagamy się z niedokrwistością (miał przetaczane krwinki ale nic nie pomogły)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość majciowamama
witajcie dzielne mamusie,przeczytałam wszystkie wpisy inie obyło sie bez łez gdyz w kazdymz waszych wpisów było cos znaszych przezyc.moja córcia przyszłana swiat w 29 tyg 1300 w uk wiem co czułyscie ja tez tylko bez wsparcia bliskich prócz dzieci i meza .wszystkie ciezkie chwile zostana kiedys tylko wspomnieniembo bedzie dobrze musi byc tak sobie mówiłam bo musiałam .dzis majcia ma 10mies choc jest niejadkiem i jest mautka własnie raczkuje , wszystko odbyło sie bez rehabilitacjii wizyt u specjalistów tutaj sie tego nie praktykuje a wizyta u pediatry tylko raz na3 mies i niczym sie nie rózni od zwykłej wizyty zadnych badan .kochane jestesmy bardzo silne głowy do góry a bedzie nasza intuicja i miłosc czynia cuda dzieci toczuja.przepraszam za haus w pisaniu ale mała nie daje popisac pozdrawiam was wszystkie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama oliwki
ja urodzilam w 36 tygodnu ciazy mojo niuskewarzyla 2400 ma teraz 22 miesiace gdy byla mala przeszlysmy pieklo najpierw byl problem z zalatwianiem sie ciagly placz......nie dawalam rady lekarze ciuagle nowe kropelki wypisywali i nic zero poprawy az w koncu w aptece bardzo madra farmaceutka polecila mi jakies krople nie pamietam jak sie nazywaly cene za to bardzo dobrze pamietam 130 cos zl za takom tycom buteleczke oczywiscie kupilam je i do dzis dnia moj skarbus nie ma problemow z brzuszkiem potem zaczela znowu plakac po nocach darla sie w nieboglosy ciagle lekarze i lekarze i nic dziecku niby nie bylo dopuki nie zasugerowalam ze moze miec astme oskrzelowa genetycznie po mnie i oczywiscie pani doktor dopiero sprawdzila to dziecko ledwo co ruszalo mostkiem taki miala przykurcz oskrzeli dostala zastrzyk i inchalacje ktore robimy do tej pory narazie jest w pozadku czsem musi zastrzyk dostac na rozkurcz oskrzeli i do tego alergia poprostu porazka byla calusienka w uczuleniu biegalam prywatnie po alergologach i wszyscy to samo wypisywali az w koncu trafilam na pana ktory za pierwszym strzalem dobral genialne leki i pomalu sie kurujemu uczulenie wystepuje coroz zadziej mam nadziejeze bedzie dobrze........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama oliwki
co do problemow z lykaniem to sa deserki z ryzem moja niuska na tym uczyla sie gryzc jedzenie potem kawalki owocow do tego i wsowa wszystko czasem ma focha na mieso a wlacciwie to czasem nie ma na nie focha makaron do zupy ja klade na desce garstke tak aby bylo je wugodnie kroic i kroje na cieniutkie kawalki teraz nawieksze ale wczesniej na takie tyciunie i juz je wszystko i gryzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 30/31 tydzień
11 lat temu w 30/31 tygodniu urodziłam wcześniaka, synuś ważył 1490g i miał 45 cm. Karmiony był strzykawką, kilka kropel na języczku. 2 miesiące w szpitalu, w 3 dobie życia wylew, zapaś w 3 tygodniu, 3 nakłucia lędźwiowe, zapalenie płuc, opon mózgowych, anemia.... rozpoznane MPD czterokończynowe porażenie, autyzm, asfiksja... zanim dojdę do z to zaśniecie... Rokowania... zero chodzenia- wózek... niesprawność ruchowa, możliwość niewidzenia, niesłyszenia, upośledzenia umysłowego etc... Stan na dziś.... Autyzm wykluczony, dziecko przez pobyt w szpitalu nauczone było ze dotyk to ból (zastrzyki, kroplówki,badania) Anemia? Co jakiś czas trzeba zrobić badania, skłonność do anemii zostaje. Fizycznie? Kuleje, ale chodzi, pisze niewyraźnie, rysunki mało czytelne, ale chodzi, ubiera się sam, myje, bawi... Psychika? Cudna, chociaż bywa nerwowy i niecierpliwy, krzyczy na mnie o ćwiczenia, o lekcje, ale rozumie, widzi, świetnie czyta. Czy boję się przyszłości? BARDZO, ale kto się jej nie boi mając nawet zdrowe dziecko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pani Wiesława
