Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

gniazdo1

Przypowieści i bajki z morałem o MIŁOŚCI...czytajcie

Polecane posty

TRUCIZNA Kiedyś w starożytnych Chinach po wyjściu za mąż, kobieta żyła w domu swego męża i usługiwała zarówno jemu jak i jego matce. Kiedy pewna dziewczyna poślubiła swego męża, okazało się, że nie jest w stanie znieść codziennych wymówek i krytycznych uwag swojej teściowej. Postanowiła udać się do sklepu z ziołami. Zwróciła się z prośbą do sprzedawcy, który był przyjacielem jej ojca: - Nie mogę już znieść humorów mojej teściowej. Ona doprowadza mnie do obłędu. Czy mógłbyś mi sprzedać jakąś truciznę ? Otruję moją teściową i skończą się wszystkie kłopoty. Zielarz zastanowił się chwilę i powiedział: - Owszem mogę Ci pomóc, ale musisz pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze nie możesz otruć teściowe od razu, musisz robić to powoli i stopniowo, aby nikt się nie domyślił, co ty zrobiłaś. Dam Ci takie zioła, które będą zabijać powolutku i nikt nie zgadnie, co się stało. Po drugie, aby uniknąć podejrzeń musisz już od teraz pohamować swoją złość i nauczyć się szanować swoją teściową, okazywać jej miłość i oddanie. Jeśli tak zrobisz, nikt nie będzie Cię o nic podejrzewał, gdy ona umrze. Dziewczyna na wszystko się zgodziła, zabrała zioła do domu i dodawała je do pożywienia teściowej. Nauczyła się panować nad sobą, szanować i kochać teściową. Kiedy teściowa dostrzegła wielką zmianę w synowej, zmieniła się także i z czasem bardzo ja pokochała. Wszystkim opowiadała o swojej wspaniałej synowej. Po pół roku stosunki między nimi stały tak bliskie jak między matką i córką. Pewnego dnia dziewczyna poszła do zielarza i odezwała się do niego: - Proszę ratuj moją teściową od tej trucizny, którą jej podawałam. Już nie chcę jej śmierci. Ona jest najwspanialszą teściową jaką mogła się mi trafić. Zielarz uśmiechnął się i odparł: - Nie martw się, nie dałem ci trucizny. Otrzymałaś zwykłe przyprawy. Trucizna była wyłącznie w twoim umyśle i sama ją przezwyciężyłaś. Opowieść ta pokazuje jak łatwo krytykujemy innych, podczas gdy w ogóle nie zastanawiamy się nad własnym zachowaniem. Wiele razy przekonasz się, że kiedy Ty się zmienisz, cały świat się zmieni razem z Tobą i wtedy staniesz się najszczęśliwszą istotą. Tylko ten, kto prawdziwie szanuje innych, zasługuje na ich szacunek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bruno Ferrero - Karawana na pustyni Podróżował po pustyni pewien potężny monarcha, a w ślad za nim postępowała długa karawana przewożąca należące do niego niezliczone skrzynie złota i drogocennych kamieni. Podczas drogi jeden z wielbłądów oślepiony rozżarzonym piskiem runął z westchnieniem na kolana i więcej się już nie podniósł. Skrzynie, które dźwigał zsunęły się z jego boków na ziemię roztrzaskując się a perły i drogocenne kamienie zmieszały się z piaskiem. Król nie zatrzymał pochodu, bowiem nie miał już więcej skrzyń a wszystkie wielbłądy były i tak przeciążone. Z gestem wyrażającym tyleż żalu, co i wielkoduszności, zezwolił swym paziom i giermkom pozbierać te cenne kamienie, które zdołają odszukać. Podczas, gdy poszukiwali chciwie łupu i przetrząsali mozolnie piach, król kontynuował swą podróż po pustyni. Spostrzegł jednak, że ktoś postępuje nieustannie jego śladem. Odwrócił się i zobaczył, że biegnie za nim spocony i zdyszany jeden z jego paziów. - A ty - zapytał go monarcha - nie zatrzymałeś się, by pozbierać bogactwa? Młodzieniec odpowiedział mu z radością i dumą: - Ja idę za moim królem!!! A może i ty pozostajesz gdzieś na pustyni? Idź za Twoim Królem, bo w przeciwnym razie zostaniesz sam na pustyni - a wtedy bogactwa nic nie będą znaczyć!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
OSTATNIE MIEJSCE Piekło było już prawie całkiem zapełnione, a przed jego bramą oczekiwało jeszcze na wejście wiele osób. Diabeł nie miał innego rozwiązania sytuacji jak tylko zablokować drzwi przed nowymi kandydatami. - Pozostało tylko jedno miejsce, i jak się rozumie, może je zając tylko ktoś z was, kto był największym grzesznikiem, powiedział. - Czy jest wśród zgromadzonych jakiś zawodowy morderca?, zapytał. Ale nie słysząc pozytywnej odpowiedzi, zmuszony był przystąpić do egzaminowania wszystkich stojących w kolejce grzeszników. W pewnym momencie swój wzrok skierował na jednego z nich, który umknął wcześniej jego uwadze. - A ty, co zrobiłeś?, zapytał go. - Nic. Jestem uczciwym człowiekiem a znalazłem się tutaj jedynie przez przypadek. - Niemożliwe. Musiałeś jednak coś zawinić. - Tak. To prawda, powiedział zmartwiony człowiek - starałem się być zawsze jak najdalej od grzechu. Widziałem jak jedni krzywdzili drugich ale sam nie brałem w tym udziału. Widziałem dzieci umierające z głodu i sprzedawane a najsłabsze z nich traktowano jak śmieci. Byłem świadkiem, jak ludzie czynili sobie wzajemne świństwa i oskarżali się. Jedynie ja wolny byłem od pokus i nic nie czyniłem. Nigdy. - Naprawdę nigdy?, zapytał z niedowierzaniem diabeł - Czy to rzeczywiście prawda, że widziałeś to wszystko na swoje własne oczy?. - Jak najbardziej!. - I naprawdę nic nie zrobiłeś, powtórzył jeszcze raz diabeł. - Absolutnie nic!. Diabeł zaśmiał się ze zdziwienia: - Wejdź, mój przyjacielu. Ostatnie wolne miejsce należy do ciebie!. Pewien święty, przechodząc kiedyś przez miasto, spotkał dziewczynkę w podartym ubranku, który prosiła o jałmużnę. Zwrócił się wtedy do Boga: - Panie, dlaczego pozwalasz na coś takiego? Proszę Cię, zrób coś. Wieczorem w dzienniku telewizyjnym zobaczył mordujących się ludzi, oczy konających dzieci i ich biedne wycieńczone ciała. I znów zwrócił się do Boga: - Panie, zobacz ile biedy. Zrób coś!. Nocą, święty człowiek usłyszał głos Pana, który mówił: - Zrobiłem już coś: stworzyłem ciebie! Bruno Ferrero

