Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

gniazdo1

Przypowieści i bajki z morałem o MIŁOŚCI...czytajcie

Polecane posty

Dzień dobry wszystkim :) Przychodzimy tu bardzo często ... czytać ... słuchać ...myśleć .... martwimy się ...o Ciebie ... o Twoje dziecko ... nie jesteś ... obca ... 😍 Światło w ludzkich oczach.... piękne i właściwie wszyscy o tym wiemy ... ale ...czy wszyscy o tym pamiętamy ? przypomniałaś nam ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
PRZYJACIELU, Nie interesuje mnie, jak zarabiasz na życie. Chcę wiedzieć, za czym tęsknisz i o czym ośmielasz się marzyć wychodząc na spotkanie tęsknocie swego serca. Nie interesuje mnie ile masz lat. Chcę wiedzieć, czy dla miłości, dla marzenia, dla przygody życia zaryzykujesz, że wezmą cię za głupca. Nie interesuje mnie jakie planety są w kwadraturze do twojego księżyca. Chcę wiedzieć, czy dotknąłeś jądra własnego smutku, czy zdrady życia otworzyły cię, czy też skurczyłeś się i zamknąłeś bojąc się dalszego cierpienia. Chcę wiedzieć, czy potrafisz siedzieć z bólem, moim lub swoim, nie starając się pozbyć go, ukryć, lub zmniejszyć. Chcę wiedzieć, czy potrafisz być z radością, moją lub swoją, czy potrafisz tańczyć z dzikością i pozwolić, by ekstaza wypełniła cię aż po czubki palców, bez upominania nas, że powinniśmy być ostrożni, patrzeć realistycznie na życie i pamiętać o naszych ludzkich ograniczeniach. Nie interesuje mnie, czy historia, którą mi opowiadasz jest prawdziwa. Chcę wiedzieć, czy potrafisz rozczarować kogoś by pozostać wiernym sobie; czy potrafisz znieść oskarżenie o zdradę i nie zdradzić własnej duszy; czy potrafisz sprzeniewierzyć się, a przez to pozostać godny zaufania. Chcę wiedzieć, czy codziennie potrafisz dostrzec piękno, nawet gdy nie jest ono ładne i czy potrafisz w jego obecności znaleźć źródło swojego życia. Chcę wiedzieć, czy potrafisz żyć ze świadomością porażki, swojej i mojej, a mimo to nadal stać nad brzegiem jeziora i krzyczeć do srebra pełni księżyca: "Tak". Nie interesuje mnie gdzie mieszkasz ani ile masz pieniędzy. Chcę wiedzieć, czy po nocy pełnej smutku i rozpaczy, zmęczony i obolały, potrafisz wstać i zrobić to, co trzeba, by nakarmić dzieci. Nie interesuje mnie, kogo znasz i jak się tu znalazłeś, chcę wiedzieć, co jest dla ciebie źródłem siły wewnętrznej kiedy wszystko inne zawodzi. Chcę wiedzieć, czy potrafisz być sam ze sobą i czy w chwilach samotności takie towarzystwo naprawdę sprawia ci przyjemność. Oriah Mountain Dreamer

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gnazdo,trzymaj się kochana!Jak będzie Ci źle to odezwij się do nas,czasem rozmowa z kimś pomaga znieść najgorsze chwile,choć nie możemy fizycznie być z wami i pomagać,to jest wiele osób które dobrze Wam życzą i na które możesz liczyć!Niech nie opuszcza Cię nadzieja,będzie dobrze!❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witaj gniazdo... Jestem z Tobą myślami codziennie i jak widzisz nie tylko ja.... jest tu wielu ludzi którzy Cię bardzo polubili czują twoją siłę i dobro....potrafią czytać także między wierszami.....🌼❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I to właśnie jesteś cała Ty... mimo tylu problemów, cierpienia.... potrafisz w tak prosty sposób wywołać uśmiech i ciepło w sercu... :) ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Modlitwa zakochanych Panie, Boże zakochanych: obdarz nas łaską, abyśmy wzrastali w miłości; daj nam radość dzielenia się uczuciem; daj nam pokój, owoc miłości; daj nam szalone pragnienie, abyśmy nigdy nie przestali się kochać; daj nam niepewność, gdyby kiedykolwiek oziębło w nas uczucie; spraw, abyśmy zawsze nienawidzili zła, co także jest formą miłości i abyśmy szukali prawdziwych dóbr: Twoich skarbów, Twojego królestwa. Abyśmy stali się podobni do Ciebie, który jesteś największym z zakochanych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Decydowanie o losie innych Pewien człowiek, przemierzając pustynię, natknął się na anioła i poczęstował go wodą. \"Jestem aniołem Śmierci, przyszedłem, by zabrać cię ze sobą\" rzekł anioł. \"Byłeś jednak dla mnie dobry; dlatego też składam na twe ręce Księgę Przeznaczenia. Masz pięć minut, aby