Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość musicca

Nie wierze w milosc oraz sens zwiazkow. Kto tez tak ma?

Polecane posty

Gość cyniminis
Mnie się wydaje, że ja mam takie myśli jakie mam, ze względu na brak zaufania. U mnie jest tak, że im mniej staram się dla faceta, im mniej poświęcam mu czasu, uwagi, jakichś tam czułości, tym on bardziej o to zabiega. A gdy tylko staję się uczuciowa i zaczynam potrzebować jakichś miłych gestów, ciepłych słów, komplementów.. to tego nie dostaję. Nie chcę całe życie prosić się kogoś, żeby powiedział mi coś miłego, albo żeby mnie przytulił..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fantastka
..wiecie co dziewczyny..tak czytam tego wszystko i zastanawiam sie gdzie ja popelniam blad? moze dlatego ze chce w koncu prawdziwej milosci pomimo moich prawie 40 lat. Jestem w trakcie rozwodu..pol roku temu poznalam faceta..na poczatku wydal mi sie idealem..tez po przejsciach ..twierdzil ze kocha i chce byc ze mna..po 3 miesiacach zaczal rzadziej sie odzywac, dzwonic itd.dodam ze ja mieszkam w Anglii on w Polsce (czyli tzw zwiazek na odleglosc), az do momentu totalnej ciszy..no coz byla rozpacz itd. Ale niedlugo potem pozanlam kogos kto jest czuly namietny i cholernie delikatny..kocha ale...z Niemiec..on sie zaczal zastanawiac i to bardzo..wiecie jak szybko mozna wyczuc ta "lekka zmiane nastroju"..i co? w ciagu niecalego roku dostalam porzadnie po pupie..i jak mozna wierzyc w milosc? i nagorsze ze ja obwiniam siebie za ta cala sytuacje..ale czy powinnam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość .nie tylko ty
Zycie ogolnie to jedno wielkie gowno,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość huyuhyh
dobra i ja zdoluje bo milosc to uczucie dla idealistow, im ktos lepszy tym bardziej potrafi ja odczuc jak sie jest egoista to nie ma szans na nia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fantastka - gdy już skończysz 40-stkę - przestaniesz się obwiniać i szukac winy w sobie. A może najpierw dokończ rozwodowe sprawy, potem szukaj absztyfikanta? Najlepiej zbliżonego geograficznie ;) Rodzice jako wzór? Ktoś już pisał, że w innych czasach żyli. Wiele małżeństw rozpadłoby się nawet wtedy. Gdyby nie presja społeczna, problemy mieszkaniowe. Rozwódka z dzieckiem wytykana była palcami. Na własne eM czekało sie latami. Inna rzecz: tamto pokolenie miało nieciekawą sytuację na tzw. zaczynanie dorosłego życia. A mimo to, problemy cementowały małżeństwa. Ludzie brali ślub w młodym wieku, dorabiali się od tzw. "łyżki". Kobiety były bardziej uzależnione od mężczyzn, częstszy był układ: on pracuje, ona zostaje z dziećmi w domu. Inna była polityka społeczna, nie było bezrobocia. Dorabianie się od podstaw pozwalało poznać i przetestować partnera w najtrudniejszych momentach. Niezgodność charakterów jako powód rozwodu w tamtych czasach? Tego nie było. Dzisiaj ludzie czekają z małżeństwem. Od mężczyzn często wymaga się, by mieli już jakiś dorobek. A od kobiet dobrego wykształcenia, które umożliwi im pracę. Zmienił się model rodziny. Pracująca kobieta stała się niezależna, bardziej wymagająca, często wyrachowana. Kiedyś dobrym mężem nazywano mężczyznę, który potrafił utrzymać rodzinę, nie bił żony, kochał dzieci. Dobrą żoną była matka-Polka. Wszystko sie zmieniło. Łatwiej jest o rozwód, trudniej o uczucia. A nawet, gdy uczucia są, nikt nie ma gwarancji, że przetrwają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martikka