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pewnego razu żył sobie człowiek, który był dobry - pomagał ludziom, leczył choroby, lecz sam chyba nie zdawał sobie sprawy, jak wiele czynił dobra - wszak sam jego widok sprawiał, że ludzie zdrowieli i mieli mniej problemów. Jego ręce leczyły, ale gdy zdrowie wracało, on był już daleko - u innych. Bóg widząc jego życie i bezmiar jego miłości do świata, zachwycił się i zesłał anioła, aby ten spełnił życzenia tego człowieka - jakiekolwiek by one nie były. Człowiek, widząc anioła, zdziwił się. A usłyszawszy, jak piękne prowadzi życie i że Bóg nakazał spełnić każde jego życzenie - zamyślił się głęboko. Po czym odpowiewdział: - Mam życzenie: chcę, abym czynić dobro, chcę żeby sama moja obecność pomagała i leczyła ludzi. Chcę, żeby ludzie widząc moje uczynki, rozumieli że świat jest pięknym miejscem. I - podkreślił - nie chcę być świadomym tego, że dzięki mnie inni stają się lepsi, a ich życie piękniejsze. Anioł nie odpowiedział. Nie słowami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MIŁOŚĆ Pewien chłopiec chciał się dowiedzieć, czym jest miłość? Poszedł więc do swego ojca i pyta - Tato, powiedz mi proszę, po czym rozpoznać prawdziwą miłość? Ojciec popatrzył na swego małego synka, po czym odrzekł: - Widzisz synu, to jest tak jak w tej bajce. Pewien król miał trzech synów. Każdy z nich mieszkał w innej części królestwa. Pierwszy odwiedzał swojego ojca co miesiąc i kiedy przybył na jego dwór przez cały dzień z nim rozmawiał, po czym następnego dnia opuszczał pałac i wracał do swego domu. Drugi też przyjeżdżał co miesiąc i przywoził swemu ojcu mnóstwo podarunków. Zostawiał wszystkie prezentu i szybko odjeżdżał. Trzeci zaś przybywał do swego ojca równie często jak jego bracia, ale ten nie przywoził ojcu prezentów, ani nie przesiadywał z nim rozmawiając przez cały dzień. On skoro tylko pojawił się w domu swego ojca, starał się przez cały dzień służyć królowi. Dbał o jego zdrowie, przynosił mu rzeczy, o które prosił ojciec i załatwiał wszystkie sprawy, które ten mu zlecił. Jak myślisz, który z nich tak naprawdę kochał swego ojca? - Nie wiem tato. Myślę, że wszyscy trzej. - Ten trzeci synu, on wiedział, że miłość to postawa służby na rzecz drugiej osoby. Kochać znaczy służyć, tracić swe życie dla ukochanej osoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jaka jest twoja natura? Pewien zakonnik siedział nad brzegiem strumyka i rozmyślał. Gdy otworzył oczy, zauważył skorpiona, który wpadł do wody i walczył rozpaczliwie, by utrzymać się na powierzchni i przeżyć. Pełen współczucia, zakonnik zanurzył rękę w wodzie, złapał skorpiona i położył go na brzegu. W nagrodę owad, odwracając się niespodziewanie, użądlił go, powodując silny ból. Zakonnik powrócił do rozmyślania, ale gdy otworzył oczy, zauważył, że skorpion znów wpadł do wody i miotał się ze wszystkich sił. Po raz drugi go uratował, ale i ty, razem skorpion użądlił swego wybawcę tak, że ten zakrzyknął z bólu. T samo zdarzenie powtórzyło się po raz trzeci. Zakonnik miał łzy w oczach z powodu bólu wywołanego ukłuciami. Wieśniak, który przyglądał się tej scenie rzekł: „Dlaczego upierasz się i pomagasz tej nędznej kreaturze, która zamiast ci podziękować, wyrządza ci krzywdę?” „Obaj idziemy za głosem naszej natury” – odpowiedział zakonnik. „Skorpion jest stworzony po to, aby żądlić, a ja – by okazywać miłosierdzie”. A ty, do czego jesteś stworzony? Jaka jest twoja natura? Bruno Ferrero - „Czasami wystarcza promyk słońca”

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Podobni do Boga Bruno Ferrero Młodzieniec siedział sam w autobusie. Wzrok miał nieprzerwanie skierowany za okno. Wyglądał na niewiele ponad dwadzieścia lat; byt piękny, z twarzą o delikatnych rysach. Pewna kobieta usiadła obok niego. Po zamienieniu kilku słów o pogodzie - ciepłej, wiosennej - młodzieniec niespodziewanie rzekł: - Byłem w więzieniu przez dwa lata. Wyszedłem dzisiejszego ranka i wracam do domu. Słowa wypływały z niego jak rwąca rzeka, kiedy opowiadał, jak dorastał w biednej, uczciwej rodzinie i jak jego przestępcza działalność przysporzyła rodzinie bólu i wstydu. Przez te dwa lata nie miał od nich wieści. Wiedział, że rodzice byli zbyt biedni, aby pozwolić sobie na podróż do więzienia, i zbyt prości, aby pisać listy. On sam przestał do nich pisywać, ponieważ nie odpowiadali. Trzy tygodnie przed zakończeniem kary uczynił ostatni, desperacki krok, który miał mu pozwolić na powrót do ojca i matki. Przeprosił ich za zawód, jaki im sprawił, i poprosił o wybaczenie. Po wyjściu na wolność wsiadł do autobusu, który miał go zawieźć do jego miasta, i którego trasa wiodła obok ogrodu i domu, gdzie dorastał i gdzie nadal mieszkali jego rodzice. W liście napisał, że rozumie ich zachowanie. Dla ułatwienia sprawy poprosił, aby dali mu znak, który mógłby zobaczyć z przejeżdżającego autobusu. Jeśliby mu przebaczyli i chcieliby go przyjąć, mieli przyczepić białą wstęgę do starej jabłoni w ogrodzie. Gdyby znaku nie było, młodzieniec nie wysiadłby z autobusu i opuściłby miasto, odchodząc na zawsze z życia rodziny. W miarę jak autobus przybliżał się do celu, młodzieniec stawał się coraz bardziej nerwowy, do tego stopnia, że bał się spoglądać przez okno, pewien, że nie zobaczy żadnej wstęgi. Po wysłuchaniu jego opowiadania kobieta ograniczyła się tylko do prośby: - Zamień się ze mną. Ja będę wyglądała przez okno. Autobus jechał dalej, mijając jeszcze kilka domów. I w pewnej chwili kobieta zobaczyła drzewo. Dotknęła delikatnie ramienia młodzieńca i powstrzymując łzy, wyszeptała: - Spójrz! Spójrz! Obwiesili całe drzewo białymi wstążkami! Jesteśmy bardzo podobni do bestii, gdy zabijamy. Jesteśmy bardzo podobni do ludzi, gdy osadzamy. Jesteśmy bardzo podobni do Boga, gdy przebaczamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Grzechy biskupa Bruno Ferrero Pewna kobieta utrzymywała, że ukazał jej się Bóg. Poszła zatem poradzić się do swojego biskupa. Dobry biskup powiedział jej: - Droga pani, być może pani wierzy w iluzję! Musi pani zrozumieć, że jestem biskupem diecezji i mam możliwość oceny, czy te wizje są prawdziwe, czy fałszywe. - Oczywiście, Ekscelencjo. - Taka jest moja odpowiedzialność i mój obowiązek. - Wiem, Ekscelencjo. - Zatem, droga pani, zrobi pani tak, jak przykażę. - Zrobię, Ekscelencjo. - Gdy następnym razem Bóg się pani objawi, jak to pani utrzymuje, podda Go pani próbie, aby wiedzieć, czy jest to naprawdę Bóg. - Dobrze Ekscelencjo. A Jaka to próba? - Powie pani do Boga: „Objaw mi, proszę, prywatne i osobiste grzechy mojego biskupa". Jeśli to naprawdę Bóg się pani objawia, wówczas wyjawi moje grzechy. Po tym wróci pani tutaj i powie mi, co powiedział, do mnie, i do nikogo innego. Zgoda? - Tak właśnie zrobię. Ekscelencjo. Miesiąc później kobieta poprosiła o przyjęcie przez biskupa, który zapytał ją: - Objawił się pani na nowo Bóg? - Wierzę, że tak. Ekscelencjo. - Zapytała Go pani tak, jak Jej przykazałem? - Oczywiście Ekscelencjo. - I co pani Bóg odpowiedział? - Powiedział do mnie: "Powiedz biskupowi, że ja już zapomniałem jego grzechy".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień jeden z wielu Bruno Ferrero - Popatrz mamo! - wykrzyknęła Marta, siedmioletnia dziewczynka. - Już już! - wymamrotała nerwowo kobieta, prowadząc samochód i myśląc o wielu rzeczach , które czekały w domu. Potem była kolacja, telewizja, kąpiel, rozmowy telefoniczne, aż nadeszła godzina, by położyć się spać. - Marto, już czas iść do łóżka! - A ona skierowała się biegiem na schody. Padająca ze zmęczenia mama dała jej buzi, odmówiła z nią modlitwy i poprawiła kołderkę. - Mamo, zapomniałam dać ci jedną rzecz! - Dasz mi ją rano - odpowiedziała mama, ale ona przekrzywiła główkę. - Ale potem, rano, nie będziesz miała czasu! - zaprotestowała. - Znajdę go, nie martw się - odrzekła mama, jakby trochę się broniąc - Dobranoc! - dodała i zamknęła zdecydowanie drzwi. Ale nie potrafiła zapomnieć zawiedzionych oczek Marty. Wróciła do pokoju dziewczynki, starając się nie hałasować. Dostrzegła, że ściskała ona w rączce strzępki papieru. Zbliżyła się i delikatnie rozchyliła dłoń Marty. Dziewczynka podarła na drobne kawałeczki wielkie czerwone serce, z zapisanym na nim wierszem o tytule "dlaczego kocham moją mamę". Z wielką uwagą mama pozbierała wszystkie kawałeczki i spróbowała otworzyć kartkę. Ułożone w końcu puzzle pozwoliły odczytać to, co napisała Marta: "Dlaczego kocham moją mamę. Nawet jeśli dużo pracujesz i masz tysiąc rzeczy do zrobienia, znajdziesz zawsze czas, aby pobawić się zemną. Kocham cię, mamo, ponieważ jestem dla ciebie najważniejszą częścią dnia." Te słowa zapadły jej w serce. Dziesięć minut później powróciła do pokoju dziewczynki, niosąc srebrną tacę z dwiema filiżankami czekolady i dwoma kawałkami tortu. Pogłaskała delikatnie pulchną buzię Marty. - Co się stało? Spytała dziewczynka, zdziwiona tą nocną wizytą. - To dla ciebie, ponieważ jesteś najważniejszą częścią mojego dnia! Dziewczynka uśmiechnęła się, i wypiwszy połowę czekolady, z powrotem zasnęła. A kto jest najważniejszą częścią twojego dnia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Baryłka Żył sobie kiedyś pewien rycerz, który z wielką odwagą walczył na wszystkich frontach swojego Królestwa. Aż któregoś dnia potknął się, kusza przecięła mu nogę i omal nie doprowadziła go do śmierci. Kiedy leżał ranny na ziemi, przyśniło mu się niebo. Było ono jednak bardzo daleko, prawie całkowicie poza zasięgiem jego możliwości. Tymczasem piekło, ze swoją bramą na oścież otwartą, z której buchał ogień, znajdowało się bardzo blisko. Rycerz ten rzeczywiście od pewnego czasu odrzucił wszelkie reguły i obietnice rycerskie, a przeobraził się w zwykłego żołdaka, który zabijał i popełniał wiele zła, nie biorąc pod uwagę drugiego człowieka. Pełen strachu, rzucił hełm, miecz i zbroję, i udał się pieszo do jaskini, gdzie przebywał pewnien święty pustelnik. „Ojcze mój, chciałbym otrzymać rozgrzeszenie z moich win, ponieważ bardzo obawiam się o zbawienie duszy. Przyjmę wszelki rodzaj pokuty. Niczego się nie lękam”. „Dobrze mój synu”, odpowiedział pustelnik. „Zrobisz tylko jedną rzecz: idź i napełnij wodą tę beczułkę i wróć z nią do mnie”. „Och! to jest pokuta dla dzieci i dla kobiet!”, wykrzyknął nasz rycerz, podnosząc wojowniczo rękę w górę. Lecz wizja diabła śmiejącego się szyderczo, szybko go ostudziła. Wziąwszy baryłeczkę pod pachę, mrucząc udał się w kierunku rzeki. Zanurzył baryłkę w wodzie, lecz ta nie chciała się napełnić. „To są czary”, krzyknął pokutnik. „Ale teraz zobaczymy”. Poszedł do innego źródła : baryłeczka była nadal pusta. Wściekły udał się do wioskowej studni. Trud daremny. Rok później, stary pustelnik ujrzał go z daleka, w podartych łachmanach, z krwawiącymi nogami i z pustą baryłeczką pod pachą. „Mój ojcze”, rzekł rycerz (to był właśnie on), głosem niskim i zbolałym. „Odwiedziłem wszystkie rzeki i źródła Królestwa. Nie mogłem napełnić baryłki…Teraz wiem, że moje grzechy nie będą odpuszczone. Będę potępiony na wieczność! Ach moje grzechy, grzechy tak bardzo ciężkie…Zbyt późno zacząłem za nie żałować”. Łzy strumieniem spływały mu po policzkach. Jedna z nich, bardzo maleńka, spływając po brodzie, spadła do baryłki. W jednym mgnieniu oka baryłeczka napełniła się aż po brzegi wodą czystą, świeżą i dobrą, taką, jakiej nigdy nie widziano. Jedna maleńka łza żalu. Pewien święty przybył do nieba, w nagrodę dano mu koronę z czystego złota. Szczęśliwy i dumny ze swego wyróżnienia przechadzał się po drogach nieba, i spostrzegł po jakimś czasie, że większość świętych nosiła korony ozdobione klejnotami i szlachetnymi kamieniami. Z małą nutką żalu w głosie spytał: „Dlaczego moja korona nie ma nawet jednego klejnotu?” Anioł odpowiedział: „Ponieważ na żaden nie zasłużyłeś. Klejnoty te są łzami, jakie święci wylali na ziemi. Ty nigdy nie płakałeś”. „Jak mogłem płakać?”, spytał święty, „gdy byłem tak szczęśliwy, będąc zanurzony w miłości Boga?”. „To jest na pewno bardzo wielka rzecz”, odpowiedział anioł. „Stąd też korona twa jest cała ze złota. Ale szlachetne klejnoty i kamienie należą się tym, którzy kiedyś płakali”. --------------------------------------------------------------------------------

