Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość a to ciekawe

Chroniczna samotnosc .

Polecane posty

Gość a to ciekawe

Jeżeli samotność nie zostanie pokonana, narasta proces prowadzący do dezintegracji osobowości. Rosną społeczne bariery w postaci alienacji, wstydu, poczucia winy, braku zaufania. Niepowodzenie w próbach pokonania barier interpersonalnych powoduje wzmaganie się napięcia i trwałe podwyższenie poziomu lęku, co w konsekwencji prowadzi do coraz większej samotności. Uporczywość tego stanu może powodować samotność chroniczną. Trwałe poczucie osamotnienia wzmaga podatność na zaburzenia psychiczne i psychosomatyczne. Stan chronicznej samotności uruchamia mechanizmy obronne, mające na celu redukcję cierpienia, lęku i bólu. Należą do nich mechanizmy zaprzeczenia, tłumienia, wyparcia, a także rozmaite formy uzależnień, w tym także od zastępczych relacji z innymi (np. czerpanie wtórnych korzyści z choroby). Mechanizmy te pogłębiają samoalienację i wyobcowanie społeczne. Kiedy w miarę postępowania samotności mechanizmy obronne zaczynają zawodzić, wówczas samotny człowiek ucieka w świat nierzeczywisty, jak poprzez mechanizm tzw. fuzji złudzeń – zlanie w wyobraźni z konkretnymi osobami, żyjącymi realnie lub istniejącymi w fantazji. Czasem ucieczka od samotności może prowadzić w kierunku schizofrenicznej izolacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a to ciekawe
A tak sobie szukalismy w internecie z moim wyimaginowanym przyjacielem Karolem (nie mam przyjaciela kobiety bo cierpie na gynofobie , psycholog twierdzi ze to lekka odmiana:D ) , z wikipedii chyba o samotnosci , strasznie dlugi , moge podac jak sprawdze .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a to ciekawe
http://pl.wikipedia.org/wiki/Samotno%C5%9B%C4%87 Coraz lepiej : Istnieje szereg czynników psychologicznych, które zwiększają prawdopodobieństwo poczucia samotności. Takim czynnikiem jest niska samoocena, która powoduje unikanie kontaktów z innymi z obawy przed odrzuceniem, uruchamiając spiralę efektów – niska samoocena prowadzi do braku zaufania (do innych oraz do własnych możliwości), co wyzwala unikanie kontaktów społecznych, a to implikuje samotność, wynikiem której jest utrwalenie się niskiej samooceny. Czynnikiem sprzyjającym powstawaniu samotności jest słaby rozwój umiejętności komunikowania się. Osoby o niskim poziomie umiejętności interpersonalnych cechuje wycofanie społeczne oraz zahamowanie. Samotności sprzyja również obawa przed bliskością emocjonalną oraz unikanie społecznego ryzyka, które wiąże się z nawiązaniem więzi z drugą osobą, emocjonalny dystans i ograniczenie interakcji do sztucznych, nieraz sformalizowanych aktów komunikacji. Znaczenie mogą też mieć czynniki poznawcze, składające się na budowę obrazu siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a to ciekawe
Karolek znalazl kolejny artykul , na portalu WYSOKIE OBCASY ,(oczywiscie przypadkowo bo my nie wchodzimy na takie strony) : Chwila. Umiejętność twórczego przeżywania samotności jest powszechnie uważana za rzecz cenną, za coś, w czym warto się ćwiczyć. Ale sami rzadko decydujemy się na takie ćwiczenia. Chyba że mamy już wszystkiego dosyć i musimy dzień, dwa odpocząć. Boimy się samotności, bo stawia nas twarzą w twarz ze sobą. Bez ulubionych przebrań i grymasów. W dodatku pozbawia nas cudownej możliwości nieustannego krytykowania, poprawiania lub uwielbiania innych. Zdani na siebie przyglądamy się śladom, jakie życie, które wiedziemy, pozostawiło w naszej duszy i na naszych własnych obliczach. Na ogół nie jest to widok budujący. Na szczęście, gdy los sprawi, że jesteśmy chwilę sami, mamy stosy gazet do przeczytania. A jeśli tego zabraknie, to możemy bez końca śnić nasze ulubione sny na jawie. W gruncie rzeczy wiemy, że jeśli nie zatrzymamy się, choćby na chwilę, po to, aby uważnie spojrzeć w lustro, to trudno nam będzie określić naszą aktualną