zmienić w niej cokolwiek zechcesz\". Posłaniec śmierci wręczył człowiekowi Księgę. Wertując karty, natknął się on na zapiski z życia swych sąsiadów. \"Ci ludzi nie zasługują na takie luksusy\" pomyślał z niesmakiem. Chwycił zatem pióro i zmienił Losy swych sąsiadów na gorsze. Wreszcie dotarł do rozdziału poświęconego sobie. Przerażony tym, co ujrzał, zapragnął natychmiast zmienić swe Przeznaczenie. Jednak w tym momencie Księga zniknęła - pięć minut minęło. I wtedy anioł zabrał jego Duszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Złe pytania Czym jest mądrość? Suficka opowieść mówi nam o mężczyźnie, który żył w Turcji i słyszał o wielkim mistrzu, żyjącym w Persji, będącym w posiadaniu sekretu mądrości. Bez wahania, sprzedał on swoje rzeczy, opuścił swoją rodzinę i udał się w poszukiwaniu tego sekretu. Po wielu latach podróżowania, zdołał dotrzeć do chaty, gdzie mieszkał wielki mistrz. Pełen respektu, podszedł bliżej i czekał na mędrca, aż wróci z porannego spaceru. - Przybyłem z Turcji - powiedział jak tylko pojawił się mędrzec. - Przebyłem tę długą drogę, by zadać ci jedno pytanie. - Zatem dobrze. Możesz zadać mi tylko jedno pytanie. - Chciałbym wiedzieć w jakim języku wyrażę się najbardziej zrozumiale. Czy mogę zapytać w tureckim? - Możesz - powiedział mędrzec. - Odpowiedziałem na twoje jedyne pytanie. O cokolwiek innego, pytaj swojego serca. Nie musisz podróżować tak daleko, by odkryć że jest ono najlepszym doradcą ze wszystkich. Po tych słowach mędrzec zamknął drzwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gniazdeczko trzymajciesię obie
Aleksander Dumas (ojciec) — Wielka księga mądrości Cała mądrość życia to umieć czekać i mieć nadzieję. Marc Levy — A gdyby to była prawda... Rozpoznać szczęście, które ma się u stóp; mieć determinację i odwagę, by się po nie schylić, wziąć je w ramiona... i zatrzymać. To mądrość serca. Bez mądrości serca pozostaje tylko logika, czyli bardzo niewiele.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Miara miłości \"Zawsze chciałem wiedzieć, czy byłbym w stanie kochać tak, jak ty\" rzekł uczeń do swego hinduskiego mistrza. \"Nie ma nic poza miłością\" odparł mistrz. \"To dzięki niej świat wciąż się kręci, a gwiazdy trzymają firmamentu.\" \"Wiem to wszystko. Skąd jednak mam wiedzieć, czy ma miłość jest dostatecznie silna?\" \"Spróbuj zajrzeć w głąb siebie i odkryć czy ulegasz miłości, czy może uciekasz od własnych uczuć. Ale nie zadawaj takich pytań: miłość nie jest ani silna, ani słaba. Nie możesz mierzyć uczucia tą samą miarą, którą mierzysz chociażby odległości; jeśli postępujesz w ten sposób, zobaczysz jedynie swe odbicie, jak księżyc w jeziorze, lecz nie będziesz podążał swoją ścieżką.\"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dobranoc gniazdo...❤️ wiem, że przed Tobą kolejny trudny tydzień...ale jak sama pisałaś po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój... trzymam kciuki za Ciebie i twoją gwiazdkę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to dla Was Kochani :) ja jutro tez bede zdobywac swoja "gorę"...dzieki Waszemu wsparciu wiara i nadzieja nabraly jeszcze wiekszej mocy...dziekuje🌻❤️ Instrukcja górskiej wspinaczki A] Wybierz górę, na którą chcesz się wspiąć. Nie zwracaj uwagi na to, co mówią inni, np. że ta góra jest piękna, a inna łatwiejsza. Podczas drogi do swojego celu stracisz dużo własnej energii i zapału, jesteś więc jedyną osobą mogącą podjąć decyzję i musisz być jej pewny. B] Dowiedz się jak można się do niej zbliżyć. Na góry spogląda się zwykle z oddali - wydają się być wspaniałe, interesujące i wyzywające. Jednak co się dzieje, kiedy zbliżymy się do ich podnóży ? Wszystkie drogi je omijają, kwiaty rosną w dolinach, a twój cel, który na mapie wydaje się być na wyciągniecie ręki, w rzeczywistości okazuje się być trudny do zdobycia. C] Ucz się od tych, którzy już tam byli. Bez względu na to jak bardzo jesteś wyjątkowy, zawsze znajdzie się ktoś, kto miał już identyczne marzenie przed tobą i pozostawił ślady, mogące uczynić twoją wyprawę łatwiejszą. Wspinasz się sam, sam ponosisz też odpowiedzialność, ale nie zapomnij, że doświadczenie innych ludzi może być pomocne. D] Rozeznaj