Stalin zrywa stosunki z Polską i forsuje konfrontację. Wybiera jako pozór zbrodnię katyńską. Alianci rzucają niepotrzebnego już sojusznika głodnym wilkom. Sikorski traci rację bytu i życie. Zachowanie sojuszu z ZSRR było koniecznością, Anglia i USA walczyły o życie, musiały się podlizywać. Wiadomości z frontu były zdecydowanie pomyślne, nie tylko Niemcy dostali w skórę, ale skończyła się też ofensywa Japończyków, przeszli oni do upartej obrony. Najgorsza wiadomość to śmierć gen. Sikorskiego. Prasa niemiecka rozpisywała się na ten temat wyjątkowo obszernie, poświęcając bez porównania więcej miejsca niż angielska lub amerykańska. Może, za wyjątkiem polskich gadzinówek, żadna prasa na świecie nie poświęciła temu zdarzeniu tyle miejsca. To dlatego, że propaganda niemiecka starała się przedstawić ten wypadek jako morderstwo polityczne. Typowy przykład angielskiej perfidii, podstępny i haniebny. Jeżeli chodzi o część adresowaną do Polaków, ta kampania propagandowa nie zrobiła na nich żadnego wrażenia. Polska opinia publiczna była już tak silnie uprzedzona, że żadna propaganda niemiecka nie docierała, nawet w takich wypadkach, gdy fakty nie były przedstawione fałszywie. Zakładano z góry, że wszystko co podają Niemcy jest tak kłamliwe, że nawet nie zasługuje na krytykę, najwyżej politowanie. A przecież nie zawsze i nie w stu procentach wszystko było kłamstwem. Niemcy nie unikali prawdy, jeżeli ta prawda akurat im odpowiadała. Jednak ich tuba propagandowa do tego stopnia utraciła wiarygodność, że właściwie tracili pieniądze na darmo, bo każde słowo budziło od razu sprzeciw i niewiarę. W ten sposób, wśród bzdurnych fałszów, marnowały się także informacje pierwszej wagi. Na przykład, gdy jeszcze działali w ścisłej współpracy i w porozumieniu z ZSRR, wychwalali pod niebo swych sojuszników, pisali o nich same opinie pozytywne. Kiedy później, po podstępnej napaści na sprzymierzeńca, opisywali szczegółowo okropności totalitarnego systemu radzieckiego. To były przeważnie wiadomości kompetentne i można powiedzieć, fachowe. Po prostu dlatego, że sami tak robili, dobrze znali temat, mieli doświadczenie. Mimo różnych ideologii, różnego podejścia teoretycznego, praktyczny mechanizm działania był podobny. Ewolucja tych ustrojów przebiegała równolegle i miała zadziwiająco dużo cech wspólnych. Albo to nie była całkiem niezależna ewolucja, miała miejsce wymiana genów. Trzeba by zastanowić się, która z podobnych cech i rozwiązań została przejęta albo zapożyczona od kogo. Wiele konkretnych informacji o okropnościach systemu radzieckiego Niemcy przedstawili tak trafnie dlatego, że sami mieli znakomitych fachowców od tych spraw. Nie musieli posługiwać się fantazją, jak wielu pisarzy z innych krajów, w tym z zachodniej Europy i USA, którzy często wprost ośmieszali się wymysłami absurdalnymi, o sprawach, o których nie mieli pojęcia. Na przykład, kiedy Niemcy przedstawiali okropności obozów i więzień radzieckich, a w tym także i sprawę Katynia, wiedzieli bardzo dobrze, jak się to robi, chociaż szczegóły rozwiązań technicznych mogły nieco się różnić. Także i w wypadku katastrof lotniczych zaufanych i wielce zasłużonych osób mieli doświadczenie. Przecież jeszcze na początku 1942 r. w podobnej katastrofie zginął Fryderyk Todt. Zaraz