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dwa domki Mały domek, położony u podnóża wzgórza, był zrobiony cały z soli. W domku tym żyli: mężczyzna z soli i kobieta z cukru. Bywały dni, w których się kochali, i bywały dni, w których się nie cierpieli. Jednego dnia pokłócili się niesamowicie. Mężczyzna chwycił gruby kij z soli i wyrzucił kobietę. Krzyczał jak opętany: - Idź i zbuduj sobie dom z cegły! Kobieta odeszła płacząc, ale niezbyt mocno, ponieważ jej cukrowe policzki mogłyby się rozpłynąć. Zbudowała sobie domek z cegieł niedaleko od domku z soli. Był to bardzo wdzięczny domek, z ukwieconymi balkonami, kamiennym kominem - ale kobieta była smutna. Myślała dniem i nocą o mężczyźnie z soli. Pewnego dnia zdecydowała się. Poszła do słonego domku i zapukała do drzwi. Poprosiła człowieka o odrobinę soli do zupy. Mężczyzna złapał swój gruby kij z soli i przegonił kobietę: - Idź stąd natychmiast, bo będzie z tobą źle! Kobieta wróciła do swego domku płacząc, ale nie za wiele, żeby nie rozpuścić swoich policzków z cukru. Niebo, wielkie i litościwe, obserwowało całe to zajście, wzruszyło się i też zaczęło płakać. Zaczął padać deszcz. Deszcz ulewny. Mały domek z soli zaczął się rozpuszczać. Mężczyzna szybciutko pobiegł do domku z cegieł. Zapukał w okno: - Pozwól mi wejść, proszę, albo ten deszcz całego mnie rozpuści. - Ha, ha! Skończyło się święto! - triumfowała kobieta. - Ty odmówiłeś mi odrobiny soli, teraz radź sobie sam! Ale mężczyźnie udało się delikatnymi, uprzejmymi słowami wzruszyć kobietę, która zlitowała się i otwarła drzwi. Rzucili się w ramiona jedno drugiemu i ucałowali się długim, słodko-słonym pocałunkiem. A ponieważ człowiek z soli był mocno przemoczony, przykleił się do kobiety z cukru. Trzeba było sporo czasu na wyschnięcie i odzyskanie swobody. Od tamtego czasu człowiek z soli ma usta z cukru, a kobieta z cukru ma usta słone. I więcej już się nie kłócą. To właśnie różnice stwarzają przecudne bogactwo miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bo miłość mój drogi to... - Michel Quoist To chcieć czynić drugiego wolnym, a nie uwodzić go, to uwolnić go z jego więzów, jeśli pozostawał więźniem, Aby on także mógł powiedzieć: "kocham ciebie", nie będąc do tego zmuszonym nieposkromionymi pragnieniami. Kochać to wejść do drugiego, jeśli otwiera tobie bramy swego tajemniczego ogrodu, po drugiej stronie okrężnych dróg, kwiatów i owoców zrywanych na skarpie, Tam, gdzie zadziwiony potrafisz wyksztusić: to "ty", moje kochanie, ty jesteś moja jedyna... Kochać to chcieć ze wszystkich sił dobra drugiej osoby nawet z pominięciem siebie, to czynić wszystko, by ona wzrastała i rozwijała się Stając się z każdym dniem człowiekiem jakim być powinna a nie takim, jakiego chciałbyś ukształtować według swoich marzeń. Kochać to ofiarować swoje ciało, a nie zabierać ciała drugiej osoby, lecz przyjąć je gdy daje siebie, To skoncentrować siebie i wzbogacić, aby ofiarować ukochanej całe swoje życie skupione w ramionach twojego "ja", co znaczy więcej niż tysiące pieszczot i szalonych uścisków, Kochać to ofiarować siebie drugiej osobie, nawet jeśli ona przez moment się wzbrania To dawać nie licząc tego, co inny ci daje, płacąc bardzo drogo, nie domagając się zwrotu. Największa miłość wreszcie to przebaczyć, gdy ukochana niestety odchodzi, usiłując oddać innym to, co przyrzekła tobie. Kochać to zastawić stół, aby przy nim zasiadł twój gość i nie sądzić, że możesz obejść się bez niego, Ponieważ pozbawiony żywności, jaką on ci przynosi, na twoje świąteczne przyjęcie nie postawisz dań królewskich lecz tylko suchy chleb biedaka. Kochać to wierzyć drugiej osobie i ufać jej, Wierzyc w jej ukryte siły, w życie które posiada, jakiekolwiek byłyby kamienie do usunięcia dla wyrównania drogi. To zdecydować się rozsądnie i odważnie wyruszyć na drogi czasu, nie na sto, tysiąc czy dziesięć tysięcy dni, Ale na pielgrzymkę, która się nie skończy, bo jest pielgrzymką, która trwać będzie ZAWSZE. Powinienem ci to powiedzieć, aby oczyścić twe marzenia, że kochać to zgodzić się na cierpienie, Śmierć sobie samemu, aby żyć i ożywiać, Ponieważ tylko ten, kto może bez bólu zapomnieć o sobie dla drugiego, może wyrzec się życia dla siebie tak, żeby nie umarło w nim cokolwiek z niego. Kochać wreszcie to jest to wszystko, o czym powiedziano i jeszcze więcej, Bo kochać to otworzyć się na nieskończoną MIŁOŚĆ, to pozwolić się kochać, być przejrzystym wobec tej MIŁOŚCI, która zawszę w porę. To jest, o wzniosła Przygodo, pozwolić Bogu kochać tego, którego ty w sposób wolny decydujesz się kochać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miłość jak strumień - Roman Mleczko Ze wszystkich źródeł, z jakich czerpałem, życiodajnym była tylko miłość... Miłość jest jak strumień, który wypływa z góry wysokiej, rozlewa się w człowieku z taką mocą, jakby rozerwało się łono Nieba ponad miarę nabrzmiałe miłością. Miłość wlewa się do duszy po zboczach skalistych; te przestrzenie życia, którym człowiek nie daje najmniejszych szans, ona zamienia w urodzajny ogród. Nie zatrzymuj miłości na tym, co wysokie w Twoim życiu - ona im niżej spłynie, tym większe przestrzenie ogarnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Musicie zawsze powstawać! - Michel Quoist Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga. Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść". To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym. Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie". Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ...szara...