okolicę, a przejmiesz kontrolę nad niebezpieczeństwami. Kiedy zaczynasz wspinaczkę na swoją wyśnioną górę, zwróć uwagę na otoczenie. Z pewnością zauważysz urwiska, prawie niedostrzegalne pęknięcia w skale i kamienie wypolerowane przez wiatry do tego stopnia, że stały się śliskie jak lód. Jeśli jednak wiesz gdzie powinieneś stawiać kroki, będziesz też wiedział, gdzie są pułapki i w jaki sposób je ominąć. E] Krajobraz się zmienia, więc się nim ciesz. Oczywiście musisz zawsze pamiętać o swoim celu - wejściu na szczyt. Jednak kiedy wspinasz się wyżej, możesz widzieć więcej i w niczym nie zaszkodzi, jeśli zatrzymasz się na chwilę tu i tam, ciesząc się widokiem wokół. Z każdym zdobytym metrem, będziesz w stanie objąć wzrokiem większy obszar, skorzystaj więc i odkrywaj rzeczy, których wcześniej nie mogłeś dostrzec. F] Szanuj swoje ciało. Możesz się wspinać, tylko pod warunkiem, że poświęcisz swemu ciału wystarczającą uwagę. Dysponujesz całym czasem, jakim obdarzyło cię życie, tak długo, jak długo nie zaczniesz żądać tego, czego dostać nie możesz. Jeśli idziesz zbyt szybko, zmęczysz się i poddasz w połowie drogi. Jeśli będziesz szedł zbyt wolno, zapadnie noc i zabłądzisz. Zachwycaj się widokiem, ciesz się chłodną źródlaną wodą i owocami, które natura szczodrze ci ofiaruje, ale nie ustawaj w marszu. G] Szanuj swoją duszę. Nie powtarzaj bez przerwy "Mam zamiar to zrobić". Twoja dusza już to wie. Potrzebna jest jej jedynie długa podróż, aby móc wzrastać, poszerzać horyzonty, dotykać nieba. Obsesja w żadnym stopniu nie pomoże ci w osiągnięciu twoich celów, ani nie sprawi, że przyjemność ze wspinaczki będzie większa. Jednak powstrzymaj się także od mówienia "To jest trudniejsze niż myślałem", gdyż pozbawi cię to twojej wewnętrznej siły. H] Bądź przygotowany na dodatkowy kilometr wspinaczki. Droga na szczyt góry będzie zawsze dłuższa niż myślisz. Nie oszukuj się, przekonasz się o tym kiedy to, co wydaje się być tak blisko, okaże się tak odległe. Jeśli jednak jesteś przygotowany, aby iść dalej, nie będzie to stanowiło dla ciebie żadnego problemu. I] Raduj się kiedy wejdziesz na szczyt. Płacz, klaszcz w ręce, krzycz z całych sił, że tego dokonałeś, pozwól aby wiatr oczyścił twój umysł, odświeżył twoje zmęczone i spocone stopy, otworzył twoje oczy i oczyścił pył, zgromadzony w twoim sercu. To wspaniałe uczucie wiedzieć, że coś, co do niedawna było tylko marzeniem, odległą wizją, teraz jest częścią twojego życia, osiągnąłeś to! J] Złóż obietnicę. Teraz, kiedy poznałeś siłę, której nie byłeś nawet świadomy, obiecaj sobie że od tej chwili będziesz używał tej siły przez resztę swoich dni. Najlepiej postanów, że wyruszysz na kolejną wspinaczkę i rozpoczniesz kolejną przygodę. K] Opowiedz swoją historię. Tak, opowiedz swoją historię! Świeć przykładem. Powiedz wszystkim, że to jest możliwe. Wtedy inni ludzie będą mieli odwagę, aby rzucić wyzwanie własnym górom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rockandroll spij spokojnie ...niech sen da Ci ukojenie i swieze sily do dalszego niesienia dobra 😘 ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobrej nocy Kochani ❤️ milosc jest w nas...jesli odnajdziemy ja w sobie i bedziemy potrafili nia obdarzac nie oczekujac na nic w zamian to ona odnajdzie i nas...badzcie wytrwali :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość raz dwa cztery
Lunka--piekna ta przypowiesc o przyjacielu,az lza zakrecila sie w oku.. Gniazdo---wszystkie Twoje przypowiesci sa przecudne,trzymam za Was kciuki i zycze zdrowka,radosci,wszystkiego o czym marzycie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Można znaleźć wielkie szczęście w dawaniu. Lecz nieustanne dawanie może wyczerpać serce i umysł. Naucz się brać choć trochę - choćby chwilę w ogrodzie, w galerii, w kawiarni. Doceń to. Pozwól, aby ptaki i żaby, dzieła sztuki, muzyka i książki, a także nie wymagający przyjaciele przywracali Ci siły. Ludzie potrzebują ciągłego odnawiania się. (Pam Brown) Dziękuję ... raz dwa cztery ... :) uczę się szukać słów ... właśnie tu ... i to też jest piękne... szukać i rozumieć ... gniazdo .. nie jesteś sama ... 😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sliczne.....