4 lata razem i nagle...to straszne uczucie. Pustka, rozdarcie.Nigdy nie przypuszczałabym,że tak się stanie. Ze nagle poczuję taką pustkę wewnątrz. On mnie kocha, a we mnie się coś wypaliło. Mam ochotę zmienić całe swoje życie. Pracę, miejsce zamieszkania.Nie wiem czym to jest spowodowane. Wydaje mi się,że zaczęło nas coraz mniej łączyć. On po pracy siada przed komputerem i gra lub ogląda filmy...bez końca-do momentu aż pójdę spać. Ja organizuję czas wolny,wczasy itd.,ale prosząc go o wyjazd czuję się jakbym prosiła go o milion dolarów.Z drugiej strony jest ciepły, dużo bardziej ode mnie i jest po prostu dobrym człowiekiem. Nie mam pojęcia co robić. W nikim nowym się nie zakochałam. To stan wręcz depresyjny. Przestało mi się chcieć starać. Poradźcie coś. Trwa to już mniej więcej pół roku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka juz
ZGADZAM SIĘ W 100 %!!!! Nie ma czegos takiego jak miłość az po grób. Kazde uczucie wypala sie po kilku latach. Wtedy zostaje charakter czlowieka i wlasnie on jest kluczem do sukcesu. Jesli związemy sie z kims kogo kochamy ale nie koniecznie lubimy to klapa murowana , ale jesli zwiazemy sie z kims z kim sie zakuplujemy wtedy wytrwamy w szczesliwym układzie. Oczywiście miłośc sie szybko ulotni, pożądanie rownież ale bedziecie ze soba bardzo związani emocjnonalnie. W mojej rodzinie waszyscy sie porozwodzili, nie ma idealnego zwiazku. Moi rodzice ledwo ze soba wytrzymywali, to samo z dziadkami. resta wujków i ciotek juz jest po rozwodzie. Osobiscie nie znam zadnego szczeliwego zwiazku. Ja tez jestem w zwiazku juz 8 lat i wpadam w depresję bo z jednej strony mam ochote tym trzepnąć z drugiej strony boję sie ze nikogo juz nie znjadę poza tym rodzina cisnie na ślub i taki czlowiek jest skołowany. Mysle ze nie ja jedna mam takie dylematy co zrobić.Niestety takie jest zycie:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martikka
nie ty jedna...:) ja też mam 30.Pocieszam się tym ze dają mi najwyżej 22 ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka juz
martikka tez młodo wyglądam ale co z tego? Ja zawsze marzyłam o gromadce dzieci a moj zwiazek tak na mnie wpływa ze boję się zajśc w ciąże:-( Nie wierzę w miłość, to bardzo ulotne uczucie. Wierze w przyzwyczajenie do drugeij osoby. Wiekszosc malzenstw jest ze soba tylko i wyłącznie dla dobra dzieci. tak zawsze było i tak będzie. pamiętam jak byłam mała ile razy rodzice mówili o rozwodzie, jak tata nie szanował mamy i jak cięzkie zycie miała przy jego boku. A mama to chodzacy ideał we wszytskim mu ustepowała, gdy ją wyzywał to cicho płakała. Mam straszny kryzys uważam ze zmarnowalam najlepsze lata swojej młodości na związek ktory wisi na jeden nitce:-( A najgorsze ze z obawy rpzed samotnoscia nie potrafie powiedziec "koniec" :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tak nie mam....