gniazdo ............................ pozwól na zadumę , na chwilę ciszy po bajkach , przypowieściach ... wyrzucasz z siebie tą miłość ... tak gwałtownie , to cudowne co tu robisz ... ze mną z nimi ... przychodzimy tu do Ciebie , po pokarm ... Ty go rozdajesz .... zaczynamy wierzyć............................... dziękuję :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...szara... wybacz, ze za duzo ...za szybko... tyle we mnie emocji i milosci a zarazem strachu przed jutrzejszym dniem...ze moze sie zapetlilam za bardzo w tym wyszukiwaniu i wklejaniu tu tych tekstow jednak chce przekazac Wam to co mne jeszcze niedawno opuscilo...wiare i nadzieje...i wartosc najwazniejsza...jesli chocby jedna osoba znajdzie tu chwile zadumy i odnajdzie wlasnie wiare i nadzieje ...to warto poswiecic swoj czas na bycie tu z Wami... milosc ma rozne ksztalty i wymiary...jesli ukochana osoba odrzuca to czym chcemy ja obdarowac...to co w nas najcenniejsze...nie zamykajmy serca dla innych...sa osoby ktore tez potrzebuja ciepla i naszego serducha... nie tylko w relacjach partnerskich... milosc...piekne slowo ...przynosi nam to co radosne ale przynosi tez bol... taka juz jest ... a teraz ide na chwile medytacji z sama soba ...z myslami niewypowiedzianymi... pozdrawiam Was serdecznie 😘 :) 🌻 ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
😍 wiesz gniazdo , mogłabyś być moją córką , a to ja przychodzę do Ciebie ... uczyć się ... a właściwie przypominać sobie ... to co najważniejsze w życiu ... jesteś promykiem ... światełkiem ... rozkochasz w sobie wrażliwych :) już rozkochałaś :) jestem tu codziennie , pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czas Przeznaczenia Dawno temu był sobie człowiek, który nie chciał mieć własnego Anioła Stróża i robił wszystko, aby się go pozbyć. Kąpał się w najgłębszych jeziorach, wystawiał na błyskawice, błądził w najgłębszych lasach. Zawsze w ostatniej chwili czyjaś dłoń wyławiała go z zimnej wody, wyprowadzała z ciemności, chroniła przed piorunami. Anioł przychodził do niego w snach błyszczący i pewny siebie. "Ja jestem, tak jak byłem i będę dopóki świat się nie skończy" - powtarzał. Pewnego dnia człowiek wszedł na Najwyższą Górę Świata i skoczył. Lecąc w dół pomyślał, że nareszcie pozbędzie się swojego Anioła i już go nikt nie ochroni. Nagle zauważył, że przestał spadać i unosi się w powietrzu. -Chyba fruwam - powiedział na głos. -Fruwamy - poprawił Anioł, który trzymał go mocno w objęciach. -Po co to wszystko? - zapytał wtedy zaciekawiony człowiek. -Po to, aby ci pokazać, że możesz się mnie pozbyć tylko wtedy, kiedy nadejdzie na to odpowiedni czas - odpowiedział spokojnie Anioł. -Jaki czas? -zapytał gorączkowo zaniepokojony człowiek. -Czas przeznaczenia - odpowiedział Anioł i puścił człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przed chwila znalazlam ta opowiesc w netcie...podpisana imieniem mojego Ukochanego ...wspomnienia znow uderzyly mocniej ...jak duzo w tej historii nas oboje :( Chłopiec \"Więc w pewnym mieście żył bardzo smutny chłopiec. Nie miał prawie żadnych przyjaciół, był samotny ... Chłopiec ten bardzo kochał Pana Jezusa lecz często ranił Go swymi grzechami i złym postępowaniem ale w głębi serca był łagodny i dobry. Często był zagubiony i szukał własciwej drogi i sensu swego życia. Szatan widząc jego trud zaatakował go złymi myślami by zwątpił w Pana Boga i rzeczywiście chłopiec zwątpił choć w głębi jego duszy palił się płomyczek nadziei i miłości do Zbawiciela i do ludzi. Szatan za wszelką cenę próbował go zgasić i już by mu się to udało lecz chłopiec poznał dziewczynkę, smutną jak on i postanowił ją pocieszyć .. więc szatan od niego odstapił ale na krótko by uderzyć z podwójną siłą. Dziewczynka była bardzo miłą i ciepłą osobą ale trochę zagubioną w życiu tak jak on. Jedno było pewne- pasowali do siebie. Szatan nie spał ! i zaatakował znów chłopca chcąc zniszczyć ich przyjaźń. Pewnego dnia chłopiec się załamał a szatan zaatakował lecz pomimo wszelikich złych słów, które chłopiec kierował do dziewczynki, dziewczynka nie zraziła się tym i starała się mu pomóc choć to nie było takie łatwe. Ale jej dobro, miłość do Chrystusa którą się kierowała odstraszyła szatana wraz z wszelkim złem. Zaraz gdy zły duch ustąpił chłopiec zaczął załoważ tego co zrobił. Płacząc prosił Boga o przebaczenie i o ostatnią szansę na poprawienie się i nagle usłyszał cichy głos \"Nie lękaj się, nie lękaj się ! pójdź za Mną\" Czy to Ty Panie Jezu spytał lecz głos zamilkł. Chłopiec był pewny że były to słowa Chrystusa. Pomyślał sobie: Panie mogę iść za Tobą, z Tobą .. ale tylko gdy ta dziewczynka będzie nam towarzyszyc. Jezus powiedział- niech więc się tak stanie ... Było już późno i zmęczony trudem dnia usnął ... Nagle obudził się lecz nie był to jego dom rodzinny ale dużo piękniejsze miejce w którym wyczuł atmosferę miłości, ciepła i spokoju nie wiedział jeszcze że jest w domu Ojca- w niebie. Zobaczył piękne światło miłości i łaski Bożej, które opromieniało Go całym swym blaskiemi i zbliżało się do niego. Było to światło Ducha św. Gdy było już blisko ujrzał Boga i wszystkich świętych oraz aniołów niebieskich. Nagle smutek zagościł na jego twarzy ponieważ przypomniał sobie o swej najlepszej przyjaciółce, która została tam na ziemi. Ze smutkiem wypowiedział słowa: \"Panie piękny jest Twój dom ale znów jesteem samotny\". Jezus odpowiedział \"odwróć się\" i chłopiec odwrócił się i zobaczył dziewczynkę w postaci pięknego aniołka z serca którego wypływał promień cudownego blasku,. Spojrzał także na siebie i zorientował się że jest biały jak śnieg i identyczny jak ona. Uradował się bardzo że są wreszcie razem w krainie