gniazdeczko :-) dziekuje i szczescia zycze :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dobranoc gniazdko................. śpij dobrze, wypoczywaj, nabieraj sił..... dziś byłem myślami z Tobą i jutro też będę❤️..... a może by tak zostać trwaniem dla miłości świętością co pragnień nie rozmydla lecz prowadzi ku Bogu wiarą bez dowodów i żądań wolnością skowronków niedzielnego poranka tęsknotą litanii pod brzozowym lasem nostalgią południa nad uśpioną rzeką a może piorunem co budzi i orzeźwia lub majowym deszczem może by tak zostać podporą mostów i kopuł żartem przy ślubie i pogrzebie spraw Panie bym stał się ramieniem Twoim dla każdej potrzeby z którą przyjdziesz do mnie w niestosownej porze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kasia2811
bajki przepięknei takie wzruszające

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki jeden kolo
Najważniejsze, czego człowiek w swoim życiu musi się nauczyć,to: Nauczyć się miłości Miłości do przyrody, Miłości do ludzi. Miłości do wszystkiego, co słabe i kruche. Miłości do tego, co jest tajemnicą. Tylko w miłości człowiek może stać się człowiekiem. Phil Bosmans Gniazdko Kochana Ty masz to w sobie i nie musisz sie uczyć, ale wielu jeszcze powinno. Pozdrawiam Cię serdecznie :) ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak strumienie i rośliny, dusze także potrzebują deszczu, ale deszczu innego rodzaju: nadziei, wiary, sensu istnienia. Gdy tego brak, wszystko w duszy umiera, choć ciało nadal funkcjonuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sekretne zioło Marthy Nie dawał Benowi spokoju za każdym razem, kiedy ten wchodził do kuchni. Ów maleńki metalowy pojemnik, stojący na półce nad piecem. Pewnie wcale nie zawracałby sobie nim głowy, może nawet w ogóle by go nie zauważył, gdyby Martha nie powtarzała mu wciąż, aby go nigdy nie dotykał. Powiadała, że znajduje się w nim pewne "sekretne zioło", które dostała od swojej matki. Obawiała się, że gdyby Ben lub ktokolwiek inny wziął pudełko do rąk i zajrzał do środka, mógłby je przypadkowo upuścić i rozsypać jego cenną zawartość, a sama nie znała sposobu, by je ponownie napełnić. Pojemnik bynajmniej nie rzucał się w oczy. Był tak stary, że prawie zupełnie zaniknął już jego pierwotny czerwony i złoty roślinny ornament. Doskonale widać było na nim i na jego szczelnej pokrywce miejsca, za które był ciągle chwytany. Oprócz Marthy, palce jej matki, jak również babki, zostawiły na nim swoje ślady. Martha nie była do końca pewna, ale podejrzewała, że nawet jej prababka używała tego samego pudełka i jego "sekretnego zioła". Ben wiedział tylko, że wkrótce po tym, jak poślubił Marthę, jej matka przyniosła pojemnik i przykazała jej, by otaczała jego zawartość szczególną troską. Co też Martha pieczołowicie robiła. Ben nie widział nigdy, żeby podczas gotowania jakiejkolwiek potrawy zapomniała zdjąć pojemniczek z półki i posypać składniki odrobiną "sekretnego zioła". Dodawała szczyptę nawet do tortów, placków i ciasteczek. Cokolwiek znajdowało się w tym pudełku, z pewnością zdawało egzamin, ponieważ Ben był święcie przekonany, że Martha jest najlepszą kucharką na świecie. Nie był bynajmniej odosobniony w swej opinii, bo każdy, kto tylko posmakował jej potraw, wysławiał je pod niebiosa. Ale dlaczego nie pozwalała mu dotknąć tego pojemniczka? Czy naprawdę obawiała się, że może rozsypać jego zawartość? Jak wyglądało to "sekretne zioło"? Było tak niezwykłe, że tylko kiedy Martha okraszała nim jedzenie, Ben nieodmiennie wyczuwał jego woń. Musiała, oczywiście, używać owej przyprawy bardzo oszczędnie, ponieważ nie sposób było ją ponownie zdobyć. Martha zdołała wszakże jakoś nie wyczerpać zapasów przez trzydzieści lat ich małżeństwa. W ciągu całego tego czasu, ilekroć dochodził do niego aromat ziół, ślinka sama napływała mu do ust. Coraz bardziej kusiło Bena, żeby choć raz zajrzeć do pudełeczka, ale nigdy tak do końca nie zebrał się na odwagę. Pewnego dnia Martha zachorowała. Ben zawiózł ją do szpitala, gdzie musiała pozostać na noc. Po powrocie dom wydawał mu się przygnębiająco pusty. Martha nigdy przedtem na tak długo go nie opuszczała. Kiedy zbliżała się pora kolacji, nie bardzo wiedział, co ma począć - jego żona gotowała tak wyśmienicie, że sam nie musiał się tego uczyć. Gdy wreszcie zabłąkał się do kuchni, żeby zobaczyć, co też może być w lodówce, od razu rzucił mu się w oczy pojemnik. Przyciągał go niczym magnes - rozejrzał się niepewnie dokoła, ale ciekawość nie dawała mu spokoju. Przynaglała go. Cóż mogło znajdować się w tym pudełku? Niby dlaczego miał go nie dotykać? Jak wyglądało