pozycję na oceanie życia i wytyczyć sensowny kurs na dalszą drogę. Mimo to unikamy samotności i ciszy jak ognia. Samotność dobrze znoszą ci, którzy znają siebie i doświadczają, choćby niewielkiej, satysfakcji z tego, jak toczy się ich życie. Oczywiście ci, którzy gorzej znoszą samotność, w istocie bardziej jej potrzebują. Samotność dla nikogo nie powinna być zbyt łatwa. Nie jesteśmy do niej stworzeni. Dlatego gdy wybieramy ją chętnie, to może znaczyć, że uciekamy przed trudem życia wśród ludzi. Wyrok. To samotność na długo. Z reguły pogardzana przez tych, których jest udziałem. W najlepszym wypadku budzi współczucie, częściej podejrzenia i niechęć, nigdy szacunek. Szczególnie, gdy dotyczy kobiet. Dlatego jeszcze trudniej na taką niewybraną samotność się zgodzić i odczuć jej dobre strony. Szamoczemy się w niej jak niewinnie skazany w więzieniu. Może nas tylko uratować wiara, że nic w naszym życiu nie zdarza się bez przyczyny, że nasza samotność jest lekcją do odrobienia, doświadczeniem, które z jakichś tajemniczych powodów jest nam potrzebne, aby ruszyć dalej. Więźniowi, nawet temu niewinnie skazanemu, pozwoli przetrwać w więzieniu tylko zgoda na to, że więzienie jest teraz jego życiem. Naszych losów nie możemy swobodnie wybierać jak potraw z karty dań. Czasami stoi przed nami danie, które bynajmniej nie budzi naszego entuzjazmu, ale żeby przeżyć, musimy z tego, co dają, wyciągnąć wszystko, co najlepsze i nawet nie myśleć o deserze w nagrodę. Wtedy lekcja zostaje odrobiona. Wybór. Tę łatwiej znieść. Tak jak łatwiej znieść leczniczą głodówkę niż prawdziwy głód. Choć sama decyzja o samotnym życiu może być trudna, szczególnie dla kobiet, bo nasza patriarchalna cywilizacja pozbawiła je atrybutów niezależności - z nazwiskiem włącznie, które jest przecież nazwiskiem ojca albo męża. Jeszcze sto pięćdziesiąt lat temu ojciec był właścicielem córki, a mąż właścicielem żony. Do dzisiaj tożsamość kobiety określa się poprzez związek, w jakim pozostaje z mężczyzną. Kobieta może być: albo córką ojca, albo żoną męża, albo rozwiedzioną z mężem, albo wdową po mężu. Nawet bycie samotną matką jest tożsamością nabytą dzięki dziecku i oczywiście jego ojcu. Podobnie dziewictwo wpisane jest w kontekst braku seksualnych doświadczeń z mężczyzną (czy można utracić dziewictwo z kobietą?). Dlatego świadomie wybrana samotność w wypadku kobiety jest decyzją odważną, wręcz brawurową i zasługującą na najwyższy szacunek. Decyzją mogącą przynieść szczególną satysfakcję. Na dowód przytoczę komentarz pewnej kobiety, która w wieku trzydziestu lat po kilkunastu latach użerania się z mężczyznami podjęła decyzję o celibacie: "Jaka to ulga móc nie należeć do żadnego mężczyzny i nie musieć myśleć więcej ani o tym, jak go zadowolić, ani o tym, jak go wykorzystać, ani o tym, jak go zatrzymać, ani o tym, jak go się pozbyć".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dkalallala
Ja jestem kompletnym zaprzeczeniem tych teorii. Nie mam nikogo, rodziny, znajomych, przyjaciół. Nie mam, bo niespecjalnie chcę. Niska samoocena? Moim problemem jest raczej zawyżona samoocena, a w każdym razie mogę z miejsca wyliczyć listę swoich zalet. "Rosną społeczne bariery w postaci alienacji, wstydu, poczucia winy, braku zaufania." Nic mi tam nie rośnie, w pracy w kontaktach codziennych wszyscy mnie lubią, wszędzie mam pozaprzyjaźniane osoby, w urzędzie, biurze, pracy. Moja praca polega na pracy z klientem - szkolenia. Ludzie mnie uwielbiają, rekomendują dalej, mam z tego niezłą kasę. Poczucie winy? Wstyd? Żyję jak chce. Tak, czasami jest mi smutno, ale po namyślę - nie, nie chcę wpuszczać ludzi do mojego życia. Kocham zwierzęta, naturę, sztukę, wiedzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dkalallala
"Podobnie dziewictwo wpisane jest w kontekst braku seksualnych doświadczeń z mężczyzną (czy można utracić dziewictwo z kobietą?)" A to już jest durny tekst. Wyszłoby na to, że 40-letnia lesbijska po iluś tam związkach (z kobietami) jest nadal dziewicą.:) Niezłe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a to ciekawe