Ja kocham.😘..i Wam też życzę spotkania Miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martikka
też mam podobnie... chyba lepiej zostać singlem...związek to tylko same kłopoty. moj chłopak przestał mi sie również fizycznie podobać. I to mnieprzeraza. Nie mam ochoty na seks tak jak kiedyś. Czy to ma sens?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka juz
martikka mam identycznie. Po tyle latach nie mam ochoty na seks. Zdarza mi sie corazz czesciej ze udaję ze spię zeby miec siwety spokuj:-( Czy tak ma wyglądać zycie?;-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka juz
Przez pierwsze 3-4 lata to on się opędzić ode mnie nie mógł a teraz to ja unikam jak tylko moge zbliżen:-( to takie smutne ze tak wyglądaja związki i ze wszytsko się wypala i kończy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka juz
martikka a wiesz co jest najbardziej dołujące? Ze nawet jak wymienisz swojego faceta na lepszy model to minie 4,5 lat i powtórka z rozrywki bedzie:-( Takze nie ma za bardzo wyjscia z tej smutnej sytuacji. Wszystkos ie kiedys konczy i miłość, pożądanie również.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martikka
racja...w nowym zwiazku bedzie podobnie po 4 5 latach. Znam w sumie tylko jedną parę z takim stażem której się jeszcze "chcialo" i czuła pożądanie po tylu latach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka juz
martikaa bo wyjatki sie zdarzają ale to sa naprawde WYJATKI!! Niestety wiekszosc związków to fikcja i duszenie się. Każdy marzy zeby odejść ale boi się i dlatego trwa w tym dalej. Dlaczego najczesciej zwiazki czy malzenstwa rozpadaja sie gdy on/a znajda sobie kochanke/a? Bo każdy czeka, wypratruje swojej rpaqwdziwej połówki w nieskończoność, bo każdy myśli że w koncu ją znajdzie. Wchodza w nowy zwiazek z nowym partnerem i znowu okazuje sie ze to nie to i tak w kółko:-( zazdroszcze tym WYJĄTKOM ktore trafiły na swoje drugie połowy i skoczyły by za nie w ogień. ja w ogień za moim nie wskocze niestety:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martikka
ja chyba też bym nie wskoczyła...przykre ale prawdziwe. W ogóle jestem zdania ze człowiek taj naprawdę dobrze powinien się dogadywac tylko z samym sobą. Wtedy jest szczesliwy. Nigdy nie znajdzie się osoby, która choćby w 50% "spełniała nasze oczekiwania". Często po tych 4-5 latach ludzie się przebudzają. Szukaja kogoś innego, chcą zmian , zdradzają...a dlaczego? rutyna, nuda, przyzwyczajenie. Tylko więzy krwi sprawiają że można kogoś pokochać tak naprawdę. Mam namysli ojca ,matkę, rodzeństwo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka juz
martikkaa dlatego ja uwazam ze sensem zycia ejst urodzenie dzieci bo tylko dzieci mozna kochac tak na 100%, partner dzis jest jutro go moze nie być. Niestety mam identyczne zdanie na temat zwiazkow jak Ty . gdybym była w swoim zwiazku 3 lata pewnie bym Ci mowila ze jesteś niepoważna ze tak uważasz, ale niestety i mnie dopadła rutyna i przyzwyczajenie po 8 latach zwiazku:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martikka
trzydziestka juz to i tak masz długi staż.A jesteś mężatką? Ja na razie o dzieciach nie myślę. Tzn myślę ,ale nie mam ciśnienia. Najpierw muszę dojść do ładu sama ze sobą , aby ewentualne dziecko miało zrównoważoną mamę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka juz
martikka a ty tez bez slubu zyjesz??planujecie cos w tym kierunku czy nic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka juz
hehe to samo pytanie Ci zadaLam:-D my nie mamy slubu, coś on o tym przebakuje a ja wpadam w coraz większy smutek bo nie wiem co robic. Czy wiać od niego czy brac slub i niech sie dzieje co chce:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kigfdrtsedfgh