to "sekretne zioło"? Ile go jeszcze pozostało? Ben ponownie objął spojrzeniem otoczenie i podniósł pokrywkę olbrzymiej tortownicy, która stała na stole. Ach... została ponad połowa smakowitego wypieku Marthy. Odkroił ogromną porcję ciasta i usiadł na krześle. Zdążył jednak wziąć tylko jeden kęs, kiedy jego wzrok znowu powędrował do pojemnika. Cóż takiego by się stało, gdyby zerknął do środka? A w ogóle to dlaczego Martha otaczała go taką tajemnicą? Ben wziął do ust kolejny kawał tortu i staczał ze sobą wewnętrzną walkę - powinien czy nie powinien? Przez następne pięć kęsów myślał o tym gorączkowo, wpatrując się w pudełko. W końcu nie mógł się już dłużej powstrzymać. Przeszedł wolno przez kuchnię i ostrożnie zdjął pojemnik z półki. Bał się śmiertelnie, aby przypadkiem nie rozsypać jego bezcennej zawartości. Postawił go na stole i delikatnie podważył wieko. Nie śmiał od razu zajrzeć do środka. Kiedy wreszcie ukazało mu się wnętrze pojemnika, oczy rozszerzyły mu się ze zdziwienia - był pusty... z wyjątkiem maleńkiego zwiniętego skrawka papieru na dnie. Ben z trudem wcisnął swoją dużą dłoń do pudełka, żeby wyciągnąć karteczkę. Ujął ją za róg, wyjął i rozwinął powoli pod światłem lampy kuchennej. Widniało na niej zaledwie parę słów, umieszczonych tam, jak to Ben natychmiast rozpoznał, przez matkę Marthy. Było na niej po prostu napisane: "Martho, do wszystkiego, co robisz, dodawaj odrobinę miłości". Ben przełknął głośno kęs, odłożył notatkę, postawił pojemnik na półce i na powrót zasiadł do tortu. Wiedział już teraz, dlaczego tak bardzo mu smakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Gniazdo:) chcialam wkleićbajkęo drzewie bo to moja ulubiona, ale widzęzęktoś mnie uprzedził. Więc dla Ciebie wiersz "Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym.. Dni przemijają szybko.. Życie jest krótkie.. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, A jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla.. Nie mamy wtedy żadnego wyboru.. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, Jak potrafimy być nimi jutro? Wykorzystaj ten dzień dzisiejszy.. Obiema rękoma obejmij go.. Przyjmij ochoczo, co niesie ze sobą: Światło, powietrze i życie, Jego uśmiech, płacz, i cały cud tego dnia. Wyjdź mu naprzeciw... "

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Posłanie do nadwrażliwych Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi za waszą czułość w nieczułości świata, za niepewność - wśród jego pewności za to, że odczuwacie innych tak jak siebie samych zarażając się każdym bólem za lęk przed światem, jego ślepą pewnością, która nie ma dna za potrzebę oczyszczania rąk z niewidzialnego nawet brudu ziemi bądźcie pozdrowieni. Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi za wasz lęk przed absurdem istnienia i delikatność niemówienia innym tego co w nich widzicie za niezaradność w rzeczach zwykłych i umiejętność obcowania z niezwykłością za realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego, za nieprzystosowanie do tego co jest a przystosowanie do tego co być powinno za to co nieskończone - nieznane - niewypowiedziane ukryte w was. Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi za waszą twórczość i ekstazę za wasze zachłanne przyjaźnie, miłość i lęk że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami. Bądźcie pozdrowieni za wasze uzdolnienia - nigdy nie wykorzystane - (niedocenianie waszej wielkości nie pozwoli poznać wielkości tych, co przyjdą po was) za to, że chcą was zmieniać zamiast naśladować że jesteście leczeni zamiast leczyć świat za waszą boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłę za niezwykłość i samotność waszych dróg bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi. Przesłanie Kazimierza Dąbrowskiego, autora teorii dezintegracji pozytywnej i wybitnego psychologa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
WIESZ MAŁY... Każdy pisze po cichu swoją bajkę o przyjacielu. Nosi w sobie tę bajkę o kimś cudownym, mądrym, wiernym jak cień itd., a potem spotyka kogoś, szczęśliwy, że znalazł przyjaciela jak marzenie. Jednak któregoś dnia okazuje się, że ten ktoś jest z całkiem innej bajki; bajki o kimś fałszywym, zdradliwym, niemądrym, itd. I wtedy ten ktoś, któremu zdawało się, że znalazł przyjaciela - marzenie, gniewa się na niego, że przestał być i marzeniem i przyjacielem jednocześnie. A tamten nie może zrozumieć, co się stało... Przecież on cały czas był taki, jaki był. Widzisz, Mały, przyjaciela można sobie namalować marzeniami, jak farbkami. Ale jest to tylko malowidło - dziwadło, a nie przyjaciel - żywy