potem, jak, można powiedzieć, cudem i za uszy wyciągnął armię niemiecką z beznadziejnego położenia w głęboko zamrożonym szambie, w jakim znalazła się ona w wyniku kompromitujących zaniedbań w zimie 1941/42 r. Czasem lepiej być dłużnikiem, niż wierzycielem. Człowieka, któremu zbyt dużo się zawdzięcza, często likwiduje się po cichu, aby nie stracić twarzy i oszczędzić sobie zaambarasowania. Przeciwnie, dłużnika, zwłaszcza dużego, lepiej podtrzymać we własnym interesie. Świat nie jest pięknym, ani sprawiedliwym miejscem. Trzeba na nim uważać, a nie kierować się dziecinnymi iluzjami. Wiadomo, że dyktator nie toleruje koło siebie nikogo, kto poprawił jego błędy, tym bardziej, jak uratował go od zguby. Sprawę Katynia nagłośniła niemiecka propaganda już prawie rok temu. W tym wypadku przedstawiła prawdziwe fakty, ale i tak nikt z Polaków w to nie wierzył. Wystarczył sam fakt, że sprawa została odkryta przez Niemców, aby automatycznie oczyścić z podejrzeń ZSRR. Stopniowo jednak, obiektywna prawda zaczęła przebijać się przez uprzedzenia. Zbrodnia miała wyjątkowo obrzydliwy charakter: z wziętych do niewoli oficerów wymordowano praktycznie wszystkich. Później okazało się, że nie przeżyło także prawie 90% zwykłych żołnierzy, chociaż to już stało się nie w Katyniu. Nawet Niemcy nie postępowali w ten sposób, aż do napaści na ZSRR. W końcu Polski Rząd Emigracyjny nie mógł już dłużej zachować milczenia, choćby dlatego, że coraz większa ilość Polaków zaczęła zachowywać się nieodpowiedzialnie, narażając w imię grobów zamordowanych (w tym czasie znaleziono ich dopiero tysiące, wyłącznie oficerów) następne setki tysięcy. Właściwie Sikorski zwrócił się do Stalina z bardzo wstrzemięźliwą propozycją przeprowadzenia wspólnego dochodzenia, albo powierzenie takiego dochodzenia komitetowi ludzi neutralnych i niezależnych, o uznanym autorytecie i opinii. Bez żadnej wątpliwości, chodziło o stworzenie jakichkolwiek pozorów, które pozwoliłyby na dalsze ignorowanie kłopotliwych faktów. Sikorski zachowywał się dyplomatycznie, może nawet przesadnie ostrożnie i był gotów przyjąć za dobrą monetę jakiekolwiek wyjaśnienie, które Stalin zechciałby złożyć. Ale Stalin nie miał takiego zamiaru. Od chwili, gdy sytuacja na frontach się poprawiła, zdecydowany był na zerwanie umów, które pod wpływem dyplomacji angielskiej zawarł z Polską w okresie, gdy sytuacja ZSRR była krytyczna. Nie odpowiadając merytorycznie wsiadł na wysokiego konia i traktując notę jako wysoce obraźliwą, zerwał stosunki dyplomatyczne z Rządem Polskim. To mniej więcej tak, jakby zbrodniarz nie poprzestając na zamordowaniu ofiar, jeszcze oskarżył ich bliskich o oszczerstwo i zażądał odszkodowania, w tym wypadku całej Polski. Opinia wolnego świata zaaprobowała to równie łatwo, jak przedtem Holokaust. Oczywiście, gdyby nie sprawa Katynia, to Stalin znalazłby inny pozór, tak czy owak zdecydowany był zerwać umowy i zagarnąć Polskę. Miał wolną drogę, sojusznicy Polaków nie mieli zamiaru mu przeszkadzać. Trzeba patrzeć na sprawy realistycznie. To nie jest tak, jak uważają niektórzy Polacy: że zostali wykorzystani, pchnięci do walki z Niemcami, żeby upuścić trochę krwi Wehrmachtowi, a zwłaszcza zyskać na czasie, inaczej to uderzenie spadłoby już w 1939 r. na Francję i Anglię. Polska była bezcennym sprzymierzeńcem, gdy zajęła Hitlerowi krytyczny rok 1939, potem liczyła się jeszcze jako jedyny konkretny sojusznik w roku 1940, gdy polscy lotnicy, tylko około 10% w stosunku do brytyjskich, w krytycznych dniach bitwy powietrznej zyskiwali do 20% zestrzeleń samolotów