Jak fajnie, ze ja pochodze z takiej rodziny, gdzie rodzice kochali sie po grob. Mama umarla i tato ma teraz nowa kobitke, ale mowi, ze moja mama byla miloscia jego zycia. Wsrod moich przyjaciol i rodziny zdrady, rozwody nie wystepuja i ludzie nie sa ze soba bo musza, a dlatego ze sie kochaja i chca :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość martikka
heheh :) coś nas łączy ;) nie mam ślubu i jak na razie nie planuję (on tez przebąkuje a ja mowię ze na razie nie). Nawet moja mama ktora na poczatku "nammawiala " mnie na slub mowi teraz" dziecko, jak masz watpliwosci nie podejmuj pochopnych decyzji". ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gh,.//
dzieci nie kocha się na 100 %. Bywają różni rodzice i na pewno relacje między rodzicami a dziećmi są cieplejsze niż między osobami niespokrewnionymi ale posiadanie dziecka to nie recepta na znalezienie sensu życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka juz
kigfdrtsedfgh a skad ty to wiesz dlaczego twoi znajomi i rodzina trwaja w zwaikach?? Nikt Ci sie nie przyzna do tej smutnej rpawdy. Kazdy udaje przed innymi. Jesli jedna osoba w zwiaku jest szczesliwa to wcale nie znaczy ze ta druga czuje to samo. a twoim rodzicom zazdroszcze ze mieli szczescie trafic na siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka juz
martikka fakcztynie troche nas łaczy:-) a powiedz nie martwi Cie ze jak z nim nie bedziesz to nie znjadziesz juz nikogo?Niestety po 30-tce bardzo ciezko poznac kogos sensownego i to kolejna smuna prawda w tej zakichanej polsce ze traktuje sie trzydziestki jak stare baby ktorych juz nikt nie chciał. U mnie w rodzinie czuje nacisk każdy mi dogaduje ze juz powinnam miec dzieci. Mają rację wiem o tym. teraz zazdroszcze mojej kolezance ktora urodziła mlodo i ma 2-ke wspamiałych dzieci a ja?Mam 30 lat i nie mam nic:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieładnie
Jak to powiedział jakiś mędrzec gdy syn zapytał się " ..żenić się czy nie?" - synu, cokolwiek zrobisz, będziesz żałował" :D:D:D Chyba najważniejsze, zrobić to co podpowiada serce, nie zapominając przy tym o zdrowym rozsądku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kigfdrtsedfgh
widze, ze wiekszosc z was sie programuje na 'niekochanie'. Nie pozwalacie sie poznac, oddac drugiej osobie. Z zalozania ma nie wyjsc. Milosc potrzebuje pielegnowania, a nie jak tylko przestaje czuc motylki w brzuchu to zwijam manatki. A z przyjaciolmi i rodzina mam na tyle bliskie kontakty, ze pewne rzeczy sie wie. Jedynie malzenstwo mojej kuzynki bylo kiedys na krawedzi, ale jakos po klotniach w koncu sie dogadali i sa szczesliwi. Obie strony musza chciec i widziec przyszlosc. No a jak sie od razu mowi 'wiedzialem ze tak bedzie', to to sie NIGDY nie uda i NIGDy nie bedziecie z druga osoba szczesliwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzydziestka juz
nieładnie serce to podpowida tak do 4 lat związku, pozniej juz zostaje tylko rozum ktory mówi zeby uciekac jak najdalej:-( Kazdy moj zwiazek konczył sie po jakiś 3-4 latach. Tzn zwiazek trwał dalej ale jakby wyjałowiony z wszelkich uczuć i pożądania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieładnie
Nie wiem, może się myle w tym co myslę na ten temat, ale wydaje mi się , że ludzie tak do 30-tki łatwiej podejmują decyzje o ślubie, o dzieciach. Jest w nich więcej optymizmu, entuzjazmu i wiary w uczucie, w sens związków. Im ludzie dojrzalsi tym bardziej robią się wyrachowani, wygodni, bardziej tęsknią za ekscytacją, jak jest zwykle na poczatku związku. A to zauroczenie drugą osobą, mija zwykle po 3-4 latach. Trudno im pogodzić się z tym, że czas upływa, a Wy nie możecie się na coś zdecydować. To się chyba potocznie nazywa "związek przechodzony". Ale słusznie ktos tutaj prawi, że jesli nie zdecydujecie się teraz na jakiś krok [ślub, urodzenie dziecka] i odejdziecie z tych zwiazków, to w nastepnych będzie prawdopodobnie tak samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×