i prawdziwy. Prawdziwego trzeba polubić takim, jakim on jest naprawdę, a może właśnie wtedy zakwitnie w nim to, co zdawało się przedtem być u niego, jak kolce u róży? Jeżeli wspomniałam już o róży, to posłuchaj. Był sobie mały ogrodnik, który nie znał się jeszcze na nasionach. Poprosił kiedyś kogoś o nasionka róży, lecz ten ktoś dał mu nasiona ostu. Mały ogrodnik zasiał je, podlewał, aż którego dnia z ziemi wyjrzało coś, co miało w sobie coś z róży, ale po kilku dniach można było już poznać, że to zwykły oset... I tak bardzo żal się zrobiło małemu ogrodnikowi marzeń o róży. Już chciał wyrwać ten oset, spalić go, zniszczyć, ale pewien stary ogrodnik doradził mu, żeby zostawił te osty, bo one mają w sobie, prócz złych kolców, jedną dobrą tajemnicę. Ale pokażą je tylko temu, kto potrafi je pokochać. Mały ogrodnik zaczął je więc podlewać i pielęgnować tak, jakby to robił z różami - przecież róże też kłują kolcami. Któregoś rana odkrył, że osty zakwitły tak pięknymi i niespotykanymi dmuchawcami, że ze wszystkich stron zjeżdżali się ogrodnicy, by podziwiać tak cudowną odmianę kwiatów ostu.- To nie odmiana - mówił mały ogrodnik - to ja odmieniłem swoje serce dla ostów, a one - czując, że są kochane tak jak róże - zakwitły równie pięknie, a może i piękniej. Skoro nauczyłem się kochać osty, to wierzę, że gdybym pokochał kamienie, to one by ożyły\". Wiesz, Mały, za co Cię lubię? - Za to, że polubiłeś mnie mimo moich wad, które bardziej czasem kłują niż kolce, a one coraz bardziej chcą zakwitnąć dla Ciebie, choćby stokrotkami. Jedna już dziś zakwitła rano... Mrugam więc do Ciebie jej złotym oczkiem! Twój bratek Przyjaciel nie każe pelargonii być różą, lecz kocha w pelargonii to, czego nie znalazłby u róży

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje Kochani za Wasze kolejne slowa z serc Waszych plynace 🌻 😘...dobrze, ze jestescie wirtualni Przyjaciele ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dobrze że jesteś gniazdo
Bądź dobry, a będziesz samotny Mark Twain Dobro nie walczy ze złem, a leczy je Eugeniusz Kafka Dobroć jest czymś bardzo prostym, być zawsze do dyspozycji drugich, nigdy nie szukać samego siebie Dag Hammarskjold Dobrych ludzi nikt nie zapomina Safona Dobro stoi wyżej niż piękno Żeromski Stefan Sekretem szczęśliwego życia jest wyrozumiałe akceptowanie zmian James Stewart Jeśli chodzi o szczęście, to warto się po nie bardzo nisko schylić Erich Maria Remarque Po cóż żyjemy, jeśli nie po to, by życie czynić łatwiejszym dla siebie nawzajem? George Eliot Życie jest ciągle walką, a pokój jest tylko owocem zwycięstwa Joseph Conrad Na najważniejszych skrzyżowaniach życiowych nie stoją żadne drogowskazy Charles Chaplin

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlugie ale warte przeczytania... Czarny rycerz Przed wielu, wielu laty na zamku Kynast mieszkała piękna księżniczka ze swymi rodzicami. Dziwna to była dziewczyna. Rzadko widywano ją w niewieścich szatach. Najchętniej wkładała na siebie strój myśliwski, dosiadała konia i otoczona zgrają psów wyruszała na polowanie. Towarzyszyli jej bracia i rycerze. Rycerze ściągali na zamek z całego świata, bo księżniczka była bardzo ładna. Zostawali w gościnie u księcia, brali udział w myśliwskich wyprawach, walczyli na turniejach, jedli, pili, śpiewali i wodzili zakochanymi oczami za piękną księżniczką. Na koniec przychodzili do starego księcia, by prosić go o rękę jego córki. On stary już był i wraz z żoną o niczym bardziej nie marzył jak o tym, by ich córka wreszcie kogoś pojęła za męża. Ale zawsze to samo mówił: - My się z serca zgadzamy, ale nie wiemy, czy ona się na to zgodzi. A gdy księżniczkę proszono o zgodę, odpowiadała niezmiennie: - Dobrze, będę twoją żoną, ale stawiam jeden warunek: ten, kto chce być moim mężem, musi w pełnej zbroi, na bojowym koniu objechać mury obronne zamku po ich szczycie. Bo - jak dodawała - mój mąż musi być bardzo dzielny. A mury były bardzo niebezpieczne z powodu jednego jedynego miejsca, gdzie załamywały się pod kątem prostym. Nie mogły biec inaczej, ponieważ skała, na której stał zamek, w tym miejscu była przecięta jakby toporem, stąd i mury musiały cofnąć się w głąb. W tym miejscu koń z jeźdźcem nie był w stanie zakręcić, by iść dalej, ale tracił równowagę i wpadał wprost w przepaść. A księżniczka spokojnie patrzyła ze swojego okna, które właśnie wychodziło na ten załom murów, jak kolejny kandydat na jej męża ginął wraz ze swoim koniem. Tak upłynęło parę lat. I wciąż nie zdarzyło się, aby któryś z rycerzy proszących o jej rękę usłyszał inny warunek niż ten. I wciąż byli tacy, którzy