niemieckich, a polskie wojsko, choć nieliczne, przydało się, żeby zapełnić dziury w obronie wybrzeży u boku też nielicznych wojsk brytyjskich. Następnie jednak, chociaż przez cały czas wojny kilkaset tysięcy Polaków biło się, i to dobrze, wszędzie tam, gdzie walczyli sojusznicy brytyjscy, proporcja Polaków w stosunku do zaangażowanych sił stawała się coraz mniejsza. Polska miała coraz mniej do zaofiarowania, zeszła do roli kłopotliwego wierzyciela, który włożył wszystko co miał we wspólne przedsięwzięcie, a którego korzystniej teraz nie spłacać. Więc po wygranej wojnie, rzucono go wilkom. Jednak Polacy upraszczają sprawę mówiąc, że najpierw zapłacili nieprawdopodobną ilością ofiar za wygranie wojny, a potem po raz drugi za pokój. To prawda, ale nie cała, a tylko jej część. W rzeczywistości, Wielka Brytania nie była w stanie dotrzymać zobowiązań. Trzeba uwzględnić fakt, że w drugiej wojnie światowej ustroje totalitarne, łącznie, miały przewagę militarną nad demokracjami. W wypadku trwałego współdziałania Niemiec i ZSRR, nie mówiąc już o Japonii, cała reszta wolnego świata nie byłaby w stanie pokonać takiego bloku. Przecież w roku 1940. rząd USA liczył się poważnie z zajęciem Anglii i chciał przejąć choć flotę brytyjską, aby zorganizować obronę kontynentu amerykańskiego. Wielka Brytania, a w następnie i USA były jeszcze długo w krytycznej sytuacji. Jak wiadomo, w 1941 i jeszcze w 1942 r. Stalin gotów był do zawarcia pokoju na warunkach zapewniających hegemonię Niemiec, byle zachować chociaż część ZSRR pod swoją władzą. Ribbentrop był przez cały czas zwolennikiem takiego pokoju, a po 1942r w ogóle jakiegokolwiek pokoju. Oceniając politykę ZSRR jako czysto (czy raczej brudno) utylitarną, zapewniał słusznie, że Stalin nie będzie miał absolutnie żadnych skrupułów. Na szczęście, z tą koncepcją nie zgodził się Hitler. Dlatego dla Wielkiej Brytanii i USA najważniejszym celem było trwałe wyeliminowanie przynajmniej jednej z tych przeważających sił, która stwarzała największe bezpośrednie zagrożenie. Zakładały, że potem zdołają obronić się przed drugą. A więc zachowanie sojuszu z ZSRR było życiową koniecznością, wszystko inne, w tym również Polska, miało drugorzędne znaczenie. Wielka Brytania i USA po prostu walczyły o życie i miały szansę tylko dzięki temu szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, że agresorzy pobili się między sobą. Lecz nawet teraz ewentualna zmiana sojuszy mogłaby okazać się zgubna. Natomiast Polska od razu na samym początku włożyła do wspólnej kasy wszystko co miała, za cenę niewyobrażalnie wielkich strat, około 20% ludności (największych ze wszystkich uczestników wojny) kupiła dla aliantów cały rok 1939 i teraz jej udział się zmniejszał. Pozostało tylko te kilkaset tysięcy walczących wciąż ludzi, coraz mniejszy ułamek w porównaniu do zaangażowanych sił. Winston S. Churchill był na pewno głównym architektem zwycięstwa i człowiekiem wielkiego formatu, a na dodatek, cokolwiek się mówi, dość przyzwoitym, jak na polityka. Jeżeli zdradził sojusznika polskiego, postąpił nieuczciwie, to tylko dlatego, że działał w stanie wyższej konieczności. Na pierwszym miejscu postawił interes swego kraju i już to samo jest mocnym argumentem, a nie można zapominać, że dziwnym przypadkiem, ten interes był wtedy zgodny z interesem ludzkości. Zdawał sobie sprawę zarówno z głębokiej niemoralności koniecznych rozwiązań praktycznych, jak i z tego, że na razie nie ma wyboru. W. Brytania musiała podlizywać się ZSRR i to coraz bardziej, gdyż znaczenie tego potwora stale rosło. Także w