radości, miłości ... w której nie spotka już ich żaden ból ani żadne cierpienie. Bóg widząc ich radość dołączył dziewczynkę i chłopca do grona aniołków niebieskich, gdzie pozostali na wieki wieków i cieszyli się z życia wiecznego w niebie... \"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lunka* dziekuje, ze pozostawilas po sobie slad i dziekuje za Twoje opowiadanie...raduje mnie to, ze z nami jestes 🌻... przesylam Ci usmiech serdeczny :) ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) masz piękne serce dziewczyno Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham. Kiedy przyszła pora na sen Mały Brązowy Zajączek chwycił Dużego za bardzo długie uszy. Chciał, żeby Duży Brązowy Zając usłyszał każde jego słowo. - Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham - powiedział. - I pewnie nigdy się tego nie dowiem - odparł Duży. - Oooo tak - zawołał Mały Brązowy Zajączek i rozłożył ramiona tak szeroko, jak tylko potrafił. Duży Brązowy Zając miał jeszcze dłuższe ramiona. - A ja kocham ciebie TAK bardzo - powiedział. \"Hm, to naprawdę bardzo\" - pomyślał Mały. - Kocham cię tak wysoko, jak tylko mogę dosięgnąć - powiedział Mały Brązowy Zajączek. - A ja ciebie kocham tak wysoko, jak JA potrafię dosięgnąć - odparł Duży Brązowy Zając. \"To dopiero jest wysoko! - pomyślał Mały. - Też chciałbym mieć takie ramiona\". Wtedy Mały Brązowy Zajączek wpadł na wspaniały pomysł. Podszedł do drzewa, stanął na przednich łapkach, a tylne oparł wysoko o pień. - Kocham cię od ziemi aż po czubeczki moich stóp!- powiedział. - I ja cię kocham aż po czubeczki twoich stóp - odparł Duży Brązowy Zając, podrzucając Małego wysoko ponad głowę. - Kocham cię tak wysoko, jak skaczę! - roześmiał się Mały Brązowy Zajączek, podskakując jak piłka. - Ja też ciebie kocham tak wysoko, jak skaczę - rzekł z uśmiechem Duży Brązowy Zając i podskoczył tak wysoko, że aż dotknął uszami gałęzi. \"To dopiero był skok - pomyślał Mały Brązowy Zajączek. - Też chciałbym tak skakać\". - Kocham cię tak daleko, jak przez całą drogę do rzeki - zawołał Mały Brązowy Zajączek. - A ja ciebie kocham jak stąd do rzeki, i na drugi brzeg, i aż po same wzgórza - powiedział Duży. \"Ale daleko\" - pomyślał Mały Brązowy Zajączek. I tak mu się zachciało spać, że nie miał już siły myśleć. Spojrzał tylko na trawę i krzewy, w głąb ciemnego wieczoru. Nic nie mogło być dalej niż niebo. - Kocham cię jak stąd do księżyca - wyszeptał i zamknął oczy. - Ach, to daleko - przyznał Duży. - To bardzo daleko, ale to bardzo daleko. Duży Brązowy Zając ułożył Małego na posłaniu z liści. Pochylił się nad nim i pocałował go na dobranoc. Potem położył się bardzo blisko, tuż obok, i wyszeptał z uśmiechem: - A ja ciebie kocham jak stąd do księżyca ... ... I Z POWROTEM. \"NAWET NIE WIESZ, JAK BARDZO CIĘ KOCHAM\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niepotrzebne drzewo W odległym zakątku świata, w gęstym lesie, znajdowała się drabinka. Była to zwykła drabina, zrobiona z wysuszonego i zużytego drewna. Była otoczona świerkami, modrzewiami i brzozami Wspaniałymi drzewami. Pośród nich wydawała się naprawdę nędzna. Drwale który pracowali w lesie, pewnego dnia dotarli tam. Spojrzeli na drabinę z politowaniem. \"Co to za tandeta?\" - zawołał jeden. \"Nie nadaje się nawet na opał\" - powiedział drugi. Jeden z nich chwycił za siekierę i rozwalił draginę dwoma uderzeniami. Rozpadła się w jednej chwili. Była rzeczywiście do niczego. Drwale oddalili się, śmiejąc się szyderczo. Była to jednak drabina, po której co wieczór wspinał się ludzik, zapalający gwiazdy. Od tej nocy, niebo nad lasem pozbawione było gwiazd. Równiez w tobie istnieje drabina. W porównaniu z tyloma rzeczami, które sa ci ofiarowane codziennie, jest niczym. Jest to jednak drabina, która służy do zapalania gwiazd na twoim niebie. Oto jest nazwa: Modlitwa. Bruno Ferrero

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lunka* czuje calym sercem, ze wszyscy ktorzy sa na tym topiku...nawet Ci, ktorzy nie pozostawiaja tu sladu po sobie tylko czytaja ...maja piekne i wielkie serducha...wielu takich miedzy nami...tylko nie sa zauwazani... smuci mnie fakt, ze dobro i chec niesienia dobrego slowa innym jest spostrzegana przez wielu jako slabosc...wrazliwych ludzi uwaza sie za mieczakow...tylko szkoda,ze Ci co tak uwazaja nie pomysla, iz trzeba wielkiej sily i wytrwalosci by zwalczyc wlasne demony i mimo nich chetniej usmiechac sie do swiata i ludzi... i pragnac szczescia nawet dla tych, ktorzy nas skrzywdzili...otwarcie serca dla innych to nie jest slabosc...to wielka sila ...sila ktora czasem daje po doopie a jednak daje tez radosc...radosc obcowania i dawania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zatrzymasz się wreszcie?!? Działo się to dawno a może nie dawno, nie jest ot istotne. Pewien Bogaty Człowiek, postanowił odebrać sobie życie, ponieważ stwierdził, że już dłużej nie może tak szybko żyć. Wiecznie tylko praca, praca, praca w domu stał się Gościem. Ale z drugiej strony nie potrafił się z tej matni wyzwolić. Ten stan spowodował, że nie widział innej możliwości jak tylko wysiąść z tego pociągu, jakim jest życie. Jak postanowił tak też szukał okazji do zrealizowania swego pomysłu. Tak się jednak złożyło, że spotkał swego Znajomego z wojska. Bardzo się ucieszył na to spotkanie. W czasie rozmowy nasz Bohater zwierzył się ze swego postanowienia. Wtedy to Znajomy z wojska zaprosił Go do siebie. Z początkowymi oporami, ale jednak nasz Bogaty Człowiek zdecydował się z Znajomym udać do jego domu. Było dla Niego wielkim zaskoczeniem, że ów Znajomy to Zakonnik a Domem jego jest Klasztor. Wtedy przypomniał sobie, że już dawno nie był w Kościele, już