słysząc to żądanie odchodzili z żalem, ale też zdarzali się śmiałkowie, którzy próbowali sforsować niebezpieczny załom murów i przypłacali ten czyn śmiercią. A księżniczka wciąż urządzała huczne zabawy, polowania, śpiewała, tańczyła, grała i śmiała się z tych, którzy nie potrafili zdobyć jej ręki. Aż razu pewnego przyjechał na zamek nieznany rycerz. Ktoś go nazwał czarnym rycerzem, bo nosił czarny ubiór. Książę wydał na jego cześć wielką ucztę, na którą zaprosił również i księżniczkę. Przyszła jak zwykle niechętnie. Nie takie uczty lubiła. Zajęła swoje miejsce, po lewej stronie przybysza, nawet nie obdarzając go spojrzeniem. Była cała pogrążona w swoich myślach, gdy nagle usłyszała piękny głos gościa, który się do niej zwracał. Podniosła oczy i zamarła z wrażenia. Takiego człowieka nigdy jeszcze dotąd nie widziała. Natychmiast opuściła powieki, by nie dać poznać po sobie zmieszania, jakie ją opanowało. Nawet trudno było jej zrozumieć, co na niej takie wrażenie uczyniło. Czy mądre oczy, czy dobry uśmiech, czy spokój, który promieniował z całej postaci. Ale wiedziała jedno: \"To jest ten\". Mówiła sobie w głębi duszy: \"Na ciebie czekałam. Z tobą mogłabym iść na koniec świata. Dla ciebie mogę zrobić wszystko, co zechcesz\". - Pozostawał tylko cień niepokoju, czy on ją pragnie mieć za żonę. Przy stole toczyły się głośne rozmowy, od czasu do czasu wybuchały śmiechy. Z drugiego końca sali dobiegała muzyka, żartownisie popisywali się swoimi sztuczkami, a ona tak trwała jak urzeczona. Nawet nie bardzo wiedziała, o czym rozmawia ze swoim sąsiadem. Oczy miała spuszczone. Czasem tylko odważała się spojrzeć na swojego towarzysza, i to zaledwie na chwilkę, bo bała się, by nie stracić zupełnie przytomności ze szczęścia, jakie ją przepełniało. Cała wieczerza była dla niej najpiękniejszym snem, w który wciąż nie śmiała wierzyć.\' Niestety, zbliżał się koniec tej radości. Służba porządkowała stoły. Ucichła muzyka. Trzeba było wstawać. Odchodziła z ciężkim sercem, w obawie, że to najcudowniejsze, które przeżyła, może się już nie powtórzyć. Poszła do swojej komnaty i wtedy, gdy na wpół przytomna zdejmowała uroczyste odzienie, wszedł ojciec. Jego pogodne oblicze powiedziało jej wszystko. Zrozumiała, że ojciec musiał obserwować ją w czasie uczty, wyczuł, co się w niej dzieje, a teraz przynosi jej ważne wiadomości. Ale czekała na słowa. Zamarła. Serce zaczęło jej bić jak oszalałe. - Czy wiesz, z jaką sprawą przyjechał ten rycerz? - zapytał ojciec. Poczuła, ze cała krew spłynęła jej z twarzy, że ledwo stoi na nogach, że jeszcze chwila a upadnie. Z trudem zdołała wyjąkać pytanie: - Z jaką? Myślała, że nigdy nie doczeka się odpowiedzi. Aż wreszcie doszło do niej: - Przybył, aby objechać na koniu nasze mury. W pierwszej chwili zdawało się jej, że umiera ze szczęścia. Wsparła się ciężko o ścianę. A potem przyszła na nią fala takiej radości, iż myślała, że oszaleje. Rzuciła się ojcu na szyję. Całowała go i ściskała: - On będzie moim mężem! On będzie moim mężem! - powtarzała bez przerwy. Gdy ojciec wreszcie wyrwał się z jej uścisków, cały rozpromieniony - choć udawał oburzenie, że córka jest taka nieopanowana - powiedział: - Ja tego nie mówiłem. On oświadczył tylko, że chce objechać nasze mury. - Ale to znaczy to samo! Ale to znaczy to samo! - śpiewała tańcząc wokół niego. Była pewna. Nagle przerwała taniec. Uśmiech zgasł na jej twarzy. Uświadomiła sobie, jakie zagrożenie wisi nad jej szczęściem. Rzuciła się powtórnie ojcu na szyję mówiąc: - A teraz idź, idź do niego i wytłumacz mu, że on nie potrzebuje wcale objeżdżać murów, że niech tego nie robi, że niech się nie waży, bo zginie, a on nie może zginąć. Idź, powiedz mu, że ja się zgadzam bez tego warunku. Mogę dzisiaj, albo jutro, albo kiedykolwiek on tylko zechce, być jego żoną. Stary książę zaczął tłumaczyć: - Jak ja mogę mu to powiedzieć... - Idź, idź. Musisz iść. Bo jak nie, to ja pójdę, rzucę mu się do stóp, żeby go błagać, by tego nie robił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ojciec odszedł, a ona czekała na niego aż do pomocy. Zdawało się jej, że się nigdy nie doczeka powrotu ojca, że to czekanie trwa już całe wieki, że godziny się wloką w nieskończoność, że zegar zepsuł się i dlatego nie bije. Wreszcie, gdy książę wszedł, zobaczyła, że nic nie zdołał uzyskać. - Nic nie pomogło - powiedział zatroskany. - Rycerz ślubował, że objedzie mury na koniu i od tego ślubu nie odstąpi. Po chwili milczenia dodał: - Dałem mu do zrozumienia, że ty od niego nie żądasz spełnienia tego warunku. Tak jak tego chciałaś. Powiedziałem, jak można było najwyraźniej. Ale