przyszłości Churchill nie zdołał przeforsować swego zdania - chociaż trzeba przyznać, przynajmniej usiłował. Lecz Franklin D. Roosevelt miał inny obraz pokoju i w ogóle polityki. To też wielki człowiek, ale bez wątpienia, gdyby urodził się w innym środowisku i wybrał inny zawód, mógłby z powodzeniem zostać doskonałym "capo di tutti capi" albo wybitnym szefem potężnego gangu. Nie dotyczy to poziomu moralnego, być może bez zarzutu, a tylko potencjału mózgowego. W konkretnym wypadku Roosevelt starał się skumplować ze Stalinem, wystawiając Churchilla na frajera. Trzymanie sztamy z tym pierwszym przeciw drugiemu, to była celowa rozgrywka na pokaz. Churchill może był o tym uprzedzony. jeżeli nie, to musiał się z tym pogodzić. Nie wiadomo, jak się z tym czuł, zapewne fatalnie, nawet, jeżeli to było z góry ukartowane. We wszystkich sprawach, które uważał za najważniejsze, Roosevelt przeprowadził swoje plany, poklepując Stalina po ramieniu, a podśmiewając się z Churchilla, wprost robiąc z niego durnia. To była przemyślana taktyka, która miała podbudować psychologicznie zbliżenie. Ale Stalin zyskał nadspodziewanie dużo, więcej, niż pierwotnie uważał za możliwe. Zapewne w przyszłości Roosevelt zdołałby Stalina wykołować, gdyby dożył. Często jednak tymczasowe rozwiązania okazują się trwałe, a świetne plany pozostają niezrealizowane. Odnośnie Polski Churchill po prostu nie mógł nic więcej zrobić, chociaż próbował, trzeba przyznać, starał się na miarę swoich sił. Ale nawet gdy odwołał się do honoru Anglii, Roosevelt i Stalin w pełnej komitywie radzili mu, żeby nie uciekał się do takich niepoważnych argumentów w poważnej rozmowie. Roosevelt negocjował ze Stalinem, wzorując się ściśle na metodach szefów najpotężniejszych gangów, z Churchilla robił „balona”, demonstracyjnie pomniejszał go i nawet ośmieszał. W sprawie Polski, Roosevelt nie miał żadnych zobowiązań, a USA jak dotąd spory kredyt na plus. Istotną częścią długodystansowego planu Roosevelta było podłożenie Stalinowi miny polskiej. Rosjanie już uprzednio połykali Polskę, ale nigdy nie mogli jej strawić, mieli z tego powodu same kłopoty. Roosevelt zakładał, że Stalinowi trochę niestrawności dobrze zrobi, zajęty swoją działką, będzie miał mniej czasu i możliwości do dalszej ekspansji. Fakt, że choć nie za Stalina, po długim odstępie czasu te przewidywania okazały się zadziwiająco trafne, polskie drożdże miały udział w fermentacji i rozpadzie ZSRR. Wracając do śmierci Sikorskiego, ta sprawa nie została wyjaśniona do dziś. Wielu poważnych historyków, w tym również niemieckich, lecz nie hitlerowskich (bez uprzedzeń, mowa o zupełnie innych ludziach i na wybitnym poziomie) zdecydowanie twierdzi, że katastrofa ta została zorganizowana przez tajne służby brytyjskie. Wiadomo też, że tak samo sądził De Gaulle, który za nic nie chciał skorzystać z angielskiego samolotu i do Francji wrócił wtłoczony do francuskiego myśliwca, jednoosobowego i ciasnego, w pełnej tajemnicy. Nie pozwolił uprzedzić ani angielskiej obrony przeciwlotniczej ani kontroli powietrznej, ryzykując zestrzelenie niezidentyfikowanego obiektu (podobno z komentarzem, że gdyby, on i samolot, został zidentyfikowany, ryzyko by się zwiększyło). Trudno obecnie roztrząsać tą sprawę, gdyż nadal brak informacji, ale z drugiej strony właśnie ukrywanie wszelkich danych z rutynowego śledztwa i dalsza odmowa udostępnienia archiwów nawet dla ludzi nauki stwarza niezdrową atmosferę, mnoży podejrzenia i musi nasuwać różne skojarzenia. Konkretnie, że podobnie jak w sprawie Katynia niemiecka propaganda