Mi by bylo dobrze tylko ogranicza mnie gynofobia , to mi nie pozwala normalnie zyc , moim zdaniem kobiety nie powinny w ogole istniec , tak byloby najlepiej 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a to ciekawe
A nie jest ? - nie widzialem oczywiscie naocznie i jest znikome prawdopodobienstwo ze nie zobacze ale slyszalem ze kobiety sa inaczej zbudowane niz mezczyni wiec nie maja czym zdeflorowac (trudne slowo)podczas stosunku , alo mozna zrobic to inaczej ..... w sumie to nie mam o tym pojecia wiec nie bede wchodzil w takie szczegoly :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli ktoś jadłby każde swoje śniadanie z reklamami telewizyjnymi, a każdą kolację z amerykańskimi filmami emitowanymi przez polskie stacje telewizyjne to z pewnością miałby gotową odpowiedź: samotność jest zła. I oto chodzi — jakoś podświadomie bezosobowy „tłum" kierujący mediami i kreujący wszystkie dopuszczalne poglądy zabezpiecza się przed odpływem wartościowych jednostek z „głównego nurtu" poprzez oszpecanie samotności. Mamy dostatecznie dużo powodów, by wiedzieć, że tak istotnie jest — w byle jakim serialu, czy filmie ludzie samotni są albo nieszczęśliwi, albo „źli", albo „jacyś dziwni" (czyt.: również „źli"). „Każde osamotnienie jest przewinieniem — tak oto mawia trzoda". To trzeba nie oglądać seriali, a najlepiej w ogóle nie ruszać telewizji? To nie pomoże. Osoba wychowana w tej „kulturze", nawet jeśli nie zetknęła się z jej „arcydziełami" będzie jeszcze pełna jej wzorców. To przenika bardzo głęboko do życia. Fragment.. a tu całość. http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3980 :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kikikikiki maupa
Jeśli jakiś tekst jest cytowany z portalu 'racjonalista' to zapewne w nim prawda, sama prawda i tylko prawda (cudzysłów można postawić w dowolnym miejscu). :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kikikikiki maupa
... a życie to chaos :P .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciii....
Dobrze wiedzieć że na to też choruje ...:( mam wszystkie objawy tylko z niską samooceną jest trochę inaczej...niska samoocena dotyczy tylko wyglądu...ubrań fryzury ...do tego stopnia że boje się spotkać z kimś nowym...wręcz wstydzę...bo mam sadełko na brzuchu bo mam nie takie włosy a bo jestem nie opalona i wyglądam jak wypłosz...w sumie ...niskie poczucie wartości nie ma władzy jeśli spotykam się z ludźmi których widzę na co dzień...nikomu nie ufam,nikomu nie wierze i wszyscy chcą mnie skrzywdzić...no i mam tzn. zwiechy...czyli efekt podobny do tego gdy czytamy książkę...niby czytamy ...widzimy książkę itp. robimy co mamy robić ale tak jakby przez mgłę (takie niby podwójne widzenie i odczuwanie) np. obraz sytuacji. mogę robić kanapki i mieć cały czas kontakt z rzeczywistością a jednocześnie być w jakimś innym świecie i widzieć zmyślone sytuacje...ostatnio właśnie miałam tak że robiłam kanapki i wyobrażałam sobie sytuacje "co by było jakbym była w szpitalu psychiatrycznym?" małe potoki urwanych wydarzeń które miejsca nigdy nie miały i mieć raczej nie będą bo aż tak ze mną źle nie jest. jak to się kłócę z pielęgniarką że chce mieć komputer w pokoju bo mi się nudzi ...jak rozmawiam z jakąś psycholog.No i często gadam albo wygłupiam się do siebie.Chyba na prawdę coraz ze mną gorzej ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O to o mnie ja juz chyba jestem w tym ostatnim najgorszym stadium gdy wyobrażam sobie i wmawiam że zagadam wreszcie do osoby którai sie podoba i wmawiam ze napewno jest sama chociaz szanse na to są raczej zerowe, pisze przez neta z tą osobą ale straszne pierd...ły ogólniki a odpiawida ciągle 2-3 słowani i trzykropkiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×