on się na to nie zgodził i gdybyś nawet ty poszła, to i tak nie nie uzyskasz. Jutro skoro świt wyjeżdża na mury. Myślała, że umrze z rozpaczy. Była zupełnie bezradna. Klęczała całą noc. Klęczała i modliła się. Aby nie spadł, aby objechał mury szczęśliwie. Aby pierwszy raz stał się ten cud. Wreszcie świt zaczął bielić ściany komnaty. Czas próby nadszedł. Usłyszała fanfary oznajmujące wejście rycerza z koniem na mury. Nie wstała z klęczek. Nie podeszła do okna. Nie chciała nic widzieć. Zamknęła oczy, splotła ręce aż do bólu i czekała. Na cud. W ciszy usłyszała dalekie stąpanie konia. Stuk narastał. Był coraz bliższy. Zdawało się jej, że wypełnia jej całą głowę. To powinno być już, tuż, zaraz, za moment, w tej chwili. Teraz. Kopyta przestały dźwięczeć. Na pewno stanął teraz nad załamaniem muru. Cała napięta do granic możliwości czekała na huk spadającego po murach rycerza i kwik konia. Chwila ciągnęła się w nieskończoność. Nagle usłyszała stuk kopyt końskich idący dalej po murze. A więc udało się. Pierwszy raz. Cud się stał. Krzyknęła jak oszalała. Wybiegła z komnaty, pędziła przez korytarze, zbiegała po schodach, przebiegała wąskie krużganki, przejścia, rycerzowi naprzeciw, aby go przywitać, rzucić mu się na szyję, jemu - najpiękniejszemu, najmądrzejszemu, najdzielniejszemu, jedynemu. Cała zdyszana wypadła z bramy właśnie wtedy, gdy on zjeżdżał z murów w tłum ludzi na niego czekający. Patrzyła jak urzeczona na czapki lecące w górę. Dobiegł do niej huk wystrzałów na wiwat, krzyki, śmiechy, pieśni. Czekała. Aż podjedzie pod schody, zejdzie z konia i poprosi o jej rękę. Patrzyła, jak lekko nachylony, poklepując kark konia, jedzie przez zgromadzone tłumy, gdy nagle spostrzegła z niepokojem, że on zamiast w jej stronę coraz wyraźniej kieruje konia w stronę bramy wyjazdowej. Najpierw dalekie przeczucie, potem niepokój, potem strach, na koniec już pewność - to było wtedy, gdy on zdjął z głowy kołpak, ukłonił się w jej kierunku, podciął konia i zaczął wyjeżdżać z zamku. Taki jej obraz został w oczach w ostatnim momencie, gdy osunęła się zemdlona na ziemię. Potem byłą ciężko chora. Miała wysoką gorączkę. Zrywała się. Chciała gdzieś iść. Wołała nieprzytomna rycerza, by zawrócił, by nie odchodził. Wszystkim zdawało się, że umrze. Żadne lekarstwa nie skutkowały. Ale w końcu jej silny organizm przetrzymał napór choroby. Powoli wracała do zdrowia. Była bardzo słaba. Zgodnie z zaleceniami lekarzy pozostawała sama w ciszy. Dużo myślała o ostatnim wydarzeniu i o tajemniczym rycerzu. - "Dlaczego tak zrobiłeś? Dlaczego? - pytała go w myślach. - Czy ty wiesz o tym, że ja cię kocham? I nigdy cię kochać nie przestanę. Tylko czy cię jeszcze kiedyś zobaczę?" Postanowiła go znaleźć. Wiedziała, że nie potrafi żyć bez niego. Gdy przychodziły na nią chwile refleksji, zapytywała sama siebie: "Co ja mu powiem, gdy go znajdę?" Ale w gruncie rzeczy to nie było ważne. Najważniejsze było: jak go znaleźć. Zapytała ojca o niego. Okazało się, że ojciec nic o nim nie wie. Nie znała go też matka ani rycerze na zamku. - No to dlaczego go przyjąłeś? - zapytywała ze zdumieniem ojca. - Dlaczego wyprawiłeś dla niego takie przyjęcie? - Po prostu zdawało mi się, że to jest ktoś bardzo znaczny. - Dobrze - odpowiadała - ale że ty go nie zapytałeś o imię i o dom rodzinny. Przyszedł dzień, kiedy zaczęła chodzić po komnacie. Potem pierwszy spacer na świeżym powietrzu, wreszcie zdobyła się na to, by dosiąść konia. Aż gdy uznała, że jest w pełni sprawna, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, wzięła ze sobą parę sług, pożegnała rodziców i braci, i w przebraniu męskim wyruszyła w drogę. Odwiedzała wspaniałe zamki. Jeździła po wielkich turniejach, gdzie potykali się na kopie najdzielniejsi rycerze, wypatrywała go pomiędzy najodważniejszymi. Uczestniczyła w największych uroczystościach, jakie obchodziły miasta, zamki i pałace - nie było go nigdzie. Czasami zdawało się jej, że to wszystko było snem, że to nieprawda, że takiego człowieka nigdy nie spotkała, że go po prostu w ogóle nie ma. Powoli traciła nadzieję, by go mogła jeszcze kiedykolwiek zobaczyć. Po raz pierwszy w życiu nie osiągnęła tego, co zamierzała, czego tak bardzo pragnęła. Wreszcie zrezygnowała. Odesłała służbę. Chciała być sama. Nie wiedziała właściwie, co ma dalej robić. Trzeba było wracać do domu. Ale po co? Bawić się, tańczyć, śpiewać, polować? Myślała o tym wszystkim z obrzydzeniem. Życie dla niej straciło sens. Czasem była wściekła na siebie, że dała się ogarnąć tej miłości, ale czy mogła coś na to poradzić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×