czasem jednak posługiwała się także i prawdą. Generał Władysław Sikorski był wybitnym przywódcą antyfaszystowskim, znanym na całym świecie, jego imię stało się popularne. Po kapitulacji Francji, to on osobiście zawarł porozumienie z Churchillem, obaj mówili nawet o osobistej przyjaźni, choć trudno interpretować, czy i jakie znaczenie ma przyjaźń dla polityka. Żaden inny członek Polskiego Rządu Emigracyjnego nie miał nawet w przybliżeniu podobnego autorytetu, ani znaczenia w światowej opinii publicznej. Poza tym, tylko Sikorski mógł ze skutkiem osobiście bronić porozumienia, kiedy zostało złamane. Jedno jest pewne, gdyby żył Sikorski, nie dałoby się tak potraktować Polski. Pociągnęłoby to za sobą poważne konsekwencje w opinii publicznej, mogłoby dojść do skandalu. Inni Polacy, w większości ludzie nowi albo z tzw. drugiego garnituru nie mieli takiego znaczenia, ich głos nie miał takiej wagi. Może więc wyeliminowanie Sikorskiego z punktu widzenia brytyjskiej racji stanu stało się smutną koniecznością. Nie można wysuwać żadnych ostatecznych twierdzeń, ale jeżeli tak właśnie się stało, to zapewne Churchill musiałby zadecydować o tym osobiście, bez wątpienia niechętnie i z oporami. Mąż stanu musi czasem podjąć trudną decyzję, nawet poświęcić człowieka lub ludzi, których osobiście ceni, dla dobra kraju. Autor ma nadzieję, że te wątpliwości wyjaśnią się kiedyś w inny sposób. Ale nawet jeżeli tak się nie stanie, nie zmieni to jego stosunku do Churchilla. Podobnie jak wszyscy, którzy przeżyli drugą wojnę światową, będzie nadal podziwiał i cenił Churchilla, nawet jeżeli ten musiał podjąć tragiczną decyzję, w swoim pojęciu dla dobra swego kraju. Por: http//andrzej-anonimus.com/pl/tom2/rozdzial10.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć tu mama 9 latka urodzonego w 34 tygodniu z wagą 2750 i 47 cm synek mój Patryk miał w związku z wcześniactwem wiele problemów z przemianami metabolicznymi okazało się że rozmięka mu kość potyliczna spowodowane było to jego uczuleniem na witaminę d mieliśmy dużo szcześcia że trafiliśmy na super neurologa dziecięcego która w porę to stwierdziła i skierowała do poradni przemian metabolicznych PCZD w Międzylesiu alergia to nasz chleb poeszedni8 ale jest lepiej wyrasta bo wcześniej 5-6 antybiotyków w okresie jesienno zimowym Panryk urodził się z hipercalcemią wcześniaków tzn z dużym niedoborem wapnia z tego powodu po urodzeniu miał drgawki i wrodzonym zapaleniem płuc. Dzisiaj ma już 9 lat jest wspaniałym spokojnym facetem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość 1111
nie rozumiem po co PANI WIESŁAWA pisze takie rzeczy w temacie o wcześniaczkach ????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WITAM.....z powaznego forum zrobil sie tzw.smietnik.....multum reklam,kazdy co chce to wstawia .........Dziewczyny zglaszajcie do usuniecia takie posty.......chyba, ze nie zalezy wam na utrzymaniu tego forum.....Bylby bardziej powazny gdyby tez wypowiadaly sie osoby pod czarnym nikiem.Wczesniaki to bardzo powazny i pomocny temat ,szczegolnie dla mlodych niedoswiadczonych mam.....tyle ile zyciowych porad i z zycia wzietych doswiadczen......Nie psujcie tego topiku ........Widze ze wpisuja tu swoje posty mamy nowe.....ale raz i na tym koniec .......Moze list do moderatora kafeteri zeby zablokowal wejscie na reklamy ......zniechecajace zreszta.....Ktora powazna mama jest mojego zdania ........Utrzymamy ten topik ......czy nas wyjedza pomarancze i reklamy.......mi zalezy ,ale co ja moge sama........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×