dawno się nie modli bo zawsze mówił nie mam czasu. Zakonnik zaprowadził Bogatego Człowieka do celi powiedział mu, że może być tu tak długo jak zechce i aby swe postanowienie jeszcze raz przemyślał. Bogaty Człowiek spytał się czy może wykonać jeszcze parę telefonów do swoich firm na co Zakonnik mu odparł: Przecież chcesz się zabić to po co się jeszcze martwisz o firmę zostaw to. I odszedł. Bogaty Człowiek usiadł na łóżku w swojej celi i zaczął wzrokiem wodzić po skromnym wystroju. I rozmyślał. Rozmyślał o życiu, o czasie, o Rodzinie, o Przyjaciołach, o Śmierci, o Bogu, o Radości, o Szczęściu, o Miłości, o... Minęły cztery tygodnie Ubogi Człowiek, ale Radosny przychodzi do Zakonnika i mówi Mu: dziękuję Ci, żeś mnie tu przyprowadził to był piękny czas. Czas zatrzymania, czas, w którym odkryłem, że jestem Człowiekiem ale, że nie zawsze potrafiłem zachować się jak Człowiek. Był to czas, który pozwolił mi zrozumieć, że nie wszystko zależy ode mnie i nie ja o wszystkim decyduję. Czas, w który zrozumiałem, że jedno, o co w życiu chodzi to MIŁOŚĆ. A ja o tym zapomniałem i to zapomnienie kosztowałoby mnie Wieczne Zapomnienie. A czy Ty nie myślisz się zatrzymać i na nowo zobaczyć, że najważniejsza jest MIŁOŚĆ ??? to opowiadanie w duzej mierze odzwierciedla jeszcze do niedawna moje zycie...zapedzona w gonitwie za lepszym jutrem dazylam do nikad...jak rozpedzona kula...dazaca do samozaglady...musialam sama ze soba odbyc wiele rozmow, zatrzymac sie i spostrzec co tak naprawde jest w zyciu wazne...i zjawil sie po jakims czasie On...zatrzymalam ten bieg calkiem by zanurzyc sie morzu milosci i dawac z siebie ile mialam mocy byc dac...by byc aniolem dla Niego... zycze byscie odkryli czym tak naprawde jest szczescie...bo kariera i pieniadze to tylko mily dodatek do szczescia...i jest to przemijajace...dzis jest jutro moze tego nie byc...a milosc jest wieczna ...bo jest w nas...nawet jesli skonczy sie droga z partnerem milosc nie przeminie...mozna nia obdarowywac ludzi wokol...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj gniazdo.. Kilka cytatów na temat dobra, którego tak wiele jest w Tobie... Dobry człowiek jest jak małe światełko. Wędruje poprzez mroki naszego świata i na swojej drodze zapala zgaszone gwiazdy. — Phil Bosmans Nigdy nie jest tak, żeby człowiek, czyniąc dobrze drugiemu, tylko sam był dobroczyńcą. Jest równocześnie obdarowywany, obdarowany tym, co ten drugi przyjmuje z miłością. — Jan Paweł II (Karol Wojtyła) Czasami wydaje nam się, że mieszka w nas dwóch różnych ludzi. Jeden, który wszystko doskonale czyni i tego człowieka prezentujemy światu. Jest też i ten drugi, którego się wstydzimy, i tego ukrywamy. W każdym człowieku istnieje coś takiego jak wewnętrzny dysonans i niespójność. Każdy chciałby być dobry, a jedynie dokonuje czynów, których sam często nie rozumie. Dlaczego tak jest? Dlatego, że człowiek nie jest Bogiem, nie jest też aniołem, ani jakąś nad istotą, a jedynie małym pielgrzymem w długiej, dalekiej drodze swojego życia. Własne słabości czynią go wyrozumiałym i łagodnym w stosunku do innych. Ktoś, kto jest bezkrytyczny wobec samego siebie, będzie twardy i niezdolny wczuć się w innych. Nie będzie umiał nikogo pocieszyć, dodać odwagi i wybaczyć. Szczęście i przyjaźń tkwią tam, gdzie ludzie są wrażliwi, łagodni i delikatni w słowach, i wzajemnie kontaktach. — Phil Bosmans Kto jest rzeczywiście dobry, jest taki we wszystkich miejscach i w każdym towarzystwie. Dobry ma bowiem zawsze przy sobie Boga, a kto Jego ma prawdziwie, ten ma Go wszędzie, zarówno na ulicy i wśród ludzi, jak w kościele, pustelni czy celi klasztornej. — Johannes Eckhart (Mistrz Eckhart) Kochać znaczy czynić dobro. — Lew Tołstoj Miłość jest podstawowym sposobem uczestnictwa w dobru. — Józef Stanisław Tischner W kobietach dobroć, litość, miłość mieszka. — William Shakespeare (Szekspir) Cóż, Bóg to dobry człowiek. — William Shakespeare (Szekspir)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dzięki Tobie i innym, którzy tu piszą przetrwałem ten weekend tak samotny......... a Ty jesteś dla mnie tym światełkiem ....." Dobry człowiek jest jak małe światełko. Wędruje poprzez mroki naszego świata i na swojej drodze zapala zgaszone gwiazdy"... Wiem, że jutro masz trudny dzień.... będę o Tobie myślał i wysyłał Ci pozytywną energie wierząc że wszystko ułoży się dobrze........ Jestem pewien, że wszyscy którzy czytają Twoje oba topiki będą jutro trzymali kciuki za Ciebie i córeczkę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem z wami jutro gniazdo
Przeczytaj tę historię. Wczuj się w nią mocno. I wtedy zadecyduj jak zaczniesz jutrzejszy dzień. Michał jest takim człowiekiem, za którym raczej się nie przepada. Jest zawsze w dobrym humorze i zawsze ma coś pozytywnego do powiedzenia. Zapytany jak się czuje odpowiedziałby: "Gdyby było lepiej, już bym chyba nie wytrzymał!". Był naturalnym motywatorem. Jeśli jakiś pracownik miał zły dzień, Michał zawsze radził mu jak znaleźć pozytywną stronę tej sytuacji. Widząc to, bardzo mnie to zaciekawiło. Pewnego dnia podszedłem więc do Michała i spytałem go: -Nie rozumiem. Nie można być tak pozytywną osobą przez cały czas. Jak ty to robisz? Michał odpowiedział: -Każdego ranka, gdy się budzę mówię sobie -"Michał, masz dzisiaj dwie możliwości - możesz mieć dobry humor albo możesz mieć zły humor". I wtedy wybieram dobry humor. Za każdym razem, gdy wydarza się coś niedobrego, mogę wybrać albo bycie ofiarą albo wyciągnąć z tego jakąś lekcję dla siebie. I wybieram wyciągnięcie lekcji. Za każdym razem, gdy Przychodzi ktoś do mnie ponarzekać, mogę wybrać zgodzenie się z nim albo pokazanie mu pozytywnej strony życia. I wtedy wybieram pokazanie mu tej pozytywnej strony." -Zaraz, to nie jest takie proste! - zaprotestowałem. -Ależ tak, to właśnie takie jest." - odpowiedział Michał. -Życie polega na wyborach. Każda sytuacja jest wyborem. Ty sam wybierasz jak zareagujesz na daną sytuację. Ty wybierasz, jaki wpływ mają ludzie na twoje samopoczucie. To ty wybierasz bycie w dobrym albo złym humorze. Mówiąc krótko - to twój wybór, jak wygląda twoje życie. Zapamiętałem, co powiedział mi wtedy Michał. Krótko potem opuściłem firmę, w której wtedy pracowałem i otworzyłem swoją własną. Straciliśmy kontakt ze sobą, ale często przypominałem sobie Michała, gdy dokonywałem wyborów w moim życiu, zamiast tylko reagować na zmiany sytuacji. Kilka lat później dowiedziałem się, że Michał miał poważny wypadek. Spadł z rusztowania z wysokości prawie 20 metrów. Po 18-godzinnej operacji i wielu tygodniach rehabilitacji Michał został zwolniony ze szpitala z wszczepionymi w plecy metalowymi prętami. Spotkałem się z nim około 6 miesięcy po wypadku. Kiedy spytałem jak się czuje odpowiedział: -Gdyby było lepiej już bym chyba nie wytrzymał! Chcesz zobaczyć moje blizny?" Nie chciałem, ale zapytałem o czym myślał w chwili wypadku -Pierwsze, co mi przyszło do głowy to moja córka, która niedługo miała się urodzić. - odpowiedział Michał . -Później, gdy już leżałem na ziemi, pomyślałem sobie, że mam dwie możliwości: mogę wybrać -żyć albo umrzeć. Wybrałem życie. -Nie byłeś przerażony? Nie straciłeś przytomności?" -spytałem. Michał kontynuował: -Moi znajomi byli wspaniali. Mówili mi, że wszystko będzie dobrze. Aż do momentu, kiedy zawieźli mnie do szpitala i zobaczyłem twarze lekarzy i pielęgniarek - wtedy naprawdę się przeraziłem. W ich oczach wyczytałem - "ten facet już nie żyje". Wiedziałem, że muszę coś zrobić." -I co zrobiłeś?" - spytałem. -Była tam taka duża, tęga pielęgniarka wykrzykująca różne pytania do mnie. - opowiadał dalej Michał . Spytała, czy jestem na coś uczulony. "Tak" -odpowiedziałem. Lekarze i pielęgniarki przestali pracować, czekając na moją odpowiedź. Wziąłem głęboki oddech i krzyknąłem "Grawitację". Oni zaśmiali się, a ja powiedziałem - "Wybieram życie. Operujcie mnie jak żywego, a nie jak martwego." Michał przeżył dzięki umiejętnościom lekarzy, ale również dzięki swojej niesamowitej postawie. Nauczyłem się od niego, że codziennie możemy żyć pełnym życiem. To nasz wybór. Postawa jest wszystkim. Warto korzystać z życia na maxa czerpać je pełnymi dłońmi i nie przejmować się głupotami!!!!!!!! Masz teraz dwie możliwości: 1. Wyrzucić tę historię i zapomnieć. 2 . Opowiedzieć ją ludziom, na których ci zależy. Ja wybieram drugą .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moc przebaczenia Gdy pewnej starszej kobiecie zamordowano jedynego syna, powiedziała do swojego kapłana, że nie pozwoli, by po tej tragedii cierpienie zawładnęło jej życiem. Pomimo tych zapowiedzi, Krystyna czuła, że ma ochotę zrobić wiele rzeczy, które przyrzekła nie czynić i że nienawiść wypełnia jej serce. Przez jakiś czas nie mogła w ogóle spać. Pewnej nocy Bóg przemówił do niej w jej myślach. Była pewna, że usłyszała Jego głos. Powiedział jej, że jeśli pragnie mieć spokojny sen, musi pozbyć się nienawiści i przebaczyć mordercy swego syna. Była tak poruszona, że wstała z łóżka i zaczęła się modlić. „Panie, jak możesz oczekiwać, że wybaczę człowiekowi, który zamordował mojego jedynego syna?” - pytała. I uzyskała odpowiedź, którą zapamiętała do końca życia: „Ja przebaczyłem wielu ludziom, którzy zabili mego jedynego Syna”. Łzy ciekły po policzkach Krystyny, a ona prosiła Boga, by przebaczył jej złość i nienawiść, które nosiła w swoim sercu. Po chwili spłynął na nią pełen mocy spokój. Wróciła do łóżka i spokojnie zasnęła. Rankiem odwiedziła mordercę swego syna w więzieniu i powiedziała, że mu wybacza to, co zrobił jej dziecku. Mężczyzna spuścił głowę i łzy popłynęły z jego oczu. Długo wtedy rozmawiali i Krystyna odwiedziła go później kilkakrotnie. Ostatecznie stali się dobrymi przyjaciółmi. Ludzie pytali ją, w jaki sposób potrafiła przebaczyć człowiekowi, który pozbawił życia jej syna. Odpowiadała, że to Bóg dał jej siłę przebaczenia. Obecnie Krystyna jest szczęśliwą kobietą, która zawsze zasypia z pokojem w sercu. Jeśli nie możesz usnąć dzisiejszej nocy, zastanów się, co nęka twoje serce. Jeśli pielęgnujesz w nim złość, poproś Boga o łaskę przebaczenia. Potem wracaj do łóżka... i śpij dobrze. „Gniewajcie się, ale nie grzeszcie: niech słońce nie zachodzi nad waszym gniewem.” (Ef 4, 26)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rockandroll cieszy sie moje serce gdy jestes tu z nami :) dziekuje za pokrzepiajace slowa ...wiara i nadzieja sa silniejsze niz moje obawy...jednak co bedzie okaze sie jutro... jesli "bycie " tu daje Ci choc odrobine wytchnienia to moje serce rosnie wraz z tym...dobrze byc potrzebnym...tez Was potrzebuje...❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem z Wami jutro gniazdo cale nasze zycie to pasmo wyborow...te lepsze i te gorsze...czasem dobre zamieniaja sie w zle i na odwrot...ale gdybysmy wiedzieli co nas spotka na koncu drogii kazdego z wyborow latwiej by bylo podjac decyzje...niestety jasnowidzami w wiekszosci nie jestesmy...wiec wybieramy roznie...nawet jesli zle to jest i tak to doswiadczenie na ktorym mozemy sie oprzec przy kolejnym wyborze... a co do opowiadania to fakt...lepiej wybrac usmiech niz smutek ...tylko, ze czasem bardzo trudno wdziac ten usmiech na twarz...i myslec pozytywnie nawet jak jest chec wielka ku temu...ale opowiadanie daje do myslenia i retrospekcji swojego zachowania... dzieki, ze jestes :) ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×